...Tak przy okazji płyt Janet i wiki.
Mam podobnie z płytami Prince'a. On na szczęście wciąż trzyma poziom, ale też ma bogatą muzyczną przeszłość. W swoich zbiorach mam 51 tytułów, z których ok. 15 to albumy 2- lub 3- płytowe. A i tak to nie wszystko. Muzyka jazzowa, instrumentalna, a przede wszystkim niepowtarzalna prinsiasta fuzja rocka i funku. I też tak sobie skaczę dziś po wikipedii i przypominam różne historie związane z poszczególnymi albumami. Wiele razy przewija się
Michael Jackson. Wiecie, że
Tim Burton, kręcąc pierwszego
Batmana, do którego Książę napisał muzkę, miał pomysł, by Prince był czarnym charakterem, a Michael dobrym? MJ odmówił...
http://en.wikipedia.org/wiki/Prince_discography
Te kilkadziesiąt albumów to kawał historii muzyki. Kawał muzyki pełen zawsze ciekawych rozwiązań kompozycyjnych. Słychać zawsze pasję. Każda płyta ma swoją historię, okoliczności powstania. Swoje życie. Jak kolejny odcinek wciągającego serialu. Poszczególne albumy się ze sobą wiążą- zapowiadają się, odwołują do siebie. Słychać, że za nimi stoi świadomy ich tworzenia człowiek, nie muzyk sesyjny, za którym stoi gwardia menadżerów.
Jakby potraktować dyskografię
J5/Jacksons i okres Motown jak jedną długą listę płyt Michaela Jacksona, mamy podobnie. Tacy artyści, którzy potrafią przetrwać powodują, że muzyka jest największą z moich życiowych pasji; która przypomina, że życie to frajda.
Tak mnie jakoś wzięło dziś. Pozdrawiam wszystkich muzycznych freaków tutaj.