Nie ma to jak płyta Prince'a

Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Video z konferencji prasowej:
http://youtube.com/watch?v=GtSgiIQXimE

Miło z Jego strony, że przygotował 150 piosenek, by je zmieniać z koncertu na koncert. To jest przykład radości z grania muzyki.

Dwie migawki z trasy Musicology, sprzed 3 lat:
pierwsza
druga
Jak On nawiązuje kontakt z widownią... japrosic
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Karolina pisze:Kaem, liczę (na pewno nie tylko ja) na relacje z koncertów Księcia ;-)
Też bym chciała zobaczyć na żywo, ale niestety nie tym razem :surrender: Czytałam już o koncertach w gazetach londyńskich (nadal je mam, mogę przepisać, jeśli ktoś by chciał) i wszyscy oceniają je: 5/5.
Pozdrów Pana Prince'a :-)
Jestem po pierwszym z 3 koncertów, w których jest mi dane uczestniczyć. Prince jest NIE-SA-MO-WI-TY. Koncert odbywa się w o2, to jest spory obiekt zakryty w Londynie. Wszystkie miejsca dla widzów są siedzące, co oczywiście bywa teoretyczne. Nie zmienia to faktu, że komfort słuchania jest duży. Scena ma kształt symbolu O(+>. Z Martą udało nam się wyślizgnąć z naszych kijowych miejscówek i podejść znacznie bliżej. Byliśmy naprawdę blisko.

Koncert rozpoczął się od videa, w którym różni muzycy wypowiadają się na Jego temat. Później w oparach dymu Książę wyjechał windą na scenę i zaczęła się zabawa. Cały koncert trwał blisko 2 godziny, w tym 2 bisy. Prince grał na gitarze, na pianinie, wywijał nóżkami; przy akompaniamencie saksofonu, perkusji, trąbki i basówki. Ludzie! Czysty swing, rock'n'roll, z miejscem na improwizację; wygrywanie znanych utworów na nową modłę. Książę, pomimo dużego tempa, grał z nonszlancją, jakby przychodziło mu to z minimalnym trudem. Wszystko co wcześniej widziałem na płytach wizyjnych, potwierdziło się. Ogromna muzykalność Prince'a, świetny kontakt z widownią. Mnóstwo hitów- od I wanna be your lover po Guitar. Z ostatniej płyty poszły tylko 2 utwory.
Po koncercie można było kupić min. Jego perfumy. Wąchałem. Niezłe.

Już nie mogę się doczekać kolejnego.

Dla Anglików takie koncerty nie są celebracją, jak dla większości z nas. To codzienność, fajni muzycy wpadają do nich co chwila. Dlatego z ich strony wyglądało to tak, jak u nas wyglądają dni miast. Piwko, wychodzenie do wc w trakcie. Na szczęście była spora grupa zapaleńców.
A o Anglii generalnie znów mógłbym pisać, jak rok temu. Ale to przy innej okazji.
Dziś szaleję w Paigton. Pływaliście kiedyś w oceanie? Wybaczcie że się chwalę, ale te wakacje są tak nietypowe, że nie mógłbym nie dzielić się radością. Czego i Wam życzę.
Idę czytać o zlocie.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Xscape
Posty: 776
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 0:13

Post autor: Xscape »

kaem pisze:Dziś szaleję w Paigton. Pływaliście kiedyś w oceanie? Wybaczcie że się chwalę, ale te wakacje są tak nietypowe, że nie mógłbym nie dzielić się radością. Czego i Wam życzę.
Mamy taki temat na forum "Zdjęcia z wakacji" do którego mam nadzieje i Ty zawitasz.
Awatar użytkownika
Pank
Posty: 2160
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:07

Post autor: Pank »

Przeczytawszy, do listy celów życiowych dodam chyba zobaczenie koncertu Prince'a. Przyjemnie się czyta te relacje... i czekam na więcej.

I każdemu artyście po latach grania na scenie życzyć takiej ochoty do muzykowania.
Awatar użytkownika
Karolina
Posty: 477
Rejestracja: czw, 25 sty 2007, 18:27
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolina »

Kaem, ale ja Ci zazdroszczę! ;-) Super!
Kiedy następny koncert? Dziś Prince też daje podobno koncert. Przynajmniej tak mam w gazecie.
Baw się dobrze.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Obrazek

Wyobraźcie sobie Michaela na wyciągnięcie ręki w klubie na tysiąc osób, śpiewającego mniej znane utwory jak Baby Be Mine, I can't help it, Speed Demon, Whatever Happens, Shout, Who Is It... To mi dał Prince na urodziny. Tak wyglądał koncert po koncercie, czyli aftershow.
Proszę Państwa. Teraz już jestem pewien, że Prince to tej samej klasy muzyk, co James Brown, Stevie Wonder, Miles Davis, John Lennon czy Jimi Hendrix. Tego ostatniego najbardziej mi przypminał. Nawet fizycznie. Ale przede wszystkim muzycznie, bo ten wieczór wykonał przede wszystkim na gitarze elektrycznej. Ona była gwiazdą. Jak gładko mu to wychodzi, jak bez wysiłku. Moje uszy nie mogły wyjść z podziwu.

Obrazek

Na aftershow nie przychodzą przypadkowe osoby. Musiał być zadowolony, że znaliśmy wszystkie te piosenki i śpiewaliśmy razem z nim. Choć oczywiście nie dawał po sobie poznać. Prawdziwy Ksiażę. Jego imię, będące też Jego imieniem sceniczym pasuje do Niego, jak ulał. Dystynkcja, gracja, a przy tym potęga talentu powala.
Nie sądzę, bym kiedykolwiek jeszcze mógł usłyszeć coś lepszego.

Co do podstawowego show, było nieco inaczej, niż 25 sierpnia. Podobnie jednak, Prince serwował hity.
Tak wyglądała scena:

Obrazek

Tej nocy zagrał Come Together. Miły akcent. Świetna zabawa, dużo do potańczenia, pośpiewania, spędzenia wyśmienicie czasu. Gardło zdarłem niemiłosiernie już wtedy.
Wiek już jednak nie ten. Prince nie tańczy jak kiedyś. Zero szpagatów. Postawił przede wszystkim na muzykę. Nie chodziło jednak o cieszenie się przede wszystkim Jego zdolnościami multiinstrumentalisty, bo to zostawił na aftershow, ale na czystą rozrywkę. Stąd urozmaicenia. Skakanie po scenie, rozruszanie widowni (ponownie genialny kontakt ze słuchaczami- jedliśmy mu z ręki), dynamiczny dobór utworów przeplatane z wyciszeniem przy fortepianie. Bardzo urozmaicony występ. Myślę, że nawet osoby, które po prostu przyszły na koncert, bawiły się świetnie.

Oto setlista, dla zainteresowanych:
25. sierpnia- koncert główny
20.53 - 22.43 (performance time 1 hr 41 m)
UK Rock n Roll Hall of Fame video intro
Planet earth
1999
Take Me With U
Guitar
Cream
U Got The Look
Honky Tonk Woman The Rolling Stones
Shhh
Musicology/Prince + The Band (tbc)
It's over (Shelby J. vocals) - tbc
The Long And Winding Road The Beatles
Piano set
Little Red Corvette - Diamonds + Pearls (1 verse 1 chorus) - The Beautiful Ones - Condition Of The Heart - Sometimes It Snows In April - How Come U Don't Call Me Anymore (1 verse) - Do Me, Baby - If I Was Your Girlfriend (Prince bass solo)
Black Sweat
Kiss
Purple rain
5 minute break
Encore
I feel 4 U
Controversy incl Housequake chant

Encore
Crazy Gnarls Barkley (Shelby J. vocals)
Nothing Compares 2 U

28. sierpnia
Main show 21.08 - 22.48

UK Rock n Roll Hall of Fame video intro
Let's Go Crazy
1999
Take Me With U
7
Come Together The Beatles
Cream
U Got The Look
Musicology incl I Feel Alright James Brown
What A Wonderful World interlude Louis Armstrong
Piano set
Diamonds & Pearls - The Beautiful Ones - Little Red Corvette - Rasperry Beret
Full Band
Lolita
Black Sweat
Kiss
Synth set
Sign O The Times - Alphabet Street - Erotic City (sample) - When Doves Cry - I Wanna Be Your Lover

Purple Rain

Encore
I Feel 4 U
Encore
Controversy
Encore
Nothing Compares 2 U


Aftershow Indigo2
New Power Trio (Prince, Cora + Josh)
1.15 - 2.25
Thank You For Talkin' To Me, Africa (instrumental jam) Sly and the Family Stone
Anotherloverholenyohead/Rock Lobster B52s
Calhoun Square
Chaos and Disorder
I Like It There
All Shook Up Elvis Presley
Empty Room
Spirituality
Jonny B Goode Chuck Berry
Elephants And Flowers
People Get Ready The Impressions w When Will We Be Paid lyrics The Staple Singers
Baby Love - Mothers Finest (Shelby J. lead vocals)
Alphabet Street
5 minute break
Guitar
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Karolina
Posty: 477
Rejestracja: czw, 25 sty 2007, 18:27
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolina »

Ale super! :happy: Chciałabym zobaczyć Prince'a śpiewającego Beatlesów, Stonesów, Chucka Berry'ego i Louisa Armstronga ;-)
To musiało być świetne. :-)
Awatar użytkownika
cicha
Posty: 1611
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 8:21
Lokalizacja: silent world

Post autor: cicha »

kaem pisze:Wyobraźcie sobie Michaela na wyciągnięcie ręki w klubie na tysiąc osób, śpiewającego mniej znane utwory jak Baby Be Mine, I can't help it, Speed Demon, Whatever Happens, Shout, Who Is It...
Marzenie ściętej głowy... :surrender:

Fajnie mają fani Prince'a, że on ciągle im dogadza artystycznie. Ech...
;)
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Dziś w nocy Prince kręcił teledysk w ... Pradze. Miejsce nieprzypadkowe. Video do Somewhere Here On Earth kręcone było na moście Karola, bo pierwszy kamień pod ten most został umieszczony 9 lipca 1357 o godzinie 5:31 rano. Rozpiszmy rok, resztę daty i godzinę:
1357-9-7-5-31. Wspak to samo. I do tego kolejne liczby nieparzyste. Jak dodam, że Prince jest zafascynowany numerologią, to mamy powód, dlaczego tam.
A to początek videa. Ciąg dalszy nastąpi.

_________________
Obrazek
Ostatnio zmieniony śr, 05 wrz 2007, 14:07 przez kaem, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
cicha
Posty: 1611
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 8:21
Lokalizacja: silent world

Post autor: cicha »

kaem pisze:9 lipca 1357 o godzinie 9:31 rano. Rozpiszmy rok, resztę daty i godzinę: 1357-9-7-5-31. Wspak to samo.
A nie o 5:31? :podejrzliwy:
Lepiej by pasowało do rozpiski. glupija
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Aha. Dzięki za przytomność. Post poprawiony.
Awatar użytkownika
Karolina
Posty: 477
Rejestracja: czw, 25 sty 2007, 18:27
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolina »

[Nie wiedziałam, czy dać to do tematu o koncertach.]

Elton joins Prince for Beatles cover

14/09/2007

The audience at Prince's O2 Arena gig last night received a surprise when Sir Elton John stepped on to the stage for an unexpected collaboration.

His appearance was greeted with wild cheering from the crowd before he settled down to perform a version of the Beatles' The Long and Winding Road with Prince.

The Minneapolis star was content to play guitar as Sir Elton took on the vocals and piano.

One member of the audience described Sir Elton's performance as "slightly overblown".

"He was warbling on each note – booming out each line. But the crowd really liked it," the fan said.

Prince also performed a cover of Amy Winehouse's Love Is A Losing Game and delighted the O2 Arena crowd with songs including 1999, Controversy and Sometimes It Snows In April.

He appeared so pleased with Sir Elton's appearance that he stayed for three encores.

Prince is approaching the end of his record-breaking residency at the O2 Arena, which comprises 21 dates in total and ends on September 21st.

źródło: http://www.manchester.com/National_News ... 80043.html

Kaem, wiesz coś o tym?
To musiało być świetne!
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Lokalizacja: z Poznania.

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

PLANET EARTH

Zaczyna się niepokojąco. Pierwszym utworem na płycie jest zadziwiająco nudna, jak na Prince’a, ballada „Planet Earth”. I na dodatek ciągnie się prawie przez sześć minut. Myślę sobie: będzie źle. Taki koszmarek i to na samym początku?! Coś tu nie gra. Na szczęście drugi kawałek („Guitar”) „zagrał”. Luzacka, rock’n’rollowa gitara, mocny beat i nonszalancki śpiew Księcia. Podoba mi się, muzyka zaczyna mnie powoli nieść, rozkręcam się z każdą sekundą, w ruch idą ramionka, potem bioderka i... Ach... Zostaję brutalnie sprowadzony na ziemię. Albowiem „Somewhere Here On Earth” to nic innego jak kolejna, rozlazła, długa ballada. No nic, trzeba odczekać. Może za chwilę zacznie się na dobre. Oczywiście jestem realistą i wiem, że przełomu nie będzie. Wyżej niż „Purple Rain” Prince już nie podskoczy i nie ma się co łudzić. Choć „Musicology”, sprzed kilku lat, nieśmiało jej marchewki skrobało.
Ale wróćmy do teraźniejszości. Okazuje się, że warto było czekać. „The One U Wanna C” to już rasowy, typowo prince’owy utwór. Po prostu funkowy żywioł. Znów każda część mojego ciała została pobudzona do życia. Ponownie zaczynam cieszyć się muzyką, wsłuchuję się w ciekawą partię basu, pięknie współgrające chórki, nasycam swe uszy energią kipiącą z tej piosenki. No, ale kiedyś musiała się skończyć. Mimo wszystko tym razem jestem spokojny. Chyba kolejnego psikusa Prince by mi nie wywinął. A jednak... „Future Baby Mama” bardziej pasuje na płytę Jamie Foxx’a. Co się stało z moim Księciem? Gdzie ten pazur, gdzie ta energia? Dobiłem już do połowy płyty i zamiast muzycznej torpedy dostałem zwykły niewypał. „Mr. Goodnight” sytuacji nie poprawia. Wręcz przeciwnie. Senne r&b pogłębia tylko moje przygnębienie. W tym momencie, „Planet Earth” jest już stracona. Z pewnością wysokiej noty nie będzie. Ale posłuchajmy do końca. Być może coś się jeszcze da z niej wykrzesać.
I w istocie. Jeśli tylko pominiemy „All The Midnights In The World”. Utrzymana w średnim tempie, krótka, nie wzbudzająca żadnych emocji „zapchajdziura”.
Do końca krążka pozostały jeszcze trzy kompozycje. I, dla mnie, dopiero w tym momencie płyta tak naprawdę się rozpoczyna. „Kapitalny”, parkietowy „Chelsea Rodgers” z wyśmienitą solówką na saksofonie, pięknie pulsującym basem i porywającym refrenem. Potem jest już tylko „dobrze”: najbardziej rockowy z całego zestawu „Lion Of Judah”, który nieco przypomina mi „Cinnamon Girl” ze wspomnianego „Musicology”. I na koniec „Resolution” z wpływami i aurą muzyki reggae oraz z pomysłową solówką na saksofon i gitarę. I to by było na tyle.
Po przesłuchaniu najnowszej płyty Księcia czuje ogromne rozczarowanie. Cztery dobre utwory to za mało, by mnie pocieszyć. Chciałem tańczyć, bawić się, zabłysnąć gibkimi ruchami, być królem parkietu. Niestety, na dłuższą część albumu stałem się ogromnym nudziarzem.
To co? Może ułożymy domino?

Marcin Baniowski.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Z Prince'm to jest taki problem, że chyba poza 2-ma albumami, nigdy nie był doceniany w swom czasie. Każda Jego płyta spotykała się w czasie promocji z kręceniem nosem, a później w zestawieniach płyty dekady czy najlepsze płyty rock and rolla i inne takie banialuki, pisano peany pochwalne na temat tamtych, kiedyś krytykowanych krążków.

Zabawne, sam mam podobnie. Przez wiele lat Prince mnie nie zachwycał. Wiedzialem, że istnieje i ok. Niech sobie istnieje. W 1991 roku coś drgnęło, ale niewiele. Dopiero 2 lata później mnie dopadł na całego. Na kilka lat, bo w okolicach 1997 roku znów mnie zniechęcał jakoś. Od czasu kolejnego medialnego boomu na Księcia 4 lata temu na nowo powróciłem do Niego.

Dziś najbardziej lubię właśnie te płyty, których kiedyś nie zauważałem. Jego muzyka zwyczajnie płynie, bo słychać w niej, że stworzył ją muzyk, który komponuje, gra, oddycha całym utworem. Jest nie tylko obecny w wokalu, ale w brzmieniu gitary, pianina, perkusji, itp. Tworzy spontanicznie, bez kombinowania; dłubania przy produkcji.
Musicology tu przywołane w poście Przemka to dość ciekawa historia. Przykład, jak lubi się tą płytę danego muzyka, od której się go naprawdę zauważyło. Ten krążek nie jest ani szczególny jakoś na tle tego, co zrobił w tej dekadzie- ani w kontekście przebojów ani w kwestii artystycznej. O 2 lata młodszy The Rainbow Children ma o niebo więcej do zaoferowania, ale nie miał żadnej promocji, więc kto powie, że od RCh słucha Księcia? Ale tak jakoś się ma w psychice. Wielu wtedy sobie o Księciu przypomniało, prawda Pank? Media wtedy znów Prince'a zaczęły lansować, a ludzie- że są w dzisiejszych czasach głównie wzrokowcami, to też uszczególniają to, co mają okazję często widzieć np. w MTV. To szerszy temat pewnie, wart osobnej dyskusji.

Ja mam tak z Dangerous MJ; choć wiem, że ten album też racjonalnie nie jest aż tak wybitnie lepszy od pozostałych. Ale wtedy Michaela właśnie zauważyłem w pełni. Na miesiąc przed premierą, w 1991 roku. No i ta piękna promocja, z 9 singlami i tyleż samo klipów. Wcześniej MJ tylko sobie był. Dirty Diana najs, ale poza tym to dziwak jakiś. Do czasu... :).

Karolina, dzięki za wiadomość. Nie wiedziałem- aż zerknę na Housequake'a. Nikt z polskiej ekipy wtedy nie był, zatem za dużo powiedzieć nie mogę na ten temat. Wiem, że dotychczas z 3 razy był prawie tak dobry set na aftershow, jak 29 sierpnia. Oczywiście prawie. Grał min. What Have You Don't For Me Lately Janet.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Lokalizacja: z Poznania.

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

kaem kiedyś pisze:
Prince'owi zresztą muzycy na jednym z jego koncertów zrobili dowcip i zaintonowali What Have You Done For Me Lately? Oczywiście nieprzypadkowo.
kaem pisze: Grał min. What Have You Don't For Me Lately Janet.
Odnośnie tego. Pytanie mam co słychać u The Time. Nie jest to off-top chyba, bo to ma związek z Księciem?
ODPOWIEDZ