A we Wrocławiu dziś było spotkanie.
Cztery fanki to mogłoby sie wydawac niedużo...
A jednak niesamowite spotkanie nam wyszło.
Start: godzina 16.00 pod Muzeum Narodowym. Ja mieszkam najbliżej i oczywiście to ja przychodzę spóźniona. Ale tak tylko troszeczkę.
Muzeum wygląda tak:

Michael Jackson to nie tylko muzyka.
Michael to także szeroko pojęta wysoka kultura.
Tym razem była faktycznie wysoka, bo weszłyśmy aż na trzecie piętro.
Tam, gdzie polska sztuka współczesna.
Dokonałyśmy kilku luźnych interpretacji obrazów.
Wzbudziłyśmy podejrzenia Pani Co Pilnowała.
I znalazłyśmy obraz, na którym było sześć twarzy, w tym jedna w kapeluszu.

Kapelusz jawił się nam raz jako kapelusz, raz jako małpa, a raz jako kobieta na łodzi.
Czyja teoria jest słuszna? Nie wiem.
Mnie nadal przesladuje ten ptaszek co robił na drugiego kupę.
Ja nie wiem gdzie dziewczyny tam księżyc widziały. No kupa jak nic.
Obejrzałyśmy sobie też trzy zdjęcia Romana Opałki.
(Buszmen, kojarzysz te trzy zdjęcia faceta na które też się tak gapilismy? To te...)
Teraz już mi sie nie chce pisac kim ten pan jest i co robi.
Obrazy obrazami, w muzeum jest tez kawiarnia, poszłyśmy tam sobie na trzy kawy i jedną herbatę po sułtańsku.
Obgadałyśmy Michaela, skacząc przez różne epoki.
Obgadałyśmy same siebie.
Iza udzieliła nam krótkich korepetycji z języka wietnamskiego

Muzeum jest czynne do 18.00. Troszkę się zasiedziałyśmy i pan specjalnie dla nas otwierał drzwi cobyśmy wyjść mogły.
Kurcze, jednym z moich marzeń jest spać w zamkniętym muzeum.
Jeszcze opera może być.
Zaiste Michaelowe to było spotkanie.
Najpierw kulturalne pogawędki w muzeum a potem...wesołe miasteczko!
Nie wiemy do końca skąd się tu u nas wzięło, i to 15 minut spacerkiem od mojego domu, ale jest.
A my w nim...

No owszem, nie było duże. Ale bardzo treściwe.
Obeszłyśmy je nieco, obadałyśmy i czułam się michaelowo...
One chyba też.





Jedno wyglądało ciekawie.
Wszystko się kręciło na wszystkie strony, a piski i krzyki wydawane przez właścicieli nóg latających w powietrzu były bardzo zachęcające.
Stałyśmy tak i się gapiłyśmy.
Starałyśmy sie nawzajem przekonać, że tam wcale nie jest głową w dół, tylko po prostu twarza do ziemi, a to z u p e ł n i e co innego.

Ostatecznie wybrałyśmy coś bliżej ziemi.
Musiałyśmy trochę tylko poczekac, bo nasza wybranka się nieco przegrzała i dochodziła do siebie.
Ale w końcu ulokowałyśmy się z Laurą na naszych siedzonkach.
Zaczęło się miło...Laura zdaje się nawet powiedziała coś w rodzaju "to jest nawet spokojne..." lecz sekundę później chyba zmieniła zdanie krzycząc "już nieeeeeeee".
My przed...

...i po

Przyznaje, że sie rozochociłyśmy.
Zaczęłyśmy się zastanawiać nad tą karuzelą "co sie nie jest pionowo tylko twarza do dołu".
Uważniej przyglądałyśmy sie takiemu czemuś "na czym sie lata".
Stałam i sie gapiłam na tych ludzi w powietrzu, z aparatem do góry, i zastanawiałam się czy jak ktoś zwymiotuje to czy wceluje też we mnie...

Ostatecznie na nic więcej nie poszłyśmy.
D z i s i a j na nic więcej nie poszłyśmy.
Odprowadziłyśmi Izę na przystanek i same tez się udałyśmy do domu.
Aha, bym zapomniała.
Michael także był we Wrocławiu.
Na chwilę wpadł limuzyną...


Z radością informuję, że niedługo odbędzie się drugie takie spotkanie.
Buszmen przyjeżdża do Wrocławia, będziemy więc w piątkę.
Prawdopodobnie idziemy się kręcić w piątek 23 marca o 18.00.
O ile Buszmen juz będzie.
Planujemy tez wycieczkę krajoznawczą i poszukiwanie krasnali.
Słyszałam, że na ul. Więziennej jest jeden nowy w kajdanach, a drugi gdzieś się zabawia z gołębiem. Tych jeszcze nie widziałam.
Szukać krsnoludków będziemy albo w piątek późnym wieczorem albo..nie wiem kiedy.
Ale będziemy.
Czy jest jeszcze ktoś chętny?
***
Chuc ngu ngon wszystkim!