Ostatnio zakupione płyty - recenzje, wrażenia

Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Awatar użytkownika
Pank
Posty: 2160
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:07

Post autor: Pank »

siku to dodatek nieformalny
coś nie do końca serio


Tyle fragmentu wstępu od Marii Peszek. Cztery utwory na żywo, w tym dwa, które nie znalazły się na Miasto Manii. Pozostałe dwa zresztą w innych, żywszych aranżacjach (utwór tytułowy w podobnej wersji na Off Festival). I szkoda, że nie pokuszono się nawet o całą płytkę koncertową, bo na żywo utwory, moim zdaniem, zyskują.

I dwa utwory premierowe (trzy, włączając koncertową Piosenkę dla Edka), nagrane... w łazience Foxa, klawiszowca. Jakoś przypomniała mi się historia There's more to life than this. A Bjorkowo, bardzo vespertinowo, jest jeszcze w utworze Deszcz. Ale podoba mi się, chociaż teksty nie należą raczej do najlepszych.

Do tego teledyski: Miasto mania i Nie mam czasu na seks. Oba nagrodzone Yachami. I film Roya na temat płyty. Przejrzałem na razie, zapowiada się interesująco.

Obrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Fajnie, ze wychodzą takie bonusy. Jeszcze nie mam jej płyty (choc znam ją dość dobrze), może w końcu się skuszę. Choć obstawiam, że Maria Peszek dopiero się rozkręca i to kolejne krążki dopiero będą dawać po uszach.

Muzyka z Australii to moje nowe odkrycie. Sodastream opisywane w prasie przez Artura Rojka, Martin Craft, Clann Zu, Hugo Race, The Devastations. Martin Craft przewijał się wielokrotnie w wywiadach radiowych z Rojkiem i dla mnie jest to, obok Declana De Barry, odkrycie roku. Jest zupełnie inny. Śpiewa z mniejszym natężeniem, czasemi niemalże buja bossanovo na gitarze, a czuć w nim autentyk. Clann Zu i DeBarra- wiadomo. Ktoś o nich napisał, że to takie Black Heart Procession z Buckleyem na wokalu, a ci to absolut dla mnie. Hugo Race jest fajnie posępny. Jego Taoist Priests brzmi, jakby Massive Attack zmiksowali alternatywne country.

Obrazek

Jeszcze 2 lata temu byłem przekonany, że w tym wieku nie ma ciekawych płyt. Tymczasem w ostatnich miesiącach wyłapałem przynajmniej 15 tytułów, które zasługują na co najmniej -5.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Pank
Posty: 2160
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:07

Post autor: Pank »

kaem pisze:Mój wczorajszy zakup to DVD Imagine.
Pewnie bym nie obejrzał, gdyby nie Praska Fala Dźwięku. Zapowiada się ciekawy wieczór, o ile dojdzie do skutku. :]

A wczoraj skompletowałem podstawową dyskografię Kasi Nosowskiej o płytę Puk Puk. Słuchałem O nas i Jeśli wiesz co chcę powiedzieć na Youtube i... jak tylko zobaczyłem ofertę na Allegro, nawet się nie zastanawiałem czy kupić.

Obrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Skoro powracasz do Nosowskiej, to ja pozwolę sobie powrócić do Guillemots. Świat dziś potrzebuje muzyki afirmujacej życie. Posłuchajcie tych utworów:
Trains To Brazil
Made up love song No.43
[youtube]
Cała płyta jest taka. Pełna życia, bogata w dźwięki.

I jeszcze coś, w temacie radości. Belle & Sebastian.

Obrazek

Wydali w tym roku znakomitą płytę. Oni grają tak przyjemnie i tak fajnie brzmiąc, jakby byli wzięci żywcem z lat 70tych. Może dlatego moje, niby od czapy, skojarzenie z niektórymi piosenkami Jackson 5.

Funny Little Frog
No bo czy od takich melodii można się uwolnić?

Obrazek

A dla równowagi Clann Zu. I raz jeszcze Declan De Barra.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

A takie dowcipne Psapp?

Obrazek
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Koncert Myslovitz na DVD dołączony do dzisiejszej Wyborczej kupiony?
Ładnie wydany, z obszerną książeczką.

Mnie ostatnio pokierowało muzycznie w rejony wcześniej mglście mi znane, choć intuicyjnie wyczuwałem, że warte dokładniejszego poznania. Alternatywne country. To taki męski dpowiednik norahjonesowej americany. Odpowiednik, który powstał wcześniej albo w mniej- więcej tym samym czasie.
Płyt z tego gatunku jest wiele. I przekrój wiekowy też spory. Może to być taki młody zespół, jak Wilco, który śpiewa radośnie o smutku. A może to być zarośnięty bard w średnim wieku, śpiewający zmęczonym głosem o życiu w sposób obdarty ze złudzeń.

Obrazek

Piszę o człowieku, który kryje się pod hasłem Bonnie "Prince" Billy. Jedną z Jego najlepszych płyt jest Superwolf, nagrana wespół z Mattem Sweeney'em.
Robi wrażenie. Szczerością, oszczędnością i- co nie jest częste- melodyjnością. Niezwykłe, jak operując swoją dojrzałością życiową i gitarą, można wyczarować muzykę, którą się chce słuchać i raz, raz kolejny i raz jeszcze i może jeszcze raz. Można zatem być prawdziwym i przyswajalnym.

Oto próbka:
http://www.youtube.com/watch?v=fASJuCtBgrw
Jak wsłuchacie się w słowa, to wrażenie murowane.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Pank
Posty: 2160
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:07

Post autor: Pank »

kaem pisze:Koncert Myslovitz na DVD dołączony do dzisiejszej Wyborczej kupiony?
Ładnie wydany, z obszerną książeczką.
Wkrótce kupię, chyba tak szybko nie zniknie. Ech, dodatek w sumie dołączany do gazety, a cena jednak dość wysoka - szczególnie, że obie płytki mają tylko nieco po ponad godzinie. A jeszcze jak się jest fanem T.Love (jakby nie patrzeć, obok bardzo limitowanego wydawnictwa koncertu ze Stodoły z marca i płytką dołączaną do rozszerzonego albumu I hate rock'n'roll, to już trzecie DVD w tym roku :] ), to wydatek podwójny. O obu koncertach słyszałem głównie w superlatywach - gościnny udział Marii Peszek intryguje mnie z tego wszystkiego najbardziej.

Ale co tam. Wkrótce Gwiazdka, po za tym tylko się cieszyć, że ulubione zespoły wydają takie nietypowe rzeczy. Nawet pod patronatem dość tandetnej stacji muzycznej. Szkoda, że żaden z dachowych koncertów Antyradia nie doczekał się wydania na płyce.
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Lokalizacja: z Poznania.

Kontrowersje wokół ostatnich singli niejakiej Madonny C.

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

Ja trochę nie w temacie, choć przyznam bez bicia, że na te DVD również się łakomię [bardziej na płytę tilawowską, nie wiedzieć czemu]. Ale zajrzałem tu, by nadrobić zaległości.

Otóż, idąc według ścisłego [dawno ustalonego] planu działania nabyłem ostatnimi czasy dwa ostatnie single Madonny. I, niestety, muszę stwierdzić że z singla na singiel coraz gorzej. Kiedy - pomijając odwieczną niechęć do "Confessions..." - "Hung Up" i "Sorry" potrafiłem wysłuchać w całości [niekiedy nawet z małą radością], to takiego, za przeproszeniem, gniota jak "Jump" nigdy nie zrozumiem. Bo cóż Madonna chciała nam przez to przekazać, oprócz próby - nieudolnej, jak widać - wbicia się na szczyty list przebojów? Ta nieludzko toporna melodia, rozbrajająco banalny refren... Apogeum dna.

Natomiast "Get Together", choć stawiam go oczywiście wyżej niż następcę, poziomu dwóch pierwszych singli, uważam, nie utrzymuje. I wiem, że są tu osoby uznające piosenkę za najlepsze nagranie z całej płyty, [wg mnie na to miano zasługuje "Push"] ale ja zauważam tu tylko wyczerpanie weny twórczej jeśli chodzi o melodię. MAło charakterystyczna, nawet nieco wymuszona. "Hung Up" i oczywiście "Sorry" to arcydzieła porównując do ostatnich singli. Czekam niecierpliwie na kolejne posunięcie artystycznie [żeby tak nowatorstwo, znalezienie nowych pomysłów, lub "American Life Part II"!]

Obrazek

Obrazek

Zaopatrzyłem się też w nieco starej, dobrej polskiej muzyki. Kupiłem parę winyli spod znaku Seweryna Krajewskiego i Czerwono Czarnych. Bo co, stare śmiecie? A poza tym do nich mam szczególną sympatię.

I tym najprawdopodobniej zakończę wydatki płytowe a.d. 2006. Zobaczymy, czy kolejny też będzie obfitował w tak wspaniałe nowości

P.S: A właśnie, przydało by się a propos tego jakieś małe podsumowanie...
Ostatnio zmieniony pn, 18 gru 2006, 19:25 przez Stanisław Leon Kazberuk, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Skoro o singlach mowa... Moim sobotnim nabytkiem jest epka Pustek Nic do powiedzenia.

Obrazek

Muzycznie nie ma tam nic nadzwyczajnego, ale przeszło 40-minutowy film już jest wart tych kilkunastu złotych. Obrazek tak sympatyczny, jak sympatyczne płyty tworzy zespół.

W tamtym tygodniu też przyszła pocztą przesyłka, a w niej The Car Is On Fire Lake & Flames i Arvo Part Alina.
The Car Is On Fireto polski zespół, który wpierw zaistniał na jednej z płyt Piotra Kaczkowskiego z piosenkami polskchi muzyków bez kontraktu.
Potem nagrali pierwszy krążek, który był surowy, garażowy. Nie zwróciłem wtedy na nich uwagi. Ba! Jak byłem w tym roku na Off-Festival w Mysłowicach, to odpuściłem sobie ich występ. Nie ma to, jak się wyspać w wakacje. Tymczasem niedawno wydali swoją drugą płytę, która zebrała entuzjastyczne recenzje w prasie muzycznej.

Obrazek

Na dokładkę singiel Can't cook (who cares?) mnie uwiódł i wydałem w końcu te 30 zł bez grosza. Singiel okazał się bardzo zwodniczy i z perspektywy takich modjowatych oczekiwań płyta przepada. Przy pierwszych podejściach nie mogłem tego strawić. Za pozytywne?
Zaś z perspektywy gitarowego grania z pogranicza rocka i muzyki alternatywnej muzyka z tego albumu jest bardzo smakowita. Po tygodniowej przerwie kolejne podejścia były efektowniejsze i słucham ją już teraz któryś raz pod rząd i nie mogę się uwolnić. Bardzo przyjemnie frazują; płyta ma fajny gitarowy, zmienny puls. Całość po angielsku i można się nabrać, że The Car Is On Fire są z dalekiego kraju. Bez smęcenia, bez żalów, bez buntu. Tak nie-polsko. Z życiem. Czasem z sentymentem. Dla facetów i kobiet z jajem.
Jako drugi hicior obstawiam Neyorkewr, jak większość tych co przesłuchali Lake & Flames.

A Arvo Part? Może oddam głos temu, co mnie do tej płyty nakłonił:

Obrazek

Naprawdę piękna płyta. Tak brzmi spokój.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Prezent świąteczny dla siadeh_ . Mam nadzieję udany. Inni - nie słuchać z podanych linków! Tylko dla Kingi! ;-)

White Rose Movement - Girls In The Back
White Rose Movement - Love Is A Number

Z płyty Kick.

Obrazek

Śpiewająca młodzież też lubi literki DM. Takie połączenie new romantic i post-punk. Napierdziela aż miło. A ukryty utwór wieńczący płytę jest piękny. Słowem- miłość to numerek.

A druga rzecz to Junior Boys i ich ostatnia płyta So This Is Goodbye.

Obrazek

Łagodniejsze od poprzedników, ale bardziej zasępione. Chłodna elektronika. Fragmentów utworów można posłuchać na ich stronie.

http://www.sothisisgoodbye.com/

Obrazek

Wesołych Świąt!
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Przedostatnia chyba rzecz w tym roku.
Od dłuższego czasu szukałem tej płyty. Light Out Of Darkness. Shirley Horn taka rozbujana, z verve'ą . I wreszcie mam. Z allegro. Bo w sklepach albo była za dziwną sumę, albo (najczęściej) nie było wcale. W sumie wymieniłem za ostatnią płytę Shirley May The Music Never End, która jakoś nie bardzo, nie bardzo...

Obrazek

Light Out... to hołd złożony Rayowi Charlesowi. Jest tu utwór, który w repertuarze miał niedawno zmarły James Brown- Georgia On My Mind. Jest też piosenka, którą w swoim repertuarze miała inna znamienita postać. A jest nią Kermit Żaba. Green (It's Not Easy Being Green). Oj niełatwo...
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Lokalizacja: z Poznania.

Listen to your heart, make your manifestation. We're rising.

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

Pierwszy pełnometrażowy noworoczny zakup to;

http://www.rollingstone.com/artists/yok ... 069/rising

Znienawidzona przez pół świata [b]Yoko Ono[/b] i [b]Rising[/b], sprzed 11 [!] lat.

Płyta jest dość przełomowa, jeżeli chodzi o lata 90-te dla Yoko; pierwsze w pełnej mierze dzieło pani Ono w tamtej dekadzie, wysoko cenione. A także stanowiące podstawę czy punkt wyjścia do takiej płyty, jak "Blueprint for a Sunrise" z 2001 r. "Rising" nie zaskakuje. Zachwyca.
Awatar użytkownika
majkelzawszespoko
Posty: 1745
Rejestracja: śr, 06 gru 2006, 11:31
Lokalizacja: Katowice

Post autor: majkelzawszespoko »

Silent Hill - Soundtrack
Obrazek
Data wydania: 5 Marzec, 1999r. (USA)
Kompozytor: Akira Yamaoka,
Rika Muranaka (utwór 41)
Producent: Takahuaru Ikeda
A&R: Akio Mishima
Nagrywanie: Gabriel Szkuhra
Mastering: Seiji Kaneko
Wydawca: King Records
Nr. katalogu: KICA 7950
Ilość płyt CD: 1
Czas trwania: 72:06
Cena: ok. 70 zł

Silent Hill to bez wątpienia gra przepełniona głębokim strachem i intrygującą tajemniczością. Nie jedna osoba przekonała się już o tym na własnej skórze. W dużym stopniu do tak udanego przeniesienia wizji autorów gry przyczyniła się bardzo klimatyczna muzyka, która w danej chwili otrzymała już conajmniej status klasyki. Cała ścieżka muzyczna do gry Silent Hill to czysta wędrówka poprzez kombinację najróżniejszych dźwięków wykreowanych przez twórcę i kompozytora - japońskiego muzyka Akire Yamaoka. O ile w samej grze poszczególne dźwięki łączą się ze sobą i wplatają w odpowiednich momentach gry, tak w samym soundtracku wszystko zostało umiejętnie połączone w całość tworząc niesamowitą mieszankę. To co stworzył Akira Yamaoka to prawdziwa zagadka dla naszego umysłu. Każdy dźwięk brzmi niesamowicie oryginalnie i ciężko rozróżnić w wielu utworach jakiekolwiek brzmienia i instrumenty. Całość niesamowicie oddziaływuje na psychikę i pozwala rozruszać naszą wyobraźnię. Moim zdaniem w ogóle muzyka ambient (właśnie do tego gatunku mógłbym z czystym sercem zaklasyfikować ten soundtrack) najlepiej porusza nasze szare komórki i oddziaływuje bardzo umiejętnie na nasze odczucia. Tak jest też i w przypadku muzyki z gry Silent Hill. Większość utworów to mroczny zbiór zniekształconych brzmień, które potrafią naprawdę wstrząsnąć. Posłuchajcie chociażby utworu "I'll Kill You", a ogarnie was z pewnością prawdziwy strach i pot będzie z was spływał jak przy pierwszym horrorze jaki oglądaliście w życiu. Poza dużą dawką mrocznego ambientu można znaleźć tutaj również kilka instrumentalnych utworów ("Tears Of...", "She") oraz trochę nieco innych ambientowych kawałków niosących ze sobą chwilę ukojenia po tak psychodelicznej wędrówce wprowadzając trochę tajemniczych melodii ("Claw Finger", "Only You", "Far"). Jak dla mnie całość wywołuje mocne wrażenia i gdyby nie momentalne przegięcie w kierunku przesterowania i zniekształcenia dźwięków płytka zasługiwałaby na najwyższą możliwą ocenę.

Okładki:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
ObrazekObrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

majkelzawszespoko pisze:Silent Hill - Soundtrack
Dziwne to trochę, jak czytam Twoją notkę, co wcale mnie nie zniechęca. Wręcz przeciwnie.

Kupiłem dwa odgrzewane kotlety - reedycję pierwszej płyty Myslovitz i reedycję pierwszej płyty Turnaua (jakie on kiedyś z atmosferą płyty nagrywał!). Tak po prostu.
I jeszcze dwie płyty- już nie reedycje, nie pierwsze, a nawet dość nowe.
Nowa płyta Becka.

Obrazek

Miałem frajdę z naklejkami. Zrobiłem 4 wersje okładki i jeszcze trochu zostało, co by na przykład przyozdobić lodówkę. DVD jeszcze nie obejrzałem, muzykę jednak już przerobiłem wielokrotnie. Wcześniejsze Guero mnie nie urządzało na tyle, by za nie zapłacić, stąd też pewnie tęsknota za nową płytą Becka pozwala mi z The Information się cieszyć. Nie ma tu już jednak takiej frajdy, jak na Odelay czy Midnite Vulturies. Płyta dla tych, co nie kupowali żadnej płyty Becka od 6 lat, a by chcieli.

Obrazek

Zakup nr 4 to muzyka z filmu S@motność w sieci. Nie wiem, skąd we mnie taki liberalizm co do niedoskonałych filmów. Obejrzałem niedawno ten obraz ponownie- już na małym ekranie i znów stwierdziłem, że mi się podoba. I muzyka mi się podoba. Na tyle, by wydać te 3 dychy. A to rzeczywiście coś, bo od czasów Akademii Pana Kleksa nie kupowałem muzyki z polskiego filmu.
Choć w sumie mało to polskie. Na płycie wybór kompozycji skandynawskich jazzmanów- głównie Ketil Bjornstad i dwa nagrania Bugge Wesseltoft'a. 11 utworów przede wszystkim na fortepian, czasem pojawia się saksofon, perkusja, gitara, wiolonczela. Odrobina elektroniki; w dwóch utworach wokal. Nie wiem, czy to przejściowe, ale jakoś teraz mam apetyt na taką melancholię.
___________
Żyjemy w pięknych dla muzyki czasach - Artur Rojek
Awatar użytkownika
Pank
Posty: 2160
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:07

Post autor: Pank »

Postanowiłem kupować mniej płyt. W końcu przesłuchiwać wszystkie od a do z. Bo półka zaczyna się kończyć i uginać pod ich ciężarem. Bo to zbyt droga przyjemność. I co? Jestem najwyraźniej niebezpieczny w muzycznym sklepie podczas wyprzedaży. Przeglądam, przeglądam, wewnętrzny głos krzyczy opanuj się, ja dalej swoje. Tanio, tanio. Wkładam do koszyka, co potrzeba.

Z The Rolling Stones jest podobno tak, że na koncerty chodzą wszyscy, bo to w końcu Stonesi. A nowych albumów już tak chętnie się nie kupuje. A jednak - A Bigger Bang wylądowało u mnie na tej półce. Poznałem już wcześniej. Kawał świeżego, dobrego rock'n'rolla. A wszystkim pozostaje życzyć takiej formy, jaką ma ten strasznie stary Mick Jagger.

Jak zobaczyłem Playing the Angel Depeche Mode, od razu przypomniały mi się starsze posty Kaema, wychwalającego tę płytę. I widzę, że Przemek też ma. To i ja, nie będę inny. :] Single podobały mi się - reszta albumu brzmi również ciekawie. Poznaję.

4 Life Habakuka jest przez Muńka Staszczyka. Facet chodzi w tej samej koszulce zespołu przez większość trasy koncertowej, nagrywa z nimi jakieś utwory. Miasto, opowiadające o wspólnej dla niego i Habakuka Częstochowie, jest niesamowite. Reszta albumu - ja za reggae nie przepadam, ale w ramach poszerzania horyzontów, słuchałem pół wieczoru. Podoba się coraz bardziej z każdym przesłuchaniem. Będę się delektować małymi dawkami.
ODPOWIEDZ