Dżem jest mi bliski, ale w ciut inny sposób niż większości z Was.
Przede wszystkim dlatego, ze mieszkam w dzielnicy Katowic (w Piotrowicach), gdzie mieszkał też Paweł Berger i bracia Otręba. Widywałam ich więc od czasu do czasu.
Ale było też więcej wspólnych nitek.
Mój ojciec - młodzieńcem będąc - założył wspólnie z m.in. Pawłem Bergerem zespół o wdzięcznej nazwie Pokolenie Kwiatów, był to rok 1968. Grali razem 3 lata, jeździli nawet w jakieś nazwijmy to "trasy", mieli fanki - a jakże

Do dziś ojciec ma w domu albumową książkę pamiątkową z wpisami owych fanek.
W 1970 jednak wezwało go wojsko, granie zostało zawieszone. Gdy wrócił pogrywał z nimi jeszcze wspólnie, ale już nie jako członek zespołu. Wtedy też poznał braci Otrębów.
Ojciec dość często widywał się przez te wszystkie lata z P.Bergerem. Zwykle wyglądało to tak, że - jeśli po mszy w niedzielę nie wracał podejrzanie długo, to zapewne spotkał "kolegę" i poszli razem na piwo. Tym "kolegą" nierzadko był P.Berger. W domu powodowało to raczej ... hmm ... niesnaski, oględnie mówiąc
Pamiętam, że na jakiś rok-dwa przed śmiercią Ryśka (moja siostra ich juz wtedy namiętnie słuchala) ojciec po spotkaniu z PB opowiadał, o tym w jak złym stanie jest Rysiek, jak nie przychodzi na nagrania/ koncerty, albo przychodził i nie był w stanie nic z siebie dać.
Dwaj brodacze - P.Berger i B.Otręba często przesiadywali w niedziałającej już piotrowickiej, osiedlowej knajpce Blus, której stałym bywalcem była też m.in. ekipa mojego męża.
I tak to było.
Fanką Dżemu nigdy nie byłam, ale znam dobrze ich repertuar, bo kto wtedy nie słuchał Dzemu! Moja siostra była ich wielką miłośniczką, mój mąż zna drobiazgowo każdy kawałek. Nie sposób więc było nie słuchać Dżemu. Pamiętam, ze dla mnie ta muzyka/ teksty były jednak zbyt pesymistyczne, dół i depresja - tak mi się kojarzyło. Wtedy byłam nastoletnią fanką MJ. Dżem i charyzmę Ryśka doceniłam troche później.