Moja historia z Michaelem zaczęła się jakiś niecały rok temu, szkoda, że tak późno, ale w moim domu niestety nie gościła Jego muzyka, na pewno słyszałam jakieś piosenki, ale nie wiedziałam czyje są. Wiem , że moja mama wierzyła w te wszystkie brednie wymyślane przez brukowce, ja nie, nigdy nie lubiłam czytać, czy słuchać na temat życia prywatnego popularnych osób, uważałam, że to ich sprawa, a większość rzeczy wymyślają hieny... W mojej świadomości istniał ktoś taki jak Michael Jackson, gwiazda, o której jest głośno...
No więc niecały rok temu spotkałam chłopaka, który niesamowicie tańczył

Obejrzałam teledysk Billie Jean, zafascynował mnie , później następne... Oczywiście pokochałam Michaela, ale tylko jako artystę, tancerza... Powiedziałam sobie, że nie będę interesować się Jego życiem, bo wiedziałam, co "mówią"... Słuchałam tylko Jego muzyki, podziwiałam taniec, koncerty...
Dopiero po śmierci Michaela zaczęłam interesowac się Jego życiem, oglądać wywiady... Pokochałam Go "jako osobę", dowiedziałam się jak wspaniałym był człowiekiem, żałuję, że dopiero teraz, żałuję też, że nie urodziłam się wczesniej, nie mogłam być na Jego koncertach, dorastać razem z Nim... Zazdroszczę tym wszystkim którzy tego doświadczyli...