Ile Warte Jest życie ??

Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Awatar użytkownika
Xscape
Posty: 776
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 0:13

Ile Warte Jest życie ??

Post autor: Xscape »

Postanowiłem założyć ten temat ponieważ już od jakiegoś roku dopadają mnie problemy egzystencjonalne i trudne pytania dotyczące egzystencji.
Mam często uczucie ,że wszystko to co robią ludzie jest nic nie warte. A nawet jak coś robią to po co ?? Niektórzy ciężko pracują,jeszcze inni całe życie sie kształcą,wyjeżdzją do pracy za granice. Ciągła tyranka i jeszcze raz tyranka. Ale po co to wszystko skoro w każdej chwili może dopaść każdego z Nas jakaś straszna choroba albo po prostu wypadek. Zresztą w kółko słyszy sie tylko o śmierci. W TV,w rodzinnych miastach,wszędzie !!!! Ludzie do tego wszystkiego są ogólnie rzecz biorąc dziwnym gatunkiem. Wcale nie jesteśmy dobrzy tak do końca. Coraz bardziej przekonuje mnie twierdzenie iż wszystko co powstało wokół człowieka ,czyli policja,sądy,szkoła,i inne różnego rodzaju placówki powstały po to aby wpoić bestiom pewne zasady dzięki którym nasza czarna ludzka strona zostanie w dużej mierze poskromiona. Proste przykłady. W obecnym świecie znika taka instytucja która zwie sie Policja. Znika całkowicie i nikt nie sprawuje nad ludzkością nadzoru. Wyobraźcie sobie co zaczęło by sie dziać. Mord za mordem. Nadepnął byś komuś i w taki oto sposób pozbył byś się życia.
Kolejnym oczywistym dla mnie przykładem jest sytuacja następująca : zamykają Ciebie z obcą osobą oraz jakimś członkiem rodziny w pomieszczeniu. Dają Ci broń i mówią : "albo poderżniesz gardło tej osobie albo zginie Twoje dziecko . Wybieraj !!"
Dla mnie reakcja w tym momencie jest oczywista bynajmniej jeśli chodzi o moja osobę.

Do tego wszystkiego człowiekowi wciąż jest wszystkiego mało. Cały czas czasem nawet po trupach goni do celu. Tak jak większość np szefów duzych firm. Wiecznie zabiegani,tysiące telefonów,spraw,zmartwień i do tego kupa kasy w kieszeni ........tylko do cholery co im po tym ?? Jak wygląda ich życie. Nie są to wymyślone przeze mnie sytuacje ale dziś właśnie mój ojczulek opowiadał jak rozmawiał ze swoim kolega który ma naprawdę full kasy,całe życie harował jak dziki wół a teraz nagle zdał sobie sprawę ,ze czas przestać z tym wszystkim bo tak naprawdę nic od życia nie ma.

Poza tym ludzie są wredni,agresywni, w większości przypadków nie życzą sobie tak naprawdę dobrze. Wszystko otulone jest fałszem i zakłamaniem. Dobroć istnieje ale znikoma.

Czasem nawet bogactwo nie pomaga.A czasem nawet potęga danego państwa. Jak chociażby Stanów Zjednoczonych . Mam tu na mysli huragan katrina i zostawionych na pastwe losu ludzi a szczególnie tych gorszej kolorowej kategorii na 5 dni bez jedzenia,wody i picia ,umierających w smrodzie i potwornym upale podczas gdy po tsunami stany wysłały swoją pomoc bodajże na drugi dzień. A nie mogły pomóc własnym obywatelom. Busz pieknie wygłasza orędzie po czym za chwile grypsuje i śmieje się do kamery. (nienawidzę gościa).

Kolejna kwestia to wiara. Ciężko jest wierzyć gdy tak naprawde człowiek sam nie do końca wie w co wierzyć a nawet jak już wierzy to czasem zdaje sobie sprawę z tego ,że ta wiara pomaga mu przetrwać. Czyz nie jest nam łatwiej żyć wierząc i wmawiając sobie ,że po wielkiej niewiadomej jaką jest śmierć będzie coś jeszcze ?? Człowiek jest istota tak zbudowaną ,że nawet posiada potrzebe wiary. I nawet jak jest ateistą to i tak znajdzie się coś w co ten ateista wierzy.

Podsumowując to wszystko nie wiem co tak naprawdę jest warte życie i to co ludzie robią. Czy to może ze mna jest coś nie tak ?? Być moze mam za mało potrzeby wiary w sobie. Czy może trafnie stwierdzam fakty z życia wzięte ?? Czy coś mi umyka .... czegoś nie dostrzegam. Ta paraliżująca niewiadoma czasem bywa silniejsza ode mnie . Oczywiście nie myślę o tym codziennie ale jak już pisałem wcześniej bardzo często mnie nachodzi. Tym bardziej ,że widze to co dzieje sie wokół mnie. Widze jak starsznie mało jest tych pieknych chwil w zyciu kiedy człowiek siada z uśmiechem na twarzy i mówi ,ze warto żyć ,a jak wiele jest tragedii,przykrości,odrzucenia,niezrozumienia i biedy.Niektórzy mawiają ,że dla tych pieknych chwil warto żyć ale czasem nie jest to wystarczajaco przekonywujące.

Napiszcie czy równiez macie podobne myśli,co w ogóle sądzicie o życiu,o Nas ludziach i w końcu co jest warte nasze życie które zresztą możemy stracić w ułamku sekundy. Czasem człowiek zapieprza całe życie a umiera w kilka chwil. Wiec po co tak tyrać ?? I w co wierzyć ??

Ps - Prosze nie odsyłać mnie do psychologa bo jak czytam co napisałem to chyba kwalifikuje się na wizyte. ;-)
Ostatnio zmieniony śr, 07 maja 2008, 1:20 przez Xscape, łącznie zmieniany 1 raz.
lebelle
Posty: 178
Rejestracja: sob, 02 cze 2007, 11:10

Post autor: lebelle »

HYDE PARK
O Michaelu rozmowy luźne.

Polecam ćwiczenia z czytania ze zrozumieniem.
Awatar użytkownika
Xscape
Posty: 776
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 0:13

Post autor: Xscape »

lebelle pisze:HYDE PARK
O Michaelu rozmowy luźne.

Polecam ćwiczenia z czytania ze zrozumieniem.
Le belle ,gdybyś była osobą inteligentną w co akurat zwątpiłem zdała byś sobie sprawę ,patrząc po ilosci napisanych przeze mnie postów iż najzwyczajniej w świecie pomyliłem sie zakładając ten temat w tym dziale. Jestem stałym i wiernym użytkownikiem MJPT i doskonale znam działy w których zamieszcza się odpowiednie tematy.A Tobie życze więcej ogłady.

ps- prosze moderatora o przeniesienie tematu w odpowiednie miejsce. Z góry dzięki.
Awatar użytkownika
homesick
Posty: 1239
Rejestracja: wt, 15 sty 2008, 14:35
Lokalizacja: spode łba

Post autor: homesick »

no nie ustrzeliles w odpowiedni dzial ...ale licho z tym i tak to modzi przeniosa...

ja sie ze wszystkim co napisales Xscape zgadzam, tylko ja to juz przerobilam, nie rusza mnie to, zlo mnie nie razi, bo wiem ze czlowiek jest zly nie mam zludzen, na wszechobecna glupote staram sie przymykac oczy i uszy bo bym oszalala..

najbardziej chyba cie boli ten wyscig szczurow i tu sie zgodze, bo mnie tez.

ale przeciez nikt tobie ani mnie nie kaze w nim brac udzialu, stajesz sie wolnym czlowiekiem dopiero wtedy gdy zrezygnujesz sam z wlasnej woli z tego wszystkiego, co moze ci zaoferowac to glupie konsumpcyjne zycie.

dopiero wtedy mozesz byc naparwde wolny i szczesliwy gdy odpuscisz i przestaniesz liczyc na cokolwiek, przestaniesz zyc tylko po to, zeby zrealizowac jakas wizje swojej przyszlosci, a po prostu skupisz sie na tym co tu i teraz.

wiekszosc ludzi to idioci, ignoranci, albo sa pelni frustracji i niespelnionych marzen i tylko jad im sie wylewa za kazdym razem jak otworza usta, trzeba sie pilnowac bardzo zeby nie stac sie jednym z nich i tyle, byc uwaznym i obserwowac siebie, zeby przypadkiem nie zatracic czegos waznego z czasem.

a dookola jest tyle piekna, ze czasem to az bolesne, wiec zdejmij te czarne okulary, przejrzyj na oczy, nie daj sobie na mozg zalozyc zelaznej obreczy i zrezygnuj z tej walki o kariere, prace, kase, prestiz, sukces...

bog jest lub go nie ma, jaka to tak naprawde robi nam roznice, jesli jest tylko obserwatorem, albo tylko biernym kreatorem....
tu tez mowie pas i juz nie szukam i nie zglebiam.

to jest moja filozofia, nalezy odpuscic i plynac z pradem, podziwiajac wszytko co sie dzieje dokola a dziele sie tyle, ze nie starczy czasu, zeby tym sie nazachwycac.

peace :)
'the road's gonna end on me.'
Awatar użytkownika
Megi1975
Posty: 594
Rejestracja: ndz, 26 lis 2006, 14:11

Post autor: Megi1975 »

Nie zastanawiam się nad tym bo jakbym sie zastanawiała to bym już dawno zwariowała.Poprostu ,żyje tym co mi przyniesie każdy dzień.Zycie to nie je bajka i tyle. Czasem sobie myśle ,ze sobie życie zje.. a miałam duże możliwości.Ale człowiek staje przed wyborami i musi je podjąć i co zrobi tak będzie żył.Ja najbardziej sie boje o moje dziecko ,chociaz staram sie o tym dużo nie myśleć.Ale kiedy widze takie okropności to sobie myśle ,ze nie wiem co bym zrobiła gdybym straciła moją małą.Tyle pracy,nieprzespanych nocy zmartwień i czasem jeden przypadek a jeszcze gorzej jak ktoś okrutny to wszystko przekreśla.Kiedy ma sie dziecko nic inne nie jest ważne.Ja już jakoś się związałam więc nie łatwo mi jest to swoje życie odmienić.Wy jesteście młodsi i jeszcze wiele możliwości i rozwiązań przed Wami.Nie można myśleć pesymistycznie, bo jedni mają źle inni lepiej, ale każdy tam na coś narzeka.

PS.A tak z naszego podwórka.Popatrzcie na Michaela ten to ma prze...aż żal patrzeć i można sie za głowe złapać co to sie narobiło.A jednak powoli ludzie dają mu szanse i jeśli sam sobie psychicznie z tym poradzi to jeszcze życie i kariera może mu sie ułożyć .Więc zawsze jest nadzieja i tego sie trzeba trzymać!!!!!

Życie jest warte wiele bo ma sie go tylko jedno i nigdy nie wiadomo co jeszcZe dobrego może nas spotkać!!!

Prześpij sie myślami .Rano zawsze myśli się optymistyczniej. :-)
Obrazek
Awatar użytkownika
jfive
Posty: 63
Rejestracja: pt, 23 lis 2007, 14:38

Post autor: jfive »

ehh.. życie ;-) człowiek to chodzący znak ying-yang i nie jest tak jak piszesz ,że jest więcej zła niż dobroci - jest po równo..

Takie instytucje jak policja czy straż akademicka glupija tłumią negatywne zachowania ,które są przecież naturalne..inna sprawa jak każdy sobie daje radę z rozładowaniem tej złej energii.

Chcesz kogoś pobić ? nie ma sprawy - zapisz się na boks co by tłuc się do woli... no i tak dalej analogicznie do innych "działań".

Wkur*ia mnie natomiast to ,że nie mogę sobie wypić spokojnie browara na osiedlu ,bo jakiś konfident zaraz dzwoni.Czy ja coś robię złego tym ludziom ? nie hałasuje itp.
Ale nie oni muszą,bo teraz taka moda i dla starych bab Ryszard C. ze swoją Uwagą to guru.

Co do kwestii sensu życia ,no to każdy człowiek powinien mieć jakiś cel i do niego dążyć,aby zaspokoić wew. potrzeby jak np. satysfakcja czy to z pracy czy to z potomków ...


Dobra kończę ,bo maturę zdałem rok temu ,a i tak pisać nie umiem :)

Pzdr
Awatar użytkownika
cicha
Posty: 1611
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 8:21
Lokalizacja: silent world

Post autor: cicha »

Kiedy mialam 16 lat, myslalam nad tym jak to jest, ze ludzie zawieraja przyjaznie, paczki bliskich znajomych, rozmawiaja ze soba, duzo sie smieja, sa duszami towarzystwa, a jeden przez drugiego ciagle ma cos do powiedzenia i usta im sie nie zamykaja?

A przeciez to tylko szkola (x-letnia), po ktorej ukonczeniu, kazdy z nas rozejdzie sie w swoje strony, by ulozyc sobie po swojemu wlasne zycie. I juz wiecej praktycznie nie zostanie sladu po tych znajomosciach...

Jako dorosli dobieraja sie w pary, kochaja sie, zawieraja malzenstwa, maja potomstwo, a potem jest ogromne cierpienie, bo czasem w zyciu sie cos nie udaje: nieuleczalna choroba, tragiczna smierc, brak pracy, brak finansow, brak odpowiedzialnosci, czasem jakies wzajemne nieporozumienie (szczegolnie wtedy, gdy brak akceptacji na jakies kompromisy), czasem jakas patologia (alokoholizm, dragi, hazard, zdrada, zawisc, nienawisc, zyciowa niezaradnosc) itp...

I co zrobilam? Przez X-lat nigdy sie nie otworzylam do moich rowiesnikow w szkole, czy nawet na studiach! Zawsze bylam ta obca...Nawet moja wychowawczyni twierdzila, ze to bardzo nienaturalne zachowanie dla nastoletniej dziewczyny...tak mi to zostalo do dzis...(chyba w sam raz nadaje sie to moje wyznanie do tematu o odchylach od normy :glupi: )

Jeszcze na dokladke sledzac dzieje moich przodkow od prapradziadow..."widze i czuje" caly ten bol egzystencjalny moich praprzodkow...namacalnie...

Ile jest warte zycie?

Mysle, ze gdzies w tym wszystkim, musi byc miejsce na usmiech i pasje, i radosc...ale to trzeba odkryc...moze wbrew pozorom to tez jest na wyciagniecie reki, tak samo, jak wszechobecne zlo...

A najgorsze jest to, ze mam wrazenie, iz to, co napisalam, brzmi, jak jeden wielki banal...
Ostatnio zmieniony śr, 07 maja 2008, 13:34 przez cicha, łącznie zmieniany 2 razy.
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
Awatar użytkownika
Kasiaaa
Posty: 319
Rejestracja: sob, 22 gru 2007, 16:11

Post autor: Kasiaaa »

Xscape pisze:Ps - Prosze nie odsyłać mnie do psychologa bo jak czytam co napisałem to chyba kwalifikuje się na wizyte
Nie mam zamiaru odsyłać Cię do psychologia, ponieważ:

1.Nie widzę w tym nic takiego 'nienormalnego".

2. Powiedziałeś (tzn. napisałeś) całą prawdę jaka teraz panuje w społeczeństwie. Zwykła pogoń za pieniędzmi, nawet za cenę życia innych. Dla mnie to jest chore i nie powinno tak być, jednak co mogę zrobić w tej sprawie JA ?! Ja osoba niepełnoletnia, której zdanie praktycznie dla nikogo się nie liczy. Niestety świat jaki jest. Dlaczego tak jest, że są ludzie bogaci, którym nic nie brakuje i mają co tylko ze chce, a kilka ulic dalej mieszka osoba, której ledwo stać na chleb. Dlaczego nie można by 'podzielić' się z biednymi chociażby ubraniami, których i tak nie będziemy nosić. Starymi zabawkami, którymi i tak się nie bawimy. Starymi przedmiotami, które dla nas wydają się zużyte i nikogo nie potrzebne, a dla komuś innemu bardzo by się przydały. Świat byłby lepszy gdyby każdy człowiek mógł i miał za co godnie żyć.
We can fly, you know. We just don’t know how to think the right thoughts and levitate ourselves off the ground.
Michael Jackson.

loveMJPT
Mandey
Posty: 3414
Rejestracja: pt, 16 lis 2007, 20:14

Post autor: Mandey »

Xscape pisze:I w co wierzyć ??
To trudne pytanie w dzisiejszych czasach.
Dla mnie życie, to rodzina, praca, znajomi, ale też moje zainteresownia itp. Tak jak piszesz, może się ono skończyć w ułamku sekundy, i to jest najbardziej straszne. Gdybym miał pewność tego co mnie czeka po śmierci, może nie przejmowałbym się "tym" życiem aż tak bardzo. Serce pęka mi na samą świadomość tego że z osób mi najbliższych może mi to "życie" kogoś zabrać w kilka chwil, ale i także mnie dla nich może zabraknąć. Wszystko to jest dziwne. Można się zastanawiać na miliony sposobów po co my tu w ogóle jesteśmy i kto to sprawił, że akurat jestem białym chudasem a nie na przykład czarnym grubaskiem itp. Dlaczego facetem a nie kobietą? Bóg? Los? Przyroda? Bakterie w kosmosie? Czy co? Wiele rzeczy w życiu widziałem, choć jestem bliski 30-tki dopiero. Śmierć na żywo, kiedy moja babcia mi i mojemu kuzynowi umierała na rękach, chorobę mojego chrześniaka 3 letniego kiedy umierał na raka, wypadek samochodowy kiedy wciągając frytki z ojcem w przydrożnym barze, za szybą doszło do wypadku gdzie głowy i kończyny poodpadały! Prawda straszne, ale prawdziwe. Widziałem też piękne rzeczy jak narodziny syna... i właśnie co jeszcze? Tak naprawdę chyba nic. :-/ Bo zależy w jakich też kategoriach na to patrzeć. Wszędzie w tv przemoc, mordy, kataklizmy wszytko co idzie za tym by jednak na życie patrzeć okiem negatywnym. Ale jednak zawsze można się od tego jakoś odizolować. Od tego cholerstwa zwanego mediami. Nie zaglądać tam gdzie nie trzeba. Media według mnie bardzo wpływają na życie człowieka. To one nakręcają... Powiedzcie że nie? Ja się odizolowałem. Postrzegam teraz życie przez to co mi najbardziej drogie i kochane. Chrzanię resztę. Mam ochotę się nabombać jak okręt robię to. Imprezka, kolesie, koleżanki... Kupić to tamto jeśli mnie stać, także sobie nie odmawiam. Bo co? Z prochu powstałeś i.... wpieprzą cię robaki. Tyle z nas zostanie. Nikt nigdy nie rozwiązał zagadki co jest tam dalej za światełkiem w tunelu które rzekomo jest jak się umiera. Jeśli mi tego kiedyś zabraknie, tego co mi najdroższe wiem że będzie ciężko. Ale to jest właśnie życie! Nasze życie i musimy być gotowi na to co przed nami. Jak się przygotować? Nie wiem. Naprawdę. Pozostaje cieszyć się tym co jest teraz. Nie truć się nie potrzebnymi myślami, choć wiem że nie każdy tak może... Jak to jeden z moich idoli wyśpiewał sobie, co teraz ma także wyryte na swoim grobie...
śp. Ryszard Riedel pisze:W życiu piękne są tylko chwile, dlatego czasem warto żyć...
Tego się trzymam, i trzymać będe! :-)
Ostatnio zmieniony śr, 07 maja 2008, 15:01 przez Mandey, łącznie zmieniany 1 raz.
Szukasz mnie? Znajdziesz mnie tutaj albo tutaj ;)
Awatar użytkownika
Streetwalker
Posty: 432
Rejestracja: śr, 20 lut 2008, 15:38

Post autor: Streetwalker »

Nie sądzę żebyś kwalifikował się na wizytę u psychologa.Wszystko o czym tu napisałeś,te pytania-są bardzo ważne.Zadaje je sobie każdy z nas.Traf chciał,że kilka dni temu zastanawiałam się nad sensem życia,nad tym..tym wszystkim i proszę-ty poruszyłeś ten temat.
Wiara-temat cholernie trudny.Czy jestem wierząca? Niby chodzę do kościoła,modlę się ale musze się przyznać,że robię to bez przekonania.Mam ogromne wątpliwości.Chrześcijanie mają przykazania i biblię.Tylko czy te wszystkie wydarzenia opisane przez apostołów są prawdziwe? Równie dobrze ja mogłabym sobie zmyślić historie o człowieku chodzącym po wodzie i za kilka set lat ludzie gromadziliby się i czcili wytwór mojej wyobraźni.Czy ludzie wierzą w boga żeby robić cokolwiek?Żeby mieć poczucie,że KTOŚ nad nimi czuwa,że będzie życie po smierci itp? A piekło? Czy straszenie wiecznymi mękami w piekle nie jest tylko po to aby ludzie ze strachu chodzili do kościoła?-ale po co?Kto ma z tego radochę? Ciekawa jestem czy kiedykolwiek otrzymam odpowiedzi na te pytania.
Czytałam ostatnio ciekawą rozmowę z jakimś księdzem(nie pamiętam jak się nazywał).Mówił między innymi,że nasze ziemskie życie jest tylko kroplą w oceanie wieczności,która nas czeka.Ładnie brzmi,ale nie wiem co o tym myśleć.Wyobrażacie sobie WIECZNOŚĆ? Bo ja nie.
I w końcu: jak ma się religia do naukowych teorii powstania świata,jego końca i rozwoju ludzkości.Zapytałam kiedyś o to księdza.Nie wiedział co mi powiedzieć.Zamotał się,wspomniał coś o przenośni i na tym się skończyło.Tu pojawia się kolejne pytanie:czy oni[księża] tak na zdrowy rozum,czy oni naprawdę w to wierzą,czy tylko bardzo chcą uwierzyć.

W życiu nie zamierzam sobie niczego odmawiać,nie wiem ile potrwa,czy zdążę się nim nacieszyć...Nie mówię tu o jakimś pijaństwie czy innych tego typu rzeczach,bo to jest głupie i nierozsądne.Mam na myśli te zwykłe piękne chwile w życiu człowieka,których niestety jest tak mało.
A po śmierci chcę być spalona i rozsypana nad jakąś zieloną doliną,bo nie zamierzam być pokarmem dla robali.
Podsumowując:Ludzie to dziwne istoty,zadające cholernie dużo pytań.Czasem męczę sama siebie.
Awatar użytkownika
MJfanTASTIC
Posty: 275
Rejestracja: wt, 13 lut 2007, 1:38
Lokalizacja: kato kato kato:o)

Post autor: MJfanTASTIC »

Jak czytam Twojego posta Xscape, to przypomina mi się jedna z najmądrzejszych historii, którą w życiu słyszałam. Niektóre MJówki już ją znają, więc sori że się powtarzam, ale muszę to napisać:

Jest lato, wakacje, mama ze swoim 10-letnim synem spacerują po plaży i w pewnym momencie, dziecko pyta:
- Mamo, co to znaczy mieć przyjaciela?
Na co mama, nic nie odpowiadając, schyliła się, sięgnęła po garść sypkiego piasku i z całej siły zacisnęła pięść, tak że piasek zaczął wysypywać się z jej dłoni i niewiele go w tej pięści pozostało. Następnie zapytała syna:
- Rozumiesz?
Na co dziecko przecząco pokiwało głową... Mama ponownie schyliła się i sięgnęła po następną garść piasku. Tym razem jednak otwarła dłoń tak bardzo, ze piasek wysypywał się między palcami. Znów niewiele pozostało go na jej dłoni. Zapytała:
- A teraz rozumiesz??
Na co synek znowu przecząco pokiwał głową. Mama po raz trzeci siegnęła po garść piasku, tym razem jednak ułożyła dłoń na kształt łódki, tak że niewielka ilość piasku wysypała się z jej dłoni, na co synek odpowiedzial:
- Teraz już rozumiem mamo:)

...ale do czego zmierzam? I jaki jest główny morał z tej historii, którą można odnieść zarówno do przyjaźni, związków partnerskich i do życia ogólnie też.
Zmierzam do tego, że wszędzie powinnismy szukać złotego środka. Metafora z dłonią ma uświadomić, że kiedy weźmy już przykład tego przyjaciela, ściskamy go zbyt mocno, zaczyna nam się wyślizgiwać, wymykać, dusi się i czuje się osaczony; podobnie kiedy więzy są zbyt luźne, wypuszczamy piasek z otwartej dłoni, to taka relacja też nas nie usatysfakcjonuje, bo będzie zbyt powierzchowna. Tylko wtedy, gdy szanujemy potrzeby drugiego człowieka, nie sciskamy zbyt mocno, pozwalamy na autonomię swoją i tej drugiej osoby, jest szansa, że taka przyjaźń będzie prawdziwa i zadowoli obie strony.

Podobnie z problemami egzystencjalnymi, kiedy tkwimy w jednym punkcie i wszystko wydaje się takie bezsensowne, warto skupić się chociaż na chwilę również na tym co może być dobre i wartościowe. Wiem, że kiedy jest się w dołku, widzi się tylko to co złe, ale każdy kij ma dwa końce:) Wiadomo, że nie zmienimy świata i praw w nim rządzących, bo idealnie nigdy nie będzie, ale zawsze możemy próbować przeciwdziałać temu co nas dołuje i na co mamy wpływ... i niech to będą jakieś małe rzeczy, jak chociażby jeden uśmiech do smutnej staruszki w autobusie... Jeżeli staruszka go odwzajemni, wtedy ma się poczucie, że można mieć wpływ, może nie jakiś dalekosiężny ale przynajmniej jakikolwiek! Tak BTW polecam takie eksperymenty ;-)
Ja całe życie staram się widzieć w ludziach dobro, mimo że nieraz się już na tym przejechałam i okazałam się naiwniakiem. Uczę sie jednak na swoich błędach i każdą porażkę, traktuje jako naukę na przyszłość i czuje, że dzięki temu się rozwijam. Żaden sukces mnie tak nigdy nie rozwinął, jak porządny kopniak w d...! Janse jasne, ludzie są wredni ale czy wszyscy?? Nie można popadać w skrajności, bo wtedy to już pułapka bez wyjścia. Kiedy znajdzie się wyposrodkowanie między tym, na co mam wpływ, a na co juz nie i co trzeba sobie niestety odpuścić, co jestem w stanie zdziałać, zmienić - to równowaga wewnętrzna jest gwarantowana.
Niedawno zmarła po ciężkiej chorobie moja znajoma ;( W takich chwilach czuje się kompletną bezsilność, smutkowałam strasznie, a smutek to podobno najbardziej rozwojowa emocja i w końcu dotarło do mnie, że jej juz nie da się pomóc, ale na przykład jej synkowi czy męzowi - tak! Kiedy sobie to uswiadomiłam, poczucie sensu wróciło!

Zawsze będę szukać łódki wypośrodkowanej ;-) i wierzyć oprócz w Boga również w siebie, a kiedy popadnę w skrajność, to zrobię wszystko zeby się stamtąd wydostać, bo wierzę że to wszystko musi mieć jakiś sens! Zwłaszcza kiedy przypomne sobie takie powiedzenie - "Skoro jest aż tak źle, to idź sobie kup trumnę, połóż się i czekaj na śmierć bo i tak Cię to kiedyś czeka"... tylko czy takie leżenie i czekanie miałoby jakiś sens, kiedy można robić tyle różnych rzeczy? Dla mnie nie ma! Życie to dar, a to jak go wykorzystamy zależy już tylko od nas samych!
Ain't no sunshine when he's gone...
Awatar użytkownika
homesick
Posty: 1239
Rejestracja: wt, 15 sty 2008, 14:35
Lokalizacja: spode łba

Post autor: homesick »

brawo MJfanTASTIC bo juz myslalam, ze tylko mnie moze cieszyc to, ze pojde do parku i popatrze na wiewiorki i autentycznie czuje sie spelniona...nie musze w tym celu podbijac swiata i zdobywac jakis wielkich celow :)

wszystko jest wzgledne i zalezy od podejscia i jedna zmiana spojrzenia moze wszystko nagle pzrewartosciowac.

ja jestem typ dosc depresyjny, to kliniczny przypadek i nie jest mi lekko, bo musze uzerac sie z wlasna choroba, ktora wraca co jakis czas i nijak nie widze wtedy wyjscia, ale w zyciu nie nalezy unikac cierpienia tylko przezywac wszystko jak najuwazniej i wyciagac wnioski.

szukac rownowagi i wlasnie tego zlotego srodka i nie popadac w skrajnosci...

i wcale nie powinno sie zyc tylko dla tych poszczegolnych chwil, o ktrych tu piszecie, wiadomo, ze tych intensywnych momentow prawdziwej radosci, chwilowej ekstazy jest niewiele...ale to nie jest szczescie, szcescie to nie sa te krotkie chwile, to jest stan ducha i zalezy od tego co siedzi w nas w srodku, a nie od jakichkolwiek czynnikow zewnterznych.

jesli sie wlasne szczescie uzaleznia od swiata, to wiadomo, ze wszystkie nasze nadzieje i marzenia, moga runac w jedenej chwili, wystarczy jeden blad, wypadek, choroba....cokolwiek...
ale wystarczy przestac sie bac tego na co nie mamy wplywu, czyli smierci, porazki...czy innych kompromitacji, a to wcale nie jest takie trudne, zmiana optyki, jesli nie mozna czegos uniknac, nie ma co z tym walczyc i pogodzic sie z tym, ze kiedys nas juz nie bedzie naszych przyjaciol, rodziny, dzieci
to jest najnormalniejsza i najbardziej naturalna sprawa, gdy sobie czlek uswiadomi jakie to wszytko jest chwilowe i ulotne jakos sie lzej robi...przynajmniej mi..bo ja nie licze na zaden zycie wieczne.... to najgorsza opcja jaka by mi sie mogla przydarzyc.
jest to co tu i teraz i nie ma niczego wiecej, wiec jak mozna tego nie doceniac ;)


a dla tych co szukaja sensu zycia...to do Monty Pythona odsylam nenene
'the road's gonna end on me.'
Awatar użytkownika
Szucia
Posty: 429
Rejestracja: sob, 12 kwie 2008, 17:45
Lokalizacja: Rumia

Post autor: Szucia »

Życie....W co wierzyć?? Mnie często nachodzą takie myśli. Często, szczególnie, jak coś mi się nie udaje, albo marnuje czas na dziwne rzeczy.

Zastanawiam się, czemu jest tyle zła na świecie, i czy naprawdę wszystko musi toczyć się wokół pieniędzy, wiecznej bieganiny, i dążenia tak naprawde do niczego.Przez to wszystko ludzie zapominają, że życie jest wspaniałym darem, które powinno być piękne, by w pełnej harmoni, a człowiek najzwyczajniej je marnuje. Wszystkie normy, reguły, zasady, bez których jesteś nikomu niepotrzebny.

Według mnie dzieje się tez tak przez samolubność człowieka, wszystko chce zabrać dla siebie, i tylko czerpać korzyści. A czy naprawde jest tak trudno dać coś od siebie... W Ameryce pławią się w luksusach, i dla niektórych ten jeden milion mniej czy więcej nie robi równicy, a może on pomóc naprawde wielu tysiącom , jak nie całym krajom w Afryce.

Przez takie problemy często własnie, zapominamy o wierze, na której powinno się opierać nasze życie...Sama widzę to po sobie. Czasem tak myślę, kiedy byłam w kościele, a kiedy byłam u spowiedzi, i jak głęboka, jak prawdziwa jest moja wiara....I tu następny haczyk. Wiele ludzi "wierzy" dla reguły, bo dlaczego ma się odstawać od reszty... i czasem bez niej nie przyjmują w niektóre miejsca czy tp. Kolor skóry, rasa, wygląd...tez jest to problem w wielu krajach. Ludzie są poniżani przez innych, gorzej traktowani, bo inni uważają się za lepszych, bo mają więcej kasy, sa piękniejsi..tylko czy potrafią dac coś od siebie...

Ale dobra, wchodze w jakieś dziwne głębie tego tematu.

Jak dla mnie, nie jest nigdzie określone, dokąd zmierza życie każdego z nas. A warte jest tyle, ile daliśmy drugiemu człowiekowi z własnej woli, bez przymusu, aby żyło się innemu lepiej.
Obrazek
Awatar użytkownika
malakonserwa
Posty: 634
Rejestracja: czw, 03 kwie 2008, 16:11
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post autor: malakonserwa »

ale wystarczy przestac sie bac tego na co nie mamy wplywu, czyli smierci, porazki...czy innych kompromitacji, a to wcale nie jest takie trudne, zmiana optyki, jesli nie mozna czegos uniknac, nie ma co z tym walczyc i pogodzic sie z tym, ze kiedys nas juz nie bedzie naszych przyjaciol, rodziny, dzieci
Zdajesz sobie sprawę, że takie słowa są zupełnie logiczne, całkiem przyjemnie się je czyta i z łatwością się je wypowiada (wypisuje?), ale znacznie trudniej wdrożyć to wszystko w życie...?
*
Polecam dziś wszystkim film dokumentalny na TVP Kulturze A gdyby tak się stało o 19:05. Właśnie o sensie życia, o przemijaniu, o egzystencji człowieka... Przepiękny dokument!
Obrazek
Awatar użytkownika
homesick
Posty: 1239
Rejestracja: wt, 15 sty 2008, 14:35
Lokalizacja: spode łba

Post autor: homesick »

malakonserwa pisze: Zdajesz sobie sprawę, że takie słowa są zupełnie logiczne, całkiem przyjemnie się je czyta i z łatwością się je wypowiada (wypisuje?), ale znacznie trudniej wdrożyć to wszystko w życie...?
doskonale zdaje sobie sprawe. i doskonale wiem, ze to trudne

ale ja nie boje sie smierci jako takiej, boje sie bolu, jak cholera, ale smierc to dla mnie rzecz dosc naturalna.

jestem daleka od filozofii naszego kregu kulturowego, nigdy nie wierzylam w zycie po smierci i nigdy nie pokladalm w tym nadziei, widze nadzieje w tym, ze jestem czescia jakiejs wiekszej calosci, jakiegos kregu zycia, wszystko sie konczy, a potem zaczyna od nowa, raz z moim udzialem raz beze mnie :)

i mnie to uspokaja.
'the road's gonna end on me.'
ODPOWIEDZ