McCartney mógł kupić prawa wtedy, kiedy Michael. Nie kupił. W połowie lat 80-tych nie wiedziano, że można na tym tyle zarobić. Nie wydawano starych płyt w takich nakładach, jak teraz, sampling też nie przynosił takich kroci. Pewnie dlatego Paul odpuścił. A kiedy jakieś 10 lat później okazało się, że to żyła złota, kolega się obudził. Nie wygląda mi więc to na ambcje pt. chcę mieć swoje piosenki, tylko chcę mieć tą kasę.
Ale to tylko moje dywagacje. Szkoda mi tylko, że prawdopodobnie przez ten spór do dziś na żadnej składance MJ nie umieszczono
Say Say Say i że nie zapowiada się na kolejny owoc współpracy Jackson/McCartney (kolejnosć nieprzypadkowa).
Karolina pisze:MJ musi naprawdę uwielbiać Beatli
Trudno mu się dziwić. Moim zdaniem w historii tego zespołu jest wszystko, co idzie za pojęciem fascynacja czyjąś twórczością.