Kącik Miodka

Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Lokalizacja: Wrocław

Po co mi w sumie ten Miodek?

Post autor: MJowitek »

Kącik Miodka – Wznowienie

Rafał prosił, żebym napisała skąd mi się ten Kącik Miodka wziął, no to piszę. Otóż...

Na starym forum urodził się mój mały Kącik Miodka, którego nie mam zamiaru osierocać, ale go dalej kontynuować. Nie wiem kto do niego będzie zaglądał, mam nadzieję jednak że od czasu do czasu ktoś się z moim maleństwem pobawi, coby smutne nie było, bo ja go nie piszę tylko dla siebie.

No dla siebie też, bo nikt nie jest doskonały i każdemu zdarzają się błędy, z różnych powodów. Czasem przez nieuwagę, czasem z niewiedzy. Mnie też.

Pierwszy powód robienia kącika, to moje studia, mam takie zajęcia z tłumaczenia, które przez pierwszy semestr polegały zwłaszcza na...poprawianiu tekstów polskich, taka korekta jakby. Strasznie mnie to wyczuliło, sama jak pisałam to na każdy wyraz zaczęłam się podejrzliwie patrzeć. Na cudze wyrazy też. Nie wiem, mania prześladowcza może czy co... Tak czy siak odkryłam, że ja zwracam uwagę /i to bardzo/ na rzeczy, które innym umykają. Poza tym robienie kącika pomaga mnie samej, bo ja się tak przy okazji sama uczę. A tak z pasjami bywa, że ma się ochotę nimi zarażać. I stąd właśnie ta Miodkowa Zaraza tu się znów rozprzestrzenia. :diabełek:

Po drugie, to...hmmm...no to jest forum a nie jakaś Międzynarodowa Dyskusja O Wielkim Znaczeniu Dla Świata, więc niby czego ja chcę, nie? Ale...są ludzie, co używają noża i widelca w restauracji, a w domu łyżką machają, bo jak w domu to po co...A według mnie w domu to nawet tym bardziej powinno się dbać o siebie samego. Ze względu na bliskich. Im się chyba lepiej żyje w towarzystwie kogoś kulturalnego, nie? Oczywiście nie mówię, że ma być drętwo i w kołnierzyku...Jak .::BuSzMeNeK::. był u mnie, to sobie urządziliśmy kolacje przy świecach, ze wszystkim co trzeba, ale...na podłodze :party:, bo mi się tak nagle zachciało. Z błędami tez można pisać w sposób świadomy, ale żeby móc odbiegać od zasad, to trzeba je najpierw poznać, prawda? Jak nawet na sto reguł ktoś zapamięta jedną, to też już dobrze. Potem może przyswoi drugą i trzecią...Nikt nie ma tu się niczego uczyć na pamięć, wystarczy, że się opatrzy. Bo często jest tak, że wystarczy, że raz się błąd pojawi, a reszta podświadomie go naśladuje...I mamy naród analfabetów potem.

Poza tym to jest forum. I tu się pisze. No bardzo mi przykro, jak ktoś nie lubi i nie potrafi, no ale cóż... Nie mamy możliwości pogadać na żywo, więc stukamy zawzięcie i tak się prezentujemy. Ja wiem jaka jestem, ci, co mnie znają dobrze, tez wiedzą, ale cała reszta wyrabia sobie o mnie zdanie na podstawie tylko tych kilku postów co piszę. I o was też cała reszta prawdopodobnie wyrabia sobie zdanie na podstawie tego co, ile i jak piszecie! Na tej podstawie dochodzę sobie do wniosku, kogo bym chciała bliżej poznać, a kogo mniej. I myślę, że nie tylko ja. Robię ten kącik, żeby nam wszystkim się milej żyło, bo czasem brak obycia za bardzo razi i odbiera ochotę do zaglądania na forum. To jest naturalne. A poza tym, to nie tylko my, zalogowani fani, tu przychodzimy, zaglądają tu Goście, może nie fani, tak przypadkiem wpadli popatrzeć, bo sami nie wiedzą może co o MJ myśleć, wchodzą, patrzą i widzą przekleństwa i zastraszające błędy. Widzą też mądre opinie, tolerancję i humor. Bo jakby nie było, to fajni z nas ludzie. Ale jednak, czy nie można by jeszcze popracować nad jakością? Żeby móc z dumą pokazywać Nasze Forum nie tylko kolegom z podwórka, ale też innym ludziom, na których zdaniu by nam zależało.

Hmm, ja na to moje tłumaczenie mam sobie wybrać jakiś tekst i wymyślić jaki jest cel przekładu. Np. jakaś gazeta nam zleciła czy co...Wysłałam kobiecie maila o vitiligo, a jako cel podałam...założenie takiego wątku na polskim forum Michaela Jacksona. Ha. Zatwierdziła mi już to i w ogóle, ale nie wiem czy bym miała ochotę pokazywać wykładowcom z mojego uniwerku to forum. Czasami tak, a czasami nie. I to bardzo nie. Z dwóch powodów: przekleństwa i błędy. Często wręcz żenujących. A szkoda, bo gdyby jednak każdy nieco chwilkę pomyślał nad tym zdaniem, które pisze, to poziom byśmy mieli piękny. Naprawdę. Chodzę też na forum u Francuzów, a to nasze mi się bardziej podoba. Jakoś więcej inteligentnych postów mi tu czasem przebija. Co prawda na starym to było bardziej widoczne, bo tamta formuła jednak eliminowała krótsze wypowiedzi, tzn. chyba jak już się pisało, to od razu więcej i treściwiej. A tu się wali posta pod postem i czyta ciągiem.

Przy okazji jeszcze zaznaczę, bo mnie to denerwuje, a Buszowi było chyba przykro trochę...Niektórzy wychwalali nowe forum, bo wreszcie nie trzeba klikać i ma się posta pod postem. Otóż na tamtym też była taka możliwość. W profilu się zmieniało na „jednowątkowy” i się miało to co tu. Efekt bardzo podobny. Jak nie miałam czasu klikać, to to włączałam i czytałam posty hurtowo, DOKŁADNIE jak tutaj. Szkoda, że nie każdy się zainteresował własnym profilem, a potem tylko krytykował „starocia”, chwaląc „nowe”, które tak naprawdę miało się już od dawna.

Koniec kazania, Miodek coming soon...
Ostatnio zmieniony pn, 25 kwie 2005, 17:29 przez MJowitek, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Lokalizacja: Wrocław

Wywiad z profesorem Miodkiem

Post autor: MJowitek »

Szukając czegoś o ostrygach wlazłam na taki sympatyczny wywiad z Miodkiem /nie, o ostrygach dalej nie znalazłam/.

To nie jest gadanina o regułkach i słówkach, tylko rozmowa o nim, o jego śląskości, o tym, jak sie peszy, kiedy ludzie milkną na jego widok, o jego hobby...piłce nożnej, o przeklinaniu...I innych takich tam. Nie jest to długie, więc tym bardziej miło się czyta, zero dłużyzn.

Piątek, 25 lutego 2005

Jan Miodek: nie jestem święty, mnie też zdarza się przeklnąć
NTO 06:00

Mnie to bardzo peszy. W pociągu wchodzę do przedziału i nagle wszyscy milkną. Po 10 minutach ktoś tam żartobliwe powie: - No, teraz pewno aż do Wrocławia, przez 5 godzin, nie będziemy rozmawiać, bo każdy się boi! - przyznaje w wywiadzie dla "Nowej Trybuny Opolskiej" profesor Jan Miodek.

Nowa Trybuna Opolska: Panie profesorze, pochodzi pan z Tarnowskich Gór, jest pan zatem rodowitym Ślązakiem. Dlaczego tego nie słychać?

prof. Jan Miodek: Jak to nie słychać?! Słychać, co potwierdzą moi najbliżsi współpracownicy. Może nie mówię już, jak jeszcze lat temu 30, „prziszedł”, „przijechał”. Ale pewna intonacja, modulacja głosu pozostała. Zwłaszcza w sytuacjach, kiedy chcę kogoś uciszyć, powiedzieć, że wszystko jest w porządku, to nadal mówię: - No wiysz, dobrze, już dobrze.

A że nie słychać tej śląskości tak wyraźnie? Nie jestem stuprocentowym Ślązakiem, moja matka nie była Ślązaczką, to po pierwsze. Mój dom rodzinny był nauczycielski, mówiło się tylko językiem literackim. Ale za to na co dzień do końca szkoły podstawowej mówiłem z kolegami poza lekcjami w 100 procentach tylko gwarą śląską!

Nowa Trybuna Opolska: Zna ją pan nadal?

prof. Jan Miodek: Ojej, perfekt ją znom!

Nowa Trybuna Opolska: A czym jest właściwie ten śląski, bo tyle jest o to sporów? Gwarą języka polskiego czy niemieckiego, a może odrębnym językiem, którym mówi śląska mniejszość niemiecka?

prof. Jan Miodek: To ostatnie to bzdura. Jest to jedna z najbardziej archaicznych gwar języka polskiego, koniec i kropka. Jest to tak bezdyskusyjne, że trzeba być niepoczytalnym, żeby tu jakieś inne prawdy głosić.

Każdy poczytalny Niemiec (mówię to żartobliwie!), a takich jest dzisiaj większość, doskonale wie, znając historię, że ten Śląsk raz był pod Polską, raz pod Czechami, raz był pod Habsburgami, potem był pod Prusakami.

Ale jeśli chodzi o mowę śląską, to jest bezdyskusyjnie polska!

Nowa Trybuna Opolska: I ceni pan gwarę śląską?

prof. Jan Miodek: Oczywiście, ja każdą gwarę cenię. A gwarę śląską tym bardziej, że mi się kojarzy z pierwszymi latami życia. W dodatku cenię ją, jak gwarę podhalańską, za to, że jest taka archaiczna. „Grziby”, „prziszedł” - przecież to jest staropolszczyzna w najczystszym wydaniu! „Zrzadło” jako lustro, „cedzidko” jako sitko - tylko przez „d”, bo to od słowa „cedzić”. Jeszcze np. „gon” jako polowanie, „zaś” w znaczeniu znowu - Zaś do mnie przyszedł, czyli znów do mnie przyszedł.

Nowa Trybuna Opolska: A jakie jest pana ulubione słowo śląskie?

prof. Jan Miodek: (śmiech) Ja bardzo lubię takie śląskie słowo „drzistnąć”! Kiedyś podniecaliśmy się z reżyserem Kazimierze Kutzem tym słowem: - Drzistnąć, czyli chciałoby się po cichu powiedzieć: dupnąć! Tylko niech pan tego nie pisze! Jak coś tak padnie, jak ktoś się tak przewróci, to mówi się: - Ale drzistnął! Nie wiem, skąd to słowo pochodzi, to takie słowo dźwiękonaśladowcze.

Nowa Trybuna Opolska: A nie zastanawiał się pan nad stworzeniem „Słownika Ojczyzny Śląszczyzny”?

prof. Jan Miodek: Proszę pana, oczywiście, już wielu ludzi mi o tym mówiło. Ale nie muszę tego robić, bo taki słownik już wychodzi w Opolu pod redakcją profesora Wyderki - „Słownik gwary śląskiej”. W Katowicach wyszły też już takie podręczne słowniki, m. in. pod redakcją Heleny Synowiec. Tak że pewne rzeczy już za mnie zrobiono.

O błędach

Nowa Trybuna Opolska: Czy pan nigdy nie popełnia błędów językowych?

prof. Jan Miodek: Ale kto to powiedział? Oczywiście, że popełniam i to bardzo często! W mowie szybkiej muszą się zdarzyć niegramatyczności, nie ma na to rady! Na przykład wszyscy wiemy, że biernik po przeczeniu musi być zamieniony na dopełniacz, czyli np. Czytam list, ale nie czytam listu; widzę kobietę, ale nie widzę kobiety. Z tym nie ma kłopotów większość Polaków, prawda? Ale szyk zdania możemy w języku polskim przecież zmieniać. I wtedy mówiąc szybko, spontanicznie - i mnie się to zdarzy - można powiedzieć: - Moją siostrę to ja już w życiu o nic nie poproszę! A powinno być: - Mojej siostry… nie poproszę. Nie mówiąc o tym, że czasem zdarzają mi się stylistyczne wpadki, np. zamiast podziękować serdecznie za włożone do koperty opłatki, podziękowałem za wsadzone do koperty opłatki, co było już nieładne stylistyczne. Ja również się mylę!

Nowa Trybuna Opolska: Większość ludzi ma chyba tremę, rozmawiając z panem.

prof. Jan Miodek: Proszę pana, wszyscy to mają! Mnie to bardzo peszy. W pociągu wchodzę do przedziału i nagle wszyscy milkną. Po 10 minutach ktoś tam żartobliwe powie: - No, teraz pewno aż do Wrocławia, przez 5 godzin, nie będziemy rozmawiać, bo każdy się boi! Nota bene, bardzo by mi to odpowiadało, bo ja bardzo lubię milczeć, nie lubię przegadania.

O języku i przekleństwach

Nowa Trybuna Opolska: Doktor Adam Wierciński z Opola wydał książkę „O nijaczeniu języka”. Czy nasz język naprawdę nijaczeje?

prof. Jan Miodek: Z doktorem Wiercińskim pisuję listy. Bardzo go cenię, ale on na pewno należy do tych naukowców - a tacy są też bardzo potrzebni! - którzy widzą tę sprawę w takiej tonacji, powiedziałbym rejtanowsko-kasandryczno-piotrowoskargowej. Prywatnie mnie też czasem poniesie, np. kiedy przedwczoraj oglądam mecz ligi holenderskiej, a tam sprawozdawca nie powie mi ani razu, że coś jest niezwykłe, jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne, piękne, wspaniałe, ale przez 90 minut meczu operuje tylko jednym epitetem: Niesamowite! Niesamowite! Niesamowite!, to mnie - mówiąc potocznie - szlag trafia! Może dzisiaj ludzie częściej, niż kiedyś, ulegają modzie językowej, to jest prawda. Ale w samej swojej istocie polszczyzna nie jest dzisiaj niczym zagrożona, ani Unią Europejską, ani angielszczyzną. Jeśli prawdziwie nad czymś ubolewam, to nad schamieniem językowym. Nad tym, że przeciętny Polak to jest dzisiaj taki językowy ryl bez wyczucia. Wszędzie tylko te k…y! To już jest, można powiedzieć, beznadziejne.

Nowa Trybuna Opolska: Jest taki epitet, który zrobił zawrotną karierę…

prof. Jan Miodek: Proszę pana, wiem: „zajebisty”. Doczekałem się tego, że moi rodacy są na tyle bezczelni i tupeciarscy, że - po pierwsze - nie mają oczywiście zahamowań, żeby używać tego słowa w mediach, a po drugie - potrafią napisać w gazecie takiej czy innej: profesor Miodek powiedział w „Ojczyźnie polszczyźnie”, że jest to słowo, które już zneutralniało stylistycznie i można iść z nim na salon. Wie pan, kiedy coś takiego przeczytam, to znów jestem bliski stanu apopleksji!

Nowa Trybuna Opolska: A pan nigdy sobie nie zaklął?

prof. Jan Miodek: No proszę Pana! Nie jestem święty! Zdarzało mi się, zdarza i będzie zdarzać. Ale gdzie ja mógłbym publicznie? Proszę pana, ja jeszcze ani razu się nie „wkurzyłem”, bo to „wkurzanie” przecież jest też tylko substytutem wkurw…nia. Zawsze mówię, że prawdziwy dżentelmen w rozmowie z kobietą nigdy się nie będzie „wkurzał” czy „opierniczał”.

Nowa Trybuna Opolska: Tych dżentelmenów chyba coraz mniej?

prof. Jan Miodek: Tak, problemem jest brak wyczucia językowego. Nie tylko u dżentelmenów, ale i u dam. Słynna polska pisarka Seweryna Szmaglewska, która korespondowała ze mną do śmierci, ubolewała nad tym, że jej wnuczki przychodzą i mówią: - Babciu, muszę iść do kibelka! Ale proszę pana, tak powiedziała jedna z jurorek tego telewizyjnego…jak to się nazywało… „Idola”: - Wiesz, Basiu, ładnie śpiewasz, ja już cię podsłuchałam w kibelku przed programem. No, proszę państwa...

O odmianie nazwisk

Nowa Trybuna Opolska: Mówił pan o tym, czego w języku nadużywamy. Ale jest też coś, czego nie używamy, mam na myśli odmianę nazwisk.

prof. Jan Miodek: Proszę pana, w kościele to jest tragiczne! Msza święta za Jana Nowak, zamiast za Jana Nowaka; ślub biorą państwo Nowak, zamiast: państwo Nowakowie! W szkole też mamy często świadectwo dla Piotra Wieczorek, zamiast dla Piotra Wieczorka.

Nowa Trybuna Opolska: Można coś na to poradzić?

prof. Jan Miodek: Można to poprawić, także w kościele. Świadczy o tym choćby gazeta „Hajduczanin”, ukazująca się w Chorzowie Batorym. I tam para - on historyk, ona polonistka - wzięli się do odmiany nazwisk. W tym „Hajduczaninie” zamieszczane są intencje mszalne z wszystkich parafii chorzowskich. I żebym ich przychwycił chociaż na jednym błędzie w odmianie nazwisk, nie! Wszystko się tam cudownie odmienia. Tam jest msza nie tylko za Jana Nowaka, ale i za rodzinę Nowaków.

Nowa Trybuna Opolska: Pańskie nazwisko chyba jednak wszyscy nauczyli się odmieniać?

prof. Jan Miodek: e skąd! Dzwonią do mnie ludzie i pytają, czy dodzwonili się do państwa Miodek. Jest to po prostu straszne. Odpowiadam, że dodzwonili się, ale do państwa Miodków.

Nowa Trybuna Opolska: A jeśli ktoś nie życzy sobie, żeby odmieniać jego nazwisko? Miałem taki kłopot z pewnym panem Huszną, który twardo obstawał przy tym, że jego nazwiska się nie odmienia.

prof. Jan Miodek: Trzeba było porozmawiać z panem Huszną i powiedzieć panu Husznie, że on jest właścicielem swojego nazwiska, tylko jeśli idzie o brzmienie mianownikowe. W pozostałych przypadkach jego nazwiskiem rządzi gramatyka, a nie on! Przypominam wszystkim - nazwiska się odmienia!

O piłce nożenj

Nowa Trybuna Opolska: Wspomniał pan o lidze holenderskiej. Pana hobby to…

prof. Jan Miodek: Piłka nożna, oczywiście! Ale tu możemy znowu na Śląsk zjechać. Po ostatniej kolejce polskiej I ligi znamienny był układ tabeli: na 3. miejscu od końca był Górnik Zabrze, na przedostatnim Odra Wodzisław, a na ostatnim miejscu GKS Katowice. No a już o moim ukochanym Ruchu Chorzów wolę nie mówić, w zeszłym roku grali baraże o utrzymaniu się w II lidze.

Nowa Trybuna Opolska: Smutne czasy dla śląskich kibiców?

prof. Jan Miodek: Groza! Ta najbardziej dramatyczna w Polsce sytuacja, jaka panuje dzisiaj na Śląsku, odbija się również na piłce nożnej. Nawet ja, apologeta transformacji ustrojowej i zjednoczonej Europy, widzę przecież, że na Śląsku sytuacja jest dramatyczna! Zastanawiam się, czy to są obiektywne przyczyny, czy jakaś wina tkwi w Ślązakach, to trudno powiedzieć. I w piłce nożnej tak jak w pigułce wychodzi ta śląska sytuacja. Jeden Groclin z 12-tysięcznego Grodziska Wielkopolskiego jest bogatszy, niż wszystkie górnośląskie kluby razem wzięte!

Nowa Trybuna Opolska: A jaki jest Pana ulubiony piłkarz?

prof. Jan Miodek: Był, jest i zawsze będzie nim Gerard Cieślik i tutaj nikt mi go nie przebije! W związku z tym nie mogę powiedzieć, że mam dzisiaj ulubionego, bo jestem niezmienny w uczuciach.

Nowa Trybuna Opolska: Rozumiem zatem, że ulubiona drużyna to nadal…

prof. Jan Miodek:… Ruch Chorzów, tak jest! Choćby dziady do A-klasy spadli! (śmiech)

Wywiad czy rozmowa?

Nowa Trybuna Opolska: Dziękuję za ten,…właśnie, wywiad czy za rozmowę? Niektórzy twierdzą, że wywiad to robią służby specjalne, a dziennikarze przeprowadzają rozmowy.

prof. Jan Miodek: A dlaczego nie wywiad? Kiedyś wywiad robił też lekarz, robił wywiad nie z kimś - jak mówimy dzisiaj - ale u kogoś. Jeszcze jak w 1937 roku wychodził słownik Szobera, to było tam wskazanie: Wywiad u kogoś. Dzisiaj oczywiście mamy wywiad z kimś. Pan przeprowadza wywiad ze mną. Gdybyśmy byli w starożytnym Rzymie, moglibyśmy jeszcze również dobrze powiedzieć, że mamy teraz z sobą kolokwium, od łacińskiego colloquie - „wspólne rozmawianie”. Ale słowo „kolokwium” oznacza dzisiaj raczej rozmowę na uczelni wyższej, a są również kolokwia pisane. A jeśli chodzi o ten wywiad, to ślubowałem już, że nie udzielę żadnego wywiadu, bo dziennikarze wszystko sknocą, wszystko zepsują i przekręcą! Wyjątek zrobiłem tylko dla pana, mojego byłego studenta.
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Lokalizacja: Wrocław

Dreyfus

Post autor: MJowitek »

Miałam niedawno na ten temat referat, może to kogoś zainteresuje...

Obrazek Afera Dreyfusa

Drobny błąd prawniczy przeistoczył się w kryzys, który niemal doprowadził do wojny domowej we Francji końca XIX wieku. Dotyczył on afery Dreyfusa, która do tej pory dzieli Francuzów. Został on skazany za szpiegowanie i dostarczanie dokumentów Niemcom. Nie było dowodów. Był Żydem, i to wystarczyło.

Jeden z pierwszych obrońców Dreyfusa, Bernard-Lazare, podsumowuje jego los słowami: „Zatrzymano go, bo był Żydem, sądzono go, bo był Żydem i skazano go, bo był Żydem”.

Nie był to oczywiście pojedynczy epizod, lata osiemdziesiąte XIX wieku to fala antysemityzmu, licznych publikacji i artykułów antyżydowskich. We Francji dużą popularność zdobyła rozprawa La France juive (franc., Francja żydowska, 1886), której autor, E. Drumont, oskarżył Żydów o chęć zawładnięcia tym krajem. W swoim dziele uznał nowy porządek społeczno-ekonomiczny za twór żydowski – „w skutek przyjęcia zasad 1789 roku, które Żydzi tak sprytnie wykorzystali, rozpoczął się rozkład Francji. Żydzi przejęli kontrolę nad publicznymi finansami i zdobyli władzę we wszystkich sektorach, oprócz armii”. Na to, by prawdziwi Francuzi znaleźli Żydów także w armii, nie trzeba było długo czekać: w 1984 roku aresztowano Alfreda Dreyfusa. Tak naprawdę Drumont nie wymyślił nic oryginalnego, liczni pisarze przedstawiali Żydów jako destruktorów istniejącego państwa.

Antysemityzm nie ogranicza się do samego ruchu intelektualistów, są to także akcje, często brutalne i... na swój sposób „śmieszne” (niejaki Mores i jego banda dokonywali swoich rozbojów w sombrero i czerwonych koszulach kowbojskich).
Francja była na pograniczu wojny, na jednym z afiszów można było przeczytać, że Żydzi są wielcy, bo Francja jest na kolanach. Więc należy się podnieść.

Wzrost antysemityzmu wśród ludności był spowodowany kryzysem imigracji. Żydzi wysiedleni z Rosji i Europy wschodniej powoli osiadali się we Francji... Obniżenie poziomu życia, bezrobocie i ogólne niezadowolenie społeczeństwa wpływało na ksenofobie Francuzów. A Żydzi potrafili sobie jakoś poradzić w tych niesprzyjających warunkach i, co gorsze, dochodzili często do wielkich majątków. Rozumowanie było takie: Francja pieniędzy nie ma, Żydzi mają, to widocznie zabrali i są wszystkiemu winni. W 1889 założono ligę antysemicką i opublikowano dziennik „Anti-Juif” (Juif-Żyd po franc.) /Ugrupowania polityczne lewicy nazywano partiami, a prawicy ligami/

Antysemityzm był więc domeną raczej prawicy, miał źródła w pogłębiającym się nacjonaliźmie i różnicach raligijnych. Nie można jednak robić prostego podziału, po każdej stronie zdarzały się czasem wyjątki.

Zaczyna się wielkie liczenie Żydów, szuka się ich wszędzie, w środowiskach ekonomicznych i bankowych, pomiędzy tymi, których niedługo będzie się nazywać „intelektualistami”, aż wreszcie w armii...

W tym klimacie aresztowanie i skazanie Dreyfusa (1894r.) przychodzą „w samą porę”. Już od wielu lat Żyd kojarzy się ze zdradą. Ponadto, po Rewolucji, przystosowali się do panujących warunków lepiej niż gdzie indziej pomnażając w dodatku swoje bogactwa. A tu proszę, jest jeden złapany na dostarczaniu dokumentów wrogim Niemcom. Jego sprawa wydaje się być stracona już od samego początku. Antysemici znajdują w tej sprawie dowód dla swoich teorii, a cała afera stanowi świetną pożywkę dla tych, którzy chcieliby gdzieś wyrazić swoją opinię. Jeszcze przed osądzeniem, Dreyfus jest już skazany przez same dzienniki. Wypowiadają się one pewnie w tej kwestii, piszą, że już wstępując do armii miał zamiar zdradzić. Także zwykli czytelnicy piszą listy, w których przedstawiają się jako osoby bardzo łagodne, ale nie brak im elokwencji by opisać, co by zrobili z Dreyfusem, gdyby tylko mieli taką możliwość.

Gdy tylko Dreyfus zostaje skazany, prasa od lewicy do prawicy nie kryje satysfakcji. Wypowiadają się publicznie zarówno przeciwnicy jak i obrońcy Dreyfusa, z tym, że tych pierwszych jest znacznie więcej. Tymczasem ma miejsce ceremonia, podczas której w przesady sposób D. zostaje zdegradowany ze swojego wysokiego stanowiska, pozbawiony orderów i funkcji...A to wszystko publicznie, przy wrzaskach fanatyków. Dreufus zostaje deportowany na jedną z wysp w pobliżu Gujany.

Jego bliscy, choć choć przytłoczeni całą tą sytuacją, starają się jednak coś zrobić. Brat Mathieu wszczyna walkę o rewizje procesu, a nawet posuwa się do szukania pomocy u wróżki. Poradzono mu też zwrócenie się do dziennikarza, by w ten sposób bronić swojego brata. Mathieu wybrał Bernard-Lazarre, który wcale nie znał rodziny. Ten mało znany pisarz, bliski anarchizmowi, wrogi militaryzmowi i Armii, autor książki o antysemityzmie, nie wydawał się jednak odpowiednią osoba do zajęcia się sprawą.
Na początku odmawia, mówiąc, że gdyby Dreyfus był biedny, to by się niepokoił o niego, lecz że jest bogaty, to z pewnością sobie poradzi. Dopiero, gdy zdał sobie sprawę z powagi politycznej całej sprawy, zgodził się brać w niej udział.

W 1895 roku publikuje broszurę, w której zamieszczone są dowody niewinności oskarżonego. Lecz większość nadal widzi w nim zdrajcę. Rok później, rozpowszechniona w Brukseli w nakładzie 3 500 egzemplarzy „Prawda o Aferze Dreyfusa”, wysyłana ludziom ze świata polityki, dziennikarstwa i literatury, nie wzbudza zbyt wielkich reakcji. A jeśli już są jakieś, to raczej nieprzychylne. Jednak jakieś ziarnko dociera do niektórych osób.

Tymczase, Bernard-Lazare, uzbrojony w tą swoją jedna broszurkę usiłuje przekonać ludzi wielkiego świata, dziennikarzy, pisarzy, polityków. W 1897 roku spotyka Emila Zolę i Jeana Jaures’a. Ten drugi go traktuje raczej chłodnawo, lecz tworzy się wtedy „Syndicat” gotowy na wszystko by ocalić honor kapitana Dreyfusa. Wieść o tym szybko dociera do przeciwnego obozu gdzie wzbudza niemałe zainteresowanie. Taka mobilizacja sugeruje istnienie jakiegoś spisku, jest to wygodny pretekst do kontrpropagandy i tworzenia nowych spisków, tym razem antyżydowskich.

Wielu intelektualistów staje w obronie Dreyfusa w 1897 roku, zwłaszcza w młodych środowiskach, studentów albo piarzy. Z pewnością można powiedzieć, że środowisko symbolistów i awangardzistów jest po stronie Dreyfusa, podczas gdy Akademia jest przeciw.

Pomiędzy pierwszymi obrońcami D. wsławi się też pewien Picquart. Antysemita, biorący udział w procesie, kompletnie niewzruszony wyrokiem, odkrywa błąd w całej tej sprawie. Zdaje sobie sprawę z pomyłki, lecz długo nic nie wyjawia swojemu adwokatowi. Staje się jednak sprzymierzeńcem walczących o rewizję procesu.

W 1898 Zola publikuje „J’accuse” („Oskarżam”), co stanowi przewrót w sprawie. Jego niezwykłość polega między innymi na tym, że zwykły obywatel (Zola był co prawda znanym i popularnym pisarzem, ale też bez przesady) wypowiada się w swoim własnym imieniu. I do tego wskazuje ludzi, których oskarża, wymieniając ich nazwiska. Do tej pory wypowiadano się raczej w imieniu partii, oskarżało ugrupowania. Artykuł Zoli był szokujący. Prasa do tej pory grała istotną rolę, lecz teraz staje się już najważniejszym czynnikiem. Jest w większości przeciwna Dreyfusowi, dzienniki o największym nakładzie są przeciw skazanemu, bardzo rzadkie są przypadki publikacji rzetelnych artukułów w których przedstawia się niewinność Dreyfusa. Dziennik „Aurora”, w którym Zola publikuje swój list do prezydenta, powoduje wzrost nakładu gazety. List ten był tez rozwieszany na ulicach Paryża przez Calemenceau, który także staje po stronie Dreyfusa.

Niewinność oskarżonego staje się coraz bardziej ewidentna. Jego przeciwnicy powolutku przenoszą dyskusję na inne tory. Nie chodzi już o to, czy on był winny czy nie, lecz o obronę honoru Armii i Narodu.

Środowisko przeciwników pozostaje wciąż bardzo aktywne, redagują oni petycje, organizują manifestacje, a nawet usiłują dokonać zamachu stanu podczas uroczystaości pogrzebowych prezydenta Faure /w okresie III republiki we Francji było rządów od cholery, jakieś 49 –52, zależy jak liczyć, jak ktoś się utrzymał dłużej niż dwa lata, to mógł być dumny, że hej, to tak na marginesie/

Od publikacji listu Zoli jest coraz więcej ruchów na ulicach miasta i na prowincji, gorączka dopada nawet tych, którzy do tej pory siedzieli spokojnie. Można było na przykład zobaczyć inspektora generalnego oświaty jak przebiega ulicami Paryża na czele tysięcy manifestantów. W Nantes bandy dokonują rozbojów na ulicach, zbijają szyby sklepów należących do Żydów i usiłują sforsować drzwi synagogi. Wszędzie słychać okrzyki „”śmierć Żydom, śmierć Dreyfusowi”. Bycie anty, to ruch masowy, który wynika z ogólnego ruchu antyżydowskiego, ligi gromadzące przeciwników Dreyfusa mają duże powodzenie, zbierają tysiące ludzi. Wszystkie te ligi, których członkowie byli przeciwni rewizji procesu, staną się w przyszłości modelami lig skrajnej prawicy w latach 30 XX wieku.

Dreyfusa uniewinniono, lecz proces pełnej rehabilitacji trwa aż do 1906 roku. Walczono o przywrócenie go do jego poprzedniej pozycji, o oddanie mu jego orderów, wszystkiego, co mu zabrano. Smutne jest to, że interesowano się nim żywo w okresie jego największych problemów, lecz jego ostateczne zwycięstwo przeszło bez echa. W 1906 roku Francja zajmowała się już zupełnie innymi rzeczami i mało ją interesowały losy kapitana Dreyfusa.
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Lokalizacja: Wrocław

Kącik Miodka

Post autor: MJowitek »

Oj...dawno już go nie było, dawno...w tej nowej wersji forum nie do końca wiedziałam jak go umieszczać. Wcześniej się robiło po prostu w środku wątku OT i leciało z koksem, a teraz? Przecież nie wsadzę go ni z tego ni z owego...A tutaj..w mojej klitce...to czy ktoś będzie tu chodził i czytał? No zobaczymy...Póki co natchnął mnie Murzyn do wsadzenia tu czegoś o pisowni z dużej i małej litery. Większosc powinna być znana, ale jednak chyba poczytanie nic nie zaszkodzi. Co innego dyslekcja, a co innego niechlujstwo. Z tego co wiem, to owszem, istnieją ludzie, którzy robią dużo błędów, bo tacy już są...Ale z tego co wiem, to oni je robią, kiedy piszą szybko i nie myślą nad poprawnością wypowiedzi ale zasady znają. Jeśli się skupią i wiedzą, że mają uważać, to piszą poprawnie. Bo zasady ortografii to już inna bajka. Je się albo zna, albo nie zna...I nic nie da zasłanianie się dyslekcją i analfabetyzmem. Bo to po prostu lenistwo i nic więcej. To brak szacunku dla języka ojczystego. To też złe świadectwo o sobie samym.
Mi też się błędy zdarzają i dobrze o tym wiem. Zwłaszcza jeśli chodzi o akcenty w j.francuskim. Ktoś ma może porządny zbiór zasad? Bo mi w sumie tego bardzo brakuje, stawiam je na wyczucie, czyli..po omacku :wariat: Ale jak nie jestem pewna co do ortografii , to sprawdzam w słowniku. Albo w czymkolwiek. Jakiś czas temu stwierdziłam, że najlepiej jest sprawdzać w słowniku pol-ang, albo pol-franc, albo pol-coś tam. W końcu tam też polski wyraz jest napisany popawnie, a przy okazji się dowiem jak to jest w innym języku :)

No to siup!
Dziś wielkie i małe litery.
Trochę tego jest, ale przeczytanie tego ze zrozumieniem zajmuje ok 5 min /sprawdziłam/
Pisownia wielkich i małych liter wydaje się być oczywista, ale jednak jest parę rzeczy godnych uwagi. Zauważyłam, ze często się ludzie przy nich wahają lub robią błędy. Pozaznaczałam na grubo to, co uznałam za sprawiające kłopoty lub takie, w których ludzie często się mylą z jakichs powodów.

Ze względu na znaczenie wielką literą piszemy:

# imiona i nazwiska ludzi, np.

Jan Kochanowski, Wisława Szymborska, Stanisław Barańczak, Czesław Miłosz, Jacek Soplica, Zagłoba, Horacy, Wergiliusz, Achilles, Hektor, George Orwell, Blaise Pascal, Jan Paweł II, Baśka, Janek, Dudek, Małysz, Kozioł, Marzec, Tokarz;

# imiona własne zwierząt i drzew, np.

Burek, Azor, Kicia, Łysek,
Bartek, Baublis, Dewajtis;

# imiona własne bogów oraz jednostkowych istot mitologicznych, np.

Jowisz, Mars, Zeus, Allach, Światowid, Wisznu, Hades, Artemida, Pegaz, Cerber, Sfinks, Atena, Syzyf, Apollo, Prometeusz;

# przydomki, pseudonimy i przezwiska ludzi, np.

- jednowyrazowe:
Belfer, Krzywousty, Menzurka, Rębajło, Sabał, Sierotka, Szary, Śmieszek, Warneńczyk, Kolumb,
- wielowyrazowe:
Bolesław Prus, Paweł Jasienica, Dziewica Orleańska, Lwie Serce, Janko Muzykant, Pola Negri, Janko z Czarnkowa, Jan bez Ziemi, Grzegorz z Sanoka, Franciszek z Asyżu;

# nazwy mieszkańców części świata, np.

Afrykanin, Amerykanka, Australijczyk, Azjata, Europejczyk;

# nazwy mieszkańców krajów, np.

Polka (obywatelka państwa), Szwajcar (obywatel Szwajcarii), Rosjanin, Słowak, Argentyńczyk, Greczynka, Meksykanin (obywatel państwa), Rzymianin (obywatel państwa), Czeszka,
ale: polka (taniec), szwajcar (odźwierny), meksykanin (mieszkaniec miasta), rzymianin (mieszkaniec miasta);

# nazwy członków narodów, ras i szczepów, np.

Żyd (członek narodu), Murzyn (człowiek rasy czarnej), Papuas, Słowianin, Masaj,
ale: żyd (wyznawca judaizmu), murzyn (ktoś bardzo opalony, ktoś wykonujący za kogoś jakąś pracę);


# nazwy mieszkańców terenów geograficznych, np. regionów, krain, prowincji:

Kurp, Bawarczyk, Ślązaczka, Kaszub, Katalonka, Pomorzanin, Krakowianka (mieszkanka Krakowskiego), Łowiczanin (mieszkaniec Łowickiego);


# nazwy dynastii, np.

Burbonowie, Piastowie, Jagiellonowie, Hohenzollernowie, Romanowowie;

# przymiotniki dzierżawcze (odpowiadające na pytanie czyj?) utworzone od imion własnych za pomocą przysrostków -ów, -owy, -in, -yn, -owski, np.

"Psałterz Dawidów", wieczór Mickiewiczowski, styl Sienkiewiczowski, Pałac Kazimierzowski, dramat Szekspirowski, Sabałowe gadki, Zosina chusta;

# nazwy świąt i dni świątecznych, np.

Nowy Rok, Boże Narodzenie, Gwiazdka, Dzień Matki, Dzień Dziecka, Dzień Nauczyciela, Wielkanoc, Wielki Tydzień, Boże Ciało, Zaduszki, Zielone Świątki, 3 Maja, Święto Niepodległości;

# tytuły czasopism i cykli wydawniczych oraz nazwy wydawnictw seryjnych (z wyjątkiem przyimków i spójników występujących wewnątrz tych nazw), np.

Gazeta Wyborcza, Życie, Tygodnik Powszechny, Polityka, Wprost, Newsweek, Pani, Zwierciadło, Twój Styl, Odra, Poradnik Językowy, Znak, Kino, Film,
Psychologia Stosowana, Język Artystyczny, Biblioteka Arcydzieł Literatury Polskiej,
Kobieta i Życie, Wiedza i Życie, Literatura na Świecie.
W tytułach czasopism, które się nie odmieniają, wielką literą piszemy tylko pierwszy wyraz, np.
Po prostu, Żyjmy dłużej, Mówią wieki, Dookoła świata.

# pierwszy wyraz w jedno- i wielowyrazowych tytułach utworów literackich i naukowych (np. książek, rozpraw, artykułów, wierszy), w tytułach ich rozdziałów, w tytułach dzieł sztuki, zabytków językowych, odezw, deklaracji, ustaw:

Biblia, Koran, Żywot człowieka poczciwego, Noce i dnie, Historia języka polskiego, Psychologia kliniczna, Fizyka ciała stałego, Chemia organiczna, Powrót taty, Stepy akermańskie, Sokrates tańczący, Który skrzywdziłeś, Psałterz floriański, Kodeks pracy, Deklaracja praw dziecka;
WYJĄTKI: Stary Testament, Nowy Testament, Magna Charta Libertatum, Pismo Święte, w których tradycyjnie wszystkie człony pisze się wielką literą.

# nazwy gwiazd, planet i konstelacji, np.

Mars, Wenus, Jowisz, Merkury, Uran, Neptun, Pluton, Saturn, Gwiazda Polarna, Wielki Wóz, Wielka Niedźwiedzica, Droga Mleczna, Ziemia, Księżyc, Słońce;
Księżyc, Ziemia, Słońce piszemy małą literą, gdy chodzi o tę, w której żyjemy. Wielka litera występuje w znaczeniu terminów astronomicznych.
Coraz częstsze są trzęsienia ziemi.

# jednowyrazowe nazwy geograficzne i miejscowe, np.

Warszawa, Kraków, Poznań, Tatry, Sudety, Alpy, Opole, Wiedeń, Budapeszt, Powiśle, Gubałówka, Kampinos, Bałtyk, Atlantyk;

# wielowyrazowe nazwy geograficzne i miejscowe, np.

Ocean Indyjski, Morze Czarne, Jezioro Rożnowskie, Wyspy Owcze, Półwysep Pirenejski, Zatoka Gdańska, Kanał Bydgoski, Zalew Szczeciński, Mierzeja Wiślana, Cieśnina Gibraltarska, Pustynia Libijska, Wyżyna Lubelska, Góry Stołowe, Góra Kościuszki, Nizina Mazowiecka, Puszcza Białowieska, Nowa Zelandia, Stary Sącz, Morskie Oko, Bory Tucholskie, Wielki Staw;
WYJĄTKOWO w nazwach dwuczłonowych małą literą pisze się wyraz pospolity, taki jak: morze, jezioro, wyspa, kanał, półwysep, pustynia, góra - użyty w mianowniku w połączeniu z rzeczownikową nazwą również w mianowniku, np.
morze Marmara, jezioro Wigry, wyspa Rodos, wyspa Wolin, półwysep Korea, półwysep Hel, kanał La Manche, pustynia Gobi, pustynia Namib, góry Atlas, góry Sudety.

# jednowyrazowe nazwy ulic, placów, rynków, bulwarów, parków, budowli, zabytków, np.

Marszałkowska, Rynek, Planty, Bracka, Łazienki, Barbakan, Wawel, Wilanów, Żoliborz, Powązki, Spodek
i wszystkie wyrazy w nazwach wielowyrazowych - jeśli wchodzą ściśle w skład nazwy własnej, np.
Rynek Starego Miasta, Brama Floriańska, Wybrzeże Kościuszkowskie, Zamek Królewski, Ogród Saski,
ale jeśli nie wchodzą w skład nazwy własnej, pisze się je małą literą (dotyczy to również skrótów), np.
ulica 1 Maja, ulica Dwóch Mieczy, ulica Pana Tadeusza, ulica Księdza Jerzego Popiełuszki, ulica Królowej Jadwigi, plac Trzech Krzyży, plac Na Rozdrożu, park Ujazdowski, most Poniatowskiego, pomnik Bohaterów Warszawy, pałac Pod Blachą, pałac Krasińskich, cmentarz Rakowicki, kopiec Kościuszki, kaplica oo. Paulinów.
UWAGA: Wielką literą piszemy wchodzący w skład nazwy własnej wyraz aleje (l. mn.), np.
Aleje Ujazdowskie, Aleje Jerozolimskie,
ale małą literą nie wchodzący w skład nazwy własnej wyraz aleja (l. poj.), np.
aleja Róż, aleja Reymonta.

# jedno- i wielowyrazowe nazwy własne przedsiębiorstw i lokali, np.

Orbis, Lot, Delikatesy, Jubiler, Leclerc, Jama Michalika, Kawiarnia Literacka, Księgarnia Naukowa,
kawiarnia Kryształowa, zajazd U Kmicica, hotel Pod Różą, sklep Orient, księgarnia U Trzech Panów, apteka Pod Filarami, bar Na Skraju, winiarnia Bachus, schronisko Murowaniec,
Zajazd pod Babią Górą, pensjonat Marek i Ania;

# nazwy urzędów, władz, instytucji, szkół, organizacji, towarzystw, np.

Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, Urząd Rady Ministrów, Izba Lordów, Ministerstwo Edukacji Narodowej, Sąd Rejonowy w Krakowie, Szkoła Podstawowa im. Adama Mickiewicza, Uniwersytet Warszawski, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Polska, Akademia Nauk, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Instytut Języka Polskiego Polskiej Akademii Nauk, Szpital Wojewódzki w Gdańsku;

# nazwy orderów i odznaczeń, np.

Virtuti Militari, Order Orła Białego, Order Legii Honorowej, Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (Polonia Restituta), Krzyż Zasługi, Wzorowy Uczeń;

# jednowyrazowe nazwy nagród, np.

Oscar, Felix, Nobel;
UWAGA: Jeśli nazwa nagrody jest wielowyrazowa, w zasadzie wielką literą piszemy wszystkie wyrazy wchodzące w jej skład, np.
Nagroda im. Jana Karskiego i Poli Nireńskiej, Nagroda Nobla, Nagroda Kioto.
Wyrazy wchodzące w skład nazwy nagrody piszemy wielką literą, natomiast jeśli stojący przed nazwą wyraz nagroda jest wyrazem pospolitym, a jego nazwa występuje w mianowniku, wtedy piszemy go małą literą:
nagroda Złote Lwy Gdańskie, nagroda Złota Palma.

# nazwy firm, marek i typów wyrobów przemysłowych, np.

samochód marki Fiat, zegarek marki Casio, motocykl marki Jawa, papierosy Camel,
ale użyte w znaczeniu pospolitym, np. naprawa fiatów, jaw, palacz cameli.


# wszystkie litery skrótowców z wyjątkiem wewnętrznych spójników i przyimków, np.

PKO, PCK, GOPR, SGH, PAN, MEN, LOT, UW, WSiP, SPATiF.
Skrótowce sylabowe piszemy tak jak inne nazwy własne, np.
Cepelia, Gaspol, Polfa, Investbank.
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: MJowitek »

I małe litery...Nie pogrubiam, bo tu jest krócej, przez co chyba czytelniej. No i wszystko jest ważne.

Małą literą piszemy:

# nazwy pospolite, np.

brzoza, marcinki (kwiaty), węgierki (śliwki), renety (jabłka), amerykany (ziemniaki), nimfa, skrzat, anioł (istoty mitologiczne), ziemia, księżyc, słońce, gwiazda;
Można pisać wielkimi literami nazwy pospolite w funkcji imion własnych, np.
Sędzia, Wojski, Hrabia (postaci z "Pana Tadeusza"),
Cześnik, Rejent (postaci z "Zemsty"),
a także nazwy uosobionych pojęć abstrakcyjnych, np.
Fatum, Zwycięstwo, Dobro.

# nazwy okresów, epok, prądów kulturalno-artystycznych i społeczno-politycznych, np.

antyk, straożytność, średniowiecze, odrodzenie, barok, oświecenie, romantyzm, pozytywizm, neoromantyzm, dwudziestolecie międzywojenne,
towianizm, żeromszczyzna, marksizm, heglizm, dostojewszczyzna;
Te same nazwy w zależności od intencji piszącego lub kontekstu można też pisać wielkimi literami, np.
Średniowiecze, Odrodzenie, Pozytywizm.
WYJĄTEK: Młoda Polska, Młode Czechy.

# nazwy wydarzeń historycznych, np.

wojna trojańska, powstanie styczniowe, bitwa pod Grunwaldem, pokój toruński, traktat wersalski, kongres wiedeński, druga wojna światowa, hołd pruski, powstanie warszawskie, unia lubelska, konferencja genewska;
Nazwy wydarzeń historycznych mających szczególne znaczenie w dziejach całej ludzkości lub w dziejach danego narodu można pisać wielkimi literami, np.
Wiosna Ludów, Powstanie Listopadowe, Powstanie Warszawskie.

# nazwy zwyczajów, obrzędów, nabożeństw, okresów kalendarzowych, np.

andrzejki, mikołajki, walentynki, sobótka, dożynki, mikołajki, ślub, msza, nieszpory, rok, tydzień, poniedziałek, grudzień;
WYJĄTKI: Wielki Tydzień i dni Wielkiego Tygodnia: Wielki Czwartek, Wielki Piątek, Wielka Sobota, Anioł Pański.

# przymiotniki utworzone od nazw kontynentów, krajów, regionów, miejscowości, miast, wsi, np.

europejski, polski, szwedzki, południowoamerykański, mazowiecki, śląski, krakowski, babiloński, poznański, warszawski, sądecki;

# nazwy mieszkańców miast, osiedli, wsi, np.

paryżanka, moskwianin, poznanianka, opolanin, warszawianin, sądeczanin, żoliborzanin, lipczanka;

# nazwy członków organizacji politycznych, społecznych, godności współczesnych i historycznych, tytułów naukowych i zawodowych, stopni wojskowych, np.

peeselowiec, premier, prezydent, minister, cesarz, książę, dyrektor, burmistrz, papież, profesor, doktor, pułkownik, porucznik.
Awatar użytkownika
Majkel
Site Admin
Posty: 1450
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 17:59
Lokalizacja: z nienacka

Post autor: Majkel »

MJowitku, zobacz na www.bykom-stop.avx.pl :happy:
nowopowstaly serwis, 16 kwietnia br.

ale suuuper hehe, dalem jako link do tej strony button w moim podpisie nenene zeby 'niekturzy' dostrzegli ;)

tak wylada wstawiony przeze mnie kod w podpisie:

Kod: Zaznacz cały

[url=http://www.bykom-stop.avx.pl][img]http://www.bykom-stop.avx.pl/bannery/80x15.png[/img][/url]
...
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: MJowitek »

Dzięki Majkelku! :-)

Poczytałam już sobie, zainstalowałam co dają i idę pisać jakiegoś posta...hehe...O ile mam o czym pisać...zobaczmy co my tu maaaamy...
Awatar użytkownika
Schmittko
Posty: 412
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:09
Lokalizacja: Katowice

Post autor: Schmittko »

wow, te wtyczki o których piszą, to świetna rzecz: http://www.pwn.pl/firefox_search.php

MJowitko, w twoim poście zauważyłem błąd :happy: pisze się "dysleksja", a nie "dyslekcja" :party:
- sprawdź we wtyczce :D
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: MJowitek »

GDYBANIE....

Tak sobie pomyślałam, że i tak teraz tylko czas czekania mamy, nic konkretnego się nie dzieje i ta sytuacja może potrwać jeszcze kilka dni.

A przez ten czas nie pozostanie nam nic innego, jak gdybanie.
Gdybamy już od dość dawna...
Jeszcze trochę, a dojdziemy w tym do perfekcji...

A JEŚLI JUŻ TYLE GDYBAMY, TO RÓBMY TO DOBRZE!

A oto kilka reguł, w jaki sposób powinno sie to wykonywać :>

Ortografia - Rozdzielna lub łączna pisownia cząstek "bym", "byś", "by"

Wiem, już to kiedyś dawałam, na starym forum... Ale coś widzę, ze nadal ludzie z tym maja problemy... I to często ci, po których bym sie tego nie spodziewała...
Łoboże, jak to zabrzmiało... hihi

Cząstki bym, byś, by, byśmy, byście pisze się łącznie:


# z osobowymi formami czasownika
, np.

życzyłbym, żądałbyś, poszedłby, zapamiętałybyśmy, zakłócilibyście,
również użytymi bezosobowo: zdawałoby się, należałoby, chciałoby się;

# gdy wchodzą w skład spójników i partykuł lub się z nimi łączą, np.

aby, żeby, niby, jakoby, gdyby, ponieważby, jeśliby, więcby, toteżby, czyżby, niechby, aby.


Cząstki bym, byś, by, byśmy, byście pisze się rozdzielnie:

# po nieosobowych formach czasownika, tzn.

- po bezokolicznikach, np.
Powtórzyć byś nie potrafił.
Wiedzieć by to należało.

- po wyrazach w funkcji czasownikowej: można, niepodobna, trzeba, warto, wolno, np. !!!!!!!!!!!!!! TO SIĘ NAJCZĘŚCIEJ LUDZIOM RĄBIE!!!!!!!!!!
Można by to kupić.
Trzeba by wreszcie pójść do kina.
Warto by było wybrać się na narty.

- po formach bezosobowych zakończonych na -no, -to, np.
Zamknięto by okna.
Zrobiono by to wcześniej.

- po wyrazach winien, powinien, np.
Dawno już winien przeprosić siostrę.
Powinni byście mu pomóc.

# gdy spójnik by występuje po innym spójniku należącym do innego zdania, np.

Podróżny dotarł do hotelu, ale żeby mógł zająć pokój, musiał wypełnić kwestionariusz.

# po innych częściach mowy, z którymi nie wiążą się znaczeniowo, ponieważ są cząstkami form czasownika, tzn. po rzeczownikach, przymiotnikach, przysłówkach, liczebnikach, zaimkach z wyjątkiem zaimków przysłownych występujących w kontekście w funkcji spójnika (jakby = gdyby) lub partykuły (gdzieżby = wcale nie, czyżby), np.

Przyjaciółce byś na pewno nie odmówiła. (nie odmówiłabyś)
Coś dobrego bym zjadła na obiad. (zjadłabym)
Daleko byś nie dojechał. (nie dojechałbyś)
Kiedy byś chciał pójść do teatru? (chciałbyś)


Jasne to? Może jeszzce raz po MJowitkowemu...
Hmmm..

Po uniewinnieniu Michaela można by wysłać Sneddonowi kilka Playboyów na pocieszenie. A ja mogłabym dodatkowo od siebie mu coś narysować.

Ja mogłabym, my moglibyśmy... To się odmienia.
Wydawałoby się, że to trudne, ale tak nie jest :] ...To też jest osobowa forma zcasownika. ONO WYDAWAŁOBY SIĘ.

Można by... A tego ni w cholerę się nie da odmienić, bo niby jak? Nie da się tu dać tego "ono", ani tym bardziej odmienić. TO MOŻNA BY.

I ot całe zamieszanie... :party:
Awatar użytkownika
SUNrise
Posty: 1311
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:29

Post autor: SUNrise »

Przejrzałam ostatnio na forum trochę różnych postów i zauważyłam, że niektórzy mają nagminną tendencję do błędnego używania formy Mi / mnie oraz tą / tę.

Wykład będzie jak w przedszkolu, ale uznałam za konieczny, bo sporo osób ma tutaj z pisownią tych dwóch rzeczy poważne problemy.

- - - - - - -

Zaimek "ja" ma dwie formy celownika: akcentowaną "mnie" i nie akcentowaną "mi"
- Na początku zdania używa się tylko i wyłącznie tej pierwszej, np.: "Mnie to daj"
- natomiast jeśli zaimek występuje w środku zdania, używamy najczęściej formy nie akcentowanej "mi" np. "Daj mi to").
Nigdy odwrotnie, bo to jest nie po polsku!
- Formy "mi" można też użyć na początku zdania składowego, po spójniku, jeśli pada na niego akcent: np. "Robię tak, jak mi się podoba", ale już ("mnie to się podoba").

- - - - - - -

Zaimek tą / tę
Użycie zaimka "tą" z biernikiem (kogo-co?) jest dopuszczone wyłącznie w mowie potocznej - w słowie pisanym jest rażącym błędem.
Absolutnie nie piszemy "tą książkę", "tą płytę", "tą piosenkę", lecz "tę książkę", "tę piosenkę" itd.


- - - - - - -
To tyle. Dziękuję.
ObrazekObrazek
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: MJowitek »

Jej!
Moja klitka...

A myślałam własnie o niej niedawno...
Wspominałam, że GDZIEŚ pewnie sobie jest, sama, opuszczona...

Przestałam cokolwiek z nią robić, bo nie zcułam zbyt wielkiego zainteresowania tematem...

A ostatnio..
Cóż... Ortografia, gramatyka i składnia chyba nie mają dla wielu osób zbyt dużego znaczenia.

Chociaz może się mylę?...
Awatar użytkownika
SUNrise
Posty: 1311
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:29

Post autor: SUNrise »

MJowitek pisze:Cóż... Ortografia, gramatyka i składnia chyba nie mają dla wielu osób zbyt dużego znaczenia.

Chociaz może się mylę?...
Weź się w garść :-). Jowita mówiąca z rezygnacją o Kąciku Miodka, normalnie nie poznaję.
Dla mnie zasady polskiej ortografii i gramatyki to niezmiennie ulubiona poezja.
ObrazekObrazek
Awatar użytkownika
kate
Posty: 474
Rejestracja: wt, 22 mar 2005, 17:20

Post autor: kate »

Jeśli można się zapytać: która forma jest poprawna? "przed oczami" czy "przed oczyma"? A może dwie? Której tak właściwie powinno się używać?
Mam słabość do tego typu problemów i nie dają mi spać, więc proszę kogoś kto wie o podpowiedź :]
Awatar użytkownika
SUNrise
Posty: 1311
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:29

Post autor: SUNrise »

kate pisze:Jeśli można się zapytać: która forma jest poprawna? "przed oczami" czy "przed oczyma"? A może dwie? Której tak właściwie powinno się używać?
Miodek odpowiada :-)

Faktycznie są w obiegu dwa warianty oczami/oczyma i obydwa są poprawne. Jednak z dwu polskich wariantów zdecydowanie częściej używamy dziś formy oczami. Forma oczyma (przed oczyma) to przykład liczby podwójnej (łac. dualis) - kategorii gramatycznej, która występowała kiedyś obok liczby pojedynczej i mnogiej w odniesieniu do wszystkiego - ludzi, zwierząt, rzeczy, zjawisk, co występowało w parze. Nietrudno się domyślić, że naturalne organy parzyste, takie jak oczy czy ręce, musiały się odmieniać według deklinacyjnych wzorów tejże liczby podwójnej. W narzędniku obowiązywały w niej postacie oczyma, rękoma.
Po wiekach funkcjonowania liczba podwójna okazała się ostatecznie gramatycznym balastem i z naszego języka zniknęła, a liczba mnoga ogarnęła swym zasięgiem wszystko co parzyste: oczami, rękami - jak stołami, wozami, kotami, kobietami, chłopcami (dwoma, trzema, czterema..., dwudziestoma - bez różnicy).
Ponieważ jednak oczy i ręce to formy bardzo często używane, a te we wszystkich językach świata zmieniają się najwolniej, do dziś funkcjonują w polszczyźnie na zasadzie gramatycznego reliktu narzędniki oczyma, rękoma, choć - oczywiście nie mają na przyszłość żadnych szans w rywalizacji z już dziś prawie wyłącznymi wariantami oczami, rękami.

Tak więc dziś bardziej poprawnie i na czasie jest powiedzieć i napisać przed oczami.
ObrazekObrazek
Awatar użytkownika
kate
Posty: 474
Rejestracja: wt, 22 mar 2005, 17:20

Post autor: kate »

Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź :-)
ODPOWIEDZ