Whatever happens [tłumaczenie ff][MJ/LMP] Rozdział 9
- makeAchange
- Posty: 44
- Rejestracja: czw, 14 paź 2010, 10:26
- Lokalizacja: Toruń
Whatever happens [tłumaczenie ff][MJ/LMP] Rozdział 9
Można tu znaleźć nie wiele opowiadań, zatem postanowiłam zamieścić jedno, które znalazłam na amerykańskim forum. Podjęłam się tłumaczenia i mam nadzieję, że nie będziecie dla mnie zbyt surowi.
autor: lalay1182
oryginał: http://presleyjackson.freepowerboards.c ... =36&t=1033
ilość rozdziałów: póki co 27, ale aktualizacje są regularne
zgoda: jest
tłumaczę : ja, czyli makeAchange
beta (tak można to nazwać ) : asia44
Chciałam tylko wspomnieć, że autorka prosiła mnie o tłumaczenie komentarzy, zatem możecie się wykazać :P
***
wprowadzenie autorki:
To jest historia o Michaelu i Lisie Marie. Zaczyna się w następstwie wydarzeń z 25 czerwca 2009 roku, ale szybko cofa się do wydarzeń miesiąc wcześniej. Co by się stało, gdyby Lisa miała okazję pożegnać się z Michaelem? Co byłoby następstwem tej rozmowy? Co, jeśli ponownie by się w sobie zakochali? Czy zdołałaby wszystko zakończyć? W tej historii, Lisa dostaje szansę przeżyć z Michaelem jego ostatni miesiąc na ziemi. Chciałabym przeprosić, jeżeli są tu jakiekolwiek błędy dotyczące czasu przebiegu wydarzeń oraz innych detali.
Ok, oto mój pierwszy ff. Proszę bądźcie wyrozumiali.
Rozdział 1 - Czy kiedykolwiek próbowałeś spać ze złamanym sercem?
Lisa Marie leżała tej nocy w swoim łóżku z głową pełną myśli typu „co- jeśli”. Westchnęła i spojrzała na swojego męża Michaela Lockwooda. Uśmiechnęła się na jego widok, jej serce stało się odrobinę spokojniejsze. Jeśliby go tu nie było, nie miałaby dla kogo iść do łóżka, czy wziąć prysznic, po tym co usłyszała w dzisiejszych wiadomościach. Informacja ta uderzyła w nią, niczym rozpędzony samochód, ona zareagowała niczym jeleń oślepiony światłami reflektorów. Gdyby nie byłoby Lockwood’a (jak go pieszczotliwie nazywała) wciąż pozostałaby na podłodze w salonie. Prawdopodobnie wciąż czułaby zapach śliny na swoich ramionach, po karmieniu Finley i Harper.
Lisa pochyliła się i złożyła na policzku męża miękki pocałunek, delikatnie, tak aby go nie obudzić. Po tym co przechodził razem z nią, potrzebował snu. Odwróciła się na swoją stronę, przymykając oczy z zamiarem zaśnięcia. Jej głowa była ciężka przez ten roller coaster emocji. Czuła się w porządku w pewnym momencie, by za chwilę zamienić się w histeryczkę. Teraz, potok łez skończył się, teraz była spokojna.
Cisza. Lockwood spał głęboko, dokładnie jak bliźniaczki. Uważała to za olbrzymią ironię, że wszyscy w domu byli cicho, podczas gdy jej umysł był głośny od setek różnych myśli, przebiegających przez jej głowę.
Była zaskoczona, tym co przeżywa. Nie mogła uwierzyć, ze jego śmierć wpłynęła na nią, tak bardzo. Ona i Michael Jackson byli rozwiedzeni od ponad dziesięciu lat, Lisa nie rozmawiała z nim od co najmniej siedmiu. Przez te lata, odbyła wędrówkę z bycia zakochaną do po prostu „obojętnej”. Prawie zakrztusiła się na samo wspomnienie słowa „obojętność”. W każdym razie, myślała, ze tak właśnie się czuła
Jeżeli faktycznie była obojętna, to czemu teraz nie śpi ? Dlaczego spędziła cały dzień, na emocjonalnych huśtawkach nastroju? Co do cholery, nie pozwalało jej zasnąć tak długo ?
Lisa wypełzła z łóżka. Mając na względzie śpiącego męża, cichutko zakradła się do drzwi i ostrożnie je otworzyła. Zanim opuściła pokój, spojrzała na Lockwood’a, uśmiechnęła się i jeszcze raz podziękowała szczęśliwej gwieździe za jego obecność w jej życiu.
Jej włosy były ściśnięte w ciasny kok, nie chciała się nimi przejmować. Gdyby nie to, zapewne wyglądałaby jak gówno. Nie potrzebowała tego, ponieważ wystarczyło, że tak właśnie się czuła. Jej jedwabną koszulkę nocną, zastąpiły ciemne, szare spodnie dresowe i za duży sweter. Było nieprawdopodobnie zimno, zważywszy na koniec czerwca. Prawdopodobnie odczuwała to tylko przez nerwy.
Korytarz był lekko oświetlony dzięki oknom na dole. Światło księżyca wpadało przez nie. Na szczęście dla niej. Nie musiała budzić Lockwood’a. Ściany holu zdobiły zdjęcia. Na części z nich byli Riley i Ben jako niemowlęta, potem jako dzieci i nastolatki. Niektóre z nich przedstawiały ją i Lockwooda w studiu, na scenie, nawet na ślubie. Były tu także zdjęcia z sesji dla Marie Clare podczas jej ciąży z bliźniaczkami.
Lisa weszła do pokoju Finley i Harper i znalazła je głęboko śpiące. Po raz pierwszy w życiu, chciała je obudzić. Chciała je trzymać i tulić, czując to głębokie uczucie wynikające z bycia ich matką. Było w tym coś pięknego. Lisa była już wcześniej matką Riley i Bena, ale oni już dorośli. Riley miała dwadzieścia lat i skoncentrowała się na karierze. Ben skończył szesnaście, nadal z nią mieszkał, ale dawno przekroczył wiek, w którym chciał już być niezależny. Lisa czuła, że to stało się już gdy skończył czternaście lat. W tym roku miał obchodzić siedemnaste urodziny, a to oznacza, ze w przyszłym roku, będzie pełnoprawnym dorosłym. Czas z nimi tak szybko minął. Kochała mieć malutkie dzieci, zależne od niej, pozwalały jej czuć się młodszą i … potrzebną.
Finley otworzyła oczy i spojrzała na matkę wpatrującą się w okno. Dzięki matczynemu instynktowi, Lisa spojrzała na nią na dół i przyłożyła palec do ust. Spojrzała na Harper, która nadal głęboko spała. Wzięła na ręce rozbudzoną córeczkę i ułożyła ją w swoich ramionach. Usiadła na bujanym fotelu w pokoju dziewczynek i raz jeszcze utuliła Finley do snu. Będąc w pokoju bliźniaczek, czuła się komfortowo, pamiętała przygotowania swoje i Lockwooda tego pomieszczenia dla nich. Pomimo tego, że miała Finley w swoich ramionach, nie mogła pozbyć przytłaczającego efektu wydarzeń poprzedniego dnia.
Ze swoją teraźniejszością i przyszłością w ramionach, jej umysł powracał do wydarzeń z przeszłości z jej byłym mężem na czele. Większość z nich przyprawiała ją o ból serca i rozgoryczenie, jednak były także niesamowite momenty, które zapamięta na zawsze. Jej małżeństwo z Królem Popu, było definitywnie unią muzycznych królestw, jednak nie była to wcale bajka jaką wszyscy – nawet Michael i ona sama –by chcieli. Jedno było pewne ... ona naprawdę go kochała. To była niespodzianka, jak blisko, zdawała się z nim być. Jak cudownie się czuła, kiedy byli razem i najbardziej zaskakujące, jak był różny, od wizerunku który stworzyły media. Lisa nie mogła uwierzyć jak szybko te wszystkie uczucia wracają do niej i nie pozwalają jej zasnąć do tak późna.
Spojrzała na komodę stojącą w pokoju Finley i Harper i zobaczyła (woje zdjęcie z ojcem. Zapłakała cicho. Zdała sobie sprawę, że to ten sam los spotkał jej ojca 30 lat temu. Przypomniała sobie chwilę z Michaelem, kiedy byli małżeństwem... w której rozmawiali właśnie na ten temat – śmierci.
- Tak mi przykro – powiedziała ze skruchą. Łzy zaczęły spływać po jej policzkach tak szybko, ze nie była w stanie ich powstrzymać.
- Tak mi przykro, gdybym tylko mogła coś zmienić, zrobiłabym to – powiedziała, patrząc w sufit– Tak bardzo chciałabym cię zobaczyć, żeby chociaż móc się z tobą pożegnać. Chciałabym móc cię ocalić – kontynuowała swoją modlitwę, wciąż szlochając.
Czuła, że robiła jedyną rzecz jaką mógł robić człowiek dotknięty żalem – płakać i modlić się. Zatem modliła się rozpaczliwie o spokój.
autor: lalay1182
oryginał: http://presleyjackson.freepowerboards.c ... =36&t=1033
ilość rozdziałów: póki co 27, ale aktualizacje są regularne
zgoda: jest
tłumaczę : ja, czyli makeAchange
beta (tak można to nazwać ) : asia44
Chciałam tylko wspomnieć, że autorka prosiła mnie o tłumaczenie komentarzy, zatem możecie się wykazać :P
***
wprowadzenie autorki:
To jest historia o Michaelu i Lisie Marie. Zaczyna się w następstwie wydarzeń z 25 czerwca 2009 roku, ale szybko cofa się do wydarzeń miesiąc wcześniej. Co by się stało, gdyby Lisa miała okazję pożegnać się z Michaelem? Co byłoby następstwem tej rozmowy? Co, jeśli ponownie by się w sobie zakochali? Czy zdołałaby wszystko zakończyć? W tej historii, Lisa dostaje szansę przeżyć z Michaelem jego ostatni miesiąc na ziemi. Chciałabym przeprosić, jeżeli są tu jakiekolwiek błędy dotyczące czasu przebiegu wydarzeń oraz innych detali.
Ok, oto mój pierwszy ff. Proszę bądźcie wyrozumiali.
Rozdział 1 - Czy kiedykolwiek próbowałeś spać ze złamanym sercem?
Lisa Marie leżała tej nocy w swoim łóżku z głową pełną myśli typu „co- jeśli”. Westchnęła i spojrzała na swojego męża Michaela Lockwooda. Uśmiechnęła się na jego widok, jej serce stało się odrobinę spokojniejsze. Jeśliby go tu nie było, nie miałaby dla kogo iść do łóżka, czy wziąć prysznic, po tym co usłyszała w dzisiejszych wiadomościach. Informacja ta uderzyła w nią, niczym rozpędzony samochód, ona zareagowała niczym jeleń oślepiony światłami reflektorów. Gdyby nie byłoby Lockwood’a (jak go pieszczotliwie nazywała) wciąż pozostałaby na podłodze w salonie. Prawdopodobnie wciąż czułaby zapach śliny na swoich ramionach, po karmieniu Finley i Harper.
Lisa pochyliła się i złożyła na policzku męża miękki pocałunek, delikatnie, tak aby go nie obudzić. Po tym co przechodził razem z nią, potrzebował snu. Odwróciła się na swoją stronę, przymykając oczy z zamiarem zaśnięcia. Jej głowa była ciężka przez ten roller coaster emocji. Czuła się w porządku w pewnym momencie, by za chwilę zamienić się w histeryczkę. Teraz, potok łez skończył się, teraz była spokojna.
Cisza. Lockwood spał głęboko, dokładnie jak bliźniaczki. Uważała to za olbrzymią ironię, że wszyscy w domu byli cicho, podczas gdy jej umysł był głośny od setek różnych myśli, przebiegających przez jej głowę.
Była zaskoczona, tym co przeżywa. Nie mogła uwierzyć, ze jego śmierć wpłynęła na nią, tak bardzo. Ona i Michael Jackson byli rozwiedzeni od ponad dziesięciu lat, Lisa nie rozmawiała z nim od co najmniej siedmiu. Przez te lata, odbyła wędrówkę z bycia zakochaną do po prostu „obojętnej”. Prawie zakrztusiła się na samo wspomnienie słowa „obojętność”. W każdym razie, myślała, ze tak właśnie się czuła
Jeżeli faktycznie była obojętna, to czemu teraz nie śpi ? Dlaczego spędziła cały dzień, na emocjonalnych huśtawkach nastroju? Co do cholery, nie pozwalało jej zasnąć tak długo ?
Lisa wypełzła z łóżka. Mając na względzie śpiącego męża, cichutko zakradła się do drzwi i ostrożnie je otworzyła. Zanim opuściła pokój, spojrzała na Lockwood’a, uśmiechnęła się i jeszcze raz podziękowała szczęśliwej gwieździe za jego obecność w jej życiu.
Jej włosy były ściśnięte w ciasny kok, nie chciała się nimi przejmować. Gdyby nie to, zapewne wyglądałaby jak gówno. Nie potrzebowała tego, ponieważ wystarczyło, że tak właśnie się czuła. Jej jedwabną koszulkę nocną, zastąpiły ciemne, szare spodnie dresowe i za duży sweter. Było nieprawdopodobnie zimno, zważywszy na koniec czerwca. Prawdopodobnie odczuwała to tylko przez nerwy.
Korytarz był lekko oświetlony dzięki oknom na dole. Światło księżyca wpadało przez nie. Na szczęście dla niej. Nie musiała budzić Lockwood’a. Ściany holu zdobiły zdjęcia. Na części z nich byli Riley i Ben jako niemowlęta, potem jako dzieci i nastolatki. Niektóre z nich przedstawiały ją i Lockwooda w studiu, na scenie, nawet na ślubie. Były tu także zdjęcia z sesji dla Marie Clare podczas jej ciąży z bliźniaczkami.
Lisa weszła do pokoju Finley i Harper i znalazła je głęboko śpiące. Po raz pierwszy w życiu, chciała je obudzić. Chciała je trzymać i tulić, czując to głębokie uczucie wynikające z bycia ich matką. Było w tym coś pięknego. Lisa była już wcześniej matką Riley i Bena, ale oni już dorośli. Riley miała dwadzieścia lat i skoncentrowała się na karierze. Ben skończył szesnaście, nadal z nią mieszkał, ale dawno przekroczył wiek, w którym chciał już być niezależny. Lisa czuła, że to stało się już gdy skończył czternaście lat. W tym roku miał obchodzić siedemnaste urodziny, a to oznacza, ze w przyszłym roku, będzie pełnoprawnym dorosłym. Czas z nimi tak szybko minął. Kochała mieć malutkie dzieci, zależne od niej, pozwalały jej czuć się młodszą i … potrzebną.
Finley otworzyła oczy i spojrzała na matkę wpatrującą się w okno. Dzięki matczynemu instynktowi, Lisa spojrzała na nią na dół i przyłożyła palec do ust. Spojrzała na Harper, która nadal głęboko spała. Wzięła na ręce rozbudzoną córeczkę i ułożyła ją w swoich ramionach. Usiadła na bujanym fotelu w pokoju dziewczynek i raz jeszcze utuliła Finley do snu. Będąc w pokoju bliźniaczek, czuła się komfortowo, pamiętała przygotowania swoje i Lockwooda tego pomieszczenia dla nich. Pomimo tego, że miała Finley w swoich ramionach, nie mogła pozbyć przytłaczającego efektu wydarzeń poprzedniego dnia.
Ze swoją teraźniejszością i przyszłością w ramionach, jej umysł powracał do wydarzeń z przeszłości z jej byłym mężem na czele. Większość z nich przyprawiała ją o ból serca i rozgoryczenie, jednak były także niesamowite momenty, które zapamięta na zawsze. Jej małżeństwo z Królem Popu, było definitywnie unią muzycznych królestw, jednak nie była to wcale bajka jaką wszyscy – nawet Michael i ona sama –by chcieli. Jedno było pewne ... ona naprawdę go kochała. To była niespodzianka, jak blisko, zdawała się z nim być. Jak cudownie się czuła, kiedy byli razem i najbardziej zaskakujące, jak był różny, od wizerunku który stworzyły media. Lisa nie mogła uwierzyć jak szybko te wszystkie uczucia wracają do niej i nie pozwalają jej zasnąć do tak późna.
Spojrzała na komodę stojącą w pokoju Finley i Harper i zobaczyła (woje zdjęcie z ojcem. Zapłakała cicho. Zdała sobie sprawę, że to ten sam los spotkał jej ojca 30 lat temu. Przypomniała sobie chwilę z Michaelem, kiedy byli małżeństwem... w której rozmawiali właśnie na ten temat – śmierci.
- Tak mi przykro – powiedziała ze skruchą. Łzy zaczęły spływać po jej policzkach tak szybko, ze nie była w stanie ich powstrzymać.
- Tak mi przykro, gdybym tylko mogła coś zmienić, zrobiłabym to – powiedziała, patrząc w sufit– Tak bardzo chciałabym cię zobaczyć, żeby chociaż móc się z tobą pożegnać. Chciałabym móc cię ocalić – kontynuowała swoją modlitwę, wciąż szlochając.
Czuła, że robiła jedyną rzecz jaką mógł robić człowiek dotknięty żalem – płakać i modlić się. Zatem modliła się rozpaczliwie o spokój.
Ostatnio zmieniony czw, 21 lip 2011, 11:29 przez makeAchange, łącznie zmieniany 4 razy.
http://www.youtube.com/watch?v=p22SnJej ... r_embedded
Jeśli słyszysz jakieś kłamstwo dostatecznie często, zaczynasz w nie wierzyć. MJ
Jeśli słyszysz jakieś kłamstwo dostatecznie często, zaczynasz w nie wierzyć. MJ
- makeAchange
- Posty: 44
- Rejestracja: czw, 14 paź 2010, 10:26
- Lokalizacja: Toruń
Whatever happens [tłumaczenie ff][MJ/LMP] Rozdział 2 i 3
Rozdział 2 – Druga szansa i tajemniczy mężczyzna
-Skarbie – powiedział miękko Lockwood, delikatnie potrząsając Lisą – Lisa, obudź się, kochanie. Zrobiłem ci śniadanie – otworzyła powoli oczy, uśmiechając się na dźwięk głosu swojego kochającego męża. – Czy bliźniaczki zatrzymały cię ostatniej nocy? Wybacz, pomógłbym ci, ale nie słyszałem niczego z elektrycznej niani – powiedział na swoją obronę.
-Nie, nie zatrzymały mnie, czemu pytasz? – odpowiedziała, lekko zmieszana.
-Kiedy obudziłem się dzisiejszego ranka, zauważyłem, ze nie ma cię obok mnie. Wtedy sprawdziłem bliźniaczki i znalazłem cię tutaj, trzymającą Finley. Wziąłem ją i Harper i nakarmiłem je. Teraz są na dole, w kojcu. – powiedział Lockwood. Lisa Marie westchnęła i odchyliła głowę z powrotem na fotel. Michael Lockwood stał tam, wpatrując się w nią z jedną brwią uniesioną wysoko.
-Wszystko w porządku? - spytał.
-Czuję się lepiej. Moja głowa wciąż przechodzi przez to gówno. Przez ten cholerny płacz – powiedziała z westchnieniem i wciąż zamkniętymi oczami.
-Boże, a co się stało? – spytał Lockwood, zmartwionym tonem. Podszedł do niej i położył dłonie na jej czole.
-To co stało się z Michaelem – odpowiedziała. Lockwood, był zmieszany. Od kiedy Lisa Marie nazywała go Michaelem? Wiedział, że nazywała go po prostu „Lockwood”, by nie mylić go ze swoim byłym mężem i by prawdopodobnie zdystansować się od niego. Czy zmieniła swoje zdanie? Lisa nazywała go tak, odkąd stali się muzycznymi partnerami, czyli odkąd tylko się poznali. Przyzwyczaił się do tego. Musiał spytać.
-Lisa, od kiedy nazywasz mnie „Michaelem”?
-Nie nazywam
-Właśnie tak powiedziałaś do mnie – Michael
-Nie prawda, mówiłam o moim byłym mężu, głuptasie.
-Mówisz o nim? Od kiedy? Lisa nie rozmawiałaś z nim od lat! Jedynym momentem kiedy o nim wspominasz, były wywiady!
Lisa raptownie stała się defensywna. Lockwood nawiązywał do jej wywiadu w Marie Clare, jakiego udzieliła. Nie mogła uwierzyć, że wyciąga to po tym co stało się wczoraj. Jak mógł być tak nieczuły. Prawdę mówiąc, był najbardziej niedramatycznym, zwykłym, nudnym, zrelaksowanym człowiekiem jakiego kiedykolwiek spotkała. To sprawiło, ze się w nim zakochała. Był taki zwyczajny, potrzebowała tego, zwłaszcza po tym co stało się wczoraj. Był przecież taki wspierający. Co się do cholery zmieniło?
-Nie mogę uwierzyć, że mi to wyrzucasz! – wstała gotowa do walki.
-Co ci wyrzucam? – był jeszcze bardziej zmieszany. Teraz, obie brwi miał uniesione do góry. Przyglądał się jej w skupieniu.
-Po tym, co wczoraj przeszłam! To wszystko było udawane? – powiedziała drżącym, podniesionym głosem.
-Lisa, o czym do diabła mówisz? I dlaczego krzyczysz?
-Michael.. on.. on – zaczynała się załamywać
-Lisa, co się stało. Wytraszyłaś mnie.
-Nie mogę teraz o tym mówić. Potrzebuję świeżego powietrza. – powiedziała drżącym głosem.
-Czuję się dobrze, po prostu potrzebuję świeżego powietrza – ich oczy się spotkały i Lisa poczuła wstyd. Zakłopotana tym, że tak gwałtownie reaguje na śmierć swojego ex- męża. Czuła się jakby nadal go… szybko porzuciła tę myśl. Zakryła twarz, by nie mógł patrzeć na nią i wybiegła z pokoju, na dół schodami, aż na podwórko.
***
Na zewnątrz, poczuła się o wiele lepiej. W pokoju dziewczynek było tak duszno. A jej było gorąco. Pewnie dlatego, że miała na sobie dość ciepłe okrycie, dres i sweter. Spojrzała na siebie zdumiona. Zamiast oczekiwanego stroju, miała na sobie czarną podomkę, a pod nią granatową koszulkę nocną. Co do cholery? – pomyślała. Może przebrała się w środku nocy i dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Nieważne. To było dziwne, pomyślała. Lockwood nawet nie wiedział o czym ona mówiła, a teraz ma na sobie jedwabną koszulkę nocną. Dziwne.
Na zewnątrz, powietrze było świeże, a poranek był piękny. Nie chciała tego przyznać, ale cieszyła się, że poranne powietrze było tak wspaniałe. Można by pomyśleć, ze chciałaby by było ciemno i deszczowo, odpowiadało by to jej nastrojowi. Było pięknie w stosunku do tego jak się czuła. Podobało jej się to. Podeszła do stołu przy basenie i uśmiechnęła się. Zauważyła, że Lockwood jest na zewnątrz i bawi się z dziewczynkami, ponieważ widziała ich huśtawki. Zobaczyła przeczytaną już przez kogoś gazetę. Wahała się czy ją podnieść, ze strachu przed kolejną historią, która przypomniałaby jej o wczorajszych wydarzeniach. Tak, czy inaczej wzięła ją, jedna rzecz przykuła jej uwagę.
-Co do CHOLERY? – powiedziała, otwierając szeroko usta – to nie ma sensu – przeczytała to ponownie PONIEDZIAŁEK, 25 MAJA 2009. Nie mogła uwierzyć w to, co czytała. Był o cały miesiąc wcześniej.
-Czy ja śnię, czy co? – zapytała samą siebie
-Nie, wcale nie śnisz, Liso Marie – głęboki głos, odezwał się za nią. Lisa zamarła. Jakiś obcy mężczyzna stał na jej podwórku. Jej ręce zacisnęły się w pięści i krew zaczęły pulsować, była gotowa aby go przepędzić.
-Kto tu jest? – zapytała, gotowa do skoku.
Delikatna dłoń dotknęła jej ramienia – Nie znasz mnie, ale nie skrzywdzę cię.
Był to wysoki mężczyzna, ubranym w garnitur z krawatem. Miał na sobie okulary słoneczne. Wyglądał jakby pracował dla tajnych służb. Prawdopodobnie był jednym z ochroniarzy Michaela, który przyszedł ją poinformować o tym co stało się wczoraj? Nie, to nie miałoby sensu ponieważ zgodnie z gazetą, wczoraj, 25 czerwca 2009, nie miało jeszcze miejsca.
-Kim jesteś, palancie? – krzyknęła
Tajemniczy mężczyzna, roześmiał się – Powiedzmy, że jestem przyjacielem, który może wyświadczyć ci przysługę. Jestem przyjacielem Michaela.
Oczy Lisy powiększyły się na dźwięk imienia jej byłego męża. Czyżby pracował dla Michaela. Po koszmarze, który przeszła zeszłej nocy, była zaintrygowana.
-Znasz Michaela? – przełknęła – Jacksona?
-Znam, ale on mnie nie zna.
-Nie rozumiem – powiedziała wciąż zaintrygowana. Lisa była zaskoczona własną reakcją. Był tu obcy mężczyzna, który znał Michaela Jacksona, ale on go nie znał. Mogła go wyrzucić, ponieważ Lockwood i bliźniaczki były wewnątrz, jednak ciekawość była silniejsza. Co za przysługę mógł wyświadczyć?
-Wiem, ze jesteś zdezorientowana. Ale zdarzenia, których doświadczyłaś wczoraj, naprawdę miały miejsce …a raczej będą miały miejsce – powiedział tajemniczy mężczyzna.
-Więc Michael…
-Michael umrze 25 czerwca, dokładnie tak jak słyszałaś wczoraj – przerwał. Serce Lisy pękło. Miała nadzieję, że ostatnia noc to był tylko koszmar. Miała nadzieję na drugą szansę i na to, ze jakaś wyższa siła pozwoliła jej ocalić go.
-Powodem dla którego tu jestem Lisa, jest to by spełnić twoje życzenie.
-Co?
-Chciałaś aby móc się z nim pożegnać. Daję ci to. Masz miesiąc na to aby pożegnać się z Michaelem. 25 czerwca, opuści ziemię na zawsze. To jest twoja jedyna szansa, albo raczej, druga.
Lisa nie mogła odnaleźć słów. Stała w kompletnej ciszy, wpatrując się w niego. Zastanawiała się, czy Lockwood, zauważył jak rozmawia z tym obcym facetem. Nie chciała go martwić.
-Nie będziesz mogła go uratować, ponieważ taki jest jego los, Lisa. Wiem jak bardzo byś chciała, ale nie możesz. To się stanie.
Lisa oniemiała. Po co on tu był? Jeśli nie był jej dobrą wróżką, dającą jej drugą szansę, po jaką cholerę rzucał jej śmierć Michaela prosto w twarz? Stała tam kilka minut, wpatrując się w dal. Była szczęśliwa, ale za chwilę była również smutna. Nie mogła ocalić Michaela? To złamało jej serce.
-Nie masz czegoś, co powinnaś zrobić? – tajemniczy mężczyzna przerwał bezmyślne wpatrywanie się Lisy.
-Myślę – powiedziała swoim nieprzyjemnym tonem.
-Lisa, przestań myśleć, po prostu zrób to. Stawką jest ludzkie życie.
-Ale powiedziałeś, że nie można go uratować – odparła wojowniczo.
-Nie miałem na myśli Michaela – powiedział tajemniczy mężczyzna, kładąc swoją rękę na jej ramieniu. Ich oczy spotkały się, on uśmiechnął się szeroko i zaczął odchodzić. Lisa obserwowała go. Co do cholery miał na myśli w ostatnim zdaniu?
-Ach, i jeszcze jedna ważna rzecz, Lisa – odwrócił się i skierował się w jej stronę – Nie możesz NIKOMU powiedzieć, o wydarzeniach z 25 czerwca. Nikomu. Jego rodzicom, dzieciom, rodzeństwu, nawet Michaelowi. Nikomu ani słowa. Jeśli to zrobisz, spowodujesz katastrofę i panikę nie wspominając o zmianie losu. Jeśli to zrobisz stracisz swoją szansę i wrócisz do 26 czerwca. To jest bardzo ważne, Lisa. Nie zepsuj tego – uśmiechnął się i odszedł.
Lisa patrzyła jak odchodzi, po raz drugi i głęboko westchnęła. Weszła do środka domu i zobaczyła Lockwood’a z bliźniaczkami na swoich krzesełkach. Powitała męża pocałunkiem w czoło.
Po lunchu, Lisa wykonała szybki telefon, a później przystąpiła do zmywania naczyń, podczas gdy Lockwood kładł dziewczynki na drzemkę. Kiedy skończyła poszła do salonu i zobaczył męża, śpiącego na kanapie.
Sen, był dobrym pomysłem. Wciąż była zaskoczona wizytą tajemniczego mężczyzny. Wciąż także czuła się jakby ktoś wciskał jej gówno. W rzeczywistości spytała Lockwood’a jaki dziś dzień, sprawdziła to również w komputerze. Oba źródła mówiły to samo: 25 maja 2009. Lockwood musiał pomyśleć, że uderzyła się głową o coś. Ona sama zresztą tak się czuła. Poszła do sypialni na górę i spojrzała na karteczkę, którą trzymała.
-Do dzieła – powiedziała, chwyciła telefon i wzięła głęboki wdech.
-Hallo? – Lisa Marie uśmiechnęła się szczęśliwa, słysząc miękki, znajomy głos po drugiej stronie słuchawki.
***
Rozdział 3 – łzy radości i smutku
Dziesięć sekund po wykonaniu telefonu, Lisa Marie wciąż uśmiechała się na dźwięk głosu Michaela. Tak dobrze było go słyszeć ponownie. Naprawdę żył. Łzy zaczęły spływać po jej policzkach, tak, że nie mogła wykrztusić z siebie słowa.
-Hallo – powiedział Michael Jackson – mamo?
Lisa zdała sobie sprawę, że musi w końcu coś powiedzieć bo inaczej odłoży słuchawkę. Szybko otrząsnęła się z szoku i odchrząknęła.
-Michael. To ja… - powiedziała, jej serce biło tak głośno, że mogłaby przysiąc, że on słyszy je po drugiej stronie linii. Ponownie odchrząknęła.
-…Lisa
Zapanowała cisza ale tym razem po drugiej stronie telefonu. Serce Lisy biło coraz mocniej i głośniej. Obawiała się, że wszystko popsuje, dzwoniąc do niego. Właśnie chciała powiedzieć, że jej przykro i odłożyć słuchawkę, ale w myślach skarciła siebie i zmusiła do nie bycia takim tchórzem.
-Michael? Jesteś tam nadal? – mogła zrozumieć jego milczenie. Minęło co najmniej siedem lat, odkąd się ze sobą kontaktowali, no i Lisa nie była zbyt uprzejma mówiąc na jego temat w mediach. Zrozumiałaby gdyby chciał się rozłączyć.
-Jestem – powiedział miękko – Lisa, jak dobrze cię słyszeć, ale czemu teraz? – zapytał szczerze. Jego głos był taki łagodny i kochający ..... i skory do wybaczenia. Pamiętała jak łatwo potrafił wybaczać.
-Michael, to nie ma znaczenia – powiedziała łamiącym głosem. Cholera – pomyślała.
-Jak zdobyłaś mój numer?
-Katherine
-Mama? Naprawdę?
-Tak, Michael. Ona nie przemierza świata wzdłuż i wszerz jak jej sławny syn, faktycznie pozostaje w jednym miejscu, więc jej numer wcale się nie zmienia – powiedziała Lisa z wielkim uśmiechem na twarzy. Była szczęśliwa móc ponownie go usłyszeć.
-Tak, to prawda – Michael zachichotał – Więc, co u ciebie Liso? Jak się masz?
-U mnie wszystko w porządku. A co u ciebie? Słyszałam o trasie. Moje gratulacje. Pięćdziesiąt koncertów wyprzedanych w jedną godzinę, nie mogę w to uwierzyć. Poczekaj, cofam to. Oczywiście, że mogę w to uwierzyć – Lisa wciąż uśmiechała się do siebie, przechadzając się po sypialni. Czuła się jak nastolatka, która rozmawia z najpopularniejszym chłopakiem w szkole, w którym właśnie się zakochała.
-Dziękuję. To jest trochę przytłaczające, ale jestem strasznie podekscytowany. Zapomniałem jak to wszystko może być męczące. Spotkanie za spotkaniem, to naprawdę męczy. Nie mogę przez to spać.
Ostatnie zdanie uderzyło w Lisę. Zdała sobie sprawę, że tragedia rozegrała się właśnie przez to. Rozpaczliwie będzie pragnął zasnąć, że stanie się zależny od tabletek. Jej serce zamarło. Bała się przyszłości. Może ta cała sprawa z drugą szansą, była złym pomysłem. Nie mogła patrzeć na pogarszający się stan Michaela.
-Michael, proszę nie przemęczaj się tak. Wiem jak ciężko potrafisz pracować, ale to wpływa na twoją kondycje fizyczną – błagała.
Michael zachichotał – Lisa, wiesz jakim jestem perfekcjonistą. Czy nie pamiętasz?
-Tak, pamiętam, Michael. Wiele razy wystraszyłeś mnie na śmierć.
-Czuję się dobrze, Lisa. Wystarczy o mnie. Co u ciebie? Jak mąż i bliźniaczki?
-Mają się dobrze. Lockwood jest wspaniałym ojcem a dziewczynki są wspaniałe.
- Świetnie, a co u Riley i Ben’a?
-Powinieneś słyszeć o Riley. Zaczęła swoją przygodę z aktorstwem, Ben za to jeździ wszędzie robiąc swoją muzyczną „karierę”.
-To wspaniale Lisa! Nie mogę uwierzyć, jak dorośli już są.
-Tak, ja też – uśmiechnęła się na wspomnienie swoich dzieci. Zapadła cisza. To musiało być niezręczne dla niego, ale nie dla niej. Cieszyła się myślą o tym, że jest prawdziwy i nadal żyje. Chciała go zobaczyć. Chciała móc z nim porozmawiać i przedstawić mu bliźniaczki i Lockwooda’a. Chciała spotkać jego dzieci. Po prostu chciała powiedzieć mu te rzeczy, które przyszły jej do głowy nocą 25 czerwca. Nie chciała jednak zbyt mocno na niego naciskać. Był zajęty, naprawdę zajęty i nie mógł spać. Zastanawiała się, czy to zamieszałoby w ich życiu. A szczególnie w jej. Pieprzyć to – pomyślała.
-Michael, muszę się z tobą zobaczyć.
-Dlaczego? Co się stało, Lisa?
-Nic, po prostu chcę się z tobą spotkać, to wszystko. Jak przyjaciele. Proszę.
-Nie, no oczywiście. Brzmiałaś na zmartwioną, to wszystko. – w głębi serca wiedziała, ze Michael wciąż się o nią troszczy. Po tym wszystkim co razem przeszli, on wciąż się o nią martwił. Ona odczuwała to samo do niego. Po prostu nie zdawała sobie z tego sprawy, aż do teraz, kiedy było już za późno. Cóż, nie było za późno, ponieważ technicznie rzecz biorąc on wcale „nie umarł”, przynajmniej jeszcze. Gdyby mogła tylko otrzymać drugą szansę lata wcześniej, zamiast jednego miesiąca.
-Wszystko w porządku? – zapytał uprzejmie
-Tak – odpowiedziała uśmiechając się szeroko.
-Okay, co powiesz na spotkanie jutro w Culver? Przyjdź do SONY. Mam do załatwienia kilka spotkań i trochę nagrywania, ale potem jestem już wolny.
-Brzmi jak dobry plan – powiedziała wycierając napływające do oczu łzy.
-Okay, jesteś pewna, że możesz przyjść ? Martwię się trochę o dziewczynki.
-Wszystko w porządku. Będą w tym czasie spały, a poza tym Lockwood może z nimi zostać – zapewniała.
-To wspaniale, więc zobaczymy się jutro, Lisa.
-Tak, Michael.
-Miło było znów cię usłyszeć. Nie ważne ile lat minęło, zawsze dobrze jest porozmawiać ze starym przyjacielem. Dziękuję że myślisz o mnie, Liso Marie.
Zapłakała cichutko na to, co powiedział Michael. Nie znał wartości tego zdania. Nie wiedział jak źle się przez nie poczuła. Dusiła w sobie łzy, chcąc zachować nie drgający głos. Nie wiedziała co powiedzieć. Chciała powiedzieć, coś równie pięknego jak on, ale po tym wszystkim co „jeszcze się nie wydarzyło”, czuła, że nie miała do tego prawa. Nie była tak wybaczająca i współczująca jak Michael. Nie potrafiła traktować innych, tak jak on to robił, zwłaszcza po tym, co go spotkało.
-Do zobaczenia Michael - to było wszystko, co mogła z siebie wydusić.
-Do zobaczenia Lisa, miłego dnia – wkrótce potem Michael rozłączył się. Lisa wciąż trzymała słuchawkę przy swoim uchu i ponownie rozpłakała się. Były to łzy szczęścia i smutku, odczuwała je teraz tak samo intensywnie.
-Skarbie – powiedział miękko Lockwood, delikatnie potrząsając Lisą – Lisa, obudź się, kochanie. Zrobiłem ci śniadanie – otworzyła powoli oczy, uśmiechając się na dźwięk głosu swojego kochającego męża. – Czy bliźniaczki zatrzymały cię ostatniej nocy? Wybacz, pomógłbym ci, ale nie słyszałem niczego z elektrycznej niani – powiedział na swoją obronę.
-Nie, nie zatrzymały mnie, czemu pytasz? – odpowiedziała, lekko zmieszana.
-Kiedy obudziłem się dzisiejszego ranka, zauważyłem, ze nie ma cię obok mnie. Wtedy sprawdziłem bliźniaczki i znalazłem cię tutaj, trzymającą Finley. Wziąłem ją i Harper i nakarmiłem je. Teraz są na dole, w kojcu. – powiedział Lockwood. Lisa Marie westchnęła i odchyliła głowę z powrotem na fotel. Michael Lockwood stał tam, wpatrując się w nią z jedną brwią uniesioną wysoko.
-Wszystko w porządku? - spytał.
-Czuję się lepiej. Moja głowa wciąż przechodzi przez to gówno. Przez ten cholerny płacz – powiedziała z westchnieniem i wciąż zamkniętymi oczami.
-Boże, a co się stało? – spytał Lockwood, zmartwionym tonem. Podszedł do niej i położył dłonie na jej czole.
-To co stało się z Michaelem – odpowiedziała. Lockwood, był zmieszany. Od kiedy Lisa Marie nazywała go Michaelem? Wiedział, że nazywała go po prostu „Lockwood”, by nie mylić go ze swoim byłym mężem i by prawdopodobnie zdystansować się od niego. Czy zmieniła swoje zdanie? Lisa nazywała go tak, odkąd stali się muzycznymi partnerami, czyli odkąd tylko się poznali. Przyzwyczaił się do tego. Musiał spytać.
-Lisa, od kiedy nazywasz mnie „Michaelem”?
-Nie nazywam
-Właśnie tak powiedziałaś do mnie – Michael
-Nie prawda, mówiłam o moim byłym mężu, głuptasie.
-Mówisz o nim? Od kiedy? Lisa nie rozmawiałaś z nim od lat! Jedynym momentem kiedy o nim wspominasz, były wywiady!
Lisa raptownie stała się defensywna. Lockwood nawiązywał do jej wywiadu w Marie Clare, jakiego udzieliła. Nie mogła uwierzyć, że wyciąga to po tym co stało się wczoraj. Jak mógł być tak nieczuły. Prawdę mówiąc, był najbardziej niedramatycznym, zwykłym, nudnym, zrelaksowanym człowiekiem jakiego kiedykolwiek spotkała. To sprawiło, ze się w nim zakochała. Był taki zwyczajny, potrzebowała tego, zwłaszcza po tym co stało się wczoraj. Był przecież taki wspierający. Co się do cholery zmieniło?
-Nie mogę uwierzyć, że mi to wyrzucasz! – wstała gotowa do walki.
-Co ci wyrzucam? – był jeszcze bardziej zmieszany. Teraz, obie brwi miał uniesione do góry. Przyglądał się jej w skupieniu.
-Po tym, co wczoraj przeszłam! To wszystko było udawane? – powiedziała drżącym, podniesionym głosem.
-Lisa, o czym do diabła mówisz? I dlaczego krzyczysz?
-Michael.. on.. on – zaczynała się załamywać
-Lisa, co się stało. Wytraszyłaś mnie.
-Nie mogę teraz o tym mówić. Potrzebuję świeżego powietrza. – powiedziała drżącym głosem.
-Czuję się dobrze, po prostu potrzebuję świeżego powietrza – ich oczy się spotkały i Lisa poczuła wstyd. Zakłopotana tym, że tak gwałtownie reaguje na śmierć swojego ex- męża. Czuła się jakby nadal go… szybko porzuciła tę myśl. Zakryła twarz, by nie mógł patrzeć na nią i wybiegła z pokoju, na dół schodami, aż na podwórko.
***
Na zewnątrz, poczuła się o wiele lepiej. W pokoju dziewczynek było tak duszno. A jej było gorąco. Pewnie dlatego, że miała na sobie dość ciepłe okrycie, dres i sweter. Spojrzała na siebie zdumiona. Zamiast oczekiwanego stroju, miała na sobie czarną podomkę, a pod nią granatową koszulkę nocną. Co do cholery? – pomyślała. Może przebrała się w środku nocy i dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Nieważne. To było dziwne, pomyślała. Lockwood nawet nie wiedział o czym ona mówiła, a teraz ma na sobie jedwabną koszulkę nocną. Dziwne.
Na zewnątrz, powietrze było świeże, a poranek był piękny. Nie chciała tego przyznać, ale cieszyła się, że poranne powietrze było tak wspaniałe. Można by pomyśleć, ze chciałaby by było ciemno i deszczowo, odpowiadało by to jej nastrojowi. Było pięknie w stosunku do tego jak się czuła. Podobało jej się to. Podeszła do stołu przy basenie i uśmiechnęła się. Zauważyła, że Lockwood jest na zewnątrz i bawi się z dziewczynkami, ponieważ widziała ich huśtawki. Zobaczyła przeczytaną już przez kogoś gazetę. Wahała się czy ją podnieść, ze strachu przed kolejną historią, która przypomniałaby jej o wczorajszych wydarzeniach. Tak, czy inaczej wzięła ją, jedna rzecz przykuła jej uwagę.
-Co do CHOLERY? – powiedziała, otwierając szeroko usta – to nie ma sensu – przeczytała to ponownie PONIEDZIAŁEK, 25 MAJA 2009. Nie mogła uwierzyć w to, co czytała. Był o cały miesiąc wcześniej.
-Czy ja śnię, czy co? – zapytała samą siebie
-Nie, wcale nie śnisz, Liso Marie – głęboki głos, odezwał się za nią. Lisa zamarła. Jakiś obcy mężczyzna stał na jej podwórku. Jej ręce zacisnęły się w pięści i krew zaczęły pulsować, była gotowa aby go przepędzić.
-Kto tu jest? – zapytała, gotowa do skoku.
Delikatna dłoń dotknęła jej ramienia – Nie znasz mnie, ale nie skrzywdzę cię.
Był to wysoki mężczyzna, ubranym w garnitur z krawatem. Miał na sobie okulary słoneczne. Wyglądał jakby pracował dla tajnych służb. Prawdopodobnie był jednym z ochroniarzy Michaela, który przyszedł ją poinformować o tym co stało się wczoraj? Nie, to nie miałoby sensu ponieważ zgodnie z gazetą, wczoraj, 25 czerwca 2009, nie miało jeszcze miejsca.
-Kim jesteś, palancie? – krzyknęła
Tajemniczy mężczyzna, roześmiał się – Powiedzmy, że jestem przyjacielem, który może wyświadczyć ci przysługę. Jestem przyjacielem Michaela.
Oczy Lisy powiększyły się na dźwięk imienia jej byłego męża. Czyżby pracował dla Michaela. Po koszmarze, który przeszła zeszłej nocy, była zaintrygowana.
-Znasz Michaela? – przełknęła – Jacksona?
-Znam, ale on mnie nie zna.
-Nie rozumiem – powiedziała wciąż zaintrygowana. Lisa była zaskoczona własną reakcją. Był tu obcy mężczyzna, który znał Michaela Jacksona, ale on go nie znał. Mogła go wyrzucić, ponieważ Lockwood i bliźniaczki były wewnątrz, jednak ciekawość była silniejsza. Co za przysługę mógł wyświadczyć?
-Wiem, ze jesteś zdezorientowana. Ale zdarzenia, których doświadczyłaś wczoraj, naprawdę miały miejsce …a raczej będą miały miejsce – powiedział tajemniczy mężczyzna.
-Więc Michael…
-Michael umrze 25 czerwca, dokładnie tak jak słyszałaś wczoraj – przerwał. Serce Lisy pękło. Miała nadzieję, że ostatnia noc to był tylko koszmar. Miała nadzieję na drugą szansę i na to, ze jakaś wyższa siła pozwoliła jej ocalić go.
-Powodem dla którego tu jestem Lisa, jest to by spełnić twoje życzenie.
-Co?
-Chciałaś aby móc się z nim pożegnać. Daję ci to. Masz miesiąc na to aby pożegnać się z Michaelem. 25 czerwca, opuści ziemię na zawsze. To jest twoja jedyna szansa, albo raczej, druga.
Lisa nie mogła odnaleźć słów. Stała w kompletnej ciszy, wpatrując się w niego. Zastanawiała się, czy Lockwood, zauważył jak rozmawia z tym obcym facetem. Nie chciała go martwić.
-Nie będziesz mogła go uratować, ponieważ taki jest jego los, Lisa. Wiem jak bardzo byś chciała, ale nie możesz. To się stanie.
Lisa oniemiała. Po co on tu był? Jeśli nie był jej dobrą wróżką, dającą jej drugą szansę, po jaką cholerę rzucał jej śmierć Michaela prosto w twarz? Stała tam kilka minut, wpatrując się w dal. Była szczęśliwa, ale za chwilę była również smutna. Nie mogła ocalić Michaela? To złamało jej serce.
-Nie masz czegoś, co powinnaś zrobić? – tajemniczy mężczyzna przerwał bezmyślne wpatrywanie się Lisy.
-Myślę – powiedziała swoim nieprzyjemnym tonem.
-Lisa, przestań myśleć, po prostu zrób to. Stawką jest ludzkie życie.
-Ale powiedziałeś, że nie można go uratować – odparła wojowniczo.
-Nie miałem na myśli Michaela – powiedział tajemniczy mężczyzna, kładąc swoją rękę na jej ramieniu. Ich oczy spotkały się, on uśmiechnął się szeroko i zaczął odchodzić. Lisa obserwowała go. Co do cholery miał na myśli w ostatnim zdaniu?
-Ach, i jeszcze jedna ważna rzecz, Lisa – odwrócił się i skierował się w jej stronę – Nie możesz NIKOMU powiedzieć, o wydarzeniach z 25 czerwca. Nikomu. Jego rodzicom, dzieciom, rodzeństwu, nawet Michaelowi. Nikomu ani słowa. Jeśli to zrobisz, spowodujesz katastrofę i panikę nie wspominając o zmianie losu. Jeśli to zrobisz stracisz swoją szansę i wrócisz do 26 czerwca. To jest bardzo ważne, Lisa. Nie zepsuj tego – uśmiechnął się i odszedł.
Lisa patrzyła jak odchodzi, po raz drugi i głęboko westchnęła. Weszła do środka domu i zobaczyła Lockwood’a z bliźniaczkami na swoich krzesełkach. Powitała męża pocałunkiem w czoło.
Po lunchu, Lisa wykonała szybki telefon, a później przystąpiła do zmywania naczyń, podczas gdy Lockwood kładł dziewczynki na drzemkę. Kiedy skończyła poszła do salonu i zobaczył męża, śpiącego na kanapie.
Sen, był dobrym pomysłem. Wciąż była zaskoczona wizytą tajemniczego mężczyzny. Wciąż także czuła się jakby ktoś wciskał jej gówno. W rzeczywistości spytała Lockwood’a jaki dziś dzień, sprawdziła to również w komputerze. Oba źródła mówiły to samo: 25 maja 2009. Lockwood musiał pomyśleć, że uderzyła się głową o coś. Ona sama zresztą tak się czuła. Poszła do sypialni na górę i spojrzała na karteczkę, którą trzymała.
-Do dzieła – powiedziała, chwyciła telefon i wzięła głęboki wdech.
-Hallo? – Lisa Marie uśmiechnęła się szczęśliwa, słysząc miękki, znajomy głos po drugiej stronie słuchawki.
***
Rozdział 3 – łzy radości i smutku
Dziesięć sekund po wykonaniu telefonu, Lisa Marie wciąż uśmiechała się na dźwięk głosu Michaela. Tak dobrze było go słyszeć ponownie. Naprawdę żył. Łzy zaczęły spływać po jej policzkach, tak, że nie mogła wykrztusić z siebie słowa.
-Hallo – powiedział Michael Jackson – mamo?
Lisa zdała sobie sprawę, że musi w końcu coś powiedzieć bo inaczej odłoży słuchawkę. Szybko otrząsnęła się z szoku i odchrząknęła.
-Michael. To ja… - powiedziała, jej serce biło tak głośno, że mogłaby przysiąc, że on słyszy je po drugiej stronie linii. Ponownie odchrząknęła.
-…Lisa
Zapanowała cisza ale tym razem po drugiej stronie telefonu. Serce Lisy biło coraz mocniej i głośniej. Obawiała się, że wszystko popsuje, dzwoniąc do niego. Właśnie chciała powiedzieć, że jej przykro i odłożyć słuchawkę, ale w myślach skarciła siebie i zmusiła do nie bycia takim tchórzem.
-Michael? Jesteś tam nadal? – mogła zrozumieć jego milczenie. Minęło co najmniej siedem lat, odkąd się ze sobą kontaktowali, no i Lisa nie była zbyt uprzejma mówiąc na jego temat w mediach. Zrozumiałaby gdyby chciał się rozłączyć.
-Jestem – powiedział miękko – Lisa, jak dobrze cię słyszeć, ale czemu teraz? – zapytał szczerze. Jego głos był taki łagodny i kochający ..... i skory do wybaczenia. Pamiętała jak łatwo potrafił wybaczać.
-Michael, to nie ma znaczenia – powiedziała łamiącym głosem. Cholera – pomyślała.
-Jak zdobyłaś mój numer?
-Katherine
-Mama? Naprawdę?
-Tak, Michael. Ona nie przemierza świata wzdłuż i wszerz jak jej sławny syn, faktycznie pozostaje w jednym miejscu, więc jej numer wcale się nie zmienia – powiedziała Lisa z wielkim uśmiechem na twarzy. Była szczęśliwa móc ponownie go usłyszeć.
-Tak, to prawda – Michael zachichotał – Więc, co u ciebie Liso? Jak się masz?
-U mnie wszystko w porządku. A co u ciebie? Słyszałam o trasie. Moje gratulacje. Pięćdziesiąt koncertów wyprzedanych w jedną godzinę, nie mogę w to uwierzyć. Poczekaj, cofam to. Oczywiście, że mogę w to uwierzyć – Lisa wciąż uśmiechała się do siebie, przechadzając się po sypialni. Czuła się jak nastolatka, która rozmawia z najpopularniejszym chłopakiem w szkole, w którym właśnie się zakochała.
-Dziękuję. To jest trochę przytłaczające, ale jestem strasznie podekscytowany. Zapomniałem jak to wszystko może być męczące. Spotkanie za spotkaniem, to naprawdę męczy. Nie mogę przez to spać.
Ostatnie zdanie uderzyło w Lisę. Zdała sobie sprawę, że tragedia rozegrała się właśnie przez to. Rozpaczliwie będzie pragnął zasnąć, że stanie się zależny od tabletek. Jej serce zamarło. Bała się przyszłości. Może ta cała sprawa z drugą szansą, była złym pomysłem. Nie mogła patrzeć na pogarszający się stan Michaela.
-Michael, proszę nie przemęczaj się tak. Wiem jak ciężko potrafisz pracować, ale to wpływa na twoją kondycje fizyczną – błagała.
Michael zachichotał – Lisa, wiesz jakim jestem perfekcjonistą. Czy nie pamiętasz?
-Tak, pamiętam, Michael. Wiele razy wystraszyłeś mnie na śmierć.
-Czuję się dobrze, Lisa. Wystarczy o mnie. Co u ciebie? Jak mąż i bliźniaczki?
-Mają się dobrze. Lockwood jest wspaniałym ojcem a dziewczynki są wspaniałe.
- Świetnie, a co u Riley i Ben’a?
-Powinieneś słyszeć o Riley. Zaczęła swoją przygodę z aktorstwem, Ben za to jeździ wszędzie robiąc swoją muzyczną „karierę”.
-To wspaniale Lisa! Nie mogę uwierzyć, jak dorośli już są.
-Tak, ja też – uśmiechnęła się na wspomnienie swoich dzieci. Zapadła cisza. To musiało być niezręczne dla niego, ale nie dla niej. Cieszyła się myślą o tym, że jest prawdziwy i nadal żyje. Chciała go zobaczyć. Chciała móc z nim porozmawiać i przedstawić mu bliźniaczki i Lockwooda’a. Chciała spotkać jego dzieci. Po prostu chciała powiedzieć mu te rzeczy, które przyszły jej do głowy nocą 25 czerwca. Nie chciała jednak zbyt mocno na niego naciskać. Był zajęty, naprawdę zajęty i nie mógł spać. Zastanawiała się, czy to zamieszałoby w ich życiu. A szczególnie w jej. Pieprzyć to – pomyślała.
-Michael, muszę się z tobą zobaczyć.
-Dlaczego? Co się stało, Lisa?
-Nic, po prostu chcę się z tobą spotkać, to wszystko. Jak przyjaciele. Proszę.
-Nie, no oczywiście. Brzmiałaś na zmartwioną, to wszystko. – w głębi serca wiedziała, ze Michael wciąż się o nią troszczy. Po tym wszystkim co razem przeszli, on wciąż się o nią martwił. Ona odczuwała to samo do niego. Po prostu nie zdawała sobie z tego sprawy, aż do teraz, kiedy było już za późno. Cóż, nie było za późno, ponieważ technicznie rzecz biorąc on wcale „nie umarł”, przynajmniej jeszcze. Gdyby mogła tylko otrzymać drugą szansę lata wcześniej, zamiast jednego miesiąca.
-Wszystko w porządku? – zapytał uprzejmie
-Tak – odpowiedziała uśmiechając się szeroko.
-Okay, co powiesz na spotkanie jutro w Culver? Przyjdź do SONY. Mam do załatwienia kilka spotkań i trochę nagrywania, ale potem jestem już wolny.
-Brzmi jak dobry plan – powiedziała wycierając napływające do oczu łzy.
-Okay, jesteś pewna, że możesz przyjść ? Martwię się trochę o dziewczynki.
-Wszystko w porządku. Będą w tym czasie spały, a poza tym Lockwood może z nimi zostać – zapewniała.
-To wspaniale, więc zobaczymy się jutro, Lisa.
-Tak, Michael.
-Miło było znów cię usłyszeć. Nie ważne ile lat minęło, zawsze dobrze jest porozmawiać ze starym przyjacielem. Dziękuję że myślisz o mnie, Liso Marie.
Zapłakała cichutko na to, co powiedział Michael. Nie znał wartości tego zdania. Nie wiedział jak źle się przez nie poczuła. Dusiła w sobie łzy, chcąc zachować nie drgający głos. Nie wiedziała co powiedzieć. Chciała powiedzieć, coś równie pięknego jak on, ale po tym wszystkim co „jeszcze się nie wydarzyło”, czuła, że nie miała do tego prawa. Nie była tak wybaczająca i współczująca jak Michael. Nie potrafiła traktować innych, tak jak on to robił, zwłaszcza po tym, co go spotkało.
-Do zobaczenia Michael - to było wszystko, co mogła z siebie wydusić.
-Do zobaczenia Lisa, miłego dnia – wkrótce potem Michael rozłączył się. Lisa wciąż trzymała słuchawkę przy swoim uchu i ponownie rozpłakała się. Były to łzy szczęścia i smutku, odczuwała je teraz tak samo intensywnie.
http://www.youtube.com/watch?v=p22SnJej ... r_embedded
Jeśli słyszysz jakieś kłamstwo dostatecznie często, zaczynasz w nie wierzyć. MJ
Jeśli słyszysz jakieś kłamstwo dostatecznie często, zaczynasz w nie wierzyć. MJ
- cocainegirl
- Posty: 316
- Rejestracja: ndz, 01 maja 2011, 19:55
- Lokalizacja: Wrocław/Zielona Góra
Świetny fan fic. Jedyne co mi się w nim nie podoba to to, że autorka za dużo razy używa słowa 'gówno' i trochę to dziwnie wygląda, a tak to naprawdę, świetna robota, czekam na kolejne części i gratuluję Ci tego makeAchange, że podjęłaś się tłumaczenia. :)
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
"Łeb ścięty żydowskiego zbawiciela,
nigdy nie uniesie głowy na krzyżu."
nigdy nie uniesie głowy na krzyżu."
W 100 % zgadzam się z koleżanką powyżej ;) . Fan fick naprawdę świetny , jest fabuła , trochę za dużo słowa " gówno " , ale mi to nie przeszkadza ;) . Dobra robota , a tobie makeAchange gratuluję , że chciało ci się to wszystko przetłumaczyć . Czekam na kolejne przetłumaczenia z niecierpliwością!
Pozdrawiam .
Pozdrawiam .
- makeAchange
- Posty: 44
- Rejestracja: czw, 14 paź 2010, 10:26
- Lokalizacja: Toruń
kolejne rozdziały
Skoro pojawiły się odpowiedzi, pojawiają się kolejne części. Dzięki dziewczyny, że czytacie. Co do wspomnianego przez was słowa, pojawia się ono dość często, staram się je łagodzić :)
***
Rozdział 4 - 15 lat
-Zadzwoniłam do Michaela – Lisa powiedziała do Lockwooda z wahaniem.
-Och – przerwał – Jak się ma?
-Dobrze, przygotowuje się do trasy.
-Ach, racja, koncerty w Londynie. To będzie widowisko.
-Tak, na pewno. ON zawsze chce robić wszystko ponad i poza najśmielszymi oczekiwaniami i możliwościami innych.
-Coś nie tak, Lisa? - zapytał Lockwood
Informacja, ze Lisa rozmawiała z Michaelem, była zaskakująca, owszem, ale nie rozpatrywał tego jako sensację. Lockwood był czwartym mężem Lisy, musiał zatem przyzwyczaić się do rozmowy o jej byłych. Nie wydawał się jednak być zagrożonym przez któregokolwiek z nich, nawet Danny’ego Keough, który jest ojcem Riley i Ben’a. Danny był bardzo aktywny w życiu Lisy ze względu na dzieci. Małżeństwo z Nicolasem Cage’m ledwo można było rozpatrzyć jako związek. Jeśli chodzi o Michael’a Jacksona, Lockwood wiedział, że jego żona naprawdę go kochała, a radzenie sobie z tą myślą, nie było wcale takie złe. Nigdy nie mieli dzieci, więc nie ingerował w ich życie. Czwarty mąż Lisy był niewiarygodnie wyrozumiały. Nie musiał czuć się onieśmielony, czy zazdrosny. Wiedział w co się pakuje.
-Powiedziałam mu, że chcę się z nim zobaczyć. Więc zamierzam się z nim spotkać dziś wieczór po jego próbie – powiedziała czekając na jego reakcję.
-Okay, Myślałaś, że będę miał coś przeciwko temu? – zapytał
- No cóż, tak. Wydawałeś się być zdenerwowany, kiedy wczoraj wspomniałam o nim.
- Cóż, byłem, ponieważ, było to dość niespodziewane. Nie rozmawiałaś z nim od lat.
-Tak, to ma sens. Przepraszam, jeśli to cię przytłacza. Czy będzie w porządku, jeżeli pójdę? Dasz sobie radę z Harper i Finley?
-Absolutnie.
-Dzięki – powiedziała, całując go w policzek – jesteś najlepszy.
***
Kiedy dojechała do studia SONY, wiedziała, ze jest we właściwym miejscu, ponieważ wszystko było tak skomplikowane. Zupełnie jak Michael, pomyślała. Spojrzała na zegarek, była 8:30. Michael powinien już kończyć. Zadzwoniła do niego, polecił jej pójść korytarzem, który doprowadzi ją do garderoby numer 1.
Po około piętnastu minutach, nagle dało się słyszeć miękki, wysoki głos. Twarz Lisy rozjaśniła się. Michael rozmawiał przez telefon z kimś o imieniu Kai, wspominał coś o kobiecie imieniem Grace. Zastanawiała się, czy był z którąś z tych kobiet w związku. Jej serce mocno waliło. Zamknęła oczy, pochyliła głowę i wzięła głęboki oddech.
Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła go, stojącego w drzwiach, uśmiechającego się dokładnie tak jak go zapamiętała. Jego ramiona, kręcone włosy były w nieładzie i związane z tyłu. Miał na sobie obcisłe, czarne dżinsy i kurtkę w tym samym kolorze ze złotymi wykończeniami na rękawach, przypominały trochę te, które nosił w latach 80 i 90-tych.
-Hej, ty – podszedł do Lisy i objął ją ramionami. Ścisnął ją swoimi wielkimi dłońmi, poczuła się, jakby miała się w nich zatracić.
-A więc jestem tu. Gdzie chciałabyś pojechać?
-Nie ważne, dokądkolwiek, Michael – powiedziała.
-To mi odpowiada. Co myślisz o powrocie do mojego domu?
Lisa nie była zainteresowana tym, chciała odbyć z nim prywatną rozmowę. To nie było tak, ze miała mu do powiedzenia coś pikantnego, chciała sama spędzić z nim czas. Z daleka od jego rezydencji i pracowników, z daleka od tego całego otoczenia. To było jednym z powodów dla których zostawiła bliźniaczki z Lockwood’em. Chciała być tylko z nim.
-Jasne – odpowiedziała niechętnie.
Michael w lot załapał w czym rzecz – A może byśmy zamówili smażonego kurczaka i zjedli tutaj?
-To też mi pasuje – powiedziała. Tak naprawdę, myślała – TAK, zróbmy to!
**********
Kiedy przywieźli jedzenie, Lisa mogła powiedzieć, że Michael naprawdę był głodny. Wyłożył na swój talerz dużo smakołyków. Smażony kurczak, był jego ulubionym daniem. Zawsze myślała, że to śmieszne, że multimilioner, który mógł pozwolić sobie na każdego szefa kuchni, lub dowolną, wymyślną restaurację, zamiast tego on kochał zamawiać w Kentucky Fried Chicken.
-Dlaczego nic nie bierzesz ? – zapytał Michael, zaskoczony jej bezruchem.
-Już jadłam. Poza tym nic nie może stanąć pomiędzy tobą a KFC – zaśmiała się
-To prawda, Lisa.
Michael i Lisa rozmawiali, żartowali z siebie, wypytywali co słychać u drugiego, a także rozmyślając na temat przyszłości. Po 40 minutach Lisa zapomniała, że przyszłość Michaela zamyka się ledwie w jednym miesiącu. Zamiast tego po prostu uwielbiała słuchać jego opowieści o planach na przyszłość, zwłaszcza jego dzieci.
-Czy zdajesz sobie sprawę jaki dziś dzień, Lisa?
-Wtorek
-Tak, ale data.
-26 maja – powiedziała, wciąż nie łapiąc. Michael milczał. Może to wcale nie był powód jej telefonu. Był trochę rozczarowany, ale szybko się otrząsnął i znowu zaczął jeść.
-O MÓJ BOŻE!!! – krzyknęła Lisa
Michael ryknął śmiechem – Zabrało ci to wystarczająco dużo czasu – zwrócił się do Lisy, która nadal zaskoczona, zakrywała dłonią usta. Trwała w tej pozie przez kolejne dwie minuty.
-Michael, nie zdawałam sobie nawet sprawy – czy to jakiś pieprzony zbieg okoliczności? – pomyślała
-15 lat temu, wzięliśmy ślub – Michael wspomniał szczęśliwy.
-Tak, zrobiliśmy to.
-Jeden z najbardziej magicznych momentów w moim życiu, Lisa
-Naprawdę?
-Oczywiście, wiesz, ze byłem w tobie zakochany, prawda?
Lisa, uśmiechnęła się. Była szczęśliwa z tego powodu. Podczas ich małżeństwa, a także po jego zakończeniu Lisę dręczyła myśl, że on jej nie kochał tak bardzo, jak ona jego.
-Och przestań! Naprawdę? –Powiedział, czując się niezręcznie zaistniałą ciszą. Lisa zaśmiała się. Michael odetchnął z ulgą.
-Tak, Też byłam w tobie zakochana, Michael.
-Cóż, ja tylko żartowałem. Chciałem tylko twoich pieniędzy i żeby zostać spadkobiercą posiadłości Elvisa Presley’a – powiedział ironicznie, śmiejąc się.
-Zamknij się, KRETYN! – powiedziała, uderzając go figlarnie w ramię.
-Czy twoja matka nadal wierzy, że chciałem stać się częścią królestwa Presley’ów?
-Znasz moją matkę – powiedziała ze śmiechem.
-Nie mam złych uczuć względem twojej matki, Lisa.
-Wiem, Michael. Wiem, jak wyrozumiałym jesteś człowiekiem – Lisa na chwilę przerwała - Naprawdę cię kochałam – jej ton zmienił się.
Ponownie poczuła guzek w gardle. Cholera, pomyślała. Spojrzała na podłogę, aby uniknąć kontaktu wzrokowego i aby ukryć swoje wzruszenie, które miała nadzieję, Michael nie zauważy. Jednak zauważył. Spojrzał w dół i złapał ją za podbródek, delikatnie przesunął jej twarz, tak aby ich oczy mogły się spotkać. Spojrzał na nią z niepokojem. To była kobieta, którą kiedyś kochał. To jest kobieta, która wywróciła jego świat do góry nogami 15 lat temu.
-Lisa, spójrz na mnie – poprosił. Nie mogła się zdecydować. To było to co mówił, kiedykolwiek chciał w pełni komuś zaufać. Było to jego podejście, którego używał aby sprawdzić, czy ktoś jest szczery. Czuł, że może wyczuć duszę osoby, której patrzy w oczy. To nie było zwykłe spojrzenie, ale moment, kiedy ich oczy się połączyły. Jest coś takiego w oczach Michaela. I było coś w jego spojrzeniu się na Lisę. To było po prostu zniewalające.
-Proszę, abyś spojrzała na mnie – błagał ją ponownie. Lisa nie mogła już dłużej tego znieść, więc odwróciła głowę i spojrzała na niego. Pogładził jej policzki kciukami i przeczesał jej włosy dłońmi, nie tracąc kontaktu wzrokowego. Ona zrobiła to samo. Nigdy nie odrywała oczu od niego. To był ten moment. Kochała go… i to złamało jej serce.
***
Rozdział 5 - Cztery nieodsłuchane wiadomości
Michael Jackson jechał do swojej rezydencji w Holmby Hills. Była druga nad ranem, a on był już wykończony. Miał na sobie obcisłe szare spodnie i jasną niebieską koszulkę ze świecącą marynarką. Zdjął ciemne okulary i przetarł oczy. Właśnie zakończył kolejny dzień nagrywania krótkich wideoklipów, które miały być odtwarzane podczas koncertu.
Otworzył swój telefon komórkowy i uśmiechnął się na widok nieodebranych połączeń od Lisy Marie. Czuł się okropnie, ze nie znalazł chwili, aby odpowiedzieć na jej telefony. Minął już tydzień od ich pierwszego spotkania i od „tego momentu”. Byli w kontakcie telefonicznym z powodu jego napiętego harmonogramu. Miał nadzieję, że Lisa nie była w żadnych tarapatach. Miał zamiar odsłuchać wiadomości od niej, przed pójściem do łóżka.
-Jesteśmy w domu, panie Jackson – powiedział Bobby, otwierając drzwi samochodu.
-Niech Bóg cię błogosławi Bobby. Dziękuję. – Michael powiedział łagodnie, składając ręce w pozycji modlitewnej. Wysiadł z samochodu i wyciągnął się powoli. Ziewnął i ruszył do drzwi. Bobby szedł blisko za nim. Michael zawsze czuł się dziwnie, gdy jego ochroniarze szli przed nim lub za nim, a nie obok niego. Czy bał się zastraszenia? Prawda jest taka, ze kochał mieć towarzystwo, kochał ludzi, którzy chcieli być jego przyjaciółmi.
-Czy jest coś, co mogę dla pana zrobić , panie Jackson? – zapytał Bobby
-Nie. Byłeś wspaniały, Bobby. Odpocznij trochę i zobaczymy się rano – Michael powiedział, kładąc rękę na jego ramieniu.
W domu było cicho, zmęczony Michael wszedł po schodach na drugie piętro. Skręcił w prawo i wszedł do każdego z pokoju swoich dzieci. Najpierw do Prince’a. Jego pokój był pierwszy po prawej, otworzył drzwi i światło z korytarza oświetliło jego twarz. Wszedł po cichu, wpatrując się w śpiącego syna, którego naprawdę kochał.
-Dobranoc, Jabłkogłowy – wyszeptał i wyszedł. Przeszedł przez hol i otworzył pierwsze drzwi po lewej. Wszedł i uklęknął przy łóżku Paris.
-Dobranoc księżniczko. Tatuś cię kocha – powiedział i odgarnął jej włosy na bok. Miał już wychodzić, kiedy potknął się o niewielką grudkę, przy łóżku córki.
-Co ja mówiłem, tym dzieciom, na temat zabawek – powiedział ze śmiechem. Pochylił się, aby usunąć przeszkodę z drogi, kiedy ku swojemu zdumieniu usłyszał hałas. Tą przeszkodą było jego trzecie dziecko – Blanket. Michael uśmiechnął się.
-Biedny Blanket, musiał mu się przyśnić koszmar – powiedział. Otulił go, tak aby się nie zbudził, wziął go na swoje ręce i wyniósł z pokoju. Odwrócił się i podszedł do piątych drzwi na prawo – pokoju Blanketa. Zapalił światło i położył go w jego łóżku.
-Blanket, przepraszam, ze nie było mnie tu, żeby cię przytulić kiedy miałeś koszmary. Kocham cię – powiedział i pocałował go w czoło. Wyłączył nocną lampkę przy łóżku i wyszedł. Pozostawił lekko uchylone drzwi, w razie gdyby nawiedził go kolejny koszmar.
Michael włączył światło w swojej sypialni. Jego pokój był wielkości trzypokojowego mieszkania. Jedna część była główną sypialnią, druga wyglądała jak prawdziwy apartament. Cztery osoby mogłyby żyć tam wygodnie. Wyglądało to naprawdę na sypialnię króla. Michael przebrał się i zobaczył wiadomość od osobistego lekarza dr Murray’a. Przypominał mu, aby wziął 4 tabletki nasenne, które mu przepisał w razie problemów z zasypianiem. Michael czuł, że mógłby paść na łóżko, ale chciał je wziąć w na wypadek.
Michel wszedł do łóżka, zgasił światło i westchnął głęboko. Jego myśli swobodnie dryfowały, dopóki nie przypomniał sobie o 4 nieodsłuchanych wiadomościach od Lisy Marie. Dotarł do szafki nocnej po drugiej stronie i chwycił telefon.
Nieodsłuchane wiadomości: 4
Lisa Marie Presley: 3 czerwca 2009, 18:17
Lisa Marie Presley: 3 czerwca 2009, 21:27
Lisa Marie Presley: 3 czerwca 2009, 22:55
Lisa Marie Presley: 4 czerwca 2009, 00:29
Michael uśmiechnął się i wybrał do odsłuchania pierwszą wiadomość.
„Cześć Michael, tu Lisa. Jestem pewna, że jesteś mega zajęty swoim pokazem w tej chwili, ale bardzo chciałabym się z tobą spotkać. Było wspaniale móc cię znów zobaczyć w zeszłym tygodniu i porozmawiać, więc uh… Chciałabym się z tobą zobaczyć dziś wieczorem, jeśli możesz. Proszę oddzwoń”
Wybrał kolejną wiadomość z 21:27
„Tu znowu Lisa, bliźniaczki śpią, a Lockwood jest zmęczony. Chciałam wiedzieć, czy chcesz się spotkać. Jest trochę późno byś przyjechał, więc pomyślałam, ze może ja do ciebie wpadnę. Cokolwiek chcesz. Oddzwoń. Cześć ‘’
Przy następnej wiadomości z 22:55, usłyszał na samym początku ziewnięcie.
„Stary, nad czym ty do diabła pracujesz? Jesteś pieprzonym mistrzem we wszystkim co robisz. Przestań pracować i zadzwoń do mnieeee” powiedziała z jękiem. Ta ostatnia część wywołała w Michaelu chichot. Brzmiała jak małe dziecko, które chce więcej lodów.
Przy kolejnej i ostatniej wiadomości, Lisa brzmiała bardziej poważnie.
„Cześć Michael. Słuchaj, nie wiem, czy jesteś tak zajęty, czy po prostu mnie ignorujesz, nie ważne, ale ja naprawdę muszę się z tobą spotkać. Wiem, ze minął tylko tydzień, ale nie wiem… ja po prostu… ja po prostu muszę się z tobą zobaczyć jeszcze raz. Proszę. Może mógłbyś tu wpaść. Poznałbyś dziewczynki i Lockwood’a. Wiem, że na pewno zakochasz się w dzieciach, zawsze byłeś wobec nich wspaniały. Proszę, tylko nie przestawaj się do mnie odzywać. Cholera. Czuję jakby znowu to spieprzyła. Proszę, tylko nie przestawaj się do mnie odzywać, ok.? Tak czy inaczej, dobrej nocy i zadzwoń do mnie niedługo. Proszę.”
Michael odłożył telefon i przestał się uśmiechać po ostatniej wiadomości. Jej głos brzmiał rozpaczliwie. Był niepewny co powinien, a czego nie powinien czuć w tej chwili. Moment, który przeżyli razem w ubiegłym tygodniu, był niezapomniany, odkrył coś co chował przez prawie dziesięć lat, ale ona go zraniła. Co teraz ona z nim robi?
Rozdział 6 - Życie, które miałeś mieć
Michael wstał około 10 rano i krążył wokół swojego pokoju z telefonem w ręku. Dzieci były na dole z Kai, jedząc późne śniadanie. Krążył w swoim szlafroku próbując znaleźć sposób, dzięki któremu mógłby wykręcić się z obiadu w domu Lisy. Pomyślał, że w międzyczasie coś wymyśli, i zdecydował się zadzwonić. Wybrał w swoim telefonie jej numer i zadzwonił. Boże, dzwonił. Wydawało się, że minęły już dwie minuty, miał zamiar się rozłączyć, kiedy…
-Michael! – powiedziała Lisa
-Cześć Lisa. Przykro mi, że…
-Cieszę się, że oddzwoniłeś – przerwała mu. W tym momencie nie obchodziła jej jego wymówka, po prostu cieszyła się, że może go usłyszeć. – Co do cholery robiłeś zeszłej nocy?
-Pracowałem oczywiście. Mam znowu próbę o południe w Culver. Co tam?
-Jestem w domu z bliźniaczkami. Zdecydowałam się dać Lockwood’owi dzień wolny i poszedł gdzieś z jednym ze swoich znajomych.
-Czyli jesteś tylko ty i bliźniaczki? – zapytał
- Tak.
Michael tak bardzo chciał powiedzieć, że do niej wpadnie, ale miał zobowiązania wobec Kenny’ego Ortegi i Travisa Payne’a.
-Tak więc, Michael, czy mogę się z tobą zobaczyć, dziś wieczorem? – naciskała
-Lisa, bardzo chciałbym się z tobą zobaczyć – powiedział z trochę mniejszym entuzjazmem niż oczekiwała.
-Aleeeee?
Michael zachichotał – Czy to nie byłoby niezręczne wobec twojego męża, zapraszać byłego?
-Michael, mam trzech byłych mężów, włączając ciebie. Danny przychodzi na bieżąco, a Nic... cóż on jest przyzwyczajony – zaśmiała się.
-A co ze mną? – Michael zapytał czule.
Zrobiła małą przerwę. Lisa chciała mu powiedzieć, że myśli o nim bez przerwy od zeszłego tygodnia. Chciała powiedzieć, że ta krótka chwila, która zaszła między nimi w garderobie, nie pozwalała jej spać. Pragnęła powiedzieć, że brakowało jej jego oczu i głosu.
-Czy jesteś tam? – zapytał Michael
-Tak – Lisa uśmiechnęła się, powstrzymując swoje prawdziwe uczucia – Proszę, przyjdź Michael. Możesz zabrać swoje dzieci, jeśli chcesz.
-Dobrze. Powinienem skończyć do siódmej. Zadzwonię do ciebie.
-Dobrze panie Jackson, jesteśmy umówieni.
*****
Była 18:45 i Michael śpieszył się, żeby dokończyć z Kenny’m. Pracowali nad krótkim filmem „Thriller w 3D”, Michael wydawał się zadowolony z efektu i nie mógł się doczekać aby podzielić się tym z resztą świata.
Michael zadzwonił do niani i jeszcze raz potwierdził, ze zostanie z dziećmi, podczas jego nieobecności. Postanowił nie zabierać dzieci w obawie, żeby nie czuły się przytłoczone. Jego marzeniem było, aby przedstawić je Lisie, ale wolał zrobić to w swoim czasie i we własnym domu. Niemal wycofał się ze spotkania, ale nie chciał jej ponownie zawieść, zdecydował zatem uśmiechać się i wziąć na swoje barki całą sytuację. Był podekscytowanym ponownym spotkaniem z Lisą, ale Lockwood to zupełnie inna historia. Miał nadzieję, że to miły gość.
Bobby odebrał Michaela ze studia SONY i miał go zawieść prosto do domu Lisy. Zadzwonił do Lisy i powiedział, ze jest już w drodze. Bobby nie miał pojęcia do czyjego domu go wiezie. Michael nie chciał powiedzieć, a kierowca wiedział, ze lepiej nie pytać. Czterdzieści pięć minut później podjechali do bramy. Michael nalegał, aby Bobby odebrał go właśnie stamtąd, za dwie godziny.
Wyszedł z samochodu i nacisnął guzik domofonu i zaanonsował swoje przybycie. Bramy otworzyły się i szedł całe życie (jak mu się wydawało) do drzwi. Zadzwonił, ale nie było natychmiastowej odpowiedzi. Zadzwonił jeszcze raz. Brak reakcji, aż nagle…
-Witaj nieznajomy – Lis pojawiła się przed nim bez tchu, ale nadal wyglądając oszołamiająco. Miała na sobie czarne spodnie i koronkową koszulkę. Michael ubrany był w obcisłe czarne dżinsy, czerwoną koszulę i zwykle czarne mokasyny z białymi skarpetkami.
-Cześć Lisa – powiedział.
-Gdzie dzieci? – zapytała
-Przyjechałem tu zaraz po próbie – na wpół skłamał
-Okej, w takim razie wchodź.
Michael wszedł do środka jej domu. Było tu tak jak pamiętał, tylko trochę bardziej nowocześnie i oczywiście były tu kojce i porozrzucane zabawki. Uśmiechnął się na znajomość tej sceny – myślał rzecz jasna o własnych dzieciach i jak bardzo mu ich brakowało. Lisa weszła z wysokim blondynem u boku. Ubrany był w brązowe, sztruksowe spodnie i starą koszulę.
-Michael, to jest Lockwood – powiedziała Lisa, kiedy jej mąż wysunął rękę. Michael postanowił nią potrząsnąć, dla rozluźnienia atmosfery.
-To przyjemność i wielki zaszczyt, Michael.
-Dziękuję, wzajemnie. Lockwood? – odpowiedział, brzmiąc trochę nieswojo. Nie przez spotkanie, ale przez imię, brzmiało raczej jak nazwisko.
-Lisa nazywa mnie Lockwood, bo też mam na imię Michael – wyjaśnił.
-Och – powiedział z wielkim uśmiechem – to wspaniałe imię – oboje się zaśmiali. Lisa zrobiła to samo, czując się trochę pewniej. Michael zerknął i ujrzał Harper i Finley na ich kocyku na podłodze. Natychmiast się w nich zakochał.
-A tutaj są księżniczki – powiedział, podchodząc do kocyka.
-Tak, są trochę trudne, ale ogólnie to dobre dzieci. – powiedział Lockwood podchodząc do nich. Podniósł Finley i podał Michael’owi.
-Mogę? – zapytał zaskoczony Michael, nie wiedział, że Lockwood jest taki ufny.
-Oczywiście – powiedział umieszczając córeczkę na jednym ramieniu Michael’a. Lisa złapała Harper i usadziła ją na jego drugim. Michael czuł się z nimi jak w domu. Lisa zobaczyła jak śpiewa i gaworzy do nich i wywołało to kolejny ból serca. Zawsze był dobry wobec dzieci. To było dla niej jasne, ze jego powołaniem jest bycie ojcem.
-Idę przygotować stół, co wy na to, żebyście dołączyli do mnie za jakieś dziesięć minut? – powiedział Lockwood, znikając.
Lisa potwierdziła, ale Michael był zbyt zajęty dziećmi, by się odezwać. Zaczął śpiewać im słodką kołysankę, coś zupełnie nieznanego Lisie. Nie była zaskoczona. Michael zawsze improwizował. Tęskniła za tym. Była zachwycona tym widokiem i całkowicie pochłonięta jego magiczną mocą. Lockwood zawołał i przerwał jej oszołomienie.
-Kolacja gotowa!
***
Kolacja się zakończyła i wszystkie naczynia były już w zlewie. Michael stał w holu i wpatrywał się w niektóre zdjęcia na pianinie. Były tu zdjęcia Lisy i Lockwood’a, małych Riley i Bena, Priscilli i oczywiście Elvisa. Zauważył, ze nie było jego fotografii. Czuł się niezręcznie będąc w domu swoje byłej żony i jej obecnego męża. Miał wrażenie, jakby stawał na drodze jej nowego, pięknego życia. Żałował, że w ogóle tu przyszedł. Myślał o wyjściu. Chciał się stąd wydostać jak najszybciej.
-Okej, Michael, wspaniale było cię poznać. Idę położyć dziewczynki do łóżka – Lockwood przerwał jego potok myśli.
-Mnie również, miło było cię poznać – odpowiedział, potrząsając jego rękę.
Lockwood uśmiechnął się i podniósł Harper a Lisa wręczyła mu Finley.
-Jesteś pewny, że dasz radę? – spytała Lisa
-Jasne, kochanie – mrugnął i odszedł.
-On jest dobrym facetem, Lisa. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa – powiedział, napotykając jej wzrok. Zapomniał jaka jest piękna.
-Dziękuję za kolację Lisa. Masz wspaniałą rodzinę. Wreszcie zyskałaś życie, o jakim zawsze marzyłaś – powiedział. Odwrócił się, aby otworzyć drzwi i wyszedł. Był trochę rozczarowany, że Lisa nie zatrzymała go przed odejściem lub, ze on nie poszedł za nią. Co on tam robił? No cóż. Michael zadzwonił do Bobby’ego, aby ten go odebrał. Właśnie wtedy Lisa otworzyła drzwi.
-Michael - odwrócił się, ale w jego twarzy nie było nic.
-Tak Lisa – odwrócił się, by na nią spojrzeć. Chciała mu powiedzieć, tak wiele rzeczy, ale była pełna sprzeczności. Michael zobaczył to w jej oczach. Zabawne było to, że to samo Lisa zobaczyła w jego.
-Czy mogę odwieźć cię do domu?
-Umm, jesteś pewna?
-Tak, proszę. Absolutnie.
-Okey, muszę zadzwonić do Bobby’ego – Michael odszedł i wykonał telefon, w czasie kiedy Lisa poszła poinformować o tym samym swojego męża.
-Dobrze, Lisa. Jestem cały twój.
***
Rozdział 4 - 15 lat
-Zadzwoniłam do Michaela – Lisa powiedziała do Lockwooda z wahaniem.
-Och – przerwał – Jak się ma?
-Dobrze, przygotowuje się do trasy.
-Ach, racja, koncerty w Londynie. To będzie widowisko.
-Tak, na pewno. ON zawsze chce robić wszystko ponad i poza najśmielszymi oczekiwaniami i możliwościami innych.
-Coś nie tak, Lisa? - zapytał Lockwood
Informacja, ze Lisa rozmawiała z Michaelem, była zaskakująca, owszem, ale nie rozpatrywał tego jako sensację. Lockwood był czwartym mężem Lisy, musiał zatem przyzwyczaić się do rozmowy o jej byłych. Nie wydawał się jednak być zagrożonym przez któregokolwiek z nich, nawet Danny’ego Keough, który jest ojcem Riley i Ben’a. Danny był bardzo aktywny w życiu Lisy ze względu na dzieci. Małżeństwo z Nicolasem Cage’m ledwo można było rozpatrzyć jako związek. Jeśli chodzi o Michael’a Jacksona, Lockwood wiedział, że jego żona naprawdę go kochała, a radzenie sobie z tą myślą, nie było wcale takie złe. Nigdy nie mieli dzieci, więc nie ingerował w ich życie. Czwarty mąż Lisy był niewiarygodnie wyrozumiały. Nie musiał czuć się onieśmielony, czy zazdrosny. Wiedział w co się pakuje.
-Powiedziałam mu, że chcę się z nim zobaczyć. Więc zamierzam się z nim spotkać dziś wieczór po jego próbie – powiedziała czekając na jego reakcję.
-Okay, Myślałaś, że będę miał coś przeciwko temu? – zapytał
- No cóż, tak. Wydawałeś się być zdenerwowany, kiedy wczoraj wspomniałam o nim.
- Cóż, byłem, ponieważ, było to dość niespodziewane. Nie rozmawiałaś z nim od lat.
-Tak, to ma sens. Przepraszam, jeśli to cię przytłacza. Czy będzie w porządku, jeżeli pójdę? Dasz sobie radę z Harper i Finley?
-Absolutnie.
-Dzięki – powiedziała, całując go w policzek – jesteś najlepszy.
***
Kiedy dojechała do studia SONY, wiedziała, ze jest we właściwym miejscu, ponieważ wszystko było tak skomplikowane. Zupełnie jak Michael, pomyślała. Spojrzała na zegarek, była 8:30. Michael powinien już kończyć. Zadzwoniła do niego, polecił jej pójść korytarzem, który doprowadzi ją do garderoby numer 1.
Po około piętnastu minutach, nagle dało się słyszeć miękki, wysoki głos. Twarz Lisy rozjaśniła się. Michael rozmawiał przez telefon z kimś o imieniu Kai, wspominał coś o kobiecie imieniem Grace. Zastanawiała się, czy był z którąś z tych kobiet w związku. Jej serce mocno waliło. Zamknęła oczy, pochyliła głowę i wzięła głęboki oddech.
Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła go, stojącego w drzwiach, uśmiechającego się dokładnie tak jak go zapamiętała. Jego ramiona, kręcone włosy były w nieładzie i związane z tyłu. Miał na sobie obcisłe, czarne dżinsy i kurtkę w tym samym kolorze ze złotymi wykończeniami na rękawach, przypominały trochę te, które nosił w latach 80 i 90-tych.
-Hej, ty – podszedł do Lisy i objął ją ramionami. Ścisnął ją swoimi wielkimi dłońmi, poczuła się, jakby miała się w nich zatracić.
-A więc jestem tu. Gdzie chciałabyś pojechać?
-Nie ważne, dokądkolwiek, Michael – powiedziała.
-To mi odpowiada. Co myślisz o powrocie do mojego domu?
Lisa nie była zainteresowana tym, chciała odbyć z nim prywatną rozmowę. To nie było tak, ze miała mu do powiedzenia coś pikantnego, chciała sama spędzić z nim czas. Z daleka od jego rezydencji i pracowników, z daleka od tego całego otoczenia. To było jednym z powodów dla których zostawiła bliźniaczki z Lockwood’em. Chciała być tylko z nim.
-Jasne – odpowiedziała niechętnie.
Michael w lot załapał w czym rzecz – A może byśmy zamówili smażonego kurczaka i zjedli tutaj?
-To też mi pasuje – powiedziała. Tak naprawdę, myślała – TAK, zróbmy to!
**********
Kiedy przywieźli jedzenie, Lisa mogła powiedzieć, że Michael naprawdę był głodny. Wyłożył na swój talerz dużo smakołyków. Smażony kurczak, był jego ulubionym daniem. Zawsze myślała, że to śmieszne, że multimilioner, który mógł pozwolić sobie na każdego szefa kuchni, lub dowolną, wymyślną restaurację, zamiast tego on kochał zamawiać w Kentucky Fried Chicken.
-Dlaczego nic nie bierzesz ? – zapytał Michael, zaskoczony jej bezruchem.
-Już jadłam. Poza tym nic nie może stanąć pomiędzy tobą a KFC – zaśmiała się
-To prawda, Lisa.
Michael i Lisa rozmawiali, żartowali z siebie, wypytywali co słychać u drugiego, a także rozmyślając na temat przyszłości. Po 40 minutach Lisa zapomniała, że przyszłość Michaela zamyka się ledwie w jednym miesiącu. Zamiast tego po prostu uwielbiała słuchać jego opowieści o planach na przyszłość, zwłaszcza jego dzieci.
-Czy zdajesz sobie sprawę jaki dziś dzień, Lisa?
-Wtorek
-Tak, ale data.
-26 maja – powiedziała, wciąż nie łapiąc. Michael milczał. Może to wcale nie był powód jej telefonu. Był trochę rozczarowany, ale szybko się otrząsnął i znowu zaczął jeść.
-O MÓJ BOŻE!!! – krzyknęła Lisa
Michael ryknął śmiechem – Zabrało ci to wystarczająco dużo czasu – zwrócił się do Lisy, która nadal zaskoczona, zakrywała dłonią usta. Trwała w tej pozie przez kolejne dwie minuty.
-Michael, nie zdawałam sobie nawet sprawy – czy to jakiś pieprzony zbieg okoliczności? – pomyślała
-15 lat temu, wzięliśmy ślub – Michael wspomniał szczęśliwy.
-Tak, zrobiliśmy to.
-Jeden z najbardziej magicznych momentów w moim życiu, Lisa
-Naprawdę?
-Oczywiście, wiesz, ze byłem w tobie zakochany, prawda?
Lisa, uśmiechnęła się. Była szczęśliwa z tego powodu. Podczas ich małżeństwa, a także po jego zakończeniu Lisę dręczyła myśl, że on jej nie kochał tak bardzo, jak ona jego.
-Och przestań! Naprawdę? –Powiedział, czując się niezręcznie zaistniałą ciszą. Lisa zaśmiała się. Michael odetchnął z ulgą.
-Tak, Też byłam w tobie zakochana, Michael.
-Cóż, ja tylko żartowałem. Chciałem tylko twoich pieniędzy i żeby zostać spadkobiercą posiadłości Elvisa Presley’a – powiedział ironicznie, śmiejąc się.
-Zamknij się, KRETYN! – powiedziała, uderzając go figlarnie w ramię.
-Czy twoja matka nadal wierzy, że chciałem stać się częścią królestwa Presley’ów?
-Znasz moją matkę – powiedziała ze śmiechem.
-Nie mam złych uczuć względem twojej matki, Lisa.
-Wiem, Michael. Wiem, jak wyrozumiałym jesteś człowiekiem – Lisa na chwilę przerwała - Naprawdę cię kochałam – jej ton zmienił się.
Ponownie poczuła guzek w gardle. Cholera, pomyślała. Spojrzała na podłogę, aby uniknąć kontaktu wzrokowego i aby ukryć swoje wzruszenie, które miała nadzieję, Michael nie zauważy. Jednak zauważył. Spojrzał w dół i złapał ją za podbródek, delikatnie przesunął jej twarz, tak aby ich oczy mogły się spotkać. Spojrzał na nią z niepokojem. To była kobieta, którą kiedyś kochał. To jest kobieta, która wywróciła jego świat do góry nogami 15 lat temu.
-Lisa, spójrz na mnie – poprosił. Nie mogła się zdecydować. To było to co mówił, kiedykolwiek chciał w pełni komuś zaufać. Było to jego podejście, którego używał aby sprawdzić, czy ktoś jest szczery. Czuł, że może wyczuć duszę osoby, której patrzy w oczy. To nie było zwykłe spojrzenie, ale moment, kiedy ich oczy się połączyły. Jest coś takiego w oczach Michaela. I było coś w jego spojrzeniu się na Lisę. To było po prostu zniewalające.
-Proszę, abyś spojrzała na mnie – błagał ją ponownie. Lisa nie mogła już dłużej tego znieść, więc odwróciła głowę i spojrzała na niego. Pogładził jej policzki kciukami i przeczesał jej włosy dłońmi, nie tracąc kontaktu wzrokowego. Ona zrobiła to samo. Nigdy nie odrywała oczu od niego. To był ten moment. Kochała go… i to złamało jej serce.
***
Rozdział 5 - Cztery nieodsłuchane wiadomości
Michael Jackson jechał do swojej rezydencji w Holmby Hills. Była druga nad ranem, a on był już wykończony. Miał na sobie obcisłe szare spodnie i jasną niebieską koszulkę ze świecącą marynarką. Zdjął ciemne okulary i przetarł oczy. Właśnie zakończył kolejny dzień nagrywania krótkich wideoklipów, które miały być odtwarzane podczas koncertu.
Otworzył swój telefon komórkowy i uśmiechnął się na widok nieodebranych połączeń od Lisy Marie. Czuł się okropnie, ze nie znalazł chwili, aby odpowiedzieć na jej telefony. Minął już tydzień od ich pierwszego spotkania i od „tego momentu”. Byli w kontakcie telefonicznym z powodu jego napiętego harmonogramu. Miał nadzieję, że Lisa nie była w żadnych tarapatach. Miał zamiar odsłuchać wiadomości od niej, przed pójściem do łóżka.
-Jesteśmy w domu, panie Jackson – powiedział Bobby, otwierając drzwi samochodu.
-Niech Bóg cię błogosławi Bobby. Dziękuję. – Michael powiedział łagodnie, składając ręce w pozycji modlitewnej. Wysiadł z samochodu i wyciągnął się powoli. Ziewnął i ruszył do drzwi. Bobby szedł blisko za nim. Michael zawsze czuł się dziwnie, gdy jego ochroniarze szli przed nim lub za nim, a nie obok niego. Czy bał się zastraszenia? Prawda jest taka, ze kochał mieć towarzystwo, kochał ludzi, którzy chcieli być jego przyjaciółmi.
-Czy jest coś, co mogę dla pana zrobić , panie Jackson? – zapytał Bobby
-Nie. Byłeś wspaniały, Bobby. Odpocznij trochę i zobaczymy się rano – Michael powiedział, kładąc rękę na jego ramieniu.
W domu było cicho, zmęczony Michael wszedł po schodach na drugie piętro. Skręcił w prawo i wszedł do każdego z pokoju swoich dzieci. Najpierw do Prince’a. Jego pokój był pierwszy po prawej, otworzył drzwi i światło z korytarza oświetliło jego twarz. Wszedł po cichu, wpatrując się w śpiącego syna, którego naprawdę kochał.
-Dobranoc, Jabłkogłowy – wyszeptał i wyszedł. Przeszedł przez hol i otworzył pierwsze drzwi po lewej. Wszedł i uklęknął przy łóżku Paris.
-Dobranoc księżniczko. Tatuś cię kocha – powiedział i odgarnął jej włosy na bok. Miał już wychodzić, kiedy potknął się o niewielką grudkę, przy łóżku córki.
-Co ja mówiłem, tym dzieciom, na temat zabawek – powiedział ze śmiechem. Pochylił się, aby usunąć przeszkodę z drogi, kiedy ku swojemu zdumieniu usłyszał hałas. Tą przeszkodą było jego trzecie dziecko – Blanket. Michael uśmiechnął się.
-Biedny Blanket, musiał mu się przyśnić koszmar – powiedział. Otulił go, tak aby się nie zbudził, wziął go na swoje ręce i wyniósł z pokoju. Odwrócił się i podszedł do piątych drzwi na prawo – pokoju Blanketa. Zapalił światło i położył go w jego łóżku.
-Blanket, przepraszam, ze nie było mnie tu, żeby cię przytulić kiedy miałeś koszmary. Kocham cię – powiedział i pocałował go w czoło. Wyłączył nocną lampkę przy łóżku i wyszedł. Pozostawił lekko uchylone drzwi, w razie gdyby nawiedził go kolejny koszmar.
Michael włączył światło w swojej sypialni. Jego pokój był wielkości trzypokojowego mieszkania. Jedna część była główną sypialnią, druga wyglądała jak prawdziwy apartament. Cztery osoby mogłyby żyć tam wygodnie. Wyglądało to naprawdę na sypialnię króla. Michael przebrał się i zobaczył wiadomość od osobistego lekarza dr Murray’a. Przypominał mu, aby wziął 4 tabletki nasenne, które mu przepisał w razie problemów z zasypianiem. Michael czuł, że mógłby paść na łóżko, ale chciał je wziąć w na wypadek.
Michel wszedł do łóżka, zgasił światło i westchnął głęboko. Jego myśli swobodnie dryfowały, dopóki nie przypomniał sobie o 4 nieodsłuchanych wiadomościach od Lisy Marie. Dotarł do szafki nocnej po drugiej stronie i chwycił telefon.
Nieodsłuchane wiadomości: 4
Lisa Marie Presley: 3 czerwca 2009, 18:17
Lisa Marie Presley: 3 czerwca 2009, 21:27
Lisa Marie Presley: 3 czerwca 2009, 22:55
Lisa Marie Presley: 4 czerwca 2009, 00:29
Michael uśmiechnął się i wybrał do odsłuchania pierwszą wiadomość.
„Cześć Michael, tu Lisa. Jestem pewna, że jesteś mega zajęty swoim pokazem w tej chwili, ale bardzo chciałabym się z tobą spotkać. Było wspaniale móc cię znów zobaczyć w zeszłym tygodniu i porozmawiać, więc uh… Chciałabym się z tobą zobaczyć dziś wieczorem, jeśli możesz. Proszę oddzwoń”
Wybrał kolejną wiadomość z 21:27
„Tu znowu Lisa, bliźniaczki śpią, a Lockwood jest zmęczony. Chciałam wiedzieć, czy chcesz się spotkać. Jest trochę późno byś przyjechał, więc pomyślałam, ze może ja do ciebie wpadnę. Cokolwiek chcesz. Oddzwoń. Cześć ‘’
Przy następnej wiadomości z 22:55, usłyszał na samym początku ziewnięcie.
„Stary, nad czym ty do diabła pracujesz? Jesteś pieprzonym mistrzem we wszystkim co robisz. Przestań pracować i zadzwoń do mnieeee” powiedziała z jękiem. Ta ostatnia część wywołała w Michaelu chichot. Brzmiała jak małe dziecko, które chce więcej lodów.
Przy kolejnej i ostatniej wiadomości, Lisa brzmiała bardziej poważnie.
„Cześć Michael. Słuchaj, nie wiem, czy jesteś tak zajęty, czy po prostu mnie ignorujesz, nie ważne, ale ja naprawdę muszę się z tobą spotkać. Wiem, ze minął tylko tydzień, ale nie wiem… ja po prostu… ja po prostu muszę się z tobą zobaczyć jeszcze raz. Proszę. Może mógłbyś tu wpaść. Poznałbyś dziewczynki i Lockwood’a. Wiem, że na pewno zakochasz się w dzieciach, zawsze byłeś wobec nich wspaniały. Proszę, tylko nie przestawaj się do mnie odzywać. Cholera. Czuję jakby znowu to spieprzyła. Proszę, tylko nie przestawaj się do mnie odzywać, ok.? Tak czy inaczej, dobrej nocy i zadzwoń do mnie niedługo. Proszę.”
Michael odłożył telefon i przestał się uśmiechać po ostatniej wiadomości. Jej głos brzmiał rozpaczliwie. Był niepewny co powinien, a czego nie powinien czuć w tej chwili. Moment, który przeżyli razem w ubiegłym tygodniu, był niezapomniany, odkrył coś co chował przez prawie dziesięć lat, ale ona go zraniła. Co teraz ona z nim robi?
Rozdział 6 - Życie, które miałeś mieć
Michael wstał około 10 rano i krążył wokół swojego pokoju z telefonem w ręku. Dzieci były na dole z Kai, jedząc późne śniadanie. Krążył w swoim szlafroku próbując znaleźć sposób, dzięki któremu mógłby wykręcić się z obiadu w domu Lisy. Pomyślał, że w międzyczasie coś wymyśli, i zdecydował się zadzwonić. Wybrał w swoim telefonie jej numer i zadzwonił. Boże, dzwonił. Wydawało się, że minęły już dwie minuty, miał zamiar się rozłączyć, kiedy…
-Michael! – powiedziała Lisa
-Cześć Lisa. Przykro mi, że…
-Cieszę się, że oddzwoniłeś – przerwała mu. W tym momencie nie obchodziła jej jego wymówka, po prostu cieszyła się, że może go usłyszeć. – Co do cholery robiłeś zeszłej nocy?
-Pracowałem oczywiście. Mam znowu próbę o południe w Culver. Co tam?
-Jestem w domu z bliźniaczkami. Zdecydowałam się dać Lockwood’owi dzień wolny i poszedł gdzieś z jednym ze swoich znajomych.
-Czyli jesteś tylko ty i bliźniaczki? – zapytał
- Tak.
Michael tak bardzo chciał powiedzieć, że do niej wpadnie, ale miał zobowiązania wobec Kenny’ego Ortegi i Travisa Payne’a.
-Tak więc, Michael, czy mogę się z tobą zobaczyć, dziś wieczorem? – naciskała
-Lisa, bardzo chciałbym się z tobą zobaczyć – powiedział z trochę mniejszym entuzjazmem niż oczekiwała.
-Aleeeee?
Michael zachichotał – Czy to nie byłoby niezręczne wobec twojego męża, zapraszać byłego?
-Michael, mam trzech byłych mężów, włączając ciebie. Danny przychodzi na bieżąco, a Nic... cóż on jest przyzwyczajony – zaśmiała się.
-A co ze mną? – Michael zapytał czule.
Zrobiła małą przerwę. Lisa chciała mu powiedzieć, że myśli o nim bez przerwy od zeszłego tygodnia. Chciała powiedzieć, że ta krótka chwila, która zaszła między nimi w garderobie, nie pozwalała jej spać. Pragnęła powiedzieć, że brakowało jej jego oczu i głosu.
-Czy jesteś tam? – zapytał Michael
-Tak – Lisa uśmiechnęła się, powstrzymując swoje prawdziwe uczucia – Proszę, przyjdź Michael. Możesz zabrać swoje dzieci, jeśli chcesz.
-Dobrze. Powinienem skończyć do siódmej. Zadzwonię do ciebie.
-Dobrze panie Jackson, jesteśmy umówieni.
*****
Była 18:45 i Michael śpieszył się, żeby dokończyć z Kenny’m. Pracowali nad krótkim filmem „Thriller w 3D”, Michael wydawał się zadowolony z efektu i nie mógł się doczekać aby podzielić się tym z resztą świata.
Michael zadzwonił do niani i jeszcze raz potwierdził, ze zostanie z dziećmi, podczas jego nieobecności. Postanowił nie zabierać dzieci w obawie, żeby nie czuły się przytłoczone. Jego marzeniem było, aby przedstawić je Lisie, ale wolał zrobić to w swoim czasie i we własnym domu. Niemal wycofał się ze spotkania, ale nie chciał jej ponownie zawieść, zdecydował zatem uśmiechać się i wziąć na swoje barki całą sytuację. Był podekscytowanym ponownym spotkaniem z Lisą, ale Lockwood to zupełnie inna historia. Miał nadzieję, że to miły gość.
Bobby odebrał Michaela ze studia SONY i miał go zawieść prosto do domu Lisy. Zadzwonił do Lisy i powiedział, ze jest już w drodze. Bobby nie miał pojęcia do czyjego domu go wiezie. Michael nie chciał powiedzieć, a kierowca wiedział, ze lepiej nie pytać. Czterdzieści pięć minut później podjechali do bramy. Michael nalegał, aby Bobby odebrał go właśnie stamtąd, za dwie godziny.
Wyszedł z samochodu i nacisnął guzik domofonu i zaanonsował swoje przybycie. Bramy otworzyły się i szedł całe życie (jak mu się wydawało) do drzwi. Zadzwonił, ale nie było natychmiastowej odpowiedzi. Zadzwonił jeszcze raz. Brak reakcji, aż nagle…
-Witaj nieznajomy – Lis pojawiła się przed nim bez tchu, ale nadal wyglądając oszołamiająco. Miała na sobie czarne spodnie i koronkową koszulkę. Michael ubrany był w obcisłe czarne dżinsy, czerwoną koszulę i zwykle czarne mokasyny z białymi skarpetkami.
-Cześć Lisa – powiedział.
-Gdzie dzieci? – zapytała
-Przyjechałem tu zaraz po próbie – na wpół skłamał
-Okej, w takim razie wchodź.
Michael wszedł do środka jej domu. Było tu tak jak pamiętał, tylko trochę bardziej nowocześnie i oczywiście były tu kojce i porozrzucane zabawki. Uśmiechnął się na znajomość tej sceny – myślał rzecz jasna o własnych dzieciach i jak bardzo mu ich brakowało. Lisa weszła z wysokim blondynem u boku. Ubrany był w brązowe, sztruksowe spodnie i starą koszulę.
-Michael, to jest Lockwood – powiedziała Lisa, kiedy jej mąż wysunął rękę. Michael postanowił nią potrząsnąć, dla rozluźnienia atmosfery.
-To przyjemność i wielki zaszczyt, Michael.
-Dziękuję, wzajemnie. Lockwood? – odpowiedział, brzmiąc trochę nieswojo. Nie przez spotkanie, ale przez imię, brzmiało raczej jak nazwisko.
-Lisa nazywa mnie Lockwood, bo też mam na imię Michael – wyjaśnił.
-Och – powiedział z wielkim uśmiechem – to wspaniałe imię – oboje się zaśmiali. Lisa zrobiła to samo, czując się trochę pewniej. Michael zerknął i ujrzał Harper i Finley na ich kocyku na podłodze. Natychmiast się w nich zakochał.
-A tutaj są księżniczki – powiedział, podchodząc do kocyka.
-Tak, są trochę trudne, ale ogólnie to dobre dzieci. – powiedział Lockwood podchodząc do nich. Podniósł Finley i podał Michael’owi.
-Mogę? – zapytał zaskoczony Michael, nie wiedział, że Lockwood jest taki ufny.
-Oczywiście – powiedział umieszczając córeczkę na jednym ramieniu Michael’a. Lisa złapała Harper i usadziła ją na jego drugim. Michael czuł się z nimi jak w domu. Lisa zobaczyła jak śpiewa i gaworzy do nich i wywołało to kolejny ból serca. Zawsze był dobry wobec dzieci. To było dla niej jasne, ze jego powołaniem jest bycie ojcem.
-Idę przygotować stół, co wy na to, żebyście dołączyli do mnie za jakieś dziesięć minut? – powiedział Lockwood, znikając.
Lisa potwierdziła, ale Michael był zbyt zajęty dziećmi, by się odezwać. Zaczął śpiewać im słodką kołysankę, coś zupełnie nieznanego Lisie. Nie była zaskoczona. Michael zawsze improwizował. Tęskniła za tym. Była zachwycona tym widokiem i całkowicie pochłonięta jego magiczną mocą. Lockwood zawołał i przerwał jej oszołomienie.
-Kolacja gotowa!
***
Kolacja się zakończyła i wszystkie naczynia były już w zlewie. Michael stał w holu i wpatrywał się w niektóre zdjęcia na pianinie. Były tu zdjęcia Lisy i Lockwood’a, małych Riley i Bena, Priscilli i oczywiście Elvisa. Zauważył, ze nie było jego fotografii. Czuł się niezręcznie będąc w domu swoje byłej żony i jej obecnego męża. Miał wrażenie, jakby stawał na drodze jej nowego, pięknego życia. Żałował, że w ogóle tu przyszedł. Myślał o wyjściu. Chciał się stąd wydostać jak najszybciej.
-Okej, Michael, wspaniale było cię poznać. Idę położyć dziewczynki do łóżka – Lockwood przerwał jego potok myśli.
-Mnie również, miło było cię poznać – odpowiedział, potrząsając jego rękę.
Lockwood uśmiechnął się i podniósł Harper a Lisa wręczyła mu Finley.
-Jesteś pewny, że dasz radę? – spytała Lisa
-Jasne, kochanie – mrugnął i odszedł.
-On jest dobrym facetem, Lisa. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa – powiedział, napotykając jej wzrok. Zapomniał jaka jest piękna.
-Dziękuję za kolację Lisa. Masz wspaniałą rodzinę. Wreszcie zyskałaś życie, o jakim zawsze marzyłaś – powiedział. Odwrócił się, aby otworzyć drzwi i wyszedł. Był trochę rozczarowany, że Lisa nie zatrzymała go przed odejściem lub, ze on nie poszedł za nią. Co on tam robił? No cóż. Michael zadzwonił do Bobby’ego, aby ten go odebrał. Właśnie wtedy Lisa otworzyła drzwi.
-Michael - odwrócił się, ale w jego twarzy nie było nic.
-Tak Lisa – odwrócił się, by na nią spojrzeć. Chciała mu powiedzieć, tak wiele rzeczy, ale była pełna sprzeczności. Michael zobaczył to w jej oczach. Zabawne było to, że to samo Lisa zobaczyła w jego.
-Czy mogę odwieźć cię do domu?
-Umm, jesteś pewna?
-Tak, proszę. Absolutnie.
-Okey, muszę zadzwonić do Bobby’ego – Michael odszedł i wykonał telefon, w czasie kiedy Lisa poszła poinformować o tym samym swojego męża.
-Dobrze, Lisa. Jestem cały twój.
http://www.youtube.com/watch?v=p22SnJej ... r_embedded
Jeśli słyszysz jakieś kłamstwo dostatecznie często, zaczynasz w nie wierzyć. MJ
Jeśli słyszysz jakieś kłamstwo dostatecznie często, zaczynasz w nie wierzyć. MJ
- cocainegirl
- Posty: 316
- Rejestracja: ndz, 01 maja 2011, 19:55
- Lokalizacja: Wrocław/Zielona Góra
- makeAchange
- Posty: 44
- Rejestracja: czw, 14 paź 2010, 10:26
- Lokalizacja: Toruń
kolejne rozdziały
Rozdział 7 - Płacz
Kiedy wsiedli do samochodu, stereo Lisy wystrzeliło grając piosenki Michaela z albumu History. Jak tylko zagrzmiały rytmy TDCAU, poczuła zażenowanie i szybko wyłączyła muzykę. Miała nadzieję, ze Michael niczego nie zauważył i nie skomentuje tego.
-Nie wiedziałem, że jesteś fanką mojej muzyki – roześmiał się Michael
Cholera, pomyślała.
-Co? Poważnie? Byłam tylko twoją żoną, Michael!
-Tak, byłaś moją żoną, ale miałaś również własne zdanie. JESTEŚ córką króla Rock ‘n Rolla – powiedział Michael, śmiejąc się.
-Czuję się dotknięta. Wspierałam cię i kochałam twoją muzykę.
-Nie wiedziałem, Liso. To jest ciekawe – powiedział.
-Dlaczego tak się dziwisz ? – spytała Lisa
-Nie wiem. Jest różnica pomiędzy wspieraniem kogoś a byciem faktycznie jego fanem - powiedział Michael
Lisa była nieco urażona. Czuła się traktowana trochę protekcjonalnie. Nie czuła się z tym dobrze. Wiedziała, ze chciała, aby to było o nich, ale nadal nie mogła się powstrzymać. Musiała zapytać.
-Kiedy więc byłam na tych wszystkich występach, kiedy dopingowałam cię podczas kręcenia teledysków, myślałeś, że jestem tam, dlatego, że muszę? Ponieważ musiałam wyglądać jak oddana żona? - Lisa spytała z nutką irytacji.
-Cóż, wiem jak byłaś oddana, ale nie jako fan. Wiem Lisa, że moja muzyka nie jest w twoim typie, nic wielkiego. – Michael powiedział łagodnie. Wiedział o tym, aż za dobrze. Michael zdawał sobie sprawę, że kobiety są delikatnymi stworzeniami, ale bywają również takie o porywczych charakterach. Lisa należała do tych drugich. Nie pozwalała nikomu mówić, co ma robić. Ale Michael nie bał się tego, w zasadzie nawet to lubił.
-Nie mogę w to uwierzyć! – powiedziała, jej rozdrażnienie obracało się powoli w gniew. Michael zaczął się śmiać. Lisa odwróciła się i spojrzała na niego, ale to rozśmieszyło go jeszcze bardziej.
-Dlaczego myślisz, że to takie zabawne ?! – krzyknęła
-Lisa, walczymy ze sobą, jakbyśmy znowu byli małżeństwem, czemu na mnie krzyczysz? – zapytał żartobliwie. Lisa była zakłopotana. Miał rację. Dlaczego to było dla niej tak wielką sprawą? Szybko się otrząsnęła i uśmiechnęła wesoło.
-Lisa, czy byłaś fanem mojej muzyki? – zapytał łagodnie
-Oczywiście
-Okay
Nastąpiła chwila ciszy.
-Michael jesteś niesamowitym artystą, najlepszym w swoim rodzaju. Najlepszym artystą całego pokolenia. – powiedziała powoli uspokajając się.
-Tylko pokolenia?
-Cóż, jestem nieco stronnicza. Moim ojcem jest Elvis Presley.
-Och, tak. ON. – Michael ryknął śmiechem, kiedy Lisa uderzyła go lekko w ramię.
-Więc jaka jest twoja ulubiona piosenka? You are not alone? – zażartował.
-Właściwie nie. Moją ulubioną jest Stranger In Moscow.
-Naprawdę? Mogę zapytać, dlaczego?
-Jest bardzo natarczywa, bardzo mroczna, ale jednocześnie taka prawdziwa. To jest mój rodzaj piosenki.
Odwrócił wzrok i zaczął śpiewać…
Lisa była całkowicie pod wrażeniem jego głosu. Nigdy nie słyszała, żeby piosenka brzmiała tak wspaniale. On nadal śpiewał, a ona chciała wyrzucić z siebie wszystkie rzeczy które czuła. O tym jak bardzo jej go brakowało, jak ciągle o nim myśli, nawet po rozwodzie. Była szczęśliwa z Lockwood’em i dziewczynkami, ale to było coś innego. Michael miał na nią taki wpływ, któremu nie mogła nie ulec. Musiała mu powiedzieć, ale nie mogła.
Pieprzyć to. Lisa wzięła głęboki oddech.
-Michael, czy kiedy odszedłeś w 2001 roku, czy kiedykolwiek o mnie myślałeś? – Cholera. Co do diabła, pomyślała. Co ona właściwie robi? Zapadła cisza, która zdawała się trwać wieczność.
-Co masz na myśli, mówiąc, po tym jak odszedłem? Lisa, nigdy nie chciałem cię zostawić. – powiedział szczerze. Serce Lisy ponownie pękło. W jej gardle powstał guzek, łzy zaczęły lecieć wielkim potokiem. – Zawsze myślałem, że to ty byłaś tą, która musiała odejść – dokończył.
-To dlaczego… - jej głos zaczął się łamać – to dlaczego, rozstaliśmy się w tak okropny sposób? – powiedziała, jej głos wyraźnie drżał. Michael martwił się o nią, była roztrzęsiona i prowadziła samochód. Dojechali do jego dzielnicy i chwilę później pod jego dom.
Zatrzymali samochód w parku. Michael otworzył drzwi i wysiadł. Lisa obserwowała jak wychodzi i okrąża jej samochód. Otworzył jej drzwi i wyjął kluczyki ze stacyjki. Poruszył się i ich spojrzenia się spotkały. Jej oczy były pełne łez, które tylko czekały, aby spłynąć. Sięgnął i ostrożnie odpiął jej pas, nie odrywając oczu od niej. Wziął ją za ręce i delikatnie wyprowadził z samochodu, zamykając za nią drzwi.
To było to cholerne spojrzenie, znowu. Jego oczy były takie piękne. Takie urzekające. Lisa wiedziała, że ponownie była pod jego urokiem . Otoczył jej twarz swoimi dłońmi i wytarł łzy. Przebiegł palcami po jej włosach i odgarnął je za uszy. Brakowało mu jej. Przebiegł rękoma wzdłuż jej ramion i chwycił ją za ręce.
-Kiedy wręczyłaś mi papiery rozwodowe, czy przestałaś mnie kochać? – zapytał
-Myślisz, że dlaczego wciąż do ciebie wracałam? Nikt nigdy nie zostawił mnie załamaną w ten sposób. Naprawdę cię kochałam, długi czas po twoim odejściu. Pamiętasz te czasy, kiedy byłeś w trasie? – przypomniała mu.
Na dźwięk tego twierdzenia, Michael westchnął i oparł swoją głowę o klatkę piersiową Lisy. Czuł bicie jej serca. Łomotanie. Ona czuła, jak on drży i ciężko oddycha, zaczął płakać. Trzymała go, opierając swoją głowę o jego, oboje tak stali, przytulając się nawzajem przez kilka minut.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to złamało, Lisa – powiedział łagodnie – Boże, kochałem cię. Zawsze cię kochałem. Wcześniej, wtedy płonąłem, ale szybko to zlekceważyłem, nie wiesz jaki masz na mnie efekt. Żyłem dla ciebie. - powiedział Michael. Tym razem to Lisa była tą, która zaczęła się załamywać, Mchael wziął jej ręce w swoje i ponownie otarł spływające po jej policzkach łzy.
-To dlaczego odsunąłeś, mnie po tych wszystkich latach? – zapytała
-Nie mogłem tego więcej robić, Lisa. Nie chciałem się w to więcej bawić.
Jego ton się zmienił. Była zmieszana, jego wypowiedzią i sposobem w jaki to powiedział. Na początku mówił, ze nie może bez niej żyć, a potem, że nie może się w to więcej bawić? Bawić w co?
Zaczęła się zastanawiać, czy to co powiedział o byciu w niej zakochanym, było prawdą, czy tylko postępowaniem ze swego rodzaju fanką. Przypomniała sobie te wszystkie szepty, które ich otaczały po rozwodzie. Wszyscy mówili, ze to tylko „dla sexu”, ale dla niej to było coś więcej. To była szansa naprawienia tego co zepsuła w 1996 roku i zdania sobie sprawy, ze wciąż go kocha. Nie tylko kochała, żyła dla niego, tak jak on dla niej.
-Co przez to rozumiesz? Nadal byłeś we mnie zakochany, czy chciałeś tylko sexu, ze względu na swoje „nie-małżeństwo” z matką Prince’a i Paris?
-Zraniłaś mnie, Lisa – odpowiedział. To spojrzenie, które przybrał, Lisa wzięła całkiem na poważnie. Była jedyną, która mówiła do niego w ten sposób. Michael był łagodniejszym z ich dwójki, nie lubił podnoszenia głosu, więc jeżeli mówił do niej w ten sposób wiedziała, że nie żartuje.
-Też mnie zraniłeś – odpowiedziała, Michael odwrócił wzrok.
-Czy zdajesz sobie z tego sprawę, Michael? Wiem, ze cię zraniłam, spieprzyłam wszystko. Nie musisz mi przypominać, jak bardzo to spieprzyłam, ale czy wiesz, ze ty też mnie zraniłeś?
Michael spojrzał na nią i znalazł w jej oczach coś nieznanego mu. Kiedy byli małżeństwem, każde z nich walczyło z drugim. Ich walki tak naprawdę nie stawały się później rozmowami z głębi serca. Jedynie „przepraszam” i wspaniały sex na pogodzenie. Ale gdy teraz na nią spojrzał, jego postawa się zmieniła, wstrząsnął nim, jej wyraz twarzy. Była naprawdę zraniona i zmartwiona i chciała o tym mówić… nawet po 10 latach. To było dla niego dziwne, czemu teraz to wszystko przypomina?
-Lisa, o czym w tym wszystkim chodzi? Stało się to ponad 10 lat temu. Czemu powracasz do tego teraz, kiedy najwyraźniej oboje ruszyliśmy dalej?
-Nie ruszyłam dalej, Michael. Myślałam, ze to zrobiłam, ale nie. Cały czas mam pustkę w sercu, przez sposób w jaki się rozstaliśmy. Nigdy nie zakończyliśmy ze sobą spraw. Ja nigdy ich nie zakończyłam. Może ty ruszyłeś dalej, ale ja nie.
Cisza była ogłuszająca, wydawała się trwać godziny…
-Wiem, że cię zraniłem – przyznał
-Wiesz?
-Tak
-Michael, Przepra…
Michael uciszył ja, przykładając palec do jej ust. Zacisnęła usta i patrzyła, jak on wpatruje się w nią. Miał sposób w jaki ją urzekał. Wziął jej twarz w swoje ręce i zbliżył się do niej. Teraz byli całkowicie pogrążeni w swoich spojrzeniach. Michael zamknął oczy, pochylił głowę w stronę jej ust. Lisa poczuła ciepło zbliżające się niej, również przymknęła powieki i dotknęła jego warg swoimi.
***
Rozdział 8 - Wszyscy ludzie króla
Lisa pojawiła się na próbie Michaela, nocą w następny wtorek. W tym czasie mieli jeszcze inne spotkania w jego domu. Lisa czuła się winna w stosunku do Lockwood’a, był dla niej dobry, a ona wychodziła ze w swoim byłym mężem. Kochała go, ale zdała sobie sprawę, że na nowo zakochuje się w Michaelu. Było to prawdą, co mu powiedziała tydzień wcześniej, nigdy się z niego nie wyleczyła. Nie zdawała sobie z tego sprawy, aż do momentu kiedy umarł, teraz miała szansę przeżyć wszystko jeszcze raz, nie zamierzała z tego rezygnować.
Michael był na scenie, kiedy Lisa znajdowała się w arenie, niedaleko Kenny’ego Ortegi. Zaprosił ją na swoje próby, mając podpisane umowy o poufności z całą obsadą „This is it”. Nie chciał, aby ludzie czuli, że Lisa w jakikolwiek sposób przysłania przygotowania do trasy, nie chciał również, aby inni dowiedzieli się o ich romansie. Kiedy król był zajęty, Lisa po prostu stała tam, podziwiając go. Czasami zdawała się być oszołomiona, pod wrażeniem jego wirtuozi.
Kiedy była żoną Michael’a, pamiętała w jaki sposób wszystkich traktował. Król miał służbę, ale wcale jej tak nie traktował. Byli członkami jego rodziny, był im zawsze wdzięczny, chwaląc ich pracę. Jak na supergwiazdę, wcale tak się nie zachowywał. Nawet o pracownikach, którzy go zdradzili, nigdy nie mówił źle.
Lisa spojrzała na Michaela, który właśnie kończył nagrywanie Smooth Criminal.
-Myślę, że musimy to zrobić jeszcze raz – Michael powiedział do załogi.
-Na samym początku, musicie czekać na mój znak. To dotyczy wszystkich. Musimy potrzymać ich w niepewności.
-Michael, myślałem, że chcesz wprowadzenie do Smooth Criminal, zaraz po tym jak zobaczyliśmy napisy? – powiedział Kenny Ortega zza ciemności. Michael przyłożył ręce do oczu, chcąc rzucić na to okiem.
-Kenny, początkowo tak planowałem, ale muszę czuć, ze to jest integralne. Bearden, masz to? To musi być integralne, dlatego próbujemy. Musimy tam dotrzeć – powiedział z przymrużeniem oka i lekkim uśmiechem.
Lisa była zachwycona jego kunsztem artystycznym, ale przede wszystkim sposobem wydawania poleceń. Był zadziwiająco spokojny i miał szacunek dla wszystkich. Zawsze zapewniał ich, ze robią świetną robotę. Wyglądał na wdzięcznego i podekscytowanego. Michael podchodził do wszystkich – piosenkarzy, tancerzy, zespołu, nawet do ludzi od oświetlenia i dźwięku, dawał im wskazówki, jak jeszcze wszystko ulepszyć. Najbardziej niesamowitą rzeczą, był fakt, że wcale nie był apodyktyczny. Lisa oglądała i słuchała uważnie, króla przy pracy.
-On wie co robi, prawda? – powiedział głos zza Lisy, zadziwiając ją.
-Celeste?! O mój Boże. Cel, tak miło cię widzieć – zapiszczała Lisa
-Jak się masz cukiereczku ? I tak, minęło sporo czasu. Hej, może pójdziemy do garderoby i nadrobimy stare czasy?
Lisa skinęła głową i podążyła za nią korytarzem. Lisa i Celeste przeszły przez korytarz ze stojakami z ubraniami i kostiumami, scenografią i rekwizytami. Jej serce podskoczyło, kiedy przeszła przez pomieszczenie w którym Michael Lee Bush – którego Michael pieszczotliwie nazywał „Bush” – dokańczał pracę nad kurtką do Billie Jean. Szli dalej, mijając pokój w którym kilka osób dyskutowało o segmencie z Earth Song. Lisa czuła się zaszczycona mogąc poznać wszystkich ludzi króla. Miała najlepszą przepustkę za kulisy.
-Hej Bush! – Celeste krzyknęła przez cały korytarz – Robię sobie przerwę, żeby porozmawiać ze starą przyjaciółką, ok.? Wołaj, TYLKO jeśli będę niezbędna!
-Cel, tylko nie oddalaj się za daleko! Ohhh.. hej Lisa! Musimy porozmawiać później! Buziaki! – odkrzyknął Michael Lee Bush
-Dobra, chodźmy – powiedziała Celeste, przytrzymując dla niej otwarte drzwi.
-Dzięki
-Przepraszam za bałagan. Próbowałam dowiedzieć się, jak zrobić wszystko błyszczące. Wiesz jak Michael uwielbia wszystko co błyszczy – powiedziała Celeste, strzepując z jednego z krzeseł resztki cekinów.
-Wszystko wygląda tak niesamowicie, musicie być tacy podekscytowani – powiedziała Lisa podziwiając wszystkie zdjęcia kostiumów i obrazy twarzy powieszone na ścianie.
-Jesteśmy. Bardzo. Bush i ja właśnie rozmawialiśmy o tym, ze naprawdę poczuliśmy ulgę widząc go ponownie na scenie. Tu jest jego miejsce – powiedziała
-Michael nigdy nie stracił swojego zmysłu – Lisa uśmiechnęła się szeroko.
-On jest królem wszystkiego co związane jest z magią – powiedziała Celeste
Wkrótce atmosfera się zmieniła.
-Celeste, czy mogę zadać ci pytanie? – zapytała Lisa, całkiem poważnym tonem.
-Oczywiście, kochanie.
-Czy Michael jest szczęśliwy?
Celeste spuściła wzrok. Czy źle zrobiła, zadając to pytanie? – pomyślała Lisa. Musiała wiedzieć. Przez ostatnie kilka tygodni, Michael zdawał się być szczęśliwy z Lisą, ale wiedziała o wszystkich wyczerpujących rzeczach, przez które przeszedł w ciągu kilka ostatnich lat, bez jej pomocy. Była zdeterminowana by dowiedzieć się, czy był wreszcie szczęśliwy i była gotowa obnażyć swą duszę z jej wyrzutami sumienia. Celeste wytarła kilka łez, które zjawiły się w jej oczach i spojrzała na Lisę.
-Tak, Lisa. Wierzę, ze wreszcie jest szczęśliwy. Wreszcie po tak długim czasie – powiedziała szczerze.
-To.. naprawdę wspaniale – Lisa odpowiedziała z lekkim uśmiechem, z powodu uścisku w policzku, powstałego przez powstrzymywanie łez.
-To kolejny powód, dla którego cieszymy się z jego powodu na trasę. To nie jest tylko obserwowanie króla przy pracy, to oglądanie go wreszcie szczęśliwego – powiedziała Celeste.
-Założę się.
-Wiesz, że znajdował się w bardzo ciemnym miejscu przez długi czas. Wszyscy się o niego martwiliśmy. Kilka ostatnich lat było dla niego torturą. Od 2003 roku był głęboko zraniony przez wszystkie otaczające go rzeczy.
-Jestem pewna – głos Lisy zadrżał.
-Wiesz Lisa, pracowałam z Bushem cztery lata temu, podczas procesu. Wiesz jaki jest Michael, zawsze chce wyglądać jak najlepiej. Cóż, był taki jeden szczególny moment, pamiętasz kiedy miał na sobie ten piękny, biały garnitur? Cóż, przysięgam, że był to najbardziej bolesny moment w moim życiu.
-Dlaczego?
-Cóż, kiedykolwiek przychodziliśmy do niego z garniturem, zawsze promieniał, mówiąc , że przeżyje ten dzień, cokolwiek by się nie stało. Czuł się pewniejszy siebie kiedy dobrze wyglądał. Bush i ja czyniliśmy wszystko aby zapewnić mu najlepsze ubrania. Ale w tym szczególnym momencie, z tym białym garniturem… to było inaczej. Nigdy nie widziałam go tak pokonanego, tak przestraszonego.
-Naprawdę? Jak to możliwe?
-Pomagałam założyć mu krawat i kamizelkę. Bush poszedł do samochodu po marynarkę. Zauważyłam, ze Michael patrzy na mnie uważnie. Czy byłaś kiedykolwiek, po prostu oczarowana jego spojrzeniem?
Lisa uśmiechnęła się – Cel, doskonale wiem o czym mówisz.
-Taak, to jest takie chwytające. W każdym razie poczułam, że się we mnie wpatruje. Zapytała go „Co się stało Mike? Nie podoba ci się garnitur? On mi odpowiedział „Nigdy tego nie zapomnę Cel, jeżeli nie przeżyję dzisiejszego dnia, przynajmniej nie będziesz musiała mnie znowu ubierać , będę wyglądał jak anioł.” Powiedziałam mu „Mike, o czym ty mówisz? Przeżyjesz ten dzień!” Spojrzał na mnie ze łzami w oczach i poprosił, abym się za niego pomodliła. Wiedział, ze jestem religijna i powiedział, że on nie ma wystarczającej siły by się pomodlić. Położył głowę na mojej klatce piersiowej, dokładnie tutaj i błagał, żebym się za niego modliła. – Celeste powiedziała, patrząc na nią. Zobaczyła łzy spływające po jej policzkach.
-Oh, cukiereczku nie chciałam, żebyś płakała – powiedziała dotykając jej ramienia.
Lisa westchnęła – Po prostu cieszę się, że on jest szczęśliwy.
-Tak ja też. Cieszę się, że miał Prince’a, Paris i Blanketa. Byli oni jego napędem do dalszego życia. Powiedział mi, że nie było dnia, w którym szedł do sądu nie myśląc o nich. W latach po procesie, zdawały się składać jego serce z powrotem w całość. Te dzieci są całym jego światem. Gdyby nie one, nie sądzę by przeżył tę katastrofę.
Lisa ukryła twarz w dłoniach i szlochała cicho. Celeste podała jej chusteczkę i Lisa szybko wytarła łzy, szybko spływające jej po policzkach.
-Czy jesteś pewna, ze wszystko w porządku, kochanie? – spytała skonsternowana Celeste.
-Jestem takim cholernym dupkiem – krzyknęła Lisa
-Czemu tak mówisz?
-No dalej, Cel, dobrze wiesz dlaczego jestem taką pieprzoną, bezmyślną suką – Lisa zadrżała – byłaś z nim podczas procesu, a także po jego zakończeniu. Wiesz dlaczego jestem taką suką. Jestem niemal pewna, że również o tym myślałaś.
-Lisa, o co w tym wszystkim chodzi?
-Cel, jestem pewna, że wiesz co powiedziałam prasie na temat Michaela. Jestem pewna, tak samo jak to, że Michael również to wie.
Zapadła cisza. Celeste spojrzała na dół, na jej chusteczkę, którą zaciskała po tym jak trochę się uspokoiła.
-Michael wie, co o nim powiedziała, prawda?
Celeste spojrzała na Lisę – Tak, kochanie. Wiedział.
-Czy był zraniony? Na pewno był – krzyknęła Lisa
-Lisa, dlaczego teraz do tego wracasz? I dlaczego do mnie?
-Ponieważ, Celeste muszę wiedzieć, jak bardzo go zraniłam, żebym mogła przygotować się, żeby go przeprosić. Wiem jakich szkód narobiłam, ale wolałabym usłyszeć o tym od kogoś innego i być przygotowaną, niżeli stać się kompletną ruiną, kiedy on sam mi powie – Lisa zapłakała.
-Oh, kochanie, jestem pewna, ze ci wybaczył. Mam na myśli, dlaczego inaczej byś tu była?
-Czy był zraniony? Jak bardzo? Musisz mi powiedzieć. – prosiła.
Celeste wzięła głęboki oddech.
-Okay. To wydarzenie o którym ci opowiedziałam, było o tobie. Wszystkie te rzeczy które powiedziałaś prasie, wszystko to – zraniło go jeszcze bardziej. Kochanie, czy wiesz, że cię kochał? Nazwał cię „jedyną uspakajającą rzeczą w moim życiu”, zaraz obok dzieci, rzecz jasna, ale z nimi nie mógł się podzielić swoim odczuciami. Naprawdę cie potrzebował. Powiedział mi o waszej rozmowie telefonicznej.
Lisa zdała sobie sprawę, że nie miała nic na swoją obronę. Nie mogła patrzyć Celeste w oczy. Była jak matka dla Michaela, bardzo opiekuńcza. Dla niej odgrywała podobną rolę. Kiedy ona i Michael byli małżeństwem, nalegała aby nosili pasujące do siebie stroje. Razem z Bushem wymyśliła naprawdę wspaniałe stroje dla nich na rozdanie Grammy w 1996, ale wtedy Lisa wniosła już pozew o rozwód.
-Czy naprawdę sądzisz, że twoje małżeństwo było błędem? Czy naprawdę wierzysz, ze nie byłaś w nim zakochana? On, manipulatorem, jak ? Kochanie, naprawdę czułaś się wykorzystywana?
Lisa zaczęła sądzić, że być może rozmowa z Celeste była błędem. Była długoletnim pracownikiem Michaela, ale także jego dobrym przyjacielem. Ale jej poglądy były słuszne, nie sądziła, aby to samo usłyszała od Michaela.
-Nie wiem, czemu to powiedziałam, Celeste.
-Miałaś to na myśli?
-W tamtym czasie – Lisa powiedziała, tłumacząc samą siebie.
-Więc, tak?
-Tak, ale myślę, że wierzyłam w to bo byłam wściekła i zraniona.
-Co masz na myśli, kochanie?
-Celeste, nigdy nie przestałam go kochać.
***
Rozdział 9 - Zupełnie jak tata
-Prince! Paris! Blanket! Co ja wam mówiłem o grach video? – Michael krzyczał z parteru swojej rezydencji w Holomby Hills. To był jego dzień wolny. Biegał naokoło w swoim szlafroku, próbując znaleźć odpowiednie miejsce dla swojego nowego obrazu. Lisa miała przyjść dzisiaj i chciał, żeby zobaczyła jego nowy nabytek. Był nieco zdenerwowany, ale jednocześnie szczęśliwy. Michael poznał już bliźniaczki, więc teraz on zamierzał przedstawić jej miłości swojego życia.
-Alba, proszę nie podnoś tego. To zadanie Prince’a i Paris, a nie twoje. Proszę robisz to, co do ciebie należy, nie sprzątaj po moich dzieciach. Muszą się nauczyć – powiedział łagodnie, Alba skinęła głową i odeszła z koszem pełnym prania.
-Prince! Paris! Blanket! Proszę zejdźcie na dół! – Michael ponownie krzyknął w kierunku najwyższego piętra. Chwilę później, jego dzieci zbiegły na dół po schodach w oszałamiającym hałasie.
-O co prosiłem, żeby nie robić, kiedy schodzicie po schodach? To nie jest uprzejme w stosunku do innych ludzi będących w domu. – Michael powiedział do swoich skocznych dzieci.
-Przepraszamy, tatusiu – powiedzieli jednym głosem, kiedy wszyscy weszli do salonu.
-Dziękuję, za przeprosiny. Wszystko w porządku. Teraz proszę podnieście swoje gry video, Alba chciała po raz kolejny po was sprzątać. Jaka jest jedna z zasad? – zapytał Michael.
-Sprzątamy po sobie – Prince odpowiedział niechętnie.
-Ponieważ to oznacza bycie grzecznym! – wtrącił Blanket.
-Dobrze. Paris, proszę pomóż swoim braciom. – Michael powiedział zwracając się do córki, która siedziała na schodach w swojej różowej piżamie.
-Ale tatusiu, ja nie gram w gry video. To nie fair – powiedziała Paris, opierając głowę na rękach.
-Wiem, ale mamy dzisiaj specjalnego gościa. Plus, poprosiłem cię, żebyś pomogła swoim braciom – Paris wstał i zrobiła to, o co została poproszona – Chciałbym żebyście się wykąpali i przygotowali do wizyty, będziemy mogli ustalić co będzie na kolację – kontynuował Michael.
-Czy dzisiaj przychodzi babcia? – zapytał Prince
-Chcę, żeby przyszła babcia! I wujek JJ i ciocia Janet i… - krzyknął Blanket.
-Blanket, co ja mówiłem o podnoszeniu głosu w domu? – Michael zapytał surowo, ale uprzejmie.
-Ciocia Janet jest zajęta tak samo jak wujek JJ – Paris krzyknęła na Blanketa.
-Paris, nie ma potrzeby używać tego tonu do swojego brata. Nie dzieci, babcia, ciocie i wujkowie nie przychodzą do nas dzisiaj. Ktoś inny do nas przychodzi. Ona jest jednym ze starych przyjaciół tatusia – powiedział Michael z szerokim uśmiechem.
-Ohh, musi być wyjątkowa. Czy ją poznaliśmy? – zapytał Prince, próbując rozwiązać zagadkę.
-Cóż – Michael się zarumienił – Prince poznałeś ją, kiedy miałeś zaledwie kilka miesięcy. Nie wiem, czy możesz ją pamiętać. Byłeś naprawdę malutki – powiedział poklepując go po głowie.
-Co ze mną, tatusiu? – zapytała Paris.
-Paris, nie było cię wtedy na świecie – Michael uśmiechnął się do swojej małej księżniczki, głaszcząc ją po policzku. Kochał swoje dzieci bardzo mocno. Do nikogo nie czuł nic podobnego, jak do trójki swoich dzieci. Nawet uczuć do ludzi ze swojej przeszłości, bez znaczenia ile dla niego znaczyli, nie mógł porównać do miłości i poświęcenia jakie odczuwał względem Prince’a, Paris i Blanketa. Wszyscy w rezydencji wiedzieli, jak kochającym był ojcem.
Prince Michael Joseph Jackson Junior, miał dwanaście lat. Miał śniadą cerę i duże, brązowe oczy, zupełnie jak jego tata. Kochał karate i rzecz jasna gry video. Miał twórczy umysł, zupełnie jak ojciec. Czasami kiedy byli w rezydencji bez Michaela, uwielbiał opowiadać szczegółowe historyjki na różne tematy swojemu młodszemu rodzeństwu. Kochał to robić. Kiedy tata wracał z pracy, siadali na zewnątrz i razem tworzyli wspaniałe historie.
Paris Michael Katherine Jackson była jedyną córką Michaela Jacksona. Miała jedenaście lat i w odróżnieniu od Prince’a i swojego taty miała piękne niebieskie oczy – odziedziczone po swoim dziadku Joe. Paris kochała zwierzęta, jak tata. Chodziła po domu ze swoim ukochanym kotem, tuląc go w ramionach. Paris odziedziczyła po tacie miłość do bycia w centrum uwagi. Chciała być aktorką teatralną i filmową. Czasami brała swoją kamerę i wykonywała improwizowane skecze przed udawaną widownią.
Blanket Jackson, znany również jako Prince Michael Jackson II miał siedem lat. Jego ojciec dał mu przydomek „Blanket”, ponieważ kiedy się urodził, Michael opisał go jak „kocyk miłości”. Skóra Blanketa była nieco jaśniejsza niż jego brata i siostry. Ale miał za to tak samo ciemne, brązowe oczy jak Prince i tata. Miał długie i czarne włosy, w przeciwieństwie do swojego rodzeństwa, ale podobnie jak ojciec. Blanket był energiczny i swoją energię przenosił na muzykę i taniec. Zupełnie jak tata. Podobnie jak jego starsza siostra, lubił występować przed udawaną publicznością, lub czasem przed tatą. Uwielbiał tańczyć po całym domu w samych skarpetkach, nigdy w butach, śpiewając swoje własne melodie i piosenki.
Cała trójka dzieci różniła się od siebie osobowością i zainteresowaniami, ale jedno ich łączyło. Byli najlepiej wychowanymi i grzecznymi dziećmi, jakie kiedykolwiek można było poznać. Czasami pracownicy byli pod wielkim wrażeniem rodzicielstwa Michaela, to było wprost nie do uwierzenia, żeby tak wielka gwiazda wychowała tak dobre, nie rozpieszczone dzieci. Michael wychowywał swoje dzieci z dobrocią, nigdy nie podniósł na nie ręki i nie podnosił swojego głosu zbyt mocno. Robił coś, czego nigdy sam nie otrzymał. Michael upewniał się, czy w pierwszej kolejności mają wszystko to, czego potrzebują (w odróżnieniu do tego, co chcą). Dobroć i miłość, były najważniejsze w jego filozofii wychowywania, stanowiły również dwie zasady dla jego dzieci.
Dzieci skończyły sprzątać bałagan w salonie i Michael polecił im pójść do kuchni i sprawdzić, czy Kai kończyła już dla nich obiad. Poszli do jadalni i zajęli swoje miejsca. Michael poszedł za nimi i dał Kai dziękczynny uśmiech, składając ręce w pozycji modlitewnej. Ona ostrożnie położyła przed każdym talerz spaghetti. Każde z dzieci podziękowało jej uśmiechem. Zupełnie jak tata.
Kiedy wsiedli do samochodu, stereo Lisy wystrzeliło grając piosenki Michaela z albumu History. Jak tylko zagrzmiały rytmy TDCAU, poczuła zażenowanie i szybko wyłączyła muzykę. Miała nadzieję, ze Michael niczego nie zauważył i nie skomentuje tego.
-Nie wiedziałem, że jesteś fanką mojej muzyki – roześmiał się Michael
Cholera, pomyślała.
-Co? Poważnie? Byłam tylko twoją żoną, Michael!
-Tak, byłaś moją żoną, ale miałaś również własne zdanie. JESTEŚ córką króla Rock ‘n Rolla – powiedział Michael, śmiejąc się.
-Czuję się dotknięta. Wspierałam cię i kochałam twoją muzykę.
-Nie wiedziałem, Liso. To jest ciekawe – powiedział.
-Dlaczego tak się dziwisz ? – spytała Lisa
-Nie wiem. Jest różnica pomiędzy wspieraniem kogoś a byciem faktycznie jego fanem - powiedział Michael
Lisa była nieco urażona. Czuła się traktowana trochę protekcjonalnie. Nie czuła się z tym dobrze. Wiedziała, ze chciała, aby to było o nich, ale nadal nie mogła się powstrzymać. Musiała zapytać.
-Kiedy więc byłam na tych wszystkich występach, kiedy dopingowałam cię podczas kręcenia teledysków, myślałeś, że jestem tam, dlatego, że muszę? Ponieważ musiałam wyglądać jak oddana żona? - Lisa spytała z nutką irytacji.
-Cóż, wiem jak byłaś oddana, ale nie jako fan. Wiem Lisa, że moja muzyka nie jest w twoim typie, nic wielkiego. – Michael powiedział łagodnie. Wiedział o tym, aż za dobrze. Michael zdawał sobie sprawę, że kobiety są delikatnymi stworzeniami, ale bywają również takie o porywczych charakterach. Lisa należała do tych drugich. Nie pozwalała nikomu mówić, co ma robić. Ale Michael nie bał się tego, w zasadzie nawet to lubił.
-Nie mogę w to uwierzyć! – powiedziała, jej rozdrażnienie obracało się powoli w gniew. Michael zaczął się śmiać. Lisa odwróciła się i spojrzała na niego, ale to rozśmieszyło go jeszcze bardziej.
-Dlaczego myślisz, że to takie zabawne ?! – krzyknęła
-Lisa, walczymy ze sobą, jakbyśmy znowu byli małżeństwem, czemu na mnie krzyczysz? – zapytał żartobliwie. Lisa była zakłopotana. Miał rację. Dlaczego to było dla niej tak wielką sprawą? Szybko się otrząsnęła i uśmiechnęła wesoło.
-Lisa, czy byłaś fanem mojej muzyki? – zapytał łagodnie
-Oczywiście
-Okay
Nastąpiła chwila ciszy.
-Michael jesteś niesamowitym artystą, najlepszym w swoim rodzaju. Najlepszym artystą całego pokolenia. – powiedziała powoli uspokajając się.
-Tylko pokolenia?
-Cóż, jestem nieco stronnicza. Moim ojcem jest Elvis Presley.
-Och, tak. ON. – Michael ryknął śmiechem, kiedy Lisa uderzyła go lekko w ramię.
-Więc jaka jest twoja ulubiona piosenka? You are not alone? – zażartował.
-Właściwie nie. Moją ulubioną jest Stranger In Moscow.
-Naprawdę? Mogę zapytać, dlaczego?
-Jest bardzo natarczywa, bardzo mroczna, ale jednocześnie taka prawdziwa. To jest mój rodzaj piosenki.
Odwrócił wzrok i zaczął śpiewać…
Lisa była całkowicie pod wrażeniem jego głosu. Nigdy nie słyszała, żeby piosenka brzmiała tak wspaniale. On nadal śpiewał, a ona chciała wyrzucić z siebie wszystkie rzeczy które czuła. O tym jak bardzo jej go brakowało, jak ciągle o nim myśli, nawet po rozwodzie. Była szczęśliwa z Lockwood’em i dziewczynkami, ale to było coś innego. Michael miał na nią taki wpływ, któremu nie mogła nie ulec. Musiała mu powiedzieć, ale nie mogła.
Pieprzyć to. Lisa wzięła głęboki oddech.
-Michael, czy kiedy odszedłeś w 2001 roku, czy kiedykolwiek o mnie myślałeś? – Cholera. Co do diabła, pomyślała. Co ona właściwie robi? Zapadła cisza, która zdawała się trwać wieczność.
-Co masz na myśli, mówiąc, po tym jak odszedłem? Lisa, nigdy nie chciałem cię zostawić. – powiedział szczerze. Serce Lisy ponownie pękło. W jej gardle powstał guzek, łzy zaczęły lecieć wielkim potokiem. – Zawsze myślałem, że to ty byłaś tą, która musiała odejść – dokończył.
-To dlaczego… - jej głos zaczął się łamać – to dlaczego, rozstaliśmy się w tak okropny sposób? – powiedziała, jej głos wyraźnie drżał. Michael martwił się o nią, była roztrzęsiona i prowadziła samochód. Dojechali do jego dzielnicy i chwilę później pod jego dom.
Zatrzymali samochód w parku. Michael otworzył drzwi i wysiadł. Lisa obserwowała jak wychodzi i okrąża jej samochód. Otworzył jej drzwi i wyjął kluczyki ze stacyjki. Poruszył się i ich spojrzenia się spotkały. Jej oczy były pełne łez, które tylko czekały, aby spłynąć. Sięgnął i ostrożnie odpiął jej pas, nie odrywając oczu od niej. Wziął ją za ręce i delikatnie wyprowadził z samochodu, zamykając za nią drzwi.
To było to cholerne spojrzenie, znowu. Jego oczy były takie piękne. Takie urzekające. Lisa wiedziała, że ponownie była pod jego urokiem . Otoczył jej twarz swoimi dłońmi i wytarł łzy. Przebiegł palcami po jej włosach i odgarnął je za uszy. Brakowało mu jej. Przebiegł rękoma wzdłuż jej ramion i chwycił ją za ręce.
-Kiedy wręczyłaś mi papiery rozwodowe, czy przestałaś mnie kochać? – zapytał
-Myślisz, że dlaczego wciąż do ciebie wracałam? Nikt nigdy nie zostawił mnie załamaną w ten sposób. Naprawdę cię kochałam, długi czas po twoim odejściu. Pamiętasz te czasy, kiedy byłeś w trasie? – przypomniała mu.
Na dźwięk tego twierdzenia, Michael westchnął i oparł swoją głowę o klatkę piersiową Lisy. Czuł bicie jej serca. Łomotanie. Ona czuła, jak on drży i ciężko oddycha, zaczął płakać. Trzymała go, opierając swoją głowę o jego, oboje tak stali, przytulając się nawzajem przez kilka minut.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to złamało, Lisa – powiedział łagodnie – Boże, kochałem cię. Zawsze cię kochałem. Wcześniej, wtedy płonąłem, ale szybko to zlekceważyłem, nie wiesz jaki masz na mnie efekt. Żyłem dla ciebie. - powiedział Michael. Tym razem to Lisa była tą, która zaczęła się załamywać, Mchael wziął jej ręce w swoje i ponownie otarł spływające po jej policzkach łzy.
-To dlaczego odsunąłeś, mnie po tych wszystkich latach? – zapytała
-Nie mogłem tego więcej robić, Lisa. Nie chciałem się w to więcej bawić.
Jego ton się zmienił. Była zmieszana, jego wypowiedzią i sposobem w jaki to powiedział. Na początku mówił, ze nie może bez niej żyć, a potem, że nie może się w to więcej bawić? Bawić w co?
Zaczęła się zastanawiać, czy to co powiedział o byciu w niej zakochanym, było prawdą, czy tylko postępowaniem ze swego rodzaju fanką. Przypomniała sobie te wszystkie szepty, które ich otaczały po rozwodzie. Wszyscy mówili, ze to tylko „dla sexu”, ale dla niej to było coś więcej. To była szansa naprawienia tego co zepsuła w 1996 roku i zdania sobie sprawy, ze wciąż go kocha. Nie tylko kochała, żyła dla niego, tak jak on dla niej.
-Co przez to rozumiesz? Nadal byłeś we mnie zakochany, czy chciałeś tylko sexu, ze względu na swoje „nie-małżeństwo” z matką Prince’a i Paris?
-Zraniłaś mnie, Lisa – odpowiedział. To spojrzenie, które przybrał, Lisa wzięła całkiem na poważnie. Była jedyną, która mówiła do niego w ten sposób. Michael był łagodniejszym z ich dwójki, nie lubił podnoszenia głosu, więc jeżeli mówił do niej w ten sposób wiedziała, że nie żartuje.
-Też mnie zraniłeś – odpowiedziała, Michael odwrócił wzrok.
-Czy zdajesz sobie z tego sprawę, Michael? Wiem, ze cię zraniłam, spieprzyłam wszystko. Nie musisz mi przypominać, jak bardzo to spieprzyłam, ale czy wiesz, ze ty też mnie zraniłeś?
Michael spojrzał na nią i znalazł w jej oczach coś nieznanego mu. Kiedy byli małżeństwem, każde z nich walczyło z drugim. Ich walki tak naprawdę nie stawały się później rozmowami z głębi serca. Jedynie „przepraszam” i wspaniały sex na pogodzenie. Ale gdy teraz na nią spojrzał, jego postawa się zmieniła, wstrząsnął nim, jej wyraz twarzy. Była naprawdę zraniona i zmartwiona i chciała o tym mówić… nawet po 10 latach. To było dla niego dziwne, czemu teraz to wszystko przypomina?
-Lisa, o czym w tym wszystkim chodzi? Stało się to ponad 10 lat temu. Czemu powracasz do tego teraz, kiedy najwyraźniej oboje ruszyliśmy dalej?
-Nie ruszyłam dalej, Michael. Myślałam, ze to zrobiłam, ale nie. Cały czas mam pustkę w sercu, przez sposób w jaki się rozstaliśmy. Nigdy nie zakończyliśmy ze sobą spraw. Ja nigdy ich nie zakończyłam. Może ty ruszyłeś dalej, ale ja nie.
Cisza była ogłuszająca, wydawała się trwać godziny…
-Wiem, że cię zraniłem – przyznał
-Wiesz?
-Tak
-Michael, Przepra…
Michael uciszył ja, przykładając palec do jej ust. Zacisnęła usta i patrzyła, jak on wpatruje się w nią. Miał sposób w jaki ją urzekał. Wziął jej twarz w swoje ręce i zbliżył się do niej. Teraz byli całkowicie pogrążeni w swoich spojrzeniach. Michael zamknął oczy, pochylił głowę w stronę jej ust. Lisa poczuła ciepło zbliżające się niej, również przymknęła powieki i dotknęła jego warg swoimi.
***
Rozdział 8 - Wszyscy ludzie króla
Lisa pojawiła się na próbie Michaela, nocą w następny wtorek. W tym czasie mieli jeszcze inne spotkania w jego domu. Lisa czuła się winna w stosunku do Lockwood’a, był dla niej dobry, a ona wychodziła ze w swoim byłym mężem. Kochała go, ale zdała sobie sprawę, że na nowo zakochuje się w Michaelu. Było to prawdą, co mu powiedziała tydzień wcześniej, nigdy się z niego nie wyleczyła. Nie zdawała sobie z tego sprawy, aż do momentu kiedy umarł, teraz miała szansę przeżyć wszystko jeszcze raz, nie zamierzała z tego rezygnować.
Michael był na scenie, kiedy Lisa znajdowała się w arenie, niedaleko Kenny’ego Ortegi. Zaprosił ją na swoje próby, mając podpisane umowy o poufności z całą obsadą „This is it”. Nie chciał, aby ludzie czuli, że Lisa w jakikolwiek sposób przysłania przygotowania do trasy, nie chciał również, aby inni dowiedzieli się o ich romansie. Kiedy król był zajęty, Lisa po prostu stała tam, podziwiając go. Czasami zdawała się być oszołomiona, pod wrażeniem jego wirtuozi.
Kiedy była żoną Michael’a, pamiętała w jaki sposób wszystkich traktował. Król miał służbę, ale wcale jej tak nie traktował. Byli członkami jego rodziny, był im zawsze wdzięczny, chwaląc ich pracę. Jak na supergwiazdę, wcale tak się nie zachowywał. Nawet o pracownikach, którzy go zdradzili, nigdy nie mówił źle.
Lisa spojrzała na Michaela, który właśnie kończył nagrywanie Smooth Criminal.
-Myślę, że musimy to zrobić jeszcze raz – Michael powiedział do załogi.
-Na samym początku, musicie czekać na mój znak. To dotyczy wszystkich. Musimy potrzymać ich w niepewności.
-Michael, myślałem, że chcesz wprowadzenie do Smooth Criminal, zaraz po tym jak zobaczyliśmy napisy? – powiedział Kenny Ortega zza ciemności. Michael przyłożył ręce do oczu, chcąc rzucić na to okiem.
-Kenny, początkowo tak planowałem, ale muszę czuć, ze to jest integralne. Bearden, masz to? To musi być integralne, dlatego próbujemy. Musimy tam dotrzeć – powiedział z przymrużeniem oka i lekkim uśmiechem.
Lisa była zachwycona jego kunsztem artystycznym, ale przede wszystkim sposobem wydawania poleceń. Był zadziwiająco spokojny i miał szacunek dla wszystkich. Zawsze zapewniał ich, ze robią świetną robotę. Wyglądał na wdzięcznego i podekscytowanego. Michael podchodził do wszystkich – piosenkarzy, tancerzy, zespołu, nawet do ludzi od oświetlenia i dźwięku, dawał im wskazówki, jak jeszcze wszystko ulepszyć. Najbardziej niesamowitą rzeczą, był fakt, że wcale nie był apodyktyczny. Lisa oglądała i słuchała uważnie, króla przy pracy.
-On wie co robi, prawda? – powiedział głos zza Lisy, zadziwiając ją.
-Celeste?! O mój Boże. Cel, tak miło cię widzieć – zapiszczała Lisa
-Jak się masz cukiereczku ? I tak, minęło sporo czasu. Hej, może pójdziemy do garderoby i nadrobimy stare czasy?
Lisa skinęła głową i podążyła za nią korytarzem. Lisa i Celeste przeszły przez korytarz ze stojakami z ubraniami i kostiumami, scenografią i rekwizytami. Jej serce podskoczyło, kiedy przeszła przez pomieszczenie w którym Michael Lee Bush – którego Michael pieszczotliwie nazywał „Bush” – dokańczał pracę nad kurtką do Billie Jean. Szli dalej, mijając pokój w którym kilka osób dyskutowało o segmencie z Earth Song. Lisa czuła się zaszczycona mogąc poznać wszystkich ludzi króla. Miała najlepszą przepustkę za kulisy.
-Hej Bush! – Celeste krzyknęła przez cały korytarz – Robię sobie przerwę, żeby porozmawiać ze starą przyjaciółką, ok.? Wołaj, TYLKO jeśli będę niezbędna!
-Cel, tylko nie oddalaj się za daleko! Ohhh.. hej Lisa! Musimy porozmawiać później! Buziaki! – odkrzyknął Michael Lee Bush
-Dobra, chodźmy – powiedziała Celeste, przytrzymując dla niej otwarte drzwi.
-Dzięki
-Przepraszam za bałagan. Próbowałam dowiedzieć się, jak zrobić wszystko błyszczące. Wiesz jak Michael uwielbia wszystko co błyszczy – powiedziała Celeste, strzepując z jednego z krzeseł resztki cekinów.
-Wszystko wygląda tak niesamowicie, musicie być tacy podekscytowani – powiedziała Lisa podziwiając wszystkie zdjęcia kostiumów i obrazy twarzy powieszone na ścianie.
-Jesteśmy. Bardzo. Bush i ja właśnie rozmawialiśmy o tym, ze naprawdę poczuliśmy ulgę widząc go ponownie na scenie. Tu jest jego miejsce – powiedziała
-Michael nigdy nie stracił swojego zmysłu – Lisa uśmiechnęła się szeroko.
-On jest królem wszystkiego co związane jest z magią – powiedziała Celeste
Wkrótce atmosfera się zmieniła.
-Celeste, czy mogę zadać ci pytanie? – zapytała Lisa, całkiem poważnym tonem.
-Oczywiście, kochanie.
-Czy Michael jest szczęśliwy?
Celeste spuściła wzrok. Czy źle zrobiła, zadając to pytanie? – pomyślała Lisa. Musiała wiedzieć. Przez ostatnie kilka tygodni, Michael zdawał się być szczęśliwy z Lisą, ale wiedziała o wszystkich wyczerpujących rzeczach, przez które przeszedł w ciągu kilka ostatnich lat, bez jej pomocy. Była zdeterminowana by dowiedzieć się, czy był wreszcie szczęśliwy i była gotowa obnażyć swą duszę z jej wyrzutami sumienia. Celeste wytarła kilka łez, które zjawiły się w jej oczach i spojrzała na Lisę.
-Tak, Lisa. Wierzę, ze wreszcie jest szczęśliwy. Wreszcie po tak długim czasie – powiedziała szczerze.
-To.. naprawdę wspaniale – Lisa odpowiedziała z lekkim uśmiechem, z powodu uścisku w policzku, powstałego przez powstrzymywanie łez.
-To kolejny powód, dla którego cieszymy się z jego powodu na trasę. To nie jest tylko obserwowanie króla przy pracy, to oglądanie go wreszcie szczęśliwego – powiedziała Celeste.
-Założę się.
-Wiesz, że znajdował się w bardzo ciemnym miejscu przez długi czas. Wszyscy się o niego martwiliśmy. Kilka ostatnich lat było dla niego torturą. Od 2003 roku był głęboko zraniony przez wszystkie otaczające go rzeczy.
-Jestem pewna – głos Lisy zadrżał.
-Wiesz Lisa, pracowałam z Bushem cztery lata temu, podczas procesu. Wiesz jaki jest Michael, zawsze chce wyglądać jak najlepiej. Cóż, był taki jeden szczególny moment, pamiętasz kiedy miał na sobie ten piękny, biały garnitur? Cóż, przysięgam, że był to najbardziej bolesny moment w moim życiu.
-Dlaczego?
-Cóż, kiedykolwiek przychodziliśmy do niego z garniturem, zawsze promieniał, mówiąc , że przeżyje ten dzień, cokolwiek by się nie stało. Czuł się pewniejszy siebie kiedy dobrze wyglądał. Bush i ja czyniliśmy wszystko aby zapewnić mu najlepsze ubrania. Ale w tym szczególnym momencie, z tym białym garniturem… to było inaczej. Nigdy nie widziałam go tak pokonanego, tak przestraszonego.
-Naprawdę? Jak to możliwe?
-Pomagałam założyć mu krawat i kamizelkę. Bush poszedł do samochodu po marynarkę. Zauważyłam, ze Michael patrzy na mnie uważnie. Czy byłaś kiedykolwiek, po prostu oczarowana jego spojrzeniem?
Lisa uśmiechnęła się – Cel, doskonale wiem o czym mówisz.
-Taak, to jest takie chwytające. W każdym razie poczułam, że się we mnie wpatruje. Zapytała go „Co się stało Mike? Nie podoba ci się garnitur? On mi odpowiedział „Nigdy tego nie zapomnę Cel, jeżeli nie przeżyję dzisiejszego dnia, przynajmniej nie będziesz musiała mnie znowu ubierać , będę wyglądał jak anioł.” Powiedziałam mu „Mike, o czym ty mówisz? Przeżyjesz ten dzień!” Spojrzał na mnie ze łzami w oczach i poprosił, abym się za niego pomodliła. Wiedział, ze jestem religijna i powiedział, że on nie ma wystarczającej siły by się pomodlić. Położył głowę na mojej klatce piersiowej, dokładnie tutaj i błagał, żebym się za niego modliła. – Celeste powiedziała, patrząc na nią. Zobaczyła łzy spływające po jej policzkach.
-Oh, cukiereczku nie chciałam, żebyś płakała – powiedziała dotykając jej ramienia.
Lisa westchnęła – Po prostu cieszę się, że on jest szczęśliwy.
-Tak ja też. Cieszę się, że miał Prince’a, Paris i Blanketa. Byli oni jego napędem do dalszego życia. Powiedział mi, że nie było dnia, w którym szedł do sądu nie myśląc o nich. W latach po procesie, zdawały się składać jego serce z powrotem w całość. Te dzieci są całym jego światem. Gdyby nie one, nie sądzę by przeżył tę katastrofę.
Lisa ukryła twarz w dłoniach i szlochała cicho. Celeste podała jej chusteczkę i Lisa szybko wytarła łzy, szybko spływające jej po policzkach.
-Czy jesteś pewna, ze wszystko w porządku, kochanie? – spytała skonsternowana Celeste.
-Jestem takim cholernym dupkiem – krzyknęła Lisa
-Czemu tak mówisz?
-No dalej, Cel, dobrze wiesz dlaczego jestem taką pieprzoną, bezmyślną suką – Lisa zadrżała – byłaś z nim podczas procesu, a także po jego zakończeniu. Wiesz dlaczego jestem taką suką. Jestem niemal pewna, że również o tym myślałaś.
-Lisa, o co w tym wszystkim chodzi?
-Cel, jestem pewna, że wiesz co powiedziałam prasie na temat Michaela. Jestem pewna, tak samo jak to, że Michael również to wie.
Zapadła cisza. Celeste spojrzała na dół, na jej chusteczkę, którą zaciskała po tym jak trochę się uspokoiła.
-Michael wie, co o nim powiedziała, prawda?
Celeste spojrzała na Lisę – Tak, kochanie. Wiedział.
-Czy był zraniony? Na pewno był – krzyknęła Lisa
-Lisa, dlaczego teraz do tego wracasz? I dlaczego do mnie?
-Ponieważ, Celeste muszę wiedzieć, jak bardzo go zraniłam, żebym mogła przygotować się, żeby go przeprosić. Wiem jakich szkód narobiłam, ale wolałabym usłyszeć o tym od kogoś innego i być przygotowaną, niżeli stać się kompletną ruiną, kiedy on sam mi powie – Lisa zapłakała.
-Oh, kochanie, jestem pewna, ze ci wybaczył. Mam na myśli, dlaczego inaczej byś tu była?
-Czy był zraniony? Jak bardzo? Musisz mi powiedzieć. – prosiła.
Celeste wzięła głęboki oddech.
-Okay. To wydarzenie o którym ci opowiedziałam, było o tobie. Wszystkie te rzeczy które powiedziałaś prasie, wszystko to – zraniło go jeszcze bardziej. Kochanie, czy wiesz, że cię kochał? Nazwał cię „jedyną uspakajającą rzeczą w moim życiu”, zaraz obok dzieci, rzecz jasna, ale z nimi nie mógł się podzielić swoim odczuciami. Naprawdę cie potrzebował. Powiedział mi o waszej rozmowie telefonicznej.
Lisa zdała sobie sprawę, że nie miała nic na swoją obronę. Nie mogła patrzyć Celeste w oczy. Była jak matka dla Michaela, bardzo opiekuńcza. Dla niej odgrywała podobną rolę. Kiedy ona i Michael byli małżeństwem, nalegała aby nosili pasujące do siebie stroje. Razem z Bushem wymyśliła naprawdę wspaniałe stroje dla nich na rozdanie Grammy w 1996, ale wtedy Lisa wniosła już pozew o rozwód.
-Czy naprawdę sądzisz, że twoje małżeństwo było błędem? Czy naprawdę wierzysz, ze nie byłaś w nim zakochana? On, manipulatorem, jak ? Kochanie, naprawdę czułaś się wykorzystywana?
Lisa zaczęła sądzić, że być może rozmowa z Celeste była błędem. Była długoletnim pracownikiem Michaela, ale także jego dobrym przyjacielem. Ale jej poglądy były słuszne, nie sądziła, aby to samo usłyszała od Michaela.
-Nie wiem, czemu to powiedziałam, Celeste.
-Miałaś to na myśli?
-W tamtym czasie – Lisa powiedziała, tłumacząc samą siebie.
-Więc, tak?
-Tak, ale myślę, że wierzyłam w to bo byłam wściekła i zraniona.
-Co masz na myśli, kochanie?
-Celeste, nigdy nie przestałam go kochać.
***
Rozdział 9 - Zupełnie jak tata
-Prince! Paris! Blanket! Co ja wam mówiłem o grach video? – Michael krzyczał z parteru swojej rezydencji w Holomby Hills. To był jego dzień wolny. Biegał naokoło w swoim szlafroku, próbując znaleźć odpowiednie miejsce dla swojego nowego obrazu. Lisa miała przyjść dzisiaj i chciał, żeby zobaczyła jego nowy nabytek. Był nieco zdenerwowany, ale jednocześnie szczęśliwy. Michael poznał już bliźniaczki, więc teraz on zamierzał przedstawić jej miłości swojego życia.
-Alba, proszę nie podnoś tego. To zadanie Prince’a i Paris, a nie twoje. Proszę robisz to, co do ciebie należy, nie sprzątaj po moich dzieciach. Muszą się nauczyć – powiedział łagodnie, Alba skinęła głową i odeszła z koszem pełnym prania.
-Prince! Paris! Blanket! Proszę zejdźcie na dół! – Michael ponownie krzyknął w kierunku najwyższego piętra. Chwilę później, jego dzieci zbiegły na dół po schodach w oszałamiającym hałasie.
-O co prosiłem, żeby nie robić, kiedy schodzicie po schodach? To nie jest uprzejme w stosunku do innych ludzi będących w domu. – Michael powiedział do swoich skocznych dzieci.
-Przepraszamy, tatusiu – powiedzieli jednym głosem, kiedy wszyscy weszli do salonu.
-Dziękuję, za przeprosiny. Wszystko w porządku. Teraz proszę podnieście swoje gry video, Alba chciała po raz kolejny po was sprzątać. Jaka jest jedna z zasad? – zapytał Michael.
-Sprzątamy po sobie – Prince odpowiedział niechętnie.
-Ponieważ to oznacza bycie grzecznym! – wtrącił Blanket.
-Dobrze. Paris, proszę pomóż swoim braciom. – Michael powiedział zwracając się do córki, która siedziała na schodach w swojej różowej piżamie.
-Ale tatusiu, ja nie gram w gry video. To nie fair – powiedziała Paris, opierając głowę na rękach.
-Wiem, ale mamy dzisiaj specjalnego gościa. Plus, poprosiłem cię, żebyś pomogła swoim braciom – Paris wstał i zrobiła to, o co została poproszona – Chciałbym żebyście się wykąpali i przygotowali do wizyty, będziemy mogli ustalić co będzie na kolację – kontynuował Michael.
-Czy dzisiaj przychodzi babcia? – zapytał Prince
-Chcę, żeby przyszła babcia! I wujek JJ i ciocia Janet i… - krzyknął Blanket.
-Blanket, co ja mówiłem o podnoszeniu głosu w domu? – Michael zapytał surowo, ale uprzejmie.
-Ciocia Janet jest zajęta tak samo jak wujek JJ – Paris krzyknęła na Blanketa.
-Paris, nie ma potrzeby używać tego tonu do swojego brata. Nie dzieci, babcia, ciocie i wujkowie nie przychodzą do nas dzisiaj. Ktoś inny do nas przychodzi. Ona jest jednym ze starych przyjaciół tatusia – powiedział Michael z szerokim uśmiechem.
-Ohh, musi być wyjątkowa. Czy ją poznaliśmy? – zapytał Prince, próbując rozwiązać zagadkę.
-Cóż – Michael się zarumienił – Prince poznałeś ją, kiedy miałeś zaledwie kilka miesięcy. Nie wiem, czy możesz ją pamiętać. Byłeś naprawdę malutki – powiedział poklepując go po głowie.
-Co ze mną, tatusiu? – zapytała Paris.
-Paris, nie było cię wtedy na świecie – Michael uśmiechnął się do swojej małej księżniczki, głaszcząc ją po policzku. Kochał swoje dzieci bardzo mocno. Do nikogo nie czuł nic podobnego, jak do trójki swoich dzieci. Nawet uczuć do ludzi ze swojej przeszłości, bez znaczenia ile dla niego znaczyli, nie mógł porównać do miłości i poświęcenia jakie odczuwał względem Prince’a, Paris i Blanketa. Wszyscy w rezydencji wiedzieli, jak kochającym był ojcem.
Prince Michael Joseph Jackson Junior, miał dwanaście lat. Miał śniadą cerę i duże, brązowe oczy, zupełnie jak jego tata. Kochał karate i rzecz jasna gry video. Miał twórczy umysł, zupełnie jak ojciec. Czasami kiedy byli w rezydencji bez Michaela, uwielbiał opowiadać szczegółowe historyjki na różne tematy swojemu młodszemu rodzeństwu. Kochał to robić. Kiedy tata wracał z pracy, siadali na zewnątrz i razem tworzyli wspaniałe historie.
Paris Michael Katherine Jackson była jedyną córką Michaela Jacksona. Miała jedenaście lat i w odróżnieniu od Prince’a i swojego taty miała piękne niebieskie oczy – odziedziczone po swoim dziadku Joe. Paris kochała zwierzęta, jak tata. Chodziła po domu ze swoim ukochanym kotem, tuląc go w ramionach. Paris odziedziczyła po tacie miłość do bycia w centrum uwagi. Chciała być aktorką teatralną i filmową. Czasami brała swoją kamerę i wykonywała improwizowane skecze przed udawaną widownią.
Blanket Jackson, znany również jako Prince Michael Jackson II miał siedem lat. Jego ojciec dał mu przydomek „Blanket”, ponieważ kiedy się urodził, Michael opisał go jak „kocyk miłości”. Skóra Blanketa była nieco jaśniejsza niż jego brata i siostry. Ale miał za to tak samo ciemne, brązowe oczy jak Prince i tata. Miał długie i czarne włosy, w przeciwieństwie do swojego rodzeństwa, ale podobnie jak ojciec. Blanket był energiczny i swoją energię przenosił na muzykę i taniec. Zupełnie jak tata. Podobnie jak jego starsza siostra, lubił występować przed udawaną publicznością, lub czasem przed tatą. Uwielbiał tańczyć po całym domu w samych skarpetkach, nigdy w butach, śpiewając swoje własne melodie i piosenki.
Cała trójka dzieci różniła się od siebie osobowością i zainteresowaniami, ale jedno ich łączyło. Byli najlepiej wychowanymi i grzecznymi dziećmi, jakie kiedykolwiek można było poznać. Czasami pracownicy byli pod wielkim wrażeniem rodzicielstwa Michaela, to było wprost nie do uwierzenia, żeby tak wielka gwiazda wychowała tak dobre, nie rozpieszczone dzieci. Michael wychowywał swoje dzieci z dobrocią, nigdy nie podniósł na nie ręki i nie podnosił swojego głosu zbyt mocno. Robił coś, czego nigdy sam nie otrzymał. Michael upewniał się, czy w pierwszej kolejności mają wszystko to, czego potrzebują (w odróżnieniu do tego, co chcą). Dobroć i miłość, były najważniejsze w jego filozofii wychowywania, stanowiły również dwie zasady dla jego dzieci.
Dzieci skończyły sprzątać bałagan w salonie i Michael polecił im pójść do kuchni i sprawdzić, czy Kai kończyła już dla nich obiad. Poszli do jadalni i zajęli swoje miejsca. Michael poszedł za nimi i dał Kai dziękczynny uśmiech, składając ręce w pozycji modlitewnej. Ona ostrożnie położyła przed każdym talerz spaghetti. Każde z dzieci podziękowało jej uśmiechem. Zupełnie jak tata.
http://www.youtube.com/watch?v=p22SnJej ... r_embedded
Jeśli słyszysz jakieś kłamstwo dostatecznie często, zaczynasz w nie wierzyć. MJ
Jeśli słyszysz jakieś kłamstwo dostatecznie często, zaczynasz w nie wierzyć. MJ
- cocainegirl
- Posty: 316
- Rejestracja: ndz, 01 maja 2011, 19:55
- Lokalizacja: Wrocław/Zielona Góra
-
- Posty: 16
- Rejestracja: pt, 01 lip 2011, 23:45