To, co niemożliwe (fan fick)

Dział przeznaczony do prezentacji własnej twórczości: wierszy, rysunków i tym podobnych.
Awatar użytkownika
Nika96
Posty: 34
Rejestracja: pt, 30 kwie 2010, 21:39

To, co niemożliwe (fan fick)

Post autor: Nika96 »

Tytułem wstępu: w ficku twórczość Michaela będzie trochę zmodyfikowana, tzn. płyty mogą być wydane w innych latach niż w rzeczywistości, mogą znajdować się na nich inne utwory. Ogólnie, wydarzenia nie mają nic wspólnego z prawdziwym życiem Michaela. Więc... zaczynamy ;-)

I can’t believe the things I see.
Rozdział 1
Była to już dziewiąta, na szczęście ostatnia na dziś godzina wykładów. Dobrze, że chociaż mieliśmy filozofię z prof. Rotwoodem. U niego raczej to była debata, a nie typowy wykład, co bardzo lubiłam. Uważałam, że takie coś jest potrzebne na psychologii.
Dziś dyskutowaliśmy na temat życia gwiazd. Większość moich kolegów i koleżanek mówiła, albo że sławni ludzie to są okropni, źli i niewiadomo, co jeszcze, znowuż przez drugich aż kipiała miłość do wszelkiego rodzaju znanych osób.
Potem nasza dyskusja zeszła na temat: „Co byśmy zrobili, gdybyśmy spotkali sławną osobę”. Czegoż innego by się spodziewać niż: „Nie wiem, tego się nie da przewidzieć”.
A wkrótce profesor popatrzył się w moją stronę wyczekująco. No tak, jakżeby inaczej. Największa prymuska na roku zawsze musi się wypowiedzieć. Poza tym to aż dziwne, że nie poczułam jeszcze tej potrzeby do tej pory. Może to dlatego, że raczej moje poglądy nie pokrywały się z resztą mówców.
-Jessico, a może ty się wypowiesz, co sądzisz na ten temat?
-Hmmm… Ja osobiście uważam, że każda sławna osoba, to tak naprawdę zwykły człowiek z ogromnym talentem i wielkim szczęściem. I dlatego ja staram się traktować ich jak zwykłych ludzi, takich, jakich codziennie spotykam na ulicy. Nie piszczę i nie biegam po autografy i zdjęcia, tak jak robi to większość ludzi. Chcę im choć trochę ułatwić dążenie do normalnego życia. Wiem, że jedna osoba praktycznie nie ma na to wpływu, ale mimo wszystko, dla takiej gwiazdy to kilka sekund więcej wolnego.
-Interesująca wypowiedź. A co byś zrobiła gdybyś spotkała samego Michaela Jacksona? – Zastanawiałam się, czy wiedział, że jestem jego fanką, czy tylko tak strzelił, jako, że była to ostatnio osoba najbardziej „na topie”. Raczej to drugie, bo skąd miałby wiedzieć.
-Przeszłabym dalej, jakby nigdy nic.
-Myślisz, że dałabyś radę?
-Myślę, że tak. Uodporniłam się przez tyle lat uświadamiania sobie, że jest on zwykłym człowiekiem, tak jak każdy z nas.
-Rozumiem. Kochani, chciałbym wam powiedzieć, że jest tu pewna osoba, która przysłuchuje się waszym opiniom. Moje pytanie do Jessicy o konkretną osobę też nie było zadane bezcelowo. Wiem, że może wyda się wam to dziwne, ale całej naszej dyskusji przysłuchiwał się sam Król Popu – Michael Jackson. – Większość ludzi obecnych na sali otworzyło buzie i wybałuszczyło oczy. Ja tylko z zainteresowaniem uniosłam brew. – Poprosimy pana Michaela o podsumowanie naszej dyskusji. – Mężczyzna wyszedł z pokoiku koło wejścia do sali, a praktycznie cała sala zaczęła piszczeć. On tylko stanął, splótł ręce i zarumieniony spuścił głowę. Gdy studenci trochę się uspokoili powiedział:
-Witajcie. Zostałem poproszony o wyciągnięcie wniosków z waszych opinii. Cóż, wielu z was myśli jak zupełna większość naszego społeczeństwa, czego, broń Boże, nie uważam za złe, aczkolwiek męczące – zaśmiał się. – Bardzo interesująca, bo jeszcze nigdy się z taką nie spotkałem, była wypowiedź pani… yyym… - tu spojrzał się na mnie.
-Jessicy – pomógł mu Rotwood.
-Tak, pani Jessicy – uśmiechnął się do mnie. – Byłoby miło, gdyby chociaż część ludzi miała takie poglądy jak ona. – Docenił mnie. To miłe, gdy twój idol od 12 lat, Cię zauważy.
Potem był czas studentów na zadawanie pytań gościowi. Muszę przyznać, że jak głupie by te pytania nie były, Michael zawsze potrafił na nie odpowiedzieć z klasą i humorem. Podobało mi się to. Nawet zrobiło mi się trochę żal, gdy zajęcia dobiegły końca, bo miło się go słuchało.

**

-Dzień dobry – usłyszałam za sobą, gdy szłam korytarzem w kierunku wyjścia z uczelni. Skądś znałam ten głos… Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam przed sobą samego Michaela Jacksona.
-Dzień dobry – uśmiechnęłam się do niego.
-Chciałem pani powiedzieć, że naprawdę podoba mi się pani opinia – po jego ustach błądził delikatny uśmiech.
-Tak, wiem. Ale dziękuję.
-Chciałem, żeby zabrzmiało to bardziej osobiście. A tak w ogóle, to Michael jestem – wyciągnął rękę w moim kierunku, odsłaniając przy tym swoje idealnie proste zęby.
-Jessica – podałam mu dłoń i tym sposobem przeszliśmy na „Ty”. Stojąc tak z Michaelem na korytarzu, łapałam zawistne spojrzenia ostatnich wychodzących z auli osób.
-Bardzo interesująco się ciebie słucha. Chciałbym mieć kiedyś okazję z tobą porozmawiać i poznać więcej twoich poglądów. – Zapadła krępująca cisza. Nie wiedziałam, co powiedzieć. W końcu on kontynuował. – Wiem, że może to trochę dziwnie zabrzmi, ale… yyym… Noo… - zaczął się plątać, jakby nie wiedział, co w końcu chce powiedzieć. W końcu wypalił - Masz Skype’a? – Zrobił to tak niespodziewanie, że aż wybuchłam śmiechem. Natomiast jego twarz przybrała dziwny wyraz. Z jednej strony zawstydzony, chyba lekko zażenowany, z drugiej uśmiechnął się bardzo szeroko.
-Jasne – wyjęłam kartkę i długopis z torby, po czym napisałam mu mój login, imię i nazwisko, i podałam nie łudząc się, że mi odpisze. Niestety, ale fajnie by było.
-Hmm… Dzięki. Tylko, błagam. Uwierz, gdy napiszę, że to ja, ok?
-Taaa. Dobra, ja muszę iść. Pa.
-Paaa…
Odwróciłam się w kierunku drzwi, przeszłam kawałek, ale po chwili znów się odwróciłam, bo nie chciałam, żeby moja rozmowa z Michaelem tak wyglądała. Cały czas stał w tym samym miejscu, w którym go zostawiłam.
-Wiesz? Fajnie masz.
-Dlaczego? – Spytał szczerze zdziwiony.
-Bo możesz wszystko, co chcesz.
-To się tak tylko wydaje – zaśmiał się delikatnie.
-Nie wiem. Może. Nie znam się – i poszłam do domu. Tylko potem wyrzucałam sobie, że skoro i tak tracił dla mnie czas, to mogłam wziąć od niego autograf.


Proszę o komentarze
Awatar użytkownika
Zosia-MJ
Posty: 775
Rejestracja: sob, 24 kwie 2010, 10:36

Post autor: Zosia-MJ »

Ciekawy fan fick. Czekam na 2 roździał ;-)
MKK
Posty: 65
Rejestracja: czw, 31 gru 2009, 23:04
Lokalizacja: Neverland

Post autor: MKK »

O, jestem druga. Fajnie. xP Hmmm, bardzo mi się podoba. Interesujący pomysł, jeszcze nigdy nie czytałam nic w tym stylu, ale podoba mi się. :) Oczywiście czekam na 2 rozdział i weny życzę. :)
MKK
Posty: 65
Rejestracja: czw, 31 gru 2009, 23:04
Lokalizacja: Neverland

Post autor: MKK »

Mmm, kiedy nowy rozdział?
Awatar użytkownika
aeval
Posty: 258
Rejestracja: pt, 24 lip 2009, 20:28
Lokalizacja: ...z Wielkopolski

Post autor: aeval »

Szkoda, że porzuciłaś tamten, ale Ten też zapowiada się ciekawie.
Wrzucaj. Z chęcią poczytam dalej :-)
Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Nika96
Posty: 34
Rejestracja: pt, 30 kwie 2010, 21:39

Post autor: Nika96 »

You’re wonderful, incredible.
Rozdział 2
Naprawdę się zdziwiłam, gdy będąc wieczorem na komputerze dostałam wiadomość od nieznajomego.
„Hej. Jessica?”
„Tak” odpisałam.
„Tu Michael :D”
„o.0 Nie spodziewałam się, że serio napiszesz”
„Ja zawsze, jak coś mówię, to to robię ;p”
„” Po dłuższej chwili „milczenia” napisałam: „Co Cię do mnie sprowadza? ;>”
„Nie wiem. Tak jakoś wydajesz mi się sympatyczna ;p”
„Thx :* Miło mi.” I kilka minut „ciszy”.
„Hmm… xD Skoro i tak nie ma o czym gadać, to możemy się pobawić w ‘pytanie-odpowiedź’, jeśli chcesz ;>”
„Ok. :mrgreen: Zaczynaj”
„Eee no. Nie ma tak. Ty pierwszy ;p” Mimo, że wcześniej rozmawiałam z nim tylko raz, czułam się jakbym znała go wiele lat.
„Niech Ci będzie. xD No, więc… Na którym jesteś roku i co dokładnie studiujesz?”
„Pierwszy rok. Psychologia i dietetyka dziecięca”
„Oo, to przydasz mi się jak będę miał swoje dzieci. ;p Teraz Ty”
„Hmmm… Dobra, to będzie bardzo ambitne. xD Co robisz?”
„Taa. Bardzo. ;p No więc… Gadam z Tobą, czytam jakąś gazetę, co leżała w salonie, żyję, oddycham… i może coś jeszcze, ale aktualnie nie kojarzę <lol2>”
„Ty zawsze taki dokładny? xD”
„No tak. Bywa ;p”
Rozmawialiśmy tak ponad 4 godziny. O wszystkim i o niczym zarazem. Z Michaelem nie czuło się upływającego czasu i to było wspaniałe. Osobiście znałam go niecały jeden dzień, ale tego się nie czuło. On roztaczał wokół siebie taką aurę szczęśliwości, zrozumienia, spokoju. Fajnie jakby był moim przyjacielem. Ale to raczej nie wypali, bo pewnie niedługo znudzi mu się gadanie ze mną.
„Mogę do Ciebie jutro napisać?”
„Jasne :* Możesz pisać, kiedy chcesz ;]”
„Dzięki. I jeszcze dzięki za to, że traktujesz mnie jak normalnego człowieka :**”
„Nie ma za co ;] To do jutra.”
„Paa. Dobranoc i miłych snów”
„Nawzajem ”
Gdy kładłam się spać, usłyszałam, że mój tata coś mówi przez sen. Pewnie znowu o mamie…

**

Przez następne kilka dni rozmawialiśmy codziennie po kilka godzin. Momentami dziwiłam się, jakim cudem jeszcze ani razu nie wyczerpały nam się tematy. Tak samo dziwiłam się, że aż tak mocno otworzyłam się przed nim, chociaż tak naprawdę go nie znałam. Mówiłam mu to, o czym wcześniej rozmawiałam tylko z Bobbym – moim starszym o 2 lata bratem. Opowiedziałam mu o mojej mamie, która zginęła w pożarze, gdy miałam 3 latka. O tym, że tak naprawdę jestem jego fanką, mam całe ściany w pokoju w jego plakatach, przez co mój tata ma go już dosyć. Że Bobby oświadczył się swojej dziewczynie i planują ślub jakoś za rok. Że nie lubię Evy – narzeczonej brata. Że jestem wychowana bardzo tradycyjnie, według niektórych staroświecko, np. że chcę tradycyjne oświadczyny w przyszłości, i inne takie. Że miałam tylko jednego chłopaka w życiu, a obecnie jestem wolna.
Ale to „otwarcie się” nie było jednostronne. On opowiedział mi o swoim trudnym dzieciństwie. O tym, że mimo tego, że jest sławny i ma tyle osób wokół siebie, to czuje się bardzo samotny. Nie może znaleźć swojej bratniej duszy, bo wszystkie dziewczyny lecą albo na jego kasę, albo na sławę. Powiedział, że do tej pory spotkał w swoim życiu tylko jedną, z którą czuje, że mogłoby być coś więcej, ale nic mi o niej nie opowiedział. Powiedział, że w przyszłości chce mieć dużą gromadkę dzieci, bo chyba tylko dzieci są tak od początku do końca szczere i zawsze powiedzą to, co naprawdę myślą.
W piątek, dokładnie 8 dni po naszym pierwszym spotkaniu na uczelni, poprosiłam go o spotkanie. Chciałam go jeszcze lepiej poznać. Już teraz był dla mnie najlepszym przyjacielem zaraz po moim bracie, ale wiedziałam, że taka znajomość przez Internet prędzej czy później się rozpadnie. A ja go naprawdę bardzo polubiłam.
„Eeej… Co byś powiedział na to, żeby się spotkać na tą naszą codzienną pogawędkę tak w rzeczywistości?”
„Jeśli tylko chcesz. ;] To kiedy i gdzie? ;>”
„Nie wiem, jak Tobie pasuje. Jakieś propozycje?”
„Hmm… Jutro jest sobota, więc Ty nie masz zajęć. Jeśli chcesz, to ja się dostosuję :* Tylko gdzie?”
„Może być koło południa w jakiejś kawiarni?”
„Yyym… Wyobrażasz sobie mnie i dziki tłum moich fanów w jednej kawiarni?”
„Ups… Przepraszam. Chyba się nie przyzwyczaję, że Ty jednak masz trochę inne życie niż ja
 W takim razie lepiej Ty wybierz”
„Eeej. Słonko, nie smuć się. To nie Twoja wina”
„Hmm… A od kiedy Ty mówisz na mnie per ‘Słonko’?;>”
„Eee… Od teraz :D Chyba Ci to nie przeszkadza? ;>”
„No jasne, że nie. Możesz na mnie mówić jak Ci się podoba :*”
„Dziękuję ;p A co do spotkania, to myślę, że najlepiej by było albo w Neverlandzie, albo u Ciebie. Ale nie wiem, czy się zgodzisz…”
„A czemu nie? ;p Tylko mam dla Ciebie złą wiadomość. Ja nie wiem gdzie to jest ;/xD”
„Spokojna głowa. Podjadę po Ciebie ;>”
Tym sposobem byliśmy umówieni. Dał mi swój numer telefonu przy okazji uprzedzając, że najprawdopodobniej już za kilka dni się na niego nie dodzwonię. Michael musiał zmieniać swój numer telefonu co ok. tydzień, bo potem fani nie dawali mu spokoju. Za to obiecał mi, że będzie mnie o każdej zmianie informował. Ja mu dałam swój adres i telefon, żeby mógł zadzwonić, jak będzie na dole.
Poszłam na dół do taty powiedzieć, że jutro wychodzę na bliżej nieokreślony czas, a potem zawitałam do Bobby’ego do pokoju, aby opowiedzieć mu o swoich planach. Tylko on wiedział, że znam samego Michaela Jacksona.
Obrazek
MKK
Posty: 65
Rejestracja: czw, 31 gru 2009, 23:04
Lokalizacja: Neverland

Post autor: MKK »

No cóż, jak zwykle świetnie tylko jakoś mi nie pasuję do Michaela używanie komunikatorów.
Awatar użytkownika
Atonia
Posty: 357
Rejestracja: pn, 28 gru 2009, 13:33
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Atonia »

Co tak cicho ja tu zaczęłam czytać i co nie ma.
Awatar użytkownika
Nika96
Posty: 34
Rejestracja: pt, 30 kwie 2010, 21:39

Post autor: Nika96 »

Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie było mnie w domu...

I like livin’ this way.
Rozdział 3
Stałam przed szafą i zastanawiałam się, co na siebie włożyć. Zwykle ubierałam się trochę tak, jak Michael, ale przecież idąc do niego tak nie zrobię. W końcu wybrałam jeansy, białą bluzkę, a na nią zielony sweterek. Była 10-ta, a ja nie miałam co robić. W końcu zaczęłam grać na moim elektryku „Give In To Me”. Cieszyłam się, bo już prawie bezbłędnie grałam solówkę.
Jakieś 10 minut przed czasem dostałam SMS-a od prywatnego numeru:
„Możesz już schodzić, jeśli chcesz. M. :*”
Schowałam gitarę z powrotem do mojego schowka (nie lubiłam, gdy ludzie wiedzieli, że gram, bo wtedy chcieli, żeby robić im „mini-występy”), po czym zeszłam po schodach na dół.
Za drzwiami zobaczyłam długą, czarną limuzynę i, powiem szczerze, doznałam szoku. No tak, spodziewałam się pewnie jakiegoś BMW prowadzonego przez Michaela, a nie limuzyny z szoferem. No, ale to było do przewidzenia.
Zaraz gdy zeszłam ze schodków pod domem, z samochodu wysiadł Michael i zaprosił mnie do środka. A tam po prostu… mini-salon. Telewizor, barek itp. itd. Chyba zaczynałam się bać Neverlandu. Ale kiedy tylko zaczęłam z moim „przyszywanym braciszkiem” gadać, wszystko wróciło do normy. Wszystko, co jeszcze minutę temu wydawało mi się jakimś kosmosem, dzięki niemu wydawało się zupełnie normalne.
Nibylandia znajdowała się na obrzeżach Los Angeles, dokładnie po przeciwnej stronie miasta niż moje osiedle. Z tym, że była jakieś 5 razy większa. Zwiedzanie zaczęliśmy od zoo, gdzie spotkałam Bubblesa i pozostałe zwierzątka Michaela. Potem poszliśmy do wesołego miasteczka i jeździliśmy dosłownie na wszystkim. Później Mike ogólnie pokazał mi całą swoją posiadłość, a na końcu zawitaliśmy do jego pokoju. Był ogroooooomny. Na środku stało wielkie łóżko z baldachimem, z boku była wielka kanapa, wielkie biurko, po drugiej stronie fortepian i jeszcze różne rzeczy.
-Jesteś głodna albo coś?
-No, trochę.
-A lubisz kanapki z Nutellą? – uśmiechnął się przebiegle.
-I to jeszcze jak.
-To ja zaraz wracam, a ty się rozgość – puścił do mnie oczko.
-Ok.
Po jakichś 5 minutach wrócił do pokoju z wielką tacą z kanapkami i dwoma kubkami kakao. Bardzo szybko zjedliśmy wszystko, co przyniósł. Oczywiście nie obyło się bez śmiechu, chichotów i wrzasku.
-To co chcesz teraz robić? – zapytał potem.
-Hmm… O! Już wiem! Chcę dostać od Ciebie autograf, bo wtedy na uczelni zapomniałam.
-Się robi. Ale myślałem, że takie rzeczy Cię nie interesują – zaśmiał się.
-A jednak - wytknęłam mu język, a on się uśmiechnął. Chociaż tak naprawdę, to on bez przerwy był uśmiechnięty. Podszedł do biurka po karton i markera, i zaczął coś pisać. Próbowałam podejrzeć co, ale mi nie pozwalał. W końcu dał mi to, o co go prosiłam.
„Dla najsympatyczniejszej dziewczyny pod słońcem – Jessicy.
Michael Jackson
Neverland – 29.03.1980 r.”

-Dziękuję – powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek, a on aż się cały czerwony zrobił – ale uwierz mi, że jest wiele lepszych dziewczyn na świecie niż ja.
-Ja jeszcze takiej nie spotkałem – roześmiał się. – Chcesz jeszcze pamiątkowe zdjęcia?
-A byłbyś tak dobry?
-No jasne – wyciągnął z szuflady biurka aparat i zaczęliśmy robić sobie zdjęcia. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Bobby.
-Coś się stało?
-Mnie nie, ale wiesz, która jest godzina, siostrzyczko kochana? – Wyjrzałam przez okno. Już ciemno było.
-Yyy… Nie?
-Po 21-szej. Kochana, zamierzasz dzisiaj wrócić do domu? – w czasie mojej rozmowy Michael biegał wokół mnie i cały czas robił mi zdjęcia, a ja próbowałam się schować. W ostateczności wgrzebałam się pod jego kołdrę, a wtedy on zaczął marudzić.
-Ta, jasne. Nie wiedziałam, że tak późno. Będę niedługo. Kocham cię. Paaa – po skończonej rozmowie odważyłam się ściągnąć z siebie pierzynę.
-Mam cię odwieźć? – mój fotograf miał wyraźnie smutniejszą minę niż przed telefonem.
-No, przydałoby się. I się nie smuć, bo cię jeszcze kiedyś odwiedzę. Znaczy, jeśli będziesz chciał.
-Jasne, że będę chciał. Wyślę ci jeszcze dziś zdjęcia, ok.?
-Będzie miło. Ej, a w ogóle to co ty, paparazzi jesteś jakiś, czy co?
-No, nudziło mi się i nie mogłem się powstrzymać. Wybaczysz mi? – Zrobił smutną minkę.
-A czemu nie? – roześmiałam się.
-Dziękuję – jego entuzjazm był tak wielki, że gdy rzucił się mi na szyję, to prawie wylądowałam na ścianie. – Ups. Przepraszam – powiedział, gdy zorientował się, co zrobił. Wieczny, kochany dzieciak.
-Dobra, chodź, bo naprawdę nie wrócę do tego domu.
-Wiesz, jak chcesz to możesz tu zamieszkać – zaśmiał się.
-Tak, jasne. A mój tata i Bobby poradzą sobie sami – zawtórowałam mu.

**

Gdy wróciłam do domu, musiałam opowiedzieć tacie ze szczegółami wszystkie wydarzenia minionego tygodnia. Na początku mi nie uwierzył, potem powiedział tylko, żebym na siebie uważała.
Usypiając czułam, że znalazłam pierwszego tak prawdziwego i szczerego przyjaciela. Zaufałam mu tak, jak jeszcze nikomu obcemu. Kochałam go już jak brata i czułam, że on też mnie kocha jak siostrę.
Obrazek
Awatar użytkownika
Zosia-MJ
Posty: 775
Rejestracja: sob, 24 kwie 2010, 10:36

Post autor: Zosia-MJ »

Świetna część, czekam na CD ;-)
ODPOWIEDZ