Podróż w czasie- czyli w co bawiłeś się jako dziecko?

Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Awatar użytkownika
angelamw
Posty: 503
Rejestracja: czw, 06 sie 2009, 17:33
Lokalizacja: Przemyśl..(sercem tam gdzie Michael)

Post autor: angelamw »

Moje zabawy, w które się bawiłam to:
* w dwa ognie, tutaj wszyscy moi koledzy i koleżanki graliśmy w tą gre nawet grała z nami pani Bogusia :)
* w chowanego
* skakanie w gume
* skakanka
* w podchody
* zabawa z lalkami, zawsze bawiłam się z Baśka, bo to ona zawsze miała cały arsenał lalek, ciuchów, akcesoriów itp.. rozkładałyśmy koc na betonie i bawiłyśmy się. Niekiedy do tej zabawy dołączała Elka i Gabryśka.
* granie w karty
* raz pamiętam że razem moimi koleżankami sąsiadkami bawiłyśmy się w piosenkarki.. ale mam zawsze do tej zabawy negatywne nastawienie bo zawsze wygrywała moje koleżanka Baśka :smiech:
* w policjanta, jeździliśmy na rowerach a gdy zrobiliśmy jakiś błąd to dostawaliśmy od policjanta mandat w postaci liścia z lipy. Kto miał ileś tam liści czy.mandatów to odpadał.. :smiech:
* razem z moimi koleżankami/kolegami bawiliśmy się też w wojnę latając z patykami po całym podwórku
* raz dwa trzy babajaga patrzy albo tzw klucha
* w paletki, koleżanki mi zazdrościły bo miałam takie duże paletki jak mają tenisistki i zawsze chciały nimi grać nenene

znalazło by się coś jeszcze ale muszę pomyśleć, najwyżej dopisze jak mi się coś przypomni..
_______________________
I JUST CAN'T STOP LOVING YOU
Michael :***
:mj:
Obrazek
Whatever Happens, Don't Let Go Of My Hand...
Awatar użytkownika
mimi-yoshi
Posty: 273
Rejestracja: czw, 25 cze 2009, 17:53
Lokalizacja: Katowice

Post autor: mimi-yoshi »

Do mych ulubionych "zapełniaczy czasu" w dzieciństwie można było zaliczyć wiele zachowań, które niekoniecznie musiały wyglądać na zabawę.
Mianowicie robiłam miliony wycinanek (pamiętam moją klasę składającą się z 64 kucyków).
Najbardziej zatrważające mogły jednak wydać się moje początkowe dzieła sztuki, bliższe abstrakcji niż realizmowi, przyprawiające mnie o białą gorączkę, gdy spoglądałam na idealne rysunki brata. A czemu on tak umie a ja nie? Namiętnie zaglądałam mu przez ramię, aby uczyć się od swego "mistrza". Pewnego dnia przełom- Paulina narysowała coś, co przypominało to, czym w zamierzeniu miało być! Tak, pamiętam moje pierwsze misie (i te ich piękne duże oczy). No, niestety moje umiejętności nigdy jakoś bardzo się nie rozwinęły, choć samo rysowanie pozostało hobby (za mało zapału).
Ponadto pamiętam moją naukę jazdy na rowerze. Byłam chyba mistrzynią w zaliczaniu upadków, zawsze wracałam do domu poobijana, cała w kolcach (ach, ten oset ;q).
Uwielbiałam bawić się ze znajomymi w postaci disneyowskie i te wymyślone w mej głowie. Pomysłów było co niemiara. W szkole często bawiłam się z koleżanką w labirynt- zważając na to, iż mieliśmy długie i szerokie korytarze, a budynek był duży (może to takie nawiązanie do Davida Bowie i "Labiryntu" Jima Hensona).
Całe dnie spędzałam z przyjaciółką na dworze, a każdy dzień lata rozpoczynał się pytaniem: "Czy mogę dzisiaj wyjść?".
Tak w ogóle to sama nauczyłam się czytać z książek brata.
Miałam bardzo bujną wyobraźnię , to chyba była ta jedna z niewielu moich zalet.
Poza tym mieliśmy z moim bratem dziwną tendencję do zabawy przedmiotami, które niekoniecznie do tego służyły- na przykład... monetami, z których tworzyliśmy batalie bądź "pieniężne" miasta.
Ponadto wciąż posiadam ukochanego pluszaka, z którym spałam od jakiegoś 4 roku życia :D.
Wyrzec słowo, by stwierdzić, że głos
Jest krzykiem i nikogo to nie obchodzi

R.W.
Awatar użytkownika
dangerous_girl
Posty: 454
Rejestracja: wt, 22 sty 2008, 13:34
Lokalizacja: Kwidzyn

Post autor: dangerous_girl »

Jak wczoraj zapowiedziałam, pojawiam się dziś ponownie, by opisać drugą kategorię moich zabaw z dzieciństwa, tj. „zabawy na podwórku”. Od razu zaznaczam, że będzie tego dużo [nie wiem jakim cudem wszystko tak dokładnie pamiętam ale jednak...w sumie nic tylko się cieszyć, bo wspomnienia to rzecz najcenniejsza :-)]
Kolejność przypadkowa, po prostu piszę tak jak mi się przypomina :-D
A więc:

ZABAWY PODWÓRKOWE WAKACYJNE:

- zabawa w tzw. „klub” - była nas ekipa podwórkowa licząca 6 dzieciaków i urządzaliśmy sobie takie luźne spotkania w przyulicznych ogródkach a konkretnie w krzakach, a krzaków mieliśmy kilka, żeby codziennie się spotykać gdzie indziej i owe krzaki pełniły właśnie rolę klubów, w których omawiane były różne sprawy ;-)

- wchodzenie na drzewo – mieliśmy na podwórku jedno swoje ulubione drzewo na które często wchodziliśmy i dużo przesiadywaliśmy i z którego zawsze ktoś z bloku obok nas wyganiał bo nie podobało mu się że tam siedzimy, a raczej bardziej nie podobało się tej osobie nasze głośne zachowanie, bo w tym wchodzeniu na drzewo chodziło o to żeby wspiąć się jak najwyżej, a drzewo wysokie było...no i kiedy się już wspięło najwyżej jak się dało to przy każdym mocniejszym podmuchu wiatru z drzewa dobiegały same piski, bo przecież chodziło wtedy już tylko o to by nie zlecieć, lubiliśmy mocne doznania :-P W końcu jednak niestety owe drzewo zostało wycięte, nie wiem dlaczego, czy z naszego powodu...ale pamiętam że mieliśmy w tego powodu potem wielką żałobę :-(

- skakanie z huśtawek – w tej zabawie chodziło o to żeby rozhuśtać się jak najmocniej i z najwyższej wysokości wyskoczyć z huśtawki, pamiętam że zawsze byłam w tym najlepsza, ale raz tak niefortunnie wylądowałam że nieźle obiłam sobie tyłek ;-P

- huśtanie się na takiej wielkiej kilkuosobowej huśtawie na wysokość jak to my mówiliśmy „do sztangi” czyli prościej mówiąc na maksymalną wysokość aż owa huśtawa odbijała się już o poprzeczkę na której wisiała :-D kolejne niezapomniane mocne doznania psychiczne

- rozpędzanie się rowerami na ulicy i następnie gwałtowne hamowanie tylnym hamulcem w celu uzyskania najgłośniejszego pisku i najdłużej czarnej linii na asfalcie jezdni xD

- jeżdżenie na rolkach [raz wpadliśmy na głupi pomysł zjeżdżania na rolkach z takiej łagodnej ale długiej góry w pozycji „słupków” tzn. nogi razem, ciało prosto i tak żeśmy zjeżdżali, a wyglądało to komicznie xD

- imitowanie skrzydeł z liści [mieliśmy przed blokiem takie krzak którego liście przypominają trochę liście paproci a więc kojarzyły nam się ze skrzydłami, no i zrywaliśmy je i machając nimi udawaliśmy że latamy :)]

- zabawa w „zamek strachu” - w tej zabawie chodziło o to że stawało się w kolejce do ogródka który służył za ten zamek strachu, w rękach trzymało się zapas liści służący za bilety i następnie wchodziło się do tego zamku strachu w którym były różne „straszne” stacje kierowane przez „pracujące” tam inne dzieciaki, np. było coś takiego że cię nacierali liśćmi po twarzy, smagali pokrzywami po nogach, bili gałązkami po plecach i na końcu dostawało się kopa w tyłek i wylatywało przez płot po to by zaraz na nowo ustawić się w kolejce [ja nie wiem czy my przejawialiśmy wtedy jakieś skłonności sado-maso czy co? XD]

- zabawa w kozła – tę zabawę chyba niektórzy kojarzą, z tym że my ją mieliśmy jak sądzę trochę wzbogaconą, jak to było w naszym stylu, czyli normalnie odbijało się piłkę o ścianę i przeskakiwało przez nią ale...jak komuś się to nie udało to stawał po ścianę i wtedy żeby wyjść spod tej ściany musiał wybrać jedną z trzech kar, było to albo oczko [chodziło o to że druga osoba rzucała piłką o ścianę blisko tej osoby która pod tą ścianą stała i ta osoba nie mogła mrugnąć i musiało jej się to udać 3 razy aby wyjść spod ściany], albo rzuty [osoba stojąca pod ścianą musiała 3 razy mocno odbić piłką o ścianę nad sobą w taki sposób by osoba stojąca naprzeciwko i łapiąca piłkę nie mogła tego uczynić i tak również 3 razy by wyjść spod ściany] albo kara [pozostałe osoby wymyślały jakąś karę osobie stojącej pod ścianą i trzeba było tę karę wykonać żeby wyjść spod ściany, a pomysły były niekiedy totalnie odjechane xD]

- w chowanego – to każdy zna, nie muszę szczegółów omawiać, napiszę tylko że my najbardziej kochaliśmy bawić się w to już po ciemku chowając się w ogródkach i gdzie popadnie, jedna z moich ulubionych zabaw, zawsze pierwsza przybiegałam się „zaklepać” xD

- w berka [tu też wiadomo o co chodzi]

- w figurki – tu chodziło o to że jedna osoba odwracała się tyłem do pozostałych i wołając „Figurki, figurki, zamieniajcie się w...” musiała wymyślić coś w co te osoby miały się zamienić xD a potem się je tak jakby „wyłączało” i znowu się coś wymyślało i tak w kółko :-)

- w „Raz, dwa, trzy baba jaga patrzy” - tu chodziło o to że jedna osoba stała tyłem do pozostałych będących w dość dużej odległości i wołała właśnie „raz, dwa, trzy baba jaga patrzy!” i po tych słowach odwracała się do pozostałych osób, a ich zadaniem było w czasie tych słów podbiec jak najbliżej do tej osoby wołającej by po słowie „patrzy” zastygnąć w bezruchu, jeśli ktoś się wtedy poruszył odpadał i wtedy znowu tak samo.. Komu udało się najszybciej dobiec do „baby jagi” ten wygrywał xD

- w podchody – to też każdy zna ;-)

- gra w tzw. „państwa” lub inaczej nazywając w „pola” choć my używaliśmy tej pierwszej nazwy. Nie pamiętam już dokładnie szczegółowych zasad tej gry, wiem tylko tyle że każdy wybierał sobie jakieś państwo [ja zawsze wybierałam Hiszpanie xD] i rysowaliśmy na betonie obszary tych państw a wszystkie łączyły się ze sobą granicami, każdy stał na obszarze swojego państwa i wtedy chyba było tak, że ktoś trzymający piłkę okręcał się z nią dookoła w takim specjalnie narysowanym środku powtarzając „wywołuję...wywołuję” i następnie wołając nazwę któregoś państwa wyrzucał piłkę w górę i zadaniem osoby z danego państwa było tę piłkę złapać tak by nie zdążyła dotknąć ziemi, jeśli się nie udało to osoba wyrzucająca piłkę zakreślała sobie kawałek państwa przegranej osoby podpisując go nazwą własnego państwa ;-)

- gra na trzepaku w tzw. „lunatyka” - na trzepaku to w ogóle się duuużo przesiadywało ale bardzo lubiliśmy też grać w tę grę, a chodziło w niej o to: wszystkie osoby stały na trzepaku podczas gdy jedna z zasłoniętymi czymś oczami stała na ziemi i jej zadaniem było po omacku dotknąć którejś z nóg stojących na trzepaku jeśli się udało wygrywała, a zadaniem osób stojących na trzepaku było umykać rękom lunatyka, co zważywszy na nie raz dużą liczbę osób w to grających jak i małą ilość miejsca na trzepaku jak i po prostu na to żeby najzwyczajniej w świecie z tego trzepaka nie zlecieć sprawiało że gra była trudna xD

- zabawa w pomidora – tu chodziło o to że jedna osoba rozśmieszała drugą osobę a ta nie mogła powiedzieć nic innego jak tylko „pomidor” i nie mogła się zaśmiać bo przegrywała. My jak to my musieliśmy sobie tę grę wzbogacić i wymyśliliśmy trochę inne typy tej gry a dokładniej zamiast pomidora był „warzywniak” i tu osoba rozśmieszająca pytała „witam panią/pana w warzywniaku,co podać?” i następnie wybierało się jakieś warzyło bo je w kółko powtarzać, był też „zwierzyniec” i na pytanie „jakie pani/pan lubi zwierzątko?” też się coś wybierało i powtarzało :-D ale najlepszy był styl w „świniaka” a mówiło się tak: „mój tata zabił świniaka, co pani/pan sobie życzy?” wtedy wybierało się jakąś część świniaka i to się w kółko powtarzało, a osoba rozśmieszająca często takie pytania zadawała że w połączeniu z powtarzanym słowem dawało efekt mimowolnego śmiechu xD

- zabawy zainspirowane programami lecącymi wówczas w tv:

a) zabawa w „szczęki” - dzieci się naoglądały tego filmu wtedy i postanowiły to przenieść na swoje podwórko, w tym celu za miejsce zabawy obrałyśmy stół ping-pong'owy który posłużył nam za tratwę ratunkową na której zgromadził się wszystkie ocalałe osoby podczas gdy jedna lub dwie osoby udające rekiny krążyły wokół tego stołu co chwilę atakując osoby na nim stojące xD kolejne mocne wrażenia
b) zabawa w Mc Gyvera xD
c) zabawa w Drużynę A
d) zabawa w Czarodziejkę z Księżyca
e) zabawa w Power Rangers [zawsze byłam tym żółtym xD]
d) zabawa w Króla Lwa

wybaczcie że tych zabaw dokładniej nie opiszę ale naprawdę niewiele z nich pamiętam, jednak każdy kto być może te programy oglądał wie o co mogło chodzić w takiej zabawie ;-)

- zabawy w przedszkolu – mamy na naszym osiedlu przedszkole do którego wtenczas często zakradaliśmy się przez płot w godzinach popołudniowych ażeby pobaraszkować trochę na placu zabaw, był tam też taki mini teatr na którym odstawialiśmy różne głupie scenki których szczegółów niestety [a może i stety :-P] już nie pamiętam

- granie w gumę – skakało się od 1 do 8, każda liczba oznaczała ilość skoków jakie w danym etapie trzeba było wykonać i do każdej liczby skoki miały inny układ, pamiętałam wszystkie ale nie powtórzę tu szczegółów bo to jest nie do powtórzenia xD

- zabawa na koniku [wiecie, tej dwuosobowej huśtawce z siedzeniami] w tzw. podbitki, czyli innymi słowy spadało się z całej siły na ziemię tak aby osoba po przeciwnej stronie podskoczyła jak najwyżej na swoim siedzeniu xD [kolejne jakieś skłonności sado-maso tu się przejawiały :-P]

- granie w zbijaka – w to się grało głównie w szkole na WF ale i na podwórku często przypominaliśmy sobie o tej grze, myślę że chyba większość osób wie na czym to polegało, ale może w skrócie omówię: były dwie drużyny przeciwko sobie i każda miała swojego „bramkarza”, rozstawienie jak w piłce nożnej mówiąc prościej xD i chodziło o to by drużyny wzajemnie wytłukły się piłką, wygrywał ten kto pozostał na polu do samego końca, pamiętam że byłam mistrzem w robieniu uników, z rzucaniem już było gorzej, ale często zostawałam do samego końca xD

- wymienianie się karteczkami do segregatora – miałam tego całe 3 segregatory, wypchane aż po brzegi po tym jak kuzyna oddała mi swoje zbiory, pamiętam jaką wtedy moja kolekcja robiła furorę xD zawsze priorytetem w tym kolekcjonowaniu było to by uzbierać tzw. serię, czyli dużą karteczkę A5 i taką samą tyle że mniejszą w formacie A6, kiedy to się udało to zawsze był wielki szacun w oczach innych zbieraczy :-D


koniec! :happy:
jak ktoś to przeczyta w całości to niech mi normalnie da znać na priva bo nie uwierzę :-)
fajnie było wrócić do tamtych lat i odświeżyć wspomnienia, teraz mam takie wrażenie jakbym jeszcze wczoraj się w te zabawy bawiła ;-)
Ostatnio zmieniony czw, 03 gru 2009, 18:34 przez dangerous_girl, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
endka
Posty: 474
Rejestracja: ndz, 19 lip 2009, 11:13
Lokalizacja: d-_-b kce

Post autor: endka »

-podstawa to skakanie w gumę-polskie, rzymskie i arabskie, (kostki, kolanka, pas;D)
-rzucanie piłką o blok i przeskakiwanie
- chowanego
- wózek z lalką że niby już jestem dorosła i mam dziecko hehehe
"Don't say UH-OH! Vampires do NOT say UH-OH!"
Awatar użytkownika
Marie
Posty: 515
Rejestracja: sob, 27 cze 2009, 11:02
Lokalizacja: Planet Earth

Post autor: Marie »

Obowiązkowo łapanie chrabąszczy w lecie, wrzucanie ich do słoików i opiekowanie się nimi :smiech:

Braliśmy zabawki z domu i sprzedawaliśmy je na placu zabaw, a za zarabiane pieniądze karmiliśmy koty w piwnicach :knuje:

Zabawa w wojsko, w dom, udawanie psów.

Zabawa w gwiazdy, robiliśmy koncerty na takim betonowym klocu za blokiem.

Oczywiście namiot z koca.

granie w gumę, robienie zupy z jakichś liści i kwiatków, sklep.
Awatar użytkownika
billiejean89
Posty: 650
Rejestracja: pt, 23 paź 2009, 17:44
Lokalizacja: 2300 Jackson Street

Post autor: billiejean89 »

ja pamiętam , że zawsze z koleżankami z podwórka bawiłyśmy się w sklep i w spice girls :D ja zawsze byłam Mel C :D
oj to były piękne lata... :)
Obrazek
Awatar użytkownika
Mental
Posty: 165
Rejestracja: czw, 05 lip 2007, 21:19

Post autor: Mental »

Marie pisze:Obowiązkowo łapanie chrabąszczy w lecie, wrzucanie ich do słoików i opiekowanie się nimi :smiech:

Braliśmy zabawki z domu i sprzedawaliśmy je na placu zabaw, a za zarabiane pieniądze karmiliśmy koty w piwnicach :knuje:

Zabawa w wojsko, w dom, udawanie psów.

Zabawa w gwiazdy, robiliśmy koncerty na takim betonowym klocu za blokiem.

Oczywiście namiot z koca.

granie w gumę, robienie zupy z jakichś liści i kwiatków, sklep.
:-o
Podbijam!
Tylko zamiast chrabąszcza opiekowałem się kiedyś ślimakiem winniczkiem ;-)
W ogóle widzę, że większość zabaw, także wymienionych przez inne osoby, wypełniały czas i mnie. Fajnie.. :) Miałem wrażenie, że niektóre zabawy są mało popularne a nawet nieznane w innych miastach. Jak widać cała Polska lat '90 miała podobne rozrywki :)

Jak mi się coś przypomni ponad to co już zostało napisane to dodam.. :)
Awatar użytkownika
dangerous_girl
Posty: 454
Rejestracja: wt, 22 sty 2008, 13:34
Lokalizacja: Kwidzyn

Post autor: dangerous_girl »

Mental pisze:Tylko zamiast chrabąszcza opiekowałem się kiedyś ślimakiem winniczkiem ;-)
haha, ja też opiekowałam się ślimakiem :-) i jakże głupawe imię mu dałam...Feluś :smiech: i było tak fajnie aż tu pewnego dnia ów ślimaczek jakimś cudem zwiał mi ze słoiczka i tyle go widziałam... :-P
potem się przerzuciłam na chomiki :party:
Ojka
Posty: 76
Rejestracja: wt, 28 lip 2009, 19:55
Lokalizacja: Sosnowiec

Post autor: Ojka »

:smiech: Super temat!!
-Ja uwielbiałam bawić się w lekarza z koleżanką, ale był jeden problem zawsze: obie zawsze chciałyśmy być lekarzami.

-Pamiętam, jak koleżanka mi wmówiła, że ma kontakt z czarodziejką i że jeśli cos zrobię (teraz już nie pamiętam co to było) to będę mogła latać. Zrobiłam tą rzecz (to było coś dziwnego i ta moja koleżanka myślała, że nie wykonam zadania) i czekałam aż będę umiała latać. Ale potem okazało się, że ta wróźka (nazywała się Dobromiła) zginęła w wypadku i nie mogła spełnic mojego życzenia. Ja we wszsytko uwierzyłam glupija

-Pamiętam też, jak z kuzynem robilismy z różnych rzeczy takie miasta i bawiliśmy się tam. Robiliśmy to na podwórku a potem dziadek na nas się darł, że niszczymy trawę.

-Obowiązkowo zabawa w chowanego. Z meldami oczywiście.

-Bawiłam się też w dom pod drzewami. Miałyśmy tam kominek, robiłysmy jedzenie z liści (ja się specjalizowałam w lasanii), chodziłysmy na zakupy. Pamiętam że był taki liść, za który można było kupić wszystko.

-Zabawa w lunatyka na trzepaku.

-Podchody

-Zabawa w "grzyby"( ja ją tak nazwałam i jak mi odbija, do dzisiaj się w nią bawię :smiech: ) Chodziło tu o to, że ja byłam tajnym agentem i chodziłam i tropiłam złych agentów. Ręce złożone w pistolet, mina gangstera i strzelałam do złych ludzi.

-Miałam też wymyślonych przyjaciół: Kasię, lampart(d?)a i strusia. Na serio z nimi gadałam, na serio z nimi się bawiłam. To było zdeka chore xD

-Oczywiście zabawa w X-menów i Dragon Balla z kuzynami i moim bratem.

-Próbowaliśmy też z rodzinką jakieś zwałowe filmy kręcić. Hahaha. To była dopiero zabawa!! Nie zapomnę tego nigdy. Robiliśmy różne parodie znanych filmów (ale niestety tego nie kręciliśmy, bo nie mieliśmy kamery, po prostu wymyślalismy jak to ma wyglądać i było dużo śmiechu z tym).
Awatar użytkownika
Eva
Posty: 625
Rejestracja: ndz, 13 wrz 2009, 17:08
Lokalizacja: Sercem tam gdzie Michael..

Post autor: Eva »

dangerous_girl pisze:Mental napisał:
Tylko zamiast chrabąszcza opiekowałem się kiedyś ślimakiem winniczkiem
Mój winniczek miał na imię Wanda.
Marie pisze:Braliśmy zabawki z domu i sprzedawaliśmy je na placu zabaw, a za zarabiane pieniądze karmiliśmy koty w piwnicach
Jakie to szlachetne japrosic
dangerous_girl pisze: zabawa w tzw. „klub”
A my mieliśmy klub pod drzewem. Ale niestety klub nam spłonął.
dangerous_girl pisze:- skakanie z huśtawek – w tej zabawie chodziło o to żeby rozhuśtać się jak najmocniej i z najwyższej wysokości wyskoczyć z huśtawki, pamiętam że zawsze byłam w tym najlepsza, ale raz tak niefortunnie wylądowałam że nieźle obiłam sobie tyłek ;-P
Ooo! My tak samo. Robiliśmy zawody podwórkowe i przeganialiśmy wszystkich z huśtawek, żeby tylko poskakać. I tak do wieczora ;-)
Obrazek
Awatar użytkownika
Final Cloud
Posty: 399
Rejestracja: sob, 18 lis 2006, 19:13
Lokalizacja: Reykjavik

Post autor: Final Cloud »

Ach, fajny temat. Uwielbiam okres dzieciństwa- to było coś.
U mnie to zabawy takie jak:

- Wchodzenie na drzewa, dachy garażów.
dangerous_girl pisze:W końcu jednak niestety owe drzewo zostało wycięte, nie wiem dlaczego, czy z naszego powodu...ale pamiętam że mieliśmy w tego powodu potem wielką żałobę :-(
Nasze ulubione drzewo też wycięto... Do dziś jak przechodzę koło tego miejsca to wspominam sobie stare czasy na "magicznym drzewie" :D.

- Ja od małego kochałem gry wideo więc miałem różne zabawy. Najczęściej bawiło się w Final Fantasy VII (nie wiem czy ktoś zna z Was tą grę no ale...). Chodziło się z kijami (kij=miecz, tak jakby xd) i walczyło ze sobą lub z drzewami... jezu jak to brzmi :smiech:

- Jak już mowa o kijach to wyszły Gwiezdne Wojny (I część, nowej trylogii) to były oczywiście wielkie zabawy w Jedi i Sith'ów. Co to były za pojedynki, do dziś się dziwię, że się nie pozabijaliśmy tymi kijami xD.

- Strzelanina- każdy miał swój pistolet zabawkowy, dzieliliśmy się na dwie grupy i robiliśmy wielkie wojny. Gdy ktoś dostał krzyczało się głośno jego imię i ta osoba musiała siadać na ławkę na której czekało się na kolejną rundę. Były problemy z oszustwami ale i tak było super. A teraz współczesne dzieci grają w CS'a zamiast wyjść na podwórko i bawić się w tak niesamowitą zabawę. Powiem szczerze: Gdybym mógł teraz się w to pobawić- to bym się bawił. xd
Zaspokajam tą potrzebę chodząc na paintballa, niestety rzadko bo to dość drogie- no ale jaki fun!!

- Gdy kupiłem dyktafon były masowe produkcje seriali na sam głos z muzyką w tle. Czego tu się nie tworzyło... Wywiady, seriale, parodie nas i innych- a to wszystko FOR THE LULZ! :D

- Huśtanie się do pękanek i WYSKOK!
dangerous_girl pisze:- skakanie z huśtawek – w tej zabawie chodziło o to żeby rozhuśtać się jak najmocniej i z najwyższej wysokości wyskoczyć z huśtawki, pamiętam że zawsze byłam w tym najlepsza, ale raz tak niefortunnie wylądowałam że nieźle obiłam sobie tyłek ;-P
Jeżeli już mowa o niefortunnym wydarzeniu to ja miałem dzięki tej zabawie operację w Białymstoku na przepuchline... :P

- Chowanego- podstawa!

- Ganianego- my, jako dzieci wyszkolone we wchodzeniu na różne rzeczy, ganialiśmy się bardziej hardkorowo- po dachach garazów, śmietników (boże xddd), oraz w trochę późniejszych latach (już takich ostatnich zabaw podwórkowych)- na dachach szkoły- przez to weszła moda na parkour u moich znajomych. Ja się tylko cieszę, że się nie pozabijaliśmy glupija .

- Zabawa w rodzinę- to już zabawa z baaardzo młodych lat. Była żona, mąż i parę dzieci (zależy ile osób się bawiło)- śluby, robienie obiadu (piasek na liściach rządzi xd), jeżdżenie do pracy samochodem (samochód=rower) i inne tego typu rzeczy.
Awatar użytkownika
dangerous_girl
Posty: 454
Rejestracja: wt, 22 sty 2008, 13:34
Lokalizacja: Kwidzyn

Post autor: dangerous_girl »

o no właśnie Final Cloud przypomniałeś mi o tych garażach :-) myśmy też wchodzili i ganiali po takim jednym duuużym garażu, a kiedy było upalnie to pamiętam jak się nie raz wróciło do domu z butami ubabranymi smołą :smiech:
Awatar użytkownika
DirtyDiana13
Posty: 506
Rejestracja: wt, 08 wrz 2009, 16:28
Lokalizacja: Ostróda

Post autor: DirtyDiana13 »

Zapomniałam jeszcze że kiedyś na podwórku zawsze chcieliśmy mieć domek na drzewie :smiech: i kiedyś zabraliśmy nawet jakieś stare drzwi spod śmietnika glupija

A jeśli chodzi o hodowanie ślimaków winniczków to też się w to bawiłam, tyle że jak mama znalazła tego ślimaka to on już był w stanie rozkładu i ze słoika wydobywał się ohydny smród :smiech: Zawsze chowałam je przed mamą i potem o nich zapominałam i tak się kończyła zabawa..Koniki polne fajnie się łapało.. :knuje:

Zapomniałam wspomnieć że gdy siedziałam w domu to na godziny pochłaniała mnie gra ''Mario Bros'' na takiej klawiaturze z kasetami glupija lub Strzelanie do Kaczek w telewizorze takim plastikowym pistoletem [zawsze się dziwiłam jak to działa.. :smiech: ]
Obrazek
Awatar użytkownika
dangerous_girl
Posty: 454
Rejestracja: wt, 22 sty 2008, 13:34
Lokalizacja: Kwidzyn

Post autor: dangerous_girl »

DirtyDiana13 pisze:Zapomniałam jeszcze że kiedyś na podwórku zawsze chcieliśmy mieć domek na drzewie :smiech: i kiedyś zabraliśmy nawet jakieś stare drzwi spod śmietnika glupija

A jeśli chodzi o hodowanie ślimaków winniczków to też się w to bawiłam, tyle że jak mama znalazła tego ślimaka to on już był w stanie rozkładu i ze słoika wydobywał się ohydny smród :smiech: Zawsze chowałam je przed mamą i potem o nich zapominałam i tak się kończyła zabawa..Koniki polne fajnie się łapało.. :knuje:

Zapomniałam wspomnieć że gdy siedziałam w domu to na godziny pochłaniała mnie gra ''Mario Bros'' na takiej klawiaturze z kasetami glupija lub Strzelanie do Kaczek w telewizorze takim plastikowym pistoletem [zawsze się dziwiłam jak to działa.. :smiech: ]
ooo domek na drzewie...myślę że to było chyba największe marzenie każdego dziecka :-) myśmy też marzyli o domku na drzewie, raz już nawet mieliśmy poważne plany na zrobienie go tyle że...potem właśnie ścięli nam nasze ukochane drzewo i tyle nam z tego przyszło... :surrender:

w super mario też naparzałam! całe dnie potrafiło się nie odchodzić od telewizora :smiech: potem koleżanka dostała Play Station 3 i wtedy do niej chodziłam naparzać w chodząka typu: Spyro, Croc, Crash :smiech:

koniki polne również łapałam, żaby łapałam, ale chrabąszczy już się bałam i uciekałam przed nimi, może nie od razu do domu ale chociaż pod klatkę ;-)
Awatar użytkownika
ka2ia
Posty: 25
Rejestracja: pn, 19 paź 2009, 23:02
Lokalizacja: Chorzów

Post autor: ka2ia »

Zabawy w które bawiłam się jak byłam mała to: :D
- Podchody po całym mieście xd
- chowany
- berek
- antenki
- krowa xd Nie wiem czy to jest jakaś zabawy czy to myśmy ją wymyślili ;]
- "mamo mamo ile kroków do ciebie?"
- tramwajarz na klopsztandze ;]
- policjanci i złodzieje na rowerach ...( ulice należały do nas :-) )
- ciuciubabka na murku ;]
- ziemia parzy
- 1,2,3 baba jaga patrzy
- grało się z chłopakami w piłkę nożną
Ja to raczej lalkami się nie bawiłam , w sklep i w rodzinę tez nie xd Bardziej z chłopakami po placu ganiałam xd Wiecie ,ok. 10 chłopaków i 2 dziewczyny w "paczce" to jest potem śmiesznie =] haha
Tyle pamiętam =]=]
Obrazek
"Myślenie to największy błąd tancerza, musisz czuć"
ODPOWIEDZ