Kącik Miodka
W wyniku wykasowania przez moderatora pewnego wyrazu, który nie powiem jaki był, bo był brzydki, postanowiłam napisać w kąciku coś o wulgaryzmach.
Może nie tyle napisać, co przekopiować.
Rozmowa z językoznawcą, dr Grażyną Majkowską z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.
GRUBE SŁOWA
Z językoznawcą, dr Grażyną Majkowską z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawia Wojciech Kozak.
Wulgaryzmy w języku polskim stają się coraz bardziej powszechne. Czy taka tendencja jest bezdyskusyjna i kompletnie nic nie możemy na to poradzić?
Jest dyskusyjna. Funkcjonuje takie przekonanie, pewien stereotyp o tym, że wulgaryzmów jest coraz więcej. Z własnego doświadczenia możemy podać ileś tam przykładów osób, które - nawet w sytuacjach oficjalnych, wtedy kiedy się zdenerwują - sięgają po "grube słowo", jak to się kiedyś mówiło. Ale wie Pan, tak myślę, że z wulgaryzmami jest jak z krowami i pasikonikami na łące - parafrazując Edmunda Burke’a. Krowy sobie spokojnie żują i ich nie słychać, a pasikoniki tworzą szum. I słychać właśnie tych, którzy klną, którzy używają słów uznawanych powszechnie za niestosowne, tak to powiedzmy. Ale serio mówiąc, zmiana niewątpliwie nastąpiła i ona dotyczy przede wszystkim tego, że wulgaryzmami posługują się także osoby wykształcone. Przed gabinetem rektora zdarzyło mi się kiedyś - oczywiście nie o rektora chodzi, ale o interesantów wybierających się do niego - usłyszeć mocne określenia. To zmiana środowiskowa, ale jest też zmiana dotycząca płci. Powiedziałabym, że często klną - w swoim gronie i w męskim towarzystwie - także kobiety, co było kiedyś uznawane za niedopuszczalne. Kobieta, która mówiła w ten sposób sama skazywała siebie na bycie gorszą!
Nawet słowo „kobieta" było kiedyś wulgaryzmem...
Tak, to prawda, ale nastąpiło tzw. polepszenie znaczenia. W językowej terminologii nazywamy ten proces melioryzacją znaczenia. A takich słów, które zmieniły i polepszyły znaczenie jest oczywiście więcej.
Jaka jest przyczyna posługiwania się wulgaryzmem? Ubóstwo słownictwa, poczucie ulgi emocjonalnej, chęć zapanowania nad światem?
Bardzo ładnie Pan to sformułował: chęć zapanowania nad światem. Z bezradności językowej, albo z bezradności życiowej może wyniknąć posługiwanie się wulgaryzmami. Jeśli nie radzimy sobie w trudnej sytuacji, to słowo wulgarne może, czy próbuje nam jakoś pomóc. Dzięki tak wyrażanym emocjom próbujemy ten świat opanować, próbujemy się do niego zdystansować. Jest w nas tak wiele agresji, że ona czasem zmniejsza się, jeśli dajemy jej upust właśnie w ten sposób.
Ale zauważam jeszcze inną rzecz. Ideał dżentelmena, czyli człowieka opanowanego, który ma
dystans do siebie i wobec świata, jest dzisiaj niepopularny. Dżentelmen nie klął, radził sobie inaczej.
Skąd się wulgaryzmy wzięły? Czy wpływ języka angielskiego nie był w tej materii kluczową kwestią?
Może w takim sensie, że bohaterowie filmów hollywoodzkich, ci silni mężczyźni, swoją siłę w ten sposób potwierdzają albo ją pokazują . Ale wulgaryzmy oczywiście są obecne w języku od staropolszczyzny, mają za sobą długą tradycję trwania. Powiedziałabym nawet, że one być może nawet historycznie były ciekawsze. Można by się pokusić o takie stwierdzenie, że jesteśmy od naszych klnących przodków mniej twórczy. Myślę, że tu nawet można mówić o pewnym ubóstwie słowotwórczym. W „Karafce La Fontaine’a” pisał o tym Melchior Wańkowicz.
Czy wulgaryzm jest błędem językowym?
To jest raczej sprzeniewierzenie się pewnej konwencji społecznej. Raczej w sferze etykiety, a nie w sferze błędu sytuowałabym używanie wulgaryzmów.
Złamaniem tabu?
O właśnie! Kultura potrzebuje tabu. Nie ma kultury bez tabu. Ale jeśli jest tabu, to każdego wolnego człowieka nęci jego przekroczenie. Mnie czasem także nęci to, żeby zobaczyć czy usłyszeć siebie właśnie w takiej roli. Być może nie mam tylko odwagi.
Czy przekleństwa i wyzwiska nie otwierają przypadkiem furtki dla prawdziwych wulgaryzmów?
Cóż to znaczy prawdziwy wulgaryzm ? To konwencja społeczna decyduje o tym, co jest uznawane za wulgaryzm, więc niewątpliwie określenia, które są obsceniczne, np. nazwy niektórych części ciała, użyte wtórnie we frazie: Ty... stosowane jako przezwiska stają się wulgaryzmami. Jeśli kogoś nazwiemy np. określeniem czteroliterowym, to w moim przekonaniu jest to już zachowanie wulgarne. Czy samo słowo czteroliterowe jest wulgaryzmem, czy tylko zwykłą nazwą, tu należałoby się już zastanowić. Ono bywa używane w funkcji wulgaryzmu.
Michał Wiśniewski bardzo spopularyzował i upowszechnił w mediach słowo "zajebiście", w posługiwaniu się którym nie widział niczego nieprzyzwoitego. Z kolei prof. Markowski na wykładzie w Instytucie Języka Polskiego nie pozostawił suchej nitki na tym słowie, uznając je za ordynarny wulgaryzm. Mamy tu chyba do czynienia z konfliktem pokoleń. Co pani radziłaby studentom, którzy chcą być na czasie i nie mogą sobie pozwolić na ostracyzm towarzyski. Bezkompromisowość?
Rad udzielam niechętnie. Odpowiem Panu anegdotą. Przyszedł do mnie kiedyś student zdenerwowany bardzo, zdawał egzamin i co drugie słowo dodawał "kurde". Tak po prostu. Kiedy zwróciłam mu uwagę bardzo się zaczerwienił, przeprosił, powiedział, że nie będzie. Wtedy na egzaminie nie umiał wyzbyć się tego słowa. W pewnym momencie skupiłam się na treści, żeby go dobrze ocenić i w ogóle przestałam je słyszeć. Ale gdyby tam było to słowo, którego użył pan Wiśniewski z zespołu „Ich Troje”, i o którym mówił prof. Markowski, to zapewne zareagowałabym ostrzej. Słowo to, moim zdaniem, nie powinno się pojawiać w tekstach czy w sytuacjach oficjalnych ze względu na etymologię. Jeśli sobie uświadamiamy, od czego pochodzi, no to myślę, że ani wobec rodziców, ani wobec kobiet nie możemy go użyć.
A więc jaka jest geneza tego słowa? I skąd jego wielka popularność?
Jest popularne, bo niektórym wydaje się mocne. A w mediach szukamy takich słów. Etymologia owego słowa jest oczywista - pochodzi ono od prymitywnego określenia stosunku seksualnego. To, w jaki sposób mówimy i myślimy, czy używamy określeń neutralnych, czy określeń prymitywnych, jednocześnie nas samych określa. Sprowadzenie tego, co może być piękne do zachowań wulgarnych mnie nie odpowiada. Być może odpowiada to panu Wiśniewskiemu. Nie wiem, należałoby jego o to zapytać.
Pytał mnie Pan o radę. Powiem rzecz niepopularną: studenci mają być po prostu dobrze wychowani i będę tego jako wykładowca od nich wymagać. Czasem wina leży też po stronie tych wykładowców, którzy przyzwalają na zachowania niezgodne z normami społecznymi.
Czy to słowo pochodzi ze Wschodu?
Należy do języka prasłowiańskiego. A więc niekoniecznie pochodzi ze Wschodu - oprócz Słowian Wschodnich mieliśmy także Słowian Zachodnich. Jest więc i u Rosjan, i u Czechów, i w gwarach ruskich też.
"Słowo stare, ogólnosłowiańskie, recesywne, reliktowe w gwarach, do tekstów literackich przed XX wiekiem nie wpuszczane, przez leksykografów dawnych pomijane”- pisze Andrzej Bańkowski w słowniku etymologicznym.
No właśnie, pomijane przez leksykografów z jednego powodu. Dlatego, że z założenia, z zasady słowniki miały w części charakter także normatywny, czyli słowa wulgarne nie wchodziły do słownika, chociaż istniały w języku potocznym. Słowniki ogólne były słownikami języka literackiego, który wypracował eufemistyczne określenia dla sfery tabu.
Prof. Miodek miał podobno powiedzieć , że "zajebiście" to tyle co "śmiertelnie".
Nie sądzę, nie można sprowadzać tego słowa tylko do jednego znaczenia. No, chyba że w konwencji żartu, więc zapewne zaproponował jeden z możliwych synonimów tego słowa. Profesor mógł też poczuć dyskomfort, gdy wszyscy wokół używają tego słowa z dezynwolturą. To jest ta różnica pokoleniowa. Ja nigdy nie używam wulgaryzmów. Wychowałam się, nie używając wulgaryzmów. Nie przejdą mi przez gardło. Mam inne sposoby radzenia sobie z agresją. Po prostu krzyczę okropnie albo używam innych określeń, podnoszę głos.
Czy prof. Markowski ma rację twierdząc, że to słowo jest wulgaryzmem. Opinie młodych są pod tym względem podzielone...
Opinie są różne. Pamiętam, że kiedyś pytał mnie student, który się założył z ojcem, czy to słowo jest wulgarne czy nie. Dla niego nie było, dla ojca było absolutnie. Jest więc różnica pokoleniowa. Podobnie, jak Pan powiedział, ze słowem "kobieta". Jeśli następuje tzw. polepszenie znaczenia, czyli jeśli etymologia jest dziś już dla młodych niejasna, jeśli nie wiedzą od czego ono pochodzi, to wulgaryzm może się wydawać słowem zwyczajnym. Jestem wprawdzie trochę młodsza od prof. Markowskiego, ale dla mnie także jest to słowo silnie nacechowane ujemnie i wulgarne. Więc decydujcie - myślę tu o młodszym pokoleniu - Państwo sami. Ale jeśli zwróciłby się ktoś do mnie z określeniem: napisała Pani taki "za..." tekst, to po prostu kazałabym mu wyjść.
Ale przyzna Pani, że to słowo wyraża jednak pozytywne emocje...
Owszem, to prawda, ale polszczyzna daje tyle innych sposobów wyrażania pozytywnych emocji.
Szukamy alternatywy, chcemy być oryginalni. Mówimy: "zarąbiście", "hardcore'owo". Jak Pani podobają się te słowa? I zapytam jeszcze: czy słowo tak lubiane przez lidera zespołu „Ich Troje” w końcu zaniknie, a może znajdzie tak trwałe miejsce w słowniku jak przysłówek "fajnie"?
Wie Pan co, tak naprawdę przysłówek "fajnie" już dziś jest trochę na marginesie! Słowa nie znikają od razu, zmieniają tylko miejsce - z centrum przesuwają się na peryferie i podobnie pewnie będzie ze słowem popularyzowanym przez pana Wiśniewskiego. Bo się nam znudzi, bo już nie będzie miało tej siły oddziaływania. Więc być może już pokolenie dziesięciolatków, które wejdzie np. do mediów za czas jakiś w ogóle o słowie starszych braci zapomni.
"Hardcore'owo" - wszystko w porządku: utworzone zgodnie ze sposobem tworzenia przysłówków w języku polskim, no być może z zapisem byłyby jakieś kłopoty, chociaż najmłodsi, jak zauważa w swoim „wypasionym” słowniku Bartek Chaciński zapisują je po polsku: hardkorowy, hardkorowo. Jeżeli tworzy się przymiotnik, to znaczy, że słowo zaczyna brzmieć bardziej swojsko. Wolę obce "hardcore'owy" niż ogólnosłowiańskie " za..." !
A "zarąbisty"?
"Zarąbisty" może nie jest ładne, ale za to pozwala na obejście wulgaryzmu. Jest to neologizm, który powstał z przymrużeniem oka i oznacza: ja nie mówię wulgarnie, ja używam tego określenia zamiast wulgaryzmu. "Zarąbisty" jest zupełnie dobrym zastępnikiem, lepszym chyba nawet niż "hardcore' owy", bo "hardcore'owy" oznacza głównie: związany ze stylem w muzyce, a nie tylko: tak ostry, że bardziej nie można. Ale lepszym jest oczywiście „jedwabisty”.
Wulgaryzmy w literaturze polskiej to dziś wręcz moda: Jerzy Pilch, Dorota Masłowska, żeby wymienić tych najbardziej znanych...
Tylko jak się patrzy na literaturę jako na czas długiego trwania, no to nie wiem, co zostanie po Pilchu i po Masłowskiej. Literatura jest cmentarzyskiem wielu eksperymentatorskich prób.
Warto o tym pamiętać, gdy się omawia pomysły obojga autorów mówienia językiem dosadnym. No tylko z Pilchem jest już inaczej, bo Pilch to jednocześnie mistrz długiej frazy. Być może Masłowska się dopiero tego nauczy.
Nie można o pisarzu mówić tylko w ten sposób: o, ten używa wulgaryzmów, a ten nie używa. Bo nie o to przecież chodzi, tylko na ile te wulgaryzmy są uzasadnione. Powiem Panu inaczej: mój ojciec używał wulgaryzmów i przez to nie cenię go mniej. Pamiętam tylko, że używał w sytuacjach, które moim zdaniem uzasadniały to użycie.
Wulgaryzmy są jednak we współczesnej kulturze bardzo popularne. Powstają powieści, a później na ich temat studenci m.in. dziennikarstwa piszą prace magisterskie. Podobno na polonistyce wyrywają sobie Masłowską z rąk, że niby „do analizy”, bo Masłowska, jak to się dzisiaj mówi, jest na tapecie...
Dla mnie ani Masłowska, ani Pilch to nie jest kultura wysoka, tylko umasowiona. W kulturze literackiej są również poziomy. Jeśli Pan weźmie np. Herberta, Szymborską, Ficowskiego czy Rymkiewicza to jest to dla mnie kultura wysoka. Masłowska jest dla mnie wynikiem dobrej i silnej promocji. Po jakimś czasie musi być następna Masłowska. Tak przecież było też z wieloma innymi pisarzami, którzy nie wytrzymywali próby. Hłasko musiał być przecież niesłychanie silny. Czy Masłowska powtórzy Pana zdaniem sukces Hłaski ?
Skoro jest taka młoda...
Może za młoda... Na szczęście studenci zajmują się nie tylko Masłowską. Zajmują się też pewnie ciągle Conradem. Można oczywiście patrzeć z perspektywy historyczno-literackiej. Ale po co się zajmują Masłowską? Żeby zobaczyć, jaka jest ta młoda literatura i tak było zawsze. Ale mają do tego, przynajmniej studenci polonistyki, narzędzie, narzędzie oceny wypracowane przez wieki.
Podobno wulgaryzmy urągają kulturze. Czy w takim razie bronią przeciwko nim nie mogłoby się stać ich całkowite zlekceważenie przez kulturę?
Widzi Pan, lekceważyć nie można, jeśli zjawisko jest masowe. Pan proponuje dobrą postawę: estetyczną i eseistyczną. To, co jest brzydkie, mnie nie obchodzi. To jest taka postawa wyższości. Tylko jeśli chce Pan być pisarzem czy dziennikarzem i tworzy autentycznego bohatera z krwi i z kości, to niech mu Pan czasem pozwoli zakląć. Jeśli los go do tego zmusza. Bez tego wyraźnego przekleństwa, bez tego urągania współczesnemu światu on będzie bardziej miałki. Trzeba zobaczyć uzasadnienie wulgarności, ale nie tak, żeby to było na zasadzie przerywnika, bo cóż wtedy te wulgaryzmy znaczą. One nie mają mocy, są często pozbawione owej siły, o której rozmawialiśmy, jeśli są nadużywane.
Częściej niż na uniwersytetach wulgaryzmy słyszymy jednak na stadionach...
Na sporcie nie znam się zupełnie. Podpisuję się natomiast pod stwierdzeniem Umberta Eco, który mówił o tym, że uczestnictwo wyłącznie jako widz w wydarzeniach sportowych ma charakter wyraźnie zastępczy: to ktoś za nas się poci. Więc raczej, jeśli już, to przede wszystkim łączmy uprawianie sportu z oglądaniem widowisk sportowych. Być może wtedy tej agresji będzie mniej. Jeśli zmęczymy się fizycznie, to mniej nam się będzie chciało kląć na świat. To jest mój sposób.
Sport jednak - ma Pan rację - często łączy się z demonstracją siły wyrażanej także poprzez negację wartości innej drużyny, a ta negacja ma często charakter także wulgarny.
I na koniec wracamy do punktu wyjścia: do perspektyw.
Futurologia nie jest zajęciem dla językoznawców, na szczęście. Będzie tak jak do tej pory. Będą środowiska, które wulgaryzmy uznają za rzecz zupełnie zwykłą i takie, które będą twierdziły, że są one niezgodne z normami kultury. I będą też osoby ciągle wyczekujące: czy już mogę naruszyć to tabu, czy jeszcze poczekam.
Może warto zwracać uwagę innym? Ja się tak czasem po belfersku zachowuję. Bo młode, ładne dziewczyny brzydną, przeklinając. Ale z kolei, gdy będziemy młodych odsądzać od czci i wiary, to być może będą się oni w swoim prymitywizmie chcieć utrwalić, po to np., żeby od tych wszystkich elit, które nimi gardzą, ten dystans zachować, bo i takie mogą być motywacje zachowań.
Nie ma rzeczy gorszej niż wyróżnienie się przez pogardę. Prawdziwy intelektualista bowiem nie gardzi, obserwuje i opisuje. Tzw. dystynkcja przez pogardę jest rzeczą naganną. Nie można gardząc, jednocześnie opisywać społeczeństwa. Ale można być, jak mówił jeden ze znanych filozofów, spolegliwym opiekunem, czyli takim, na którym można polegać. W towarzystwie takiego opiekuna żadne „grube słowo” nie padnie, a jeśli, to wypowiadający je- za grubiaństwo przeprosi.
Dziękuję Pani Doktor za rozmowę.
Wojciech Kozak
Może nie tyle napisać, co przekopiować.
Rozmowa z językoznawcą, dr Grażyną Majkowską z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.
GRUBE SŁOWA
Z językoznawcą, dr Grażyną Majkowską z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawia Wojciech Kozak.
Wulgaryzmy w języku polskim stają się coraz bardziej powszechne. Czy taka tendencja jest bezdyskusyjna i kompletnie nic nie możemy na to poradzić?
Jest dyskusyjna. Funkcjonuje takie przekonanie, pewien stereotyp o tym, że wulgaryzmów jest coraz więcej. Z własnego doświadczenia możemy podać ileś tam przykładów osób, które - nawet w sytuacjach oficjalnych, wtedy kiedy się zdenerwują - sięgają po "grube słowo", jak to się kiedyś mówiło. Ale wie Pan, tak myślę, że z wulgaryzmami jest jak z krowami i pasikonikami na łące - parafrazując Edmunda Burke’a. Krowy sobie spokojnie żują i ich nie słychać, a pasikoniki tworzą szum. I słychać właśnie tych, którzy klną, którzy używają słów uznawanych powszechnie za niestosowne, tak to powiedzmy. Ale serio mówiąc, zmiana niewątpliwie nastąpiła i ona dotyczy przede wszystkim tego, że wulgaryzmami posługują się także osoby wykształcone. Przed gabinetem rektora zdarzyło mi się kiedyś - oczywiście nie o rektora chodzi, ale o interesantów wybierających się do niego - usłyszeć mocne określenia. To zmiana środowiskowa, ale jest też zmiana dotycząca płci. Powiedziałabym, że często klną - w swoim gronie i w męskim towarzystwie - także kobiety, co było kiedyś uznawane za niedopuszczalne. Kobieta, która mówiła w ten sposób sama skazywała siebie na bycie gorszą!
Nawet słowo „kobieta" było kiedyś wulgaryzmem...
Tak, to prawda, ale nastąpiło tzw. polepszenie znaczenia. W językowej terminologii nazywamy ten proces melioryzacją znaczenia. A takich słów, które zmieniły i polepszyły znaczenie jest oczywiście więcej.
Jaka jest przyczyna posługiwania się wulgaryzmem? Ubóstwo słownictwa, poczucie ulgi emocjonalnej, chęć zapanowania nad światem?
Bardzo ładnie Pan to sformułował: chęć zapanowania nad światem. Z bezradności językowej, albo z bezradności życiowej może wyniknąć posługiwanie się wulgaryzmami. Jeśli nie radzimy sobie w trudnej sytuacji, to słowo wulgarne może, czy próbuje nam jakoś pomóc. Dzięki tak wyrażanym emocjom próbujemy ten świat opanować, próbujemy się do niego zdystansować. Jest w nas tak wiele agresji, że ona czasem zmniejsza się, jeśli dajemy jej upust właśnie w ten sposób.
Ale zauważam jeszcze inną rzecz. Ideał dżentelmena, czyli człowieka opanowanego, który ma
dystans do siebie i wobec świata, jest dzisiaj niepopularny. Dżentelmen nie klął, radził sobie inaczej.
Skąd się wulgaryzmy wzięły? Czy wpływ języka angielskiego nie był w tej materii kluczową kwestią?
Może w takim sensie, że bohaterowie filmów hollywoodzkich, ci silni mężczyźni, swoją siłę w ten sposób potwierdzają albo ją pokazują . Ale wulgaryzmy oczywiście są obecne w języku od staropolszczyzny, mają za sobą długą tradycję trwania. Powiedziałabym nawet, że one być może nawet historycznie były ciekawsze. Można by się pokusić o takie stwierdzenie, że jesteśmy od naszych klnących przodków mniej twórczy. Myślę, że tu nawet można mówić o pewnym ubóstwie słowotwórczym. W „Karafce La Fontaine’a” pisał o tym Melchior Wańkowicz.
Czy wulgaryzm jest błędem językowym?
To jest raczej sprzeniewierzenie się pewnej konwencji społecznej. Raczej w sferze etykiety, a nie w sferze błędu sytuowałabym używanie wulgaryzmów.
Złamaniem tabu?
O właśnie! Kultura potrzebuje tabu. Nie ma kultury bez tabu. Ale jeśli jest tabu, to każdego wolnego człowieka nęci jego przekroczenie. Mnie czasem także nęci to, żeby zobaczyć czy usłyszeć siebie właśnie w takiej roli. Być może nie mam tylko odwagi.
Czy przekleństwa i wyzwiska nie otwierają przypadkiem furtki dla prawdziwych wulgaryzmów?
Cóż to znaczy prawdziwy wulgaryzm ? To konwencja społeczna decyduje o tym, co jest uznawane za wulgaryzm, więc niewątpliwie określenia, które są obsceniczne, np. nazwy niektórych części ciała, użyte wtórnie we frazie: Ty... stosowane jako przezwiska stają się wulgaryzmami. Jeśli kogoś nazwiemy np. określeniem czteroliterowym, to w moim przekonaniu jest to już zachowanie wulgarne. Czy samo słowo czteroliterowe jest wulgaryzmem, czy tylko zwykłą nazwą, tu należałoby się już zastanowić. Ono bywa używane w funkcji wulgaryzmu.
Michał Wiśniewski bardzo spopularyzował i upowszechnił w mediach słowo "zajebiście", w posługiwaniu się którym nie widział niczego nieprzyzwoitego. Z kolei prof. Markowski na wykładzie w Instytucie Języka Polskiego nie pozostawił suchej nitki na tym słowie, uznając je za ordynarny wulgaryzm. Mamy tu chyba do czynienia z konfliktem pokoleń. Co pani radziłaby studentom, którzy chcą być na czasie i nie mogą sobie pozwolić na ostracyzm towarzyski. Bezkompromisowość?
Rad udzielam niechętnie. Odpowiem Panu anegdotą. Przyszedł do mnie kiedyś student zdenerwowany bardzo, zdawał egzamin i co drugie słowo dodawał "kurde". Tak po prostu. Kiedy zwróciłam mu uwagę bardzo się zaczerwienił, przeprosił, powiedział, że nie będzie. Wtedy na egzaminie nie umiał wyzbyć się tego słowa. W pewnym momencie skupiłam się na treści, żeby go dobrze ocenić i w ogóle przestałam je słyszeć. Ale gdyby tam było to słowo, którego użył pan Wiśniewski z zespołu „Ich Troje”, i o którym mówił prof. Markowski, to zapewne zareagowałabym ostrzej. Słowo to, moim zdaniem, nie powinno się pojawiać w tekstach czy w sytuacjach oficjalnych ze względu na etymologię. Jeśli sobie uświadamiamy, od czego pochodzi, no to myślę, że ani wobec rodziców, ani wobec kobiet nie możemy go użyć.
A więc jaka jest geneza tego słowa? I skąd jego wielka popularność?
Jest popularne, bo niektórym wydaje się mocne. A w mediach szukamy takich słów. Etymologia owego słowa jest oczywista - pochodzi ono od prymitywnego określenia stosunku seksualnego. To, w jaki sposób mówimy i myślimy, czy używamy określeń neutralnych, czy określeń prymitywnych, jednocześnie nas samych określa. Sprowadzenie tego, co może być piękne do zachowań wulgarnych mnie nie odpowiada. Być może odpowiada to panu Wiśniewskiemu. Nie wiem, należałoby jego o to zapytać.
Pytał mnie Pan o radę. Powiem rzecz niepopularną: studenci mają być po prostu dobrze wychowani i będę tego jako wykładowca od nich wymagać. Czasem wina leży też po stronie tych wykładowców, którzy przyzwalają na zachowania niezgodne z normami społecznymi.
Czy to słowo pochodzi ze Wschodu?
Należy do języka prasłowiańskiego. A więc niekoniecznie pochodzi ze Wschodu - oprócz Słowian Wschodnich mieliśmy także Słowian Zachodnich. Jest więc i u Rosjan, i u Czechów, i w gwarach ruskich też.
"Słowo stare, ogólnosłowiańskie, recesywne, reliktowe w gwarach, do tekstów literackich przed XX wiekiem nie wpuszczane, przez leksykografów dawnych pomijane”- pisze Andrzej Bańkowski w słowniku etymologicznym.
No właśnie, pomijane przez leksykografów z jednego powodu. Dlatego, że z założenia, z zasady słowniki miały w części charakter także normatywny, czyli słowa wulgarne nie wchodziły do słownika, chociaż istniały w języku potocznym. Słowniki ogólne były słownikami języka literackiego, który wypracował eufemistyczne określenia dla sfery tabu.
Prof. Miodek miał podobno powiedzieć , że "zajebiście" to tyle co "śmiertelnie".
Nie sądzę, nie można sprowadzać tego słowa tylko do jednego znaczenia. No, chyba że w konwencji żartu, więc zapewne zaproponował jeden z możliwych synonimów tego słowa. Profesor mógł też poczuć dyskomfort, gdy wszyscy wokół używają tego słowa z dezynwolturą. To jest ta różnica pokoleniowa. Ja nigdy nie używam wulgaryzmów. Wychowałam się, nie używając wulgaryzmów. Nie przejdą mi przez gardło. Mam inne sposoby radzenia sobie z agresją. Po prostu krzyczę okropnie albo używam innych określeń, podnoszę głos.
Czy prof. Markowski ma rację twierdząc, że to słowo jest wulgaryzmem. Opinie młodych są pod tym względem podzielone...
Opinie są różne. Pamiętam, że kiedyś pytał mnie student, który się założył z ojcem, czy to słowo jest wulgarne czy nie. Dla niego nie było, dla ojca było absolutnie. Jest więc różnica pokoleniowa. Podobnie, jak Pan powiedział, ze słowem "kobieta". Jeśli następuje tzw. polepszenie znaczenia, czyli jeśli etymologia jest dziś już dla młodych niejasna, jeśli nie wiedzą od czego ono pochodzi, to wulgaryzm może się wydawać słowem zwyczajnym. Jestem wprawdzie trochę młodsza od prof. Markowskiego, ale dla mnie także jest to słowo silnie nacechowane ujemnie i wulgarne. Więc decydujcie - myślę tu o młodszym pokoleniu - Państwo sami. Ale jeśli zwróciłby się ktoś do mnie z określeniem: napisała Pani taki "za..." tekst, to po prostu kazałabym mu wyjść.
Ale przyzna Pani, że to słowo wyraża jednak pozytywne emocje...
Owszem, to prawda, ale polszczyzna daje tyle innych sposobów wyrażania pozytywnych emocji.
Szukamy alternatywy, chcemy być oryginalni. Mówimy: "zarąbiście", "hardcore'owo". Jak Pani podobają się te słowa? I zapytam jeszcze: czy słowo tak lubiane przez lidera zespołu „Ich Troje” w końcu zaniknie, a może znajdzie tak trwałe miejsce w słowniku jak przysłówek "fajnie"?
Wie Pan co, tak naprawdę przysłówek "fajnie" już dziś jest trochę na marginesie! Słowa nie znikają od razu, zmieniają tylko miejsce - z centrum przesuwają się na peryferie i podobnie pewnie będzie ze słowem popularyzowanym przez pana Wiśniewskiego. Bo się nam znudzi, bo już nie będzie miało tej siły oddziaływania. Więc być może już pokolenie dziesięciolatków, które wejdzie np. do mediów za czas jakiś w ogóle o słowie starszych braci zapomni.
"Hardcore'owo" - wszystko w porządku: utworzone zgodnie ze sposobem tworzenia przysłówków w języku polskim, no być może z zapisem byłyby jakieś kłopoty, chociaż najmłodsi, jak zauważa w swoim „wypasionym” słowniku Bartek Chaciński zapisują je po polsku: hardkorowy, hardkorowo. Jeżeli tworzy się przymiotnik, to znaczy, że słowo zaczyna brzmieć bardziej swojsko. Wolę obce "hardcore'owy" niż ogólnosłowiańskie " za..." !
A "zarąbisty"?
"Zarąbisty" może nie jest ładne, ale za to pozwala na obejście wulgaryzmu. Jest to neologizm, który powstał z przymrużeniem oka i oznacza: ja nie mówię wulgarnie, ja używam tego określenia zamiast wulgaryzmu. "Zarąbisty" jest zupełnie dobrym zastępnikiem, lepszym chyba nawet niż "hardcore' owy", bo "hardcore'owy" oznacza głównie: związany ze stylem w muzyce, a nie tylko: tak ostry, że bardziej nie można. Ale lepszym jest oczywiście „jedwabisty”.
Wulgaryzmy w literaturze polskiej to dziś wręcz moda: Jerzy Pilch, Dorota Masłowska, żeby wymienić tych najbardziej znanych...
Tylko jak się patrzy na literaturę jako na czas długiego trwania, no to nie wiem, co zostanie po Pilchu i po Masłowskiej. Literatura jest cmentarzyskiem wielu eksperymentatorskich prób.
Warto o tym pamiętać, gdy się omawia pomysły obojga autorów mówienia językiem dosadnym. No tylko z Pilchem jest już inaczej, bo Pilch to jednocześnie mistrz długiej frazy. Być może Masłowska się dopiero tego nauczy.
Nie można o pisarzu mówić tylko w ten sposób: o, ten używa wulgaryzmów, a ten nie używa. Bo nie o to przecież chodzi, tylko na ile te wulgaryzmy są uzasadnione. Powiem Panu inaczej: mój ojciec używał wulgaryzmów i przez to nie cenię go mniej. Pamiętam tylko, że używał w sytuacjach, które moim zdaniem uzasadniały to użycie.
Wulgaryzmy są jednak we współczesnej kulturze bardzo popularne. Powstają powieści, a później na ich temat studenci m.in. dziennikarstwa piszą prace magisterskie. Podobno na polonistyce wyrywają sobie Masłowską z rąk, że niby „do analizy”, bo Masłowska, jak to się dzisiaj mówi, jest na tapecie...
Dla mnie ani Masłowska, ani Pilch to nie jest kultura wysoka, tylko umasowiona. W kulturze literackiej są również poziomy. Jeśli Pan weźmie np. Herberta, Szymborską, Ficowskiego czy Rymkiewicza to jest to dla mnie kultura wysoka. Masłowska jest dla mnie wynikiem dobrej i silnej promocji. Po jakimś czasie musi być następna Masłowska. Tak przecież było też z wieloma innymi pisarzami, którzy nie wytrzymywali próby. Hłasko musiał być przecież niesłychanie silny. Czy Masłowska powtórzy Pana zdaniem sukces Hłaski ?
Skoro jest taka młoda...
Może za młoda... Na szczęście studenci zajmują się nie tylko Masłowską. Zajmują się też pewnie ciągle Conradem. Można oczywiście patrzeć z perspektywy historyczno-literackiej. Ale po co się zajmują Masłowską? Żeby zobaczyć, jaka jest ta młoda literatura i tak było zawsze. Ale mają do tego, przynajmniej studenci polonistyki, narzędzie, narzędzie oceny wypracowane przez wieki.
Podobno wulgaryzmy urągają kulturze. Czy w takim razie bronią przeciwko nim nie mogłoby się stać ich całkowite zlekceważenie przez kulturę?
Widzi Pan, lekceważyć nie można, jeśli zjawisko jest masowe. Pan proponuje dobrą postawę: estetyczną i eseistyczną. To, co jest brzydkie, mnie nie obchodzi. To jest taka postawa wyższości. Tylko jeśli chce Pan być pisarzem czy dziennikarzem i tworzy autentycznego bohatera z krwi i z kości, to niech mu Pan czasem pozwoli zakląć. Jeśli los go do tego zmusza. Bez tego wyraźnego przekleństwa, bez tego urągania współczesnemu światu on będzie bardziej miałki. Trzeba zobaczyć uzasadnienie wulgarności, ale nie tak, żeby to było na zasadzie przerywnika, bo cóż wtedy te wulgaryzmy znaczą. One nie mają mocy, są często pozbawione owej siły, o której rozmawialiśmy, jeśli są nadużywane.
Częściej niż na uniwersytetach wulgaryzmy słyszymy jednak na stadionach...
Na sporcie nie znam się zupełnie. Podpisuję się natomiast pod stwierdzeniem Umberta Eco, który mówił o tym, że uczestnictwo wyłącznie jako widz w wydarzeniach sportowych ma charakter wyraźnie zastępczy: to ktoś za nas się poci. Więc raczej, jeśli już, to przede wszystkim łączmy uprawianie sportu z oglądaniem widowisk sportowych. Być może wtedy tej agresji będzie mniej. Jeśli zmęczymy się fizycznie, to mniej nam się będzie chciało kląć na świat. To jest mój sposób.
Sport jednak - ma Pan rację - często łączy się z demonstracją siły wyrażanej także poprzez negację wartości innej drużyny, a ta negacja ma często charakter także wulgarny.
I na koniec wracamy do punktu wyjścia: do perspektyw.
Futurologia nie jest zajęciem dla językoznawców, na szczęście. Będzie tak jak do tej pory. Będą środowiska, które wulgaryzmy uznają za rzecz zupełnie zwykłą i takie, które będą twierdziły, że są one niezgodne z normami kultury. I będą też osoby ciągle wyczekujące: czy już mogę naruszyć to tabu, czy jeszcze poczekam.
Może warto zwracać uwagę innym? Ja się tak czasem po belfersku zachowuję. Bo młode, ładne dziewczyny brzydną, przeklinając. Ale z kolei, gdy będziemy młodych odsądzać od czci i wiary, to być może będą się oni w swoim prymitywizmie chcieć utrwalić, po to np., żeby od tych wszystkich elit, które nimi gardzą, ten dystans zachować, bo i takie mogą być motywacje zachowań.
Nie ma rzeczy gorszej niż wyróżnienie się przez pogardę. Prawdziwy intelektualista bowiem nie gardzi, obserwuje i opisuje. Tzw. dystynkcja przez pogardę jest rzeczą naganną. Nie można gardząc, jednocześnie opisywać społeczeństwa. Ale można być, jak mówił jeden ze znanych filozofów, spolegliwym opiekunem, czyli takim, na którym można polegać. W towarzystwie takiego opiekuna żadne „grube słowo” nie padnie, a jeśli, to wypowiadający je- za grubiaństwo przeprosi.
Dziękuję Pani Doktor za rozmowę.
Wojciech Kozak
W powyższym poście pojawiła się kwestia pochodzenia wyrazu "kobieta", który swego czasu także był określeniem wulgarnym.
Śpiesze donieść jaka jest jego etymologia...
Wyraz „kobieta” nie charakteryzuje się przejrzystą etymologią. Najprawdopodobniej jest późnym zapożyczeniem z języka germańskiego – *„kobjeita” (wersja hipotetyczna) – którego sens ‘koza z chlewa’ mógłby tłumaczyć jego początkowe, niezbyt eleganckie określenie płci żeńskiej. Przypomnijmy, że swój obelżywy charakter słowo to straciło niepełna sto pięćdziesiąt lat temu. [Joanna Przyklenk]
Pochodzenie wyrazu "kobieta" nie jest do końca jasne. Wiadomo na pewno, że w XVII wieku słowo to miało znaczenie pejoratywne i stosowane bylo jako wyzwisko, głównie w środowisku mieszczańskim. W funkcji dzisiejszego znaczenia tego słowa występowały w języku staropolskim takie wyrazy jak: żona, białogłowa, niewiasta. Do dzisiaj w większości języków słowiańskich "żena" to po prostu 'kobieta' (w czeskim, słowackim, rosyjskim, chorwackim i in.). Etymolodzy próbowali w różny sposoób tłumaczyć pochodzenie wyrazu "kobieta" - mogło to być zapożyczenie z niemieckiego (staroniemieckie: kebse, gebette), mogło też pochodzić od staropolskiego wyrazu "kob" - chlew: wówczas oznaczałoby osobę zajmującą się hodowlą świń; A. Bruckner łączy też pochodzenie tego wyrazu z formą "kobyła". Chociaż dokładnie nie wiadomo, jaka jest etymologia słowa "kobieta", to wiadomo na pewno, że jeszcze w XVII w. było to określenie obraźliwe - w zachowanych tekstach bialogłowy skarżyły się : "dla większego zelżenia kobietami nas zową". Dopiero od połowy XVIII wieku wyraz "kobieta" zaczął być używany w znaczeniu neutralnym i wyparł takie staropolskie słowa, jak białogłowa i niewiasta. Ten drugi wyraz zachował się jednak w języku religijnym, w tłumaczeniach Biblii, natomiast pierwszy całkowicie wyszedł z użycia. [Mirosława Siuciak]
Śpiesze donieść jaka jest jego etymologia...
Wyraz „kobieta” nie charakteryzuje się przejrzystą etymologią. Najprawdopodobniej jest późnym zapożyczeniem z języka germańskiego – *„kobjeita” (wersja hipotetyczna) – którego sens ‘koza z chlewa’ mógłby tłumaczyć jego początkowe, niezbyt eleganckie określenie płci żeńskiej. Przypomnijmy, że swój obelżywy charakter słowo to straciło niepełna sto pięćdziesiąt lat temu. [Joanna Przyklenk]
Pochodzenie wyrazu "kobieta" nie jest do końca jasne. Wiadomo na pewno, że w XVII wieku słowo to miało znaczenie pejoratywne i stosowane bylo jako wyzwisko, głównie w środowisku mieszczańskim. W funkcji dzisiejszego znaczenia tego słowa występowały w języku staropolskim takie wyrazy jak: żona, białogłowa, niewiasta. Do dzisiaj w większości języków słowiańskich "żena" to po prostu 'kobieta' (w czeskim, słowackim, rosyjskim, chorwackim i in.). Etymolodzy próbowali w różny sposoób tłumaczyć pochodzenie wyrazu "kobieta" - mogło to być zapożyczenie z niemieckiego (staroniemieckie: kebse, gebette), mogło też pochodzić od staropolskiego wyrazu "kob" - chlew: wówczas oznaczałoby osobę zajmującą się hodowlą świń; A. Bruckner łączy też pochodzenie tego wyrazu z formą "kobyła". Chociaż dokładnie nie wiadomo, jaka jest etymologia słowa "kobieta", to wiadomo na pewno, że jeszcze w XVII w. było to określenie obraźliwe - w zachowanych tekstach bialogłowy skarżyły się : "dla większego zelżenia kobietami nas zową". Dopiero od połowy XVIII wieku wyraz "kobieta" zaczął być używany w znaczeniu neutralnym i wyparł takie staropolskie słowa, jak białogłowa i niewiasta. Ten drugi wyraz zachował się jednak w języku religijnym, w tłumaczeniach Biblii, natomiast pierwszy całkowicie wyszedł z użycia. [Mirosława Siuciak]
nie wiem czy to juz było, czy też nie...
gdzieś był wątek o tym jak sobie radzić, ale nie pamiętam gdzie, a sam w sobie jako tako nie istniał, zrodził się chyba przy jakimś, zatem:
Proponuje wszystkim, ktorzy maja problemy z ortografia, aby zainstalowali sobie sprawdzanie pisowni w firefoxie poprzez google toolbar, a wiec kolejno instalujemy:
1. Firefox - http://firefox.pl/
2. Google Toolbar - http://toolbar.google.com/firefox/install.html
3. Polski slownik - http://www.mozilla.com/thunderbird/dictionaries.html (po kliknieciu na odnosnik Polish w Mozilli rozpocznie sie proces instalacji).
Teraz po wypelnieniu jakiegokolwiek formularza (w tym napisaniu nowego postu na forum) wciskamy przycisk Check i poprawiamy bledy . Oczywiscie wczesniej wybieramy jezyk polski ze slownika.
Minus: trzeba używać polskich znaków diakrytycznych, tzw. ogonków, jak np. ś ć ą ż ń ...
gdzieś był wątek o tym jak sobie radzić, ale nie pamiętam gdzie, a sam w sobie jako tako nie istniał, zrodził się chyba przy jakimś, zatem:
Proponuje wszystkim, ktorzy maja problemy z ortografia, aby zainstalowali sobie sprawdzanie pisowni w firefoxie poprzez google toolbar, a wiec kolejno instalujemy:
1. Firefox - http://firefox.pl/
2. Google Toolbar - http://toolbar.google.com/firefox/install.html
3. Polski slownik - http://www.mozilla.com/thunderbird/dictionaries.html (po kliknieciu na odnosnik Polish w Mozilli rozpocznie sie proces instalacji).
Teraz po wypelnieniu jakiegokolwiek formularza (w tym napisaniu nowego postu na forum) wciskamy przycisk Check i poprawiamy bledy . Oczywiscie wczesniej wybieramy jezyk polski ze slownika.
Minus: trzeba używać polskich znaków diakrytycznych, tzw. ogonków, jak np. ś ć ą ż ń ...
...
Czy mogę tu zadać pytanie do prof Miodka? /żartobliwie ;)/
Czy pisanie spolszczonych odmian zagranicznych imion i nazwisk z użyciem apostrofów jest poprawne czy nie?
Np.
Z Paul'em McCartney'em czy Z Paulem McCartneyem?
O Paul'u McCartney'u czy O Paulu McCartneyu?
itd...
Czy pisanie spolszczonych odmian zagranicznych imion i nazwisk z użyciem apostrofów jest poprawne czy nie?
Np.
Z Paul'em McCartney'em czy Z Paulem McCartneyem?
O Paul'u McCartney'u czy O Paulu McCartneyu?
itd...

Ostatnio zmieniony śr, 30 sie 2006, 19:28 przez cicha, łącznie zmieniany 2 razy.
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
E. Bodo To nie ty...
Matko. Teoria dotycząca odmiany nazwisk zawsze mnie dobijała.
Ale nie trzeba znać wszystkich punktów i podpunktów żeby sobie jako tako z tym radzić.
Przyznaję, że często pisze trochę "na oko" biorąc pod uwagę wymowę i znane już schematy.
Np bez apostrofu:
Disney, Disneya, z Disneyem, o Disneyu
Natomiast z apostrofem np wtedy, gdy:
Moore, Moore`a, Moore`owi, Moore`em
Zdarza się jednak zcęsto, że jakieś obce nazwisko jest w Polsce dobrze znane i uległo przekształceniu /jak najbardziej prawidłowemu/ i mamy:
Joyce, z Joyce`em ale o Joysie
Proust, z Proustem, o Prouście
Remarque, z Remarkiem, o Remarque`u
Niektóre zasady są dla mnie kompletnie niepojęte
Wiem, bardzo pomogłam...
Ja zawsze piszę z Paulem McCartneyem (tak jak Disneyem), gdyż wydaje mi się, że używanie apostrofu nie jest tu niczym uzasadnione. Z tego co pamiętam, tam gdzie apostrof nie jest wyraźnie potrzebny, tam się go raczej nie daje.
Ale naprawde jeśli ma się jakieś wątpliwości, należy zajrzec do słownika. Miałam z odmiany nazwisk chyba dwa długie zajęcia pełne ćwiczeń, sama z siebie przeważnie piszę poprawnie ale teoria mnie naprawdę przerasta.
Jeśli gdzieś znajdę jakoś ładnie zebraną do kupy teorię to dam.
Jeśli ktoś ma, to tez poproszę.
Chociaż ja w dobrze zrobioną a zwięzłą teorię dot. nazwisk nie wierzę :]
Ale nie trzeba znać wszystkich punktów i podpunktów żeby sobie jako tako z tym radzić.
Przyznaję, że często pisze trochę "na oko" biorąc pod uwagę wymowę i znane już schematy.
Np bez apostrofu:
Disney, Disneya, z Disneyem, o Disneyu
Natomiast z apostrofem np wtedy, gdy:
Moore, Moore`a, Moore`owi, Moore`em
Zdarza się jednak zcęsto, że jakieś obce nazwisko jest w Polsce dobrze znane i uległo przekształceniu /jak najbardziej prawidłowemu/ i mamy:
Joyce, z Joyce`em ale o Joysie
Proust, z Proustem, o Prouście
Remarque, z Remarkiem, o Remarque`u
Niektóre zasady są dla mnie kompletnie niepojęte

Wiem, bardzo pomogłam...
Ja zawsze piszę z Paulem McCartneyem (tak jak Disneyem), gdyż wydaje mi się, że używanie apostrofu nie jest tu niczym uzasadnione. Z tego co pamiętam, tam gdzie apostrof nie jest wyraźnie potrzebny, tam się go raczej nie daje.
Ale naprawde jeśli ma się jakieś wątpliwości, należy zajrzec do słownika. Miałam z odmiany nazwisk chyba dwa długie zajęcia pełne ćwiczeń, sama z siebie przeważnie piszę poprawnie ale teoria mnie naprawdę przerasta.
Jeśli gdzieś znajdę jakoś ładnie zebraną do kupy teorię to dam.
Jeśli ktoś ma, to tez poproszę.
Chociaż ja w dobrze zrobioną a zwięzłą teorię dot. nazwisk nie wierzę :]

Ze słownika pwn.pl (tego internetowego

Wygląda też na to, że w pewnych przypadkach, możemy kierować się walorami estetycznymi danego wyrazu (czy wygląda paskudnie taki zapis, czy też nieapostrof znak graficzny, (...) oddzielający końcówkę polską, którą dodajemy do wyrazu obcego w jego oryginalnej pisowni (np. Laplace'a, Taine'owski).

ps. Nigdy nie zwracałam na to uwagi, a dziś wyjątkowo pomyślałam o tych apostrofach

B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
E. Bodo To nie ty...
A dzisiaj ja mam pytanie do ludu.
Zna ktoś reguły dotyczące przypadków w języku polskim?
Jak się je tworzy /wszystkie możliwości, dla wszystkich rodzajów, najlepiej łącznie z wyjątkami, o ile te wyjątki są często używane/.
I wie ktoś może który przypadek jest najczęściej używany?
Od niedawna uczę polskiego pewnego Włocha /w ramach tandemu/ i..no...nie mogę już dużej udawać, że w polskim nie ma przypadków. Zresztą już o nich coś słyszał...
Muszę od któregoś zacząć i nie wiem od którego najlepiej...
Co prawda mam jakąś książkę do nauki polskiego dla Włochów, ale mimo to wszelka pomoc mile widziana.
Zna ktoś reguły dotyczące przypadków w języku polskim?
Jak się je tworzy /wszystkie możliwości, dla wszystkich rodzajów, najlepiej łącznie z wyjątkami, o ile te wyjątki są często używane/.
I wie ktoś może który przypadek jest najczęściej używany?
Od niedawna uczę polskiego pewnego Włocha /w ramach tandemu/ i..no...nie mogę już dużej udawać, że w polskim nie ma przypadków. Zresztą już o nich coś słyszał...
Muszę od któregoś zacząć i nie wiem od którego najlepiej...
Co prawda mam jakąś książkę do nauki polskiego dla Włochów, ale mimo to wszelka pomoc mile widziana.
Nie jestem polonistką. Nie mam wiedzy na wysokim poziomie z j. polskiegoMJowitek pisze:Zna ktoś reguły dotyczące przypadków w języku polskim?
Jak się je tworzy /wszystkie możliwości, dla wszystkich rodzajów, najlepiej łącznie z wyjątkami, o ile te wyjątki są często używane/.
I wie ktoś może który przypadek jest najczęściej używany?

skopiuję ze źródła eduseek na poziomie podstawowo-gimnazjalnym tylko

http://eduseek.interklasa.pl/artykuly/a ... 249/idc/2/
=======================================
DEKLINACJA
Wyrazy odmienne odmieniają się przez przypadki.
Odmianę przez przypadki nazywamy deklinacją.
Do wyrazów podlegających deklinacji należą rzeczowniki, przymiotniki, liczebniki główne, porządkowe i zbiorowe, zaimki rzeczowne, przymiotne, liczebne oraz imiesłowy przymiotnikowe.
Ze względu na zasób form odmiany i cechy tych form rozróżniamy trzy podstawowe typy deklinacji:
a. deklinacja rzeczownikowa, która obejmuje rzeczowniki oraz liczebniki typu: tysiąc, milion, miliard; polega ona na odmianie przez przypadki i liczby, np. zając, zająca, zającowi, zające, zajęcy; tysiąc, tysiąca, tysiącem, tysiące, tysięcy;
b. deklinacja przymiotnikowa, polegająca na odmianie przez przypadki, liczby i rodzaje; obejmuje ona przymiotniki, zaimki przymiotne, liczebniki porządkowe oraz imiesłowy przymiotnikowe, np. duży, duża, duże, dużego, dużej, duzi, duże; taki, taka, takie, takiego, takiej, tacy, takie; trzeci, trzecia, trzecie, trzeciego, trzeciej, trzeci, trzecie; piorący, piorąca, piorące, piorącego, piorącej, piorący, piorące;
c. deklinacja liczebnikowa, polegająca na odmianie przez przypadki i rodzaje; obejmuje ona liczebniki główne od 2 do 900, np. dwaj, dwie, dwa, dwóch; czterej, cztery, czterech, pięciu, pięć, pięciu, itd.
TEMAT I KOŃCÓWKA
W formach odmiany wyrazów wyróżniamy dwie części fleksyjne: temat i końcówkę. Końcówką nazywamy zmieniającą się w trakcie odmiany końcową część wyrazu, tematem - część pozostałą po odrzuceniu końcówki, np.
dom-, mał-y
dom-u, mał-ego
dom-owi, mał-emu
dom-, mał-y
dom-em, mał-ym
dom-u, mał-ym
Niektóre formy odmiany nie mają końcówki, co oznaczamy za pomocą znaku '-' (końcówka zerowa).
Autor: Anita Hauzer
ODMIANA RZECZOWNIKA:
(...)
c. Przypadek rzeczownika
W języku polskim rzeczowniki występują w siedmiu następujących przypadkach:
Mianownik (kto? co?) chłopiec, chłopcy; dom, domy
Dopełniacz (kogo? czego?) chłopca, chłopców; domu, domów
Celownik (komu? czemu?) chłopcu, chłopcom; domowi, domom
Biernik (kogo? co?) chłopca, chłopców; dom, domy
Narzędnik (kim? czym?) chłopcem, chłopcami; domem, domami
Miejscownik (o kim? o czym?) chłopcu, chłopcach; domu, domach
Siódmy przypadek, zwany wołaczem, służy jako forma bezpośredniego zwracania się do kogoś lub czegoś, np. chłopcze! Zosiu! Ojczyzno!
Zobacz przykłady deklinacji rzeczowników ---> http://eduseek.interklasa.pl/artykuly/a ... idcc/2329/
------------
Wiem, że nic nie pomogłam

B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
E. Bodo To nie ty...
Dzień dobry
Ja tak nieśmiało po poradę do klitki MJowitka przyszłam
Bo nam dzisiaj, w trakcie rozmowy z Anetą taki dylemat się pojawił.
Otóż chodzi o odmianę czasownika.... no właśnie- nawet nie jestem pewna jakiego
Bezokolicznik od czasownika np. Nie śmiem się wtrącać.
Bezokolicznik to "śmieć"?
No i idąc dalej- forma rozkazująca....
Śmij? Śmiej?
Im dłużej nad tym myślałyśmy, tym dziwniejsze potwory nam wychodziły, więc boimy się kontynuować tej dyskusji
Czy ktoś mógłby mnie oświecić?
Z góry bardzo dziękuję

Ja tak nieśmiało po poradę do klitki MJowitka przyszłam

Bo nam dzisiaj, w trakcie rozmowy z Anetą taki dylemat się pojawił.
Otóż chodzi o odmianę czasownika.... no właśnie- nawet nie jestem pewna jakiego

Bezokolicznik od czasownika np. Nie śmiem się wtrącać.
Bezokolicznik to "śmieć"?

No i idąc dalej- forma rozkazująca....
Śmij? Śmiej?

Im dłużej nad tym myślałyśmy, tym dziwniejsze potwory nam wychodziły, więc boimy się kontynuować tej dyskusji

Czy ktoś mógłby mnie oświecić?
Z góry bardzo dziękuję

"Everywhere I go
Every smile I see
I know you are there
Smilin back at me
Dancin in moonlight
I know you are free
Cuz I can see your star
Shinin down on me"
Every smile I see
I know you are there
Smilin back at me
Dancin in moonlight
I know you are free
Cuz I can see your star
Shinin down on me"
śmiem - i te wszystkie odmiany
tak naprawdę są 'pochodnymi' od słowa śmiały, śmiałość
No znów odezwałam się nie na temat

No znów odezwałam się nie na temat

B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
E. Bodo To nie ty...
No, no....
Już coś się rozjaśnia, choć z używaniem tych odmian miałabym chyba jednak trudności
A'propos "śmieć" to taki waśnie dialog miałam dziś z Anetą:
Aneta: No, bo jak ktoś może śmieć....
Kasia (myśli- po dłuższej przerwie): Śmieć, albo i nie- może być bardzo wartościwym człowiekiem....
Aneta: ....
I to była puenta, która definitywnie zakończyła naszą debatę na temat języka polskiego
To jak? Powinno być "śmieć"?
Bo uwierzyć nie mogę, że ten nasz język taki kwiecisty
Już coś się rozjaśnia, choć z używaniem tych odmian miałabym chyba jednak trudności
A'propos "śmieć" to taki waśnie dialog miałam dziś z Anetą:
Aneta: No, bo jak ktoś może śmieć....
Kasia (myśli- po dłuższej przerwie): Śmieć, albo i nie- może być bardzo wartościwym człowiekiem....
Aneta: ....

I to była puenta, która definitywnie zakończyła naszą debatę na temat języka polskiego

To jak? Powinno być "śmieć"?

Bo uwierzyć nie mogę, że ten nasz język taki kwiecisty

"Everywhere I go
Every smile I see
I know you are there
Smilin back at me
Dancin in moonlight
I know you are free
Cuz I can see your star
Shinin down on me"
Every smile I see
I know you are there
Smilin back at me
Dancin in moonlight
I know you are free
Cuz I can see your star
Shinin down on me"
No smieć, smieć... smiem twierdzić, ze smieć jest miło zwłaszcza jesli się śmie cos ciekawego. Smieć jest miło i sympatycznie, kiedy się np jest śmieciem i smie się zalegac po katach... bla bla bla...
ban dla tej pani, bo zaśmieca
forum !!
ban dla tej pani, bo zaśmieca

"Look at my avatar and tell me once again:
are you sure that I'm wrong?"
* * *
MICHAEL JACKSON 1958-2009
are you sure that I'm wrong?"
* * *
MICHAEL JACKSON 1958-2009
Śmieć śmie nie być śmieciem....
Jakim cudem miałam piątki z polskiego????
P.S. Siadeh_, cicha- dzięki za pomoc- zaczynam współczuć obcokrajowcom, którzy uczą się naszego dialektu
Jakim cudem miałam piątki z polskiego????

P.S. Siadeh_, cicha- dzięki za pomoc- zaczynam współczuć obcokrajowcom, którzy uczą się naszego dialektu

"Everywhere I go
Every smile I see
I know you are there
Smilin back at me
Dancin in moonlight
I know you are free
Cuz I can see your star
Shinin down on me"
Every smile I see
I know you are there
Smilin back at me
Dancin in moonlight
I know you are free
Cuz I can see your star
Shinin down on me"