Wasz zespół/wykonawca numer DWA
Wg mnie mówiąc o głosach tak wielkich artystów jak Michael Jackson i Freddie Mercury nie mozna posługiwać sie kryteriami "lepszy" - "gorszy".... Poprostu inny. Oboje mają ( w przypadku Freddiego - miał)głosy niepowtarzalne i wspaniałe, nadające sie i do mocnych porywających piosenek jak i melodyjnych ballad.Buszmen pisze: Głównie za to, że Freddie miał jednak lepszy głos od Mike'a!
Pozdrawiam!

Expect the Unexpected....
Do not look for the Obvious....
Look between the lines....
I'm believer ...:)
Słucham oczywiście wielu ludków, ale ci są, jak twierdzę, najbardziej godni uwagi i grzmią w moich słuchawkach najczęściej
:
1. John Legend- człowiek obdarzony rzadko spotykaną w dzisejszych czasach muzykalnością, co objawia się w mocnym, 'soulful-owym' głosie, umiejętnościach pianistycznych a przede wszystkim piosenkach w których nigdy nie gubi się piękna melodia i kawał sensownego tekstu. Póki co nie wszyscy go kojarzą, bo nie pisze "pod publiczkę" i nie ma przytłaczającej liczby hitów ogólnoświatowych, ale sądzę, że przyjdzie czas, kiedy jego talent zostanie dostrzeżony przez szersze grono odbiorcow.
2. will.i.am- uzależnienie w którym trwam już od ładnych czterech lat. Choć w naszym długodystansowym związku nastąpił ostatnio mały zgrzyt, (Got it from my mama? ergggggh.. ale o co chodzi...
) cenię sobie zarówno jego dzisiejsze prudukcje, jak i tą wcześniejszą, niekomercyjną, część twórczości. Uważam, że jest niesamowicie oryginalny i pozytywny w tym co robi i żałuję, iż nie doceniany, w wymiarze na jaki zasługuje.
Uwaga dodatkowa: zaszczepił we mnie zamiłowanie do muzyki rozrywkowej, wcześniej sluchałam tylko klasycznej.
3. Prince- ze względu na mój dość młody wiek, książe to nowość w mej biblioteczce. Ponieważ P. po nieprzyjemnych przejściach z wytwórniami w przeszłości, jest wyczulony na nieodpowiednie traktowanie jego dorobku artystycznego
i utrudnia on dzisiejszym kradziejom internetowym (czyt. ja)
dostęp do swoich albumów, nie posiadam jeszcze takiej ilości jego piosenek, jaka by mnie satysfakcjonowała i czyniła ze mnie pełnowymiarową fankę. Mimo to, na podstawie tego, do czego się już zdoałam dobrać, jestem w stanie stwierdzić, iż to geniusz i zdecydowanie rodzaj muzyki, który mi odpowiada. (Odpowiada? Hm. Mało powiedziane...XD)A jakiż to rodzaj zatem? Ano właśnie. Cały urok w tym, że trudny do skategoryzowania.
Dobry wykonawca odnajdzie się w różnych 'sytuacjach muzycznych'.
To się tyczy tych 3 właśnie panów wymienonych powyżej.
Michael'a tyż.

1. John Legend- człowiek obdarzony rzadko spotykaną w dzisejszych czasach muzykalnością, co objawia się w mocnym, 'soulful-owym' głosie, umiejętnościach pianistycznych a przede wszystkim piosenkach w których nigdy nie gubi się piękna melodia i kawał sensownego tekstu. Póki co nie wszyscy go kojarzą, bo nie pisze "pod publiczkę" i nie ma przytłaczającej liczby hitów ogólnoświatowych, ale sądzę, że przyjdzie czas, kiedy jego talent zostanie dostrzeżony przez szersze grono odbiorcow.
2. will.i.am- uzależnienie w którym trwam już od ładnych czterech lat. Choć w naszym długodystansowym związku nastąpił ostatnio mały zgrzyt, (Got it from my mama? ergggggh.. ale o co chodzi...

Uwaga dodatkowa: zaszczepił we mnie zamiłowanie do muzyki rozrywkowej, wcześniej sluchałam tylko klasycznej.
3. Prince- ze względu na mój dość młody wiek, książe to nowość w mej biblioteczce. Ponieważ P. po nieprzyjemnych przejściach z wytwórniami w przeszłości, jest wyczulony na nieodpowiednie traktowanie jego dorobku artystycznego


Dobry wykonawca odnajdzie się w różnych 'sytuacjach muzycznych'.
To się tyczy tych 3 właśnie panów wymienonych powyżej.
Michael'a tyż.

Mimo, że mam wielu ulubionych wykonawców i zespołów muzycznych to najbliżsi mojemu sercu są Jimi Hendrix i zespół z mojego miasta, Republika :)
Tak naprawdę to nie mogę powiedzieć, że są oni "numerem 2", bo uwielbiam ich tak samo jak MJ'a. Ciężko mi jest ich porównywać też z tego prostego względu, że reprezentują zupełnie inny gatunek muzyczny.
Jimiego i Republikę uwielbiam szczególnie za niebanalne i inteligentne teksty,
wspaniałe głosy i oczywiście za samą muzykę :)
W szczególności polecam utwór Hendrixa "Little Wing", a Republiki "Sexy Doll" :)

Tak naprawdę to nie mogę powiedzieć, że są oni "numerem 2", bo uwielbiam ich tak samo jak MJ'a. Ciężko mi jest ich porównywać też z tego prostego względu, że reprezentują zupełnie inny gatunek muzyczny.
Jimiego i Republikę uwielbiam szczególnie za niebanalne i inteligentne teksty,
wspaniałe głosy i oczywiście za samą muzykę :)
W szczególności polecam utwór Hendrixa "Little Wing", a Republiki "Sexy Doll" :)

Hey Joe, where you goin' with that gun in your hand?
Hey Joe, I said where you goin' with that gun in your hand?
I'm goin' down to shoot my old lady
You know I caught her messin' 'round with another man.
Huh! And that ain't too cool.
Hey Joe, I said where you goin' with that gun in your hand?
I'm goin' down to shoot my old lady
You know I caught her messin' 'round with another man.
Huh! And that ain't too cool.
Proszę nie zabijcie...
Muszę napisać przynajmniej cztery punkty:
2. George Michael.... - za to że jest boski, uwielbiam jego głos i to jaki jest on sam. Kocham jego piosenki tylko trochę mniej od piosenek Michaela.
3. Queen!!! - za nieprzeciętny głos i talent Freddiego, za ich piosenki, które czarują mnie... i moją mamę. I za gitarę Briana. Za wszystko inne co z nimi związane.
4. James Brown - za jego energię, teksty, muzykę i taniec. Po prostu za to co tworzył. A w ogóle... To mi go bardzo brakuje.
5. Stevie Wonder - za to jak bardzo jest kochany, za ten wesoły głos, za tę fujareczkę i to, że wzbudza u mnie takie ciepłe, opiekuńcze uczucia... Kojarzy mi się z Troskliwymi Misiami.
A o numer jeden pytać chyba nie trzeba.
Sorry, że się tak rozpisałam, ale nie dało rady inaczej.

Muszę napisać przynajmniej cztery punkty:
2. George Michael.... - za to że jest boski, uwielbiam jego głos i to jaki jest on sam. Kocham jego piosenki tylko trochę mniej od piosenek Michaela.
3. Queen!!! - za nieprzeciętny głos i talent Freddiego, za ich piosenki, które czarują mnie... i moją mamę. I za gitarę Briana. Za wszystko inne co z nimi związane.
4. James Brown - za jego energię, teksty, muzykę i taniec. Po prostu za to co tworzył. A w ogóle... To mi go bardzo brakuje.

5. Stevie Wonder - za to jak bardzo jest kochany, za ten wesoły głos, za tę fujareczkę i to, że wzbudza u mnie takie ciepłe, opiekuńcze uczucia... Kojarzy mi się z Troskliwymi Misiami.

A o numer jeden pytać chyba nie trzeba.

Sorry, że się tak rozpisałam, ale nie dało rady inaczej.
- Speed Demon
- Posty: 938
- Rejestracja: pn, 09 kwie 2007, 23:17
- Lokalizacja: Otwock
Dzięki :)
Moje ulubione kawałki to All Along The Watchtower, w/w Little Wing, Straight Ahead oraz Hey Joe....
Jak słucham Jimiego to mam ciarki na plecach...
ach ta gitarrrrrra ;)
Teraz zabieram się za czytanie "Czy jesteś doswiadczony?", książka o zespole The Jimi Hendrix Experience i samym Hendrixie, napisana przez basistę z jego zespołu Noel'a Redding'a :)
Moje ulubione kawałki to All Along The Watchtower, w/w Little Wing, Straight Ahead oraz Hey Joe....
Jak słucham Jimiego to mam ciarki na plecach...


Teraz zabieram się za czytanie "Czy jesteś doswiadczony?", książka o zespole The Jimi Hendrix Experience i samym Hendrixie, napisana przez basistę z jego zespołu Noel'a Redding'a :)
Hey Joe, where you goin' with that gun in your hand?
Hey Joe, I said where you goin' with that gun in your hand?
I'm goin' down to shoot my old lady
You know I caught her messin' 'round with another man.
Huh! And that ain't too cool.
Hey Joe, I said where you goin' with that gun in your hand?
I'm goin' down to shoot my old lady
You know I caught her messin' 'round with another man.
Huh! And that ain't too cool.
Hmmm u mnie to też różnie,ale z:
Polskich-to będzie napewno Dżem,z piosenkami Do kołyski,Sen o Victorii...(mógłbym wymieniać i wymieniać)
a z zagranicznych,to nie wiem szczerze,lubię wszystko od Queen,przez Elvisa,Justina T.,.....oprócz metalu:)
Polskich-to będzie napewno Dżem,z piosenkami Do kołyski,Sen o Victorii...(mógłbym wymieniać i wymieniać)
a z zagranicznych,to nie wiem szczerze,lubię wszystko od Queen,przez Elvisa,Justina T.,.....oprócz metalu:)
"Don't know what I've done,everything you've got,things you've done to me are coming back to you" I'm the Blue Gangster
- Jacksonfanka
- Posty: 73
- Rejestracja: pt, 03 sie 2007, 10:59
- Lokalizacja: Wrocław
Nr.1 King of Pop
- Michael Jackson
Nr.2 Prince of fucking Darkness
- Ozzy Osbourne
Ozzy jest dla mnie kimś analogicznym w świecie muzyki heavy metalowej co Michael Jackson w świecie popu. Jest pionierem i innowatorem gatunku, muzyka jaką stworzył z chłopakami z Black Sabbath była i nadal jest inspiracją dla dziesiątków zespołów i artystów na całym świecie a jako solowy artysta tylko potwierdzał że rock and roll to jego religia i dusza.
Ps. Jacyś fani Ozza na tym forum?

Nr.2 Prince of fucking Darkness

Ozzy jest dla mnie kimś analogicznym w świecie muzyki heavy metalowej co Michael Jackson w świecie popu. Jest pionierem i innowatorem gatunku, muzyka jaką stworzył z chłopakami z Black Sabbath była i nadal jest inspiracją dla dziesiątków zespołów i artystów na całym świecie a jako solowy artysta tylko potwierdzał że rock and roll to jego religia i dusza.
Ps. Jacyś fani Ozza na tym forum?

biorąc pod uwagę fakt, że słucham 76 zespołów, hah, specjalnie sobie liste zrobiłam;p (w tym ofc też solowi wykonawcy) to jest mi ciężko, bo każdy z nich w jakimś stopniu jest moją częścią, bo przecież inaczej nie sluchałabym ich.
mam natomiast kilka z nich, które nie tylko są częścią mnie, ale chyba są całą mną.. ;p jednemu zawdzięczam to, drugiemu tamto... takie zespoły to napewno:
1. Placebo - zawsze numer 1. nie potrafiłabym przestać ich słuchac, nawet jeżeli zaszły takie zmany, jakie zaszły... cenie sobie ich orginalność, usposobienie, tematykę o jakiej spiewają... eh.
2. Green Day, czysto z sentymentu... to od nich zaczęła się moja przygoda z TAKĄ muzyką... dawno, dawno.. a ja wciąż ich kocham...
3. blink 182 - nie trzeba się tu za bardzo rozpisywac... to jest zespół, który nigdy nie zniknie z mojej playlisty, NIGDY.
4. my chemical romance... cholera, czasem ciężko mi sie do tego przyznać, biorac pod uwagę tą straszliwą zmianę ... kiedy nadeszła obecna płyta... mimo wszystko, słucham ich od bardzo, bardzo dawna...
sentyment...
5. nirvana... tu chyba nie muszę nic pisać... ;]
6. michael jackson - tu chyba też wiadomo.
KOLEJNOŚĆ PRZYPADKOWA !!!!
mam natomiast kilka z nich, które nie tylko są częścią mnie, ale chyba są całą mną.. ;p jednemu zawdzięczam to, drugiemu tamto... takie zespoły to napewno:
1. Placebo - zawsze numer 1. nie potrafiłabym przestać ich słuchac, nawet jeżeli zaszły takie zmany, jakie zaszły... cenie sobie ich orginalność, usposobienie, tematykę o jakiej spiewają... eh.
2. Green Day, czysto z sentymentu... to od nich zaczęła się moja przygoda z TAKĄ muzyką... dawno, dawno.. a ja wciąż ich kocham...
3. blink 182 - nie trzeba się tu za bardzo rozpisywac... to jest zespół, który nigdy nie zniknie z mojej playlisty, NIGDY.
4. my chemical romance... cholera, czasem ciężko mi sie do tego przyznać, biorac pod uwagę tą straszliwą zmianę ... kiedy nadeszła obecna płyta... mimo wszystko, słucham ich od bardzo, bardzo dawna...
sentyment...
5. nirvana... tu chyba nie muszę nic pisać... ;]
6. michael jackson - tu chyba też wiadomo.
KOLEJNOŚĆ PRZYPADKOWA !!!!