poza powstaniem fan klubu Johnny Deppa.
Chyba zmienię tytuł tematu na bardziej aktualny...
ewa pisze:(zanim został aktorem grał w zespołach rockowych na gitarze)
Johnny... on się nigdy z gitarą nie rozstaje ;) Z Iggy Pop'em grał koncert(y). W każdym razie miałam swego czasu ściągnięty koncert Iggy'ego i tam właśnie na gitarze grał Depp.
Indiańskich przodków (Czirokezów), a ja jestem zakochana w Dzikim Zachodzie w westernach i Indianach... fascynuję się tym całe życie,
Ekhm...teraz się załamiesz :] Przypomniałam sobie, że ja trzymam u siebie od 3 miesięcy Twoją książkę o Indianach (tą, gdzie są opisane losy jakichś 420 plemion Indian Ameryki Północnej od ich prahistorii po wiek XX). Z tego co pamiętam to doszłam do 88 strony (po 3 miesiącach!), czyli mi jeszcze tylko jakieś 400 stron zostało :]. Ale nie martw się kiedyś Ci ją oddam.
Dominika pisze:no i te Indiańskie rysy twarzy.
Ja bardzo lubię zdjęcia z tej sesji, jest z ubiegłego roku - taka bardzo Indiańska (co nas tu tak naszło na tych Indian?)
"Być sobą" w sumie co to znaczy? Nie przepadam za używaniem tego określenia i nie przepadam kiedy inni go używają. Bo uważam, że zanim ktoś zadeklaruje "jestem sobą" powinien najpierw zadać sobie pytanie "kim jestem?" - a niewielu ma na to odwagę, odwagę... by wniknąć w głąb siebie i znaleźć w sobie odpowiedź na nie. I zazwyczaj mam wrażenie, że ci ludzie, którzy na prawo i lewo przy każdej okazji deklarują "wiesz, ja jestem w 100% sobą", nigdy sobie tego pytania (kim jestem) nie zadali, i nigdy sobie na nie, nie odpowiedzieli...
No to teraz będzie sieczka. Bo ja się wypowiem.
Chyba rozumiem o co Ci chodzi. Ale sama mam więcej hipotez niż odpowiedzi. Toteż będę pisać w sensie "dziwnych" i na pozór przykładów bez sensu. Taki hardcore. Hah.
"Byc sobą" to jest dla ludzi takie uniwersalne słowo. Wygodne bardzo. I niech zostanie świętym na wieki wieków ten, kto je wymyślił (ironia, jasne, że ironia). Ale dla wielu ludzi ...zwłaszcza jeśli chodzi o artystów przez małe "a". Więc... w sytuacji kiedy jakiemuś artyście zadają w wywiadzie "trudne pytanie" wymagające głębszej analizy jego postępowania, jest ono darem z niebios. W takiej sytuacji 90% pytanych rzuca na odczepnego hasło: "bo taki już jestem. Jestem po prostu sobą". Lub "jestem sobOM" jak to jedna bardzo znana polska "artystka", raz rzekła. Ty po takiej odpowiedzi wiesz tyle, co i wiedziałeś przed, czyli nic, a dziennikarze zazwyczaj nie mają już ochoty drążyć pytania i odpuszczają.
Inna hipoteza: kiedyś to było mądre, filozoficzne słowo takie jak "wiem, że nic nie wiem", dziś w ten sposób - "jestem sobą" - odpowiadają już tylko głupcy, ci którzy nie mają pomysłu co o sobie powiedzieć.
Fakt, faktem, o ile kiedyś to COŚ głębszego znaczyło, to dziś stało się pospolitym, wyświechtanym, nic nie znaczącym słowem, a powtarzane jest nagminnie, bo fajnie brzmi... i w przypadku 99 na 100 osób tylko tyle, fajnie brzmi i fajnie się kojarzy. Czy to nie wystarczający powód, aby go używać?
Inne pytanie. Czy w dzisiejszym świecie potrafimy jeszcze być sobą? Ile w nas jest naprawdę - NAS SAMYCH, a ile...no właśnie... W świecie, w którym czy ktoś tego chce czy nie, jest - 25 godzin na dobę przez osiem dni w tygodniu - zewsząd zgniatany przez środki masowego przekazu. Które wyręczają nas we wszystkim, nawet w myśleniu, podając nam gotowe schematy. W czasach, kiedy ludzie uwielbiają żyć życiem innych, wypowiadać się słowami innych, wyglądać i myśleć jak inni. Żyjemy w tłumie i podążamy tam gdzie on...
Zatem kiedy tak naprawdę mamy czas zastanawiać się nad SOBĄ SAMYM, rozwijać i kształtować swoją indywidualność, swoje postrzeganie świata. Kiedy? Jak przecież podobno na nic nigdy nie mamy czasu? Praca-wieczór przed tv-sen. Praca-wieczór przed tv-sen, tryb życia większości obywateli. Ale jak przyjdzie co do czego, to każdy deklaruje, że w życiu jest "zawsze sobą", tylko ciekawe ile z tych osób wie, co to w teorii i praktyce oznacza. I widzisz Ewa. W niczym Ci nie pomogłam. Doszłam do tego samego punktu wyjścia co i Ty. Tylko skomplikowałam to dwa razy.
. Bo uważam, że zanim ktoś zadeklaruje "jestem sobą" powinien najpierw zadać sobie pytanie "kim jestem? (...)
Ok. zadał Wam ktoś kiedyś to pytanie "kim jesteś, jaki jesteś". Bo mnie tak, wiele lat temu. I Bóg mi świadkiem (chodź dziś w Niego nie wierzę), że nikt mi w życiu trudniejszego pytania nie zadał. Podjęcie się odpowiedzi na nie było dla mnie naprawdę problemem. Uświadomiłam sobie wtedy taką rzecz, że od ręki potrafimy pisać uczone prace o innych ludziach, o ich osobowości, analizować ich postępowanie, wydaje się, że potrafimy przejrzeć ludzi do szpiku kości. A jeśli zadamy sobie samemu pytanie "kim ja właściwie jestem", to mamy problem ze skleceniem jednego sensownego zdania.
Hmmm... Pomyślałam o jeszcze innym kontekście tego słowa. Proste i spotykane na co dzień. Ktoś narozrabiał, za chwilę tłumaczy się: "nie wiem co mi się stało, nie byłem sobą". Czyli w tym wypadku "być sobą" oznacza tyle co: "zazwyczaj tak się nie zachowuję". A czy faktycznie nie był sobą? Przecież każdy człowiek ma wstrętne myśli, prymitywne instynkty jak agresja, jest leniwy itd.. To cecha ludzka. Mówienie w takiej sytuacji, że się "nie było sobą" to największe kłamstwo.
Czy Johnny Depp jest sobą w pełnym tego słowa znaczeniu? Nie znam go prywatnie, ale wszystko wskazuje na to, że jest jednym z tych, o których można to powiedzieć i nie będą to słowa bez pokrycia.
Jeśli chcesz tworzyć swój własny świat i podążać własnymi ścieżkami, to zostań albo samotnym wędrowcem, albo artystą (Picassem, J.Deppem, Trentem Reznorem, Waltem Disneyem...). Jeśli zostaniesz w tłumie, będziesz marionetką w rękach innych i tylko na pozór będzie wydawać ci się, że jesteś panem swojego życia, że jesteś...sobą?