Bruno Mars

Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Awatar użytkownika
_*Aga*_222
Posty: 172
Rejestracja: czw, 02 lip 2009, 0:30
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: _*Aga*_222 »

Klaudia!... pisze:ohhh ten Bruno... Uwielbiam! Wybieram się z koleżanką na koncert do Berlina :D Z tego co się orientuje sporo polskich fanów (fanek :D) tam się wybiera :D
O :) A znasz może kogoś ze Szczecina lub okolic kto się wybiera? ;) Bo ja jadę sama i szukam kompana podróży ;-)
LilMonkey pisze:Mi bardzo podoba sie jego old school'owy styl muzyki i za to go cenie jako artyste bo robi cos innego niz dzisiejsi wykonawcy. Przywraca muzeke sprzed 20+ lat.
Dokładnie :-) Bardzo lubię ten jego styl :)
Obrazek
Awatar użytkownika
Klaudia!...
Posty: 41
Rejestracja: wt, 06 kwie 2010, 17:31
Lokalizacja: Neverland

Post autor: Klaudia!... »

O :) A znasz może kogoś ze Szczecina lub okolic kto się wybiera? ;) Bo ja jadę sama i szukam kompana podróży
O, ja jestem prawie z tych okolic, znaczy z tego samego województwa (Kołobrzeg). I znam tez jedną fankę z zach-pom., która wybiera sie z kumpelą. Jeszcze dokładnie nie wiem, jak to z podróżą będzie, ale w razie czego będzie można się spotkać już na miejscu ;)


I coś od Bruna, najpiękniejsze, według mnie, wykonanie live 'When I Was Your Man'
http://www.youtube.com/watch?v=l3s0LGeyDG4
Awatar użytkownika
marcinokor
Posty: 897
Rejestracja: śr, 31 mar 2010, 17:07
Lokalizacja: Ustroń

Post autor: marcinokor »

Mnie się i tak w tej najnowszej płycie najbardziej podoba Treasure. Aż chce się wziąć wrotki i potańczyć na dyskotece z diamentową kulą.
Obrazek
Awatar użytkownika
_*Aga*_222
Posty: 172
Rejestracja: czw, 02 lip 2009, 0:30
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: _*Aga*_222 »

Klaudia!... pisze:
O :) A znasz może kogoś ze Szczecina lub okolic kto się wybiera? ;) Bo ja jadę sama i szukam kompana podróży
O, ja jestem prawie z tych okolic, znaczy z tego samego województwa (Kołobrzeg). I znam tez jedną fankę z zach-pom., która wybiera sie z kumpelą. Jeszcze dokładnie nie wiem, jak to z podróżą będzie, ale w razie czego będzie można się spotkać już na miejscu ;)
Super :) Zgadamy się jeszcze w takim razie jakoś bliżej koncertu ;)
I coś od Bruna, najpiękniejsze, według mnie, wykonanie live 'When I Was Your Man'
http://www.youtube.com/watch?v=l3s0LGeyDG4
Świetne!
Obrazek
Awatar użytkownika
MadelineFS
Posty: 51
Rejestracja: czw, 14 sty 2010, 18:40

Post autor: MadelineFS »

Klaudia!... pisze: I coś od Bruna, najpiękniejsze, według mnie, wykonanie live 'When I Was Your Man'
http://www.youtube.com/watch?v=l3s0LGeyDG4
Nie zgadzam się :-)
http://www.youtube.com/watch?v=0nyqRVdQ ... GgR-WeoCvQ
Awatar użytkownika
Klaudia!...
Posty: 41
Rejestracja: wt, 06 kwie 2010, 17:31
Lokalizacja: Neverland

Post autor: Klaudia!... »

Zbiór wypowiedzi Bruna o Michaelu + wykonania przez Bruna utworów MJa
http://www.youtube.com/watch?feature=pl ... GZS36uJ6MU

***
I jeszcze najnowszy teledysk do Treasure wyraźnie inspirowany klipami The Jacksons ;)
http://www.youtube.com/watch?v=nPvuNsRccVw
thewiz
Posty: 1256
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 23:46
Lokalizacja: Z gwiazd....

Post autor: thewiz »

Disclaimer: to nie będzie krótki post. Ostrzegam lojalnie, że dziś mam wenę.

Bruno Mars. Ostatnio zwrócił moją uwagę bardzo mocno. Nie to, bym wcześniej nie znała kolesia. Owszem, Billionaire było „moim” hitem lata 2010. Grenade też bardzo przypadło mi do gustu. Wysokie rejestry, w których idealnie czuje się głos Marsa, zachwyciły mnie. Większość piosenkarek R&B nie potrafi wyciągnąć nut, które na tym nagraniu zostały zarejestrowane…

Zasadniczo lubiłam zatem piosenki Bruna, ale nie przykładałam do niego większej wagi. Ot, kolejny zarzynany przez stacje radiowe głos. Fantastyczny, ale eksploatowany dla mamony do nieprzytomności. W szczególności w USA airplay (ekspozycja na antenie stacji radiowych) piosenek Bruna był niesamowity. Nie można było włączyć rozgłośni, by nie usłyszeć charakterystycznie wysokiego wokalu w przeciągu 10 minut. Bieżące hity artysty potrafią lecieć równolegle na kilku rozgłośniach. Czyste szaleństwo i to nieprzerwanie od pierwszej piosenki w której usłyszeliśmy Marsa w chórkach, Nothing on you B.o.B. W sumie trudno się dziwić, bo single z głosem Marsa wpuszczane do radia mają wszystkie cechy killerów. Łatwe melodie, które od razu wpadają w ucho i nie potrzebują czasu, by się z nimi osłuchać. Jak ulał pasuje do nich opis: „do polubienia od pierwszego przesłuchania”. Z jednej strony tak masowy airplay daje niesamowite efekty krótkoterminowe, ale w większej skali „zabija” piosenki. Do opisu zatem w sposób naturalny dochodzi post scriptum „na krótko”. Słuchacze kochają, ale nienawiść zmiksowana ze znudzeniem czai się za rogiem. Wraz z dobrym kumplem, pobłażliwością, robią antyreklamę piosenkarzowi. Szczególnie, gdy do radia dostają się cukierki typu „Just the way you are”. Swoją drogą Bruno wcale nie chciał tej nuty wyrzucać na pierwszego singla, uważał że utwór pokaże jego debiutancki album z niewłaściwej strony. Wytwórnia tak mocno radiowej piosenki mu nie darowała i tak oto Mars po raz pierwszy wylądował solowo na szczycie Billboardu. Z perspektywy czasu pewnie nie żałuje, że poszedł na ten kompromis, ale straty związane z wykreowaniem wizerunku lekkiego artysty dla nastolatek odrabia do dziś. Przy okazji ktokolwiek był odpowiedzialny za jego promocję w tym okresie, powinien dostać po tyłku za złe sprzedanie produktu. Albo nagrodę od wytwórni, która niewątpliwie na takim sprofilowaniu Marsa szybko zarobiła wielkie dolary, a młody artysta pewnie wolał tak wypłynąć niż pozostać z tyłu sceny na zawsze.

Nie każdy bowiem wie, że chłopak miał już za sobą wyboistą drogę. Urodzony w muzykalnej rodzinie, na scenie od 4tego roku życia (jako sobowtór Elvisa Presleya w popularnym na Hawajach rodzinnym show) Bruno zdążył poznać wszystkie smaki życia. W dzieciństwie wychowany w luksusie („jego sypialnia była większa niż mieszkanie niejednej osoby”) po bankructwie ojca i rozwodzie rodziców wylądował w regularnych slumsach żywiąc się konserwami. Ledwo skończył liceum, natychmiast przyleciał do L.A. realizować marzenia. Motown Records błyskawicznie podpisało z nim kontrakt. Pojawiły się jednak chmury. Problemem było to, że Bruno nie wiedział jak pracować w studio i nie potrafił przekazać swojej wizji producentom. Bardzo szybko stracił kontrakt. Zaczął więc sam pisać, żeby następnym razem móc pokazać dźwięk, na jakim mu zależy. W tym czasie wyszedł album Amy Winehouse. „Serce mi się krajało, właśnie na takim dźwięku mi zależało, ale nikt oprócz mnie tego nie słyszał.” Szybko skończyły mu się pieniądze, zaczął więc sprzedawać swoje instrumenty, a na końcu samochód. Nie stać go było na mieszkanie, więc wprowadził się do swojej dziewczyny, a matka dosyłała mu 30 dolarów na jedzenie. Na takim etapie ktoś ze sceny muzycznej L.A. zaproponował mu zakup napisanej przez niego piosenki. „Zaoferowali mi czek na 20 tysięcy w czasie, gdy byłem spłukany. Nie mogłem odmówić. W pewnym sensie sprzedałem się w bardzo młodym wieku”. Bruno zobaczył swoją szansę na utrzymanie się. Wraz z Philipem Lawrencem i Ari Levinem jako The Smeezingtons stworzyli trio producenckie, pisząc, produkując i nagrywając piosenki dla innych artystów. Z nadzieją, że kiedyś może jakaś wytwórnia się zlituje i postawi na Marsa. Pierwszym sukcesem The Smeezingtons był kawałek Wavin' Flag K’naana, którego remiks kupiła Coca Cola i który stał się hymnem Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w Afryce. Pierwszym numerem jeden był Right Round Flo Ridy. Zespół stał też za Fuck you Cee Lo Greena (w radio szerzej znane jako Forget you). Z tego okresu pozostała masa demówek, próbek, czasem nagranych pod wokalistki r&b, pokazujące możliwości Marsa z każdej możliwej strony. Gdy zaczął nagrywać solowy album okazało się, że jego siłą jest skakanie po stylach muzycznych „Jako producent słucham każdego rodzaju muzyki, dlaczego miałbym zamykać się na jeden styl jako piosenkarz?” To co zarzucano mu w recenzjach jako próba schlebieniu gustom każdego odbiorcy było naturalnie wpisane w jego DNA.

Dwa i pół roku po premierze „Just the way you are” mainstreamowa Ameryka odkrywa, że Bruno ma do zaoferowania dużo więcej niż ckliwe nuty w stylu „When I was your man” czy lekkie odmóżdżacze (patrz „The lazy Song”). Wszystko za pośrednictwem programu, który z perspektywy Polaka jest tak niezrozumiały jak reguły amerykańskiego futbolu. Saturday Night Live, nieprzerwany hit stacji NBC od połowy lat 70tych. Czyli czysty kabaret, w którym najlepsi komicy Ameryki wykonują na żywo serię głupawych skeczów. Rubaszny humor, okraszony gościnnymi występami największych gwiazd filmu, muzyki i sportu oraz doprawione występami gwiazd prezentującymi swoje najnowsze hity. Format-legenda w USA, w którym udział jako prowadzący traktowany jest jako najwyższy zaszczyt, a podwójna rola prowadzącego (biorącego także udział w części wykonywanych skeczy) i wykonawcy muzycznego trafiła się jedynie wybrańcom. Żeby dostać tę funkcję, nie tylko trzeba być piosenkarzem dającym radę na żywo, ale mieć potencjał by nie spalić się na żywo w trakcie skeczów przygotowanych praktycznie „za pięć dwunasta”. Nieoczekiwanie dla wszystkich, łącznie z samym Marsem, ekipa SNL zaproponowała mu taki zaszczytny podwójny udział. Chłopak zgodził się natychmiast. SNL na się nie odmawia. Występ, który miał jedną z najwyższych oglądalności w sezonie zupełnie odmienił postrzeganie Marsa przez Amerykanów. Z perspektywy czasu to właśnie ten moment może być postrzegany jako punkt zwrotny w jego karierze. Raptem widzowie którzy z ciekawości włączyli odbiorniki TV (lub co obecnie bardziej relewantne – nastawili swoje DVRy na nagranie) zobaczyli wszystko, co chłopak ma najlepszego do zaoferowania. Udało mu się przebić przez ścianę, za którą czekali potencjalni odbiorcy niezdający sobie sprawy z tego, że Mars brzmi na żywo lepiej, niż na albumach. Że radio pokazuje tylko część repertuaru, nie tyle słabszą co wyjątkowo specyficzną (sic!). Że Mars to nie popowy artysta, tylko człowiek za którym stoi pełen band: cała sekcja dęta, klawiszowiec, perkusista, gitarzysta i wreszcie w chórkach Philip Lawrence. Zespół zgrany, ponieważ pracujący razem od ponad pięciu lat. Grający na żywo muzykę najwyższej próby z Marsem na wokalu i okazjonalnie na perkusji, gitarze akustycznej, elektrycznej czy fortepianie. Że Mars potrafi fantastycznie śpiewać, a także naśladować innych wokalistów. Jego umiejętność w naśladownictwie została w pełni wykorzystana w jednym z lepszych skeczy wieczoru, zatytułowanym Pandora. Nieznane szerzej w Polsce internetowe radio Pandora jest niesamowicie popularne w USA. W momencie gdy pada zasilanie, w centrum dowodzenia zapada panika. Sytuację ratuje praktykant, który odśpiewuje na żywo Green Day, Justina Biebera, Katy Pery, Aerosmith, by zakończyć serią urywków z dyskografii Michaela Jacksona. Nie ma wątpliwości, że Mars fantastycznie potrafi podrobić sposób śpiewania (bo przecież nie głos) MJa, ale trudno spodziewać się czegoś innego po osobie która zanim skończyła liceum występowała jako sobowtór MJa, a wcześniej Elvisa Presleya. Zdaniem Michaela Jacksona (który przecież sam miał sporo doświadczenia w latach 70tych z rewią i „wątpliwej jakości skeczami”) taka ekspozycja artysty zabija szacunek publiczności do jego muzyki. Miał pewnie rację odnośnie regularnych rewii w jakich zmuszony był brać udział w lat 70tych, jednak w przypadku Marsa udała się rzecz zgoła odmienna. Pokazał się z najlepszej strony w każdym aspekcie. Przeważająca recenzja amerykańskiego widza? „Do tej pory koleś mnie irytował, ale trzeba przyznać że SNL mu się udał. Nie sądziłam/em, że jest tak dobry”.

Czyli w końcu Bruno zaczyna zyskiwać szacunek. Mój zdobył, gdy w końcu zdecydowałam się przesłuchać jego ostatni album Unorthodox Jukebox. Wcale nie po premierze, ponieważ w przeciwieństwie do szaleństwa radiowego singiel promujący Locked out of heaven nie przypadł mi od razu do gustu. Nigdy nie byłam fanką the Police, którego echa słychać w Locked out of heaven. Gdyby singlem promującym było Moonshine, płyta pewnie o wiele szybciej wylądowałaby na moim ipodzie. W każdym razie zignorowałam premierę, a rozwieszone po Warszawie plakaty wcale nie zachęcały mnie do przysłuchania się nowym piosenkom Marsa. W końcu w jakiś tydzień po premierze The 20/20 Experience Justina Timberake’a, która mnie zachwyciła, Nieortodoksyjna Szafa Grająca w końcu znalazła drogę do mojego ipoda.

To była miłość od pierwszego przesłuchania. Oszalałam na punkcie większości kompozycji. Justin wypadł z mojej hot playlisty równie szybko jak na nią wszedł. Mars przesłonił wszystko. Album jest krótki. Nie jest idealny, ma kilka słabszych momentów. Do dziś Locked out of heaven nie jest moim faworytem. Słowa do Gorilla były dla mnie… żenujące. Piosenka literalnie opowiadająca o zwierzęcym seksie? Długo nie mogłam przyzwyczaić się do słów: „Oh tak kochanie, będziemy pieprzyć się jak goryle” czy „Bo to co mam dla Ciebie obiecuję że to zabójca, będziesz walić w moją pierś, wal wal gorylu”. Jakkolwiek nie rozumieć tekstu, jest zwyczajnie niezręczny. Ku dużej uciesze autora, który dokładnie takie uczucia chciał wywołać u słuchaczy. „Piosenki muszą wzbudzać w odbiorcy emocje. Radość, smutek, być dla nich niezręczne, cokolwiek – muszą wywoływać jakąś reakcję”. Na pewno Gorilla wywołuje całe mnóstwo reakcji. Powszechnie uznawana przez recenzentów za najsłabszy punkt programu, na który składa się tracklista, w totalnej opozycji do fanów i samego Marsa, który wokół tej piosenki zaprojektował finał swojego koncertu na najnowszej trasie koncertowej. Nie pokuszę się o recenzję płyty, zostawię to profesjonalistom (o ile tacy jeszcze wśród dziennikarzy jeszcze są, mam ogromne wrażenie że większość piszących teksty nie odrabia podstawowych lekcji). Mnie zachwyciła, a moje faworyty to Natalie (z równie niekomfortowym bo Gorilla tekstem, w który Mars grozi jakiejś kobiecie z przeszłości – piosenkarz zainspirował się laską, która ukradła mu kiedyś zegarek, ale w piosence problem został... wyolbrzymiony), Treasure (po pierwszym przesłuchaniu oszalałam na punkcie tego funku!), Moonshine (100% inspiracji Michaelem Jacksonem) i Money make her smile (którą Bruno napisał, by przy okazji jego kolejnej wizyty w lokalu ze striptizem dj mógł zaserwować piosenkę bardziej odpowiednią do okazji niż … Just the way you are, która właśnie w takich okolicznościach piosenkarz był zmuszony z zażenowaniem wysłuchać).

Pierwsze recenzje trasy koncertowej, która nie zamierza dotrzeć do Polski (damn it!), zarówno ze strony fanów jak i dziennikarzy, są bardziej niż entuzjastyczne. Mars na koncertach stawia na zespół i muzykę na żywo, ograniczając przysłowiowe fajerwerki do minimum (choć w trakcie finału przy Gorilla pokusił się o pirotechnikę). Widać, że największą inspirację czerpie z James’a Browna, który w trakcie występów improwizował tanecznie nie stawiając nigdy na synchronizację, tylko na surowy wyraz. Być może stąd nagminne porównania Marsa do Jacksona, bo abstrahując od tego że MJ to jeden z największych idolów Marsa, to na swoich koncertach Bruno zdecydowanie bardziej cofa się do ery Browna. Jak wiadomo, to Brown był podstawową inspiracją Jacksona, zatem wszystko pozostaje w rodzinie. Gdyby jeszcze Bruno zdecydował się zrezygnować z bycia headlinerem i wzorem Prince’a umieścił na biletach nazwę swojego zespołu (The Hooligans), co niezwykle trafnie zasugerował mu niedawno dziennikarz w swojej recenzji koncertu, bylibyśmy w domu.

To wszystko sprawiło, że od jakiegoś czasu plątam się po zakątkach youtube’a oglądając koncerty, nagrania sprzed sukcesu komercyjnego, słucham demówek, oglądam wywiady (po przejrzeniu których decyzja SNL wydaje mi się oczywista – widać, że Bruno to luzak z dużym dystansem do siebie) i wszystko to szczerze polecam fanom muzuki. Moim zdaniem jesteśmy świadkami narodzin wielkiego artysty, który za pośrednictwem swojej obecnej trasy może wylądować w stratosferze. Jego obecny głos nie bez kozery jest porównywany przez profesjonalistów jest do tego, który oferował Jackson w okresie Off the wall. Chłopak ma na koncie na razie jedno Grammy, więc apetyt wciąż powinien w nim być duży. Dopiero się rozkręca. "He's one to be watched, and not underestimated." (http://www.philly.com/philly/entertainm ... Ip4rARA.99.)

Polecane występy:
Locked out of heaven - na żywo https://www.youtube.com/watch?v=13oXf68zRcM
Runaway baby Grammy 2012 https://www.youtube.com/watch?v=fviQQ03fq0I

SNL
Skecz Pandora: https://www.youtube.com/watch?v=tkf9nV1NEeE
Monolog otwierający: https://www.youtube.com/watch?v=i51o_KnQC54
Krótki film "Smutna mysz": https://www.youtube.com/watch?v=IcoFxcSsmKI

Akustycznie
Locked out of heaven (timing jest niesamowity): https://www.youtube.com/watch?v=44RB94H8HrE
Billionaire https://www.youtube.com/watch?v=60hiQttVl-I
Próbka soundchecku zespołu na specjalne życzenie: https://www.youtube.com/watch?v=M1qkirGpUn4

Wywiad:
https://www.youtube.com/watch?v=Iaia6ZhcyDY

itd :D
Awatar użytkownika
MadelineFS
Posty: 51
Rejestracja: czw, 14 sty 2010, 18:40

Post autor: MadelineFS »

@the wiz, dziękuję Ci za ten rzetelny i bardzo dogłębny post o Brunie. Jest on niewątpliwie najlepszym jaki pojawił się do tej pory na forum… Ale nie byłabym sobą, gdybym nie chciała go trochę uzupełnić.
Rzeczywiście, bardzo długo niewiadomo było dlaczego to właśnie Bruno dostał tzw ,,double duty” w SNL. Nikt nie wiedział, zwłaszcza Bruno, a że jest on człowiekiem niesłychanie dociekliwym, po prostu się o to spytał i prawdziwe powody zaangadzowania jego osoby w to legendarne show, zdradził podczas wywiadu dla jednej z francuskich radiostacji. Okazało się, że producentka programu, zobaczyła go i jego zespół podczas próby do występu w roku 2010 i była pod ogromnym wrażeniem… Powiedziała, że zobaczyła na scenie ludzi, którzy mają niesamowitą radochę, którzy są bardzo oddani temu co robią. To właśnie wtedy dostrzegła charyzmę Marsa i powiedziała, że nie widziała czegoś takiego od bardzo dawna.

_____________________________

Ja od początku miałam co do niego wielkie wymagania, bo od początku poświeciłam mu sporo uwagi. Doo-Wops & Hooligans była dla mnie tylko wierzchołkiem góry lodowej. Im więcej dowiadywałam się o nim tym większy szacunek we mnie wzbudzał. Okazało się, że jeszcze przed wydaniem debiutu Bruno stwierdził, że ,, D-W&H będzie jedyną w pełni komercyjną płytą w jego dyskografii” OK wielu tak obiecuje, ale kto tak naprawdę dotrzymuje danego słowa? Najczęściej kończy się to tylko na obietnicach…

Dlatego Unorthodox Jukebox to był bardzo wyczekiwany album… Kiedy dostałam go w swoje ręce zrozumiałam, że to jest najlepszy album POP ostatnich lat. Bardzo długo nie mogłam otrząsnąć się z szoku, że to rzeczywiście jest jego drugi album… Od tamtej pory próbowałam zrozumieć jakim cudem udało mu się aż tak rozwinąć w ciągu dwóch lat… W końcu zrozumiałam, że z nim nie ma przypadków, że ten człowiek nie boi ryzykować, a nawet jest nastawiony na ryzyko . Z jednej strony wpółpracuje z producentami, których dobrze zna - Jeff Bhrasner (grał z nim jednym zespole o nazwie Sex Panter w latach 2007/08) Z drugiej strony Mark Ronson, człowiek, który miał styczność z twórczością Winehouse, która miała wielki wpływ na Bruna… W ogóle to co powiedział o nim Ronson myślę, że nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, że on nie pasuje swoim poziomem do współczesnej branży muzycznej:

He’s an incredible singer, songwriter, multi-instrumentalist. His instinct for phrasing — he’s like no one I’ve ever worked with. You can work on a mediocre track, and the minute he starts singing over it, it sounds like a hit. There’s only a couple [of artists] in every generation that great. Sometimes in the studio, a singer will go, “Let’s try it like this.” My first instinct would be like, “Oh, fuck that.” Most of the time with Bruno — he was right!”

Bruno jest dla mnie takim totalnym zaprzeczeniem współczesnej gwiazdy POP. On nie lubi sławy. Trzyma swoje życie prywatne w ukryciu i bardzo rzadko zdarza mu się wyjść na czerwony dywan podczas rozdania nagród. Robi to ewidentnie dla muzyki i to się ceni.

Ja nie zgadzam się na porównywanie Bruna do kogokolwiek innego…

Prince/Michael??? To po prostu nie sprawiedliwe. On ,,robi swoje’’ w tym biznesie dopiero 3 lata…

Bieber??? No… Bez komentarza…

Timberlake??? On nigdy nie był aż taki pomijając fakt, że Bruno zjadłby go na scenie wciągu kilku minut. Bruno jest topowym artystą nie tylko w Ameryce Południowej, ale też Północnej, Europie, Azji i Australii… Na jego koncerty przychodzą zarówno dzieci jak i osoby w podeszłym wieku…

Co do jego trasy to jeszcze wiele dat czeka na dodanie w śród nich również może być Polka. Ale ja stwiedziłam, że dłużej nie wytrzymam i zobaczę bo w Pradze za cztery miesiące x)))

Komentarz Billboardu na temat Moonshine Jungle World Tour – his first headlining arena trek, may turn him into an international superstar in a way that hasn’t happened since Lady Gaga through a Monster Ball a few years ago.


:dance:
thewiz
Posty: 1256
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 23:46
Lokalizacja: Z gwiazd....

Post autor: thewiz »

Okazało się, że producentka programu, zobaczyła go i jego zespół podczas próby do występu w roku 2010 i była pod ogromnym wrażeniem… Powiedziała, że zobaczyła na scenie ludzi, którzy mają niesamowitą radochę, którzy są bardzo oddani temu co robią. To właśnie wtedy dostrzegła charyzmę Marsa i powiedziała, że nie widziała czegoś takiego od bardzo dawna.
Tak właśnie podejrzewałam, że ktoś z produkcji show natknął się na filmy z Marsem na yt. Wystarczy je obejrzeć, by wiedzieć co zobaczył :D. Dla mnie wybór jego osoby nie był zaskoczeniem, bardziej zaskoczyło mnie przyjęcie przez Bruna tej propozycji. W sumie podziwiam go za to, że postanowił zmierzyć się z takim wyzwaniem. Tak jak napisałam, wydaje się że z amerykańskiej perspektywy wyszło mu to na dobre. Z perspektywy europejskiej może to niestety tylko pogłębić wrażenie, że jest tym chłopakiem „od głupawego klipu z facetami w maskach małp”.
Ja od początku miałam co do niego wielkie wymagania, bo od początku poświeciłam mu sporo uwagi.
Prawda, że nie rozczarował? Teraz, gdy oglądam materiały sprzed dwóch lat widzę jak na dłoni, jak bardzo się rozwinął. Gdy zaczynał, widać było że jest dość pewny swojego talentu ale gdzieś głębiej mocno wystraszony – być może wizją potencjalnej porażki, której smak tak dobrze już znał? Być może to naturalna cecha artysty, który od najmłodszych lat nauczony jest, że oklaski to najwyższa forma uznania (co sugerował autor artykułu z Rolling Stone pisząc, że Bruno jest tak naprawdę bardzo niepewny swoich działań i szuka poklasku, a dopiero komplementy skierowane wobec jego twórczości pozwalają mu odetchnąć z ulgą). W tamtym czasie na początku swojej kariery Bruno nadrabiał ogromnym dystansem do siebie, śmianiem się ze swoich ograniczeń. Teraz ma zupełnie inną świadomość własnej wartości, ale pozostał mu ten urok osobisty. Myślę, że SNL dało mu jeszcze większego kopniaka pewności siebie. To, połączone z brakiem zarozumiałości i mocnym stąpaniem po ziemi oraz ogromną pracowitością (Bruno jest perfekcjonistą, kto by pomyślał ;D) sprawia, że za kilka lat moim zdaniem będzie stawiany na najwyższej półce. Tym bardziej, że tak jak fajnie zacytowałaś Ronsona, już teraz branża jest nim zachwycona.
Bruno jest dla mnie takim totalnym zaprzeczeniem współczesnej gwiazdy POP. On nie lubi sławy. Trzyma swoje życie prywatne w ukryciu i bardzo rzadko zdarza mu się wyjść na czerwony dywan podczas rozdania nagród. Robi to ewidentnie dla muzyki i to się ceni.
To coś, co niesamowicie szanuję. Nie ma go w prasie plotkarskiej, kropka. Najwięcej artykułów na portalach typu TMZ dotyczy niefortunnego zdarzenia z Vegas z początku kariery Marsa, czyli jego flirtu z narkotykami. Sodówka po pierwszych sukcesach musiała jednak trochę uderzyć mu do głowy. Echa tego wszystkiego słychać na obecnej płycie. Fajnie, że Bruno pisze teksty w których czerpie w dużej mierze z własnego doświadczenia – wcale się z tym nie kryjąc. Dzięki temu są one tak okrutnie prawdziwe i choć zasadniczo dotyczą spraw bardzo przyziemnych to dotykają odbiorcę, a jednocześnie pozwalają zajrzeć trochę głębiej do świata artysty. Na całe szczęście przy incydencie z kokainą Bruno szybko dostał po łapach. Gdyby wtedy upiekły mu się jego wybryki, wszystko mogło potoczyć się inaczej. Tak mamy Bruna nałogowo palącego papierosy (w te elektryczne to średnio wierzę, jeśli nie przyrzekł mamie przed jej śmiercią że rzuci, to wróżę mu szybki powrót do palenia). Poza tą sprawą cicho o nim jak makiem zasiał. Ostatnie niezwykle przykre wydarzenie w jego życiu prywatnym nie było w ogóle na tapecie. Na całe szczęście! Bruno nie ma ciśnienia na celebryctwo i jak widać jego taktyka się opłaca – paparazzi praktycznie się nim nie interesują, a zdjęcia robią mu tylko wtedy gdy nie ma innego obiektu na który akurat czekali, a który się nie pojawił :D.
Ja nie zgadzam się na porównywanie Bruna do kogokolwiek innego…
Myślę, że porównania mu schlebiają. Myślę, że on wie że od tego nie ucieknie, a w końcu ludzie przestaną doszukiwać się analogii i zobaczą, że Bruno nterpretuje muzykę na swój sposób i odpuszczą nazywanie go "nowym Michaelem Jacksonem". Poza tym Bruno sam wystawia się na takie porównania, stawiając obecnie na taką a nie inną muzykę.
Co do jego trasy to jeszcze wiele dat czeka na dodanie w śród nich również może być Polka. Ale ja stwiedziłam, że dłużej nie wytrzymam i zobaczę bo w Pradze za cztery miesiące x)))
Mam nadzieję, że dodadzą Polskę. Tak jak napisałam, inspirując się podanym przez Ciebie cytatem z recenzji Billboardu, ta trasa może przenieść go do stratosfery. Brak Polski na mapie to ogromna strata, pokazująca jak mało wciąż liczymy się na arenie światowej. Chwilowo też rozważam wyjazd do Pragi. Mam trochę problem z towarzystwem i datą, ponieważ ten koncert skrajnie niefortunnie odbędzie się w środę. Jednak Praga na całą trasę europejską (nie sprawdzałam UK) oferuje najlepsze miejsca. Nie wyobrażam sobie stać daleko od sceny, interesuje mnie tylko pierwszy rząd. Nie jestem też osobą, która chce się pchać byle w pierwszym rzędzie stać :D. Zatem, pozostaje tylko golden circle i tylko w Pradze na razie takie bilety oferują :D.
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Lokalizacja: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

thewiz, widzę, że to kolejne forum na którym osoba Bruna inspiruje do długich muzycznycznych dywagacji ;-).
Ja nie stałam się może fanką, ale doceniam to co robi w muzyce pop. Dzięki niemu nie musi kojarzyć się z sieczką radiową. Duży szacunek mam za Tresure - to kolejny singiel po ostatnim hicie Duft Punk który lansuje disco przeniesione w XXI wiek. Może dzięki nim odrodzi się jako gatunek.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
Awatar użytkownika
marcinokor
Posty: 897
Rejestracja: śr, 31 mar 2010, 17:07
Lokalizacja: Ustroń

Post autor: marcinokor »

Jutro premiera teledysku do Gorilla :D
Obrazek
Awatar użytkownika
LilMonkey
Posty: 330
Rejestracja: ndz, 28 lis 2010, 2:04
Lokalizacja: PL

Post autor: LilMonkey »

Ktos sie wybiera na koncert do Berlina 28go? Ja juz sie nie moge doczekac. :dance:
You'll be the best that you can be.
Awatar użytkownika
marcinokor
Posty: 897
Rejestracja: śr, 31 mar 2010, 17:07
Lokalizacja: Ustroń

Post autor: marcinokor »

Rany, naprawdę nikt tego tu jeszcze nie wstawił?
Gorilla - Official Video
http://www.youtube.com/watch?v=AHDtXqjgEj4
Teledysk zaiste wyśmienity.
Obrazek
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Lokalizacja: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

marcinokor pisze:Rany, naprawdę nikt tego tu jeszcze nie wstawił?
Gorilla - Official Video
http://www.youtube.com/watch?v=AHDtXqjgEj4
Teledysk zaiste wyśmienity.
Rzeczywiście dobry. Po takim tekście można było spodziewać się kolejnych roznegliżowanych panienek ze zwróconą do obiektywu wiadomą częścią ciała, a tymczasem... jest striptizerka, są "momenty" w samochodzie, a tak zsynchronizowane z muzyką, że jakoś nie gorszą.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
Awatar użytkownika
michael mckellar
Posty: 289
Rejestracja: sob, 16 mar 2013, 16:58
Lokalizacja: Płock

Post autor: michael mckellar »

Bruno Mars Super Bowl
http://www.eska.pl/news/super_bowl_2014 ... ideo/93213

Moim zdaniem występ Bruno marsa pobił zeszłoroczny występ Beyonce.
Bardzo fajny pomysł z chórem dziecięcym, jedyną rzeczą, która mi się nie podobała to fragment z RHCP, nie trawię tego wokalisty( ale to tylko moje zdanie). i oczywiście świetne wykonanie Just The Way You Are.
„Co robi gwiazda, gdy przestanie świecić?” – pytam samego siebie. „Może umiera?”. „O, nie!” – odpowiada głos w mojej głowie. „Gwiazda nigdy nie umiera. Gwiazda po prostu zamienia się w uśmiech.”
ODPOWIEDZ