Adele - muzyka wolna od syntetyzatorów
- marcinokor
- Posty: 897
- Rejestracja: śr, 31 mar 2010, 17:07
- Lokalizacja: Ustroń
Adele - muzyka wolna od syntetyzatorów
Właśnie przesłuchałem płytę 21 i muszę wyznać, że jest genialna w każdym stopniu. Adele to prawdziwa piosenkarka, jedyne czego potrzebuje do stworzenia idealnej piosenki to dźwięki fortepianu i swój własny głos. Takich artystów należy cenić ponad wszelką miarę, zwłaszcza w erze, w której inni artyści nie potrafią się obyć bez elektroniczynch dźwięków. Utwór Rolling In The Deep utrzymywał się na miejscu pierwszym Billboard 100 aż 36 tygodni, a teraz znajduje się tam Somone Like You, coś co jest zdecydowanie czymś więcej niż tylko piosenką. Wszystkim polecam gorąco 21, a także 19 (tej drugiej nie słuchałem, ale też pewnie jest wspaniała).

- kamiledi15
- Posty: 753
- Rejestracja: śr, 24 lut 2010, 22:07
- Lokalizacja: Koło Warszawy
Rolling in the Deep jest genialne, teledysk również (szklanki rozbijające się o ścianę w rytm basów, postać w bieli tańcząca wśród tumanów kurzu, mnóstwo szklanek wypełnionych wodą, która podskakuje w rytm muzyk), ale szczerze mówiąc inne piosenki poza tą jedną jakoś mi nie podpasowały, może muszę się bardziej wsłuchać.
- SuperFlyB.
- Posty: 393
- Rejestracja: ndz, 11 kwie 2010, 22:03
- Lokalizacja: z nienacka... a tak naprawdę z Warszawy
Bardzo cenię Adele. Za bardzo emocjonalne piosenki też, ale przede wszystkim za to, że wyrównała siły na rynku muzycznym.
Jednak 21 jest daleka od geniuszu. Album jest strasznie "prosty". Adele śpiewa w ten sam sposób, bez wariacji."Turning tables" jest kompletnie zbędne, piosenka jest całkowicie bez polotu, ciągnie się jak ser w zupie neapolitańskiej. Podobnie z "Take It All". Klasyczny układ 9 piosenek lepiej by służył temu albumowi.
Polecam każdemu kto zawiódł się na partnerce/partnerze.
Jednak 21 jest daleka od geniuszu. Album jest strasznie "prosty". Adele śpiewa w ten sam sposób, bez wariacji."Turning tables" jest kompletnie zbędne, piosenka jest całkowicie bez polotu, ciągnie się jak ser w zupie neapolitańskiej. Podobnie z "Take It All". Klasyczny układ 9 piosenek lepiej by służył temu albumowi.
Polecam każdemu kto zawiódł się na partnerce/partnerze.
Ostatnio zmieniony pn, 26 wrz 2011, 22:10 przez SuperFlyB., łącznie zmieniany 1 raz.
Może ktoś ma jakieś teorie dotyczące jej nagłego "fenomenu"?
Osobiście mam dość Adele i jej przeciętnego talentu. Nie zaprzeczam, bo talent jako taki ma, ale jej piosenki są zbyt proste, by nazwać je genialnymi. Proste melodie, które wpadają w ucho. Nie są inne od popowej papki z syntezatorów, ale różnica taka, że Adele ma utwory pozornie akustyczne. Geniusz nie potrzebuje mega promocji, a ja włączając radio, tv, czytając prasę i artykuły na internecie cały czas natykam się na jej piosenki/osobę. To się stało w pewnym momencie denerwujące.
Osobiście mam dość Adele i jej przeciętnego talentu. Nie zaprzeczam, bo talent jako taki ma, ale jej piosenki są zbyt proste, by nazwać je genialnymi. Proste melodie, które wpadają w ucho. Nie są inne od popowej papki z syntezatorów, ale różnica taka, że Adele ma utwory pozornie akustyczne. Geniusz nie potrzebuje mega promocji, a ja włączając radio, tv, czytając prasę i artykuły na internecie cały czas natykam się na jej piosenki/osobę. To się stało w pewnym momencie denerwujące.
Nie wielbię jej jakoś, ale cieszę się ogromnie, że jako jedna z niewielu w dzisiejszych czasach potrafi robić coś normalnego, bez skandalu. Nie goni za popularnością, a próbuje zdobyć ludzi tylko muzyką. Podobno. I to się teraz ceni, więc myślę, że to jej recepta na stanie się "fenomenem".
Jak na razie słuchałam tylko "21" i mam raczej pozytywne odczucia. Z jednej strony teksty i melodie są ciepłe, głębokie, takie od serca. Śpiewa o czymś, a nie o kolejnej super imprezie, jak większość teraz ;/ Aczkolwiek bardzo żałuję, że nie tworzy bardziej energicznych, żywszych melodii i pogodniejszych tekstów, bo powiedzmy sobie szczerze- nikt nie chce chodzić non stop przygnębiony.
Jestem ciekawa, czy rzeczywiście dalej będzie postępowała w ten sposób, czy utrzyma się jej pogląd na świat/show biznes. A może trafi na jakiegoś dobrego wujaszka, który każe jej schudnąć, założyć same majtki na scenę i śpiewać o "dupie maryni". Oby nie.
Mimo, że mnie nie fascynuję, to popieram dziewczynę w jej wyborze poprowadzenia swojej kariery i mam nadzieję, że pozostanie taka jest.
Jak na razie słuchałam tylko "21" i mam raczej pozytywne odczucia. Z jednej strony teksty i melodie są ciepłe, głębokie, takie od serca. Śpiewa o czymś, a nie o kolejnej super imprezie, jak większość teraz ;/ Aczkolwiek bardzo żałuję, że nie tworzy bardziej energicznych, żywszych melodii i pogodniejszych tekstów, bo powiedzmy sobie szczerze- nikt nie chce chodzić non stop przygnębiony.
Jestem ciekawa, czy rzeczywiście dalej będzie postępowała w ten sposób, czy utrzyma się jej pogląd na świat/show biznes. A może trafi na jakiegoś dobrego wujaszka, który każe jej schudnąć, założyć same majtki na scenę i śpiewać o "dupie maryni". Oby nie.
Mimo, że mnie nie fascynuję, to popieram dziewczynę w jej wyborze poprowadzenia swojej kariery i mam nadzieję, że pozostanie taka jest.

Przesłuchałem cały album i szczerze powiem, ze jest to 1 z niewielu już na rynku porządnych brzmień. Może muzyka nie jest jakimś arcydziełem, ale na pewno dużo przyjemniej sie jej słucha niż tych wszystkich syntezatorów w stylu Britney Spears itd. Dla mnie sama piosenka "Rolling In the Deep" to rozpierducha wewnętrzna, przy tej piosence czuje pewnego rodzaju wolność i uniesienie. Pod wieloma muzycznymi względami Adele jest dla mnie w czołówce prawdziwej i dobrej muzyki. Zadziwia mnie jednak, to, ze ona wygląda tak poważnie, dawałem jej w granicach 30-tki a ona jest rok ode mnie młodsza:P
"LIES RUN SPRINTS, BUT THE TRUTH RUNS MARATHONS"- Michael Jackson

http://www.youtube.com/user/ktossomeone

http://www.youtube.com/user/ktossomeone
- Man in the mirror
- Posty: 768
- Rejestracja: wt, 15 lip 2008, 18:08
Jeśli mowa o jej tajemniczym fenomenie, to po pierwsze nie nazywałabym to od razu fenomenem. Muzyka takiego rodzaju znana jest od dawna, a jej popularność wcale znacznie nie wzrosła z pojawieniem się Adele.
Cała ta jej domniemana odmienność, bo niby miałaby powodować emocje i jest gruba- w tym roku już szczególnie chcą odświeżyć grubciów. Odmienność zawsze była modna, w tym wypadku objawia się tak, a nie inaczej. Zaraz porównuje się ją do GaGi, że niby mamy tutaj do czynienia z prawdziwą sztuką, a nie nową drogą do wyciągnięcia kasy z naszych kieszeni
. Ja sztuki tutaj nie odczuwam, wprost przeciwnie. Podoba mi się jedynie ta prostota. Może trochę udawana, ale zawsze.
Cała ta jej domniemana odmienność, bo niby miałaby powodować emocje i jest gruba- w tym roku już szczególnie chcą odświeżyć grubciów. Odmienność zawsze była modna, w tym wypadku objawia się tak, a nie inaczej. Zaraz porównuje się ją do GaGi, że niby mamy tutaj do czynienia z prawdziwą sztuką, a nie nową drogą do wyciągnięcia kasy z naszych kieszeni

cut that out!
Moda na retro cały czas bardzo dobrze się trzyma poza tym po śmierci Amy Winehouse usiłuje się odnaleźć jej następczynię. I tak trafiło na Adelę - dziewczynę o mocnym głosie, która rownież odwołuje się do lat 60., a przy okazji korpulentną i nie zamierzającą odchudzić się tylko po to aby lepiej sprzedać swój wizerunek.Jeanne pisze:Może ktoś ma jakieś teorie dotyczące jej nagłego "fenomenu"?
- Billie Jean
- Posty: 60
- Rejestracja: wt, 13 maja 2008, 19:11
- Lokalizacja: Warszawa
Chyba też zaliczam się do osób, na które Adelka nie podziałała, ale nie powiem, żeby mnie jakoś specjalnie denerwowała, bo, dzięki Bogu, nie jestem narażona na słuchanie radia (jeśli już jestem zmuszona to Radio Pin, ale mimo wszystko sporadycznie), w związku z czym 95% nowych "sensacji" muzycznych mnie omija. Głos kobieta ma przyzwoity, ale nie spektakularny moim zdaniem. Zupełnie przypadkowo miałam okazję przesłuchać pobieżnie jej drugą płytę "21" i mogę powiedzieć, że zostałam raczej trwale zniechęcona. Przede wszystkim za dużo ballad o niezbyt wzniosłych melodiach, mało się dzieje, czuć pewną schematyczność i zaczyna wiać nudą. Na temat tekstów się nie wypowiadam, bo nie znam. Do gustu nie przypadła mi też produkcja albumu, bo jest jak dla mnie za mało surowa, biorąc pod uwagę gatunek i preferowane brzmienie - mam bardzo podobne odczucia wobec albumu Janelle Monae "Archandroid", gdzie produkcja robi wrażenie trochę na siłę skomercjalizowanej, przez co traci na atrakcyjności i autentyczności w sumie. Jeszcze jednym mankamentem longplaya Adele jest to, że został zmiksowany o wiele za głośno, przez co nie ma takiej przejrzystości, jaką lubię.
Pewnie masz rację, że niektórym Adele kojarzy się z panią Winehouse, chociaż ja bym na to nawet nie wpadła. :P Bardzo ogólnie mówiąc, obie mają silne głosy o dość specyficznej barwie, obie czerpią też z czarnej klasyki (choć w znacząco różnym stopniu) i na tym właściwie koniec. W wokalu Winehouse słyszę subtelne echo Billie Holiday. Jej fantastyczną, nieco nonszalancką technikę śpiewania, vibrato, emocjonalne wyczucie, szczególnie niesamowitą zdolność portretowania goryczy (życie też miały dość podobne, ale to już inna sprawa). Dla mnie Amy była charakterystyczna, odkąd pierwszy raz usłyszałam jej głos - myślałam zresztą, że jest słusznych rozmiarów Afroamerykanką, a nie drobną, białą dziewczyną z Londynu. To potwornie autentyczna artystka, która czuje na czarno. U Adele tej czerni nie słyszę, jest kompletnie inna (gorsza czy lepsza - kwestia gustu). W każdym razie nie zjeżdżam kobiety od góry do dołu, mimo że nie przekonała mnie do siebie i jest dla mnie zbyt ckliwa. Nie da się ukryć, że na tle innych popowych wykonawców naprawdę nie jest zła (w końcu nie świeci cycem i zadkiem przy każdej okazji tylko dlatego, że to się sprzedaje). Pomijając całą otoczkę, sama w sobie też do beznadziei nie należy. Nie moja bajka i tyle.Margareta pisze:Moda na retro cały czas bardzo dobrze się trzyma poza tym po śmierci Amy Winehouse usiłuje się odnaleźć jej następczynię.

Mam podobne odczucia. Wydaje mi się, że jej obecny image to efekt panującej mody na retro, zaś ona sama tak naprawdę nie do końca zdaje się czuć te klimaty. Może to mylne wrażenie i jest to tak naprawdę to o co jej chodzi, tylko jeszcze nie do końca dała nam to odczuć.Billie Jean pisze:Pewnie masz rację, że niektórym Adele kojarzy się z panią Winehouse, chociaż ja bym na to nawet nie wpadła. :P Bardzo ogólnie mówiąc, obie mają silne głosy o dość specyficznej barwie, obie czerpią też z czarnej klasyki (choć w znacząco różnym stopniu) i na tym właściwie koniec. W wokalu Winehouse słyszę subtelne echo Billie Holiday. Jej fantastyczną, nieco nonszalancką technikę śpiewania, vibrato, emocjonalne wyczucie, szczególnie niesamowitą zdolność portretowania goryczy (życie też miały dość podobne, ale to już inna sprawa). Dla mnie Amy była charakterystyczna, odkąd pierwszy raz usłyszałam jej głos - myślałam zresztą, że jest słusznych rozmiarów Afroamerykanką, a nie drobną, białą dziewczyną z Londynu. To potwornie autentyczna artystka, która czuje na czarno. U Adele tej czerni nie słyszę, jest kompletnie inna (gorsza czy lepsza - kwestia gustu). W każdym razie nie zjeżdżam kobiety od góry do dołu, mimo że nie przekonała mnie do siebie i jest dla mnie zbyt ckliwa. Nie da się ukryć, że na tle innych popowych wykonawców naprawdę nie jest zła (w końcu nie świeci cycem i zadkiem przy każdej okazji tylko dlatego, że to się sprzedaje). Pomijając całą otoczkę, sama w sobie też do beznadziei nie należy. Nie moja bajka i tyle.
Amy Winehouse istotnie była talentem spotykanym raz na X lat, chociaż trochę na siłę zrobiono z niej legendę. Odnoszę też wrażenie, że sama trochę specjalnie wciągnęła się w nałogi aby zostać włączona do panteonu tragicznie zmarłych gwiazd.
- kamiledi15
- Posty: 753
- Rejestracja: śr, 24 lut 2010, 22:07
- Lokalizacja: Koło Warszawy
Ja mam dokładnie takie same odczucia, co Billie Jean. Większość to takie dość monotonne ballady, ale tak jak już pisałem, piosenka i klip Rolling in The Deep jest zupełnie inna od reszty, pomysłowa i naprawdę dobra:
http://www.youtube.com/watch?v=rYEDA3JcQqw&ob=av3e
Polecam. Jak to pierwszy raz usłyszałem, to rzuciłem się na inne jej piosenki i niestety się rozczarowałem, to jedyna jej piosenka, która mi się podoba. Klip zawiera sporo ciekawych pomysłów, sama piosenka też bardzo dobra.
http://www.youtube.com/watch?v=rYEDA3JcQqw&ob=av3e
Polecam. Jak to pierwszy raz usłyszałem, to rzuciłem się na inne jej piosenki i niestety się rozczarowałem, to jedyna jej piosenka, która mi się podoba. Klip zawiera sporo ciekawych pomysłów, sama piosenka też bardzo dobra.
- SuperFlyB.
- Posty: 393
- Rejestracja: ndz, 11 kwie 2010, 22:03
- Lokalizacja: z nienacka... a tak naprawdę z Warszawy
Billie Jean: no właśnie ta schematyczność odbiera przyjemność słuchania. Smutno, smutno, smutno i smutno i ballada za balladą (choc na "doła" taki album w sam raz).
Produkcja jest jednak dobra moim zdaniem. Bo właśnie dźwięk nie jest tak strasznie idealny, choc daleko mu do tego surowego klimatu sprzed lat.
Produkcja jest jednak dobra moim zdaniem. Bo właśnie dźwięk nie jest tak strasznie idealny, choc daleko mu do tego surowego klimatu sprzed lat.
No, że skomercjalizowany to był nie powiedział. Problemem "The Archandroid", choć niewielkim, jest właśnie ten dźwięk bez szarpnięć, niedociągnięć (Come Alive aż się prosi o "palce ślizgające się po strunach"). Polecam wersje winylową. Trzaski praktycznie likwidują tą wadę :)Billie Jean pisze:mam bardzo podobne odczucia wobec albumu Janelle Monae "Archandroid", gdzie produkcja robi wrażenie trochę na siłę skomercjalizowanej, przez co traci na atrakcyjności i autentyczności w sumie.