Nowa Nosowska.
Generalnie to z polską muzyką jestem pokłócona od dawna i bardzo nieufnie podchodzę do większości nawet najbardziej uznanych artystów. Tym razem jednak promocyjny singiel nowego wydawnictwa Kasi na tyle mnie zaintrygował, że z niecierpliwością czekałam na premierę
"8".
Jedno ale i mogę przejść do samych pochwał, można ładnie nazwać to inspiracjami, można mocniej plagiatami, w każdym razie zapożyczeń na tej płycie jest wiele; Bowie, Bjork, Radiohead, Sigur Ros...trochę zbyt nachalnie czasem rzucają się w ucho. Ale może to już tak bywa ze współczesną muzyką, że połyka i przetwarza się nawzajem.
Płyta broni się lekkością i prostotą, zarówno samych tekstów jak i muzyki. Nic na siłę, prócz klasycznego dla Nosowskiej emocjonalnego wypruwania sobie żył w kilku tekstach z reszty płyty bije spokój i afirmacja natury. Kontemplacja i obserwacja. Zachwyt nad tym minimalizmem czasem obezwładnia. Może mam zbyt odległe skojarzenia, ale lirycznie podobnie odbieram poezje Leśmiana, mówienie o emocjach poprzez przyrodę, rysowanie emocjonalnych krajobrazów. Tego bym się po niej akurat nie spodziewała . Widać 40-stka na karku robi swoje, dojrzałość zazwyczaj zawiera się w najprostszej formie.
Rzucanie w próżnię pytań o naturę stworzenia ("Kto?"), walczyk o przemijaniu ("Czas"), piosenka o wiośnie ("Pa"), o jesieni ("Ulala"), emocjonalny dół jak stół ("Rozszczep" i "Tętent"), wykrzyczany bunt ("Daj spać!"), a nawet kawałek który mógłby być muzyczną ilustracją jakiejś bajki ("O lesie").
Na bogato pani Katarzyno.
Singlowa Nomada
padam na kolana przed błyskotliwością przekazu.