Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
gratulacje, już miałam ogłosić, że zjada własny ogon, ale wybroniła się;
Bloody Marry (!), Government Hooker, Scheisse mrrrrr...
w mroczno-kiczowatych chłodnych beatach jej najlepiej, w ogóle muzycznie bardziej agresywna, wokalnie bardziej zadziorna, pal licho że czystego wokalu tam tyle co kot napłakał.
porządny popowy patchwork, na boga z czego ona tam nie zerżnęła, ale efekt jest. mocna płyta.
świta.
świat się skończy w sobotę.
ja jaram się Gagą.
dziękuję. dobranoc.
Government Hooker to jak na razie mój wielki faworyt z tej płyty. Taki jebus,że wciska mnie w fotel. Podoba mi się też Americano. Reszty piosenek na dzień dzisiejszy nie będę komentował,bo mógłbym się bardzo pomylić w ich ocenie. Nowa płyta Britney jest dla mnie łatwą do połknięcia tabletką z witaminami,z kolei nad płytą gagi trzeba się chwile zatrzymać by móc wydać jakiś w miarę obiektywny osąd.Chociaż jednego jestem raczej pewien. Płyta żadnym mega arcydziełem nie jest.
Dobra, wysłuchałam płytę jakieś 10 razy i już mogę powiedzieć co mi się podoba a co nie :P
Najbardziej podobają mi się 'Government Hooker', 'ScheiBe', 'Americano', 'Electric Chapel' i najlepsza moim zdaniem piosenka z BTW - 'Marry the Night'
Najbardziej nie podobają mi się 'Heavy Mental Lover' i 'Highway Unicorn (Road 2 Love)'.
To tak na dzisiaj, ale podejrzewam, że w ciągu jakiegoś tygodnia znienawidzę 'Government Hooker' a pokocham 'Heavy Mental Lover'
To nie będzie recenzja bo po prostu nie potrafię pisać tak jak wielu z Was.
Po pierwszym odsłuchu,bo jutro moja opinia może być inna uważam tę płytę za bardzo dobre disco.Przy niej można zrobic całą imprezę i wszyscy będą się świetnie bawić.Rzeczywiście słychać wpływy innych,przy każdej niemal piosence myslę-Gdzie to już było? Np.U&I-Beyonce,Goverment Hooker-New Order,Britney,Americano-Vaya Con Dios.Electric Chapel-Rihanna.
Hair,SchiBe jak dla mnie rąbanki.
Nie moje klimaty,ale jak wcześniej napisałam do zabawy dobra.
Gdyby tą płytę nagrała jakaś słaba wokalistka byłaby kaszana,ale Gaga głos ma.
Dopiero wczoraj widziałam video "Born This Way" i "Judas" @Lady Gaga, ale do zachwytu porównywalnego z"Bad Romance" daleko. Nadal bardzo lubię ją jako Artystkę, ale wydaje mi się,że ona chyba na siłę stara się być drugim Marilynem Mansonem. Ok,bo jest młoda, pomysłowa i facjatę do szokowania ma idealną, ale.. to wszystko już było w klipach wspomnianego Mansona. Każdy element. Ja chcę GaGę GaGową, a nie GaGa-Bring-It-Back-Again-Some-Different-Way. Chociaż zastanawiam się, czy ona tego nie robi celowo. Załóżmy, że tak samo jak ja tęskni za latami 90', tylko że tak bardziej drapieżnie i chce, żeby wszyscy poczuli się jak wtedy - i my, rocznik osiemdziesiąty możemy już to oglądać bez cenzury, młodsi się zachwycą może, bo wcześniej takich rzeczy nie widzieli, gdyż byli jeszcze kajtkami w pieluchach. No i mimo, że mówi się, że to szokujące, to mnie jakoś tak... nie szokuje. Trochę na "Alejandro" może, jak widziałam pierwszy raz i nie zrozumiałam wszystkich odniesień metaforycznych, chociaż teraz ten kawałek jest dla mnie złoty przy takim "Judaszu" na przykład. Zapewne kupię płytę za jakiś czas, ale nie od razu jak jest to wielkie bum. Nie słyszałam jeszcze z wycieków nic, nawet się nie starałam szczerze mówiąc, będzie jeszcze czas. Ale powiedzcie, że jest na tym krążku jakaś jedna bardziej rockowa ballada albo chociaż coś w stylu "Speechless". Ja w ogóle myślałam, miałam nadzieję, że ona wróci do rocka, nie będzie już blondyną, tylko szatynką/brunetką, będzie się ubierać tak jak przed komercyjną karierą i weźmie za łeb tego Mansona do jakiegoś dobrego duetu. Bardzo bym tego chciała. Tymczasem obserwuję jej poczynania, uśmiecham się i podryguję do muzyki, ale już bez takiego żaru jak przy moim ukochanym "Bad Romance". Na koncertach na żywo daje czadu, czasami mniej lubiane kawałki nabierają atrakcyjności wtedy. Kto przeżył, ten wie. No, ale nie sądzę, że ja zakocham się w Judaszu. ;) To tyle w tym temacie ode mnie. Pozdrawiam! /Agn.
"Heavy Metal Lover" jest spoko.Czyste techno, ale melodyjne i mimo wszystko odbiegające od schematu "Poker Face", "Bad Romance" i innych. Powinno pójść na singla, byłby duży przebój.
"Americano" i "Black Jesus" też są fajne. W końcu pokazała, że stać ją na coś więcej niż produkcja bliźniaczo podobnych do siebie hiciorów. Nie maskuje też non stop głosu Auto Tunem co też wyszło jej na dobre. Jest parę takich sobie numerów, ale generalnie postęp słyszę.
Nudna. Ciągnie się w nieskończoność. Bity, jak dla mnie, nie porywają, nie przechodza całego ciała. Przynajmniej są troszkę finezyjne (nie jak na "Loud" Rihanny").
Najgorsze jednak jest to, że utwory na BTW stanowią w sumie zbiór utworów, utrzymanych w tym samym stylu i nic więcej. Oczekiwałem czegoś przypominającego "Rhythm Nation 1814" Janet. A tu dupa.
No, ale mogłobyc gorzej. Odcinając się od pojęcia albumy, najlepszymi piosenkami są BTW, Judas, Government Hooker, Bloody Mary.
Spodziewam się, że nowe płyty Rihanny itp. będę potworne...
Lady Gaga - Born This Way czyli hołd dla... syntetyzatorów. Nie ma tam nic prócz "umc, umc", "bum, bum" i "zzzzzzz". Na dodatek ona tam strasznie mało śpiewa, a przecież ma taki fajny głos. Oczywiście są tam fajne rzeczy jak The Edge Of Glory, Hair, You And I, Bloody Mary czy remix Born This Way. Ale nie ma tam nic zbyt ciekawego, czegoś co można było usłyszeć na The Fame i The Fame Monster. Ogólna ocena płyty 4/10. No i dzisiaj zauważyłem parę ciekawe rzeczy. Pierwsze to to, że w Media Markt i Empiku mieli single Born This Way i Judas (ten drugi tylko w Media Markt), a nigdy nie widziałem żeby w tych sklepach sprzedawali single. Druga rzecz dotyczy piosenki Bad Kids. Nie sądzicie, że te okrzyki na początku są skopiowane z TDCAU.
marcinokor pisze:Nie sądzicie, że te okrzyki na początku są skopiowane z TDCAU.
Owszem, są.
Nie wiem na czym polega to zjawisko, ale piosenki Lady Gagi bardzo szybko się nudzą, przynajmniej mi. Po pierwszych "zachwytach" nad niektórymi kompozycjami i intensywnym (ale w żadnym wypadku obsesyjnym) "obsłuchaniu" się z albumem, na dzień dzisiejszy nie znajduję w sobie potrzeby sięgania po niego. Płyta różni się od poprzednich mroczniejszymi, bardziej rockowymi klimatami, a moją uwagę przykuły w szczególności Bloody Mary, Fashion Of His Love, The Queen oraz You And I.
Nie mogę więc zwalić swej niechęci ani na karb przesytu, ani też na kompletne zniesmaczenie usłyszanym materiałem. Ewidentnie jednak coś jest na rzeczy, gdyż od oficjalnej premiery płyty nie minął jeszcze tydzień, a ja czuję się tak, jakby upłynął co najmiej miesiąc. Zobojętnienie... to słowo najtrafniej określa moje nastawienie do najnowszych dokonań tej pani.
Spodziewałam się czegoś lepszego po szumie i zachwytach jakie towarzyszą 'Born this way". Przesłuchałam pierwszą połowę płyty i nie wiem kiedy odważę się wrócić do drugiej... To jest jakiś totalny chaos, w tle tylko same bity, prawie żadnej melodii, a jak już jest, to sama zaczynam się zastanawiać po co ludziom instrumenty, skoro to i tak sama elektronika, laptop w ruch i mamy piosenkę... Żadna z piosenek nie zapadła mi w pamięć, a słuchałam tych, którymi ludzie zachwycają się najbardziej.
Nie trafia do mnie taki disco-polowy klimat. Szkoda tylko, że Gaga mimo ciekawego głosu, co da się usłyszeć na koncertach, tak "na odwal się" i w prawie jednej tonacji śpiewa od początku do końca każdą piosenkę.