Jak sen stał się rzeczywistością.. (fan fick)
-
- Posty: 231
- Rejestracja: śr, 19 sie 2009, 21:23
- Lokalizacja: Lublin
Extra! Lily w ciąży
Świetnie piszesz. firefenix18, poczekaj poczekaj, czuję, że DirtyLily ma coś w zanadrzu ^^ Czekam na kolejną część! DirtyLily i wszyscy jak coś, jeśli chcecie, odwiedźcie mojego bloga : www.duch-rocka.blogspot.com .
POZDR :**

POZDR :**
- Michael-J-Forever
- Posty: 127
- Rejestracja: sob, 20 lut 2010, 18:55
- Lokalizacja: Myślami z Michaelem...
Dirty Lily, nie mogę się doczekać kolejnej części. Przez Ciebie nie śpię po nocach
Nie trzymaj nas tak, wiesz przecież że będziemy prosić, prosić i jeszcze raz prosić, więc nas tak nie katuuj!!! Dawaj tu kolejną część
Jak czytam to po prostu... Z tym dzieckiem najlepsze ,,Miało się urodzić za tydzień! - To powiedz żeby poczekało!'' nie no szacun za takie dobre teksty
Czekam!!! 




-
- Posty: 231
- Rejestracja: śr, 19 sie 2009, 21:23
- Lokalizacja: Lublin
Ja to wymyśliłam troszkę inaczej :D ale mam nadzieję, że wam się spodoba :D dzisiejszy odcinek i jeszcze jeden dzielą nas do końca pierwszej cześci :) więc póki co .. miłego czytania :)
Cały wieczór Mama zachwycała się Jessicą, co drugie zdanie mówiąc „Jessi już niedługo będziesz miała towarzysza do zabaw”. Michael nie ustępował jej i też cały czas mówił „Mój syn to… mój syn tamto…”. Ach… jak ja ich oboje bardzo kochałam.
Następnego dnia wszyscy włączyli się do przygotowań. Elizabeth jak co roku przyjechała na święta, więc ona również pomagała. Ubieraliśmy ogromną choinkę w salonie. Przystrajaliśmy dom różnymi ozdobami. W holu postawiliśmy wielką figurkę Mikołaja. Wspólnie gotowaliśmy i piekliśmy ciasta. Michael wprowadzał w kuchni ogromne zamieszanie, kilka razy Lucy musiała klepnąć go ścierką na uspokojenie. Ale co najważniejsze, wspaniale się bawiliśmy. Wigilia upłynęła w atmosferze radości, ciepła rodzinnego, spokoju i szczęścia. Jak co roku wszyscy pracownicy dostali wolne, jeśli chcieli a każdy obowiązkowo dostał drobny prezent. Ci co postanowili zostać, śpiewali z nami kolędy, słuchali różnych opowieści. Bobby jako jedyny w towarzystwie tatuś, opowiedział słynną „Opowieść wigilijną”, którą wszyscy słuchali z zachwytem. Czas upłynął bardzo szybko. Nim się zorientowaliśmy było już dobrze po północy… Więc złożyliśmy sobie jeszcze raz życzenia i rozeszliśmy do swoich pokoi. Następnego dnia udałam się na rozmowę z mamą
Co tam słychać w naszym Żyrardowie?
A jak to u nas. Wiesz.. Nic ciekawego. Zmarła Lewandowska z naprzeciwka. Świątkom urodził się syn. A ostatnio widziałam Agatę, strasznie przytyła.
Mówiła mi. Rozmawiałam z nią kilka dni temu. Mówiła, że ma chorą tarczyce i to dlatego. Ale podobno już jest lepiej.
Szkoda mi jej. Taka młoda dziewczyna i już chora. A jak tam twoje.. wasze zdrowie?
Wszystko jest w porządku. Co prawda chwilami czuję się okropnie. Zawroty głowy, mdłości itp. Ale to normalne.
Czyli nie mamy się o co martwić, tak?
Conrad obiecał, że zrobi wszystko co w jego mocy żeby to dziecko się urodziło. Ja też bardzo na siebie uważam. Mocno trzymam się poręczy wchodząc po schodach!
No i dobrze! Ostrożności nigdy za wiele.
Mamo..powiedz mi, tak szczerze. Znasz już Michaela dłuższy czas. I …
I miałaś racje, po raz kolejny. To wspaniały facet. Widać na pierwszy rzut oka, że jest kochający, troskliwy, mądry, zależy mu na tobie i kocha cie. Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości.
Wiesz, dlaczego pytam.
Wiem dziecko. Nie miałam racji osądzając go wcześniej ale już dawno zmieniłam zdanie. A zresztą najważniejsze, że ty jesteś szczęśliwa.
Jestem Mamo… jestem bardzo szczęśliwa- mówiąc to spojrzałam przez okno gdzie Mike i Bartek oglądali motory, bezwiednie pogłaskałam się po brzuchu.
Kolejne dni świąt spędziliśmy na błogim lenistwie i nic nierobieniu. Wszyscy odpoczywali, mieliśmy dużo czasu. Każdy spędzał go na swój ulubiony sposób.
Czas mijał a my byliśmy spokojni i szczęśliwi. Po nowym roku zaczęli odwiedzać nas goście. Informacja o mojej ciąży rozeszła się w towarzystwie. Poznałam dzięki temu, znowu wielu znanych ludzi. Najbardziej ucieszyła mnie jednak wizyta Stephena Kinga oraz Stephanie Mayer. Ludzie Ci pasjonowali mnie pod każdym względem. Moim marzeniem było poznać ich, zupełnie tak jak poznać Michaela. Rozmawiałam z nimi o pisaniu, o książkach, o tym skąd biorą te cudowne pomysły. O filmach zrealizowanych na podstawie ich powieści. Oni zachęcali mnie do napisania własnej powieści, ale nie byłam co do tego przekonana. Brakowało mi wiary w siebie. Nie wiedziałam czy w ogóle będę umiała cokolwiek napisać. Jednak ich wizyta spowodowała, że byłam niesamowicie szczęśliwa.
W lutym moja ciąża była już troszkę widoczna. Brzuszek powoli zaczął się wyróżniać, a mdłości nie dawały spokoju. Na zmianę cieszyłam się i złościłam. Dopadła mnie książkowa huśtawka nastrojów. Myślałam, że dostanę nerwicy sama ze sobą. O ile sobie przypominałam, to Lisa nie miała aż tak widocznych zachowań. Pewnego dnia czułam się naprawdę bardzo kiepsko, humor miałam pod psem. Wszystko mnie denerwowało. Byłam zła na siebie, na Michaela, na świat i właściwie nie wiem czemu. Szukałam sposobu na rozładowanie emocji. Conrad wyraźnie sugerował, żeby z każdym miesiącem, a właściwie tygodniem coraz częściej rezygnować z seksu. No i co mi teraz zostało? A Mike w obawie o mnie i dziecko postanowił słuchać Conrada co do joty. Heh… Postanowiłam więc zaciągnąć Michaela na jakąś wycieczkę motorową.
Cały wieczór Mama zachwycała się Jessicą, co drugie zdanie mówiąc „Jessi już niedługo będziesz miała towarzysza do zabaw”. Michael nie ustępował jej i też cały czas mówił „Mój syn to… mój syn tamto…”. Ach… jak ja ich oboje bardzo kochałam.
Następnego dnia wszyscy włączyli się do przygotowań. Elizabeth jak co roku przyjechała na święta, więc ona również pomagała. Ubieraliśmy ogromną choinkę w salonie. Przystrajaliśmy dom różnymi ozdobami. W holu postawiliśmy wielką figurkę Mikołaja. Wspólnie gotowaliśmy i piekliśmy ciasta. Michael wprowadzał w kuchni ogromne zamieszanie, kilka razy Lucy musiała klepnąć go ścierką na uspokojenie. Ale co najważniejsze, wspaniale się bawiliśmy. Wigilia upłynęła w atmosferze radości, ciepła rodzinnego, spokoju i szczęścia. Jak co roku wszyscy pracownicy dostali wolne, jeśli chcieli a każdy obowiązkowo dostał drobny prezent. Ci co postanowili zostać, śpiewali z nami kolędy, słuchali różnych opowieści. Bobby jako jedyny w towarzystwie tatuś, opowiedział słynną „Opowieść wigilijną”, którą wszyscy słuchali z zachwytem. Czas upłynął bardzo szybko. Nim się zorientowaliśmy było już dobrze po północy… Więc złożyliśmy sobie jeszcze raz życzenia i rozeszliśmy do swoich pokoi. Następnego dnia udałam się na rozmowę z mamą
Co tam słychać w naszym Żyrardowie?
A jak to u nas. Wiesz.. Nic ciekawego. Zmarła Lewandowska z naprzeciwka. Świątkom urodził się syn. A ostatnio widziałam Agatę, strasznie przytyła.
Mówiła mi. Rozmawiałam z nią kilka dni temu. Mówiła, że ma chorą tarczyce i to dlatego. Ale podobno już jest lepiej.
Szkoda mi jej. Taka młoda dziewczyna i już chora. A jak tam twoje.. wasze zdrowie?
Wszystko jest w porządku. Co prawda chwilami czuję się okropnie. Zawroty głowy, mdłości itp. Ale to normalne.
Czyli nie mamy się o co martwić, tak?
Conrad obiecał, że zrobi wszystko co w jego mocy żeby to dziecko się urodziło. Ja też bardzo na siebie uważam. Mocno trzymam się poręczy wchodząc po schodach!
No i dobrze! Ostrożności nigdy za wiele.
Mamo..powiedz mi, tak szczerze. Znasz już Michaela dłuższy czas. I …
I miałaś racje, po raz kolejny. To wspaniały facet. Widać na pierwszy rzut oka, że jest kochający, troskliwy, mądry, zależy mu na tobie i kocha cie. Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości.
Wiesz, dlaczego pytam.
Wiem dziecko. Nie miałam racji osądzając go wcześniej ale już dawno zmieniłam zdanie. A zresztą najważniejsze, że ty jesteś szczęśliwa.
Jestem Mamo… jestem bardzo szczęśliwa- mówiąc to spojrzałam przez okno gdzie Mike i Bartek oglądali motory, bezwiednie pogłaskałam się po brzuchu.
Kolejne dni świąt spędziliśmy na błogim lenistwie i nic nierobieniu. Wszyscy odpoczywali, mieliśmy dużo czasu. Każdy spędzał go na swój ulubiony sposób.
Czas mijał a my byliśmy spokojni i szczęśliwi. Po nowym roku zaczęli odwiedzać nas goście. Informacja o mojej ciąży rozeszła się w towarzystwie. Poznałam dzięki temu, znowu wielu znanych ludzi. Najbardziej ucieszyła mnie jednak wizyta Stephena Kinga oraz Stephanie Mayer. Ludzie Ci pasjonowali mnie pod każdym względem. Moim marzeniem było poznać ich, zupełnie tak jak poznać Michaela. Rozmawiałam z nimi o pisaniu, o książkach, o tym skąd biorą te cudowne pomysły. O filmach zrealizowanych na podstawie ich powieści. Oni zachęcali mnie do napisania własnej powieści, ale nie byłam co do tego przekonana. Brakowało mi wiary w siebie. Nie wiedziałam czy w ogóle będę umiała cokolwiek napisać. Jednak ich wizyta spowodowała, że byłam niesamowicie szczęśliwa.
W lutym moja ciąża była już troszkę widoczna. Brzuszek powoli zaczął się wyróżniać, a mdłości nie dawały spokoju. Na zmianę cieszyłam się i złościłam. Dopadła mnie książkowa huśtawka nastrojów. Myślałam, że dostanę nerwicy sama ze sobą. O ile sobie przypominałam, to Lisa nie miała aż tak widocznych zachowań. Pewnego dnia czułam się naprawdę bardzo kiepsko, humor miałam pod psem. Wszystko mnie denerwowało. Byłam zła na siebie, na Michaela, na świat i właściwie nie wiem czemu. Szukałam sposobu na rozładowanie emocji. Conrad wyraźnie sugerował, żeby z każdym miesiącem, a właściwie tygodniem coraz częściej rezygnować z seksu. No i co mi teraz zostało? A Mike w obawie o mnie i dziecko postanowił słuchać Conrada co do joty. Heh… Postanowiłam więc zaciągnąć Michaela na jakąś wycieczkę motorową.

To niech wymyśli jakiś egzotyczny owoc, co by zjadła i będą musieli sprowadzać z wyspy Jawa i to będzie problem, a jak przywiozą wreszcie, to jej się zechce prawdziwej szwajcarskiej czekolady! O.DirtyLily pisze:Seks to seks.... a zachcianki Ukochanej w ciąży to zupełnie co innego :D :)
Ale ja tam na motor bym jej nie pozwoliła :P
-
- Posty: 231
- Rejestracja: śr, 19 sie 2009, 21:23
- Lokalizacja: Lublin
Zgodnie z obiecywaniami :D (przepraszam za post pod postem ale chcialam żeby było widoczne, że nowy wpis dałam)....
Mike..
Tak Słońce?
Może przejechalibyśmy się motorami?- spytałam, podchodząc do niego i siadając mu na kolanach. Wiedziałam, że nie spodoba mu się ten pomysł, musiałam więc użyć całej swojej kobiecej przebiegłości.
Niunia przecież wiesz, że powinnaś..
Uważać na siebie… tak wiem ale proszę Cię. Proszę. Dzisiaj mam taki fatalny humor. Jest wcześnie, pojeździli byśmy z godzinkę, może dwie a potem będę do wieczora odpoczywać.
Wiem, że masz kiepski humor, ale nie martw się to minie. A gdzie byś chciała jechać?
No nie wiem.. gdzieś po łąkach bo przecież nie pojedziemy do miasta.
A chciałabyś?
Tak, ale wiem, że Bobby się na to nie zgodzi. Nie puści nas samych.
Pogadam z nim, ok.? Będziesz miała lepszy humor jak pojedziemy? Przebierzemy się a w mieście pójdziemy na lody. Dobrze?
Tak, będzie wspaniale. Dziękuję Ci.
Szybkim krokiem poszedłem do mieszkania Bobby’ego. Wiedziałem, że ten pomysł bardzo mu się nie spodoba ale dla Lily.. może się zgodzi. Mi też przyda się trochę rozrywki, bo ostatnio cały czas myślę tylko o dziecku. Lily ma racje, nie jest chora, wiele kobiet w ciąży ciężko pracuje. Trochę wysiłku nie zaszkodzi. Zapukałem, w środku usłyszałem szybkie kroki, drzwi otworzyły się.
Hej, Mike. Co tam wcześnie. Coś się stało?
Przepraszam Stary. Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem. W sumie mógłbym Cie nie informować ale ponieważ jesteśmy kumplami…
No mów o co chodzi- spytał, otwierając drzwi i zapraszając mnie do środka.
Chcielibyśmy z Lily pojechać motorami do miasta. Przebierzemy się, nie będziemy jeździć głównymi ulicami. Trochę szaleństwa… wiesz, że ona ma teraz kiepski humor.
Mike- Bobby pokręcił głową, wiedziałem co to znaczy- to wykluczone. Pojedziecie sami, a jak ktoś was rozpozna? To co wtedy? Pomijając fakt, że mogą zrobić Ci krzywdę, to nie zapominaj, że Lily spodziewa się dziecka. I nie chcę wspominać przykrych chwil, ale jedno już straciła. Musi na siebie uważać!
Bobby wiem, jak zwykle masz racje. Ale tym razem pojedziemy. Bardzo jej na tym zależy. Będę uważał. Postaram się nie spuszczać jej z oka. Dobrze się zamaskuję. Będziemy unikać ludzi.
Posłuchaj. Zgadzam się na to ale pod warunkiem, że szybko wrócicie i weźmiesz lokalizator. Jak coś się zacznie dziać, dasz znać a ja szybko przyjadę.
Dobrze. Wrócimy w jednym kawałku. Nie martw się.
Szybko przebraliśmy się. Dokleiłem wąsy, kilka pieprzyków, założyłem perukę i byłem gotowy. Lily również zmieniła fryzurę, trochę za mocno się pomalowała i mogliśmy jechać. Założyliśmy kaski, kombinezony i wsiedliśmy. Ciągle jeszcze nie byłem pewny, jak się obchodzić z tą maszyną. Ale świadomość, że Lily jest obok uspokajała mnie. Owiewający nas wiatr, prędkość i wolność sprawiały, że oboje poczuliśmy się lepiej. Zapomnieliśmy o problemach, o zmartwieniach, o wszystkim, liczyła się tylko prędkość. Kręciliśmy się kilkadziesiąt minut po obrzeżach miasta. Obiecałem lody, więc pora była iść do sklepu. Musimy niedługo wracać bo Mój Szef Ochrony zwolni mnie. Hehehe….
Lisa powiedziała, że na 35 ulicy jest jakaś dobra lodziarnia, to poza centrum.- powiedziałem do mikrofonu w kasku
Ok., to skręcam. I zatrzymuje się pod lodziarnią.
Po kilku minutach zajadaliśmy się lodami, wśród tłumu ludzi. Nie wiedzieć czemu był straszny tłok, ale postanowiliśmy nie panikować i nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Liczyliśmy, że nikt nas nie rozpozna i na razie się udało. Lody były pyszne, smakowały jak nigdy dotąd. Oboje wzięliśmy duże porcje. W lodziarni spędziliśmy tylko kilkanaście minut, bo najwyższa pora wracać. Ustaliliśmy, że wracamy do domu, ale objedziemy miasto wokoło. Na 23 ulicy zrobił się nagle straszny tłok. Ludzie pojawili się z nikąd. Popatrzyliśmy na tablice ogłoszeń. Okazało się, że na dzisiaj zaplanowana była jakaś manifestacja. Tłum był coraz większy. Ludzie byli wszędzie. Coraz ciężej było nam przejechać. Zdenerwowałem się, gdy na kilka sekund straciłem Lily z oczu. Wiedziałem, że ona nie pozwoli sobie tak łatwo krzywdy zrobić ale dla mnie była kruchą kobietką, którą miałem się opiekować.
Musimy jak najszybciej przebić się przez ten tłum. Jakbyśmy stracili się z oczu to spotkamy się na wylocie 58, na północ. Ok.?
Tak jest Szefie.
Kocham Cie
Ja Ciebie też.
Ostatnie co widziałem to jak odbiła motorem na prawy chodnik. Chciała ominąć tłum z boku. Trafiliśmy w sam środek manifestacji. Tłum rozdzielił nas. Wołałem ją przez radio. Zgubiliśmy zasięg. Próbowałem przecisnąć się w jej stronę. Zobaczyłem czarny kask pomiędzy ludźmi. Boże Lily… oby nic ci się nie stało. Już byliśmy na wylocie z miasta. Kilkanaście metrów przed nami widać było pustą drogę prowadzącą za miasto.
Wyjeżdżamy z tego tłumu
Nareszcie- jak usłyszałem jej głos odetchnąłem.
Odwróciłem się żeby na nią spojrzeć ale nigdzie jej nie było. Rozglądałem się jak szalony, wołałem ją przez radio ale nie odezwała się drugi raz. Podjechałem jeszcze kawałek w jej stronę. Byłem w środku tego piekła. Jest! Widzę czarny kask! Pomiędzy tłumem z transparentami pojawiła się jej postać. Ale po chwili stało się coś strasznego.. Motor się przewrócił! Lily spadła z motoru. Widziałem jak leży na ziemi. Zeskoczyłem ze swojego, zostawiając go na pastwę losu pobiegłem do niej, leżała na ziemi, widziałem ją pomiędzy nogami ludzi. Próbowałem się do niej przecisnąć. Nacisnąłem guzik alarmowy na lokalizatorze. Byłem dwa kroki od niej gdy czyjeś ręce podniosły ją. Przepchnąłem się między ludźmi. A jej już nie było. Na ziemi leżał tylko motor i kask. Lily zniknęła….
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
Mike..
Tak Słońce?
Może przejechalibyśmy się motorami?- spytałam, podchodząc do niego i siadając mu na kolanach. Wiedziałam, że nie spodoba mu się ten pomysł, musiałam więc użyć całej swojej kobiecej przebiegłości.
Niunia przecież wiesz, że powinnaś..
Uważać na siebie… tak wiem ale proszę Cię. Proszę. Dzisiaj mam taki fatalny humor. Jest wcześnie, pojeździli byśmy z godzinkę, może dwie a potem będę do wieczora odpoczywać.
Wiem, że masz kiepski humor, ale nie martw się to minie. A gdzie byś chciała jechać?
No nie wiem.. gdzieś po łąkach bo przecież nie pojedziemy do miasta.
A chciałabyś?
Tak, ale wiem, że Bobby się na to nie zgodzi. Nie puści nas samych.
Pogadam z nim, ok.? Będziesz miała lepszy humor jak pojedziemy? Przebierzemy się a w mieście pójdziemy na lody. Dobrze?
Tak, będzie wspaniale. Dziękuję Ci.
Szybkim krokiem poszedłem do mieszkania Bobby’ego. Wiedziałem, że ten pomysł bardzo mu się nie spodoba ale dla Lily.. może się zgodzi. Mi też przyda się trochę rozrywki, bo ostatnio cały czas myślę tylko o dziecku. Lily ma racje, nie jest chora, wiele kobiet w ciąży ciężko pracuje. Trochę wysiłku nie zaszkodzi. Zapukałem, w środku usłyszałem szybkie kroki, drzwi otworzyły się.
Hej, Mike. Co tam wcześnie. Coś się stało?
Przepraszam Stary. Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem. W sumie mógłbym Cie nie informować ale ponieważ jesteśmy kumplami…
No mów o co chodzi- spytał, otwierając drzwi i zapraszając mnie do środka.
Chcielibyśmy z Lily pojechać motorami do miasta. Przebierzemy się, nie będziemy jeździć głównymi ulicami. Trochę szaleństwa… wiesz, że ona ma teraz kiepski humor.
Mike- Bobby pokręcił głową, wiedziałem co to znaczy- to wykluczone. Pojedziecie sami, a jak ktoś was rozpozna? To co wtedy? Pomijając fakt, że mogą zrobić Ci krzywdę, to nie zapominaj, że Lily spodziewa się dziecka. I nie chcę wspominać przykrych chwil, ale jedno już straciła. Musi na siebie uważać!
Bobby wiem, jak zwykle masz racje. Ale tym razem pojedziemy. Bardzo jej na tym zależy. Będę uważał. Postaram się nie spuszczać jej z oka. Dobrze się zamaskuję. Będziemy unikać ludzi.
Posłuchaj. Zgadzam się na to ale pod warunkiem, że szybko wrócicie i weźmiesz lokalizator. Jak coś się zacznie dziać, dasz znać a ja szybko przyjadę.
Dobrze. Wrócimy w jednym kawałku. Nie martw się.
Szybko przebraliśmy się. Dokleiłem wąsy, kilka pieprzyków, założyłem perukę i byłem gotowy. Lily również zmieniła fryzurę, trochę za mocno się pomalowała i mogliśmy jechać. Założyliśmy kaski, kombinezony i wsiedliśmy. Ciągle jeszcze nie byłem pewny, jak się obchodzić z tą maszyną. Ale świadomość, że Lily jest obok uspokajała mnie. Owiewający nas wiatr, prędkość i wolność sprawiały, że oboje poczuliśmy się lepiej. Zapomnieliśmy o problemach, o zmartwieniach, o wszystkim, liczyła się tylko prędkość. Kręciliśmy się kilkadziesiąt minut po obrzeżach miasta. Obiecałem lody, więc pora była iść do sklepu. Musimy niedługo wracać bo Mój Szef Ochrony zwolni mnie. Hehehe….
Lisa powiedziała, że na 35 ulicy jest jakaś dobra lodziarnia, to poza centrum.- powiedziałem do mikrofonu w kasku
Ok., to skręcam. I zatrzymuje się pod lodziarnią.
Po kilku minutach zajadaliśmy się lodami, wśród tłumu ludzi. Nie wiedzieć czemu był straszny tłok, ale postanowiliśmy nie panikować i nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Liczyliśmy, że nikt nas nie rozpozna i na razie się udało. Lody były pyszne, smakowały jak nigdy dotąd. Oboje wzięliśmy duże porcje. W lodziarni spędziliśmy tylko kilkanaście minut, bo najwyższa pora wracać. Ustaliliśmy, że wracamy do domu, ale objedziemy miasto wokoło. Na 23 ulicy zrobił się nagle straszny tłok. Ludzie pojawili się z nikąd. Popatrzyliśmy na tablice ogłoszeń. Okazało się, że na dzisiaj zaplanowana była jakaś manifestacja. Tłum był coraz większy. Ludzie byli wszędzie. Coraz ciężej było nam przejechać. Zdenerwowałem się, gdy na kilka sekund straciłem Lily z oczu. Wiedziałem, że ona nie pozwoli sobie tak łatwo krzywdy zrobić ale dla mnie była kruchą kobietką, którą miałem się opiekować.
Musimy jak najszybciej przebić się przez ten tłum. Jakbyśmy stracili się z oczu to spotkamy się na wylocie 58, na północ. Ok.?
Tak jest Szefie.
Kocham Cie
Ja Ciebie też.
Ostatnie co widziałem to jak odbiła motorem na prawy chodnik. Chciała ominąć tłum z boku. Trafiliśmy w sam środek manifestacji. Tłum rozdzielił nas. Wołałem ją przez radio. Zgubiliśmy zasięg. Próbowałem przecisnąć się w jej stronę. Zobaczyłem czarny kask pomiędzy ludźmi. Boże Lily… oby nic ci się nie stało. Już byliśmy na wylocie z miasta. Kilkanaście metrów przed nami widać było pustą drogę prowadzącą za miasto.
Wyjeżdżamy z tego tłumu
Nareszcie- jak usłyszałem jej głos odetchnąłem.
Odwróciłem się żeby na nią spojrzeć ale nigdzie jej nie było. Rozglądałem się jak szalony, wołałem ją przez radio ale nie odezwała się drugi raz. Podjechałem jeszcze kawałek w jej stronę. Byłem w środku tego piekła. Jest! Widzę czarny kask! Pomiędzy tłumem z transparentami pojawiła się jej postać. Ale po chwili stało się coś strasznego.. Motor się przewrócił! Lily spadła z motoru. Widziałem jak leży na ziemi. Zeskoczyłem ze swojego, zostawiając go na pastwę losu pobiegłem do niej, leżała na ziemi, widziałem ją pomiędzy nogami ludzi. Próbowałem się do niej przecisnąć. Nacisnąłem guzik alarmowy na lokalizatorze. Byłem dwa kroki od niej gdy czyjeś ręce podniosły ją. Przepchnąłem się między ludźmi. A jej już nie było. Na ziemi leżał tylko motor i kask. Lily zniknęła….
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

-
- Posty: 231
- Rejestracja: śr, 19 sie 2009, 21:23
- Lokalizacja: Lublin