Ostatnio zakupione płyty - recenzje, wrażenia

Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Jak to jest z powrotami po latach.. Mają sens? Burzyć legendę czy pozostawić ją w spokoju? A może dać fanom tę niepowtarzalną przyjemność, a legendzie przecież nic nie zaszkodzi..?

Obrazek

Jestem świeżo po obejrzeniu ostatniego DVD koncertowego Blur, No Distance Left To Run i nieodparcie mam skojarzenia z książką L. Gnoińskiego, Życie to surfing, o Myslovitz. Jak i tam, ekipa Damona Albarna próbuje zakreślić historię zespołu, ze swoimi wzlotami i upadkami. Przypominam, że Blur kojarzony z brit-popem, zaczął od bardziej pierwotnego brzmienia. Potem, na buncie wobec grunge'u, tworzyli muzykę, w której powołali się na dumę narodu, The Beatles, by podkreślić swoją tożsamość. Gdy zaczynali przegrywać z Oasis, zmienili kierunek. To jedna z najbardziej spektakularnych przemian- ich kolejne płyty, garażowe, eksperymentalne czy romansujące z world music okazały się, moim zdaniem, Wielkimi Albumami. Trzeba geniuszu, by z tanecznego Williama Orbita uczynić producenta mocno rockowej, psychodelicznej płyty.
Przy ostatniej studyjnej płycie doszło do rozłamu, odszedł od nich Graham Coxon. Zespół zamilkł na lata, Albarn zaangażował się w przybocznych projektach, święcąc artystyczne i komercyjne sukcesy, jeden za drugim.

Mogłoby nie być Blur. Ostatnio nagrali przyjemny singiel. Wystąpili przed setkami tysięcy fanów na dwóch koncertach. Nagrali DVD, na którym spowiadają się z przeszłości.
To poruszające, kiedy Coxon mówi, że gdy usłyszał tekst Albarna, z którym był skłócony, No Distance Left To Run (Nie ma już drogi do pokonania), popłakał się. Ja wzruszyłem się, gdy Damon mówi o tekście Tender, będącym ich wspólnym duetem- kompozycyjnym i wokalnym, że love's the greatest thing. Niczym duet pierwiastka męskiego i żeńskiego- jeden prowadzi nagranie, buduje konstrukcję, drugi nadaje mu rys emocjonalny, śpiewając po raz pierwszy w historii zespołu babe... Nie lubiłem tego utworu, teraz go rozumiem.
Coxon wrócił do zespołu jako trzeźwy alkoholik. Albarn też wrócił, choć, jak mówi- nie musiałem. Miał na koncie płyty, które potrafią się sprzedać w 7- milionowym nakładzie (Gorillaz). Ale my przecież jesteśmy jak bracia. W tekście to wygląda, jakby zrobił łaskę, na filmie tak to nie brzmi.

Obrazek

W książce Gnoińskiego Myslovitz poszli znacznie dalej, w szczerości i odsłanianiu nieporozumień w zespole. Dziwię się, że ona w sumie przeszła bez większego szumu- dawno nie czytałem tak szczerej biografii. Co ciekawe, happy end nie jest jasny, rozgrywa się dopiero. Wojtek Powaga i Przemek Myszor nie zatrzymując się na przybieraniu sobie i nie oglądaniu się na naznaczoną sukcesami poboczną działalność artystyczną Artura Rojka, też nagrali bardzo dobrą płytę No! No! No! Do tego, Myslovitze pracują nad nowym albumem, których postępy można tu śledzić.

Nie wiem, co myślicie o powrotach. The Police, którzy są wymieniani w dokumencie o Blur, się nie udało. Koncerty 2 lata temu były smakowite, ale nie zarażały zespołową atmosferą.
Jest taka linijka w jednej z moich ulubionych piosenek Mercury Rev: Bands. Those funny little plans. They never work quite right. Za każdym razem, gdy czytam czy oglądam- o The Beatles, o The Police właśnie, o jakimkolwiek zespole kumpli (a nawet braci), te historie smutno się kończą. Normalna kolej rzeczy?
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Julia94
Posty: 137
Rejestracja: ndz, 26 lip 2009, 19:33
Lokalizacja: Rzeszów

Post autor: Julia94 »

Sade - "Soldier of Love"
Obrazek

Nastrojowa, magiczna, niezwykła...
Wszystko zaczęło się od singla "Soldier of Love", który zrobił na mnie niemałe wrażenie. I tak powiedziałam sobie, że muszę mieć ten album. Nie zawiodłam się. Na szczególną uwagę, oprócz tytułowego utworu, zasługują The Moon and the Sky oraz Mornig Bird.

Na prawdę polecam!
Awatar użytkownika
editt
Posty: 646
Rejestracja: wt, 26 gru 2006, 16:19
Lokalizacja: Starachowice, http://twitter.com/editt86

Post autor: editt »

The Boogie Town to warszawski zespół rockowy. Ich pierwsza płyta zatytuowana jest "1". Zespół juz uchodzi za odkrycie roku. Płyta jest świetna, głos wokalistki - Uli Rembalskiej świetny. Płyta jest anglojęzyczna. Masteringiem płyty zajął się wielokrotnie nominowany do nagrody Grammy Alan Silverman, współpracujący m. in. z Norą Jones, Michaelem Buble, Keithem Richardsem, Chrissie Hynde czy Leonardem Cohenem. Płyte proimuje singiel 'G.Y.E.'
http://www.youtube.com/watch?v=RJZ9iCMgj_c
Moja ulubioną piosenką, która na płycie jest w wersji angielskiej i polskiej, jest 'Emily' http://www.youtube.com/watch?v=2GUJ46FK7vM

Obrazek

Tu krótki wywiad: http://polskieradioeuro.pl/Muzyka.aspx? ... 8&id=27563
Obrazek Obrazek Obrazek
Olkia
Posty: 30
Rejestracja: czw, 31 gru 2009, 20:23
Lokalizacja: Pępowo

Post autor: Olkia »

Najnowsza płyta w mojej kolekcji Queen-Made in Heaven.
Nie mam słów żeby ją opisać. Cudowna to za mało ;-)
Najlepsze piosenki z tej płyty według mnie to: ''Too much love will kill you'' i ''A Winter's Tale''. Uważam ją za najlepsza płytę Queen. Po głosie Freddiego w ogóle nie słychać żeby był chory. Wprost przeciwnie. Nabrał on mocy. Polecam ;-)
Obrazek
Awatar użytkownika
SuperFlyB.
Posty: 393
Rejestracja: ndz, 11 kwie 2010, 22:03
Lokalizacja: z nienacka... a tak naprawdę z Warszawy

Post autor: SuperFlyB. »

Obrazek

M.I.A. - /\/\ /\ Y /\

Trzeci album autorki hitu Paper Planes, znacznie różniący się od poprzednich, dojrzały i jeszcze bardziej zaangażowany.
Prawdziwy, rozwijający się rap/electro. Szczerze polecam, szczególnie wersję rozszerzoną :)


Oficjalna Strona
muzykobloger
Posty: 11
Rejestracja: czw, 05 sie 2010, 0:18
Lokalizacja: J/K

Post autor: muzykobloger »

editt pisze:The Boogie Town to warszawski zespół rockowy. Ich pierwsza płyta zatytuowana jest "1". Zespół juz uchodzi za odkrycie roku. Płyta jest świetna, głos wokalistki - Uli Rembalskiej świetny. Płyta jest anglojęzyczna. Masteringiem płyty zajął się wielokrotnie nominowany do nagrody Grammy Alan Silverman, współpracujący m. in. z Norą Jones, Michaelem Buble, Keithem Richardsem, Chrissie Hynde czy Leonardem Cohenem. Płyte proimuje singiel 'G.Y.E.'
http://www.youtube.com/watch?v=RJZ9iCMgj_c
Moja ulubioną piosenką, która na płycie jest w wersji angielskiej i polskiej, jest 'Emily' http://www.youtube.com/watch?v=2GUJ46FK7vM
Akurat dzisiaj mówili o nich w "Teleexpressie". Muszę się im bliżej przyjrzeć. Dzięki za sprowokowanie mnie do tego;-)

Przejrzałem z grubsza ten temat. I nie żałuję, że poświęciłem mu czas. Znowu poszerzyła się lista piosenek i albumów, których muszę posłuchać...;->
Pozdrawiam,
muzykobloger (H. M.)
http://muzykoblog.blog.onet.pl
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Czasy się zmieniły. Jak patrzę na swoje zakupy, to właściwie nie mam już płyt, które kupiłem fizycznie w sklepie. Dominuje allegro, amazon, od bólu empik.com. Trochę brakuje tych wypadów do Krakowa, jak w nastoletnim życiu, kiedy wyjazd po album (wtedy kasety jeszcze) to była wyprawa na pół dnia. Jednak przebieranie w Mag Magic na Floriańskiej czy Music Cornerze na Jana miało swój niepowtarzalny klimat.
Teraz nie ma czasu i takiej konieczności. Wygrywają sklepy internetowe- i to zagraniczne (nie dziwię się niskim wynikom sprzedaży w PL, skoro bardziej opłaca się angielski amazon). Bardziej się opłaca i można kupić i o 23:46. Nie są to zakupy impulsywne na zasadzie- jeden kawałek-kupuję! kupuję!- potem płyta zbiera kurz, bo to za spory wydatek na takie numery. To inny impuls. Wyznacznikiem zaczyna być last.fm- na zasadzie pożyczam płytę, słucham i jak łapię się na tym, że króluje w zestawieniu, wtedy jest impuls. Kupuję. Tak było z The Rising Bruce'a Springsteena, Disco Romance Sally Shapiro, Untrue Burial, Shade Side Sunny Side For Against, Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy! Hey i innymi (o których później będzie).
Fani muzyki wciąż czekają na rozwiązania prawne, jak to będzie z płytami w sieci. Gdyby każdy wydany album można było odsłuchać powiedzmy max. 5 razy w serwisie kosztującym miesięcznie np. 10 euro, to dla mnie byłoby rozwiązanie. Jak chcę więcej- idę do sklepu. Ale pewnie się nie uda, by to był jeden serwis- biznes nie lubi monopolu. A żaden użytkownik nie będzie opłacał kilkunastu serwisów. Stan, w którym słuchamy tylko określonego gatunku w czasach, gdy ów gatunki się mieszają, minął. Stąd myśl, by np podzielić serwisy z muzyką online na profilowane, może się nie udać.
A wiecie, że kasety znów wracają? Taka ciekawostka. Ale o tym może kiedy indziej, jak kogoś zaciekawi.

Chcę choć w kilku zdaniach wspomnieć o płytach, które w ostatnich 2 latach zrobiły na mnie największe wrażenie, a- aby nie tworzyć zbyt monstrualnego postu i uwzględnić, że przecież lubimy seriale, pozwolę sobie na kilka postów co pewien czas.

Obrazek

Danger Mouse and Sparklehorse present Dark Night Of The Soul
Czy artysta musiał sobie strzelić sobie w serce, by ta płyta mogła ujrzeć światło dzienne? 6. marca tego roku Mark Linkous popełnił samobójstwo. Płyta ukazała się 4 miesiące potem, wcześniej była zablokowana przez wytwórnię. Artysci w końcu wymyślili taki wybieg, że wydano album zdjęciowy z pustą CD-r, którą to można było sobie samemu wypalić na pececie. Śmierć M.L. sytuację zmieniła. W lipcu br. można już było kupić standardowe wydanie.
Marka Linkousa można znać z płyt Sparklehorse albo choćby ze współpracy z Niną Persson- kompakty które już kiedyś rekomendowałem. Usłyszałem o nim przy okazji jego kolaboracji z Radiohead przy coverze Wish You Were Here Pink Floydów.
Dark Night Of The Soul jest najbliższa pojęcia muzyki pop, w całej twórczości Linkousa. Duże piętno na albumie odcisnął David Lynch, który nie tylko odpowiedzialny jest za grafikę, ale też część kompozycji. Na albumie pojawia się też wspomniana Nina Persson, Suzanne Vega, The Flaming Lips, Iggy Pop, Vic Chesnutt, muzycy z formacji Super Fury Animals, Grandaddy, Pixies.
Tak się płyta zaczyna, a tak kończy.

Płycie oczywiście daję 5 majkeli, hehe :mj: :mj: :mj: :mj: :mj:
Ktoś też polubił ten krążek?
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Freddy
Posty: 114
Rejestracja: czw, 15 sty 2009, 12:02
Lokalizacja: LUBLIN

Post autor: Freddy »

kaem pisze:A wiecie, że kasety znów wracają? Taka ciekawostka. Ale o tym może kiedy indziej, jak kogoś zaciekawi.
Mnie ta historia zaciekawiła, chętnie bym Kaem poczytał ;-)
"I will never, ever sell Neverland. Neverland is me,(...)" 29.08.1958-25.06.2009-05.04.2010- 2013 BaM !!!

Obrazek
Awatar użytkownika
Pank
Posty: 2160
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:07

Post autor: Pank »

Niech najnowsza Machina nie będzie Wam obca!
Ostatnio zmieniony pn, 25 paź 2010, 11:27 przez Pank, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

A ja? Słyszę Nosowską, noo. To jaki ma numer buta?

Kasety magnetofonowe wracają do łask- głosi jeden z artykułów w ostatniej Machinie. Mało tego. Powołują się na poważne tytuły- Pitchfork, Guardian, Daily Telegraph, a nawet nasza Wyborcza. Poniżej załączam artykuł z ostatniej Machiny, wraz z historią kaset.
Z trendem spotkałem się już przy kilku recenzjach nowych płyt. Ale czytając ów artykuł bardziej mam jednak wrażenie, że to chwilowa moda- i to głównie wśród niszowych artystów. Po co wracać do kaset, jak jednak mistrzem ceremonii pozostaje winyl?
Bardziej też pewnie chodzi o sentyment z lat 80-tych na świecie i 90-tych w Polsce- wtedy u nas sprzedawano ich miliony rocznie. Były tanie, no i CD-R nie były jeszcze znane.(o mp3 nie mówiąc).

ObrazekObrazekObrazekObrazek
Machina 10/2010


Sam mam wiele wspomnień z kasetami w roli głównej. Będąc dzieckiem PRL-u, wychowany wpierw na taśmach zgrywanych w radiu bądź pokątnie z kompaktów, a potem znając pirackie kasety z bazarków, zachłysnąłem się oryginałami z ładnymi książeczkami w formie harmonijki.
Miałem 1, 2, 3, 4, 5, 6 egzemplarzy Dangerous w swoim życiu, w tym 4 właśnie na kasetach. Pierwsza w wersji pirackiej wydana przez Takt. Bez Who Is It i In The Closet. Wydawca fatalnie obstawił- oba utwory przecież stały się hitami. Z Dangerous w ogóle była heca, jako że będąc długą płytą, nielegalni wydawcy kombinowali jak mogli. Można było np. wyciąć Beethovena z Will You Be There, pozmieniać kolejność nagrań co by pomieściły się na poszczególnych stronach kasety albo wydać w dwóch częściach. Obstawiam, że w Polsce na piratach poszło z milion egz. Dangerous.

Tyle o kasetach- chyba że ktoś coś dopisze o obecnych trendach w wydawaniu tego nośnika.

Lubicie soul? Ja i owszem, ale nigdy w wersji mainstreamowej. Nie cierpiałem tych wszystkich billboardowych r&b. Co innego eksperymenty nu-soulowe czy w ogóle oldschoolowe czarne rytmy.
No ale kto by pomyślał, że ludzie do soulu wrócą w nowym wieku. Tak z kopyta zaczęło się przy okazji Amy Winehouse chyba, choć wspomniany nu-soul już tętnił życiem od końca lat 90-tych (Maxwell, D'Angelo, Erykah Badu, Angie Stone, Alicia Keys, Jill Scot, Floetry). Soul eksperymentalny, mieszany w formie i na styku z innymi gatunkami możemy usłyszeć choćby na płycie Janelle Monae, która, możliwe, że pobije rekord Michaela na najbliższym rozdaniu nagród Grammy. Ale zanim o niej, to był ktoś wcześniej.
Santigold.

Obrazek

Płyta już nie taka nowa- ukazała się w kwietniu 2008. Artystka rocznik '76, pochodzi z USA. Ma na koncie mnóstwo kolaboracji z innymi (Bestie Boys, Pharrell Williams, Lilly Allen, Kanye West, Basement Jaxx, Jay-Z). Supportowała min. koncerty Bjork, Bestie Boys i Architecture In Helsinki.
Jej muzyka to mieszanka czarnych brzmień z punkiem. Nic dziwnego- często powołuje się na The Pixies. Buńczucznie odżegnuje się od r&b twierdząc że ludzie kojarzą ją z tym nurtem tylko dlatego, iż jest czarna. Nazywa to wprost rasizmem.
Przeglądając polskie serwisy widzę, że się ją niespecjalnie lubi uważając ją za kopię M.I.A. Nie znam M.I.A, wkrótce poznam, ale płyta Santigold spodobała mi się bardzo. Jest niepokój, który lubię, jest punkowa rewolta i czarny jedwab.
Posłuchajcie sami.

Anne
L.E.S. Artistes
My Superman
Starstruck
Saga


Soul na nowo wyrasta na muzyczny nowy trend- tak samo ważny, jak rock-'n'rollowy revival z początku zerowej dekady, z White Stripes na czele.
Mnie bardzo ten nowy trend do gustu przypadł. Bardziej organiczny niż elektronika, która zaczyna być powtarzalna, dalece ciekawszy niż czarna muzyka znana z radio, a zachowujący melodię. Soul'n'punk rządzi! Prawda, Pank?
Idę słuchać Q-Tipa.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
polishblacksoul
Posty: 576
Rejestracja: czw, 11 gru 2008, 19:05

Post autor: polishblacksoul »

kaem, co jest dla ciebie przykladem "soul'n'punku" (rozumiem ze to nazwa gatunku ukuta przez ciebie?) oprocz santigold?
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

t

Post autor: kaem »

Może to być dobry rap z elementami soulowymi, z zachowanymi melodiami. I buntowniczą postawą. M.I.A., którą właśnie przesłuchałem, wierzga, ale melodii jak na lekarstwo. Screenagers podaje jeszcze New Young Pony Club- choć podglądam i słyszę więcej electro niż soulu. Wspomniana Janelle Monae...
Szukam cały czas. :-)
O! Gorillaz mają coś, co by pasowało. Jest bunt, jest dużo czarnych dźwięków i są melodie.

edit:

Mam 32 lata i coraz częściej dopada mnie wrażenie, że pochodzę z czasów coraz bardziej odmiennych. A nawet nie tyle czasów, co z czasów o odmiennych doświadczeniach. Rewolucja internetowa, a wcześniej transformacja gospodarcza zmieniła bardzo wiele i muszę się natrudzić, by zobaczyć w rozmowach z młodszymi te same rzeczy, co w sobie.
Podobnie z muzyką. Kiedyś Sting był dla wszystkich oczywistością. Każdy znał jego hity. Dziś ludzie kojarzą go z płytą z lutnią czy albumem o zimie. Albo z kolekcja hitów z orkiestrą symfoniczną. Znaczy jakiś gość z brodą, który dziwnym trafem był kiedyś popularny.

Obrazek

Dziś chciałem napisać o nim. A właściwie o jego macierzystym zespole. Historia The Police jest dla mnie podtrzymaniem mitu o chłopięcych bandach (nie mylić z boysbandami) rozpoczętym przez The Beatles. Ta sama pasja, ten sam spontan i te same rozbraty. Trzech muzyków pod trzydziestkę, ze Stingiem zaczynającym od jazzu, celują w punk i reggae. Totalny przewrót. Mnóstwo starć i rockandrollowego życia. Niepocieszony nieobecnością na koncercie Stinga, zaczytywałem się w biografii zespołu, wydaną przez krakowski Rock Serwis i zasłuchując się w audycje Kydryńskiego o Stingu.Tak ugruntował się sentyment i wykuła legenda w głowie.
A sentyment urodził się jeszcze w latach 80-tych, kiedy The Police byli bardzo popularni. Mieli ponad 20 hitów. To dużo, biorąc pod uwagę ilość wydanych albumów (5).
Lubię tę historię z początków ich kariery, kiedy wyruszyli mierzyć się z angielskim marzeniem o podboju Ameryki, przerabianym przez wielu Anglików. Na ich pierwszy koncert przyszło kilka osób. Menadżer chciał odwołać koncert, a oni się uparli i zagrali normalny set. Sting w trakcie przedstawił sobie każdego słuchacza. Okazało się, że jednym z nich był radiowiec, który potem wylansował im pierwszy hit, Roxanne- piosenkę o prostytutce; dważny kawałek, dziś ze swoim miejscem w historii rock'n'rolla.

Zakończyli karierę nagle, u szczytu ich popularności. Płyta Synchronicity, inspirowana myślami Junga była ich największym osiągnięciem artystycznym i komercyjnym, przyćmionym jedynie przez ujawniający się w tym czasie Thriller niejakiego Jacksona.
I w Polsce byli bardzo popularni.. Niech o tym świadczy przebój Wrapped Around Your Finger, z którego Ryszard Rynkowski zerżnął linię melodyczną do swojego hitu Wypijmy za błędy. Cała twórczość Lady Pank też w inspiracjach mocno osadzona jest w twórczości Policjantów. Kasia Kowalska przyznaje się do inspiracji ich twórczością. Byli często grani w polskim radiu, więc zdążyli mi się mocno wbić w świadomość.

W 2007 roku wrócili. Dla kasy? Poniekąd, może. Bardziej jednak, jak patrzę na ostatnie posunięcia Stinga, wygląda mi to na sentymenty i rozliczanie się z przeszłością. Mierzenie się z dotychczasowym życiem i zbliżającą się starością. To Sting zaczyna sięgać po klasykę teraz. To Sting odszedł od grupy, powodując jej rozpad. I to on złożył ją w kupę na nowo. By zrobić zapomnianym kolegom, którzy sami sobie nie radzili, dobrze, by zmierzyć się z czymś, co go kiedyś mierziło? Wielce prawdopodobne.

Obrazek

Byłem na ich koncercie w Chorzowie. Sprawiali wrażenie mocno niedobranych, choć koncert był sprawny. Czas zobaczyć ich na DVD. Koncert w Buenos Aires prezentował się bardziej kumplowsko. W dołączonym dokumencie, Better Than Therapy Andy Summers mówi, że razem popadają w skrajności, od miłości, do nienawiści. Sting był zaskoczony, jak po 20 latach nic się nie zmieniło i jak po kilku wspólnych chwilach zaczął zauważać te same stare zachowania, co kiedyś.
Przyjemnością było ich podglądać w tym dokumencie i na koncercie, teraz z płyty. Poczuć czym może być starzenie się i jak można się z tym nieuniknionym procesem mierzyć. Z sukcesem, bo to bardziej ugładzony, ale wciąż bunt. Zastanawiali się, jak o ponownym zejściu poinformować świat. Nie chcieli zwykłej konferencji. Wymyślili powrót do tego samego klubu amerykańskiego co u progu swojej kariery występowali, by tam zagrać i odpowiedzieć na pytania.
Sting jednak radzi z nim sobie najlepiej. Jego przykrótkie koszulki pewnie wciąż wiele kobiet napala, a jego błysk w oku pozostawia przekonanie, że nie zamierza spocząć na laurach.
Zespół już nie powróci. Czekam na autorską płytę artysty. Rockową, jazzową, jakąś- byle nie wydaną przez Deutsche Grammophon.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
polishblacksoul
Posty: 576
Rejestracja: czw, 11 gru 2008, 19:05

Post autor: polishblacksoul »

kaem pisze:Rockową, jazzową, jakąś- byle nie wydaną przez Deutsche Grammophon.
poniewaz?
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Ostatnie trzy płyty Stinga wydane są przez Deutsche Grammophon.
____________________________
Bo chociaż wiem skąd biorą się te wszystkie szmery w niebie
Wieje
Wieje i rozwiewa mnie
Awatar użytkownika
polishblacksoul
Posty: 576
Rejestracja: czw, 11 gru 2008, 19:05

Post autor: polishblacksoul »

mialam na mysli uzasadnienie, dlaczego ci "nie podeszly"? [zwlaszcza ostatnia]
ODPOWIEDZ