...bez tytułu...(fan fick)

Dział przeznaczony do prezentacji własnej twórczości: wierszy, rysunków i tym podobnych.
firefenix18
Posty: 231
Rejestracja: śr, 19 sie 2009, 21:23
Lokalizacja: Lublin

Post autor: firefenix18 »

opowiadanko jest świetne i czekam na kontynuację!
Kiedyś ludzie nie potrzebowali Boga bo mieli rozumy,
dziś ludzie wymyślili Boga i zabrali ludziom rozumy.
Awatar użytkownika
MrVader
Posty: 30
Rejestracja: wt, 06 kwie 2010, 10:43

Post autor: MrVader »

Nie mogłam się wyrobić z ta kolacją, jeszcze musiałam do sklepu po wino wyjść, bo to co miałam zaczęłam poprzedniego wieczoru. Na kolację zrobiłam rybę i sałatkę miłości. Mam nadzieję, że Adamowi będzie smakowało. Był u mnie punktualnie. Zjedliśmy kolację i poprosił, żebym mu coś zagrała, koniecznie romantycznego. Grałam a on siedział obok mnie i słuchał, gdy nagle poczułam jego dłoń na mojej szyi, przeszedł mnie lekki dreszcz, ale grałam dalej. On dalej dotykał mojej szyi, bawił się włosami, sama nie wiem co w tym momencie grałam, nawet nie myślałam o tym na jakie klawisze naciskają moje palce. Przysunął się do mnie, zaczął delikatnie muskać moją szyję ustami. Już chciałam przestać grać, kiedy szepnął mi do ucha „ nie przestawaj, podnieca mnie to” grałam więc dalej, ale czułam, że długo już nie wytrzymam. Kiedy już zaczął lizać mnie po uchu i tak namiętnie przygryzać, nie wytrzymałam...Zaczęliśmy się całować, cały czas starałam się mieć otwarte oczy i patrzeć prosto w jego oczy, jego oczy doprowadzały mnie do szału. Przenieśliśmy się na kanapę, dreszcze promieniowały mi do każdego zakamarka ciała, rozprowadzając po nim przyjemne ciepło. Zaczął rozpinać mi bluzkę...nie mogłam tego zrobić, nie znałam go dostatecznie, mimo że tego chciałam coś mnie blokowało.
- Co się stało? – spytał zdziwiony
- Nic, wolałabym poczekać?
- Ale dlaczego?
- Po prostu za mało Cię znam – zbliżył się i zaczął ponownie całować
- Przestań!
- Dobrze, jak wolisz – odsunął się, zrobiła się niezręczna cisza. Wydawało mi się, że on tylko na to czekał
- Chyba nie jesteś na mnie zły?
- Nie, nie jestem. Wiesz, ja już się będę zbierał. Zadzwonię jutro do Ciebie
- Jutro o 10 mam próbę, może wpadniesz
- Przyjadę po Ciebie przed 10 ok.?
- Ok.

Odprowadzając go do drzwi, zauważyłam, że nie zachowuję się normalnie. Już nie jest takim promiennym człowiekiem. Zaczęłam powoli żałować, że tego nie zrobiłam. Trudno, stało się, zobaczymy co będzie dalej. Po wyjściu Adama, pozmywałam jeszcze naczynia, dojadłam resztki z kolacji i położyłam się spać. Głupotą by było zarwać noc przed pierwszą próbą.
Adam rano nie przyjechał, nawet nie odbierał telefonów. Czekałam do 10 i w końcu zabrałam się i pojechałam sama. Wchodząc do budynku w którym odbywały się próby, czułam się trochę nieswojo. Przeszłam przez długo korytarz i usłyszałam dźwięki wydobywające się z sali na końcu korytarza, to chyba tam pomyślałam. Otworzyłam wystraszona drzwi, wszystko wyglądało jak scena z koncertu. Na scenie było mnóstwo ludzi. Po środku sceny zauważyłam, jakąś machinę z klawiszami, przypominającą pianino, tylko nie takie na jakim gram. Było o wiele bardziej skomplikowane. Nikt przy nim nie siedział, oo nie ja mam przy tym grać!! To mi się w głowie nie mieściło. Po lewej stronie na stołku siedział Michael, rozmawiał z jakimś wielkim czarnym Panem, przyglądałam im się przez chwilę, gdy nagle Michael mnie zauważył. Wstał i zaczął iść w moją stronę...
Zrobiło mi się gorąco, najchętniej obróciłabym się i ukryła gdzieś w ciemnym kącie korytarza. Nie, nie ma co z siebie idiotki robić. Zamknęłam za sobą drzwi i wkroczyłam odważnie na scenę. Michael szedł w moją stronę powoli, na jego twarzy gościł uśmiech od ucha do ucha. Cieszy się jak głupi do sera pomyślałam. Choć musze przyznać, że uśmiech miał kapitalny, w sensie uzębienia oczywiście. Ubrany był w czarne spodnie i czarną koszulę z jakąś błyskotką przy kołnierzyku. Podszedł do mnie, stanął i uśmiechał się nic nie mówiąc. Żeby spojrzeć mu w oczy musiałam lekko zadrzeć głowę do góry. Stał tak i nic nie mówił, uśmiechał się tylko głupkowato i przyglądał mi się kręcąc głową, jak taki psiak, który próbuje zrozumieć co do niego pan mówi. Nie wiedziałam co mam zrobić, odezwać się, czy czekać aż on coś powie. Wyciągnęłam do niego rękę
- Olimpia jestem, miło mi Pana poznać – z grzeczności musiałam tak powiedzieć, chociaż tak naprawdę to szału nie było
- Michael, cieszę się że jednak się zdecydowałaś i przepraszam, że tak na Ty od razu się do Ciebie zwracam, ale myślę że tak będzie lepiej
- Dobrze – Michael zawołał jakiegoś chłopaka i poprosił go, żeby przyniósł teczkę z napisem Olimpia oraz kawę
- Może usiądźmy sobie i porozmawiajmy spokojnie, tutaj za duży tłok jest – rzeczywiście wszyscy biegali, krzyczeli, wołali cos do mikrofonów. Zamieszanie niesamowite było. Michael poprowadził mnie w stronę schodów, zeszliśmy i usiedliśmy razem na widowni.
- Mam tylko jedno pytanie, czy ja będę grała na tej machinie, która stoi na środku sceny?
- Hahaha na czym? Na machinie? Fajna nazwa
- Oj nie widziałam jeszcze tak rozbudowanego instrumentu
- Tak, będziesz na tym grała, nie martw się poradzisz sobie, to nie jest trudne
- Ale na takie wygląda
- Jutro się zapoznasz z tą machiną – próbowałam powstrzymać się od śmiechu słysząc głos Michaela, taki dziwny piskliwy głosik, zupełnie inny niż jak śpiewa. Zauważyłam też, że strasznie się wstydzi. Jak cos powie, to patrzy na mnie jakby oczekiwał na reakcję – Za chwilę sam przyniesie teczkę, gdzie znajdują się wszystkie utwory, które będziesz grała
- Dużo ich jest?
- Lista jeszcze nie jest zamknięta, wszystko zależy od tego jak Ci pójdzie, tak naprawdę jeszcze kilka razy możemy to zmienić
- Dzisiaj jaka mam rolę?
- Dzisiaj dam Ci nuty, Ty sobie to poćwiczysz. Jak chcesz możesz w domu. I mniej więcej powiem Ci jak to wszystko będzie wyglądać. Ja teraz zaśpiewam z nimi jeszcze jeden kawałek i może pójdziemy coś zjeść, co Ty na to?
- Nawet stołówkę tutaj macie?
- Jest stołówka, ale my pójdziemy do knajpki za rogiem – szczerze powiedziawszy to nie pasowało mi to trochę, ale jak już się na to zdecydowałam, to i to przeżyję. Po chwili podbiegł do nas chłopak z teczka i kawą.
- W zasadzie kawy nie pijam, ale dzisiaj wyjątkowo się z Tobą napiję – odrzekł nieśmiało Michael
- Czy Pani ma na imię Olimpia? – spytał chłopak od kawy
- Tak a o co chodzi?
- Jakiś Pan na Panią czeka za drzwiami
- Wpuść tego Pana tutaj – powiedział Michael
- Dobrze – wbiegł szybko po schodach i zniknął za drzwiami

Po chwili moim oczom ukazał się Adam, byłam zła na niego, ale ucieszyłam się że go widzę. Podeszłam do niego a on mnie przytulił i pocałował
- Przepraszam – szepnął mi do ucha – nie mogłem przyjechać, miałem nagłe wezwanie do szpitala, ale już jestem. Michael podszedł do nas się przywitać.
- Dzień dobry, jestem Adam, chłopak Olimpii. Nie będzie przeszkadzało jak zajmę jej chwilkę czasu?
- Nie, ma teraz chwilę czasu wolnego – uśmiechnął się z jakimś dziwnym grymasem i poszedł na scenę.
- Michael coś Ty taki przygnębiony? – zagadnął mnie znienacka Thomas
- Wiedziałeś, że ona się z kimś spotyka?
- Tak, przepraszam, że Ci nie powiedziałem, ale uznałem że tak będzie lepiej. Chociaż pewnie to był błąd
- Nie szkodzi. Wiesz...bardzo się cieszę, że z nami gra, bo gra rewelacyjnie....- z zamyślenia wyrwał mnie nagle Thomas
- Ale?
- Chyba trochę jestem rozczarowany, może trochę zły. W drogę na pewno nie będę im wchodził
- Może warto spróbować?
- Oj Thomas, ona mnie traktuje z wielkim dystansem, nie sądzę żeby to miało jakąkolwiek przyszłość
- Nie myśl już tyle, bo myśliwym zostaniesz, kładź się do łóżka, bo jutro wcześniej zaczynamy – Thomas wyszedł z pokoju a ja nie mogłem przestać o tym myśleć, widziałem ich codziennie razem, jeżeli próbowałbym coś zrobić wyszedłbym na złego człowieka. Nie mogę tak postąpić....

Na kolacje z Michaelem oczywiście już nie poszłam, Adam został ze mną aż do końca próby. Pod koniec Michael przyszedł tylko się pożegnać. Kolejne 2 tygodnie minęły tak samo, próby miałam prawie codziennie na które jeździłam z Adamem. Widać było, że mu zależy, żałował chyba ostatniej sytuacji, która się wydarzyła u mnie w domu. Codziennie po mnie przyjeżdżał i odwoził mnie na próby, jeżeli miał czas zostawał ze mną, ewentualnie jechał do szpitala i przyjeżdżał po próbie Dzisiaj po raz pierwszy od dwóch tygodni musiałam jechać sama na próbę. Wsiadłam do samochodu i okazało się, że nie mam paliwa w baku, pięknie się dzień zaczyna pomyślałam. Wyciągnęłam z piwnicy zakurzony rower, spojrzałam na niego ze złością. Rower...wieki na nim nie jeździłam. Do hali na której odbywały się próby miałam jakieś 8 km, prosta drogę, czyli jakieś 20 min i byłam na miejscu. Zmęczona i zła. W drzwiach spotkałam Thomasa, spojrzał na mnie jakoś dziwnie
- No nie mów, że Ty tym przyjechałaś?
- No co? Może nie jest to najnowszy model, ale jeździć się da – zaśmiałam się
- A Ty wiesz, że dzisiaj próba jest do późna? Jak Ty będziesz wracać tym po ciemku?
- Nad tym akurat się nie zastanowiłam jak wyjeżdżałam. A musiałam rowerem przyjechać, bo paliwa mi brakło
- Dobra, damy sobie jakoś radę, uciekaj na górę

Na hali nie było jeszcze tłoku. Parę osób biegało z jakimiś kablami i oświetleniem. Sami techniczni, z muzyków nie było jeszcze nikogo. Podeszłam do mojego mega wypasionego instrumentu i zaczęłam grać Yann Tiersen - comptine d'un autre été l'après. Złapałam jakieś niesamowite natchnienie, na drugi strzał poszło Eine kleine Nachtmusik Mozarta, potem dla Elizy i Taniec Cukrowej Wieszczki Czajkowskiego, nie mogłam przestać grać, czułam się cudownie, dokładnie tak jak za czasów mojej nauki gry. Oczy miałam cały czas zamknięte, gdy je otworzyłam moim oczom ukazał się jedyny widz mojego występu na widowni, był nim Michael. Siedział na widowni z rękami założonymi na piersiach, przez chwile patrzyliśmy tak na siebie. Podeszłam do niego i usiadłam obok W jego oczach dostrzegłam coś dziwnego, tak jakby zachodziły mu łzami.
- Zagrałaś Czajkowskiego, dziękuję – powiedział to z niesamowita powagą, zero uśmiechu tylko niesłychana powaga
- Mam nadzieję, że się podobało? – dla rozładowania tej dziwnej atmosfery uśmiechnęłam się przyjaźnie
- Tak – mistrz rozmowy pomyślałam
- Długo tutaj siedziałeś?
- Dosyć
Zmieszały mnie jego odpowiedzi na pytania, wydawało mi się, ze nie chce w ogóle w tej chwili ze mną rozmawiać. To chyba te humory gwiazd, lepiej się zabrać i pójść sobie. Wstałam i ruszyłam w stronę schodów
- Czekaj, zjemy dzisiaj kolację? Mam ochotę Cię bliżej poznać
- Dobrze – odpowiedziałam i udałam się po nuty

Zaraz po próbie Michael oznajmił mi, że pojedziemy do knajpki za miastem, gdzie mógł chodzić kiedy tylko chce, bez narażania się na fanów. Właścicielem był jego znajomy i kiedy tylko Michael chciał przyjechać, zamykał dla niego dobytek.
- Ale będziemy musieli tutaj wrócić, bo ja dzisiaj na rowerze jestem
- Nie ma mowy, o powrót do domu nie musisz się martwić. Zresztą, chyba sobie nie wyobrażasz jazdy na rowerze po ciemku?
- Jakby trzeba było, to czemu nie
- Do mądrych rzeczy na pewno by to nie należało. Chodźmy, bo Thomas czeka

Knajpka do której przyjechaliśmy, rzeczywiście była poza miastem a nawet prawie w samym lesie. Bardzo urocze przytulne miejsce. Wszystko było z drewna, tylko kanapy i fotele z jasno beżowej skóry. Wszędzie stały palmy i paliło się przytłumione światło a w tle słychać było Czajkowskiego. Dziwiłam się sobie, że się na to zgodziłam, ale w końcu pracodawcę też znać trzeba. Mieliśmy całą przestrzeń do dyspozycji, usiedliśmy na kanapie pod wielką palmą i zamówiliśmy wino na sam początek.
- Po winie na rowerze tym bardziej nie mogłabyś jechać
- Nie napiłabym się wina jakbym miała jechać na rowerze
- Proszę Cię, opowiedz mi cos o sobie. I nie pytaj co, powiedz po prostu wszystko
I tak zrobiłam, opowiedziałam wszystko. Począwszy do których sięgałam pamięcią aż do teraz. Michael słuchał mnie z wielkim zainteresowaniem, ten człowiek naprawdę umiał słuchać. Czasami widać czy ktoś się nudzi przy rozmowie, po nim było widać zupełnie cos innego, widać było zafascynowanie.
- To co mówisz, jest odzwierciedleniem mojego życia, słucham Cię i czuję tak jakbym słuchał o sobie
- Czytałam dużo o Twoim życiu, rzeczywiście jest wiele podobieństw między nami
- Przepraszam, że o to pytam, ale długo spotykasz się z Adamem? Wydaje się być bardzo miłym człowiekiem
- Nie długo, ale układa się miedzy nami
- Czym on się zajmuje? Wydaje mi się że go gdzieś już poznałem
- Mogłeś go widzieć w szpitalu, jest ordynatorem tego oddziału na którym leżałam. Tam właśnie zresztą się poznaliśmy – Kończąc to zdanie zobaczyłam Thomasa przedzierającego się przez liście palmy
- Ale tutaj romantycznie macie – zachichotał – O czym tak namiętnie rozmawiacie?
- Michael zasypuje mnie pytaniami o Adama
- Właśnie Olimpio, miałem się Ciebie pytać, ale nie wiedziałem czy wypada. Wybacz, że będę teraz bezpośredni, ale musze zadać to pytanie
- Wiesz, że Ty możesz pytać o wszystko – krzyknęłam radośnie
- Nie przeszkadza Ci to, ze Adam ma żonę?
W tym momencie jakieś niesamowite ciśnienie uderzyło mi do głowy, patrzyłam na Thomasa jak przygłup, ręce zaczęły mi drżeć, nie mogłam wydusić z siebie słowa
- Że...że co? – wydukałam
- Nie wiedziałaś?
- Eeee...nie
- Pamiętasz jak odbierałem Cię w ostatni dzień ze szpitala? Wtedy grałaś w świetlicy a ja stałem z Adamem, wtedy właśnie powiedział mi „moja żona Lucy uwielbia Michaela” dlatego zdziwiłem się kiedy powiedziałaś mi, że się spotykacie. Myślałem też, że wiesz. W ogóle uważam Cię za bardzo rozsądną kobietę i dziwiło mnie to, że nie przeszkadza Ci to

Nie wiedziałam co mam powiedzieć, popatrzyłam na Michaela i widać było, że on też nie bardzo wie jak to skomentować. Było mi potwornie głupio w obliczu tych dwóch mężczyzn. Są świadkami tego, jak facet zrobił w konia babę. Jak ja mogłam tak dać się nabrać. Łzy popłynęły mi po policzku, nie potrafiłam się uspokoić. Thomas mnie przytulił, zaczął przepraszać, ale to nie jego wina, on się zachował fair, powiedział prawdę.
- Olimpio, chodź pojedziemy do domu
- Nie chce – głos łamał mi się niemiłosiernie
- Co chcesz?
- Nie wiem, nie wiem co chcę
Michael skinął głową do Thomasa, jakby mówił tak. Thomas poprosił, żebym wstała i poprowadził mnie do samochodu. Płacz mnie wykończył, głowa potwornie bolała. W pewnym momencie bezwiednie osunęłam się na ramię Michaela i usnęłam. Usypiając poczułam jak obejmuję mnie i wyciera łzy z policzków, ale nie miałam już siły protestować.
Przytulałem ją bardzo mocno, nie chciałem żeby płakała, chciałem żeby poczuła się bezpieczna.
- Thomas czy my dobrze robimy?
- A masz lepszy pomysł?
- Nie, ale może być na nas zła
- Nie sądzę, żeby złościła się na nas z tego powodu i w takiej sytuacji
Awatar użytkownika
Zosia-MJ
Posty: 775
Rejestracja: sob, 24 kwie 2010, 10:36

Post autor: Zosia-MJ »

Zaczęłam czytać to opowiadnaie i twierdzę, że jest super. Naprawdę ! Czekam na CD ;-)
ODPOWIEDZ