MJ4everify pisze:
"Film "Nasza klasa" jest przede wszystkim wiwisekcją przemocy. Obrazem przedstawiającym w sposób drastyczny i dosłowny, jak przemoc rodzi przemoc. Dosadny, mocny, dający do myślenia, ukazujący przykrą rzeczywistośc. Gorąco polecam.
Zgadza się film ciężki i brutalny, ale wart obejrzenia!
MacJack50 pisze:Bardzo dobry film , który ostatnio oglądałem Shutter Island , czyli po polsku Wyspa Tajemnic. Świetny Thriller , gdzie główną rolę gra Leonardo Di Caprio .Naprawdę jestem pod wrażenie gry tego aktora.Jak dla mnie jedna z najlepszych ról Leonardo.
Leo już od jakiegoś czasu odcina się od łatki "maminsynka z Titanica" :]
...i dobrze, bo niezły z niego aktor. Coraz bardziej mnie do siebie przekonuje. Poza tym chyba lubią się z Martinem Scorsese. Kolejny wspólny projekt. Może wywiąże się z tego symbioza na marę Tima Burtona i Johnny'ego Deepa. Czas pokaże :)
Shutter Island ma fajny klimat, właściwy filmom Scorsese. Albo się takie rzeczy lubi, albo nie. Mnie się film podobał ( fakt, że byłam w kinie na "seansie sponsorowanym" przez moje miasto, które w ten oto oryginalny sposób wyróżnia swoich Jubilatów :] nie miał większego wpływu na odbiór obrazu )
Podobnież urodzinowym sposobem załapałam się na
Disco Robaczki, bo akurat grali (a co będę sobie odmawiać! :] ) Bajki to od dawna "pewniaki" na bezstresowe spędzenie popołudnia. Do kina można iść "w ciemno". Poszłam zatem. Nie zawiodłam się. Dodam, że "akcent Michaelowy" też obecny - pod postacią przeróbki: Blame It on the Boogie. Także mission completed (!) można powiedzieć - Michael został wykryty nawet tam, gdzie wcale go nie było...
Shutter Island = pierwiastek Michaelowy pod postacią M.Scorsese ;)
Disco Robaczki = Blame It on the Boogie
Za rok też chcę takie urodziny...
Teraz zmiana klimatu. Chciałabym polecić Wam film, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Oglądałam go już jakiś czas temu, ale do tej pory nie zatarł mi się w pamięci, napiszę wiec kilka słów ( zwłaszcza, że nikt tego nie zrobił - jak wynika z mojego dzisiejszego wglądu w temat :))
Chodzi mianowicie o:
WĄTPLIWOŚĆ
Można czytać, to nie spoiler, a zachęta :)
Katolicka szkoła St. Nicholas w nowojorskim Bronksie . Rok 1964. Placówką kieruje surowa i zasadnicza siostra Aloysius Beauvier (Meryl Streep), która uważa, że tylko dzięki żelaznej dyscyplinie można wychować młodych ludzi na dobrych obywateli. Innego zdania jest ksiądz Brendan Flynn (Philip Seymour Hoffman) – reprezentuje on liberalną twarz Kościoła, który chciałby zejść z ambony do wiernych by poprzez bliskie bezpośrednie relacje - stać się ich przyjacielem. Dyrektorka nie potrafi sobie nawet wyobrazić takiej sytuacji – są granice, których przekraczać nie wolno! Nieufna zakonnica bacznie obserwuje każdy krok księdza, z podejrzliwością odnosząc się do jego szczególnych relacji z jednym z uczniów. Czy to tylko nadopiekuńcze obawy, czy coś poważniejszego? A może lęk przed utratą autorytetu. Strach, że wraz z nadejściem „nowego” upadek moralnych wartości stanie się nieunikniony, a zmierzch tradycji obnaży kruchość twardych zasad? Siostra Aloysius podejmuje prywatną krucjatę w celu odkrycia prawdy… Czy rozwianie wątpliwości jest w ogóle możliwe…?
Niebanalne kino. Doborowa obsada, nie mówię tu jedynie o kunszcie aktorskim Meryl Streep (Jak ta kobieta – przeciętnej przecież urody to robi… każdą swoją rolę gra tak, jak gdyby miała być rolą jej życia. Co za tym idzie – nawet w pospolity film o lekkiej fabule wnosi na tyle dużo, że staje się on przynajmniej wart obejrzenia. Zwierz-nie kobieta

Kameleon-nie aktorka! Uwielbiam i padam do stóp jej talentu!), który rzecz jasna nie pozostawia wątpliwości - w przeciwieństwie do tego, co rodzi się i kiełkuje w głowie widza przeniesionego za zimne szkolne mury. Tytuł niezwykle adekwatny do obrazu. Wzrastające napięcie potęguje niepewność i w zasadzie… zostajemy z dylematem do samego końca. Takie… wiem, że nic nie wiem. Jakby zaaplikowano nam dawkę „głupiego Jasia” Moim zdaniem – film doskonale obrazuje mechanizm „powstawania gry pozorów” Zakładając to mamy jasność: „ Rzeczy nie zawsze muszą być takie, jakimi się wydają. Zawsze natomiast widzimy to, co łatwiej nam zobaczyć” ( w zależności od ukierunkowania, czyli tego co „życie wtłacza do naszych mózgów” poprzez liczne wpływy - otoczenie, kulturę, tradycję i masę innych czynników - już od wczesnego dzieciństwa…). Właśnie dlatego tak ciężko pozbyć się stereotypowego myślenia, podążania utartymi schematami. Człowiek chcąc pozostać naprawdę otwarty - uczy się tej trudnej sztuki przez całe swoje życie, ponieważ niezależnie od nas samych – chcemy tego, czy nie - jesteśmy głęboko nasiąknięci wpływami…
Myślę, że tematyka, a także sposób „dotknięcia problemu” może spowodować, że fani Michaela Jacksona odbiorą film stosunkowo osobiście i głęboko – niezależnie od wniosków wysnutych na koniec… Sama złapałam po nim doła. Ostrzegam, jednocześnie gorąco polecając, bo JEST TO KAWAŁ DOBREGO KINA!