...bez tytułu...(fan fick)

Dział przeznaczony do prezentacji własnej twórczości: wierszy, rysunków i tym podobnych.
Awatar użytkownika
MrVader
Posty: 30
Rejestracja: wt, 06 kwie 2010, 10:43

...bez tytułu...(fan fick)

Post autor: MrVader »

Obudził mnie miły, opiekuńczy głos lekarza.
- Dzień dobry, jak się czujesz?
Mruknęłam coś i obróciłam się na drugi bok, mając nadzieję, że zrobi swoje i sobie pójdzie. Ale nie, drążył dalej.
- Nie rozumiem, jak Ty chciałaś w takim stanie wczoraj do domu wrócić, chyba sobie nie zdajesz sprawy z tego co dzisiaj z Tobą mogło się dziać.
Wyciągnął moje wyniki badań i zaczął ze spokojem w głosie analizować.
- Wczoraj po wstępnych badaniach miałaś znacznie podniesiony poziom CRP, tak dla jasności jakbyś się nie orientowała, to u kobiet normy wynoszą do 4,0 mg/l a Ty...Ty młoda damo miałaś 200 !!
- yyyy jęknęłam
- Yyyy to mogłabyś już dzisiaj z siebie nie wydobyć, wzrost jego stężenia koreluje dodatnio ze wzrostem ryzyka zawału serca lub udaru mózgu, wszystko jest ważne, ale zdrowie najważniejsze i zostaniesz w szpitalu co najmniej tydzień.
Wychodząc obrócił się i uśmiechnął słodko
- Przyśle zaraz pielęgniarkę
Jego uroda mnie powaliła, chyba bardziej niż ta choroba. Heh w takim towarzystwie, to ja mogę chorować pomyślałam
Słodkie myśli o Panu doktorze jednak nie trwały długo, leki z nocy przestawały działać i ból stawał się nie do zniesienia. Próbowałam krzyknąć, ale najmniejsze drgania w gardle wywoływały straszliwy ból. Łzy spływały mi po policzkach w coraz większych ilościach
- Skarbie, wiem że boli, ale musisz przed podaniem leków zmierzyć temperaturę. Za chwilke wrócę i podam Ci kroplówkę
Ojjj jaka ulga, leki zaczęły działać, ból zmniejszył się do minimum i tak po prawdzie, dzisiaj pierwszy raz od paru dni się wyspałam. Trzy dni bez snu, jedzenia i picia. Dobrze, że tutaj trafiłam. Zawirowało mi wszystko przed oczami...
Ponownie obudziłam się na obiad. Na korytarzu był niesamowity hałas, jakaś dziewczynka krzyczała coś o jakimś polityku. Oddział był laryngologiczny, ale głównie pacjentami były dzieci, za którymi zresztą nie przepadałam. Miałam jednak szczęście, bo jako jedyna miałam pokój tylko dla siebie i jako jedyny na oddziale miał osobną łazienkę.
- Dawać obiad? Zawołała Pani z korytarza, która wyglądała jakby przeszła operacje zmiany płci
- Nie, dziękuję
- Słonko musisz coś jeść, zobacz jaka Ty chuda jesteś
- Naprawdę dziękuje
- Mój synuś to ani by się za Tobą nie obejrzał, on to lubi takie gdzie jest za co chwycić. A poza tym musisz mieć siłę na przywitanie specjalnego gościa, który odwiedzi nasz szpital
- Nie będę jadła, przepraszam ale muszę zadzwonić
Rzuciła tylko na mnie groźne spojrzenie i zabrała to swoją machinę do wydawania obiadów z mojego pokoju
Co za babsko! pomyślałam wybierając nr do Pauli,
- Oli! Krzyknęła do słuchawki
- Co tak krzyczysz, głucha jeszcze nie jestem
- Ha ha ha jak Ty mówisz
- Bardzo śmieszne, przynajmniej mówić mogę, co u Was?
- Nic się nie dzieje, zresztą opowiem Ci wszystko jak do Ciebie przyjadę
- To Ty u mnie chyba będziesz jaj już do domu wrócę. Szpital był dosyć daleko, dlatego nie mogłam liczyć na częste odwiedziny.
- Coś Ty! Dzisiaj będę
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, okropnie tutaj jest, same dzieci w koło, obiady wydaje jakiś babochłop i do tego wszystkiego jakiś specjalny gość ma odwiedzić szpital, wielkie poruszenie przez to jest
- Taaaaaa to ja nocuje u Ciebie pod łóżkiem, nie daruje sobie jak nie zdobędę autografu znanej osoby
- Przestań, to pewnie jakiś polityk, który musi pokazać dobre serce przed kampanią, dzieci zresztą coś mówiły o polityku
- Polityk nie polityk, ważne że znany. Ty to w ogóle jesteś jakaś wybrakowana, każdego człowieka interesują znani ludzie. Ryknęła z wyrzutem
- To Ty się nadasz z ta kucharkochłopem, ona też cała podniecona była jak o tym mówiła
- Muszę kończyć, bo nie mogę jechać samochodem, rozmawiać przez telefon i jeszcze papierosa palić
- Ok. w takim razie czekam
- Będę niebawem, dowiedz się kiedy będziecie mieli tego gościa
- Jasne, sama się dowiesz jak przyjedziesz
- Hehe papa
- Papa
Na korytarzu się już uspokoiło, miałam ochotę wyjść pozwiedzać, ale wolałam się nie ujawniać, bo pewnie dzieci nie dałyby mi spokoju. Z trudem przełknęłam łyk soku i włączyłam telewizor. Leciał akurat jakiś teledysk Michaela Jacksona. Nie lubiłam go, ale bardziej jako osoby, tego całego wizerunku. W tym co robił był mistrzem, nie da się tego zaprzeczyć. Utwory miał genialne, głos też, tylko jakoś dziwnie mu z oczu patrzało. Wydawał mi się człowiekiem bardzo zapatrzonym w siebie. Ehhh... w sumie co mnie to interesuje, jak dla mnie to on może być wykonany z...eee...o! z włókna szklanego...
Awatar użytkownika
DirtyLily
Posty: 202
Rejestracja: wt, 23 lut 2010, 21:10

Post autor: DirtyLily »

Martusia ja poprostu Kocham tego ficka! To jeden z moich ulubionych!

Biedna chora Oli... mam nadzieję, że niedługo wyzdrowieje! A Pauli... świetna z niej kumpelka :P :smiech:
Obrazek
Awatar użytkownika
MrVader
Posty: 30
Rejestracja: wt, 06 kwie 2010, 10:43

Post autor: MrVader »

Paula była u mnie już godzinę po rozmowie. Wpadła do sali zdyszana jakby przed kimś uciekała. Rzuciła tylko we mnie siatką z pomarańczami i zaczęła wypytywać jak szalona
- No i no i no i?? Była już ta nasza sława? A wiesz, może ja pójdę spytać pielęgniarki kiedy będzie? Nie mogę się doczekać! Ahhh...co za dzień, całe szczęście, że jesteś w szpitalu!
- Nie interesuj się. mruknęłam chamsko
- Ejjj co jest?
- Oj Paula, czego ja bym się mogła po Tobie innego spodziewać, nigdy w życiu już chyba nie poznam takiego downa jak Ty
Siedziała przez chwilę bez słowa zastanawiając się o co mi chodzi, minę miała wykrzywioną co najmniej jakby ją jakiś paraliż chwycił
- Paula! Ja żartuje, przyzwyczaiłam się już do tego, że nie interesuje Cię nic w koło. Powiem Ci jak powinnaś się zachować – uśmiechnęłam się
- Sory
- Powinnaś wejść i powiedzieć: „Witaj Olimpio Ty moja kochana, jak się czujesz? Przyniosłam Ci pełną siatkę witaminek”
- To może ja wejdę jeszcze raz?
- Hahaha daj spokój. Zaczęłam się śmiać, Paula rzuciła mi się na szyję
- Oj Oli Oli jak ja Cię kocham
- Nie bardziej niż ja Ciebie
- W ogóle, to w złym momencie przyjechałaś, zaraz będzie obchód. Położyłam się na łóżku i zaczęłam się uśmiechać znacząco
- Coś się tak rozmarzyła? Nie poznaje Cię
- Lekarz, ten lekarz z tego oddziału to jest...to po prostu anioł na ziemi!
- Teraz to już w ogóle Cię nie poznaje, Ty przeciwniczka związków, mająca na koncie tylko jednego partnera w wieku 25 lat mówisz do mnie takie rzeczy?
- Dziwne nie? Nawet przyjemnie było jak mi w gardle igłami grzebał, to nic że niemal na niego nie zwymiotowałam. Kurwa jakie on ma oczy! A usta mogłabym sobie wyciąć i zabrać do domu...
- Ty go pożądasz, wiesz co? To nie tak działa, sexu Ci brakuje i stąd te fantazje
I w tym momencie ujrzałam mojego anioła w drzwiach
- Fantazjującą koleżankę będę musiał wyprosić
- To, to nie ja, to ona. Pokazała palcem w moją stronę
- przyjedziesz jutro? Spytałam z nadzieją w głosie
- Postaram się, trzymaj się papa
- Paaaaa
Usiadł koło mnie na łóżku, patrząc mi troskliwie w oczy. To nie było zwykłe pożądanie, miał w sobie coś niesamowitego, coś czego jeszcze w nikim nie dostrzegłam. Spojrzałam na plakietkę przyczepioną do fartucha. Adam, ładne imię.
- Więc Panie Adamie, kiedy wyjdę do domu?
- Więc Pani Olimpio, nie tak prędko. I znów ten uśmiech – Mimo, że wyniki już są lepsze, nadal jest stan zapalny, jest Pani opuchnięta. Nagromadziła się treść ropna w przestrzeni pomiędzy torebką migdałka a powięzią pokrywającą, musimy teraz czekać, aż antybiotyki zaczną działać. Jeżeli nie będą skuteczne trzeba będzie zrobić punkcję grubą igłą i w przypadku uzyskania treści ropnej, nacięcie i drenaż ropnia, codzienne poszerzanie jamy ropnia, aż do całkowitego braku wypływu treści ropnej.
- Eeeee – tyle tylko w stanie byłam powiedzieć
- Wiem, że brzmi to strasznie, ale zapewniam, że najgorszy ból ma już Pani za sobą
Poklepał mnie po ramieniu i skierował się w stronę drzwi.
- I jeszcze jedno, dobrą wiadomością jest to, że ja będę wykonywał zabieg
Wiele mi dał do myślenia ten uśmiech jaki pojawił się na jego twarzy gdy to mówił. Pięknie, Paula jak zwykle nie potrafi trzymać języka za zębami...chociaż może i to lepiej, że to słyszał. Ułatwi mi to zadanie...

Postanowiłam, że to już najwyższa pora na zwiedzanie szpitala. Wykąpałam się, uczesałam, przywdziałam mój ukochany dresik i wyruszyłam.
Przed wyjściem na korytarz upewniłam się, że nikogo na nim nie ma. Próbowałam przemknąć niezauważona, jednak tuz przed wyjściem z oddziału zatrzymała mnie pielęgniarka siedząca w recepcji.
- Postanowiłaś kości rozprostować, bardzo ładnie, ruch jest bardzo potrzebny
- Idę do sklepiku na dole
- Jak chcesz, możesz iść do biblioteki, wybory są i powinnaś zagłosować
No tak..stąd wizyta tego polityka, tylko po cholerę na oddział gdzie jest pełno dzieci przychodzi, dzieci glosować nie mogą.
- Nie, głosować nie będę, wiem że to powinność każdego obywatela, mimo to nie ma chyba sensu, żebym głosowała bezmyślnie
- Dobrze, tylko nie bądź długo, bo jak wiesz dzisiaj wizyta...
Nie skończyła zdania, bo przerwał jej przeraźliwy płacz dziecka z jednaj z sal.
Sklepik był na samym dole, zaraz przy wejściu do szpitala, od razu rzuciły mi się w oczy czarne limuzyny zaparkowane przed wejściem. Ogólnie było wielkie poruszenie. Przeglądając gazety zauważyłam, że prawie na każdej było zdjęcia Michaela Jacksona, albo przynajmniej jakaś wzmianka o nim
- Mam dzisiaj pecha do tego kolesia - szepnęłam
- słucham? - odezwała się kobieta po drugiej stronie lady
- Poproszę te dwie gazety
- 8,70
- Proszę i dziękuje
I co teraz robić zastanawiałam się, przeczekać wizytę gdzieś poza oddziałem, czy iść i zamknąć się w pokoju. W sumie zamknięcie w pokoju nic mi nie da, w końcu nie są zamykane na klucz.
W drodze na górę obmyślałam strategię.
Wchodząc na oddział, skręciłam w lewo, gdzie znajdował się pokój pielęgniarek
- Przepraszam
- Tak Olimpio?
- Zmęczona jestem strasznie, chciałabym się przespać
- Co za problem? Maszeruj do pokoju i połóż się spać
- Tak, ale nie bardzo mogę spać, mogłabym dostać coś, co mi pomoże usnąć?
- Dam Ci coś, co działa szybko, ale krótkotrwale. Sen wywołany sztucznie to nie to samo, co sen fizjologiczny
- Dobrze
Dostałam pigułkę i poszłam szybko do pokoju, miałam nadzieję, że usnę zanim ta szopka się zacznie.
Leżałam bez ruchu oczekując na sen, zaczęło mi się robić powoli błogo, czułam, że usypiam. Zdążyłam jeszcze tylko przed snem usłyszeć jak jakaś dziewczynka na korytarzu zaczyna śpiewać...you are not alone...
Gdy się obudziłam, czułam się jakbym była na totalnym kacu, bolała mnie głowa i plecy. Nawet czekanie, aż kroplówki zejdą mnie ominęło. Godzina była już 22. Niesamowicie coś mnie gniotło w plecy, podniosłam się aby sprawdzić co jest sprawca tego stanu rzeczy i co ujrzałam...misia. Brązowego misia ubranego w czarny garnitur, czarny krawat, czarny kapelusz, czerwona koszulę i białe skarpetki. Co to kurwa jest? Czyżby dzieci dotarły już do mojej sali? Hmmm...a może to ten polityk taki hojny...mi to mógłby jednak 0,7 l Żołądkowej dać a nie misia. Do misia była przyczepionka karteczka, na której widniał napis: See you soon...
Awatar użytkownika
DirtyLily
Posty: 202
Rejestracja: wt, 23 lut 2010, 21:10

Post autor: DirtyLily »

Tych które Ci się nie podobają możesz przecież nie czytac! A inni może życzą sobie aby było jeszcze więcej ficków?

Te ficki, które tu wstawiamy tworzone są ok kilku dobrych miesięcy na innym forum (skąd zresztą się znamy z dziewczynami). I wspólnie postanowiłyśmy, że poddamy się krytyce osób z MJPT.
Ale jeśli ci się nie podobają nie musisz wcale do nich zaglądać! Czytaj tylko te, które Ci pasują... i problem z głowy.

Marta a teraz mój kom: Szkoda, że Oli jest tak negatywnie nastawiona do SŁAW, a szczególnie do Michaela. Oby się przekonała.... że nie jest taki jak się wydaje. I niech ucieka jak najdalej od Doktorka! Znajomość z nim nie przyniesie jej nic dobrego...
Obrazek
Awatar użytkownika
MrVader
Posty: 30
Rejestracja: wt, 06 kwie 2010, 10:43

Post autor: MrVader »

Damo kameliowa
Komentarze pod fikami sa po to, aby skrytykowac lub pochwalic fik. Napisac co sie podoba a co nie. Jezeli nie masz zamiaru w ten sposób komentowac, to wcale nie komentuj, poniewaz ten komentarz który napiałas jest nie na miejscu.
Nie podoba sie, to nie czytac.
Forum jest po to, aby każdy mógł sobie zamiescic swoja mniejsza lub wieksza twórczosc. Mnie sie nie podoba inny temat, to po prostu tam nie wchodze i nie dodaje głupich komentarzy!
Tekst typu "prosze skończcie już" świadczy o Tobie a nie o moim fiku. Ile Ty w ogóle masz lat?
Pozdrawiam i radze zastanowic sie zanim sie cos napisze
Awatar użytkownika
MrVader
Posty: 30
Rejestracja: wt, 06 kwie 2010, 10:43

Post autor: MrVader »

Gdy wstałem była dopiero 5:30, chciałem pospać dłużej, ale myśli o tej dziewczynie nie dawały mi spokoju. Ciekaw jestem, czy w ogóle wie od kogo ten prezent, może powinienem się podpisać Jeszcze zmuszę się chociaż na króciutki sen, teraz przy wydawaniu nowej płyty rzadko kiedy mogę pospać. Nieeeee! Nie mogę spać, musze porozmawiać z Thomasem.
Schodząc na dół usłyszałem jak Thomas razem z Martą szepcą coś w kuchni. Nie mam w zwyczaju podsłuchiwać czyichś rozmów, ale tym razem byłem w 100% pewny, że wiem o czym tak debatują.
- Thomas, dlaczego u Ciebie jest zawsze wszystko na nie?
- Dobrze wiesz jak się kończą jego związki ze zwykłymi dziewczynami, ona nie jest dla niego
- Nie ze zwykłymi, tylko z napalonymi fankami – Marta ściszyła nagle głos wypowiadając to zdanie – Michael nie podsłuchuj, widać Twoje kolorowe skarpetki – zaśmiała się
- Teraz już możecie powiedzieć wprost o czym rozmawialiście, słucham Cię Thomasie?
- Chodzi o tą dziewczynę, nie pakuj się w nic! Po co Ci to? Tym bardziej teraz, nowa płyta w drodze, niebawem koncerty, znowu zszargasz sobie opinię
- Czy Ty ją znasz? - spytałem spokojnie
- Nie znam, ale Ty także jej nie znasz
- Może powinien poznać – wtrąciła się Marta
- Marta, mówię Ci, ona jest cudowna, taka delikatna. Na karcie pisało, że ma 25 lat a wygląda na taką słodką niewinną istotkę, na jej szafce leżała książka o Czajkowskim, ja też go uwielbiam
- Książka to jeszcze nie powód, żeby się zakochiwać – wtrącił Thomas złośliwie
- Nie zakochałem się, chcę z nią tylko porozmawiać
- Ale ona z Tobą nie chce, wiedziała na pewno, że będziesz w szpitalu, jakby Cię podziwiała lub chociaż trochę lubiła nie prosiłaby pielęgniarki o leki nasenne
- Daj mu chociaż spróbować, niech jedzie i porozmawia a później będziemy się martwić
Thomas nic się już nie odezwał, nie dziwię się mu, dużo już przeszedł ze mną i moimi miłostkami. Za każdym razem to on ratował mnie prze katastrofą
- Po obiedzie wieziesz mnie do szpitala
-Ok. ok. nic się już nie odzywam


Rano niecierpliwie czekałam na obchód. Nie mogłam się już doczekać aż zobaczę Adama. Dzisiaj mam tak dobry humor, że chyba rzucę się na niego przy badaniu i wycałuje. A potem niech się dzieje co chce. Drzwi do pokoju nagle się otworzyły a w nich pojawiła się postać małej dziewczynki
-Cześć
- Cześć – miałam ochotę odpowiedzieć „ czego tutaj” ale się powstrzymałam
- Dlaczego wczoraj Cię nie było? Byłaś jedyną osobą, której nie było a ja śpiewałam
- Słyszałam jak śpiewałaś
- Nie słyszałaś, bo spałaś
- To może zaśpiewasz mi jeszcze raz?
- Nie, bo teraz to mi się nie chce
- Nie teraz, po obiedzie pójdziemy do świetlicy, ja będę grała na pianinie a Ty będziesz śpiewać
- Dobra, ale dzisiaj to już nie będzie dla kogo śpiewać, bo Michael był wczoraj
- Jaki Michael? Ten polityk?
- Głupia jesteś, albo taką udajesz! – krzyknęła oburzona – Michael Jackson! – krzyknęła ponownie
- Michael Jackson tutaj był? – moje zdziwienie było kolosalne
Popatrzyła na mnie z politowaniem i skierowała się do drzwi
- Po obiedzie widzę Cię w świetlicy
- -Ok
Bezczelna mała pomyślałam. I od razu przyszła mi do głowy Paula, ona jakby się dowiedziała kto tutaj był, to zabiłaby mnie za brak autografu. Dobrze, że ja mam takie podejście do gwiazd jakie mam...
Zaraz po natrętnym dziecku pojawiła się pielęgniarka z termometrem
- Zmierz gorączkę i przyjdź z termometrem do zabiegowego, dr Gregory Cię obejrzy
- Dr Gregory? A dr Adam?
- Aaaa no tak właśnie się Ciebie miałam pytać, co Ty za urok na niego rzuciłaś. Cały czas o Tobie mówi
Patrzyłam na nią z otwartymi ustami ze zdziwienia, ale w głębi duszy cieszyłam się jak małe dziecko
- Zauroczyłaś go dziewczyno, dzisiaj w końcu poszedł się wyspać do domu, bo do tej pory siedział w szpitalu nieustannie.
- Ale będzie dzisiaj?
- Nie martw się, będzie wieczorem na nocnym dyżurze

Od momentu, kiedy pielęgniarka podłączyła mi kroplówkę, leżałam w łóżku nieustannie myśląc. Co dalej będzie, czy porozmawiać z Adamem o moich uczuciach, czy czekać cierpliwie, aż się sama sytuacja wyklaruje. Nie należę do osób śmiałych, które pierwsze zaczepiają mężczyznę, ale taki nagły przypływ uczuć przytrafił mi się pierwszy raz. Wiem, że nie robiąc nic będę tego żałować i kolejne parę lat spędzę samotnie, ucząc gry na pianinie. Owszem jest to moja pasja, grałam odkąd pamiętam, wyrzekając się dosłownie wszystkiego. Rodzice wmawiali mi, że muszę być najlepsza, że tylko ciężka praca się liczy. I tak skończyłam studia, grałam w między czasie w przeróżnych kapelach, nawet w filharmonii, potem zostałam na uczelni, aby uczyć kolejne pokolenia. Ale czy takiego życia chciała? Zadawałam sobie to pytanie kilkakrotnie nie uzyskawszy odpowiedzi. Chciałam grać, kochałam grać...tylko co dalej. W pewnym momencie tych oto rozmyślań doznałam olśnienia. Przecież ten miś, który był sprawcą mojego bólu pleców, ten miś był od Michaela. Widziałam kiedyś kawałek koncertu, Michael był tam ubrany dokładnie jak ten miś. Swoją drogą, to kto nosi białe skarpety do ciemnego garnituru, gustu chłopina nie ma.
Wyjęłam misia z szafki i otworzyłam karteczkę przyczepioną do łapki.
See you soon... o co chodzi, pewnie to jakaś pomyłka, albo jakieś głupie zagranie. Gwiazdy mają to do siebie, że bywają nieprzewidywalne. Ten cały schowbiznes ryje mi mózg totalnie, gwiazdami się nazywają ehe, koło gwiazd to oni nawet nie stali. Moje przemyślenia na teat gwiazd przerwała Pani z machiną do roznoszenia obiadów
- Panienka szczuplutka je?
- Nie je
- Żaden chłop Cię nie będzie chciał, wiem co mówię. Mój Simon nigdy by mnie nie posiadł jakbym wyglądała tak jak Ty
- Dziękuje bardzo za dobre rady
Zaraz za nią wbiegła do pokoju dziewczynka, z którą miałam śpiewać
- Jestem już gotowa a Ty
- Nie zauważyłaś, że dopiero mi obiad przynieśli?
- Zauważyłam, ale słyszałam też jak mówiłaś, że nie będziesz jeść. Czekam w świetlicy
Nie będzie mi mała gówniara rozkazywać, najpierw wezmę prysznic dopiero pójdę grać.
Łazienkę na szczęście miałam osobną w pokoju. Jedyne czego nie mogłam znieść, to odór środków dezynfekujących, momentami przebywając w niej miałam odruchy wymiotne.
Po rozczesaniu mokrych włosów, co było nie lada wyczynem, ponieważ sięgały aż do pasa i ubraniu się w...dresik oczywiście poszłam do świetlicy.
- Co śpiewamy? - rzekłam od progu
- To co wczoraj
- Zaśpiewaj mi to jeszcze raz, muszę wyobrazić sobie tą melodię
- Another day has gone
I'm still all alone
How could this be
You're not here with me
You never said goodbye
Someone tell me why
Did you have to go
And leave my world so cold...
Zaczarowało mnie to dziecko, miała przepiękny czysty głos. Siedziałam przy tym pianinie jak zahipnotyzowana.



- Thomas, uwierz w to – Próbowałem przekonać Thomasa do mojego czynu w drodze do szpitala
- Daj mi spokój
- Warto spróbować, zawsze warto próbować! Jak się nie powiedzie to trudno, ale nie będę żałował, że nie spróbowałem
- Michael, ja już mam dość Twojego próbowania, zawsze się to źle kończyło
- Ale zawsze dawałeś rade i stawałeś na wysokości zadania, żeby mnie ochronić, czy to nie jest piękne
- Piękne? Ty sobie żartujesz? A pamiętasz może Melissę? Ta idiotka chciała Cię zabić! Uwierz, dla mnie to nie jest zabawa. Jestem Twoim ochroniarzem, ale też przyjacielem i mam nadzieję, że kiedyś przemówię Ci do rozsądku i zamiast uganiać się za zwykłymi dziewczynami umówisz się z normalną wpływową kobietą z Twojego świata. Ja już skończyłem dyskusję a Ty od teraz masz pół godziny, jesteśmy pod szpitalem.
- Dzięki, nie uciekaj mi jak się spóźnie
Puściłem mu oczko wysiadając z samochodu, wiedziałem że go to rozgniewa.
- Oj dzieciaku – krzyknął gdy już byłem przy wejściu do szpitala



- Ej! Graj!
- Na ej to tramwaj staje – coraz bardziej mnie drażniło to dziecko, nie lubię jak mi ktoś rozkazuje, w dodatku ktoś niepełnoletni

Położyłam palce na klawiszach, zaczęła płynąć muzyka. Wstęp i....ku mojemu zaskoczeniu ta mała idealnie weszła ze zwrotką.
Grałam jak natchniona, wsłuchując się tylko w cudowny głos tej małej


Wbiegłem szybko po schodach, nie było czasu czekać na windę. Nawet nie chciałem się zastanawiać co powiem, bo wiem że nie miałoby to przełożenia na rzeczywistość. Stanąłem przed drzwiami oddziału, kilka wdechów i wchodzę
Gdy wszedłem na oddział stanąłem jak wryty, te dzieci chyba naprawdę mnie kochają pomyślałem słysząc muzykę. Skierowałem się w stronę pokoju z którego ona dobiegała. A co tam, stracę parę minut, ale sprawie jeszcze trochę przyjemności dzieciakom. Thomas zrozumie.
Stojąc w drzwiach świetlicy omal nie zemdlałem...
Awatar użytkownika
MrVader
Posty: 30
Rejestracja: wt, 06 kwie 2010, 10:43

Post autor: MrVader »

Dla tych co Kochają :) Albo chociaż lubią

Stałem jak zaczarowany, wsłuchiwałem się w tą muzykę i nie mogłem wyłapać ani jednego błędu. Wszystko było idealne, każda nutka miała dokładnie taką długość jak chciałem. To było niesamowite doznanie. I jeszcze ten piękny głos.
Nie mogę teraz do niej podejść, nie mogę przerwać, wiem jak to jest kiedy mi ktoś przerywa. W tym momencie rozbrzmiał refren
You are not alone
I am here with you
Though we're far apart
You're always in my heart
You are not alone...

Co teraz, mam totalną pustkę w głowie, dosłownie się boję. Pobiegłem do jej pokoju, na karteczce przyczepionej do misia dopisałem swój numer telefonu, mając ogromną nadzieję, że oddzwoni.
Wybiegłem ze szpitala jak poparzony. Nie! Może jednak się wrócę, zawróciłem z powrotem do drzwi, albo nie...-co ja wyprawiam – pomyślałem na głos.
Wszystkiemu z samochodu przyglądał się Thomas, musiał mnie uznać za kompletnego idiotę, widząc moje manewry przed wejściem.
Wsiadłem do samochodu, nie odezwałem się nic.
Po pięciominutowej jeździe w milczeniu Thomas w końcu spytał
- Śmiem twierdzić po Twoim zachowaniu, że nie była to miła wizyta
Dalej milczałem, wiedziałem już co odpowie jak powiem co się wydarzyło
- Naprawdę przykro mi patrzeć na Ciebie w takim stanie, powiesz w końcu co się stało?
- Zadowolony jesteś, że nie wyszedłem w dobrym humorze ze szpitala?
- Nie jestem zadowolony z Twojego stanu, ale powiem szczerze, że dobrze że się tak stało.
Kolejne dziesięć minut przejechaliśmy w milczeniu, widziałem że Thomas martwi się, dlatego postanowiłem mu powiedzieć
- Wstydziłem się...- odparłem cichutko, mając nadzieję, że może akurat tego nie usłyszy
- Co?
- Wstydziłem się – powtórzyłem głośniej
- Ej? Ty w ogóle z nią rozmawiałeś?
- Nie
- Straciliśmy dwie godziny na to, żebyś mógł sobie zrobić bezcelową wycieczkę do szpitala?
- Byłem na oddziale...- głos mi się załamał. Co się ze mną dzieje? – pomyślałem, zawsze byłem nieśmiały, ale tak nigdy mnie nie zablokowało
- Byłeś i?
- Była w świetlicy, tam gdzie rozdawaliśmy prezenty dzieciakom, jak wiesz stoi tam pianino. Grała na nim...grała...moją piosenkę, robiła to idealnie, z niesłychaną lekkością
- Trzeba było zacząć klaskać, wytknąć parę błędów i rozmowa by się jakoś rozwinęła
- Błędów! Tam nie było ani kawałka błędu. Thomas co ja mam zrobić? Tak bardzo się wstydziłem do niej podejść
- Zostaw tą sprawę w spokoju
- Nie mogę – o zostawionym numerze telefonu wolałem już nie wspominać

Po powrocie do domu zamknąłem się w swoim pokoju. Leżałem na podłodze wpatrzony w telefon. Tak bardzo chciałem, żeby zadzwoniła. Głupi jestem, robię podchody jak małe dziecko. Przecież mam 32 lata! Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że to te poprzednie nieudane związki tak na mnie wpłynęły. Boję się teraz cokolwiek zrobić, żeby później nie cierpieć.

Thomas po powrocie także siedział przybity w salonie. Bil się z myślami, z jednej strony chciał pomóc Michaelowi, chciał żeby był szczęśliwy. Z drugiej strony jednak, wiedział że może to być kolejna klapa. Nie mógł pozwolić na to, aby tuż przed promocją płyty Michael się załamał. Aaaa raz kozie śmierć pomyślał i pobiegł do Marty. Ona na pewno mi pomoże i wspólnie wymyślimy jakieś rozwiązanie.

Dochodziła 18, czekałam niecierpliwie na Adama, zaraz powinien się pojawić z zestawem kroplówek. Dalej jednak nie dawał mi spokoju ten miś. Co mogło oznaczać to co było napisane na tej karteczce. Możliwe, że to taki przekaz dla fanów do zobaczenia na koncertach, czy cos w tym rodzaju. W sumie mała Katie, ta co śpiewałam z nią dzisiaj w świetlicy bardziej ucieszyłaby się z takiego prezentu. Mimo, że za dziećmi nie przepadam, polubiłam tą małą, może i była trochę zarozumiała, ale urzekają mnie dzieciaki o wybitnych zdolnościach wokalnych i muzycznych. Wzięłam misia i pomaszerowałam do sali, w której leżała.
- Cześć, mogę?
- Ja już dzisiaj nie śpiewam - odparła zdenerwowana
- Nie chcę dzisiaj już śpiewać. Co się stało?
- Nie wyjdę jutro do domu
- Czasami trzeba trochę dłużej poleżeć w szpitali, żeby całkiem wyzdrowieć
- Ale ja chcę jutro!
- Mam coś dla Ciebie, może to Ci poprawi humor – wyciągnęłam misia zza pleców i podałam jej
- Oooo jaaa! Krzyknęła – Michael!
- To nie Michael, to miś
- To Michael w postaci misia- zaśmiała się – Ty to jednak fajna jesteś
- Dziękuję, to co pośpiewamy jutro?
- Jasne, ale nic innego, tylko Michaela
- To Ty taka fanka jesteś?
- Tak, mój tata jest fanem i ja mam to chyba po nim
- Dobrze, w takim razie do jutra
- Dobranoc Olimpio


Wychodząc od Katie wpadłam na Adama.
- Wszędzie Cię szukałem, już pół godziny temu powinnaś kroplówkę dostać, którą wyjątkowo dzisiaj ja Ci podłączę – uśmiechnął się i puścił mi oczko
- W takim razie zapraszam na pokoje – zaśmiałam się
- Ty się nie śmiej, bo w porównaniu do reszty szpitala, to Ty rzeczywiście masz wypasiony ten pokój
- A w ogóle co to za okazja, że dzisiaj sam ordynator będzie mi podawał kroplówkę?
- Chciałem przy okazji z Tobą porozmawiać

Oooo się robi gorąco i ciekawie pomyślałam sobie. Usiadłam na łóżku i odparłam odważnie
- Więc słucham?
- Otwórz szeroko buzię – popatrzyłam ze zdziwieniem, jak to ma być rozmowa o moim gardle, to ja taką rozmową gardzę. Ale posłusznie otworzyłam. Nachylił się nade mną i poczułam jego oddech na szyi, w momencie przeszły mnie dreszcze
- Myślę, że pojutrze będziesz mogła wyjść do domu. W nacieku nie było ropy, co trochę skomplikowało sprawę, ale jednak antybiotyki zadziałały
Świetnie, pomyślałam. Rozmowa chuja z butem.
- Coś jeszcze? – spytałam
- W sumie to tak, po wyjściu ze szpitala zapraszam Cię na pyszną kawę, bardziej luźno porozmawiamy na neutralnym gruncie
- Jasne, kawy nigdy nie odmawiam

No to się udało, teraz będę mogła spokojnie zasnąć.

- Marta, musimy coś wymyślić. Nie można go tak zostawić, odkąd wróciliśmy siedzi zamknięty w pokoju
- Podobno czeka na jakiś telefon
- Nie czeka na telefon, tylko myśli o tej dziewczynie
- Kto to w ogóle jest? Opowiedz mi cos o niej
- Ładna to fakt, na imię ma Olimpia. Chyba lubi muzykę, bo jak Michael był w szpitalu to słyszał jak grała jego piosenkę. Podobno gra fenomenalnie. Ale wyobrażasz sobie to, ona wiedząc, że on odwiedzi ten szpital tak po prostu poszła sobie spać!
- W końcu jest chora
- Pytałem pielęgniarkę, 15 min prze naszym przyjściem wzięła leki na sen, on ją nie interesuje
- Mam pomysł – rzekła uradowana


Leżałem dalej na podłodze trzymając telefon w dłoni, gdy nagle zaczął dzwonić
- Halo?
- Michael tu Marta, schodź szybko na dół, mamy z Thomasem Ci coś do powiedzenia
- Już idę

Niechętnie podniosłem się z podłogi, spojrzałem w lustro i omal się nie wystraszyłem. Jak ja wyglądam...na policzku miałem odbity kawałek dywanu. Z drugiej strony, nawet fajnie to wyglądało.
W salonie siedziała Marta z Thomasem, byli bardzo dziwnie zadowoleni
- Co się st...- nie dokończyłem zdania, bo gdzieś z góry usłyszałem dzwonek mojego telefonu, zerwałem się jak szalony i runąłem na ziemię
- Michael nic Ci nie jest? – krzyknął Thomas
- W porządku – odparłem
- A mówiłam, żeby nosić papcie, te skarpety wyprzedzają Twoje stopy o kilometr – zaśmiała się Marta
- Oj tam oj tam, zaraz wrócę

W tym momencie, kiedy wszedłem do pokoju, telefon przestał dzwonić. Na wyświetlaczu pojawił się jakiś nieznany numer, od razu wcisnąłem zieloną słuchawkę, aby oddzwonić.
Awatar użytkownika
Hera
Posty: 127
Rejestracja: śr, 24 lut 2010, 21:22

Post autor: Hera »

Wybiegłem ze szpitala jak poparzony. Nie! Może jednak się wrócę, zawróciłem z powrotem do drzwi, albo nie...-co ja wyprawiam – pomyślałem na głos.
oj Mike,Mike ale z niego głupol :hahaha:
Wstydziłem się...- odparłem cichutko, mając nadzieję, że może akurat tego nie usłyszy
- Co?
- Wstydziłem się – powtórzyłem głośniej
- Ej? Ty w ogóle z nią rozmawiałeś?
- Nie

o mateczko! ale on słodki w tej swojej niesmiałosci :-)
Dochodziła 18, czekałam niecierpliwie na Adama, zaraz powinien się pojawić z zestawem kroplówek
Adam!!! wtfu ! :zly: :zly: :zly:
Co się st...- nie dokończyłem zdania, bo gdzieś z góry usłyszałem dzwonek mojego telefonu, zerwałem się jak szalony i runąłem na ziemię
- Michael nic Ci nie jest? – krzyknął Thomas
- W porządku – odparłem
- A mówiłam, żeby nosić papcie, te skarpety wyprzedzają Twoje stopy o kilometr – zaśmiała się Marta
- Oj tam oj tam, zaraz wrócę
biedny Mike :hahaha: jest taki nieporadny , ale przytym taki kochany i słodki :love:

Martuś juz to powtarzałm nie raz, ale co tam piszesz świetnie : :calus:
nie daj się i pisz dalej kocham cie :calus: :calus: :
flyaway22
Posty: 2
Rejestracja: śr, 24 lut 2010, 21:54

Post autor: flyaway22 »

Pamiętam, jak chciałam, żeby Mike w końcu poszedł do Oli.... < 3
czekam na cd : * ja to kocham i zdania nie zmienię .
Awatar użytkownika
MrVader
Posty: 30
Rejestracja: wt, 06 kwie 2010, 10:43

Post autor: MrVader »

- Halo? - w słuchawce odezwał się dziecięcy głos, trochę mnie to zbiło z tropu
- Z kim ja rozmawiam?
- Ze mną – odpowiedziała dziewczynka
- Hahah – „Ze mną” no tak, dlaczego ja na to nie wpadłem – A skąd Ty masz ten numer
- Misio go trzymał i chciałabym wiedzieć do kogo ten misio chciał zadzwonić
Teraz już w ogóle nic nie rozumiałem, to chyba nie może być ona.
- Olimpia?
- Nie, Olimpia dała mi tego misia
- Mam do Ciebie prośbę, mogłabyś mi dać Olimpie do telefonu?
- A ze mną nie możesz porozmawiać? Ja też leżę w szpitalu
- Później z Tobą porozmawiam ok.?
- Ok. poczekaj

Katie wchodząc do pokoju upewniła się, czy aby nie obudzi koleżanki
- Oli śpisz?
- Nie, co się stało?
- Pan chce z Tobą rozmawiać, nie wiem co to za Pan ale uprzedzam, że miły nie jest
Co za Pan znowu, kto mógłby dzwonić do mnie na telefon Katie. Mała sobie kpiny ze mnie urządza.
- Słucham – jęknęłam do słuchawki zaspanym głosem
- Przepraszam, że tak późno, ale myślałem że to Ty dzwoniłaś
- Ja? Do kogo miałabym dzwonić?
- Do mnie – w tym momencie złapałem się na tym, że udzieliłem tak samo głupiej odpowiedzi jak ta dziewczynka – tzn. do Michaela
- Jakiego znowu Michaela? Nigdzie nie miałam zamiaru dzwonić, coś Ty za jeden?
- Zostawiłem Ci misia w pokoju, dopisałem tam swój numer. Miałen nadzieję że zadzwonisz
- Michael....- i tutaj głos mi odmówił posłuszeństwa
- Jackson – dokończył
- Bardzo Pana przepraszam, ale w jakim celu ten mis i po co miałabym do Pana dzwonić? Ja zdaje sobie sprawę, z tego kim Pan jest i 90% dziewczyn mając ten numer sikałoby z radości, ale to nie dla mnie takie zabawy
- Szczerze to nie wiem co mam teraz odpowiedzieć, pierwszy raz się spotkałem z taką sytuacją
- Rozumiem, że sława robi swoje i jest Pan przyzwyczajony do tego, ale chyba trafił Pan pod zły adres
- Michael jestem
- Wiem o tym
- Proszę nie mów mi na Pan i spotkaj się ze mną
- Wydaje mi się, że to nie będzie możliwe dobranoc
- Ale....- usłyszałem tylko głuchy sygnał w słuchawce
Siedziałem na łóżku dłuższą chwilę i byłem totalnie zdezorientowany. Co jest? Zadawałem sobie to pytanie nieustannie. Niektórzy ludzie chyba mają mnie za jakiegoś potwora. Dlaczego mnie tak potraktowała, może ten pomysł z misiem nie był najlepszy. Przykro mi się potwornie zrobiło, nigdy nie miałem jeszcze takiej sytuacji, żeby mnie ktoś tak odtrącił. To jest chyba prawdziwe życie, ja jestem przyzwyczajony do tego, że fanki za mną szaleją, same kobiety pchają mi się do łóżka, to ja zawsze byłem po drugiej stronie. Ja zawsze odtrącałem, co prawda delikatnie, żeby nikogo nie urazić, ale zawsze to byłem ja. Niespodziewanie łza spłynęła mi po policzku. Co ja sobie myślałem, sława nie załatwi wszystkiego. Ale kurde ona mnie nie zna, nie wie jaki jestem, nie jestem jak inne gwiazdy, przynajmniej tak mi się wydawało. Kocham moich fanów. Współpracowników traktuje jak swoją własna rodzinę. To myślenie coraz bardziej mnie dobijało, łzy po policzkach zaczęły spływać w coraz większych ilościach. Przypomniałem sobie, że Marta z Thomasem chcieli mi coś powiedzieć. Pobiegłem na dół, tym razem już w papciach.
- Nareszcie co Ty robiłeś?
- Papci szukałem
- Mamy pomysł – powiedział Thomas
- Wiemy jak możesz się spotkać z tą dziewczyną – wtrąciła się Marta
- To już nie ważne, ona nie chce się ze mną spotkać – próbowałem patrzyć w podłogę, żeby nie zorientowali się, że płakałem. Niestety głos mi się załamał
- Ty płakałeś? – spytała troskliwie Marta
- Trochę...
- Oj Ty się nie smuć, bo nie wiesz czy chce się spotkać czy nie
- Rozmawiałem z nią
- Kiedy? – krzyknął Thomas
- Dzwoniłem do niej, nie pytajcie mnie jak i skąd miałem numer, to nie ważne
- Co Ci powiedziała?
- Że trafiłem pod zły adres, bo ją nie bawią schadzki z gwiazdami, ona chyba mnie nie lubi
- Mądra dziewczyna jednak – zaryczał uradowany Thomas
- Wiem Thomas, że Tobie to na rękę, mnie to jednak nie bawi
- Nie rozumiesz, dla Ciebie to idealna sytuacja, ja Ci pomogę
- W jaki sposób, na siłę ją do mnie przyciągniesz?
- Zobacz, ona nie jest napaloną fanką, nie jest tez dziewczyną, która dla Twoich pieniędzy zrobi wszystko, takich informacji było mi trzeba
- Powiedz w końcu co zrobisz?
- Jak nam wiadomo ona gra na pianinie, według Ciebie bardzo dobrze
- Perfekcyjnie
- Zaangażujemy ja do koncertów!! Co Ty na to?
- Nie zgodzi się jak będzie wiedziała, że ma dla mnie pracować
- Bo Ty jesteś niemądry, zamiast poczekać musiałeś od razu dzwonić, jutro pojadę do szpitala i zobaczę czy dam rade ją przekonać. A uwierz mi że mam dar przekonywania – zastanowił się chwilę po czym dodał – dar przekonywania wszystkich oprócz Ciebie
- Mnie? Taki trudny jestem?
- Uparty jak osioł – zaśmiał się promiennie
- Dobrze, koniec tych intryg, może w końcu byśmy coś zjedli?
- Ja jak najbardziej, strasznie głodny jestem – odparłem
- Dzisiaj Twój ulubiony ryż z warzywami
- Dla mnie dwie porcje a dla Thomasa trzy, niech ma za ten wspaniały pomysł.

Co to miało być? Zastanawiałam się po skończonej rozmowie. Czego ten człowiek ode mnie chce, zboczeniec jakiś czy co. Może podniecają go chorzy ludzie. Boję się tego człowieka, mam nadzieje że już nigdy się na niego nie natknę. Skąd do cholery mnie zna? Kurwa ja to zawsze się muszę natknąć na jakiś dziwaków. Dobrze, że jest jeszcze Adam, to będzie wielki krok w przód coś czuję. I z taką myślą postanowiłam położyć się spać. Jutro spytam Katie jak to się stało, że ten człowiek do mnie zadzwonił.
Rano jeszcze przed podłączeniem kroplówek poszłam do Katie wypytać o ten wczorajszy telefon.
- Hej Katie, powiedz mi jak to się stało, że ten Pan wczoraj do Ciebie zadzwonił?
- Miś tak chciał, miał na łapce przyczepiona tą karteczkę z numerem– oderwała kartkę i podała mi
- Tam nie było numeru telefonu
- Był, zobacz z tyłu
Obróciłam karkę i rzeczywiście był na niej napisany numer telefonu. Ten koleś sobie chyba żartuje, chyba nie sądził, że oddzwoniłabym do niego. Cholerne gwiazdy, myślą że mogą mieć wszystko i wszystkich
- Ty do niego zadzwoniłaś?
- Tak a on poprosił, żebym Ciebie dała do telefonu
- Daj mi ten numer i nie dzwoń do niego więcej, proszę Cię
- Dobra i tak bym nie zadzwoniła, bo nie był dla mnie miły – zauważyłam, że nie przejęła się tym za bardzo, chyba nawet nie wiedziała, że to jej idol do niej dzwonił. Może to lepiej.
W trakcie rozmowy z Katie słychać był jak pielęgniarka rozmawia z jakimś mężćzyzną
- Nie wiem gdzie jest, może wyszła na dół do sklepiku
- Czy ja mogę tutaj poczekać
- Oczywiście – odrzekła
Drzwi do pokoju Katie się otworzyły
- Tutaj jesteś Olimpio, gościa masz, czeka na korytarzu
Gościa się akurat nie spodziewałam, Paula ta na pewno nie była, rodzice pewnie tez nie, po pierwsze mieszkali za daleko a po drugie pracowali od rana do wieczora. Nigdy się tez mna specjalnie nie przejmowali, poza tym że mam ćwiczyć grę nic innego się nie liczyło
Na korytarzu stał łysy mężczyzna w garniturze, bardzo wielki zresztą. Ale twarz miał strasznie sympatyczną. Widać było, że można temu człowiekowi zaufać, takie przynajmniej sprawiał wrażenie. Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, odwzajemniłam ten uśmiech najsłodszym uśmiechem jaki tylko mogła moja twarz przyjąć.
- Pani Olimpia? – jego głos rozwalił mnie na łopatki, był równie sympatyczny i misiowaty jak cała sylwetka
- Tak, witam o co chodzi? – też z siebie zaczęłam kretynkę robić udając słodszą niż jestem
- Witam również, Thomas mam na imię, czy moglibyśmy chwileczkę porozmawiać?
- Tak oczywiście, może zejdziemy na dół, tam jest barek a ja bym się z chęcią kawy napiła
- W takim razie ja zapraszam
- Tylko proszę jeszcze chwileczkę poczekać, ubiorę bluzę bo na dole jest zimno
- W porządku
Nie zastanawiało mnie to specjalnie kim jest ten człowiek, zabrałam bluzę i telefon z pokoju i nie myśląc nad tym czego on chce, wyszłam z pokoju.
Przy wyjściu zaczepił mnie Adam
- E e e e miła Pani, gdzie się Pani wybiera? Zaraz u Ciebie będę z kroplówkami – po raz kolejny uśmiechnęłam się najsłodziej jak tylko potrafiłam
- Dzisiaj też osobiście doktor mi będzie podawał kroplówkę?
- Takiej wyjątkowej pacjentce, wszystko mógłbym osobiście podać
- Hahaha to wszystko może odłożymy na jutro jak już wyjdę, ale teraz muszę na chwilkę wyjść z tym Panem, myślę że nic się nie stanie jak kroplówkę dostanę pół godzinki później- mówiąc to puściłam mu oczko
- Jasne, że nie. Idź, tylko wracaj do mnie szybko
Pan z którym wychodziłam, przyglądał się nam ze zdziwieniem i można powiedzieć z lekkim zażenowaniem. W drodze nie powiedział nic, ja też stwierdziłam, że nie będę na razie pytać o co chodzi, lepiej usiąść spokojnie, napić się kawy, której tak bardzo mi brakowało i porozmawiać
- Jaką kawę dla Pani – spytał idąc do baru
- Parzoną, mocną. Najlepiej taka podwójną
Siadając naprzeciw mnie z kawą od razu przeszedł do rzeczy.
- Słyszałem, że jest Pani pianistką. To prawda?
- Tak, jestem
- Jaką szkołę Pani skończyła?
- Musicians Institute
- Oooo pięknie, jak długo Pani gra
- Hmmm...chyba koło 4 roku życia zaczęłam, przepraszam czy to jakiś wywiad?
- Poniekąd, chciałbym Panią zaprosić do współpracy. Chyba, że ma Pani lepsze zajęcia
- Zostałam na uczelni, uczę tam gry właśnie na pianinie. O jaki rodzaj współpracy chodzi?
- Chodzi mi o zagranie kilku koncertów wraz z moim klientem, co prawda nie jestem jego menadżerem, ale obiecałem, że spytam
- Jest pianistą?
- Nie, to jest bardziej popowa myzyka
- Pan żartuje!! – oburzyłam się – ja mam grać pop??
firefenix18
Posty: 231
Rejestracja: śr, 19 sie 2009, 21:23
Lokalizacja: Lublin

Post autor: firefenix18 »

aj te baby!
Czasem człowiek nie ma sił żeby ich słuchać!
ale czasem wystarczy w łepek postukać. ;-)

Nie chcę następnych czytać romansów,
bo się z nudów nabawię gadańców, tańców!

Teraz będzie pytanie,
"czy zagra nam Pani na śniadanie?"
"Zagram, zagram tylko się nie przeliczcie,
a pomówimy o słonej zaliczce?"
Kiedyś ludzie nie potrzebowali Boga bo mieli rozumy,
dziś ludzie wymyślili Boga i zabrali ludziom rozumy.
Awatar użytkownika
MrVader
Posty: 30
Rejestracja: wt, 06 kwie 2010, 10:43

Post autor: MrVader »

Widziałam, że Thomas jest trochę zakłopotany i w tym momencie złapałam się na tym, że zachowuję się dokładnie tak jak moi rodzice. Zrobiło mi się potwornie głupio, zachowuje się jakbym była niewiadomo kim, dziewczyno pop to tez muzyka. Nie wiedziałam jak ja mam z tego teraz wybrnąć.
- Ja przepraszam najmocniej, dziwnie to zabrzmiało, po prostu jestem przyzwyczajona do grania muzyki poważnej, grania w filharmonii, ja nigdy po prostu nie grałam innej muzyki
- Rozumiem, ale czy nie warto spróbować czegoś innego?
- Dobrze, ja się wstępnie zgadzam, o warunkach porozmawiamy może pom moim wyjściu ze szpitala?
- Nie ma problemu, do koncertów jest jeszcze trochę czasu, będzie Pani miała czas na przygotowania, Michael będzie zachwycony
- Jaki Michael? – zaniepokoiłam się jak usłyszałam to imię
- Eeee Michael Jackson
- Jaja sobie ze mnie robicie? Ten człowiek jest według mnie hmmm...chory jakiś, podrzuca mi jakieś misie do pokoju, zostawia swój numer jakby był pewny, że zadzwonię. Cos z nim jest nie tak!
- Aaale...- nie miałem pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji, przecież nie powiem, że ona mu się podoba
- No co Ale? Mowę Panu odebrało?
- To nie tak jak Pani myśli, on słyszał jak Pani gra, bardzo chciał, żeby Pani zagrała na jego koncertach, proszę mi uwierzyć on jest strasznie nieśmiały. Pewnie dlatego te wszystkie podchody
- Powinien mieć menadżera od tego, czyż nie tak to powinno wyglądać?
- Myślał, że sobie sam poradzi
- Indyk myślał o niedzieli a w sobotę mu łeb ucięli – jak to powiedziałam, to sama się zaśmiałam – Pan misiowaty (tak sobie go nazwałam) również się zaśmiał
- Mam nadzieję, że przemyśli Pani ta propozycję i proszę nie zrażać się Michaelem, on jest naprawdę nieśmiały, czasami nawet głupiutki
- Dam Panu znać, proszę mi podać swój numer telefonu
- Oczywiście – podał mi numer telefonu i dodał wstając – mam nadzieję że nie na darmo daję Pani ten numer
- Przemyślę to a tymczasem muszę już iść na górę
- Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia mam nadzieję
- Do zobaczenia

Trochę zdezorientowała mnie ta rozmowa, z jednej strony nie uśmiechało mi się z tym człowiekiem robić czegokolwiek, ale jak tak na to spojrzeć z innej strony, może to być ciekawe przeżycie. No i mamy problem. Ehhh... jak to też jestem niemądra, tak wyskoczyć z hasłem, że popu nie będę grała. Zakręciło mi się nagle w głowie i...obudziłam się leżąc na ziemi, słyszałam w oddali jakieś głosy, gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, pielęgniarkę pochylającą się nade mną, i misiowatego.
- Halo, powiedz coś do nas – wołali i pstrykali mi przed nosem palcami
- Nie wiem jak, źle chyba

Kiedy udało mi się wstać, pielęgniarka przytaszczyła wózek, posadzili mnie na nim i zawieźli na oddział.
Było mi tak niedobrze, że totalnie nie kontaktowałam. Robili mi badania, pobierali krew, robili EKG mimo, że i tak pewnie spodziewali się co mogło być tego przyczyną. Przy przyjęciu do szpitala pytali o różne rzeczy, czy leżałam kiedykolwiek w szpitalu, na co, jak długo. Nie owijałam w bawełnę i powiedziałam wszystko. Powiedziałam, że jak byłam młoda i głupia, w okresie kiedy miałam dość rodziców tyranów, którzy nieustannie kazali mi grać, po prostu nie wytrzymałam i przedawkowałam leki. Przedawkowałam lek na serce, który w efekcie uszkodził moje serce. Po tym wszystkim wystąpiło coś, co lekarz nazwał blokiem serca. A, że nie było potrzebne leczenie farmakologiczne, to ja sobie to po prostu zaniedbałam. Człowiek jest tak strasznie głupi, wszystkie błędy młodości niestety kiedyś dadzą o sobie znać. Cały ten czas, kiedy mnie badali Thomas czekał na korytarzu. Przejął się tym strasznie. Jak już trafiłam do pokoju przyszedł do mnie, spytał jak się czuje, czy ze mną nie zostać. Powiedziałam mu tylko, żeby się nie martwił, że jestem pod dobrą opieką i kazałam mu iść. Poprosił, żebym wieczorem zadzwoniła i upewniła go, że wszystko jest w porządku.

Prawie pół dnia przespałam. Wieczorem przed końcem dyżuru zajrzał do mnie Adam. Chyba był w kiepskim humorze, nie uśmiechał się, jakiś taki zatroskany był.
- Dobrze się już czujesz?
- Tak, sen mi dobrze zrobił
- Ja właśnie kończę dyżur, jeżeli chcesz mogę zostać z Tobą
- Nie ma takiej potrzeby, tobie też sen się przyda. Wyjdę jutro do domu?
- Myślę, że tak. Gardło już wyleczone, z badań wynika, że blok serca jest pierwszego stopnia, także wystarczy się częściej badać i uważać na siebie
- Ojjj jak się cieszę, mam już dość tego szpitala, położyłabym się już we włanym łóżku
- Tak jest, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, jutro będę przy wypisie to się jakos na tą kawę umówimy- mówiąc to w końcu się uśmiechnął – a powiedz mi jeszcze, kim był ten człowiek z którym rano rozmawiałaś? Ja go kojarzę
- On tutaj był z Michaelem Jacksonem, to jest jego pracownik
- I co on chciał od Ciebie? Jeżeli mogę wiedzieć
- Chciał, zaprosić mnie do współpracy, dowiedział się, że gram na pianinie – nie wspominałam nic o wyczynach Michaela, bo wolałam, żeby nie zmieniło to zdania Adama na ten temat a byłam Ciekawa jak on na to się zapatruje
- To wspaniale!!! Zgodziłaś się oczywiście?
- Właśnie nie, powiedziałam, że się zastanowię i oddzwonię wieczorem
- No co Ty? Oli! To jest niesamowita szansa, Michael to wybitny muzyk. Ja osobiście go uwielbiam, mówię Ci dzwoń jak najprędzej do tego człowieka i się zgódź
- Pomyślę jeszcze nad tym – nie wiem dlaczego tak powiedziałam, skoro już wiedziałam, że się zgodzę. Na pewnych warunkach oczywiście
- Ok. ja uciekam, będę jutro rano. Dobrej nocy
- Dobranoc

Siedziałem w domu jak na szpilkach, nie mogąc się doczekać Thomasa. Jak ona się zgodzi za jego namową to chyba rzucę się mu na szyję i go wycałuje całego. Thomas ma w sobie coś takiego, że ludzie od razu zaczynają mu ufać.
Musi mu się udać, bo dzisiaj odprawiłem zastępcę Boba, który jest moim klawiszowcem. Dosłownie jakbym czuł, że Thomas stanie na wysokości zadania. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem
- Hej Michael? Ty wiesz gumę dzisiaj złapałem, dlatego tak późno jestem, dobrą godzinę się z tym męczyliśmy
- A co mnie guma interesuje? Wiesz co mnie najbardziej interesuje
- No wiesz? Nie interesuje Cię co się działo tyle czasu z Twoim przyjacielem?
- Thomaaaas! – zawsze tak przeciągałem jego imie jak cos od niego chciałem, wiedziałem, że to na niego podziała
- Haha czekałem tylko aż to zrobisz
- Eeeee kontynuuj swoją, jakże ciekawą wypowiedź – odparł ironicznie
- Dobra, nie zgodziła się.
- Co? Dlaczego?
- Bo chodzi o Ciebie
- Ale...obiecała, że się zastanowi i oddzwoni wieczorem
- Dzięki bogu, o której wieczorem
- Nie wiem, wieczorem po prostu. Jak zadzwoni to obiecuje, że natychmiast się o tym dowiesz. Idę teraz myć samochód
- Pomogę Ci
- Nie martw się powiem Ci, nie musisz za mną chodzić
- Ale ja chce, może akurat wcześniej się zdecyduje
- Dobra, ale nie będziesz stał i się przyglądał, tylko myjesz ze mną
- Ok., Thomas jak ja Cię kocham
- Wiem, wiem


Po długiej i bardzo męczącej rozmowie z Paulą, która nie może mi wybaczyć tego, że przespałam wizytę Michaela i nie mam dla niej autografu, wybrałam numer Thomasa i nie wiedzieć czemu miałam przy tym lekki stres.
- Tak słucham – odezwał się przyjemny głos w słuchawce
- Dobry wieczór, Olimpia z tej strony, rozmawialiśmy dzisiaj w szpitalu
- Dobry wieczór Pani Olimpio, mam nadzieje, że jest Pani już zdecydowana
- Tak, już przemyślałam wszystkie za i przeciw – poza głosem Thomasa w słuchawce, dało się słyszeć nieustanne pytania innej osoby typu: No i co? No i co? Kiwnij chociaż głową...itd. Z góry założyłam, że jest to Michael i przyznam, że nawet mnie to rozśmieszyło, co zauważył Thomas
- Z czego się Pani śmieje?
- Z tego osobnika, którego słyszę w tle
- Proszę powiedzieć jaka jest decyzja, bo mi spokoju nie da – tez się zaśmiał
- Zgadzam się, oczywiście są pewne warunki, ale może o nich nie będziemy przez telefon rozmawiać
- Bardzo dziękuję, proszę się odezwać jak wyjdzie już Pani ze szpitala, wtedy się spotkamy i porozmawiamy
- Jutro już wychodzę
- Cudownie, podjadę rano do szpitala po Panią, chyba że woli Pani najpierw wrócic do domu?
- Proszę podjechać, zapraszam do mnie na kawę
- W takim razie do jutra
- Do jutra

- Mike! Ty sobie ewidentnie chcesz zaszkodzić!
- O co Ci chodzi?
- O to! – zacząłem go naśladować, skakać wkoło niego, przystawiać mu ucho do ucha, dopytywać natrętnie co powiedziała i stroić głupie miny
- Bo ja byłem tak strasznie ciekawy, chciałem to sam usłyszeć
- Teraz to ja Ci za karę nie powiem – wystawiłem mu język i zacząłem uciekać ile sił w nogach
- Co? Thomas! Wracaj, tak nie można!
- Jak mnie dogonisz to może Ci powiem
- Ja nie mam tyle pary w nogach co Ty!
- Ale też nie masz takiej tuszy, dasz rade.

To było najgorsze co mógł mi zrobić, wiedziałem, że wywinie taki numer dlatego nawet poświęciłem się i samochód z nim myłem. A ta szuja zwiała. A co mi tam, w końcu to dobra zabawa a i tak prędzej czy później mi powie. Zacząłem biec ile sił w nogach za nim. Widziałem, że już opada z sił. Byłem coraz bliżej, śmiałem się jak opętany. Jeszcze kawałek, jeszcze parę kroków i jest! Rzuciłem się na niego z impetem.
- I co teraz powiesz? Kto lepiej biega? Mów natychmiast, jak nie chcesz żebym siedział na Tobie pół nocy
- Hahaha – Thomas pokładał się ze śmiechu
- Ja mam czas, ale wiedz, że podziękowałem już za współpracę Carlosowi, także im prędzej powiesz tym lepiej. Bo jeżeli nie zgodziła się, trzeba będzie dzwonic do Boba i szukać kogoś innego
- Nieodpowiedzialny jesteś Michael, nawet nie wiedziałeś czy się zgodzi i już robisz takie roszady
- Czułem to, że się zgodzi, dalej to czuję. Powiedz proszę, Thomaaaas...
- Zgodziła się!!! Co prawda ma jakieś warunki, ale się zgodziła
- Jesteś cudowny! Kocham Cię, kiedy się z nią spotkamy?
- Jutro się z nią spotykam
- Spotykam? – powtórzyłem zdziwiony – a nie spotykamy?
- Nie, ja się z nią jutro spotkam, jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli umówię ją z Claudią i dopełnią wszystkich formalności
- Ty, Claudia a ja to co? Niewidzialny jestem?
- Ona nie przepada za Tobą, do mnie się przekonała, i z Claudią tez się musi spotkać, bo trudno, żeby Twoja menadżerka nie wiedziała o niczym
- Ale...
- Nie marudź i tak zrobiliśmy więcej niż myślałem, Ty zapewne na próbach się z nia spotkasz
- Do szpitala jutro jedziesz?
- Tak, jutro ja wypisują, odbiorę ją i pojedziemy do niej
- Thomas?
- Hehehe nie wyobrażaj sobie tutaj żadnych podtekstów, na kawę mnie po prostu zaprosiła
- Wiesz, że bym Ci takiego numeru nie wybaczył
- Daj spokój Michael, mówisz tak jakbyś mnie nie znał
- Podoba Ci się?
- Nie, złaź ze mnie już – Wstałem i pobiegłem szybko do Marty podzielić się ta informacją
Awatar użytkownika
MrVader
Posty: 30
Rejestracja: wt, 06 kwie 2010, 10:43

Post autor: MrVader »

Byłam już spakowana i gotowa do wyjścia, teraz tylko czekałam na wypis. Włączyłam sobie telewizor i w sumie nawet go nie oglądałam, tylko tak gapiłam się w niego zamyślona. Z zamyślenia wyrwał mnie Adam
- Gotowa do wyjścia?
- Już nie mogę się doczekać
- Jest 12, wypis będzie gotowy o 13 i mam taki pomysł, może poczekasz na mnie do 14 i pójdziemy na kawę?
- Ja bym proponowała jutrzejszy dzień, dzisiaj już jestem umówiona z tym ochroniarzem Michaela
- Żartujesz? Zgodziłaś się?
- Wstępnie tak, ale musze z nim o konkretach porozmawiać, ma po mnie przyjechać do szpitala
- Nie ma problemu, umówimy się jakoś jeszcze – Wstając pocałował mnie w policzek. Dreszcze mnie przeszły i na całym ciele zrobiło mi się gorąco, miałam ochotę rzucić się na niego i przyssać się do jego ust
- Mmmm...- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć
- Też tak myślę, o 13 bądź gotowa
- Ok. – uśmiechnęłam się i położyłam się na łóżku

Chwilę przed 13 poszłam jeszcze pożegnać się z Katie, ona tez miała dzisiaj wyjść, od wczoraj już to ogłaszała po całym oddziale. Nie dziwi mnie to, dzieci raczej ciężkoznoszą pobyt w szpitalu. Ale Katie i tak była twarda, poradzi sobie w życiu mała cwaniara.
Gdy weszłam do pokoju, zobaczyłam jak Katie siedzi na parapecie dyskutując z facetem z okna naprzeciwko, ale co najlepsze rozmawiała z nim w języku migowym.
- Gotowa do wyjścia?
- Jasne a Ty?
- Tak, teraz już tylko na wypis czekam
- A dowiedziałaś się co ten Pan od Ciebie chciał? No wiesz, ten co dzwonił do mnie na telefon
- Nie wiem Katie, nie interesowałam się tym. Mam pomysł, może zaśpiewamy cos na odchodne? Zbierzemy dzieciaki i pośpiewamy im?
- Jasne!! Ale wiesz? Jest jeden warunek
- Tak wiem, śpiewamy Michaela Jacksona, zbieraj się i skrzyknij dzieciaki a ja ide do pielęgniarki poprosić o zgodę
- Spoko Oli, za 2 min w świetlicy

I tak oto w ostatnich minutach mojego pobytu w szpitalu, zintegrowałam się z dziećmi na oddziale, nawet trochę inaczej spojrzałam na gatunek jakim są dzieci. Gdy weszłam na salę siedziało tam już koło 10 maluchów. Katie stała przy pianinie tupiąc nogą.
- Znowu się spóźniłaś! Zaraz nas zawołają na wypis i nici ze śpiewania
- Nie zawołają, powiedziałam pielęgniarce, żeby dała nam czas, to co śpiewamy i gramy? Ty wybieraj, w końcu to Twój repertuar
- Hmmm... w sumie to my wszyscy znamy wszystkie piosenki Michaela, zaraziłam już ich ta chorobą – stwierdziła dumnie, po chwili krzyknęła na całą świetlicę – Co śpiewamy?
- Heal the world – krzyknęła większość
- W takim razie ja zanucę, żebyś miała rozeznanie jak to idzie i zaczynamy – Katie zaczęła śpiewać, znałam tą piosenkę, przerwałam jej i skinęłam głową, ze możemy zaczynać
- A i jeszcze jedno, refren śpiewamy wszyscy, Oli Ty też!
- Dobra zaczynamy – zaczęłam grać

There's a place in your heart
And I know that it is love
And this place could be much brighter than tomorrow
And if you really try
You'll find there's no need to cry
In this place you'll feel there's no hurt or sorrow

Cudownie to wyszło, byłam pod wielkim wrażeniem talentu wokalnego Katie. Bałam się tylko aż ja będę musiała zaśpiewać, przecież jak ja śpiewam to wydaję takie dźwięki cos na kształt hmm...tak jak pociąg piszczy jak hamuje.

There are ways to get there
If you care enough for the living
Make a little space
Make a better place...

Glos Katie rozbrzmiewał na całym oddziale. Słyszałam kątem ucha jak zbiera się tłum w świetlicy, coraz bardziej było mi głupio, przecież ja śpiewać nie potrafię! Byłam przerażona...

Heal the world
Make it a better place
For you and for me
And the entire human race

There are people dying
If you care enough for the living
Make a better place
For you and for me....

To już było apogeum przyjemności, śpiewałam najciszej jak się da, aby nie zepsuć efektu jaki te dzieciaki zrobiły śpiewając refren chórem. Wzruszyłam się do granic możliwości, świeczki pojawiły mi się w oczach. Piosenka dobiegła końca...
- Dlaczego płaczesz? – spytała Katie
- Wzruszyłam się – powiedziałam łamiącym się głosem
- Nie płacz już, zobacz jaką mamy widownie? – mówiąc to spojrzała w kierunku drzwi

I nagle usłyszałam oklaski, aż się bałam odwrócić. Ale czego ja się wstydzę, grać umiem, chociaż dawno nie grałam przed większa ilością osób a jeżeli chodzi o mój śpiew, to przecież naprawdę starałam się śpiewać jak najciszej.
Obróciłam się i ujrzałam wszystkie pielęgniarki będące na dyżurze, lekarzy w tym Adama, który klaskał jak opętany i...O matko Thomas pomyślałam. Thomas stał i się uśmiechał, nie klaskał, tylko się uśmiechał jednocześnie mówiąc coś na ucho Adamiowi. Gzie moja odwaga i pewność siebie pytałam się, wstydziłam się, bałam się reakcji mimo, że wiem że to co robię, robię dobrze. Nawet bardzo dobrze. Naprawdę łyso mi było, ale wstałam, podeszła do mnie Katie i szepnęła cichutko „dziękuję”. Dodała jeszcze, że powinnam jak Michael jeździć po szpitalach i dawać dzieciom radość muzyką. Jakaś zmiana chyba we mnie nastąpiła, przed przyjściem do szpitala, nie przepadałam za dziećmi. Miała często z nimi kontakt, wieczorami dawałam im lekcje gry na pianinie, ale żadne dziecko nie urzekło mnie tak jeszcze. Ta dziewczynka była stanowcza, wiedziała czego chce, słodka i w dodatku tak pięknie śpiewała.
Wszyscy się już zaczęli powoli zbierać, został tylko Adam i Thomas.
- Proszę, oto Twój wypis oraz recepty, wykup wszystko jak najszybciej, żeby wieczorem mieć leki. Ja musze iść, bo mam pacjenta. Zadzwonie do Ciebie wieczorem
- Dziękuje i do zobaczenia
Thomas nic nie powiedział, stał i patrzył na mnie takim wzrokiem, wzrokiem którego ciężko opisać. Odwróciłam się i poszłam do pokoju po swoje rzeczy. Przed wyjściem podziękowałam pielęgniarkom za wspaniałą opiekę, które tak samo jak Katie zasugerowały, że mogłabym wpadać czasami pograć dzieciakom. Schodziliśmy z Thomasem na dół w milczeniu. Wsiadając do samochodu dopiero przemówiłam
- Więc do mnie jedziemy?
- Tak, tylko musisz być moją nawigacją
- Nie ma sprawy, do swojego domu zawsze trafię
- Jak każdy, chociaż ja u siebie w domu już wieki nie byłem, tak jestem pochłonięty praca z Michaelem
- Za dwadzieścia metrów skręć w prawo – zaczęłam udawać nawigację, Thomas zaczął się śmiać
- Może ja Ciebie zatrudnię jako nawigację
- Taaa i jako kogo jeszcze? Pianistka w zupełności mi wystarczy
- Taaak, Michael miał rację, pięknie grasz
- A skąd on o tym może wiedzieć? – Zauważyłam, że Thomasowi zmienił się wyraz twarzy i że nie wie c o ma powiedzieć
- Thomas?
- Mówiłem Ci, że Michael jest nieśmiały?
- Nie zmieniaj tematu – zaczęłam się irytować
- On był drugi raz w szpitalu, wtedy właśnie usłyszał jak grasz i wpadł na pomysł, żeby Cię zaangażować
- Nie widziałam go, po co był?
- Nie wiem, jakiegoś dyplomu zapomniał, czy podziękowań. Nie wiem naprawdę co to było
- I z racji tego, że jest nieśmiały osobiście mnie nie spytał?
- Dokładnie
- Dziwne mi się to wydaję, człowiek z tego świata musi być śmiały, w końcu to on tak z ludźmi. To są interesy, poważne interesy
- On w takich sprawach jest śmiały, na scenie również, ale nie w kontaktach z kobietami
- Skręć tutaj w prawo, drugi dom po prawej to mój dom.

Wjechaliśmy na podwórko, Thomas był zafascynowany moim domem, chociaż dla mnie nie było w nim nic specjalnego. W porównaniu do domu Michaela, mój to pewnie melina. Strasznie podobał mu się ogród i altanka w której stało oczywiście pianino.
- Grasz tutaj?
- Bardzo często, jak widzisz altanka jest oszklona i specjalnie ogrzewana, także ani mi ani jej nie zaszkodzi zła pogoda i wilgoć
- Jej?
- Tak, moje każde pianino ma imię – zawstydziłam się jak to powiedziałam, w końcu nie każdy nadaje imiona rzeczom martwym
- Haha urocze to jest, widać że to Twoja pasja. Jak ona ma na imię
- Lucy, w środku jest jeszcze Amanda i Philip
- Poznaj mnie z nimi – to już wprawiło mnie w zdumienie, albo potajemnie się ze mnie nabija, albo rzeczywiście mu się to podoba. Ewentualnie chce być grzeczny wobec mnie
Awatar użytkownika
MrVader
Posty: 30
Rejestracja: wt, 06 kwie 2010, 10:43

Post autor: MrVader »

Byłam skołowana, zastanawiałam się przedstawiając mu Amandę co on sobie teraz o mnie myśli. Przełamałam się jednak i zaczęłam opowiadać.
- Amanda jest ze mną od zawsze, na niej właśnie uczyłam się grać. Mam do niej sentyment, zawsze na niej gram wszystko co mi się kojarzy z najpiękniejszymi momentami mojego życia.
- Pewnie dużo takich było?
- Właśnie nie, życia to ja lekkiego nie miałam. Rodzice bardzo na grę naciskali, nic się nie liczyło, tylko ćwiczenie. Kiedy przestałam grać zawodowo i zaczęłam na uczelni wykładać, w pewnym sensie się na mnie obrazili. Stwierdzili, że nie po to tyle wysiłku w to włożyli, żebym teraz nie wykorzystywała tego
- O mój boże, to zupełnie tak jak Michael, on miał takie samo dzieciństwo. Nic się nie liczyło poza próbami i występami
- Ja aż się boje pomyśleć, co by było jakby oni się dowiedzieli, że ja z nim grac będę. Dla nich nie istnieje inna muzyka poza klasyczną
- Tez są muzykami?
- Też, ale nie rozmawiajmy o tym – przeszliśmy do salonu, gdzie przy wielkim oknie, pod palmą stał Philip – A to jest Philip, najmłodszy. Na nim uczę grać moich podopiecznych. I to by było na tyle.
- Musze Ci powiedzieć, że widać, że to jest dom muzyka, piękny jest
- Dziękuję bardzo, czego się napijesz?
- Kawy, może być taka zwykła parzona.
Kiedy robiłam kawę Thomas przyszedł za mną do kuchni i zadał mi pytanie, którego bym się nie spodziewała.
- Kim jest dla Ciebie dr Adam? Jeżeli mogę wiedzieć oczywiście – dodał
- W sumie, to póki co tylko doktorem
- Póki co?
- Przyznam, że coś mnie do tego człowieka pcha, jego do mnie chyba też. Nie wiem, zobaczymy jak to się rozwinie
- Rozumiem, dobra może już dość niezręcznych pytań, przejdźmy do rzeczy. Wiesz już mniej więcej co masz robić, dostaniesz listę utworów, które będziesz grała. Ale mówiłaś coś o warunkach, słucham?
- Warunek mam tylko jeden, nie chce widywać się z Michaelem, jeżeli to możliwe. Sądzę jednak, że jest to możliwe
Thomas patrzył na mnie jak wryty, widziałam, że zszokował go ten warunek. Przez chwilę nie wiedział co powiedzieć.
- Co? Każdy chciałby być na Twoim miejscu! – krzyknął zdziwiony a zarazem oburzony
- Rozmawialiśmy, wiesz jaki mam do niego stosunek, boje się tego człowieka. Wolałabym nie mieć z nim kontaktu
- Przykro mi to słyszeć, to jest wspaniały człowiek, zdolny, dobry. Owszem jest dziwny, bo w nim dziecko jeszcze siedzi, ale to nie jest wada. Ty go nawet nie znasz, nie rozmawiałaś z nim, jestem pewien, że jakbyś go poznała i spędziła z nim trochę czasu zmieniłabyś zdanie
- Tego nie wiem, ale coś mi mówi że nie powinnam. A uwierz mi, ja mam na ogół dobrą intuicję.
- Dobrze, skoro tak chcesz, to nie ma problemu, to znaczy jest problem, bo on ma swoje wyobrażenie o tym co ktoś gra i prosi, żeby było tak jak on chce. Jesteś zdolna, ale chociaż przynajmniej dwie próby musisz z nim zagrać.
- Dobrze, ale najpierw zobaczymy jak mi pójdzie, puścisz to Michaelowi i on oceni czy są te próby potrzebne czy nie – Thomas już dobrze wiedział, że Michael nie da za wygraną i choćby to było idealnie zagrane, próby będą potrzebne...

- Nie rozumiesz mnie prawda?
- Tak pół na pół, z jednej strony rozumiem, że przerażają a może odpychają Cię tacy ludzie, ale z drugiej strony nie rozumiem dlaczego nie chcesz go nawet poznać
- Nie chce mieć nic wspólnego z ta branżą, co prawda też w niej siedzę, ale to jest zupełnie inny klimat. Tutaj ludzie nie uważają się za gwiazdy, nie wywołują kontrowersji, to jest zupełnie inny świat
- Chyba rozumiem, nie spojrzałem na to z tej strony

Thomas do domu wracał zdezorientowany, zastanawiał się jak powiedzieć Michaelowi i czy w ogóle powiedzieć o warunku Olimpii. Opóźniając ten moment postanowił zajrzeć do Claudii i porozmawiać z nią o nowej pianistce. Wiedział jednak, że Claudia może nie być zachwycona tym faktem, ale wiedział też, że to pomysł Michaela, w sumie to nie do końca jego pomysł, ale on był chyba najbardziej ze wszystkich na tak.
Michael siedział w ogrodzie i czytał książkę, nawet nie zauważył jak podszedłem. Podniósł głowę znad książki dopiero jak usiadłem koło niego
- Opowiadaj, widziałeś się z nią?
- Tak wszystko załatwione, byłem tez u Claudii, była trochę zaskoczona, ale nie krzyczała
- Claudia musi akceptować moje decyzje. A Olimpia co mówiła?
- Że ma bardzo mało czasu, pewnie nawet na próbach się nie zobaczycie
- Źle, źle, źle, nie możemy się nie widzieć! Jak sobie wyobrażasz takie próby hę ?
- Ona będzie ćwiczyła w domu, albo czasami u nas, będziemy to nagrywać a Ty będziesz oceniał i dawał uwagi
- Nie da się tak, ja to musze na żywo słyszeć, ja to musze czuć! Ona musi współgrać z resztą muzyków, zastanów się! Przecież już tyle czasu ze mną pracujesz, że doskonale wiesz jak to wygląda
- Naprawdę się tak nie da zrobić? Nawet jeżeli to będzie ona?
- Nie ważne kto to będzie, to ma być idealnie zagrane i dopracowane, to wszystko jest dla moich fanów, musi wyjść idealnie. Nie ma nic ważniejszego. I teraz już nie chodzi mi o nią samą, tylko o efekt końcowy, rozumiesz
- Tak, co ja mam teraz zrobić?
- Zadzwoń do niej i powiedz, że nie ma takiej możliwości, jeżeli się na tonie zgodzi to trudno, poszukamy kogoś innego. Ale proszę Cię postaraj się ja namówić
- Skoro tak mówisz...idę zadzwonić

Dawno nie widziałem Michaela takiego rozdrażnionego, wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do Olimpii
- Tak?
- Olimpio Thomas z tej strony, mamy mały problem
- Jaki?
- Michael nie zgadza się na takie próby, ja go rozumiem, to jest perfekcjonista
- Trudno
- Ale co trudno?
- Nie będziemy współpracować
- Na pewno? Może się nad tym jeszcze zastanowisz?
- Thomas, ja mam co robić, mam pracę. To miała być tylko taka odskocznia, naprawdę nie chce się widywać z tym człowiekiem
- Ale i tak na koncertach byś musiała
- Koncerty to jest cos innego a próby to zupełnie inna bajka, to chyba była jednak nieprzemyślana decyzja
- Pomyśl nad tym jeszcze, jutro do Ciebie zadzwonię
- Pa...

Nie miałam zamiaru o tym myśleć, w końcu jestem stanowcza tak? Upewniałam samą siebie. To nie dla mnie środowisko, ten cały szum, zamieszanie, bzdurne notki w tabloidach. Ja miałam swój świat, gdy pisali o mnie w gazecie, to tylko w poważnej i nie jakieś tam plotki, tylko same fakty. Zazwyczaj były to recenzje z koncertów. Nie wiem jak moi wszyscy znajomi z uczelni na przykład zareagowaliby na taką rewelację...Olimpia gra z Michaelem Jacksonem, pffff...wyśmialiby mnie. Ale z drugiej strony czy człowiek musi być aż tak poważny? Czasami trzeba odreagować to poważne i pozbawione jakiejkolwiek rozrywki życie. A ja co? Koncerty? – tylko poważnej muzyki, imprezy? – tylko bankiety po koncertach lub cos w tym rodzaju. Nie chciałam sobie tym głowy zawracać, nie miałam nawet kogo spytać o zdanie. Paula odpowiedziałaby mi, że nie mogę takiej okazji przegapić, ale wiadomo chyba jak każda fanka Michaela. Położyłam się do łóżka koło 24, po dwóch lampkach wina. Dwie lampki wina działają bardziej uspakajająco i usypiająco. Ojjj jak mam ochotę się opić. Nie było to jednak możliwe z racji tego, że biorę jeszcze antybiotyk. Nie mogłam usnąć, męczył mnie ten Jackson cholerny. Włączyłam laptopa i zaczęłam wyszukiwać informacji o nim. Nie wiem, dlaczego byłam tak tego ciekawa. To co przeczytałam wprawiło mnie w osłupienie. Czytając o każdym albumie, w międzyczasie wyszukiwałam w internecie piosenek z tych albumów. Im bardziej się w nie wsłuchiwałam, tym większy geniusz dostrzegałam. W dodatku te akcje charytatywne. Kiedy już doszłam do wątku wybielania skory i operacji plastycznych, byłam trochę zmieszana, ale jednak postawiłam na chorobę. Nie mieściło mi się to w głowie, żeby ktoś mógł celowo sobie wybielać skórę. Z zapartym tchem czytałam o tym jak kocha dzieci, jak próbuje pomóc naprawić świat. Ale mimo wszystko nie chciałam mieć większego kontaktu z tym człowiekiem.
Następnego dnia z samego rana zadzwoniłam do Thomasa.
- Cześć, przepraszam że tak wcześnie dzwonie, ale chciałam porozmawiać
- Przemyślałaś sprawę koncertów?
- Tak i właściwie jeżeli nie jest za późno, to ja się zgadzam
- Co lub może lepiej kto zmieniło tak Twoje zdanie?
- Myślałam o tym prawie całą noc, przeczytałam wszystko chyba co było dostępne o Michaelu Jacksonie. Przemyślałam też swoje życie i podjęłam decyzję
- Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy, czyli mogę się Ciebie spodziewać jutro na próbie?
- Jutro już?
- A czemu by nie, lepiej zacząć wcześniej, prawda?
- Z całą pewnością, będę jeszcze do Ciebie dzwonić a teraz idę spać, bo jeszcze się nie kładłam
- Do zobaczenia jutro

Kiedy już się porządnie wyspałam, była godzina 16. Wykąpałam się, zrobiłam w końcu obiad taki jaki chciałam, bo szpitalne jedzenie nie miało ani smaku, ani porządnych gabarytów. Jedząc przypomniałam sobie o Adamie, wybrałam do niego numer
- Cześć, możesz rozmawiać?
- Jasne, już jestem po dyżurze. Teraz jak Ciebie tutaj nie ma, nie mam już po co zostawać tutaj dłużej
- Miło mi to słyszeć. Może zjemy dzisiaj kolacje? Mam wenę na gotowanie
- Bardzo chętnie, ale u Ciebie tak?
- Tak, przecież mówię, że mam wenę na gotowanie –zaśmiałam się
- W takim razie o której mam być?
- Jest już przed 17, także myślę że tak koło 20 będzie ok.
- Będę na pewno, buziaki
- Papa


mzs->temat posprzątany 16.06.2010 r.
MKK
Posty: 65
Rejestracja: czw, 31 gru 2009, 23:04
Lokalizacja: Neverland

Post autor: MKK »

Doczekamy się kontynuacji?
ODPOWIEDZ