Początek tej dekady nie był wcale taki łatwy i wesoły. W państwie dopiero co zmienił się system i nawet w klasie zauważyłam podziały na tych, którzy mają, bo ciężko pracują i tych, którym "spadło wszystko z nieba". Byli też tacy, którzy nie mieli niczego. Nie lubiłam tych podziałów na biednych i bogatych, pełno było dorobkiewiczów. Mimo niespełna 10 lat zauważałam te różnice. Nie mniej był to czas mojego dzieciństwa, już tego świadomego. Kształtowała się moja osobowość. Choć w szkole byłam uczennicą całkiem dobrą, to nie znosiłam szkoły i do tej pory z litością patrze na dzieci, które muszą do niej chodzić haha .... choć dzisiejsza szkoła różni się od tamtejszej, choćby traktowaniem uczniów przez nauczycieli... W pamięci mam obrazy szokujące. Nauczycielka pewnego razu zabroniła nam zadawać się z niepełnosprawną koleżanką bo
"ona jest głupia" - a tymczasem ona tylko miała niesprawną nogę.... innym razem ta sama nauczycielka kazała się myć chłopakowi na środku klasy przy nas wszystkich, bo pochodził z biednej rodziny i przyszedł na lekcje trochę zaniedbany.... niesamowicie pedagogiczne, prawda? Dziś by coś takiego nie przeszło. Jednak wtedy dzieciaki nie podskakiwały dorosłym, siedzieliśmy jak truśki w ławkach, w miejskiej szkole o dobrej opinii i renomie... To niemiłe wspomnienie pozostanie mi na całe życie. Od tej pory nie znoszę szkoły. Kocham naukę, zdobywanie wiedzy, ale szkoły nienawidzę. No dobrze, szkołę odstawiamy na bok, bo było też życie poza szkolne.
Pamiętam jakim to komunijnym rarytasem były zegarki ze światełkiem i melodyjką, a jak ktoś miał kilka do wyboru to już w ogóle, noo wypas był hahha To samo z kanałami w tv haha. Jako dzieciaki jeden przez drugiego wykrzykiwałyśmy kto ma więcej-
" ja mam 5! Ja też mam tyle! A ja DZIESIĘĆ!!

ale co z tego, skoro była tylko tvp1 i tvp2 hahahaha Potem doszła tv regionalna jeszcze, a zaraz po tym na blokach, domach i chałupach powyrastały anteny satelitarne jak grzyby po deszczu. Kiedy szłam przez moje osiedle, to liczyłam ile jest anten na danym bloku, gdzie przybyło ich najwięcej hah. Żałosny widok, mówię Wam.
Mieliśmy super ekstra telewizor NEPTUN, czarno-biały, który był po prostu dodatkowym meblem w pokoju. Na szczęście, kiedy za piętnastym razem się zepsuł, to rodzice przywieźli wymarzony kolorowy, to było niesamowite. Natomiast Neptuna się naprawiło i wstawiono do mojego pokoju, no mówię Wam jaki luksus, że hej hah. Od razu potem do pary z kolorowym telewizorem dołączyło video AKAI haha. No i zaczęło się szaleństwo kasetowe. Ojciec chodził w takie jedno miejsce w mieście, żeby wymieniać się używanymi kasetami. Pierwsza zawierała serię bajek pt. "Wilk i zając". Moja ulubiona bajka hah, mam kasetę do dziś dnia... już zmaltretowana, że kolorów brak. Czasem ojciec myślał, że wrócił z kolejną bajką czy jakąś komedią a okazywało się, że kaseta zawiera troszkę inną rozrywkę

Odwiedzaliśmy też wszelkie możliwe wypożyczalnie kaset video. To czas filmów tj.
"Gliniarz z Beverly Hills" i całej serii
"Akademii policyjnej". Czas zachłyśnięcia się Zachodem, tym do czego Polska nie miała dostępu. Co niedzielę siadało się familijnie przed tv na ulubionym serialu USA pt.
"Dynastia". Potem TVP stworzyła program prowadzony przez obiecującego prezentera, niejakiego pana Ibisza pt.
"Czar par" Lubiłam to oglądać nawet.
Wspominając pierwszą połowę lat 90tych, nie można ominąć dziedziny muzycznej i nie wspomnieć o fali kiczu, który zalał Polskę. Pamiętam jedno, chyba majowe piękne, niedzielne popołudnie, rok 92, kiedy to TVP nadała taki program rozrywkowy - oto fragment:
http://www.youtube.com/watch?v=NkoGak_q4yI

No i piękna era rocka i na prawdę dobrej muzyki w jednej chwili zeszła do podziemia, a nie wiedzieć dlaczego ludzie pokochali coś czego nazwa nawet trudno przechodzi mi przez gardło. Obejrzyjcie sobie powyższego linka i pomyślcie, że w tym czasie Michael dawał takie super na poziomie swoje koncerty na trasie Dangerous.
Połowa lat 90tych to dla mnie czas pierwszych miłości i zauroczeń, czas zmiany szkoły na średnią i stawanie się dorosłą. Byliśmy taką samą młodzieżą, jaka jest obecnie. Tak samo rozrabialiśmy i kombinowaliśmy, jednak różnica polegała na tym, że nie obnosiliśmy się z tym. Mieliśmy swoje subkultury, były imprezy, pierwszy papieros... Jednak ówczesne wychowanie wyszło nam na plus. Nie pamiętam, żeby ktoś z mojego otoczenia próbował odezwać się niewłaściwie do dorosłej osoby, do matki czy nauczyciela. Mieliśmy respekt do nich. Byliśmy tak samo zwariowani jak młodzi teraz, ale mieliśmy szacunek do innych i do siebie. ...ale wiem, wiem, nie wszyscy młodzi są tacy

mam tego konkretne przykłady i są dla mnie wielką nadzieją, że jednak świat nie schodzi na psy. Reasumując lata 90te uważam za dekadę nadrabiania zaległości. Przez tyle lat byliśmy pod niewłaściwymi rządami, tyle przez to straciliśmy a mimo to przez zaledwie dekadę udało nam się niemalże w 100% nadrobić to wszystko. Brakuje nam te cholerne kilka procent jeszcze, ciągle jesteśmy o krok w tył. Mimo to subiektywnie oceniając moje życie w tamtym okresie, nie chciałbym do niego wracać. Teraz mi jest dobrze, choć będą Polką powinnam dodać
" ale mogłoby być lepiej" 