ODSZEDŁ

Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Awatar użytkownika
Xscape
Posty: 776
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 0:13

ODSZEDŁ

Post autor: Xscape »

ODSZEDŁ...............
Awatar użytkownika
Damian
Posty: 194
Rejestracja: sob, 02 kwie 2005, 21:15
Lokalizacja: Saarbruecken-Germany

Post autor: Damian »

[*]
mariola
Posty: 75
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:14

Post autor: mariola »

l*l
Buszmen

Post autor: Buszmen »

[*] :beksa:
Awatar użytkownika
Willy
Posty: 1473
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 21:08
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Willy »

[*]
Awatar użytkownika
Jacksonka
Posty: 109
Rejestracja: sob, 12 mar 2005, 15:33
Lokalizacja: Ostrów Mazowiecka/Białystok

Post autor: Jacksonka »

[*]
Awatar użytkownika
mrpiter
Posty: 194
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 13:39
Lokalizacja: Z piekła rodem

Post autor: mrpiter »

[*] Niech śpi w pokoju [*]
MrPiter - TYLKO WIDZEW RTS
Awatar użytkownika
Paris
Posty: 21
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 17:48
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Paris »

[*]

Zawsze będziemy o nim pamiętać

[*]
Kobieta nie umiera z miłości lecz z jej braku.
Awatar użytkownika
kate
Posty: 474
Rejestracja: wt, 22 mar 2005, 17:20

Post autor: kate »

http://www.joemonster.org/article.php?s ... ad&order=0

To tak na pocieszenie w tych smutnych chwilach... jeśli ktoś uważa, że żarty nie są stosowne to niech mie czyta, ale według mnie to naprawdę podnosi na duchu! ten artykuł pozwala zapomnieć na chwilę o smutku i przypomnieć sobie, że Ojciec Święty był nie tylko poważnym Papieżem, lecz także człowiekiem - takim jak my. Zabrakło mi tutaj tylko "Po maturze chodziliśmy na kremówki"... :) Myślę, że On chciałby abyśmy zapamiętali Go w ten radosny sposób... [*]
Luis_Makrela
Posty: 103
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 20:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Luis_Makrela »

[*]
Awatar użytkownika
Lika
Posty: 1434
Rejestracja: czw, 17 mar 2005, 9:28
Lokalizacja: a któż to może wiedzieć... ;) ?

Post autor: Lika »

[*]
Awatar użytkownika
DirtyDiana
Posty: 87
Rejestracja: śr, 16 mar 2005, 10:39

Post autor: DirtyDiana »

[*]
,, GONE TOO SOON... ''
Awatar użytkownika
PAulina (big fanka)
Posty: 153
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 18:35
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: PAulina (big fanka) »

[*] :beksa:
//admin: a prosiłem abu zmniejszyć obrazek w stopce...
Awatar użytkownika
Majkel
Site Admin
Posty: 1450
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 17:59
Lokalizacja: z nienacka

Odczucia, przemyślenia i refleksje

Post autor: Majkel »

Dużo milczałem w piątek, sobotę wybitnie, a w niedziele właściwie cały czas, do komputera też nie siadałem. Jedynie jak nie mogłem zasnąć w niedzielę wieczorem.
Tyle chciałbym napisać, powiedzieć, a zarazem mam głęboką potrzebę ciszy, milczenia...
Teraz i tak muszę siedzieć przed komputerem, nie mam nic do robienia, zatem mam czas by spokojnie siąść i napisać parę refleksji, a to czas, którego i tak na nic innego bym nie mógł przeznaczyć.

Słowem wstępu... zachęcenia do lektury, polecenia miejsc w sieci, skoro już ktoś i tak będzie w nternecie.
Duże wrażenie zrobił na mnie specjalny serwis poświęcony tylko i wyłącznie Janowi Pawłowi II: www.wp.pl - zachęcam, jeśli już ktoś siedzi przed monitorem komputera.
Zachęcam także do lektury artykułu "Jan Paweł Wielki" z Tygodnika Powszechnego na Onecie: http://tygodnik.onet.pl/2541,1222719,dzial.html
Dla rozluźnienia coś optymistycznego, lekko humorystycznego - powiedzonka papieskie: http://wiadomosci.wp.pl/wid,1416081,wiadomosc.html

Dla mnie to jest niesamowite, podaję w ramach jakby ciekawostki...
Obecność 5 milionów ludzi jest przewidywana na uroczystościach pogrzebowych w piątek. Dla porównania - w Warszawie jest 1.689.648 mieszkańców (stan na 30.09.03) - za: http://um.warszawa.pl/v_syrenka/liczby/02.htm , czyli prawie równo trzy razy więcej.

Początek...
2 czerwca 1979 roku, Papież wypowiedział słowa: "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!"
Niech te słowa bedą kluczem, kluczem w tym wszystkim co teraz przeżywamy.

Mam tendencję do obserwowania. Czy jadę autobusem, czy stoję na przystanku, czy jestem w szkole. Często nawet nie oceniam ludzi, tylko ich obserwuję, zastanawiam się czemu tak postepują a nie inaczej, co nimi kieruje...

W sobotę po zajęciach na uczelni byłem w pracy - nic męczącego, ale zawsze. Następnie nie w pełni planowanie, ale byłem pod kościołem Świętej Anny na Starym Mieście, skąd byłe relacje, gdzie na zewnątrz był telebim, a także masa ludzi. Tam usłyszałem, pod tym kościołem o Jego odejściu.
Stare Miasto robiło wtedy niesamowite wrażenie... tam w weekend zawsze są niesamowite ilości ludzi. Jest wiele, bardzo wiele kościołów, jeden przy drugim. Zaczęły bić dzwony. Z całej Starówki ludzie wychodzili tłumnie. Głównie w stronę kościoła Świętej Anny. Stare Miasto opustoszało... liczne kawiarnie właściwie były zupełnie puste, kelnerzy stali na zewnątrz. Główny rynek Starówki zupełnie opustoszavy, co się nigdy nie zdaża wyglądał porażająco. Wspomnę o trójce dresiarzy (skrótowe określenie młodzieży płci męskiej, którą charaktreryzuje głównie ubiór, stąd nazwa, każdy wie o jaką grupę powszechnie tak zwaną chodzi), która stała blisko mnie pod kościołem w chwili ogłoszenia odejścia. Przystneli w ciszy, jeden tylko zapytał się: "wyjarałeś już faję...?", bez odpowiedzi, stali tak bez ruchu. Jak wracałem tamtędy za jakieś może ok 1,5h, nie wiem ile minęło czasu, straciłem rachubę, stali tak nadal, dokładnie w tym samym miejscu. Byli tam, może gdyż było to dla nich swego rodzaju show, można też tak myśleć, ja wolę być przekonany, iż mimo tego jaki mają styl życia, dalecy są od jakichkolwiek praktyk religijnych i Kościoła, ten człowiek był dla nich kimś wielkim, na tyle ważnym, iż przerwali swoje imprezowanie i przystanęli na ten czas w swym życiu. Suma sumarum , ostatecznie ja znalazłem się w Katedrze, gdzie sam nie wiem ile czasu spędziłem na zadumie. Gdy wracałem już, przed kościołem Świętej Anny było jeszcze więcej ludzi, niesamowite tłumy. Długi kawałek drogi jeszcze szedłem na piechotę, by dojść do przystanku, w milczeniu, wszędzie panowało milczenie, a ja szedłem raczej pod prąd, coraz więcej ludzi zdążało w stronę Starego Miasta. Gdy byłem już przy przystanku uświadomiłem sobie, iż już nie mam czym wracać, jest tak późno. Jakimś ostatnim przypadkowym tramwajem gdzieś zajechałem, znów szedłem na piechotę, by ostatecznie wylądaować w autobusie nocnym. Może część osób wie, jak wyglądają nocne autobusy w stolicy w weekend...(conajmniej jakby dalej trwała w nich impreza, a jedzie nimi masę już zapitych lumpów i imprezowiczów) tym razem był duży tłok w autobusie, większy niż zwykle, a panowała w nim cisza...

Ten weekend był ciężki, i także niezależnie od tych wydarzeń takim byłby. Samo 11h zegarowych zajęć bez przerwy na uczelni w niedzielę było męczące. Rano gdy jechałem na uczelnię najpierw autobusem, właściwie jedyne co wtedy w nim słyszałem, to prośba skierowana przez obok stojącego mężczyznę o rozmienienie pieniędzy i zaraz wypowiedziane przez niego do kierowcy słowa: "ahhh, jakiż smutny mamy dziś dzień". Cisza... W tramwaju nie było wiele inaczej. Na uczelni będąc zajrzałem na bafrdzo popularne forum, forum, na którym jest tylko środowisko informatyków. Było ono w czerni i szarościach, jeden z grafików stworzył piękny symbol - portet Ojca Świętego i płonącą świecę. Byłem pod wielkim wrażeniem, gdyż zawsze uważałem, iż środowisko informatyków jest jednym z tych, gdzie są najbardziej ateistycznie nastawieni ludzie, typowi racjonaliści, obojętni i przeciwni nawet tradycji. Zdążyłem po powrocie z uczelni zajść tylko na chwilę do domu i pójść prosto do kościoła na Mszę świętą. Od razu po niej poszedłem na organizowany w kaplicy obok wieczór papieski, z pokazem zdjęć, archiwalnymi nagraniami, śpiewem i modlitwą. Mimo, iż zaczął się o 20, to trwał do ok. chyba 22 prawie. Był pięknym oddaniem hołdu Ojcu Świętemu.
I tak jeszcze powłóczyłem się, zanim poszedłem w stronę domu... nie mogłem zasnąć. Siadłem w końcu do komputera... zajrzałem na to forum (informtyczne, mówiąc w dużym uproszczeniu), byłem także na stronie z księgą gości, w serwisie parafialnym, który prowadzę. Na forum tym, były osoby, których wypowiedzi brzmiały ogólnie tak, iż żaułją, iż dopiero teraz tak na prawdę poznały osobę Ojca Świętego, iż są niewierzący, a jest on dla nich kimś tak niesamowicie wyjątkowym, kimś kto w pewien sposób prowadził ten świat, że nigdy by się nie spodziewali, iż Jego odejście będzie dla nich tyle znaczyć. Wykazali się w większości prawdziwie chrześcijańską postawą, choć wiekszość nie jest zapewne wierząca, a część się do tego przyznała. Wyciągnęli wnioski... typu "A my zastanówmy sie nad Jego nauką i żeby była z niami po wsze czasy". Padło wiele mądrych i wspaniałych słów. Byłem wzruszony. TEraz wracając do księgi gości na tej stronie parafialnej... jak tam wszedłem i zacząłem czytać... tylko łzy zakręciły mi się w oczach. Tam wogóle różne przepychanki się toczą, oskarżenia, anonimowe wpisy odpowiedniej treści, ciągłe narzekanie, wytykanie błędow, szkalowanie... Ci ludzi, Katolicy... i w tym momencie nie potrafili może już nawet nie koniecznie się modlić (choć może i przy okazji to robili), być w zadumie, refleksji... oni skupili się na wytykaniu niedociągnięć, oskarżaniu, wyzywaniu (księży...)... w dzisiejszymm świecie ludzie często szukają wielkiego show, ciągle coraz bardziej eksytującego, religia dla nich także takim czasem bywa, mam wrażenie, a gdy sami mają odczucie zbyt mało widowiskowego, porywającego owego czasu, mają pretensje. (Kiedyś w wolnej chwili plecam polski film "Show", może trochę gupi, jak to filmy z Pazurą, ale zmuszający do zastanowienia się nad dzisziejszym "show-społeczeństwem") Na szcęście mniejszością są tego typu Katolicy, ale to bardzo przykre, a gdyby wszyscy tacy byli, to ja bym... tyle, że niestety tacy właśnie sie najbardziej rzucają w oczy... zło zawsze jest najgłośniejsze, najwidoczniejsze. Takie moje subiektywne refleksje z niedzielnego wieczoru. Jednak ogólnie ludzie są wspaniali, jako społeczeństwo. Wielkie wrażenie na mnie zrobiło choćby zamknięcie zupełnie na ten czas wszystkich supermarketów i cantrów handlowych. Przecież dla nich to wielka strata finansowa.

Dziś, w poniedziałek, też jakoś tak w ciszy spędziłem ten dzień, byłem na długim spcerze w parku, piękne słońce, pusto, ciepło. Z ciekawości właczyłem radio, zobaczyć jak to dziś w stacjach radiowych... myślałem, że po prostu będa pewnie głównie w większości będą leciały spokojne, wolne utwory... jak przeskoczyłem po stacjach to tak jakby nigdy nic... a Radio Zet, mnie zadziwiło, jakoś chyba po nim ostatnim bym się spodziewał tego... żadnych reklam, tylko poważna spokojna muzyka, nagrania archiwalne, wspólne przeżywanie (telefony i maile od słuchaczy) owych wydarzeń i refleksja. Miałem skojarzenie w pewnym momencie z Radiem Maryja - nie mówię tego ironicznie, ale o sposobie prowadzenia audycji, z tymi telefonami. To jednak było niesamowite. Ludzie mówili op swoych spostrzeżeniach, o wspomnieiach, uwagach, refleksjach, o tym co czują. Dzwonili różni ludzie. Był mężczynza, który mówił, by niczego nie odkładać na przyszłość (zawsze jakoś coś odciągało go odm spodkania z Papieżem, a teraz te sprawy z perspektywy czasu są tak śmiesznie błache, a zawsze marzył o tym by zobaczyć Papieża na żywo), była kobieta, która zadzowniła by powiedzieć, iż własnie rozpocznie się sprawa rozwodowa, którą złożyła, ale po ostatnich dniach, modlitwie za Ojca Świętego, ona ją wycofuje... mówię w bardzo dużym skrócie. Dla niektórych myślę, iż lada moment skończy się ten czas, wszystko odejdzie w niepamięć i życie będzie sie toczyć dalej, jak po obejrzeniu dobrego show, jednak jestem przekonany, iż dla większości, to wydarzenie było tak mocnym, iż w mniejszym lub większym stopniu wpłynie na całe ich dalsze życie. Do radia pisały i dzowniły też dzieci i młodzież. Była też dziewczynka, która powiedziała, iż odtąd bedzie chciała być dobrą osobą (jakoś coś w tym sensie, nie notowałem przecież) - było to bardzo spontaniczne, jak reakcje wielu z nas, może ktoś powiedzieć, że infantylne, że od tak może rzucone słowa pod wpływem emocji - możliwe... iż wielu z nas podobnie pomyślało, odczuło, ale mimo wszystko to wydarzenie odbije się głebokim echem w życiu wielu ludzi. Świat się nie zmieni od tak, ale życie i postawa wielu na pewno. Słyszałem, iż mówiono, że po odejściu naszego Papieża, ma nastapić cud... w czasach Jezusa także oczekiwano cudu jako nowego wielkiego ziemskiego władcy... nie doczekali się ludzie. Ten cud był inny. Teraz podobnie. Cudem jest przemiana, na pewno chwilowa, zapewne także długofalowa, przemiana ludzkich serc, większego poczucia i odnowienia patriotyzmy, jedności narodowej choć na chwilę, jedności tylu religii. Gdyby miało się wszystko skończyć na śmierci (Ojca Świętego / także Jezusa Chrystusa) i żalu... daremnym byłoby wszystko. Nie przypadkiem odszedł tuż po świetach Wielkiej Nocy, święcie gdy wspominane jest Zmartwychpowstanie, zwycięstwo śmierci. Ojciec święty przed samym odejściem pobłogosławił i ostatnim oddechem wypowiedział "Amen" - amen... wykonało się, "niech tak bedzie". Był świadomy do końca, może właśnie dzięki modlitwie milionów miał siły znieść wszystko do końca, do końca z ptymizmem, radością i spokojem przed spotkaniem Najwyższego. Powiedział "Jestem pogodny, i wy bądźcie". W głebiy duszy pamiętajmy, iż chrześcijaństwo to wiara w zycie po śmierci, zbliżenie się do Boga, a Papież jest na pewno tuż przy Nim. Jezus powiedział, i myślę, iż idealnie by to teraz pasowało w ustach Papieża, ale zapewne niechciałby się przyrównywać do Chrystusa: "Płaczcie raczej nad sobą, a nie na de mną" (słowa te pozostawię do własnych przemyśleń). Wspaniałe jest to, i chyba na teraz tym optymistycznym akcentem zakończę, bo już piszę i piszę... jeden ze słuchaczy powiedział może troche na wyrost, ale czy ja wiem, czy na pewno... iż "2000 lat temu pod krzyżem Jezusa były tylko dwie osoby, najbliższy mu uczeń i Matka, a dziś świat cały się zjednoczył w czasie odejścia Jana Pawła II" (drugiej części zdania dokładnie niestety nie powtórzę, ale sens był mniejwięcej taki).

Zostało zasiane ziarno, niejedno, wiele ziaren... peilgrzymki, słowa Ojca Świętego, książki, jego życie, postawa, postawa nawet w cierpieniu i w chwili przed smiercią... niech nam będą nauką, przynajmniej w jakimś stopniu, czy sami jesteśmy wierzący, czy też nie... Papież uczył bycia człowiekiem. Mamy wielkie bogactwo, z którego możemy czerpać. Nie zmarnujmy tego. Niech ziarno wyda plon. Bądźmy pogodni, doszukujmy się radości, pozytywów i nade wszystko piękna i wartości drugiego człowieka. Żyjmy miłością, miłością do bliźniego. Może nie stawiajmy tak na zewnętrzość, a tej dłuższej refleksji przede wszystkim się oddajmy, każdy w duchu własnych przekonań.
Jeśli w każdym z nas nie tylko drgnęła pewna nuta, ale także choć coś zmieni się na plus w naszym dalszym życiu, to to był wielki cud.

Potrzebowałem to napisać, wyrazić tą małą część tego co myślałem w tym czasie, co czułem. Nie miałem jakoś ochoty mówić... myślę, że za jakiś czas będę czuł wielką potrzebę porozmawiać o tych dniach, teraz mam potrzebę ciszy. Pewnie nawet nie byłbym przy komputerze, ale teraz tu i tak muszę być, nic innego nie da się tu robić. Dziękuję tym, którzy to przeczytali. Pozdrawiam wszystkich i nie wiem kiedy będę w pełni obecny.
Nie chcę nikomu nic narzucać, gdyż spotkałem się z różnymi postawami. Pewien znajomy z branży inf. miał opis na GG dzień wczesniej, iż 'jak umrze pewnie go wypchają i nadal będą mówić, że się dobrze czuje'. Nie powinienem nawet cytować, ale daję przykład jak różne są postawy. Wdałem się w małą, acz spokojną dyskusję z tym człowiekiem, głównie dowiedziałem się czemu tak myśli, o co oskarża samego Papieża i Kościół (niesłusznie moim zdaniem) i sam zakończyłem rozmowę, widząc, iż nie ma w sumie sensu, a wiadomo jaką postawę Ojciec Święty by przyjął - p.s. przypomnę wydarzenia z zamachu na Niego i spotkanie z zamachowcem i wybaczenie mu (p.s.2 czasem postarajmy się w pewnych sytuacjach zastanowić nad naszym zachowaniem względem nauczania Papieża). Spotkałem się, jak zacząłem mówić, ze skrajnymi postawami, dlatego nie będę nic narzucać... zatem forum i strona będą wyglądać 'normalnie'. Poza tym nie to jest najważniejsze. Dziękuję za uwagę, za przeczytanie moich subiektywnych przemyśleń i odczuć.
Nie oceniam, każdy niech przeżywa "po swojemu" ten czas, ważne jedynie jest wyczucie i szacunek wobec innych ludzi pogrążonycyh w refleksji.
Odszedł największy człowiek jakiego w naszych czasach nosiła Ziemia.
...
Awatar użytkownika
Xscape
Posty: 776
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 0:13

Post autor: Xscape »

Bardzo ciekawie to napisałes.Nie chciało mi sie tego czytac ale jednak przeczytałem,i juz nie mogłem skończyc bo mnei wciagneło.Przyznam że nie wiem czy sam bym to wszytsko lepiej potrafił sformułowac i napisac.Wiele madrych słów,wiele prawdy.

Zauważyłem tez (a własciwie to moja mama) ze wiekszosc ludzi nie płacze nad smiercia papieza...........my płaczemy nad soba bo boimy sie co my bez niego zrobimy.I to faktycznie w wiekszosci przypadków doskonale przekłada sie na rzeczywistosc.

Wiem tez o tym ze smierc papieza przez wielu ludzi zostanie bardzo szybko zapomniana,i wiem ze niektorzy nawet nie bardzo sie tym przejeli.Na mnie smierc papieza wpłyneła bardzo mocno.Zaczołem sie o wiele intensywniej nad tym wszytskim zastanawiać,nad sensem zycia i tego co jest naprawde dobre.Nigdy nie uważałem sie za złego człowieka,bo wiem ze taki nie jestem.Zawsze slepo wierze w dobro ludzi choc zdaje sobie sprawe ze jets mnostwo okrucienstwa na swiecie.Jednym słowem zachowan ktore nie plasuja niektórych ludzi w kategorii "człowieka".Ta moja wiara w dobro ludzkosci jest chyba spowodowana moja naiwnoscia.Ja osobiscie mam wielka wiare w to ze ludzie jednak zachowaja czastke tego co sie wydarzyło,ze ta smierc nie pojdzie na marne i ze zawsze beda o niej pamietac.Mam rowniez nadzieje ze i moja osoba bedzie do konca swoich dni pamietala juz godzine 21-37,i ze z tej smierci papieza bede czerpal sile na wiare(moja wiare ktora nie jest az tak strasznie mocna),siłe do zycia i dazenia do dobra,aby nigdy nikogo nie skrzywdzic w jakis okrutny sposob.

Smucimy sie tak po odejsciu papieza,wiele łez wylalismy,ale tak naprawde to powinnismy byc szczesaliwi,szczesliwi bo i papiez by chcial abysmy sie cieszyli.W końcu odszedł tam na co czekal cale swoje zycie.Czego tak bardzo chcial.Nie bal sie smierci,nie bal sie tez zapewne tego co bedzie po smierci.Słyszałem taka opinie jakiegos ksiedza na tvn ze człowiek bardzo wierzqacy nie leka sie smierci.Ja chyba musze jeszcze bardzo popracowac nad wlasna wiara abym mogl kiedys spokojnie powiedziec ze sie smierci nie boje.Widocznie jeszcze nie jestem az tak pelen wiary ze tam po drugiej stronie musi cos byc.Chociaz czasem myslalem na ten temat i stwierdzalem niejednokrotnie ze tam cos jednak musi byc po smierci.Bo ten nasz caly swiat,to wsyztsko nie moglo tak po prostu sobie byc.Nad tym mozna sie zastanawiac tylko do pewnego momentu,u mnie ten ostatni moment jest taki ze cos mnei uciska w glowie,tak jakbym byl w jakims miejscu z tysiacami czarnych drog z ktoirch zadna nigdzie nie dojde.Mam nadzieje ze dojde ta po smierci.Po prostu jest to juz za wielka sila,za wielka potega aby mozna bylo sobie w jakikolwiek sposob odpowiedzxiec na to pytanie skad to wszytsko jest.Nie wierze w to ze rodzimy sie ,umieramy,cielsko gnije w ziemi a znami juz sie nic pozniej nie dzieje.To jakos nie mialoby dla mnie sensu.

Ponoc jakiejs siostrze teresie(ale nei wiem czy tej z kalkuty,ale ja jestem obeznany)ukazał sie kiedys Jezus który powiedział jej "aby nie lekała sie isc do niego zadna dusza,nawet ta z najbardziej szarlatnym grzechem".Cos takiego.Gdy slysze takie cos,moja wiara sie umacnia i jestem jakos tam na swoj sposob szczesliwszy.I chyba wlasnie na tym polega blad czlowieka,ze chcialby widziec Jezusa i miec namacalne dowody na jego istnienie.A przeciez nie na tym polega wiara.Wiara to slowo ktore samo mowi za siebie i nie trzeba go tlumaczyc.

Kurcze tyle chcialby czlowiek jeszcze napisac,mam tak zapchana glowe przeroznymi myslami ze az sam wlasciwie nie wiem co tu jeszcze pisac.W kazdym badz razie w moim przypadku smierc papieza raczej nie pojdzie na marne i w zapomnienie co widac juz dzis po tych moich wywodach na forum i nie tylko tu.No i po tych moich przemysleniach.To chyba dobrze bo mam namacalny dowod ze mocno to odejscie ojca swietego na mnie wplynelo.

Przepraszam wszystkich ktorzy to czytali bo panuje tu troche chaos w tym wszytskim ale nie dziwie sie temu bo od piatku w mojej glowie rowniez panuje chaos,jak i chyba w wiekszosci glow na swiecie.Z mila checia poczytam mysli kazdego z was,jakies wnioski itp.Miło sie tak jednoczyc i porozmawiac na takie tematy,jakze przeciez wazne dla wszystkich.

ps-dzieki majkel za napisanie twojego posta ktory chcac nie chcac zmusil mnie do napisania czegos.Mam nadzieje ze dyskusja nie zakonczy sie na tych dwoch postach.Niech kazdy po troche wyrazi swoje odczucia.Mam wrazenie ze potrzebuje tego.
ODPOWIEDZ