Rewelacyjny koncert, potwierdzający jak wielką indywidualnością był Michael. To jest w zasadzie popis MJ, bracia musieli zadowolić się rolą osób towarzyszących mu na scenie, tak jak w przypadku
Bena - Randy akompaniuje na fortepianie, a Tito na gitarze. O ile na płycie Jacksons 5
In Japan wydanej 8 lat wcześniej udział wszystkich braci jest w miarę równorzędny, choć i tu niewątpliwie głos Michaela się wyróżnia, tak na albumie Jacksons
Live, MJ to po prostu dominator pod każdym względem - wokalnym, ekspresyjnym, tanecznym (to już mogę jedynie sobie wyobrazić). To Michael dyktuje warunki, a braciom pozostaje jedynie podporządkować się jego woli (i od czasu do czasu krzyknąć w stronę publiczności CAAAN YOUUU FEEEEL IT?)- i tu przypomina mi się fragment, w którym bracia spierają się jak ma brzmieć Medley, Michael nie ma ochoty śpiewać starych piosenek, właśnie dlatego, że są stare i do tego choreograficznie też jego zdaniem trącą myszką; w końcu jednak daje się namówić, ale czyni to tylko dla publiczności i w taki sposób, jaki ON sobie wymyślił. To oczywiście sceniczne żarty, na potrzeby show, by właściwie budować napięcie i podsycić ekscytację u widzów, którzy i tak wiją się, jak słychać, w głośnych spazmach. Niby żarty, ale jest w nich duuużo prawdy o pozycji Michaela w zespole.
Poza tym to
Abe pisze:Świetny album, wykonania na żywo są o wiele lepsze niż studyjne zawartych tu piosenek.
zwłaszcza, że są to ich wydłużone wersje, a klasę artysty poznać można właśnie po jakości jego koncertów.
Słucham tej płyty z wielką przyjemnością, sprawdza się nie tylko w domowym odtwarzaczu, ale i w samochodzie, o czym przekonałam się dziś.
Maro pisze:takiego koncertu ja bym chciał się doczekać na DVD
Ja też. Ale i tak fonia rekompensuje brak wizji. Zespół towarzyszący braciom na scenie gra pierwszorzędnie.