Tak mnie właśnie naszła myśl świetlana, że może sobie tu będę coś częściej pisać.
Problem jest tylko taki, że jako, że piszę pracę magisterską, to mam książkowego lenia i staram się robić wszystko tylko nie to. No a jak już się zabiorę, to tematyka jakby ciągle ta sama. Acz nie mogę powiedzieć, że bardzo nudna. Kiedyś coś też popolecam....
Za to ostatnio wypożyczyłam sobie coś "nie na temat" za to dla przyjemności.
Kurt Vonnegut
Chyba mój ulubiony autor, piszący w moim ulubionym stylu.
Dla mnie jest fenomenalny, aczkolwiek wiem, że nie wszyscy go lubią. Niektórych nawet od niego odrzuca.
Pisze na tematy poważne, czasami o wojnie, czasami po prostu o życiu ludzkim.
Wiem, nie brzmi zachęcająco...
Ale mnie wciąga niemal każda książka, po którą sięgnę.
Prowokator i pasyfista, pisze o rzeczach "prostych" w sposób czasami tak surrealistyczny, że można się zastanawiać o czym kurwa on pieprzy?
Dużo przeklina. Ale inteligentnie.
I chyba na każdy temat pisze z humorem. Czarnym humorem wisielca.
To jest czasami straszne. Czytać na przykład o śmierci, na przykład o śmierci jeńców w obozach koncentracyjnych... i śmiać się z tego, co właśnie się czyta.
Właśnie teraz mam coś takiego.
On z niczego się nie naśmiewa. To nie są głupie dowcipki.
Jego książki są, jak dla mnie, błyskotkiwe, brutalne i proste.
Książka, którą sobie teraz wypożyczyłam, to
Matka Noc.
Opis jednak niewiele daje. Często czytam opisy z tyłu jego książek i czasami biorę je z miną No Dobra Wezmę Ale Ta Chyba Jest Nudna.
A potem czytam i mnie pochłania.
Vonnegut ma jeszcze jedną zaletę...pisze króciótkimi rozdzialikami. Nie wszystko, ale większość. Mnie osobiście często odstręczają kilkudziesięciostronicowe rozdziały. Aż strach je zaczynać... A tu? Mach mach, jedna dwie strony, i nowy rozdzialik.
Kiedyś jeszcze do Kurta wrócę, pewnie napiszę coś o "Śniadaniu Mistrzów". Chyba dla mnie najlepsze z najlepszych. Chyba.
"Matka Noc" opatrzona jest
wprowadzeniem. Książka o czasach wojny, naziźmie, niewoli, obozach koncentracyjnych w Polsce i tego typu historiach. Bohater jest wymyślony, tak jak i jego losy. Co nie znaczy, że nikt nigdy czegoś takiego nie przeżył. Myślę nawet, że bardzo wielu.
We wprowadzeniu tym Vonnegut pisze, że zna morał tej książki. A nawet trzy.
Mam je ochotę przytoczyć:
1. Jesteśmy tym, kogo udajemy, i dlatego musimy bardzo uważać, kogo udajemy.
2. Jak człowiek umrze, to nie żyje.
3. Kochajcie się, jak tylko możecie. To ludziom robi dobrze.