Ja byłam w piątek w kinie, właśnie na "Księżycu w Nowiu" i muszę powiedzieć, że byłam pozytywnie zaskoczona.
Mając niegdyś mega obsesje na punkcie "Zmierzchu" stwierdziłam, że na pewno żadna kolejna część nie będzie lepsza. A tu prosze.
Co do ścieżki dźwiękowej, to zgadzam się z
Annie Angel. Muzyka w pierwszej części nadawała mu taki klimat. To coś..coś czego zabrakło mi w drugiej.
Nie wiem czy też to zauważyliście, ale w Zmierzchu Bella cały czas miała grobową minę. Dobra, może pod koniec delikatnie się uśmiechnęła

tak to reszta- pogrzeb normalnie.
No i jeszcze Edward. KwN w moich wyobrażeniach [jako film] był najgorszą częścią, właśnie dlatego, że Edwarda praktycznie przez pół filmu w ogóle nie było. Nie żebym wcześniej nie lubiła Jacoba [mam na myśli tylko i wyłącznie postać- nie aktora!], ale jakoś nikt nie mógł moim zdaniem równać się z Edwardem. W rzeczywistości (tzn w filmie) nie było aż tak źle jak myślałam.
A co do umięśnienia Taylora- ach musiałam sobie sama powzdychać :P aż się zdziwiłam że jego mięśnie wywołały u mnie taką reakcję