roberto jestem za

, tylko problem w tym że takie imprezy wydarzają sie w godzinach wieczorno-nocnych, a ja z tych dojezdnych spoza stolicy(wiem, powtarzam się), więc nie dotrwałam do samego końca 2-giej części, niestety...
Ale nie narzekam bo i tak nie miałam do tej pory szansy na jakiekolwiek spotkanie i spontan w śpiewaniu i tańczeniu

. Właściwie to zaraz po 19:00 szukałam faceta z czarną opaską na ramieniu,
szukałam...szukałam... i nic

(nie wiem, może jakies zaćmienie, czy coś

). Później zobaczyłam, że stoisz przy barze tyle, że ja też nie wiedziałam jak zagadać i w ogóle...człowiek na prowincji chamieje...
A co do grupek, to sam widziałeś zapewne, że nikt się ruszyć nie chciał, póki kilka osób nie zaczęło tańczyć i
śpiewać

. W takim tłumie to się nazywa "zbiorowa odpowiedzialność", czyli osoba myśli, że inicjatywę zacznie ten drugi obok i na odwrót, ale oboje myslą o tym samym, czyli coś na zasadzie:"chciałabym i boję się". W takim miejscu trzeba było się bawić

, a każdy z początku sztywniaczył i w myślach powtarzał sobie "nie, no ja nie będe się wygłupiał/ała, co ludzie powiedzą, a może mnie ktoś zna i jeszcze doniesie sasiadce z dołu?"

I takie tam...
Powracając do głównego wątku, czyli następnego spotkania, może 25.08 lub 25.08. Nie mam tu na myśli tego, żeby spotykać się tak miesiąc w miesiąc przez kolejne sto lat (chociaż to by było nawet ciekawe

) ale przynajmniej narazie, dopóki większość z nas będzie mogła, dopóki nie zaleją nas codzienne sprawy, nauka, praca, dzieci, zakupy, etc.
