wyjątkowy 13sty

Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Awatar użytkownika
Majkel
Site Admin
Posty: 1450
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 17:59
Lokalizacja: z nienacka

wyjątkowy 13sty

Post autor: Majkel »

Mam ochotę spożytkować jakoś swój pechowy dzień, a mianowicie w ten sposób, że przynajmniej niech komuś będzie z tego śmiesznie. Nie piszę by się żalić, ale tak mam ochotę się podzielić dość nietypowymi różnymi przeżyciami dnia dzisiejszego, niekoniecznie tylko negatywnymi ;) Z miejsca zaznaczam, że przesądny nie jestem ni trochę.

No muszę przyznać, że dzień nie zaczął się najlepiej, ale idźmy dalej... z bratem się wybrałem, bo już w planach było, na giełdę komputerową... nanosiłem się full czasu, że aż mi ręce omdlewały, monitor 17to calowy. Na dodatek wracając spotkałem kogoś kogo w sumie nie mam ochoty bynajmniej spotykać :\

Ale, że mi jednak nie było mało z tym dźwiganiem, to się wybrałem na rower do Kampinosu, cóż z tego, iż zbierało się na deszcz. Więc jadę... pierwszy deszcz - tylko lekko na mnie popadało i go przechytrzyłem. Po niedługim czasie - znowu, ale to było do przewidzenia - prawie bez uszczerbku. Dobrze, teraz mokro trochę, ale jadę. Gdy już byłem w Kampinosie gdzieś głęboko, nie do końca wiedząc gdzie (jednak intuicja i ogólne wyczucie kierunku nie zawiodły później) zaczęło tak po trochu i w końcu porządnie grzmieć. Po moich ostatnich przeżyciach z niekiepską burzą i przebywaniu w jej 'epicentrum' na rowerze na samej górze sporego wzniesienia, łysego - tyle co pole, nie miałem już miłych doświadczeń (a wtedy była ciekawa burza). I przyszła burza... trwała trochę, znów lekko zmokłem i choć ich nie ma dużo, znalazłem taki domek-wiatę, schronienie się znaczy :> poczekałem sobie, miło pogrzmiało - ja suchy.

Teraz miły akcent - kończy się już deszcz... świeciło już niesamowice słońce jakby się nic nie wydarzyło z tą burzą... a 30-35 metrów ode mnie niczym nigdy nic... łóś wielkości konia sobie spokojnie maszeruje i na widoku zatrzymał się by pożerać drzewko.

No to pieknie, 3 razy deszcz, a ja suchy :) jadę... znaczy się płynę amfibią przez kałuże, ale jest i tak pieknie, zero ludzi, słonko świeci... no to w połowie może drogi znów się zebrało po cudnym słonku nie wiadomo skąd (znaczy się znów z tej samej strony dokładnie przyszło... tak już jest, historia się lubi powtarzać) na kolejny deszcze - tym razem choć burza mnie oszczędziła... i ...nie, zadziwię Cię - ym razem mnie porządnie zlało. Ale nie do samego końca. Jestem już dość blisko domu, jadę małą uliczką, którą rzadko kiedy coś jedzie... za mną wyjeżdża sobie zza zakretu taka sobie niczego sobie bryka, oglądam się, zjeżdżam jeszcze bardziej na bok, a gość sobie przyspeiszył ile się dało na tym odcinku, podjechał na maksa blisko... by móc (no właśnie? có?) mnie zlać porządnie wodą z błotem spod kół. To teraz już byłem dość mokry i to było jeszcze mniej przyjemne niż deszcz.

Teraz drogie dzieci... jak każda bajka to opowiadanie też ma morał - wiecie już jaki? Co ma być to będzie... jak cię ma dopaść to i tak przed tym nie uciekniesz, a jak będziesz uciekał to na koniec gratis do deszczu dostaniesz jeszcze błotem.

A zapomniałbym, bo miało być śmiesznie... no to już serwuję...

już po 1 deszczu jak jechałem to nagle poczułem jak coś mnie zaczyna bardzo mocno swędzieć... no po klejnotach. Tak, że aż gały na chwilę wychodzą, bo ani co z tym zrobić... zagryźć zęby i czekać aż przejdzie. Myślę sobie... no co jest? Jakaś mrówka, czy jak? Ale jeśli nawet... wlazła łajza jakoś (ahhh te dziewczyny... ej, nie bić mnie! w końcu mrówka to rodzaj żeński!) się do mnie brutalnie dobiera to zaraz wypadnie, bardziej niż pewne. Kilkanaście minut lub ciut więcej tak swędziało... przeszlo. Ale zaraz, zaraz! Znów!? Cóś ze mną nie tak? Ale kuźwa swędzi... litości! No to dostałem tak kilka razy. Wracam do domu po eskapadzie, wchodzę do wanny by się umyć z błota (dobrze, że jestem sam i nikt mnie nie widział), rozbieram się już w wannie, by blota nie sypać po łazience - a patrzę... co mi siedzi na ... ? Małe szkaradztwo - czerwona mrówa... tragiczne, ale to było jedyne z czego się śmiałem tak na prawdę tego dnia. Myślisz sobie - też się nie miał z czego śmiać... Mrówka w jakimś akcie desperacji gdy ją właśnie miałem zdjąć użarła mnie po raz ostatni - i wogóle kogokolwiek po raz ostatni, sesese. Skąd ona miała tyle jadu? Na tyle razy... no proszę ile razy to kobieta może. Ale za ostatnim razem to z pół godziny łaziłem po domu robiąc w międzyczasie obiad sobie i nie wiedząc co ze sobą począć, blah. Nie, wtedy już nie było mi tak śmiesznie jak w chwili odkrycia! No to się rozstaliśmy z mrówką, krótko, stanowczo, jednym ruchem, acz nienazbyt brutalnie - pozwoliłem jej odejść... znaczy się kazałem jej spływać.

Miałem napisać wcześniej ten post, ale bałem się, że wywołam coś jeszcze ciekawego tego dnia. Skończył się, już kwadrans po teraz właśnie jak patrzę.

To teraz czas na dedykację, umieszczam piosenkę do pobrania - może to nieładnie, ale treściowo powinienem ją zadedykować sobie... a propo tych strug deszczu (posłuchaj) "...nie oszukuj siebie, nie oszukuj mnie... powiedz kogo okłamać chcesz, że przestałeś już chcieć ... może tu, w ulewie, we mgle
zgubię o tobie sen"

Dzieciak
Awatar użytkownika
billie_jean
Posty: 166
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:29
Lokalizacja: bronx, NY

Re: wyjątkowy 13sty

Post autor: billie_jean »

Majkel pisze:Jakaś mrówka, czy jak? Ale jeśli nawet... wlazła łajza jakoś (ahhh te dziewczyny... ej, nie bić mnie! w końcu mrówka to rodzaj żeński!) się do mnie brutalnie dobiera to zaraz wypadnie, bardziej niż pewne.
no proszę, proszę...dobierała się do ciebie! a to bezczelna...ale wiesz Rafał, że mrówki idą do słodkiego?...tzn.tak słyszałam ;-)

#billie_jean# po północy :ziew:
"- I have stones to sell, fat to chew, and many different men to see about many different ducks, so if I am not rushing you...
- Slow down, Franky, my son. When in Rome...
- I am not in Rome, Doug. I am in a rush. "
Awatar użytkownika
MiDaa
Posty: 42
Rejestracja: czw, 12 maja 2005, 0:10

Re: wyjątkowy 13sty

Post autor: MiDaa »

zdrowo się uśmiałam :smiech: :smiech:

pozdr, ;-)
Buszmen

Re: wyjątkowy 13sty

Post autor: Buszmen »

Majkel pisze: a 30-35 metrów ode mnie niczym nigdy nic... łóś wielkości konia sobie spokojnie maszeruje i na widoku zatrzymał się by pożerać drzewko.
A my widzeliśmy wczoraj z Bubuszkiem jednego prawdziwego zająca i jednego bażanta. Oba z blska.
Ten 13ty to jakiś zwierzęcy dzień był widać.. :party:

-MJowitek z groty Złego Buszmena... /sesese/
Awatar użytkownika
Natalia
Posty: 148
Rejestracja: pn, 14 mar 2005, 20:17
Lokalizacja: z Los Angeles

Post autor: Natalia »

:smiech:

A dla mnie 13 nie byla taka zła, 13 czerwca - wiadomo, a 2x13, czyli 26 czerwca spotkałam gitarzyste Iron Maiden, co jest dla mnie rownoznaczne ze spotkaniem Michael'a...czyli najszczesliwszy dzien w zyciu:)
last.fm

miało być:
24 lipca B1
1 września B1

jest:
This Is It - Multikino Gdynia
28.10 18.30 A14
30.10 21.00 W20
Awatar użytkownika
Yana
Posty: 512
Rejestracja: czw, 09 cze 2005, 15:13
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Yana »

Jeśli chodzi o mnie to wczorajszy dzień był wlaściwie normalnym dniem. Owszem był wyjątkowy bo byłam na weselu, ale nie pechowy.
Michael is the best !!!
ODPOWIEDZ