Mam kilka swoich sposobów. Większość z nich odbywa się z dala od innych ludzi. Wtedy najlepiej się rekaksuję chyba.
1.
Włączam muzykę i tańczę, albo po prostu słucham 
Michael nadaje się do tego idealnie, bo nie mogę usiedzieć, tylko baunsuję po pokoju. A jak nie on, to Rammstein i rzucam się po mieszkaniu uważając, żeby się nie poobijać o szafki

ew. mroczne elektro i mnie wsysa tak, że nie istnieje nic poza tymi cudnymi dźwiękami, do których najczęściej też tańczę, albo jeśli jest to elektro przy okazji spokojne, to wnikam w dźwięki wylegując się na łóżeczku, zawsze przy zgaszonym świetle (taki mrok wymaga odpowiedniego klimatu

).
2.
Spacer. Dłuuuuugi, samotny spacer. To wtedy, kiedy mam już NAPRAWDĘ dosyć nauki i muszę się oderwać, albo kiedy mam coś do poukładania w głowie. Jakiś prob do rozkminienia, albo coś

Bezcenne. A już najbardziej nadaje się do tego w Krakowie spacer wałami wiślanymi. Niesamowite zacisze, choć o krok od ruchliwego miasta. Magia.
I to koniecznie z muzyką w słuchawkach. Jaką - zależy od nastroju (coś dołującego/energicznego/pogodnego)
3.
Wyjście z kimś na piwo albo na dzikie baunse
4.
Sen. To najlepsze lekarstwo, kiedy jest mi naprawdę niewesoło...
5.
Rolki. To też jako oderwanie od nauki czy innych obowiązków, albo podobnie jak spacer - żeby sobie coś pokładać w głowie. Czasem w ciszy, czasem z muzyką w tle. Zależy.
Takie wyjścia to coś, za co kocham krakowskie Błonia
6. Ćwiczenie,
wysiłek fizyczny inny niż taniec. Czyli np. brzuszki, pompki, rozciąganie (jaaaaak to relaksuje!)
7.
Internet, a tu jedną z głównych metod jest to oto foum
No, tak właśnie wyglądają moje główne metody na zrelaksowanie się. Mrrrrr, uwielbiam te momenty w ciągu dnia
