zacznę od końca
MJowitek pisze:Toż to zwariować czasem można, jeśli chce się zrozumiec kim sie jest. Uchwycić ten prawdziwy sens życia, cel, po co sie pojawiło na świecie, źródło myśli i emocji. W pogoni za światłem też można oślepnąć.
Mjowitku
Wiem, co czujesz, bo sama długo przeżywałam to rozdarcie. Kim jestem, po co? Dlaczego? Jaki jest sens?
W pewnym momencie odkryłam, że człowiek z natury jest dobry. Zło jest tylko chorobą, która spotyka naszą duszę. Natura dba sama o to by wszystko było w równowadze.
Jeśli jest zło musi być i dobro. Ja wybrałam w życiu ścieżkę dobra. Nawet, jeśli mi ktoś zarzuca, że to bez sensu, że nie uleczę świata to wierze, że jeśli taki jest mój cel będę równowagą.
Nie ma nic gorszego niż obojętność i wycofanie.
Wierze w swój sens istnienia, bo mam zbyt mały rozumek jak miś Puchatek, aby ogarnąć boski plan kogoś na górze, kto mnie sprowadził na ziemie.
I nie muszę wynajdować szczepionki na nieuleczalna chorobę, ale wystarczy, że nieświadomie wywołam czyjś uśmiech, ktoś pomyśli o mnie ciepło, komuś ułatwię trudną decyzję czy nawet Pani w kasie się do mnie uśmiechnie i lepiej upłynie jej popołudnie.
Tak bardzo kiedyś chciałam mieć dla siebie role na tym świecie, WIELKĄ rolę, ale okazuje się, że życie składa się z chwil i drobiazgów jak efekt motyla.
Więc ja wciąż wierze, że jestem takim efektem motyla. Po drugie kocham siebie taką, jaka jestem. Nie chce mieć stu twarzy, chcę być sobą, opiekować się sobą i ufać sobie bezgranicznie. Odkrywam w sobie miłość i dobrą energię, którą mogę się dzielić z innymi. Sensem życia jest dla mnie być, żyć lśnić i robić swoje...Bez względu na pogodę. Upadać i podnosić się. Wierzyć w swego anioła stróża i żyć tu i teraz bez zaglądania w przeszłość i czekania na coś, co być może nigdy nie nastąpi.. bo nawet nie miałoby sensu.Mamy różne ciała ale posiadamy jedną duszę.Taka jest natura ludzka i wszystko co czuje wierze, że ten ktoś obok też.
give_in_to_me pisze:Niestety cześć osób świadomie bądź nieświadomie nie dopuszcza myśli, że "wielki Michael Jackson" tak jak każdy miał rano ropę w oczach, śmierdziały mu skarpety i pewnie czasem pierdział pod kołdrą. Że czasem brzydko wyglądał i nic mu się nie chciało. Plus cała gama typowych ludzkich uczuć i zachowań: że czasem płakał, że pewnie nieraz się do kogoś chamsko odezwał albo kogoś wyśmiał, że zdarzało mu się zrobić z siebie idiotę, bo czegoś nie wiedział.
Dziękuje za objaśnienie skrótów.Jakaś pomroczność jasna mnie dopadła
wymiękłam z tym pierdzeniem skarpetami i innymi.
Czy „gwiazda” to coś lepszego niż nauczycielka albo śmieciarz?
Liczy się tylko czy solidnie wykonuje swoją robotę
Sednem w tym wszystkim jest, że my, ja, ludzie często utożsamiamy Michaela z granymi przez niego postaciami.
Marzenie młodego człowieka by spotkać swojego idola może uruchamiać znaczne siły twórcze. Kontakt gdzieś kiedyś w czasoprzestrzeni z Michaelem, jeśli się zdarzył nic tak naprawdę nie zmienia w naszym życiu codziennym, ale często zaczynamy patrzeć inaczej na to życie.
To jak wycieczka w wymarzone miejsce np do Australii. Pozornie nic się nie dzieje, jesteśmy gdzieś przez chwile wracamy, ale zostają w nas wspomnienia, krajobrazy, rytmy, czyjś dotyk, zapach. I kiedy jest mi źle mogę przywołać te obrazy, aby czuć się lepiej. Spełnianie jednych marzeń często daje mi siłę, aby sięgać po następne.
i chciałam napisać jeszcze o miłości bo wszakże właśnie o niej WII jest.
Dla mnie Miłość jest wszystkim co istnieje.
W miłości najważniejsza jest energia myśli, bo to ona pozwala dostrzegać niezwykłość tego świata i drugiego człowieka.
Wszystkie zachowania, które dla ludzi wydają się świadectwem miłości: randki, świece, kwiaty, spacery, przy blasku księżyca, wyznania i czułe słowa tak naprawdę o niczym nie świadczą. Często z miłością też niewiele mają wspólnego. Nasze ckliwe romantyczne wyobrażenia nieraz okazują się chwilową fantazją i przemieniają się po czasie w nudę a nawet nienawiść.
Mówi się, że w czasach popkultury, komercji człowiek traci umiejętność odkrywania w sobie czystej miłości.
Ale pewne jest to, że miłość jest sensem naszego życia. Czasami boimy się kochać, ale wszyscy potrzebujemy tego uczucia. Gdyby było inaczej nie wpadalibyśmy w depresje, w zagubienie i nie czulibyśmy w sobie pustki.
Miłość, poświęcenie dla kogoś przynosi także rozczarowanie i cierpienie.
Takie doświadczenia zamykają ludzi i nie chce się już więcej kochać.
Takie zamykanie jest niczym innym jak odganianie szczęścia.
Los często doświadcza człowieka i może go oczywiście złamać, ale może też umocnić.
Kiedy tracimy w życiu coś, co dla nas było najważniejsze po jakimś czasie żałoby zaczynamy doceniać to, co nadal mamy.
Uczymy cieszyć się z drobnostek, zachodu słońca, zapachu trawy, czyjegoś uśmiechu.
Z codziennych radości rodzi się siła, która pozwala nie tylko dalej żyć, ale kochać te życie.
A jeśli kochamy życie spotykamy też i miłość.
Do miłości potrzebna jest też odwaga i pokora a także wytrwałość.
give in to me pisała wcześniej, że miłość jest wyświechtana a o przyjaźń trudniej.
Ja myślę, że miłość to coś o wiele rzadszego niż przyjaźń. Od przyjaźni różni się wieloma wspaniałymi cechami. Przyjaciela się nie pożąda.Z przyjacielem chce się być i rozmawiać. Ale przyjaźń jest najistotniejszym składnikiem miłości. Musi w niej być. W momencie, kiedy wygasa namiętność a jest to udowodnione w biochemii mózgu, że tak się dzieje po roku- dwóch latach pozostaje fascynacja drugim człowiekiem, i to, że się przy nim jest.
Wtedy przyjaźń staje się najważniejsza. I tu chyba istotą jest zaufanie. Bo kiedy przestajemy komuś ufać jest po przyjaźni. Jeśli ufamy przyjacielowi, to nawet, gdy nas zrani, wierzymy, że zranienie jest bez znaczenia. Jeśli chcemy przyjaźni musimy myśleć o ludziach i chcieć ich zrozumieć.
Trudno mi pisać prawdę o czymś, czego sama szukam i co ma tysiące odcieni..
Jak mówić o sprawach mądrych i się nie mądrzyć.
Talitha pisze:
Wszyscy jesteśmy dotknięci dolegliwością nierozumienia i to się nie zmieni choćbyśmy nie wiem jak bardzo pragnęli współczucia. Sami w
sobie jesteśmy bardzo samotni
A ja myślę, że jesteśmy za bardzo skoncentrowani na sobie.Wystarczy przestać zajmować się sobą, otworzyć się na innych, znaleźć sobie osobę być może bardziej nieszczęśliwa niż my i jej pomóc.Może to banał ale naprawdę działa.Po drugie trzeba zrzucić swój pancerzyk i wyciągnąć rękę do drugiej osoby, uśmiechnąć się do niej zagadać.Wiem, że to trudne bo boimy się odrzucenia, zranienia....ale odwaga to ważna cecha.Ja czasem trenuje w tramwaju, uśmiecham się do nieznajomej osoby i jeszcze mi się nie zdarzyło aby nie odśmiechnęła się.Zezłoszczonym też warto być bo wtedy ktoś wie, że to co robi Cię rani.Ludzie często zupełnie nieświadomie niechcący robią sobie kuku.
uff ale się rozpisałam
a teraz dopasujcie sobie to do Michaela po swojemu jeśli chcecie.
