utwór bardzo nietypowy, bowiem stworzony z
EternallyLive z podziałem na role [dziękuję za pomoc kochana

]
W zorzy
- Czyjeż to oczy zza chmur samotności?
- Spoglądają tu czy w zaświaty już?
- Nie wiem, na świat cały chyba
- Ciekawa sprawa, czuję, że wprost na nas
- Ach, tak? Więc dlaczego?
- Nie żartuj, przecież wiesz dobrze
- Ten wzrok niezbadany, jak zapach przestworza
- Wydaje się, że ciąć powietrze tak subtelnie
- Niczym orientu zapach o zmroku
- Czujesz ten dotyk opiekuńczości na ramieniu, niewidzialne palce głaszczące serca?
- Tak, duszę oplata
- Odnoszę wrażenie, że znów jak niewolnica w swoim ciele tkwie, a ty?
- Tak, bezradna, w okowach pragnienia
- Dotknąć raz mroczne liny myśli.
- W bezruchu zastygnąć, wśród rozpatrzenia.
- Przesiąknąć ideami nieznanymi, co kłębią sie w głębi.
- Jak czasów bezmiernych zapisane ślady.
- Kroczył po nich samotnie czyż tak?
- Bez duszy własnej, cierpieniem spętanej.
- Ludzie zazdrośnie trzymali swe, by nie uciekły do niego.
- On sam dawał światu ostatnie resztki siebie.
- Każdy ma po trochu jego w sobie.
I kwitnie jego kwiat na naszych marzeniach, jak potężna podstawa podtrzymując.
- Życie, życie z oczu Jego płynie.
- Miłość rozpryskuje na ziemi wśród nas.
- W poświacie nadziei, wśród zorzy wiecznej wiary.
- Ukrywa się tam duch jego nieśmiały.
- Tak wielce niewinny, a piękny zarazem.
- Szukając swojej duszy, znalazł inne, zwracając właścicielom
- Żył wiarą w istnienie, gdzież ono prawdziwe?
- W nas głeboko zakorzenione od wieków zapomniane i potepione wbrew naturze.
- Zkrwawione, bez litości stłamszone.
- Upchnięte w zakamarek szuflady 'staromodne'.
- Przez laty opuszczone, w uśmiechu stracenia.
- Pobłażliwie posprzątane i odizolowane.
- Bez cienia spojrzenia, gdzież ono prawdziwe?
- Westchnienie, które w noc się przemienia
- Tak ciemną, a w jasne gwiazdy splecioną.
- Niebo co wtopione w drogę mleczną przyobleka się w oczy jego.
- Srebrzyście promienne zatrzymują czas.
- Wokół wiruje księżycowy pył, skąd się wziął?
- Z serca Jego...
- Jak pięknie musi być tam w środku...
- Ciekawe...
- Zamarzyłam o połyskliwych zamkach i schodach marmurowych, co jak ścieżka do jego duszy prowadzą.
- O drodze nierozproszonej, jedynej, z łez Jego stworzonej.
- Prowadź ku czystemu miejscu spoczynku, gdzie teraz nie ma wartości większej niż wczoraj.
- Od złudnej rzeczywistości ku prawdziwej zjawie prowadź.
- Przyoblecze w marzenia skrywane.
- Tak skrzętnie onieśmielane, bez szansy spełnienia.
- Teraz z odwagą maszerują placem realności.
- W orszaku dążenia, nieuniknionego wyzwolenia.
Tak z martwych powstałe, jedynym wyznaniem.
- Szeptanym na ucho skrycie,
skrępowanym pozwalać przemawiać uczuciom.
- Chodźmy już, zniknął, rozpływając się w marzeniu sennym.
- Tak szybko zgaszony, jakoby nie powstał nigdy.
- Będę tęsknić za oczami wypełnionymi po brzegi ideami lepszego świata.
- Przez łzy splatać wspomnienia tych chwil jakby prawdziwych.
- Sen spełnić się mógł w rzeczywistości, a pozostawił smak żalu w sercu.
- Rozżarzył pragnienia, zostawił stracenie.
- Zdmuchnijmy tę świecę oczekiwania razem.
- W palcach stuloną, zostanie wspomnieniem.
- Lecz gdzie jego początek, a gdzie koniec? Czy może horyzont jego nieznany?
- o, Zapomniany! Bezkreśnie istnienia swoje roztacza.
- Rykoszetem odbijane o kant człowieczeństwa.
- Lecz nie są nim, spełnionym, czymś więcej.
- Co nie sposób wziąć w objęcia logiczne.
- Utulić-już nigdy.
- Ukołysać w kolebce dzieciństwa.
- W bezpiecznym wolności cichym słowie.
- Jasności nieznanej nikomu prócz niego.
- Gdy zaśnie, w rozkoszy marzenia, przyszłego spełnienia,
ucałuj duszę skruszoną, na odkrycie wciąż czekającą.
- Być może otworzy oczy zmęczone wędrówką
i uśmiechnie się ostatni raz, tak jak kiedyś
zmieniając w pył złość kłębiącą się wśród bezimiennych.
Północ wybija już, czas na powrót...
- Tak, chodźmy, zostawmy Mu chociaż kroplę istnienia.
- Miejmy nadzieję, że nikt jej nie wypije.
- On sam ją przygarnie, samotność sie skończy...
- Żegnaj nasz przyjacielu, spotkany niespodziewanie
pozostań na zawsze żywy we wspomnieniu...