Mnie również się trochę tych produkcji uzbierało, a że ostatnimi czasy mało udzielam się na forum, to myślę, że najwyższy czas o kilku z nich wspomnieć. Ostatnio było kilka ciekawych, wartych wagi premier.
majkelzawszespoko pisze: Już jesienią, Festiwal Filmowy „Pięć Smaków” po raz czwarty zabierze swoich widzów w niezwykłą podróż do Azji.
Tak nawiązując do tego, o czym poinformował Was Marcin, chciałabym napisać co nieco o jednym z filmów, na którego projekcję się udałam.

Chodzi mi o seans
Tutaj (Here) singapurskiego reżysera Tsun Nyen Ho, który odbył się w Światowidzie.
To historia pewnego zabójstwa. Nietypowego o tyle, iż mężczyzna odpowiedzialny za zbrodnię zdaje się być tylko jednym ze sprawców. Nagle jedna chwila zmienia całe jego dotychczasowe życie. A może to tylko złudzenie, to nie jedna chwila, a ciąg zdarzeń, wciąż maglowanych, jednowątkowość i prozaiczność otaczającej rzeczywistości?
Po śmierci żony przestaje mówić. Zostaje umieszczony w szpitalu psychiatrycznym, w którym stosowana jest oryginalna terapia, polegająca na tworzeniu z pacjentami analiz wydarzeń, które sprawiły, iż trafili do zakładu, a następnie stworzenie filmu, ukazującego przebieg całej sytuacji. To wszystko uwieńczone jest zawsze projekcją danego materiału, w której uczestniczą wszyscy chorzy.
Ocena postępów pacjentów, pozytywna, umożliwia im opuszczenie zakładu. Tylko czy aby metoda przyjęta przez lekarzy jest skuteczna?
Film raczej trudno mi ocenić, może ze względu na niewpasowującą się w moje estetyczne upodobania formę. Możliwe, iż przyczyną była dość specyficzna tematyka, która wydawała mi się, zgodnie z zapowiedzią, interesująca. Wyszło jednak nieco inaczej. Być może przesłanie i interpretacja po prostu mnie przerosły, bo przyznać muszę, iż kompozycja tego obrazu należy intrygujących. Nie jestem nawet pewna, czy kompozycja klamrowa, to w tym wypadku odpowiednie określenie. Mnóstwo tutaj niedopowiedzeń, a zakończenie zdaje się być najjaśniejszym punktem tego filmu. A może jednak jest pseudointelektualnym bełkotem, a ja dorabiam tu ideologię. No ale jednak zawsze oczekuję ‘tego czegoś’ od azjatyckiego kina, nawet tego singapurskiego. Muszę przyznać, ze czułam się nieswojo, oglądając ten film, nie zachwycił mnie grą aktorską, muzyką. Zamknięty ‘światek’ w szpitalu psychiatrycznym. Wszystko kręci się wokół pseudomedycznego bełkotu- to wszystko rozstroiło mnie i zdezorientowało.
Ten ciągły niepokój utrzymywał się aż do ostatniej minuty produkcji.
Dostrzegłam jednak w głównym bohaterze deskę ratunku, za jego pośrednictwem zrozumiałam, iż interpretacja nie musi być podana na tacy. Dla mnie ten film to minimalistyczny obraz, oglądany na ekranie, wewnątrz którego znajduje się kolejny ekran, i kolejny ekran, i kolejny, a to zapętlenie nie ma granic.
Poczułam jednak uczucie nienasycenia, zdecydowanie to nie temat, który mnie zachwycił. Na pewno nie stanę się wielbicielką takiej formy przekazu, a i czuję, że wielu z Was ten obraz nie przypadłby do gustu.
Jeśli jednak ktoś chciałby zaryzykować, to szczerze, nie jestem pewna, czy polecić.

Kolejnym filmem, na który zapewne i ktoś z Was się wybrał, są
Wyśnione miłości młodego, kanadyjskiego reżysera. Co prawda denerwuje mnie generalizowanie i tworzenie z młodego debiutanta ‘połączenia Almodovara i Wong Kar Waia’, choć z drugiej strony w jakimś sensie skłoniło mnie to do obejrzenia tej produkcji.
Właściwie fabularnie film niczym się nie wyróżnia. Tudzież znowu autor ukazuje nam trójkąt miłosny, w którym to bohaterowie, niesieni często sprzecznymi emocjami, próbują walczyć o uczucie. Granice przywiązania, podziwu i fascynacji zaczynają się zacierać. Zaczyna się batalia miłosna, co jednak okazuje się kluczowe, niekoniecznie skuteczna. Dlaczego? Czyżby bezcelowa?
Zabieganie o względy pewnego mężczyzny przychodzi dwójce bohaterów z trudem, a ich przyjaźń zostaje wystawiona na próbę.
Tylko, że to nie ta mało oryginalna, acz może dla niektórych nieco kontrowersyjna fabuła, przyciąga do ekranu. Kwintesencją tego filmu są znakomite zdjęcia i zwolnione sekwencje, pełne dynamiki kolory, chwile sensualnych doznań, które reżyser osiąga za pomocą idealnie zgranej z tymi obrazami muzyki. Nie intrygują te fabularne zagrania, choć w mym mniemaniu film momentami przedstawia formą film instruktażowy, bądź to dokumentalny, co dla jednych może wydać się ciekawe, dla innych zbędne. Poza tym, wiele zależy od interpretacji.
Na uwagę zasługuje także zakończenie, które zaserwował nam Xavier Dolan- przepełnione nutą goryczy i sarkazmu.
Mogę również śmiało polecić ceniony i głośny ostatnio film Luca Guadagnino
Jestem miłością, który mnie pozytywnie zaskoczył- finezją smaku i ciekawym, dającym do myślenia zakończeniem.