Ja byłam wczoraj. Niesamowicie dobrze wspominam kasę biletową. Normalnie, podchodzę, a tam takie dwa ciacha ok.20-tki i tak się do mnie uśmiechają. Nie miałam podstęplowanej legitymacji, ale wyjmuję ją i:żeby nie zauważyli, żeby nie zauważyli...Ale niestety. Facio tak się na mnie spojrzał(urooczo) i:,, ha? To jak się pani komunikacją miejską przemieszcza?". Ja taka czerwona. A, on dał mi...bilet ulgowy! Ten obok się brechta,a ten do niego:,,Co się śmiejesz, ja tu prawooo łamię, a ty?!". Ach, jeszcze dorzucił, że prawdziwa ze mnie panna. Ale, co ja tu pieprzę, do rzeczy:
Mianowicie, film przecudny! Piękny, porywający. Czułam się, jak bym tam normalnie była(chociaż trochę niewyraźnie przez te okularki było), przeniosła się do innego świata. Nie chciałam go opuszczać, poczułam takie niesamowite uczucie, którego sama nie potrafię okreslić. Chciałam zmienić świat, czułam się taka silna, pełna ambicji. Wspaniałe emocje wyzwala tenże film, naprawdę, wspaniałe. Wprawdzie, fabuła cała nieco przynudza, mogłoby być więcej tej wojny, lubię jak się zarzynają na ekranie. Ale nie zmienia to faktu, iż jest to najpiękniejszy film, jaki dotąd widziałam, przebija u mnie nawet Władcę Pierścieni! Kocham ten Avatar!
Tyle z mojej strony
