To ja se podsumowanie zrobiem, bo siadeh_ ugania się po Bolkowie. Ponoć poluje na prawiczka, by sobie krew naprwaić, a jemu zespuć.
No to ja, psze Państfa, prezentuję specjalną edycję the best of NO, z moimi komentarzami. Jak na DWD, normalnie. Wybrałem najlepsze kawałki. A że dużożeście napisali, będzie to skła danka w 3 odcink aach.
CZENŚĆ PIERWSZA
The best of Najsłabsze Ogniwo
O Muscles, organach i budowie oraz kogo ma moon_song w pracy:
GosiOla pisze:Nie wierzę, że Ona naprawdę chce tych mięśni
Pank pisze:Jeżeli już wybierać między Sunset Driver a Muscles a rozgrywka o best bestów się dzieje...
Pierwszy to odrzut przecież jest i, nawet jeżeli na Off the Wall o wiele ciekawiej pasowałby w miejsce takiego
Girlfriend, to i tak jest odrzutem. Znacznie odstającym zresztą od poziomu naszej pierwszej trójki albumu z 1979 r. Ktoś
dałby to na składankę z tym, co w dyskografii Michaela najlepszego?
Wiecie, lubię posłuchać, nawet pamiętam że na ostatnim MJowisku się dobrze przy tym bawiłem, ale co z tego, co z tego. Eliminuję.
A Muscles jest przynajmniej kompozycją o bardziej ciekawej budowie.
homesick pisze:Muscles nie chwyta mnie ni za serce, ni to za inne organy.
moon_song pisze:Mam w pracy takiego 'musclesa', któremu się usta nie zamykają nawet kiedy je i który donośnym głosem (niby to do
kolegi obok, ale tak żeby wszyscy słyszeli) informuje ile to pompek dziś wykonał i ile na sztandze wycisnął na siłowni. Właściwie
można by te informacje zamknąć w 2-3 zdaniach, ale jak się okazuje można też się rozwinąć do kilku godzin. bleeeee!!!
O Sunset Driver:
kaem pisze:SD ma w sobie coś uporczywego, co powoduje, że chce się ją słuchać po raz kolejny. Ale mimo to pozostaje utworem
drugoligowym w tym zestawie piosenkowych megagwiazd.
songbird pisze:Może stanowić tło do czegokolwiek, sprzątania, robienia kotletów czy innych prac domowych. Po przesłuchaniu
zapominam ją w ciągu pięciu minut, co jest niezwykłe w przypadku piosenek Michaela.
siadeh_ pisze:[od czasu do czasu pojawia sie u mnie taka dzika chęc posluchania SD... głod porównywalny z
nieodparta chęcia spozycia pęta kiełbasy, która pojawia sie znikąd w najmniej oczekiwanym momencie
homesick pisze:chwyta ta swoja siermiezna prostota
O MJowisku 2010:
tancerz pisze:o Sunset Driver proszę na MJowisko 2010 bo chce się przy niej ponieść emocjom i tańczyć do upadłego upajać się tym utworem.
siadeh_ pisze:24 osoby chciały pozbyć sie piosenki, ktora kocham czyli WYBT, czym sprawiło, że przed wejściem na MJowisko ich zdjęcia będą opatrzone podpisem "Tych Państwa nie obslugujemy" :P
13 osób chcialo sie wyłamać, ale ich zdjecia rowniez tam zawisną, albowiem zachciało sie im glosowac na moj number one czyli WII,
O niewiedzy majkelazawszespoko- kto wytłumaczy?
majkelzawszespoko pisze:Muscles. tematyka kawałka jest dla mnie niezrozumiała. bo tam Michaela nie ma. bo za długi.
chociaż z drugiej strony zrobiło na mnie wrażenie idealne siadanie w trudny bit. fajnie to sobie wymyśliła. nie słyszę tego często.
i dla odmiany, o oświeceniu majkelazawszespoko:
majkelzawszespoko pisze:DOPIERO niedawno przekonałem się w pełni do 2000 Watts, świetne jest - nie zagłosuję.
A jestem przecież typem funky na parkiet i dajeeesz. Dlatego też nie rozumiem aż tylu głosów na Sunset Driver, ten kawałek obudzi
nawet trupy, mimo że demo i refren trochę irytuje - nie zagłosuję.
O Shout. Tu było drażliwie, bo to pupil prowadzącej. Ale zobaczcie jedno z uzasadnień a_gador, poleciała
Lindą:
a_gador pisze:Rytm, mądry i piekielnie trudny do zaśpiewania/melorecytacji tekst, jęcząco-rzężąca gitara w tle oraz
pierwszorzędnie akcentowany refren to dla mnie zalety tej piosenki. Ale, i nie sądziłam, że kiedyś to napiszę, nie podoba mi się tu
wokal Michaela, no poza bridgem.
Tylko, że ten bridge to taki przewidywalny fragment i głos Michaela tu nie zaskakuje, a klasa wykonania kryje się właśnie w tej
rytmicznej i pędzącej niczym struś pędziwiatr melorecytacji. Zgrabny utwór o degrengoladzie współczesnego świata, ubrany w raperskie
ciuchy, żeby lepiej trafić z przesłaniem do małolatów.
siadeh_ pisze:Shout to dla mnie scisła czołówka. Nigdy nie moglam pojąć dlaczego ten kawalek nie znalazł sie na zadnej płycie,
dlaczego nie był singlem promującym. Wszyscy, którym kazalam go sluchać i ktorzy na początku patrzyli na mnie z
niedowierzaniem (bo kawałek jest ciężki i za pierwszym razem trudno jest oprzec sie wrażeniu, że mamy do czynienia z czymś...
delikatnie mówiąc dziwnym), po kilku przesłuchaniach sie uzalezniali. Dla mnie Shout to majtersztyk!
majkelzawszespoko pisze:Słuchając mam wrażenie, że kawałek nagrywany był w lokomotywie parowej, a pan robol-fizol-łopatniczy za
dużo węgla do komory sypie. choć ciekawe momenty też się znajdą.
homesick pisze:waham sie miedzy Shout, Unbreakable i ... uwaga Liberian Girl. jesli zaglosuje na te ostatnia juz widze armie
przekonujaca mnie, ze nie mam serca, albo milosci w zyciu nie zaznalam...jak na razie sobie tej przyjemnosci oszczedze, ale
przyjdzie czas.
Shout cenie za niebanalny tekst, odwage, zmiane konwencji, nie razi mnie tu ani jazgot, ani gitary, ani chaos...ba! uwielbiam
szukanie melodii w chaosie dzwiekow. nie da rady jednak nie zauwazyc braku pomyslu na calosc, nie mozna na jednym patencie jechac
przez caly kawalek. okej jest transowo, wkreca na chwile, ale nuda wieje na dluzszy dystans, nie ma zaskoczenia, nie ma ujscia tych
emocji (przejscie w srodku kawalka baaardzo slabe). zatem Shout za zmarnowany pomysl na piosenke.
a_gador pisze:Jak odpowiedział Franz w Psach na pytanie czy zamierza służyć Rzeczypospolitej Polskiej Bezapelacyjnie, do samego końca... jej lub mojego, ja pozwolę sobie pożyczyć tę kwestię i ponownie zagłosować na Shout --> Bezapelacyjnie, do samego końca jej [piosenki, która mam nadzieję WRESZCIE odpadnie w tej rundzie] lub mojego [:ban:]
A Pank używa brzydkich słów i chce klapsaaaa! A w końcu dostaje się komu innemu:
Pank pisze:kaem pisze:Oj Hanky Panky.
Musiał przypomnieć. Teraz chodzi za mną. A jak chodzę, to nucę. A jak nucę
hanky panky, nothing like a good spanky, to zło i groza. Sobie nick wybrałem.
kaem pisze:Można podumać znowu nad Michaelowymi sprawami związanymi z tym i owym, bo tabu na forum wiadomo, żadnego nie
ma.
Chcesz coś dodać? 
W ogóle to booooring. Dobranoc, idę spać, kurwa mać - jakby to rzekła Maria Peszek.
kaem pisze:give_in_to_me pisze:(och, już czekam na ten lincz)

Za Obcego. Aa masz!
littleme pisze:Eva pisze:A puki co ja za głos na BJ stosuję samobiczowanie
Głosowałaś na Bille Jean?!
Podaj swój adres, przyjadę pomóc Ci się biczować ... 
mimi-yoshi zaś używa słów powszechnie uznawanych za trudne:
mimi-yoshi pisze:Także oddam swój pierwszy głos na Muscles, ze względu na to, iż na czele z 2000 Watts (tak,
przyznam się z czystym sercem, że bardzo nie lubię, nawet bardziej bardzo- aż mi wyszedł z tego pleonazm), najmniej mnie intryguje i
przyznam szczerze, że może finezja (choć i chyba mało zasadne stwierdzenie, bo dla mnie raczej jej nie ma, a nudno jest, i to
bardzo, przez 2/3 piosenki) jakaś jest, ale przy takiej konkurencji to blado wypada. Muszę jednak przyznać, że 1/3 (orientacyjnie)
utworu wydaje mi się ciekawa, są momenty, kiedy prawie przechodzą mnie ciarki, ale tekst... Na pewno nie przekonuje. Najwięcej
spodziewałam się po początku, później ta formuła, że tak to nazwę, zaczyna robić się nużąca.
o 2000 Watts i terrorystach:
kaem pisze:Gdy się zna i słucha Michaela pasjami, gdy ma się wszystko, co nagrał i słucha jego muzyki z takiej pozycji, Sunset
Driver sprawia frajdę. Jednak z pozycji zwykłego zjadacza muzyki, ta piosenka ginie w tłumie i brzmi jak demo, którym zresztą
jest.
2000 Watts to majstersztyk. Już nawet odejdę od metafory seksualnej w tekście, której przewrotność zasługuje na nagrodę Nike,
ale muzycznie to torpeda. Michael w bardzo wyjątkowej odsłonie, bo i muzycznie jest nowatorski- najbardziej nowatorski moment na
Invincible i jeden z bardziej przełomowych w Jego karierze, a i piosenka- petarda, a w tym zestawieniu nie tylko SD, ale
jeszcze kilka kawałków w naszym głosowaniu na najlepszą piosenkę Michaela znalazłoby się słabszych.
po-cichu pisze:Znów petardy jakieś?;> Wystrzałowo.
O tym, co siadeh_ nuci w kościele:
siadeh_ pisze:Nie wierze, ze sie komus ta piosenka moze nie podobać... WHO IS IT i SHOUT sa dla mnie jak BOGURODZICA i CZARNA
MADONNA dla Prawdziwego PolKatolika
Wyliczanka: Paul..Diana..Paul..Diana:
songbird pisze:Say, Say, Say - lekkie, ulizane, nijakie, nie wymagające większej uwagi. Na dodatek głosy panów zupełnie do
siebie nie pasują. Miękki, żeby nie rzec mdły wokal Paula w połączeniu z dynamicznym, dźwięcznym wokalem Michaela nie tworzy
harmonijnej całości. Niestety Paul jest tłem dla Michaela i w zasadzie to uaktywniam przy tej piosence mój zmysł słuchu tylko przy
partiach MJ, partie Paula przelatują mimo uszu. Poza tym nie lubię ani Paula, ani jego głosu, ani sposobu, w jaki nim operuje. Marny
to argument, ale zawsze jakiś.
Jeszcze kilka słów odnośnie tak bezlitośnie outowanego Eaten Alive. Może i jest plastikowe, kiczowate, itd., jak wielu z Was
stwierdza, ale wpisuje się klasycznie w styl dance połowy lat 80-tych. Może nie jest wartościowe, nie niesie żadnego przesłania (
SSS tez tym nie grzeszy akurat), ale jest w nim przynajmniej jakaś dynamika. Głosy Diany i Michaela idealnie współgrają ze sobą,
jest niepokojąco, jest drapieżnie, jest namiętnie kiedy MJ wyśpiewuje "...You can rip my shirt, drag me in the dirt.."pobudzając
wyobraźnię (swoją drogą chciałabym widzieć Michaela w takiej akcji). Piosenka ta budzi we mnie znacznie więcej emocji niż niby
dopracowane, nudne, nijakie Say Say Say z miauczącym Paulem i uroczo chłopięcym wprawdzie, ale mało wyrazistym Michaelem.
give_in_to_me pisze:I ja jakoś też nie lubię Diany Ross. Czemu ona w The Wiz taka brzydka już była, choc miała zaledwie
trzydzieści parę lat? A potem to juz w ogole...
a_gador pisze:I ja bardzo apeluję do współgłosujących, żeby osobiste animozje do Diany Ross, zostawili przed wejściem do NO, tak
jak gwiazdy We are the world zadośćuczyniły prosbie Pana Q i swoje ego zostawiły za progiem studia. Proszę o koncentrację na
walorach, lub ich braku, li tylko muzycznych Eaten alive.
homesick pisze:oj zeby zbyt pieknie i jednomyslnie nie bylo...glos na Saysaysaysay....bo wole kicz niz nude.
kaem pisze:Shulamitka pisze:Aż mnie korci, żeby się wyłamać i zagłosować na Say Say Say
Głos na Say Say Say to
wyłamanie się? Phi! Eaten Alive ma sznyt funky- disco. Mamy tam Michaela, Dianę, Bee Gees. Nie jest to kandydat do top10, ale
z pewnością jeszcze nie jego czas. Piosenka ma tu przechlapane, bo Michaela słabo słychać i przez to łatwo ją skreślić. Oj drogie
MJówki, żeby tak iść na łatwiznę...
viva201 pisze:Say Say Say. ten duet gryzie po oczach...
endka pisze:więc pomiędzy śniadaniem, a Agnieszką Chylińska która opowiada w ddTVN jaki to fantastyczny koncert dała wczoraj-
puszczam sobie say, say, say iiiiii chociaż niewyspana jestem okrutnie to o dziwo noga podskakuje, a ciało rusza się. zgłupiałam.
czyżby ta piosenka wywoływała u mnie większe emocje? muszę to przemyśleć.
Wyłamanie, nie wyłamanie i tak prowadzi do niełamliwego, czy- jak kto woli- niezłomnego:
kaem pisze:Ubreakable
This Time Around to było to! To miał być wielki hit. Do dziś nie mogę pojąć, że promocja HIStory skończyła się na
singlu Stranger In Moscow. This Time Around miało zadatki na, być może, największy hit z albumu w kraju Abrahama
Lincolna. Wtedy koncept był świeży w dyskografii MJ. Się nie stało, z powodów pozamuzycznych. Stąd jego sequel nie jest przeze mnie
poważany. Ten sam patent połączenia funku z hip- hopem, ten sam Biggie, tyle że piosenka brzmi jak odgrzewany kotlet. I pośmiertny
wokal Biggiego stworzony na zasadzie kopiuj- wklej.
siadeh_ pisze:Trzy pierwsze utwory na płycie Invincible to wielka pomyłka (kazda z osobna, a jak sie to złozy do kupy to
faktycznie wychodzi...kupa... ). Nie jestem w stanie zdzierzyć tego typu elektroniki choc electro samo w sobie bardzo lubie. Dluzy
sie , powtarza w nieskończoność. Sluchanie tego to dla mnie katorga nie do przejścia na trzeźwo. Kiedy juz mi sie zdarzy w głowie
miota mi sie jedna mysl: "Cos się królowi nie udalo... syntezator się dzieciakom zaciął..."
lazygoldfish pisze:Unbreakable - piosenka z kategorii niepotrzebnych. Zużyte brzmienie, taki patent na rytmiczne kawałki
mógł działać na Dangerous i momentami na History, ale na Invincible osiągnął status nużącej
powtarzalności.
lazygoldfish pisze:Głos na Unbreakable. W sumie mogłaby zasunąć kopniaka Shout, bo dla mnie oba utwory to ta sama
liga niespełnionych nadziei. Odkrywczość tych utworów polega chyba tylko na tym, że MJ zupełnie nieświadomie antycypował w nich
nadejście brzmienia, które eksploatuje teraz Lady Gaga i jej podobni - braki w melodii tuszuje tygiel ciężkich aranżacyjnych
ozdobników. Taka konstrukcja piosenki czasami do mnie dociera, ale tylko czasami...
thewiz sie oburza i w polemikę wciąga (przyda się temu, kto pisze pracę mgr o płycie na i):
thewiz pisze:Czy Was Bóg opuścił, że na Unbreakable głosujecie? Czy ucho Wam wszystkie słonie i inne wielkoludy pożarły? Toż to
odrobinę przyzwoitości trzeba mieć. Co prawda TTA, jak to jeden z forumowych kolegów wypisuje, jego zdaniem wielkopomnym dziełem
było, a Unbreakable tylko popłuczynami pozostało. No jak tak można rozumować! Przecież sam mistrz powiadał, że jeśli coś się
sprawdza, to nie trzeba tego zmieniać, a jedynie udoskonalać. I z całym moim szacunkiem tudzież sentymentem do TTA stwierdzam, że
Unbreakable to wersja udoskonalona, porywająca do tańca, aczkolwiek obdarta z możliwości udowodnienia Wam, niedowiarkom, swej mocy
(czytaj pozbawiona wideoklipu). Nie to, że top 3 tej krwawej masakry (to ja to wymyślłam? Chyba tu mnie Bóg opuścił....Jak teraz
patrze na to zestawienie to mi się żołądek przewraca), ale na pewno nie do odstrzału na teraz. Poza tym większość patentów szanowny
Król wykorzystywał i mielił po naście razy i nawet TTA tutaj żadnym pierwiosnkiem nie było.
Podejrzewam, że kaem zrobił to specjalnie, zagłosował na ten kawałek testując jak wiele obrońcy tej piosenki są w stanie
przemilczeć.
kaem pisze:Ej! Prowokacją jest to, że podejrzewa się mnie o prowokację. Za to głos na Kogoś w Ciemności to prowokacja!
Prawdziwa z Ciebie thewiz.
This Time Around było bardzo nowatorskie. Przepraszam, gdzie w dyskografii Michaela wcześniej mieliśmy podobne nagranie?!
Taki hip-hopowy beat i i taki rasowy rapper? Beat, nie słaby keyboard, który bardziej pasuje do funku albo new romantic, nie h-h.
Unbreakable przez długi okres już na wstępie zniechęcało mnie do Vince'a. Symbolizuje sobą to, co najgorsze na
Dangerous. Takie the worst of...- mechaniczność i brak duszy. Tam na szczęście Michael jeszcze nie był toporny. Szczerze, nie
kocham tej piosenki. Płyta z ambicjami bycia czarną, a utwór, poza rapem, w ogóle nie sięga do tradycji czarnych. Pomyłka. I jestem
prawie pewien, że MJ na singiel szykował nowy remix utworu, bo się o niego aż prosi. Coś urasowić, zdynamizować, zrobić tłusty
beacik..
thewiz pisze:Bożesz Ty mój widzisz i nie grzmisz! Nasz kaem szuka i beatu u samego Michaela Jacksona nie widzi. Same keyboardy mu
się mamią. Nie słyszy beatu podbitego głębokim industrialem w Jam, które zwala TTA na łopatki swoim połamanym rytmem (na długo przed
pseudo łamańcami z końca lat 90tych). Nie docenia ostrego, pierwotnego rapu tego utworu. Nie czuje rytmiki w głosie Michaela, który
melodie pozostawia tu w tyle na rzecz pulsującego rytmu. Nie słyszy mechanicznego orgazmu hip hopowego w Why you wanna trip on me?
Może melodyjny refren przesłania mu istotę rzeczy tego utworu, kto go tam wie. Może to brak rapu prowadzi do stereotypowego
myślenia: nie ma gadanego, nie ma hh. Nie docenia mocy pulsującego Can't let her get away z mrocznym gadanym i znowuż poplątanym
rytmem wybiegającym w przyszłość o parę ładnych lat? Z mocą, w której rytmika nie zaburza melodii, cud nad cuda! Nie wyczuwa hh w
osławionym Dangerous, którego rytmika znów przemieszcza utwór na pogranicze industrialu?
Nie!
On wielbi jedno jedyne mroczne TTA, które w swojej surowości oddala piosenkę od rytmu wyrzucającego słuchacza na dancefloor. On
oburza się na keyboard, którego MJ niewiele używał w całych latach 90tych.
Unbreakable nie jest wcale cudem,ale to pierwszy utwór hh w karierze MJa, który ma taką linię melodyczną mimo mocnego beatu, która
tak dalece potrafi wkręcic odbiorcę na parkiet. Plus pulsujący i oldschoolowy keyboard, co jest wlasnie zaleta, a nie wada.
Oj, ktoś tu chyba tańczyć nie lubi. Apeluję! Bądźmy choć trochę obiektywni w naszym subiektywizmie!
huczek pisze:This Time Around jest lepszy bo krótszy. Unbreakable jest w porządku jednak:
1. Ociąga się i wlecze - piosenka jest za długa
2. W całej piosence brakuje pomysłu
3. Także refren jest nużący i odtwórczy (nawet nie chodzi o TTA - słychać wpływy innych artystów wtedy dość popularnych).
This Time Around jest konsekwentnie rytmiczny, melodyjny, lekko tajemniczy. Jest krótszy! Nie był odtwórczy - na lata 90' w sam raz.
SaySaySay - to lekka piosenka, w której doskonale łączą się kontrastowe głosy i temperamenty Paula i Michaela. Dla Paula to
najlepszy okres kariery od The Beatles. Nawet jeżeli melodia jest prosta, Michael jest tak świeży i lekki w tej piosence, że to
grzech eliminować SSS teraz - skoro można odrzucić np. Unbreakable!
A chłopcy stają się wylewni:
Pank pisze:Wiesz, Krzysiu, już rzygam tymi topami.
majkelzawszespoko pisze:Eaten Alive? przeczytałem tytuł raz kolejny, sześćsetny w ciągu pokaźnego okresu czasu i dostojny paw
wystąpił ze mnie. dość mam basta tej zmory. a kysz.
cd trylogji ugh!a nastąpi
A w kolejnych odcinkach dużo o Homesick- o jej malginie, jak strzela gola wujkowi i jak wyznaje miłość. Po francuzku!
I wielka bitwa o o Give In To Me. Będzie walka- poleje się krew, a towarzyszyć będą wielkie namiętności- seks i uczucia. Już wkrótce! Pojawi się też test na zniewieściałego mężczyznę, a siadeh_ zaszczeka. Takie rzeczy tylko na MJPT! Tylko w tym temacie!!
Nie odchodźcie od forum i trzymajcie ręki na pulsie!
