Proszę:
Madonna w 4 odsłonach
GANGSTA PIMP
Znakiem, że koncert się rozpoczyna jest...mrok. Gasną wszystkie światła i ekrany, w tym dwa olbrzymie, krystaliczne M ustawione po bokach sceny. Jakby nieśmiało i cicho rozpoczyna się intro - mroczna muzyka, smyczki i nagromadzenie niezidentyfikowanych kształtów na ekranach. Napięcie rośnie, można usłyszeć fragmenty
4 Minutes i
Beat Goes On, a za chwilę słychać tylko rytmiczne tick-tock, tick-tock, tick-tock...To znak, że rozpoczęcie show jest już blisko - muzyka płynnie przechodzi w C-A-N-D-Y i oczom widzom ukazuje się Królowa Popu - rzecz jasna tam gdzie jej miejsce czyli na tronie - w oszałamiającej kreacji od Givenchego, śpiewająca
Candy Shop. Występ praktycznie nie różni się od tego, który mieliśmy okazję podziwiać przy okazji
Hard Candy Promo Tour, ale nowy kostium, nowa fryzura i większa liczba tancerzy na scenie sprawia, że wszystko ma większy rozmach. Pod koniec
Candy Shop, i tak kuso już ubrana, Madonna ściąga niemal ostatnie części garderoby, a rzeczą, która najwięcej zakrywa są...sięgające do kolan czarne szpilki. To znak, że czas się zabawić -
Beat Goes On jest drugie w kolejce. Tutaj piosenkarka wciela się w rolę alfonsa, który zabawia się tanecznie ze swoją wesołą gromadką. Na scenie pojawia się oldschoolowy, elegancki pimp-car, do którego wszyscy ochoczo wsiadają i tam kontynuują szalony i seksowny taniec. Pharrell, ubrany w gustowny garniturek, pojawia się co chwila na ekranach i zachęca wszystkich
So get down, beep beep, gotta get up outta your seat, a tego publiczności nie trzeba powtarzać dwa razy, więc na trybunach euforia. Czas jednak na chwilę przystopować - Madonna zakłada biały kapelusz i udaje się na koniec wybiegu, gdzie czeka na nią już jej gitara. Teraz przyszedł moment, na który wielu czekało, mianowicie gitarowe wykonanie
Human Nature i Britney Spears na ekranach w video wyreżyserowanym przez Kleina. I mistrz Steven nie zawiódł - miotającą się po windzie Britney stanowi doskonałe tło dla słów
I'm not your bitch, don't hang your shit on me!, a sama Madonna po raz kolejny pokazuje, jak odświeża się stare hity. To samo można rzecz już parę minut później, choć na początku na publice panuje konsternacja - słychać bowiem pierwsze takty
4 Minutes, tick-tocki, Justina śpiewającego Madonna, Madonna, Madonna.... Na domiar tego wszystkiego rozpoczynają się pierwsze takty
Give It To Me Timbalanda.
Co jest?! słychać niezwykle często. Alę kilkadziesiąt sekund później wszystko było już jasne - to nowa wersja
Vogue! Okraszona genialnym układem tanecznym, w którym Królowa Popu pokazuje, że mimo 50-tki na karku, wciąż potrafi zatańczyć jak za dawnych czasów! I tym fenomenalnym występem kończy się pierwsza sekcja koncertu, a na fanów czeka nie lada niespodzianka - oto bowiem rozpoczyna się video interlude z
Die Another Day, gdzie widzimy M-Dollę miotającą się na ringu i walczącą, jak nigdy dotąd! Na scenie pojawia się dwóch tancerzy w strojach bokserskich i oni również toczą ze sobą efektowny pojedynek. Na czyją korzyść rozstrzygnięty, o tym przekonacie się już na koncercie!
OLD SCHOOL
Czas na zabawę! Z głośników wydobywa się zachęcające
c'mon, c'mon, c'mon!, a chwilę potem
yeah, step to the beat, step to the beat..., jednym słowem -
Into The Groove. Madonna pojawia się na scenie obok DJ'a z kryształowymi słuchawkami i pokazuje widzom frywolny taniec...na rurze. Tak, tak, to sekcja old school, więc wracamy do korzeni. Na ekranach mnóstwo kolorowych, kreskówkowych wizualizacji i napisów, a na scenie party trwa w najlepsze! W pewnym momencie Madonna podchodzi do rogu sceny i zachęca fanów, aby śpiewali razem z nią jeden z jej największych hitów. Oczywiście odzew był momentalny! Królowa pokazała również, że umiejętności takich, jak skakanie na skakance nie zapomina się nigdy, nawet po, ośmielę się użyć tego określenia, kilkudziesięciu latach! Jednak i ona przekonuje się, że wiek już nie ten, bowiem upada z wycieńczenia na scenę i na ekranie możemy obserwować jej puls, dość słaby. Stara zaraz nam padnie! słychać z publiki. Czy aby na pewno? Duh, rzekłaby sama zainteresowana. Z pulsem wszystko już okej, a rytm bicia jej serca stanowi tło do kolejnego utworu -
Heartbeat. Choreografia nie jest już tak porywająca, ale doskonale zgrana z beatem piosenki. Dopiero, gdy wyśpiewuje ostatnie słowa i można odstawić już od ust mikrofon, Madonna zaczyna swój taneczny popis, a w tle możemy usłyszeć kapitalne rockowe outro, które świetnie zwieńcza utwór z nowej płyty. Fani jednak wciąż zgłaszają apetyt, aby usłyszeć jakiś stary przebój.
If you want it, you already got it! - Madonna bierze swoją rockowę gitarę i po raz pierwszy od ponad 20 lat śpiewa Borderline, tym razem w niesamowitej, rockowej wersji! Fani są wniebowzięci, ale przed nimi
She's Not Me - w konwencji, którą skądś już znamy...Na myśl przychodzi
Material Girl z
Blond Ambition Tour. Madonna w zabawny i kabaretowy sposób śpiewa utwór z
Hard Candy, a na scenie możemy podziwiać cztery tancerki, które przebraną są za jej najbardziej ikoniczne wcielenia. Chwilę zagapienia i...widzimy triumfującą Madonnę z peruką tancerki, która wcieliła się właśnie w Blond Ambicję z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Auć, te spiczaste staniki chyba naprawdę wzbudzają w niej złe wspomnienia. Dlatego nie zwlekała długo, aby przenieść się w nieco lepsze czasy -
Music. Kolejny pokaz świetnej choreografii i zabawy - cały stadion zamienił się w jedną, wielką imprezę.
GYPSY
Madonna znika ze sceny w kolejce metra, a fani odczuwają niepokój, gdyż słychać zbliżający się deszcz...
Shit, not this time, please! można usłyszeć. Na szczęście jednak tego wieczoru z nieba nie spadła ani kropla deszczu, ten padał bowiem na ekranach -
Rain. Znakomity remix z hitem Eurythmics to idealne wprowadzenie do nastrojowego i mrocznego
Devil Wouldn't Recognize You. Madonna pojawia się na końcu wybiegu w klatce, odziana w ciemny płaszcz. Wykonuje delikatne, zmysłowe ruchy wraz z dwójką tancerzy. Niedługo potem możemy podziwiać ją wijącą się na pianinie, gdzie zdejmuje z siebie płaszcz i naszym oczom ukazuje się piękna zwiewna sukienka i mnóstwo różowych krucyfiksów jako biżuteria. Czas więc na
Spanish Lesson. Umówmy się, że po takiej lekcji ostatnią rzeczą, którą byśmy potrafili byłoby mówienie po hiszpańsku, ale to przecież mało ważne, bo najważniejsza jest zabawa. A tego u Madonny nigdy nie brakuje, również w tym kawałku. Jednak jak sama powiedziała w
I'm Going To Tell You A Secret,
sometimes fun is overrated, więc musi też przyjść pora na refleksję. Królowa ponownie dzierży w rękach swoją gitarę i wyśpiewuje miłosną odę do swojego męża,
Miles Away. W pewnym momencie klaszcze z nią cały stadion, śpiewającym przy tym
You always love me more...miles away, obrazek wart uwiecznienia. A skoro daleko stąd to bardzo szybko Madonna przenosi się na piękną wyspę, znaną wszystkim
La Isla Bonita. W cygańskiej wersji, z instrumentami i trupą tancerzy, jesteśmy świadkami kapitalnego show i kolejnej kulturowej inspiracji w jej twórczości. Madonna znika ze sceny, publiczność napawa się pięknymi dźwiękami wiolonczeli, aby za chwilę ponownie ujrzeć swoją idolkę, która w niezwykle podnośnej i wzruszającej wersji śpiewa
You Must Love Me, a na ekranach pojawiają się obrazy z
Evity.
RAVE
Get stupid,
get stupid, get stupid zachęca Nas Królowa. Na jakim punkcie mamy oszaleć? Na punkcie ratowania świata rzecz jasna. Polityczna wizualizacja, niczym
Sorry Remix na
Confessions Tour, nadaje nieco bardziej poważnego tonu i nakłania do działania. Wszak za chwilę ogłosi, iż mamy tylko cztery minuty, aby ocalić świat! Pierwsze takty
4 Minutes i euforia wśród publiczności. Timbaland wprowadza wszystkich w utwór, aby za chwilę na scenie pojawiła się Madonna, w stroju, którego nie powstydziłby się żaden z wojowników serii Tekken albo Dead Or Alive. Justin towarzyszy wprawdzie tylko na ekranach, ale ponoć złudzenie sprawia, iż wydawać by się mogło, że to Timberlake we własnej osobie porusza swoim seksownym tyłeczkiem, tuż obok nie mniej apetycznego zwieńczenia kręgosłupa Madonny, tym razem całkowicie zakrytego, co stanowi nie lada odmianę na tym koncercie. Końca świata jednak nie było, więc trzeba za to podziękować modlitwą Najwyższemu -
Like A Prayer. Nowa, energetyczna, taneczna wersja jednego z największych hitów piosenkarki wprawia w ruch każdego pojedyńczego widza na stadionie. A to dopiero początek mini-serii Greatest Hits. Rockowa gitara ponownie zostaje zatrudniona, tym razem do
Ray of Light i
Hung Up - publiczność szaleje, a ostre gitarowe brzmienia zadziwiająco pasują do obu utworów. Czas na efektowne zakończenie -
Give It 2 Me. W świetnej choreografii, dobrze znanej z promo tour, Madonna i towarzyszących jej dziesięciu tancerzy daje energetyczny i wspaniały popis sprawności fizycznej, a ostatni singiel Królowej Popu wzbudza również pozytywną reakcję wśród publiczności. Na tyle pozytywną, że kiedy Madonna prosi fanów o śpiewanie z nią, cały stadion wrzeszczy
Give It To Me, yeah!. To już koniec zabawy, na ekranie wyświetla się
Game Over. Ale na pewno nikt tu nie przegrał - ani Madonna, która dała kapitalne show, ani widzowie, którzy je obejrzeli.
autor tekstu: Yazid
zdjęcia:
www.madonnawera.com
Co mogę dodać? Że stałem tradycyjnie w koszulce Off Festival. Madonna ma muzyczne alternatywne zainteresowania, więc kto wie... Może sie zainteresuje i wpadnie incognito.
