Było fajnie, bo i było.
Na mocy nadanej mi przez samą siebie i MJowitka informuję, że IV Katowicki Mini-Zlot już się odbył
(z tego miejsca też podszeptuję, coby ładnie było o V pomyśleć
)
Sprawozdanie w telegraficznym skrócie, jako, że MJowitkowe moce magiczne nie podziałały i chora jestem jeszcze bardziej niż byłam.
Nie skłamię pisząc, że frekwencja dopisywała, bo stawili się zgodnie wszyscy, co się stawić mieli, a nawet więcej. Mianowicie byłam ja i był MJowitek. później dołączył też sam Michael.
A wszystko zaczęło się od rzeżuchy, co ją posiałam. Analogicznie z rzeżuchy wyrosło spotkanie na dworcu PKP w Katowicach o godzinie 10.30 czasu naszej strefi czasowej. Z tego miejsca dziękuję PKP za spóźnienia. Drogie PKP, gdyby nie Ty to ja bym siem spóźniła. Dziękuję także Różowemu Beretowi, za bycie z nami. Drogi Berecie, bez Twojej obecności na Jowiciej głowie prawdopodobnie byśmy się nie znalazły.
Po przywitaniu poszłyśmy do jedynego znanego nam w Katowicach miejscu otwartego w niedzielę o godzinie, kiedy normalni ludzie jeszcze śpią. Do Mc'Donalda, skąd po usadowieniu tyłków na kanapie rozsyłałyśmy smsy z wiadomością, że jesteśmy i gdzie się okazało, że MJowitek będzie dłużej niż miałby być. Odpowiedzi na nasze nawoływania były takie, że (kolejność zgodna z szybkością odpowiedzi):
Maro był wczorajszy (znaczy się sobotni)
MJfanTASTIC nie było tam, gdzie byśmy z Jowitą chciały żeby była w chwili nawiązania z nami kontaktu i gdzie ona sama chciałaby być.
Erna miała poślizg czasowy.
Po akcji smsowej okazało się, że komunikacja KASIA->MJowitek i MJowitek->KASIA będzie ustruniona bo KASIA była (jest) zachrupnięta (z gorączką), a MJowitek był (jest) przygłuchy (niewyspany), w dodatku strasznie głośno nam grali i to jeszcze nie MJa

Na to co działo się potem wersie są 2: albo obsługa ma podsłuch przy stolikach, usłyszała skargę i ściszyła, albo uszy nam się przyzwyczaiły.
MJowitek próbował mnie wyleczyć z przeziębienia swoimi mocami, ale teraz jestem tylko dużo bardziej chora niż byłam

To podobno dlatego, że nie było północy. Swoją drogą ciekawe jak takie moce rozróżniają czas, no bo było południe, czyli wskazówka na zegarach pokazywała to samo 12, co pokazuje w razie północy.
Pogadałyśmy ogólnie o dupie Michaela, a potem dołączył Michael. Otóż jak to było:
Na początku był głód i było pragnienie, wtedy to dzięki potężnemu Bogowi zwanemu Pieniądz narodziło się jedzenie i picie, a wraz z nimi serwetki i kubeczki i choć mogłoby się wydawać, że to kubeczki były ważniejsze, to właśnie serwetki odegrały najważniejsze zadanie. Dzięki nieposiadaniu przeze mnie i Jowitę umiejętności sztuki origami i nieumiejętności zrobienia czapeczki powstała czapeczka właśnie. A potem już wszystko poszło samo.
Ale jak to w naszym kraju bywa jeśli chcesz być kimś to musi cię być dwóch. Michael bez wątpienia jest kimś, więc też go było dwóch. O. (Na zdjęciu ze wszystkimi niezbędnymi rzeczami z damskiej torebki

)
Przed drugą zaczęłyśmy się zbierać, bo miała przyjechać Laura (z Tychów), żeby zabrać MJowitka do Wrocławia, natomiast ja miałam iść na autobus (do Tychów). MJowitek miał być o 14.15 na Placu Andrzeja, a ja 14.20 na Korfantego, nie wiem jak Jowita trafiła, ale mój autobus odjechał, ponieważ używając swojej niezwykłej orientacji w terenie nadłożyłam nam 20 minut drogi (To miał być skrót)

W końcu zostawiłam MJowitka samego, żeby nie spóźnić się na następny autobus. Jako, że nie szłam skrótem doszłam w 5 minut

Koniec końców z Laurą się nie zobaczyłam.
WNIOSKI:
1. Trzeba było brutalnie ścągnąć MJowitka do Tychów.
2.Na dworcu w Ktowicach jest stanowczo za dużo zegarów, co uniemożliwia umówienie się pod zegarem.
3. Magiczne moce mają elektroniczne zegarki.
4. Do Spodka trzeba dobudować jeszcze kilka pięter, tak coby był z daleka widoczny.
5. Dworca nie da się obejść dookoła.
6. Jak KASIA ci mówi, że poprowadzi cię na skróty to jej nie słuchaj.
7. Muszę się z Laurą umówić.
8. Jedziemy z MJowitkiem na zlot wielbicieli sztuki origami.