: pt, 18 wrz 2009, 20:20
Mam wrażenie, że Lourdes jest strasznie stremowana.
tak jak jej cala poprzednia płytakaem pisze:Nowe nagrania z tej składanki brzmią wybitnie jak odrzuty
Dla mnie bardzo długo była na 1wszym miejscu. Ceniłem ją przede wszystkim za umiejętność tworzenia świetnych piosenek pomimo upływu czasu, jej charyzmę, bardzo dopracowane show, tudzież zdarzające się nawet dosyć udane występy wokalne. Jednak od jakiegoś roku - albo dojrzałem, albo stałem się bardziej obiektywny - nie wiem, ale zmieniłem swoją postawę. Bo jeśli kiedyś jej kontrowersyjny 'bitch-wizerunek' mnie przekonywał a utwory takie jak 'Like a Virgin', 'Erotica' czy 'Justify My Love' traktowałem jako swoiste perełki - dzisiejsza Madonna straciła wg mnie zupełnie swoją oryginalność i autentyzm. Ok zawsze prowokowała, wzbudzała zamęt - ale dziś to chwilami jest po prostu żenujące. Ponad połowę młodszy od niej facet - znany jako Jesus - olewam - ale jej muzycznej powolnej równi pochyłej w dół - ciężko nie zauważyć. Bo Madonna ostatnimi czasy albo opiera się na młodych wspomagaczach typu Timbaland lub Justin Timberlake, albo charakterystycznych samplach w swoich utworach, albo wręcz na wykorzystywaniu gotowych demek tu i ówdzie 'podwędzonych' (chociażby 'Revolver') ... Można by powiedzieć 'każdy tak robi' - ale czy to przystoi Królowej Popu? Niejednokrotnie przeglądano jej karierę pod kątem tego ile i komu czego ukradła - czasem było to naciągane, jednak nie zawsze. Wystarczy zerknąć choćby na tą stronkę, żeby co nieco się dowiedzieć... Bo 'królowa' troszkę traci swój splendor i chwałę, kiedy się okazuje, że niewiele w 'jej' wizerunku autorskich pomysłów... A wszystko niestety odbija się na muzyce - traci na swoim przekazie - głupio się robi kiedy człowiek potem słucha dema 'Revolvera' i słyszy jak niewiele zostało zmienione ;/. Więc gdzie te królewskie cechy? Cenię Madonnę za kilka starszych utworów, z ostatnich spodobał mi się 'Miles Away', ale poza tym to czuję się lekko rozczarowany faktami, do których dociera się prędzej czy później... I jest trochę żal naprawdę czasem lepszych artystek, młodszych lub starszych - które tworzą rewelacyjną muzykę - a nie mają takiej siły przebicia jak wszędobylska Madonna. Ile osób z tego forum zetknęło się z ostatnią studyjną płytą Cyndi Lauper? A Madonny? A często nie jesteście fanami żadnej z nich. Cóż, to smutne, bo Cyndi wydała rewelacyjną płytę, o niebo lepszą od Hard Candy - ale na ustach wszystkich i tak będzie 'Królowa Popu'... pytanie tylko - tak konkretnie to za co?-Madonna czy
- Królowa Madonna ?
Oj, to chyba raczej plotka, aczkolwiek myślę, że obie panie już wyluzowały i od dawna nie robią sobie krzywdy komentarzami, ale wątpię, aby padły sobie ot tak w ramiona. Faktem jest natomiast to, że La Toya w programie The view broniła bardzo sprawnie Madonnę i jej przemowę.kaem pisze:spotkanie Madonny z Janet bardzo mnie zaskoczyło. Tyle pisano w okolicach płyt Erotica i janet. o wspólnej antypatii. Janet coś brzdąkała niepochlebnie o Madonnie w wywiadach. Coś dobrego się dzieje w tym biznesie. Muzycy ponad podziałami.
Oczywiście racja - nie o to mi chodziło żeby umniejszać Madonnę z powodu wydawania GH. Chodziło mi głównie o Hard Candy, a Revolver - cóż po prostu doszedł do negatywnej argumentacji.kaem pisze:Uważam, że w tej dekadzie Madonna nagrała najlepsze płyty w swojej dyskografii. I nie odwołam tego tylko dlatego, że wydała greatest hits z 2 słabymi numerami.
Takie opinie wg mnie w sporej części wynikają z traktowania lat 80ych jako dekady kiczu, co nawet nie dziwi - logiczne że bliższe będzie nam kolejne dziesięciolecie bo jest bardziej 'na czasie'. Ale co znaczy 'najlepsze' - właśnie zależy co pod tym rozumiemy. Patrząc na popularność - w latach 80ych w żeńskim popie była głównie Madonna, potem długo nic i dopiero Kim Wilde, Belinda Carlisle i cała reszta. A w latach 90ych - owszem bywały rewelacyjne momenty, ale coraz częściej ktoś deptał jej po piętach - choćby nawet Britney Spears, czy Kylie Minogue - może to nie to co Madonna ale dystans był mniejszy. I pojawiły się pierwsze swoiste porażki - również cenię American Life czy Bedtime Stories albo Erotice - ale cóż - nie były to sukcesy na miarę Like a Prayer czy True Blue. Świetną erą było Ray of Light - jej najlepsza płyta obok LaP wg mnie. I tak możemy dojść aż do Hard Candy - też nie powiem, że jest okropne, ale w sporym stopniu jest bardzo przemijalne i wtórne... osobiście pokochałem Miles Away i miałem okres słuchania tej płytki, ale potem okazało się, że nie wraca się do niej tak chętnie jak do którejkolwiek innej... Może to też kwestia gustu. Nie można odmówić Madonnie ogromnego wpływu na muzykę popularną, chociaż ostatnimi czasy nie jest on już tak ewidentny i widoczny. Kiedyś było widać, że Madonna jest o krok przed innymi - teraz odnosi się troszkę inne wrażenie. Fakt, ciężko ciągle wymyślać coś nowego - zobaczymy co będzie teraz. Ja bym tylko jej i sobie życzył - aby nowy projekt miał solidną otoczkę autentyczności, chociaż szczyptę oryginalności i nie był tylko zwykłym komercyjnym produktem.kaem pisze:Uważam, że w tej dekadzie Madonna nagrała najlepsze płyty w swojej dyskografii.
Akurat z tym się nie zgodze. W latach osiemdziesiątych dystans pomiędzy Madonna a innymi piosenkarkami wcale nie był duży. Jak dla mnie byl mniejszy niż w latach 90-siatych i ta dekada była najlepsza dla Madonny. Wtedy głównie bazowała na sexie,szokowała. Ale tez nagrała pare niezłych utworów Secret,Human Nature. Lata osiemdziesiąte to przede wszystkim Michael Jackson ,wtedy niszczył,poruszał, wprawiał w osłupienie. Byl troche jak Bóg. Czego nie dotknoł to zamieniał w złoto . Wtedy był Michael i długo,długo nic dopiero potem gdzieś za zakrętem pojawiali sie Prince,Goerge Michael, Madonna. MJ zmienił oblicze muzyki pop,wlaściwie on ją stworzył,wyznaczał nowe trendy. Madonna co najwyzej co jakiś czas wyznaczy jakiś trendzik. Michael nigdy nie wydawał płyt dla samego wydawania.Jemu o coś chodziło. A Madonna przypomina nie artystke a taśme produkcyjną. Ledwo skończyła promocje jednej płyty to już pobiegła do Timbalanda żeby jej wyprodukował nastepną. Raz wyda lepsza płyte,raz gorsza a jeszcze innym razem całkiem niepotrzebną. Prawdziwa artyska jak nie ma nic do powiedzenia to po prostu milczy, nic by nie zaszkodziło gdyby Madonna pomilczała z 3 lata chociaż.yarek pisze:Patrząc na popularność - w latach 80ych w żeńskim popie była głównie Madonna, potem długo nic i dopiero Kim Wilde, Belinda Carlisle i cała reszta. A w latach 90ych - owszem bywały rewelacyjne momenty, ale coraz częściej ktoś deptał jej po piętach - choćby nawet Britney Spears, czy Kylie Minogue - może to nie to co Madonna ale dystans był mniejszy.
Napisałem 'w żeńskim popie' ;)Canario pisze:Wtedy był Michael i długo,długo nic dopiero potem gdzieś za zakrętem pojawiali sie Prince,Goerge Michael, Madonna.
Słuszne określenie - teraz ponoć planuje pokoncertować także może nie tak szybko doczekamy się nowego krążka.Canario pisze:A Madonna przypomina nie artystke a taśme produkcyjną.