Podróż w czasie- czyli w co bawiłeś się jako dziecko?
- Dama Kameliowa
- Posty: 374
- Rejestracja: pn, 24 sie 2009, 12:52
Ja w sumie to nadal jestem dzieckiem i uwielbiam bawić się w chowanego,grać w Monopoly.Mam też swój klub"Pod Winogronem".Ale bezkonkurencyjna jest zabawa w Michaela z młodszym kuzynem.Ja wcielam się w postać Michaela,a kuzyn udaje syna.Za pomocą "magicznych mocy" walczę ze złem.
Oczywiście Michaelowi czasem się coś nie uda,ale i tak dobro zawsze zwycięża!
Oczywiście Michaelowi czasem się coś nie uda,ale i tak dobro zawsze zwycięża!


This is it...
ja jak byłam mała to ulubionymi zabawami były:
gra w chowanego
bicie się z bratem cienkimi gałązkami po nogach-chodziło o to kto dłużej wytrzyma-niezapomniane śmiech i płacz jednocześnie ;P
zabawa w policjanta i złodzieja z całą grupą kuzynostwa oczywiście w lesie
klasy
baba-jaga patrzy
stary niedźwiedź
na dzień dzisiejszy "pociągnęłam" jedna zabawę od Michaela- jak jest ciepło kupuję pełen wór balonów, napełniam wodą chowam dookoła domu, wywołuję razem z dziećmi kogo sie da z domu i zaczyna się wojna na balony...w sumie mojego brata to się nie opłaca lać z zaskoczenia, bo jak mnie dorwał w tym roku wziął za bety i wrzucił do basenu, ale jak wrzucał zapomniał puścić moje kochane dżinsy, w których po namoczeniu szlag jasny trafił szwy i zrobiły z siebie a la majtki...były rozprute prawie do samej góry, niestety nie za bardzo opłacało się je szyć ;P
ale na prawdę fajna zabawa-polecam, chociaż ogólnie sąsiedzi patrzą jak na jakiś ułomów niby sie uśmiechają ale ten uśmiech raczej oznacza "Boże, chyba trzeba zadzwonić do psychiatryka, bo oni chyba nie bardzo są normalni"
gra w chowanego
bicie się z bratem cienkimi gałązkami po nogach-chodziło o to kto dłużej wytrzyma-niezapomniane śmiech i płacz jednocześnie ;P
zabawa w policjanta i złodzieja z całą grupą kuzynostwa oczywiście w lesie
klasy
baba-jaga patrzy
stary niedźwiedź
na dzień dzisiejszy "pociągnęłam" jedna zabawę od Michaela- jak jest ciepło kupuję pełen wór balonów, napełniam wodą chowam dookoła domu, wywołuję razem z dziećmi kogo sie da z domu i zaczyna się wojna na balony...w sumie mojego brata to się nie opłaca lać z zaskoczenia, bo jak mnie dorwał w tym roku wziął za bety i wrzucił do basenu, ale jak wrzucał zapomniał puścić moje kochane dżinsy, w których po namoczeniu szlag jasny trafił szwy i zrobiły z siebie a la majtki...były rozprute prawie do samej góry, niestety nie za bardzo opłacało się je szyć ;P
ale na prawdę fajna zabawa-polecam, chociaż ogólnie sąsiedzi patrzą jak na jakiś ułomów niby sie uśmiechają ale ten uśmiech raczej oznacza "Boże, chyba trzeba zadzwonić do psychiatryka, bo oni chyba nie bardzo są normalni"

- Streetwalker
- Posty: 432
- Rejestracja: śr, 20 lut 2008, 15:38
Ja też dorzucę swoje trzy grosze...
PODWÓRKO:
-trzepak-główny ośrodek sportu i rekreacji osiedla
-wojna na jarzębiny bądź dzikie winogrona,które niestety rosły wokół śmierdzącego śmietnika,ale każdy dobry żołnierz wstrzyma oddech na pół minuty żeby zdobyć amunicję
-podchody,w których byłam mistrzem
-nie wiem jak to nazwać..kosmiczni wojownicy? 0_o w każdym razie teleportowaliśmy się,walczyliśmy między sobą,mieszkaliśmy na własnych planetach itd.
-dom z trawy i koców-jak sama nazwa wskazuje głównym budulcem były skoszona trawa i koce,mieliśmy z koleżankami i kolegami tendencję do zabawy w rodziny z problemami,od pijackich burd począwszy po tragiczne sceny zabierania dzieci rodzicom przez opiekę społeczną...dziwne fascynacje
-sklep w piaskownicy-robiliśmy głównie pączki,bo były najłatwiejsze do "ukulania",rarytasem był wyrób z tzw.piasku miłego(bardzo mokry w połączeniu z suchym,sypkim),za zakupy płaciliśmy liśćmi babki
-sprzedawcy ziemniaków-dosyć głupia zabawa,dzwoniliśmy do ludzi przez domofon podając się za sprzedawców ziemniaków opisujących z pasją walory smakowe towaru
-z bardziej tradycyjnych zabaw to klasy,granie w gumę
DOM:
-praktycznie ciągle coś rysowałam,malowałam i lepiłam z plasteliny-cały dom był pełen moich dzieł,których za nic w świecie nie pozwalałam niszczyć pomimo tego,że w moim pokoju nie było praktycznie wolnej powierzchni od mojej sztuki
-inscenizowanie scen filmowych za pomocą lalek,pluszaków itd.
-już w październiku zabawa w Św.Mikołaja(nie mogłam się doczekać jak cholera)
Z takich głównych zabaw to chyba by było na tyle.
PODWÓRKO:
-trzepak-główny ośrodek sportu i rekreacji osiedla
-wojna na jarzębiny bądź dzikie winogrona,które niestety rosły wokół śmierdzącego śmietnika,ale każdy dobry żołnierz wstrzyma oddech na pół minuty żeby zdobyć amunicję
-podchody,w których byłam mistrzem
-nie wiem jak to nazwać..kosmiczni wojownicy? 0_o w każdym razie teleportowaliśmy się,walczyliśmy między sobą,mieszkaliśmy na własnych planetach itd.
-dom z trawy i koców-jak sama nazwa wskazuje głównym budulcem były skoszona trawa i koce,mieliśmy z koleżankami i kolegami tendencję do zabawy w rodziny z problemami,od pijackich burd począwszy po tragiczne sceny zabierania dzieci rodzicom przez opiekę społeczną...dziwne fascynacje
-sklep w piaskownicy-robiliśmy głównie pączki,bo były najłatwiejsze do "ukulania",rarytasem był wyrób z tzw.piasku miłego(bardzo mokry w połączeniu z suchym,sypkim),za zakupy płaciliśmy liśćmi babki
-sprzedawcy ziemniaków-dosyć głupia zabawa,dzwoniliśmy do ludzi przez domofon podając się za sprzedawców ziemniaków opisujących z pasją walory smakowe towaru
-z bardziej tradycyjnych zabaw to klasy,granie w gumę
DOM:
-praktycznie ciągle coś rysowałam,malowałam i lepiłam z plasteliny-cały dom był pełen moich dzieł,których za nic w świecie nie pozwalałam niszczyć pomimo tego,że w moim pokoju nie było praktycznie wolnej powierzchni od mojej sztuki
-inscenizowanie scen filmowych za pomocą lalek,pluszaków itd.
-już w październiku zabawa w Św.Mikołaja(nie mogłam się doczekać jak cholera)
Z takich głównych zabaw to chyba by było na tyle.
To ja też coś dorzucę
Jak byłam mała to bawiłam się w (na osiedlu):
- klasy
- król lew
- guma (ta do skakania)
- w chowanego
- wyścigi na rolkach/rowerach
- w dom / w sklep w piaskownicy (piekarnia np. i babki z piasku heh)
- pikuty (sa też inne nazwy tej gry, chodzi tu o rzucanie nożem (to już trzeba być starszym) lub ostrym patykiem w kółko narysowane na ziemi - każdy miał swój kawałek i od tego miejsca co się wbił patyk to się zabierało dużym ruchem dokąd się sięgało to miejsce, wygrywał ten kto miał najwięcej pola z całego kółka - super gra, grałam w to godzinami!!)
- na trzepaku w tramwajarza, fikołki, w strażaków
- podchody (niestety mieszkam na osiedlu, więc rysowanie kredą wskazówek było grane).
- swojego czasu też w baseball (miałam kijek własnej roboty z kawałka drzewa wykuty haha
)
- oczywiście budowanie jakiś domków/baz z drewna, cegieł, trawy (co było pod ręką) dodatkowo kocyk był podstawą wyposażenia - i można było połowe dnia do obiadu wysiadywać
W domu były inne zabawy: pluszakami, w doktora, w dom (też), a jak wyszedł pegasus to się grało w gry telewizyjne :D
Jejku to były czasy! Teraz to dzieciaki tylko przed komputerami siedzą, wtedy było super, bo kompów nie było (albo były drogie) i internetu nie uświadczyłeś. Dzięki temu dzieciństwo było wybiegane i jest co wspominać przynajmniej

Jak byłam mała to bawiłam się w (na osiedlu):
- klasy
- król lew
- guma (ta do skakania)
- w chowanego
- wyścigi na rolkach/rowerach
- w dom / w sklep w piaskownicy (piekarnia np. i babki z piasku heh)
- pikuty (sa też inne nazwy tej gry, chodzi tu o rzucanie nożem (to już trzeba być starszym) lub ostrym patykiem w kółko narysowane na ziemi - każdy miał swój kawałek i od tego miejsca co się wbił patyk to się zabierało dużym ruchem dokąd się sięgało to miejsce, wygrywał ten kto miał najwięcej pola z całego kółka - super gra, grałam w to godzinami!!)
- na trzepaku w tramwajarza, fikołki, w strażaków

- podchody (niestety mieszkam na osiedlu, więc rysowanie kredą wskazówek było grane).
- swojego czasu też w baseball (miałam kijek własnej roboty z kawałka drzewa wykuty haha

- oczywiście budowanie jakiś domków/baz z drewna, cegieł, trawy (co było pod ręką) dodatkowo kocyk był podstawą wyposażenia - i można było połowe dnia do obiadu wysiadywać

W domu były inne zabawy: pluszakami, w doktora, w dom (też), a jak wyszedł pegasus to się grało w gry telewizyjne :D
Jejku to były czasy! Teraz to dzieciaki tylko przed komputerami siedzą, wtedy było super, bo kompów nie było (albo były drogie) i internetu nie uświadczyłeś. Dzięki temu dzieciństwo było wybiegane i jest co wspominać przynajmniej

"There's nothing that can't be done If we raise our voice as one". You're always in my heart Michael :*


- szarlotka92
- Posty: 82
- Rejestracja: wt, 06 lip 2010, 11:27
- Lokalizacja: Neverland
Pamiętam,że jak byłam mała lubiłam grać w taką formę ganianego,że jeden gania,reszta ucieka, wiadomo,ale jak ktoś był "zaklepany" musiał stanąć w rozkroku i żeby go odklepać, trzeba było mu przejść między nogami
A poza tym nade wszystko uwielbiałam chodzić po drzewach, trzepakach, ogrodzeniach, zwieszać się z nich, zeskakiwać etc. (cud,że zawsze wychodziłam cała,nawet z upadków,które wyglądały naprawdę groźnie.
)
Poza tym,jak ktoś już wspominał, "chowany w nocy"-uwielbiałam te klimaty


A poza tym nade wszystko uwielbiałam chodzić po drzewach, trzepakach, ogrodzeniach, zwieszać się z nich, zeskakiwać etc. (cud,że zawsze wychodziłam cała,nawet z upadków,które wyglądały naprawdę groźnie.

Poza tym,jak ktoś już wspominał, "chowany w nocy"-uwielbiałam te klimaty



He trapped me in his heart.
- natalia0509
- Posty: 58
- Rejestracja: wt, 25 sie 2009, 15:36
- Lokalizacja: Berlin
U mnie to się nazywało zabawą "w krowę" i też się w to często bawiłamPamiętam,że jak byłam mała lubiłam grać w taką formę ganianego,że jeden gania,reszta ucieka, wiadomo,ale jak ktoś był "zaklepany" musiał stanąć w rozkroku i żeby go odklepać, trzeba było mu przejść między nogami

„Schöne Tage - nicht weinen, dass sie vergangen, sondern lächeln, dass sie gewesen.“
- bercia.bella
- Posty: 73
- Rejestracja: czw, 01 lip 2010, 17:35
- Lokalizacja: Neverland
- szarlotka92
- Posty: 82
- Rejestracja: wt, 06 lip 2010, 11:27
- Lokalizacja: Neverland
Miałam tak samo :PEva pisze:Zawsze jako dziecko po szkole (w czasie wiosny) wybiegaliśmy ze znajomymi radośnie na dwór i bawiliśmy się do "aż się ściemni".
-mieliśmy nietypową zabawę "W życie". Czyli listki to pieniądze, piaskownica to domek, koniki to samochód. Każdy miał jakiś inny zawód, ja np. zawsze kłóciłam się, żeby pracować w banku :). Znaczy pożyczać ludziom listki i notować.
-nasza ulubiona zabawa nazywała się "ciemny chowaniec" czyli nic innego jak zabawa w chowanego, tyle że w nocy. Niby to nie było nic strasznego, szczególnie w lato ale wszyscy piszczeli ze strachu.
-w przedszkolu licytowaliśmy się o to, kto zrobi większego bałwana :D A zaczeło się od tego, że z koleżankami rzucałyśmy się śnieżkami i ja w pewnym momencie zrobiłam tak dużą kulę, że sama nie byłam w stanie jej podnieść. Wszyscy byli tak zachwyceni, że robiliśmy takie ogromne kule codziennie.
-mimo, że mieszkam na parterze nie chciało mi się chodzić po pieniądze do domu i krzyczałam pod oknem "Maaaamaaa daj złotówkęęę". Teraz się dziwię, że sąsiedzi ze mną wytrzymywali
A ze mnie dzisiaj wyszło dziecko i zachciało mi się pobawić "w szpital", nadal trzymam maskotki poowijane w bandaże zabrane ukradkiem mamie. Najbardziej wzruszyła mnie różowa pantera przykuta do kroplówki (samodzielnie zrobiona z pinezki, sznurka i plastikowego opakowania). Piękne czasy :) A to było z 7 lat temu..

Ooo,ja pamiętam,że moimi ulubionymi zabawami było między innymi :
- zabawa w chowanego
-zabawa w berka
-zabawa w policję i złodziei (chodziło o to,że na początku osoby uczestniczące w zabawie dzieliły się na dwie grupki : policjantów i złodziei.
Ganiało się potem po podwórkach w okolicy i chwytało przestępców [może,że sam nim byłeś to uciekałeś gdzie pieprz rośnie]. Później wsadzało się ich do więzienia np.klatka schodowa ? I takie tam ...
-zabawa w diabła (jedna z najpopularniejszych w czasach gdy miałam ok. 10 lat. "Puk,puk. Kto tam ? Diabeł. Co chciał ? Farbę. Jaką ? | I diabeł mówił kolor i wszyscy,którzy mieli taki kolor na swoim ubraniu wstawali z ławki (na której uprzednio musieli usiąść i uciekali tylko wkoło trzepaka.) [ wiem,wiem durnota]
-tramwaj (już tłumaczę : kilka osób stawało na trzepaku. Była jedna osoba z patyczkiem,która go przesuwało od jednego końca do drugiego.Z każdym przejściem robiła to coraz wyżej i każdy musiał podnieść wysoko nogi by go nie dotknął patyczek. Jeśli go dotknął to on musiał być ... em ... tramwajarzem ?
- zabawa w chowanego
-zabawa w berka
-zabawa w policję i złodziei (chodziło o to,że na początku osoby uczestniczące w zabawie dzieliły się na dwie grupki : policjantów i złodziei.
Ganiało się potem po podwórkach w okolicy i chwytało przestępców [może,że sam nim byłeś to uciekałeś gdzie pieprz rośnie]. Później wsadzało się ich do więzienia np.klatka schodowa ? I takie tam ...

-zabawa w diabła (jedna z najpopularniejszych w czasach gdy miałam ok. 10 lat. "Puk,puk. Kto tam ? Diabeł. Co chciał ? Farbę. Jaką ? | I diabeł mówił kolor i wszyscy,którzy mieli taki kolor na swoim ubraniu wstawali z ławki (na której uprzednio musieli usiąść i uciekali tylko wkoło trzepaka.) [ wiem,wiem durnota]

-tramwaj (już tłumaczę : kilka osób stawało na trzepaku. Była jedna osoba z patyczkiem,która go przesuwało od jednego końca do drugiego.Z każdym przejściem robiła to coraz wyżej i każdy musiał podnieść wysoko nogi by go nie dotknął patyczek. Jeśli go dotknął to on musiał być ... em ... tramwajarzem ?


Wymieniałam już w tym temacie zabawy z dzieciństwa ale dorzucę jeszcze kilka:
- ciuciubabka
- Klucha, mysle, że znana zabawa ale przypomne o co w niej chodziło: Jedna osoba wyrzucała piłke w górę i wymieniała imię osoby, która ma ją złapać i zanim ta ją chwyciła wszyscy uciekali jak najdalej piłki, a jak owa osoba już ją złapała mówiła: stop. Od tej pory nikt nie mógł sie ruszyć z miejsca. Osoba z piłką w rękach wybierała kogoś kto stoi najbliżej niego i wykonywała trzy duże kroki, zatrzymywała się i musiała trafić w niego piłką. Jeśli sie to udało, trafiony dostawał jedną słowną kluchę, a jesli nie to osoba rzucająca ją dostawała. Chyba po trzech kluchach się odpadało.
- Król skoczków
- Baba Jaga patrzy,
- zabawy na trzepaku(fikołki i różne inne fajne duperele xD)
- Zbijak czyli:
- Bawiłam sie także w Ziemia parzy, trzepak parzy itp. każdy raczej wie na czym to polega,
- jeszcze było coś takiego, że jedna osoba wymieniała kolory i cała reszta musiała szybko złapać coś o danej barwie, jesli nie zdążyła to zamieniała się rolą z osobą wymieniającą.
- budujemy mur(czy cos takiego, niepamiętam dokładnie jak sie nazywało :P), grałam w to głównie w przedszkolu. Chyba znana zabawa. Jedna osoba stała po środku wyznaczonego miejsca i przesuwała sie w poziomie po lini prostej, a reszta musiała przebiegać na drugą strone pola, żeby nie dać się dotknąć. Jeśli sie to nie udało to dołączała do osoby łapiącej, im więcej złapanych tym dłuższy był mur.
- budujemy mosty: jak najwięcej osób siadało sobie na kolana.
- wspinanie po drzewach, głównie u babci na wsi,
- kolorowanki
- uwielbiałam wymyślać układy taneczne wraz z koleżankami, poswięcałyśmy temu kupe czasu i chyba mi to zostało, bo do tej pory uwielbiam tańczyć :D
Było jeszcze wiele innych zabaw ale akurat nie przychodzą mi w tej chwili do głowy, jak sobie jakieś przypomne to dodam :)
- ciuciubabka
- Klucha, mysle, że znana zabawa ale przypomne o co w niej chodziło: Jedna osoba wyrzucała piłke w górę i wymieniała imię osoby, która ma ją złapać i zanim ta ją chwyciła wszyscy uciekali jak najdalej piłki, a jak owa osoba już ją złapała mówiła: stop. Od tej pory nikt nie mógł sie ruszyć z miejsca. Osoba z piłką w rękach wybierała kogoś kto stoi najbliżej niego i wykonywała trzy duże kroki, zatrzymywała się i musiała trafić w niego piłką. Jeśli sie to udało, trafiony dostawał jedną słowną kluchę, a jesli nie to osoba rzucająca ją dostawała. Chyba po trzech kluchach się odpadało.
- Król skoczków
- Baba Jaga patrzy,
- zabawy na trzepaku(fikołki i różne inne fajne duperele xD)
- Zbijak czyli:
Uwielbiałam tą zabawe, zawsze zostawałam na polu najdłużej xD. Często pytali nas na WFie w co chcemy pograć to ja zawsze krzyczałam że w Dwa Ognie(bo tak to sie chyba prawidłowo nazywało :P :D. Zbijakiem nazywaliśmy tą sama grę tylko, że na polu była jedna drużyna, a "bramkarze" rzucali w kogokolwiek), a jak wiekszość osób wybrała siatke bądź kosza lub co innego, to byłam bardzo niezadowolona, bo w Dwa Ognie byłam najlepsza ;D :D.dangerous_girl pisze:w to się grało głównie w szkole na WF ale i na podwórku często przypominaliśmy sobie o tej grze, myślę że chyba większość osób wie na czym to polegało, ale może w skrócie omówię: były dwie drużyny przeciwko sobie i każda miała swojego „bramkarza”, rozstawienie jak w piłce nożnej mówiąc prościej xD i chodziło o to by drużyny wzajemnie wytłukły się piłką, wygrywał ten kto pozostał na polu do samego końca
- Bawiłam sie także w Ziemia parzy, trzepak parzy itp. każdy raczej wie na czym to polega,
- jeszcze było coś takiego, że jedna osoba wymieniała kolory i cała reszta musiała szybko złapać coś o danej barwie, jesli nie zdążyła to zamieniała się rolą z osobą wymieniającą.
- budujemy mur(czy cos takiego, niepamiętam dokładnie jak sie nazywało :P), grałam w to głównie w przedszkolu. Chyba znana zabawa. Jedna osoba stała po środku wyznaczonego miejsca i przesuwała sie w poziomie po lini prostej, a reszta musiała przebiegać na drugą strone pola, żeby nie dać się dotknąć. Jeśli sie to nie udało to dołączała do osoby łapiącej, im więcej złapanych tym dłuższy był mur.
- budujemy mosty: jak najwięcej osób siadało sobie na kolana.
To była dopiero świetna zabawa ;D :D. Fajnie sie leciało :P ;D :Ddangerous_girl pisze:skakanie z huśtawek – w tej zabawie chodziło o to żeby rozhuśtać się jak najmocniej i z najwyższej wysokości wyskoczyć z huśtawki
- wspinanie po drzewach, głównie u babci na wsi,
- kolorowanki
- uwielbiałam wymyślać układy taneczne wraz z koleżankami, poswięcałyśmy temu kupe czasu i chyba mi to zostało, bo do tej pory uwielbiam tańczyć :D
Było jeszcze wiele innych zabaw ale akurat nie przychodzą mi w tej chwili do głowy, jak sobie jakieś przypomne to dodam :)