Posted: Tue, 06 Sep 2011, 20:54
Myślę, że Talitha i inne podobne jej dziewczyny tak naprawdę zapomniały co zapoczątkowało fascynację Michaelem Jacksonem. Zdjęcia, muzyka oraz wszelkie związane z nim przedmioty otaczały je zapewne w takim zagęszczeniu, że zatraciły realny obraz jego postaci. Powstał jakiś rodzaj konglomeratu, próby połączenia wyobrażeń z rzeczywistością, nadania jakichś nadzwyczajnych cech facetowi, który naprawdę niczym się od nas nie różni. Tylko jedna jedyna cecha odróżniała Michaela od przeciętnego Smitha (Kowalskiego), miał przeogromną ambicję i plany które z powodzeniem realizował ciężko pracując na swój sukces, przy tym wierząc, że musi wykorzystać w pełni potencjał, który otrzymał od Boga, to wszystko.
Michael miał ważny cel, tworzenie (creating!), wszystko to co starał się przekazać nam za pomocą tekstu, ruchu, dźwięku. Chciał przesłać przy tym coś pozytywnego, co skłoni nas do zastanowienia się i dokonania zmian. Na pewno czerpał z tego ogromną satysfakcję. Rezultat jego pracy miał być bodźcem dla każdego z nas do stania się lepszym człowiekiem. W tym wszystkim nie chodziło o to by dowiedzieć się szczegółów z jego prywatnego życia (gdzie był, co jadł, jak miał na imię jego dziadek), przebywania w jego obecności i słuchania godzinami tego co mówił, pochłaniania naocznie "światła", itd. Nie wiem co sprawiło, że wielu ludzi zamiast czerpać energię z obserwacji tego jak niesamowicie się porusza na filmie i słuchania jak umiejętnie wykonuje głosem te wszystkie zawiłe tonacyjne konstrukcje, zamiast tego wszystkiego zapragnęła mieć tego człowieka na własność.
Od dziecka marzyłam o tym by być taka jak Michael Jackson, mimo że byłam dziewczynką, chciałam tańczyć jak On, nie przebywać w jego obecności, ale go naśladować, tworzyć na jego przykładzie coś własnego. Myślę, że u Talithy i reszty osób również zaczęło się od właśnie takich uczuć. Nie obwiniam, nie oceniam nikogo, staram się zrozumieć, wyciągam wnioski z opisu i nie wiem czy trafne, to jedynie domysły. Ktoś, a raczej cała masa ludzi, po prostu w tym wszystkim się zagubiła.
Michael miał ważny cel, tworzenie (creating!), wszystko to co starał się przekazać nam za pomocą tekstu, ruchu, dźwięku. Chciał przesłać przy tym coś pozytywnego, co skłoni nas do zastanowienia się i dokonania zmian. Na pewno czerpał z tego ogromną satysfakcję. Rezultat jego pracy miał być bodźcem dla każdego z nas do stania się lepszym człowiekiem. W tym wszystkim nie chodziło o to by dowiedzieć się szczegółów z jego prywatnego życia (gdzie był, co jadł, jak miał na imię jego dziadek), przebywania w jego obecności i słuchania godzinami tego co mówił, pochłaniania naocznie "światła", itd. Nie wiem co sprawiło, że wielu ludzi zamiast czerpać energię z obserwacji tego jak niesamowicie się porusza na filmie i słuchania jak umiejętnie wykonuje głosem te wszystkie zawiłe tonacyjne konstrukcje, zamiast tego wszystkiego zapragnęła mieć tego człowieka na własność.
Od dziecka marzyłam o tym by być taka jak Michael Jackson, mimo że byłam dziewczynką, chciałam tańczyć jak On, nie przebywać w jego obecności, ale go naśladować, tworzyć na jego przykładzie coś własnego. Myślę, że u Talithy i reszty osób również zaczęło się od właśnie takich uczuć. Nie obwiniam, nie oceniam nikogo, staram się zrozumieć, wyciągam wnioski z opisu i nie wiem czy trafne, to jedynie domysły. Ktoś, a raczej cała masa ludzi, po prostu w tym wszystkim się zagubiła.