Zacznę tak... szkoda, że nie da się na forum,przynajmniej w temacie nie o MJ, dodać takiego posta, żeby go nie było od razu widać, a żeby sobie po prostu był dla tych, którzy kiedyś tam byliby zainteresowani, aby go przeczytać.
Dziś naprodukowałam się trochę na Facebook i temat jest dla mnie osobiście ważny. Udostępniłam tekst publicznie, w sensie nie tylko dla znajomych.... i w pewnym sensie - tak jak i tam napisałam - chciałabym się nim podzielić z większym gronem osób. Ale nie na chama, żeby dawał po oczach.... nie z jakichś ukrytych powódek, bo nie chciałabym być znowu posądzona o wykorzystywanie czegoś, żeby się tu lansować, czy wyróżniać... ;p
I skoro znalazłam pasujący wątek na tym forum, to pomyślałam sobie, że może wkleję to też tutaj...
Różnie bywało z moimi wątkami, niejednokrotnie żałowałam, że cokolwiek tu napisałam, ale... jakiś ostatni raz może, zresztą mam już trochę inne podejście do spraw krytyki niż kiedyś. ;)
Kto chce, niech zrobi sobie herbatę albo otworzy piwo i...
*
WSTĘP /
No więc posuwam się aż do napisania notki w tej sprawie. Być może narażę się komuś lub siebie na obmowy, nieprzyjemności i tak dalej, ale od jakiegoś czasu mam to generalnie daleko w poważaniu. Pragnę podkreślić, że nie piszę tego komuś na złość, nie mam zamiaru nikogo obrazić , nie próbuję być złośliwa i czepialska. Po prostu czuję potrzebę podzielenia się tym z większą grupą indywidualistów o rozmaitych poglądach, być może też sama próbuję zrozumieć coś, co jest poza granicami mojej wyobraźni.
Notka dotyczy wiary i niewiary, Boga i tego typu spraw - uprzedzam już na początku, bo może nie każdy ma ochotę czytać. Ale bynajmniej nie uprzedzam po to , aby jeszcze przed poznaniem treści nastawić się negatywnie i bojowo.
Notka nie dotyczy nikogo personalnie.
Notka będzie długa, ale ten kto mnie zna mniej więcej nawet, wie, że jak mam coś do powiedzenia, to nie potrafię w skrócie.
Notka może sprawiać wrażenie nieco chaotycznej.
Nigdy nie wiem jak zacząć i zawsze mam taką obawę, że nie przekażę w jasny sposób tego, co mam do przekazania, ale potem jakoś leci, więc i tym razem może też... :)
TREŚĆ WŁAŚCIWA
Znowu przejęłam się czymś, czym być może nie powinnam. Ale jakoś nie potrafię tego zrozumieć i ogarnąć... dlaczego niektórzy ludzie aż tak chcą odciąć się od Boga i dokonują aktu apostazji (
http://pl.wikipedia.org/wiki/Apostazja ).
Apostazja to świadome i dobrowolne wyrzeczenie się wiary chrześcijańskiej i formalne wystąpienie z Kościoła. Chrztu anulować nie można, ale następuje tzw. ekskomunika i tym samym, po mojemu, człowiek na własne życzenie zamyka sobie drzwi do zbawienia. Niewierzącym i tak to nic nie mówi albo wywołuje ironiczny uśmieszek... Ale dla mnie jest to akt przerażający i nie rozumiem dlaczego niektórzy to robią. Skoro nie wierzy to trudno, niech żyje sobie tak jakby Boga nie było, jego sprawa. Bóg to nie jest ktoś lub coś co przeszkadza w życiu,gdy go nie chcesz, on nie naprasza się, nie narzuca. Stoi sobie tylko jakby z boku i czeka aż go się zauważy, zobaczy w różnym sensie. Apostata raczej nie ma już powrotu, to tak jakby spalić sobie ostatni most. Jak przyjdzie w życiu taki moment, czy dramatyczne zdarzenie i jednak dostrzeże Boga, to będzie bardzo cierpiał i żałował i nie tylko za życia na Ziemi.
Znam wielu niewierzących i szanuję lub staram się szanować ich światopogląd. Nie przeszkadzają mi, wydaje mi się, że żyjemy w sumie w symbiozie, chyba że obrażają mnie i moją wiarę, mojego Boga. Ale dotychczas nie znałam nikogo, kto posunąłby się aż do apostazji.... Ja w ogóle dopiero niedawno poznałam to pojęcie i od razu wzbudziło we mnie strach, mimo że ja przenigdy bym tego nie zrobiła.
WIARA to według mnie największe bogactwo człowieka, wielki dar. Wiara wartościuje człowieka, daje mu nadzieję, miłość, siłę i wówczas o wiele łatwiej pokonywać życiowe trudności, a może nawet widzieć w nich sens. Wiara nadaje życiu znaczenie, jakby definiuje człowieka i jego wartości. Zawsze wydawało mi się, że każdy w coś wierzy, jeśli nie w Boga, Allaha itd., to w świętą krowę, Słońce czy drzewko szczęścia, ale zawsze w COŚ. Przecież to taka baza człowieka, nie? Taki fundament, na którym budujesz swoje życie, wartości jak filary, na których je opierasz. Ale jednak widzę, że istnieją ateiści, istnieją ludzie, którzy nie wierzą w nic. Dziwne. Przedziwne dla mnie, bo za cholerę nie byłabym w stanie wytłumaczyć sobie skąd wziął się świat, przyroda, życie = istnienie, ja, Ty itd. Ewolucja, wybuchy? No dobra, ale KTOŚ lub COŚ musiało to "włączyć", napędzić, spowodować przecież, żeby coś się działo/stało. Kawa też nie robi się sama - ktoś musi nasypać ziaren, wlać wody i wcisnąć guzik.
To takie przejmująco smutne - najpierw ludzie, którzy tak nienawidzą Boga, plują na niego, wyśmiewają go, przyprawiają mu tę cierniową koronę, a przecież on nic złego im nie robi! Chrystus to MIŁOŚĆ, On oddał swoje życie, jako człowiek, za Ciebie i za mnie, jest twoim przyjacielem, opiekunem, mentorem. Po drugie ludzie, którzy żyją bez Wiary... Może im się wydaje, że są wolni, tak?, że mogą wszystko, ale to tylko ładnie wyglądające opakowanie. W środku nie ma nic, jest pustka, brak nadziei, głucha próżnia. Dla mnie to niepojęte.
Kawałek mojego przykładu
Ja nie jestem idealna. Żaden Chrześcijanin, Katolik, czy inny wierzący nie jest idealny. Jesteśmy tylko ludźmi i popełniamy wiele błędów. Ja jestem nawet buntownikiem można powiedzieć. Niedawno, bo trochę więcej niż pół roku temu był taki czas, że przyszła do mnie zupełnie nowa świadomość mojej wiary w Boga. Nie potrafię powiedzieć skąd to przyszło itd., ale poznałam Jezusa na nowo. Nie, nie jestem wariatką czy dewotką, podchodzę do tego realistycznie i mówię jak jest, jak czuję. PRZYNAJMNIEJ od tamtej pory to nie jest już takie tradycyjne, nawet "rutynowe" wierzenie w Boga, w religii, w której zostałam wychowana. Bo poznałam to sama, już świadomie, jako dorosła kobieta. Wiecie, to takie wspaniałe uczucie. Bo wiara nie oznacza ślepej zaściankowej wiary, tylko realne przekonanie do czegoś, że to istnieje. Gdy to poczujesz, możesz czuć się wyróżniony/a. Naprawdę. Bo to jest faktycznie dar, jeszcze patrząc na dzisiejsze czasy, to na serio jest dar.
A w ogóle powinnam tu nadmienić jedną rzecz, może właściwie nawet na początku... Mnie też już dawno raziła postawa tradycyjnych POLSKICH Katolików. W sensie widzimy wiele negatywnych przykładów, wariatów i hipokrytów. Więc ja, poczytawszy najpierw trochę na temat Chrześcijaństwa i katolicyzmu, uznałam się z [mam nadzieję] pełną świadomością za tylko i wyłącznie CHRZEŚCIJANKĘ. Być może nie znam się, nie ogarniam tych wszystkich doktryn i zasad, które budowały i kształtowały się oraz wchodziły w życie już dawno po Chrystusie, być może mam jeszcze nie do końca dobre pojęcie o tym, ale jedno wiem na pewno: jestem Chrześcijanką, bo chcę naśladować Jezusa Chrystusa. Wierzę w Niego, wierzę mu i ufam i na Jego nauce właśnie buduję swoje życie. Należę do kościoła katolickiego, bo to trywialnie mówiąc z jednej sieci, ALE - może ku zaskoczeniu niektórych - nie popieram jakby wszystkich "reguł" tych jakby nowożytnych, czy wymyślonych przez niejaki Episkopat, mimo iż mam świadomość, że są one podyktowane jakąś interpretacją słów z Biblii.
Ale nie wdawajmy się w skomplikowane kwestie teologiczne, bo wcale nie o tym chciałam napisać.
Ja w życiu chcę kierować się tylko tym jaki był i czego nauczał Jezus.
Miłość, Szacunek, czynienie dobra, życzliwość, pomoc innym, uczciwość, łagodność itd. Mam określone wartości, którymi kieruję się w życiu, choć jak każdemu, nie zawsze wychodzi... Staram się żyć tak, żeby nikogo nie krzywdzić, żeby pozostawić coś dobrego po sobie. Uśmiecham się do życia, mimo że jest trudne, ale już nawet rozumiem, dlaczego takie jest. Bo widzisz... jak masz WIARĘ - szeroko pojętą - to łatwiej ci znieść pewnie rzeczy w życiu. Wiara nie jest łatwa. Jak widać, wielu ludzi ją traci lub po prostu jej nie ma. A ja, mimo że mam pod górkę już przeszło 5 lat, widzę już w tym cel i sens. Bo może tak właśnie ma być, takie przeznaczenie... że coś ma się wydarzyć później, że muszę na to jakby zasłużyć, popracować na to i w między czasie DOJRZEĆ. Bo człowiek nie dojrzewa tylko w jednym określonym okresie życia, ale przez CAŁE ŻYCIE. Całe życie uczymy się i nabywamy różne doświadczenia. To nas wzbogaca, zmieniają nam się perspektywy i priorytety, widzimy z czasem więcej. To Bóg kieruje naszym życiem - wszystkim, ja w to właśnie wierzę - i dobrymi i złymi, przykrymi zdarzeniami również. Próbuje nas, ile jesteśmy w stanie wytrzymać, jak silni jesteśmy lub stajemy się. Czasami, gdy właśnie przechodzimy przez jakiś bardzo ciężki czas to wydaje nam się(wierzącym), że Bóg nas opuścił, że to nie ma sensu i prowadzi donikąd. A właśnie zaufanie do tego u góry przynosi ci z czasem zrozumienie tego, taki jakby morał po pewnym zdarzeniu, że widzisz już o co chodziło, co miało ci dać to doświadczenie. I wtedy nawet uśmiech pojawia się na twojej twarzy. (...)
Bóg i wiara chrześcijańska to nie są księża, urzędy, stos zakazów, nakazów, to wolno, tego nie wolno itd. Wiele ludzi dziś interpretuje wiarę właśnie przez pryzmat jakiegoś wrednego księdza, przykrego zdarzenia, czy ciągłej walki instytucji właśnie: polityka-kościół. A to wcale nie o to chodzi!!! Ja też nie wierzę w księdza, czy biskupa co gada w tv czasami z jakiegoś powodu czy okazji. Nie chodzę do kościoła dla księdza, dla statystyk, dla rodziców, czy przez rutynę. Godzina raz na tydzień to nie wyprawa w kosmos, trudność nie do pokonania, a przez tę jedną godzinę możesz usłyszeć coś ciekawego, poczuć *jeśli potrafisz obecność Boga w tzw. Eucharystii (
http://pl.wikipedia.org/wiki/Eucharysti ... krament%29 ), to jest takie mistyczne i wiem że całkowicie niezrozumiałe dla niewierzących... ale to coś jest jednak realne i jest pamiątką, symbolem...
W ogóle w Polsce, może nawet w Europie wygląda to tak bardzo sztywno może, a to wynika z mentalności itd. Czasami oglądam, a także uczestniczyłam w mszach niedzielnych czy uroczystościach różnego rodzaju np. w USA, gdzie żywa ekspresja jest na porządku dziennym, zarówno u Katolików jak i Baptystów i tam się dopiero CZUJE Boga! :) Jest wiele wzruszeń, każdy śpiewa te radosne pieśni, klaszcze, tańczy, duchowny nawet krzyczy -ale w pozytywnym sensie - z ołtarza, gdy chce przekazać jakąś myśl, czy tekst z Biblii - słowa Jezusa itd. Może niektórzy nawet pamiętają z pogrzebu Whitney Houston.... To jest coś pięknego i taka właśnie jest wiara chrześcijańska. Bo Bóg jest Miłością, Bóg jest dobry i pozytywny. Wiara dodaje mocy i siły. Wiara to radość. Bóg to nie jakiś dziad z rózgą, który tylko nakazuje i kara. On daje ci bardzo dużo, gdy tylko ty wykazujesz wolę i chęć i dajesz od siebie nawet troszkę. Gdy on widzi, że choćby chcesz, szczerze.
Wielu ludzi nie chce rozmawiać o Bogu. Mówię na podstawie swoich obserwacji tu w Polsce. Ja też kiedyś bałam się czy wstydziłam otworzyć buzię przy znajomych, nawet gdy słyszałam coś, z czym się nie zgadzałam na temat wiary chrześcijańskiej czy podobnej tematyki. Ale właściwie czego się boimy? Wyśmiania? No tak, to takie nagminne w dzisiejszych czasach... brak szacunku do religii i wiary w jakiegokolwiek Boga, byt niematerialny.
Wielu ludzi mówi, że religia to zaścianek, ciemnogród i nie wiem co jeszcze.
Ciekawe, bo ja uważam, że właśnie wiara i religia stworzyły człowieka, jego korzenie i ogólnie egzystencję, zbudowały godność człowieka. I nie mówię tu o stworzeniu świata przez Boga, teraz mówię wyłącznie o idei. Chrześcijaństwo na ten przykład, to jedna z najstarszych religii świata, od zarania dziejów. Te dzieje właśnie, dzieje Ziemi, dzieje świata to nasza historia, nasze korzenie ogólnie rzecz biorąc. Nie da się tak o, odciąć od historii w sensie budowania się i kształtowania świata, bo to nas po prostu tworzy. Religia i wiara to coś naturalnie i mimowolnie jakby w pewnym sensie wpisanego w życie każdego człowieka. Należy to szanować moim zdaniem, cieszyć się, że nie jesteśmy jakimś przypadkowo nowo wyprodukowanym skądś i przez coś nabytkiem świata, bez korzeni, bez historii, bez doświadczeń, wyplute przez kosmos nie wiadomo skąd jakieś nie wiadomo co, które to coś ma po prostu po jakimś czasie przejść w nicość. Plum i już.
Historia człowieka budowała się przez wieki całe i nadal się buduje. W tej historii jest też określona religia. Gdyby jakaś religia opierała się na totalnej głupocie i bzdurach, to raczej nie przetrwałaby aż 2 tysięcy lat, nie? Widzisz, a Bóg to nawet przewidział, że ludzie będą wątpić i tracić wiarę, dlatego po latach lub nawet wiekach pozwolił odnaleźć określonym ludziom takie dowody jak Całun Turyński (należy poczytać -
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ca%C5%82un_tury%C5%84ski ) i inne (
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ca%C5%82un_z_Manoppello +
https://www.google.pl/search?q=relikwie ... =firefox-a ), a nauka i technika rozwijająca się prężnie pozwala je dogłębnie badać i dziwić się.
Nie wiem jakie takie można powiedzieć dowody posiadają inne religie - islam, buddyzm itd. Ale niewątpliwie są to bardzo mocno ugruntowane religie świata, tak samo jak chrześcijaństwo, które są i trwają całe wieki. I nawet zaskakujące jest to, że w innych religiach zdarza się bardzo rzadko taki brak szacunku... opluwanie tych co wierzą przez tych, którzy nie wierzą, jak to się dzieje obecnie wśród narodów ogólnie rzecz biorąc chrześcijańskich.
Istnieje też bardzo wiele mitów i zupełnie błędnych przekonań co do wiary i religii. Takie dwa przykłady: Bo to nie jest jak to niektórzy mówią ciemna masa i ciemny lud, który wierzy. Nie znasz inteligentnych ludzi, którzy mają swoją wiarę, wierzą w Boga, tego, czy innego, którzy szanują swoją religię tudzież otwarcie się do niej przyznają? Czy tylko ludzie niewykształceni i łatwowierni wierzą w Boga? Rozejrzyj się dookoła. Zapytaj. Zobaczysz. Może właśnie dlatego wierzą, że poznali, że są o tym przekonani, że doświadczyli Boga w swoim życiu. To bynajmniej nie czyni ich ciemnym ludem, czy nie świadczy o niezrównoważeniu psychicznym,bo i z takimi głosami się spotkałam. Wtedy niewierzącym z takim przekonaniem i teorią wiary bardzo trudno chyba żyć - jedyni stabilni psychicznie wśród tylu wariatów...
Drugi przykład to to, że wiara chrześcijańska jawi się wielu jako ograniczona prawami, nakazami i zakazami religia, takie więzienie i w ogóle. A właśnie jest zupełnie inaczej... ta wiara to wolność i ją się czuje. A przyjrzyjcie się innym religiom i tamtym zasadom - islam chociażby. I co zaskakujące, że im bardziej rygorystyczna religia, tym większym ogólnym szacunkiem się cieszy, nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, żeby wśród ludzi wierzących buntować się, a już nie mówiąc o obrażaniu, podważaniu, złośliwej ironii itd. - Doprawdy dziwny jest ten nasz świat...
Bóg - a teraz znów mówię o moim, naszym - kocha każdego, bez względu na wszystko. Może się tak wydawać, przez pryzmat katolików-hipokrytów i najgorszych przypadków, że określone grupy osób, mniejszości są potępiane, odtrącane, napiętnowane nawet. Dzieje się to tak, że ludzie bawią się w Boga, ale to nie prawdziwy Bóg, tylko ich fobie i stereotypy - moim zdaniem. Bo Bóg tak nie ocenia, nie klasyfikuje, że ten lepszy, a ten gorszy.
Ostatnio właśnie wzruszył mnie
przykład George'a Michaela. To człowiek bardzo wierzący i wiem(y) to nie od dziś i moim zdaniem właśnie taki najlepszy przykład niedoskonałego, czyli normalnego Chrześcijanina. Bo jawnie jest gejem, homoseksualistą, a wierzy i docenia Boga, ostatnio też sam go doświadczył przecież. Niektórym,szczególnie starszym ludziom w głowie się to nie mieści, bo orientacja inna niż standardowa to grzech i największe zło... Tak? Może zostawmy to do osobistego rozrachunku ich obu - Boga i George'a, myślę, że się dogadają też i po śmierci. Na razie jednak dzięki wielu modlitwom i dobrej woli Boga, mamy George'a nadal wśród nas. "Was it science that saved me or the way you prayed for me?" Przecież lekarze nie dawali mu już wiele szans , mimo że był pod najlepszą opieką, leżał na super-nowoczesnym łóżku... Więc co to było, co go uratowało, pozwoliło mu jednak żyć i opowiedzieć nam o tym doświadczeniu? Nawet mówi się: Thanks God, Dzięki Bogu! :)
ZAKOŃCZENIE
Będę już kończyć ten cholernie długi wywód. Chociaż i tak nie jestem pewna, czy napisałam wszystko, co zamierzałam. ;)
Nikogo nie planowałam przekonać na siłę ani nic z tych rzeczy, po prostu potrzebowałam jawnie wszem i wobec napisać to o mnie i jak ja myślę.
Ładnie proszę o uszanowanie mnie, moich przekonań i światopoglądu. Ja staram się szanować innych.
Dziękuję za uwagę i jednocześnie jestem wdzięczna osobom, które poświęciły te chyba z 10 minut na przeczytanie całości.
Pozdrawiam serdecznie. - Agnes
To tyle ode mnie. Można, jak widzę, nawet porównać niektóre rzeczy z mojego poprzedniego wpisu, nieco wyżej, jak widzę z 2011 roku, prawie dokładnie rok temu....
Tyle. Więcej nie zawracam wam głowy.
