Hey, bardzo wzruszająca historia...
Tak, każdy dzień bez Michaela jest stracony...
Cóż ja również siedzę całymi dniami przy komputerze i czytam, oglądam, słucham, a moje oczy śledzą każdy JEGO RUCH. Jego precyzja... Jego szacunek do tańca, do muzyki, ale przede wszystkim do ludzi... To takie cudowne. Moi rodzice nie rozumieją tego co czuję... Bardzo żałuję.
Moje serce czasami wydaję się być rozsypane na kawełeczki, ale wtedy niewinny i słodkie głos Mike'a mówi do mnie, żebym się podniosła i podaje mi dłoń. Kadego ranka, każdej nocy, każdego wieczoru i w każdej chwili czuję bardzo silną obecność Michaela siedzi, stoi, wieczorem czasem chowa się za drzwiami mojego pokoju i myśli, że go nie widzę, wtedy ja [możecie pomyśleć, że jestem obłąkana] wyciągam do Niego dłoń, i zamykam oczy, nakrywam się kołdrą i czuję jak siedzi na moim łóżku i śpiewa mi najpiękniejsze piosenki, i głaszcze mnie po głowie, to takie cudowne uczucie... Codziennie zasypiam ze słuchawkai w uszach, a przy piosence "Speechless" zaciska mi się gardło... I na koniec kiedy Aniołkowi łmie się głos. Zauważyłam, że już nie będzie takie wrażliwego człowieka na Ziemi jakim był Michael , nie tylko artysta, ale i człowiek, tóry kochał to co robi, kochał dzieci, kochał wszystkich ludzi, dużo by tego wymieniać. A powracając do łamiącego się głosu Michaela to zauważyłąm to również pod koniec piosenek "She's out of my life" oraz "Childhood".
Ojej przepraszam, że ię tak rozpisałam...
Pozdrawiam Cię Dzwoneczku i nie zadręczaj się Michaelowi tam w niebie jest lepiej niż tu na Ziemi, On widzi każdy nasz ruch i podaje nam dłoń w każdej trudnej dla nas chwili...
Pozdrawiam Was moi drodzy ;***
