No, to ja wracam po przespaniu się:)
No, to zlot dla mnie sie zaczął już w Warszawie, jak z Jenny poszliśmy na peron i tam po wcześniejszym umówieniu, sie spotkaliśmy z BlackDimension i jej towarzyszką(sorki, nie pamiętam imienia) :)
Pociąg jak pociąg, szukaliśmy wolnego przedziału, ale niestety wszędzie, ktoś był wiec w końcu musieliśmy się pogodzić z tym, że przedział nasz będzie cichy. No, ale jeden pan, który z nami jechał ok. 30 musiał troszkę dowiedzieć się, z kim w przedziale jedzie, oczywiście, nie obyło, sie od rozmów typu, prostowanie plotek:D
Droga minęła dość szybko, w końcu po remoncie, no i dojechaliśmy do Łodzi, gdzie, sie rozdzieliliśmy z BlackDimension, aby, nie robić kłopotu Kini.
Chodziliśmy z Jenny ok. 4-5 godź. w poszukiwaniu rozproszonych dusz, MJowiska, ale cóż nie wpadłem na pomysł Manufaktury, bo nawet nie wiedziałem, gdzie jest:P, tak, więc za nim trafiliśmy z Jenny na grupę, składająca sie z: Homesick, Panka, MJowitki i jeszcze paru innych osób, to zwiedziliśmy Ul.Piotrkowską, na której był Maro, ale niestety nie usłyszeliśmy kolegi:( wyszliśmy z MaCa i poszliśmy dalej, trzymając na zmianę torbę charytatywną Jenny, którą jednakże w końcu, postanowiliśmy zostawić na przetrzymanie w kinie, co ułatwiło nam ost. 50 min. poszukiwania dusz. Więc, w końcu udało nam sie ich namierzyć, i razem wszyscy poszliśmy do manufaktury, a tam oczywiście, poznaliśmy z Jenny dusze, których jak dotąd znaliśmy tylko ze zdjęcia. Zrobiliśmy mały przystanek na placu manufaktury i po kilkunastu minutach poszliśmy tłumnie do kina po zahaczeniu jeszcze o Biedronkę. Potem cała droga do kina, to tylko śmiechy, gdy Maro założył na głowę maskę z "Scary Movie" a na sobie miał kurtkę, "Thrillera", ludzie wprost byli osłupieni, a my sie dobrze bawiliśmy.
Pod samym kinem, zaczęło się dziać to, co zawsze sie dzieje, gdy sie MJówki zbierają, + mini atrakcja, pewnego mieszkańca łodzi, któremu najwyraźniej coś w nas nie pasowało, bo zaczął rzucać przez okno jedzeniem ech... no, ale niektórzy sie przy tym dobrze ubawili, choć o mały włos i by nasza mama MJówka została ubrudzona, podczas udzielania wywiadu dla TVN24, szczęśliwie, nic nikomu, sie nie stało. Potem tańce do kamery, i parę minut wyczekiwania, aż lud zebrany w kinie uda sie do sali kinowej na seans.
No i plan imprezy sie zaczął, najpierw weszliśmy i sprawdzian na liście, i potem Pizzza:D(to był świetny pomysł, przynajmniej energia była dostarczona wraz z piciem pysznych soków). Bardzo przyjemnie było, rozerwać się podczas jedzenia także i poznając kolejne MJówki, jedynie szalejący operator kamery TVP zaczął nas filmować, świecąc lampką po oczach, gdy sie odwróciłem usłyszałem tylko: „OO jeju..." (czy coś w tym stylu), jednak dalej usilnie atakował nas swoja kamerą, po czym zajął sie filmowaniem artykułów charytatywnych.
Kilkanaście minut później, Kinia zebrała: mnie, Kasie i Maro, jeśli dobrze pamiętam, abyśmy zatańczyli do kamery.
Potem sala kinowa, i tutaj po prostu nie ma jak opisać, bo to słów nie ma, na to jak sie widzi na tak dużym ekranie MJa w "Brace Yurself" a następnie już „Ghosts", no i niespodzianka, teledysk "Blood On The Dance Floor" w zamian, za to, że nie udało się z jakimś występem kogoś.
Konkurs tańca: Cóż tu dużo pisać, ja nie chciałem w sumie brać udziału, ale potem żeby nie żałować, że sie nie spróbowało, zgłosiłem się. Ogólnie, konkurs był o tyle, trudny, że nie wiedziałem za bardzo jak mam tańczyć do "BJ by Kayne West", tak czy inaczej, nie przygotowywałem sie do konkursu, pod żadnym względem, szedłem na żywioł, który skończył sie już przed finałem, nie starałem się sie jakoś szczególnie, ani też nie wczuwałem się w taniec, czego teraz troszkę żałuje, ale nagroda pocieszenia, była dla mnie jak nagroda główna:P "Finding Neverland"(Marzyciel) i wejściówka do kina, to i tak dużo. Więc i tym razem, nie udało, sie wygrać, ale przynajmniej większość ruchów, mi wychodziła, więc sobie potańczyłem:)
Oczywiście konkurs wygrał "Tancerz", bo fakt, faktem fajnie tańczył i dla tego go wygrał.
Następnie był szampan, i tort, śpiewy bez końca.
I sie bawiliśmy, często patrząc na telewizor na ścianie z zacinającym sie czasem i lecącym w kółko "Moonwalkera".
I w sumie dalej, to tylko tańce, śpiewy wraz z występem Panka i jego wersji "Hold My Hand".
Po jakimś czasie, uznałem, że trzeba zrobić coś naprawdę niezwykłego dla Kini i dla MJa na 50-tkę. Pomysłem było, zaśpiewanie razem "We Are The World" poszedłem do Erwina, i poprosiłem, aby puścił za 2-3 piosenki "WATW", bo będziemy śpiewać, a przynajmniej tak chciałem aby wyszło:D (ogólnie miała być wersja Instrumental, ale sprzęt nie czytał z płyt CD mp3), no, więc po tych 2-3 piosenkach Erwin zapuścił WATW, który był od razu rozpoznany, więc najpierw było małe kółeczko, które po upływie kilkunastu sek. zaczęło sie powiększać, gdy z Kasią zaczęliśmy łapać sie za ręce i śpiewać, po woli wewnątrz siebie rozklejając się (przynajmniej niektórzy w tym mama MJówka,), zaraz po WATW Erwin dał do pieca i poszło "Heal The World" i cały efekt, obu piosnek był taki, jaki był Zamierzony, czyli fenomenalny a już na pewno bardzo emocjonalny. A potem to już same tańce do białego rana, i na koniec od mamy MJówki, dla nas na koniec piosenka "Shout". Oczywiście, przemówienie końcowe było też troszkę ze śmiechem, jak Kinia bezpośrednio stwierdziła, że mówi głównie do tych, co jeszcze nie usnęli, bo już troszkę osób sobie drzemało:)
I tak mniej więcej (po za jakimiś szczegółami bądź czymś, czego nie pamiętam) wyglądał V Ogólnopolski Zlot fanów Michaela Jacksona.
I za dokonanie tak wspaniałego zlotu, a za razem jak zwykle lepszego jeszcze od poprzedniego, wielkie, ale to wielkie ukłony i podziękowania dla mamy MJówki: Kini!
