Strona 2 z 46

: pt, 09 wrz 2005, 16:10
autor: kaem
MJJ pisze:Może nie być kompletu np. dlatego, że koncert ma być transmitowany w TVP2.
Oby. Nienawidzę ścisku.

: ndz, 11 wrz 2005, 18:58
autor: Sade
kaem pisze: Myslovitz zagrali wszystkie swoje single. Bite 26 piosenek i coś ponadto.

Jakby ktoś chciał obejrzeć, informacja- skrót koncertu ma byćwyemitowany w TVP2, 9 IX o 22:40. Skrót, bo sam występ Myslovitz trwał blisko 3 godziny.
Najjaśniejszy punkt urodzinowego koncertu - wykonane fantastycznie wraz z Leszkiem Możdżerem "Życie to surfing".

Czy komuś udało się dostać te zaproszenie na występ Stinga? :podejrzliwy: Ja próbuję bezskutecznie od kilku dni.

: ndz, 11 wrz 2005, 19:32
autor: kate
Sade pisze:Czy komuś udało się dostać te zaproszenie na występ Stinga? :podejrzliwy: Ja próbuję bezskutecznie od kilku dni.
Udało się, udało. Nawet wystarczyło wysłać tylko jednego smsa. Po prostu trzeba mieć już wpisaną treść i numer, na który chcemy wysyłać. Jeśli chodzi o godzinę, to trzeba kierować się zegarem znajdującym się na forum i zaraz po tym jak godzina zmieni się na 0:00 wysyłać. Mi udało się tego samego dnia zdobyć 2 zaproszenia, wysyłając po jednym smsie z dwóch telefonów. Powinno zadziałać :-)

: pn, 12 wrz 2005, 1:31
autor: kaem
Sade pisze:Najjaśniejszy punkt urodzinowego koncertu - wykonane fantastycznie wraz z Leszkiem Możdżerem "Życie to surfing".
Co do Myslovitz, to jeszcze jaśniejszym był popis Możdżera przy utworze "Mickey". Telewizja puściła zaledwie 1/3 występu Myslovitz.
Obrazek
Miałem też ogromną przyjemność być na spotkaniu zespołu z fanami w sobotę. Chyba niewielu artystów organizuje coś takiego, prawda? Spotkanie odbyło się w sali podobnej do tej z Łodzi, gdzie oglądamy co roku filmy. Oni sobie zasiedli, a my mogliśmy im zadawać pytania.
I pytania padały. Różne- od tego co myślą o braku prasy muzycznej w Polsce po to, co robią ze stanikami, które padają na scenę. Spotkanie trwało 2 godziny plus czas na podpisy płyt i plakatów. Atmosfera była bardzo sympatyczna. Chłopaki bardzo dobrze sobie radzili. Zespół czasem niezręczne czy mało błyskotliwe pytania obracał w żart i nikt nie czuł się urażony, a oni dzięki temu potrafili wybrnąć z sytuacji.
Dowiedziałem się min. że nową płytę współprodukuje Maciej Cieślak z formacji Ścianka. Ma się ukazać w przyszłym roku. Więcej na forum zespołu: http://forum.myslovitz.xon.pl/index.php
Przy okazji dowiedziałem się, że czasopismo "Machina" będzie ponownie wydawane. Ktoś niedawno o to pytał na forum.
Obrazek
Te wielkie uszy na 1 planie to moje :-)

2 małe pliki video z zepołem:
http://jaro.wizardsystem.net/1.avi
Tu sobie Artur plumka w swoim domu na fortepianie, po porannym biegu i śniadaniu. Niezła wyżerka, tak na marginesie :-) .

http://jaro.wizardsystem.net/3.avi
a tu mały dowód na ich poczucie humoru :smiech: .

A dziś, a właściwie wczoraj udało mi się być na koncercie Anny Marii Jopek. To moje 4 spotkanie z artystką. Tym razem było szczególne, bo miejsce koncertu było niepospolite. Kraków to raz. Wawel to dwa (a jeszcze parę tygodni temu w tym samym miejscu...). Siedząc tak sobie myślałem, czy np. Jagiellonowie na tym dziedzińcu wyprawiali harce, jak potrzebowali się rozerwać. Magia po prostu.
Na początku wyszła Anna Maria J. i widząc nas, powiedziała: "Państwo tak ładnie wygladają. Muszę Państwu zrobić zdjęcie, bo mi mąż nie uwierzy". I zrobiła. Później często sobie żartowała i w ogóle miała bardzo dobry kontakt z widownią.
Na koncercie, jak sie dowiedzieliśmy, były mamy Grzegorza Turnaua i sióstr Steczkowskich. To 2 różne mamy, żeby nie było ;-). Koncert trwał przeszło 1,5 godziny. Ania zaśpiewała trochę z angielskiej płyty, 2 kawałki z nie wydanej jeszcze płyty "Niebo", a reszta to stare pewniaki koncertowe.
Było bardzo miło, sympatycznie, szczególnie kiedy się siedzi nie na swoim miejscu (przecież nie będę siedział daleko, widząc przed sobą puste krzesła). Trudno też nie przypisywać zasług zespołowi Ani. Ona ma bardzo dobrych muzyków. Oni tak zgrabnie się ze sobą porozumiewają, przeplatają. Kontrabas, gitara, perkusja, loopy, trąbka, saksofon. I wokal. Jakby te instrumenty ze sobą rozmawiały.
Był też czas na krótkie rozmowy i autografy, jak to zwykle bywa, kiedy się jest cierpliwym i grzecznie sie czeka po koncercie.
Miłe wspomnienie z niemiłym końcem, bo trzeba było drałować na piechotę kawałek. Ale czego się nie zrobi dla muzyki...

: pn, 12 wrz 2005, 19:36
autor: kaem
Natalia pisze:kaem, jestes na forum Myslo, no nie?
Mama i ciocia dzis w nocy wrocily z urodzin Myslo:)
Dopiero teraz zauważyłem Twój post :-o .

Jestem. A Ty?
I jak się paniom podobało?
One są na forum ;-) ?

: pn, 12 wrz 2005, 19:41
autor: MJowitek
kate pisze: Jeśli chodzi o godzinę, to trzeba kierować się zegarem znajdującym się na forum i zaraz po tym jak godzina zmieni się na 0:00 wysyłać.
Tzn? Szerzej poproszę...

: pn, 12 wrz 2005, 19:49
autor: Buszmen
Ja polecam zegar taki jakim kieruje się idea. Ja zauważyłem, że zegar który mam w komórce różni się od tego jaki pisze mi, że przyszedł mi sms. Można to sprawdzić chociażby na smsach infoprmujących o "dostarczeniu wiadomości".

: pn, 12 wrz 2005, 19:56
autor: kate
Noo... jeśli będzie na forum godzina 23:59, to trzeba często odswieżać i zaraz po tym jak zmieni się na 0:00 (czyli nastanie nowy dzien :]), trzeba wysyłać. A z tego zegara wypadałoby skorzystać, bo według godziny na nim podanej, liczy się wszędzie czas. Tylko trzeba pamiętać o przestawieniu sobie w profilu czasu na +2 godziny.

: wt, 13 wrz 2005, 9:12
autor: MJowitek
Mam pytanie do ludu:
Ma ktos może niepotrzebny bilet na Stinga, albo chociaż smsa,że go może odebrać, albo tak znajomego, co ma i nie potrzebuje?
Prooooooszę....
/wysłałam te smsy i nic...
/a może teraz jakieś inne zasady są? Czy aby na pewno o północy trzeba je słać? Bo ja nigdzie tego nie czytałam...ciągle jest razcej coś o 6 rano i 2 w nocy...To jak? Oświeci mnie kto?

Dziękuję za uwagę-
MJowitek

edit.
O, znalazłam wreszcie info:
Od piątku, 9 września, podwyższona została dzienna pula do 4 tysięcy, przy czym podczas każdej godziny między godziną 6 rano a 2 w nocy następnego dnia przyznawanych będzie po 200 z nich, według kolejności wysłania SMS-a.
Czyli, że teraz nie wysyła się o północy a co godzinę? Oj, to chyba trudniej jest dostać... Mamo?

: wt, 13 wrz 2005, 12:04
autor: Sade
MJowitek pisze: /wysłałam te smsy i nic...

O, znalazłam wreszcie info:
Od piątku, 9 września, podwyższona została dzienna pula do 4 tysięcy, przy czym podczas każdej godziny między godziną 6 rano a 2 w nocy następnego dnia przyznawanych będzie po 200 z nich, według kolejności wysłania SMS-a.
Czyli, że teraz nie wysyła się o północy a co godzinę? Oj, to chyba trudniej jest dostać... Mamo?
Zgadza się. Właśnie chciałam o tym napisać. Idea na darmowym koncercie mimo wszystko jeszcze sobie odrobi koszty ściągnięcia do Polski Stinga. Poza tym jestem ciągle bez biletu :smutek:
..::BuSzMeN::.. pisze: Ja polecam zegar taki jakim kieruje się idea. Ja zauważyłem, że zegar który mam w komórce różni się od tego jaki pisze mi, że przyszedł mi sms. Można to sprawdzić chociażby na smsach infoprmujących o "dostarczeniu wiadomości".
Ja mam to samo. Ja się kieruję godziną podawaną w Trójce, bo na forum to ja nawet nie mam godziny zmienionej.
kaem pisze: To mówisz Sade, ze w końcu Stevie się zdecydował na wydanie swojej płyty? Bo słyszałem, ze wyjdzie za 15 lat .
Jak słodko, że nie tylko my jesteśmy wystawiani na próbę wytrzymałości :smiech:

Sade pisze: nowe dziecko Eryki Badu powinno ujrzeć światło dzienne właśnie w 2006

Uzupełniam swoją wypowiedź.
Erykah w wywiadzie, którego udzieliła podczas festiwalu South By Southwest - Music Festival 2005 (Austin, Texas), wypowiadając się na temat swojego miejsca w muzycznym biznesie, powiedziała, że ma w planach wydać swoją czwartą płytę. Krążek ma być nagrywany w studiu Control FreaQ Records, należącym do Eryki. Wiadomo także, że materiał wyda Motown/Universal, nie jest jednak znany termin premiery :smutek:



Do wartych odnotowania muzycznych premier dorzucam także nowe wydawnictwo Herbie’go Hencocka noszące tytuł „Possibilities”. U Kydrynia słyszałam już znajdujący się tam utwór „When love comes to town” wykonywany z Joss Stone. Nie przepadam zbytnio za Joss, ale tutaj zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Dodam, że w oryginale jest to kompozycja U2 z płyty „Rattle and Hum” (1988), w nagraniu której (na wokalu i gitarze) udział wziął sam B.B.King. Utwór dla odmiany jest bardzo pogodny, o odkupiającej sile miłości, oczywiście utrzymany w gatunku bluesowo-rockowym, zaś wersja Herbie’ego jest jazzująca, soulowa. Polecam oba wykonania.

: wt, 13 wrz 2005, 12:11
autor: Sade
kaem pisze: A dziś, a właściwie wczoraj udało mi się być na koncercie Anny Marii Jopek.

Przypomina mi się koncert na olsztyńskim Zamku, jakiego miałam niezmierną radość wysłuchać w tym roku jakoś kiedy wiosna przechodziła w lato i czytając Twoje słowa nie mogłam nie pokusić się o podsumowanie, że Ania należy zwyczajnie do tych nastrojowych wykonawców, dla których bardzo służy kameralny, intymny klimat. Właściwie Anię w akcji na wielkiej scenie widziałam tylko za pośrednictwem tv (kilkakrotnie) i też wypadła znakomicie, co potwierdza jej klasę, umiejętność zagrania swoich popowych standardów dla szersze publiczności, znającej jej kompozycje z radia, gdzie mimo wszystko przemyca wraz z zespołem towarzyszącym improwizujące i jazzowe wirtuozerskie zacięcie i drugie wcielenie Ani - ten wspaniały dar zaczarowania garstki słuchaczy! Czasami spotykam się z opinią, że granie w malutkich salkach nie jest jakąś wielką sztuką. Jasne, same granie nie. Ale na tą godzinę, dwie, sprawić, by każdy poczuł, że uczestniczy w jakimś rytualnym, uduchowionym święcie jest umiejętnością świadczącą bez dodatkowych zbędnych komentarzy o niepowtarzalnym talencie i charyzmie. Nie będę teraz wdawała się w szczegóły, nie będę wyróżniała poszczególnych zagranych utworów, napiszę tylko w skrócie, że to co zaprezentowała A. wraz z zespołem na scenie to profesjonalizm na skalę światową i tak też zaliczam ją i jej zespół do świętej trójcy, według mojej opinii i doświadczenia, najlepszych polskich koncertujących piosenkarzy. Akustyka w zamku była idealna, nagłośnienie doskonałe, scenografia wraz ze światłami skromna, wdzięcznie pozostające na drugim planie właściwego przedmiotu smakowania i rozkoszowania się, repertuar świetnie dobrany (mniej więcej pół na pół utworów przebojowych a tych z bardziej wyszukaną, zawiłą linią melodyczną i zagęszczonymi dzwiękami), o akompaniamencie zespołu pisał kaem, a znowuż wychwalać wokalne wyżyny Ani to już nawet nie wypada.

Wszystko zaczęło się od Myslovitz. W tym wątku, zdaje się, nie raz nadano temu zespołowi miano najbardziej reprezentatywnego polskiego wykonawcy. I wówczas już sobie pomyślałam, że kiedyś muszę przysiąść i coś dodać od siebie. No i wg mnie obok Ani Marii Jopek (i kapeli, z którą rozprawię się na deser) Myslovitz najbardziej zasługują na to, by ich dorobek docenili także zagraniczni muzykofile. Sama popularność może być tak i błogosławieństwem, co przekleństwem w ogólnym rozrachunku, co my, będąc wielbicielami Jacksona doświadczamy na własne skórze, chodzi jednakże o zwykłe przełamanie tej cholernej hegemonii Brytyjczyków i Amerykanów na posiadanie najlepszych kapel rockowych na globie! Że gdzieś na marginesie życia kulturalnego powstają płyty, mające długofalowo wiele więcej do zaproponowania niż co sezon ogłaszane z wielką pompą przez „New Musical Express” objawienia rockowe, posiadające taki potencjał wstrząśnięcia gitarowym światem, że umierają śmiercią naturalną po debiutanckiej płycie, mimo usilnej próby wskrzeszania przez krytyków, broniących swojego czarnego konia.Kogo my tu mieliśmy: The Strokes chyba poszli w odstawkę, teraz wszyscy czekają na nowiusieńkiego Franza Ferdinanda, Kings Of Leon, Creed się wypalił po dwu płytach, Cooper Temple Clause coś tam tworzą, ale czy ja wiem, czy to jest przyswajalne dla fana muzyki, dla którego szarpidruty są jedynie jednym z możliwych odcieni dobrej muzyki? Myślę, że koledzy zza wielkiej wody bez fochów mają czego pozazdrościć naszym chłopakom z Mysłowic. 10-letnie muzykowanie, z czego począwszy od pierwszego albumu , a kończąc na ostatnim, mogę śmiało (choc nie jestem znawcą tematu, mam jednak wszystko przesłuchane) uznać za matrycę idealnego rozwoju muzycznego. Nic tylko pogratulować! Dla mnie jest to poziom porównywalny np. z Placebo. A Myslovitz koncertowo? Byłam w tym roku na dwóch i wyszłam oszołomiona! Muszę przyznać, że Myslovitz w wydaniu psychodelicznym, w tym szaleńczym gitarowym spazmie Rojka bardziej mi się podoba, a po drugie w wydaniu „samobójczym”, wyciszonym, smętnym. Najlepsze jest to, że ta strona alternatywna Myslovitz jest lubiana przez ludzi, którym za nic w świecie nie przypisalibyście takiej sympatii. Moja mama uwielbia ten smak! Pozostaje mi trzymać kciuki za międzynarodową karierę chłopaków i jednocześnie ubolewać, że z tak głupich przyczyn festiwale w Roskilde i Glastonbury odbywają się w ich uczestników błogiej niewiedzy o takiej perle! Niech żałują!

Czas na deser. Hunter. Zespół obchodzący w tym roku (nie do wiary!) 20-lecie istnienia, choć uznanie wśród większej rzeszy fanów cięższej muzy zyskał w ostatnich latach, za sprawą znakomitego albumu „MedeiS”, wraz z którym przyszedł czas na reedycje wcześniejszego, bardzo dobrego krążka „Requiem” (oryginalnie nagrany w 1994). Urodzinki odbyły się w rodzinnym mieście kapeli, w Szczytnie na Mazurach 13-14 sierpnia. Jeśli chodzi o moją przygodę z zespołem, śledzę jego poczynania od 3 lat, byłam na 8-10 koncertach, które pozwoliły mi przyjrzeć się pracy zespołu: zarówno porażającym spektaklom - koncerty odbywające się na wielkie scenie, na wolnym powietrzu, jak i w (nie)zwykłych klubach. To co Hunter wyprawiał na scenie tuż przed premierą krążka „MedeiS” (2003) i po niej wraz z dodatkowymi muzykami (bongosy, skrzypce, wiolonczela) i aktorami/tancerzami z olsztyńskiego Teatru im. Stefana Jaracza na polskiej scenie muzycznej stwarzało nową wartość, nowe oczekiwania, nowy poziom. Hunter naprawdę zdmuchiwał headlinerów ze sceny (Woodstock chociażby), kiedy prezentował na scenie nie tylko dawkę rockowego soczystego grania, ale kazał traktować wszystko jako coś w rodzaju przedstawienia tragicznego. Do tego dochodziło świetne oświetlenie, mroczna scenografia i przewijające się dziwaczne postaci, odgrywające metaforycznie opętanie człowieka przez zło. Sięgam do swoich notatek, które czasami robię, aby utrwalić coś ze swoich ulotnych wrażeń: „[...] udramatyzowana wersja „SiedeM” był chyba punktem programu, który najbardziej wżyna się w pamięć z hunterowego repertuaru: łagodny i uspakajający nastrój „...śpij dziecino śpij spokojnym snem...cicho cisza sza......” przeszedł w złowieszczy i fatalistyczny krzyk „sen jest jedynie złudzeniem, bo on zrobi wszystko co zechcesz, a ty......” no i riffowe partie gitary dodające złowieszczą presję i strach, a skrzeczące tworzące hipnotyczny trans![...] /sierpień 2003/”. Hunter jest mistrzem rozbudowywania powoli aranzacji, która przechodzi do punktu kulminacyjnego, do nastroju iście apokaliptycznego. Dochodzą do tego mroczne, liryczne teksty, raz szeptane, raz wykrzykiwane, raz łkane, płaczliwe z dozowaną dawką emocji - od strachu, lęku, przerażenia, kresu wytrzymałości kończąc na tkliwości podczas (pozornie) kołysania do snu. Po prostu poetycki Hunter. Tak sobie jeździłam na te koncerty i stała się rzecz najgorsza z możliwych: wkradła się rutyna i przewidywalność. Zespół zrezygnował z rozbudowanego instrumentarium z bongosami, aktorzy wrócili do swoich teatralnych zajęć, skrzypce się opatrzyły, spowszedniały, brakowało czystego brzmienia gitary, szczególnie w „Kiedy umieram”, gdzie ciągle na koncercie jest przester, a kręgosłup dzieła pozostaje niewygięty. Przyzwyczaili mnie do wysokiego poziomu, wpadając jednocześnie w swoje własne sidła... albo to ja byłam zblazowana..? Obecnie, po dłuższej przerwie, i wraz z rozjaśnieniem repertuaru przez nowy materiał („T.E.L.I...”, 2005) potrafię ponownie cieszyć się koncertem. Hunter trzyma się złotej formuły, która przyniosła mu zasłużona sławę w tym liryczno-metalowym świecie, zwyczajnie, niespiesznie, w sposób naturalny podąża raz wytyczoną drogą, której kamieniami milowymi były „Requiem”, a juz w ogóle kwintesencją „MedeiS”, a „T.E.L.I...” potwierdzeniem klasy.

koncerty...i nie tylko

: śr, 14 wrz 2005, 11:02
autor: kaem
No skoro narażamy MJówki na takie natężenie alternatywy, to może ja pójdę na całość i podsunę Wam Laurie Anderson?
To chyba najbardziej niepospolita wokalistka, jaką znam. Nie bojąca sie eksperymentów. No jest jeszcze Meridith Monk, ale to inna historia.
Laurie Anderson pochodzi z Nowego Jorku i w tamtych kręgach jest bardzo znana. Ktoś kiedyś powiedział o niej, że jest jedyną osobą na tej ziemi, która potrafi opowiadać historie. Przy pomocy bardzo skromnych środków potrafi przykuć uwagę odbiorcy.
Proponuję Wam ten oto plik video. Sami osądźcie. Rzecz nazywa się "O Superman". Mamy 1982 rok. Rok Thrillera :-). http://s43.yousendit.com/d.aspx?id=0KQJ ... Z00NUU4TWK
By udoskonalić odbiór, załączam tekst w oryginale i w polskim tłumaczeniu:
O Superman. O Sędzio. O Mamo i Tato.
Mamo i Tato.
Cześć. Nie ma mnie teraz w domu.
Ale jeśli chcecie zostawić wiadomość
To zostwacie wiadomosć po sygnale.
Halo? To twoja matka. Jesteś tam?
Przyjeżdżasz do domu?
Halo? Czy ktoś jest w domu? Cóż, Pani mnie nie zna
Lecz ja znam panią
I mam dla pani wiadomość
Nadlatują samoloty
Więc się lepiej przygotuj. Przygotuj do odejścia. Możesz
Iść dokąd chcesz, ale przedtem zapłać.
Przedtem zapłać.

Powiedziałam: No dobra. Kto to jest właściwie? A głos powiedział:
Oto jest ręka. Ręka, która bierze.
Oto jest ręka.
Ręka, która bierze.
Oto jest ręka. Ręka, która bierze.
Oto nadlatują samoloty.
To są amerykańskie samoloty.
Wykonane w Stanach. Dla palących, czy dla niepalących?
A głos powiedział: Ani śnieg, ani deszcz, ani
Ponurość nocy nie powstrzymają tych samolotów
Przed wykonaniem zadania.

Bo gdy zabraknie miłości, jest jeszcze sprawiedliwość
Gdy braknie sprawiedliwości, jest jeszcze siła.
A gdy siły zabraknie, jest jeszcze Mama.
Cześć Mamo!

Więc weź mnie, Mamo, w swe długie ramiona.
Twe automatyczne ramiona. Twe elektroniczne ramiona.
Twe ramiona.
Trzymaj mnie, Mamo, w twych długich ramionach
Petrochemicznych ramionach,
wojskowych ramionach
Twych elektronicznych ramionach.


i oryginał:
O Superman. O judge. O Mom and Dad. Mom and Dad.
O Superman. O judge. O Mom and Dad. Mom and Dad.
Hi. I'm not home right now. But if you want to leave a
message, just start talking at the sound of the tone.
Hello? This is your Mother. Are you there? Are you
coming home?
Hello? Is anybody home? Well, you don't know me,
but I know you.
And I've got a message to give to you.
Here come the planes.
So you better get ready. Ready to go. You can come
as you are, but pay as you go. Pay as you go.

And I said: OK. Who is this really? And the voice said:
This is the hand, the hand that takes. This is the
hand, the hand that takes.
This is the hand, the hand that takes.
Here come the planes.
They're American planes. Made in America.
Smoking or non-smoking?
And the voice said: Neither snow nor rain nor gloom
of night shall stay these couriers from the swift
completion of their appointed rounds.

'Cause when love is gone, there's always justice.
And when justive is gone, there's always force.
And when force is gone, there's always Mom. Hi Mom!

So hold me, Mom, in your long arms. So hold me,
Mom, in your long arms.
In your automatic arms. Your electronic arms.
In your arms.
So hold me, Mom, in your long arms.
Your petrochemical arms. Your military arms.
In your electronic arms.

Jak ktoś ma ochotę na więcej, polecam niezwykłą płytę "Bright Red", z Brianem Eno w roli producenta.

Re: koncerty...i nie tylko

: czw, 15 wrz 2005, 11:00
autor: Sade
„Bright red” jest znaną mi płytką, lubię jej od czasu do czasu posłuchać, muzyka z kategorii dziwolągów (co już zapowiada same nazwisko Eno), w sam raz na jesienne, deszczowe wieczory. Dzisiaj koniecznie będę musiała przypomnieć sobie ten materiał, choć melodie nawet po ogromnej przerwie dźwięczą w pamięci.... „Speak my language”, „Night in Baghdad” czy „Muddy river”. O samej Laurie nie wiem nic. Nie mam pojęcia jak wyglądają jej koncerty... czy koncertowała w Polsce.. czy wydała jakieś inne albumy.... Z wielką przyjemnością obejrzę sobie teledysk do „Supermana” (kaem, czy to Twoje tłumaczenie?). Gdzie indziej, niźli na forum Michaela Jacksona, można wzbogacić się o takie perełki jak short filmy Laurie Anderson z 1982 :party: nie wiem, czy uda mi się zassać, bo mam modem a wielkość ok. 50MB oznacza dla mnie 2-3 h ściągania. Zastanawiam się, czy te obrazki do dziełek Tori i Laurie będziesz trzymać na serwerze do października? Planuję stałe łącze, więc byłoby super. A co też Laurie porabia w tej chwili? Czy tak jak Sade siedzi gdzieś w willi na wsi i piele ogródek, czekając na ten moment, kiedy będzie gotowa na opowiedzenie światu kilku pięknych prostych wzruszających historii o miłości?



Skoro keam przewidujesz, że MJówki od jakiegoś momentu mogą mieć już nas solennie dość, mam coś na udobruchanie, przynajmniej na jakiś czas :smiech: . Z cyklu zapowiadanych premier w najbliższych miesiącach: w studiu nagraniowym od dłuższego czasu siedzi już Nelly Furtado!! Materiał w najbardziej optymistycznej perspektywie powinien ujrzeć światło dzienne jeszcze w tym roku! Na Gwiazdkę zatem szykuje się miły prezencik od Nelly. Nelly jest moją ulubienicą z młodszej generacji artystów, toteż jestem bardzo ciekawa jak sobie poradzi z obciążeniem trzeciej płyty. Coraz więcej głosów, że to właśnie trzecia a nie druga płyta jest przepustką do grona długodystansowców. Bardzo jej życzę tej ligii.

poradnik młodego admiratora tłumnych imprez

: sob, 17 wrz 2005, 12:59
autor: kaem
No Sade, tak sobie właśnie myślę, że niedługo to MJówki przechrzczą nam nicki na jakieś mało sympatyczne... :wariat:
Co do plików, to nie wiem jak jest z Tori i rapidshare, a co do Laurie, to link wygaśnie za niecały tydzień- bo to yousendit. Ale no problemo. Dam Ci linki później na pw, jak będziesz chciała. Również dyskografię Laurie. Bardzo mnie cieszy, że ją znasz, gdyż dzięki temu nie czuję się sam z moimi gustami muzycznymi. Ona nie była w Polsce, ale za to jej partner życiowy Lou Reed- i owszem. A tłumaczenie jest czyjeś, ale z moimi poprawkami. Dlaczego pytasz?
Tymczasem, wracając do koncertowego głównego wątku, właśnie dzierżę w dłoni od minut kilka bilet na koncert Stinga. Widzę go jak na dłoni :smiech:.

: czw, 22 wrz 2005, 12:44
autor: MJJ
kaem pisze:
MJJ pisze:Może nie być kompletu np. dlatego, że koncert ma być transmitowany w TVP2.
Oby. Nienawidzę ścisku.
No i zgodnie z przypuszczeniami koncert będzie transmitowany

http://ww2.tvp.pl/3948,20050920247535.strona

No ale już Cię chyba transmisja w tv nie interesuje :-)
kaem pisze:Tymczasem, wracając do koncertowego głównego wątku, właśnie dzierżę w dłoni od minut kilka bilet na koncert Stinga. Widzę go jak na dłoni