A dziękuję nikolka.
Obejrzenie tego koncertu w Multikinie miało być namiastką
This Is It, bo to miał być pierwszy koncert Michaela oglądany z pozycji siedzącej, tak komfortowo. Myślałem, że nic się nie będzie działo, ten koncert widziałem miliony razy. Był pierwszym, który widziałem w całości. Pamiętam noc w 1992 roku, jak był emitowany w telewizji, z niewielkim poślizgiem czasowym, w RMF-ie była transmisja na żywo. Po jakiejś godzinie, jak zaczęli retransmisję w telewizji, biegałem od magnetowidu do magnetofonu, bo oczywiście wszystko rejestrowałem. Nie pamiętam później, by jakikolwiek koncertowy bootleg tak zasłuchiwać, jak ten stworzony przez siebie.
W multikinie było dużo osób, które po prostu przyszły zobaczyć Michaela Jacksona. Frajdą jest oglądać z kimś, kto nie zna i świadomością, że zaraz będzie to i tamto i obserwować reakcje. Wiedzieć, że robi takie wrażenie, jak na mnie kiedyś. Sam miałem gęsią skórkę kilkanaście razy co najmniej tego wieczoru. Powtórzyła się stara historia. Podczas kręcenia
Beat It zatrudnione do filmiku gangi naśmiewały się pokątnie z M., dopóki nie zaczął tańczyć. Tak samo było w kinie. Był szmer, żarciki- do czasu... Kiedy zrobił pochył na
Smooth Criminal, ludzie zamilkli z oniemienia. I tak już było do końca. Było pięknie, czułem dreszcze jakbym oglądał po raz pierwszy-za każdym razem, kiedy M. przechodził sam siebie w tańcu i w energii w głosie, pomimo zmęczenia. I te wszystkie tricki Copperfielda i gitary. Wtedy, na pocz. lat 90-tych, na listach szalał grunge, nie dziwię się, że Michael utwory tak rockowo opracował.
Ten koncert ma dramaturgię, ten koncert ma energię, a na końcu mądry przekaz. Obiecał snucie opowieści i słowa dotrzymywał za każdym razem.
Will You Be There ma przesłanie, szczególnie po demonicznym
Beat It z Jennifer- smokiem.
Heal The World pokazuje wreszcie Michaela uśmiechniętego, bo on przecież
nie uśmiecha się, kiedy tańczy. I genialne
Man In The Mirror na koniec, które zostawia widza z konkretną myślą.
To był Wielki Człowiek. Nie jestem chętny wieszczyć końce, ale muzyka popularna się skończyła. Jest m. alternatywna, są wielcy w rocku, w elektronice, ale w popie zostało niewiele.
Pop is dead.