: czw, 30 wrz 2010, 10:38
autor: akaagnes
-- ciąg dalszy
Agness wstała już o siódmej rano, wykąpała się i zeszła na dół. W domu było cicho. Tom jeszcze spał. Zrobiła sobie kawę, ale wcale nie miała ochoty jej teraz pić. Postanowiła, że mimo wszystko, to będzie dobry dzień, że nadal jest o co walczyć i musi w pracy starać się tak samo jak wczoraj, nawet jeśli już nigdy nie spotka Michaela na swojej drodze. Była w tym zapisana jakaś energia. Ubrała szorty, bokserski podkoszulek i poszła pobiegać do pobliskiego parku.
W pracy pojawiła się punktualnie, przebrała się i poszła od razu do głównego studia. Nie było już takiego napięcia jak wczoraj, a może tak jej się tylko wydawało, bo sama nabrała już dystansu. Po prostu robiła swoje, doskonale wyczuwając w którym momencie jest potrzebna Richardowi. W pewnym momencie on skinął na nią stojącą przy barze.
- Zobacz - powiedział - jak to wygląda w dwóch różnych planach. - Wskazał na monitor, gdzie wyświetlała się wersja z półzbliżeniem na Michaela, a potem plan ogólny. - Widzisz różnicę?
- Hm, no tak - potwierdziła.
- W momencie, kiedy pada imię i nazwisko: Michael Jackson, musimy pokazać całą postać. Michael Jackson to nie tylko twarz, to przede wszystkim sposób, w jaki się porusza, nogi, postawa, rozumiesz?
- Tak, teraz widzę to bardzo dobrze. - Agness poważnie wpatrywała się w obraz, analizując wszystkie szczegóły. - Michael Jackson can Moonwalk - powiedziała nagle, nawet nie zastanawiając się nad tym dogłębnie. Wynikało to jakoś z tego co widziała i do czego doszła w swojej głowie.
Richard spojrzał na nią z wielkimi oczami, tak samo jak Amanda i kilkoro innych, którzy znajdowali się w pobliżu.
- Pewnie to macie - uśmiechnęła się nieśmiało. - Dzięki za wskazówkę, Rich. Lepiej wrócę już do swojej pracy.
Zrobiła krok na przód, ale ktoś złapał ją za rękę.
- Alan! - zawołał głośno Richard - Chodź tu natychmiast!
- Ale o co chodzi? - dziewczyna przestraszyła się trochę, naprawdę chciała już iść.
Przybiegł Alan, jeden z dyrektorów kreatywnych, który jak się okazało wcześniej miał omawiać scenariusz z Michaelem.
- Agness powtórz to, co powiedziałaś przed chwilą - poprosił producent w jego obecności.
- Powiedziałam tylko, że Michael can moonwalk.
- No właśnie.
Alan złapał się za głowę, a Rich o mało go nie pobił.
- Gdzie ty masz głowę, kretynie! Hostessa ma ci mówić o takich rzeczach!?
- Musimy to mieć, nie ma mowy - wykrzyknęła Amanda. - Dzwoń natychmiast. Jesteśmy bandą idiotów, przecież to oczywiste do cholery!
- I powiedz, że my zajmiemy się przełożeniem jego lotu do Los Angeles na jutro - dodała Jen - ze wszystkimi konsekwencjami!
Zrobiło się nie małe zamieszanie, a w samym środku stała Agness i chciało jej się śmiać.
- Czy mi się wydaje, czy dopiero ja wpadłam na ten pomysł? - zagadała do jednego technicznego, który siedział na miejscu, podczas gdy pozostali nagle się rozbiegli.
- Z założenia to miał być jeden mały epizod z Jacksonem, tylko dlatego, że program wraca do tv, a to jest sposób na dużą oglądalność - odpowiedział zabawnym tonem. - I chyba wszyscy skupili się tylko na tym.
- A teraz rozpęta się piekło, bo od nowa trzeba pisać scenariusz - roześmiał się drugi.
Nagle zrobiło jej się głupio.
- O kurczę...
Zaraz obok niej pojawił się Richard, Alan i jeszcze jeden wysoki mężczyzna w okularach.
- Chodź z nami! - padła komenda, więc nie śmiała nawet protestować.
Poszli do niewielkiej sali konferencyjnej, gdzie na dużym stole Jen rozkładała jakieś papiery, a na projektorze inni wyświetlali wczoraj nagrane sceny i rozmawiali o nich.
- Co wiesz o Michaelu Jacksonie? - padło szybkie pytanie.
- Trochę więcej niż podają media - odpowiedziała Agness nadal winna, że tak namieszała jednym zdaniem. - Ja naprawdę przepraszam, nie powinnam była się odzywać, zaraz wrócę do swoich obowiązków i przysięgam, że... - była już na granicy płaczu, ale Richard przerwał jej.
- Idź, przebierz się w swoje ciuchy i wracaj tu jak najszybciej. Nowy scenariusz musimy mieć w ciągu najdalej dwóch godzin - mówił surowym głosem. - Będziesz potrzebna.
Agness oniemiała z wrażenia. Otworzyła szeroko oczy i nie była pewna, czy dobrze usłyszała.
- No prędzej! - krzyknął Rich.
Pobiegła, mało nóg nie połamała po drodze. Doświadczeni scenarzyści zapraszali ją, żółtodzioba, do edycji scenariusza? Tylko przez jedno głupie zdanie: Michael can Moonwalk?
- Kocham Nowy Jork - powiedziała głośno do siebie wybiegając z garderoby i przehuśtując się przez futrynę.
W międzyczasie wszystko miało być już gotowe i zaczęła się dyskusja, ekspresowa burza mózgów. Rich wziął Amandę na stronę.
- Skąd ty wytrzasnęłaś tą dziewczynę? - zapytał.
- Z przedmieść Nowego Jorku - mrugnęła do byłego męża. - Miałam pewno przeczucie.
- Namieszała. Interesuje się filmowaniem. To jakaś twoja znajoma? Czy nowa asystentka?
- Dwa w jednym.
- To wydało mi się podejrzane. Mam nosa.
- Nie takiego jak ja.
W tym czasie pojawiła się Agness, uzbrojona w uśmiech na twarzy i motywację jak nigdy. Amanda porwała ją do stołu.
- Masz, i rób notatki, spisuj wszystko co najważniejsze - powiedziała podając jej firmowy długopis i notatnik. - Potem przełożymy to na rzeczywistość.
Rzeczywistość pojawiła się po około trzech godzinach debat przy stole, podczas których Agness też dodała śmiało swoje trzy grosze dotyczące między innymi jak widzi stylizację i że Żółty Ptak nieporadnie mógłby próbować moonwalk'a, to byłoby zabawne. Zapisała to w notatkach. Michael wszedł nagle i nie wyglądał nawet na wkurzonego z powodu tego zamieszania. Przywitał wszystkich obecnych w sali prób, gdy nagle jego wzrok zatrzymał się na Agness. Nie była już ubrana w zieloną koszulę hostess, tylko czarny top z odkrytymi ramionami, dżinsy i te koturny od Betsey Johnson. Młoda szczupła szatynka z błyszczącymi oczami patrzyła na niego stojąc na planie, dzierżąc w ręku zapisany notatnik. Pewnie była trochę zestresowana nową sytuacją, ale nie dała tego po sobie poznać. Za chwilę Rich i Alan doskoczyli do Michaela i zaczęli z nim omawiać szczegóły nowego scenariusza. Michael dostał od innej hostessy wodę mineralną i udawał, że słucha i rozumie, o co chodzi, dlaczego został tu ściągnięty drugi raz. Zgodził się na zmiany i raz po raz przytakiwał Alanowi, co do poszczególnych ujęć. Cały czas jednak zerkał na Agness, która w towarzystwie Amandy ustawiała światło na planie, a potem przy jednym z operatorów obserwowała obraz w kamerze. Nagle z hostessy stała się asystentką planu... Kim jest ta dziewczyna? - zastanawiał się. Ona usiłowała bardziej się skupić na powierzonym jej zadaniu. Wiedziała, że taka szansa może się już więcej nie powtórzyć. Uważnie więc słuchała wszystkich ludzi na planie, zapamiętywała wszystkie uwagi, synchronizowała się w pracy z Amandą. Sprawdzała się na tyle, że większość ekipy skłonna była pomyśleć, że już wcześniej to robiła.
- Masz dobre oko - rzucił jeden z operatorów, gdy Agnes zauważyła cień z lewej strony i samodzielnie już krzyknęła do oświetleniowca, żeby poprawił.
Sama chciała zrobić zbliżenie na profesjonalnej kamerze i pozwolił jej. Rich zainteresował się i podszedł do nich, razem z nim Michael.
- Nie musisz klikać wiele razy, wystarczy raz dłużej, o tak - poprawił ją i pokazał jak. - To samo tym guzikiem w tył.
Obejrzała się na niego radosnym zafascynowanym wzrokiem i zapytała o najazd kamery. To spojrzenie ujęło Michaela. Rich wskazał dziewczynie rączkę i przycisk "move". Michael stanął obok Agness i nacisnął guzik.
- Robisz to delikatnie, by ruch kamery nie był zbyt chaotyczny. - Nagle zreflektował się, że przysunął się za bardzo do dziewczyny i nagle zeskoczył ze schodka. Agness ponownie obejrzała się na Michaela, nieco poważniej, choć czuć było entuzjazm.
- Dzięki. Pewnie i tak sama bym do tego doszła. - Mrugnęła. Teraz zrobiła to celowo. Zbiła go z tropu. Zamurowało go na chwilę, a Richard zaczął się śmiać.
- Ponownie wyjdę za Amandę, przysięgam na Boga!
Okazało się po jakimś czasie, że Agness jest bardziej pożądana na planie, niż mogło się wcześniej wydawać. Rozluźniała atmosferę swoją osobą, choć i tak podczas na grania było wesoło ze względu na charakter programu. Jednocześnie skupiała się na pracy, obserwowała każdy ruch kamery, wejście muzyki, setki i dżingle. Interesowało ją wszystko. W pewnym momencie, gdy aktor w przebraniu Żółtego Ptaka nie mógł zaimitować moonwalk'a, spontanicznie weszła na plan podczas przerwy w ujęciach.
- Zrób tak - powiedziała skupiając na sobie całą uwagę i zaczęła po prostu iść w tył w miejscu, dotykając palcami podłogi. - Ja też nie umiem, chociaż nie mam kurzych łap. - Wszyscy równo zaczęli się śmiać, gdy Agness za rękę z bohaterem Ulicy Sezamkowej zaczęli tak robić. Michael aż się popłakał ze śmiechu i usiadł na ławce-rekwizycie, a gdy ptak komicznie opadł na zad, Agness odruchowo usiadła obok niego, trzymając się za brzuch ze śmiechu. Czegoż jeszcze trzeba było, by uczynić ten dzień wyjątkowym?
Zdjęcia zakończyły się sukcesem, choć bardzo późno w nocy. Przed wyjściem Rich zawołał jeszcze Agness do swojego biura.
- Jesteś wystarczająco dobra, żeby nie wracać do roli hostessy - powiedział od razu.
- Więc... to znaczy że...? - spoważniała Agness, bo paradoksalnie wydawało jej się, jakby po tak wspaniałym dniu miała stracić pracę.
- Będziesz asystować na planie pod okiem Amandy. Szkoda, że mi od razu nie powiedziała...
- O czym? - wypaliła, bo nadal nie rozumiała.
- ... inaczej jej asystentki nie zmuszałbym do robienia kawy. Głupio wyszło.
Agness na moment zatkało, ale zdziwienie tym co usłyszała znowu przykryła wdzięcznym uśmiechem. Asystentka Amandy? I wcześniejsze Amanda zabiera cię ze sobą? - o co chodzi? Wychodziła z budynku zastanawiając się co jest grane, czy to możliwe, aż zorientowała się, że zapomniała torebki. Wróciła się. Tuż przy garderobie spotkał ją Michael.
- Oh - zareagowała jak wpadła na niego. - Myślałam, że już wyszedłeś.
- Nie, nie wyszedłem. Posłuchaj...
- Przepraszam, jeśli coś było nie tak, że ci niemiło odpowiedziałam...
- W porządku, nie o to chodzi.
- Czasami taka jestem.
- Właśnie chciałbym wiedzieć kim jesteś.
- Naprawdę muszę już iść. - Nie wiedziała co odpowiedzieć, bo nawet nie znała całej oficjalnej wersji.
- Nie, zaczekaj - Michael zastąpił jej drogę i złapał za ramię. Odsunęła się o krok.
- To nie ma znaczenia. I tak już więcej się nie zobaczymy - odpowiedziała ciszej, smutniej. Przełknęła ślinę.
- Skąd wiesz?
- Teraz moja kolej, żeby podziękować ci za te wspaniałe chwile. I za wskazówkę co do najazdu kamery. - Uśmiechnęła się spoglądając na niego. - Zapamiętam to wszystko na zawsze. Dziękuję. - Poczuła, że zaraz się rozpłacze, spuściła głowę. Wykonała tylko ruch ręką, zamiast powiedzieć: żegnaj i chciała jak najszybciej pobiec na metro.
- Agness... - Złapał ją jeszcze za rękę, ale ona wyrwała się i wybiegła.
Obiecała sobie, że tym razem musi wytrzymać, że się nie rozryczy. Popłynęło jej tylko z oczu kilka łez, ale przekonywała się, że to ze szczęścia, że nigdy nie marzyła, że spotka Michaela Jacksona, że w takich okolicznościach i w ogóle. To wydarzenie już i tak odmieniło jej życie, chociaż jeszcze nie wiedziała jak bardzo. Weszła na stację i usiadła na ławce. Odjechał właśnie jakiś pociąg i zostało niewielu ludzi. Świst ucichł i nagle za sobą usłyszała kilka głosów męskich. Obejrzała się. Na pierwszy rzut oka nieciekawie wyglądający trzej czarnoskórzy młodzieńcy rapowali jakiś tekst. Zaciekawiona podeszła do nich. Tekst brzmiał: "do what you feel, you just fuckin` do what you feel, change your life for real, change your life for real". Uśmiechnęła się na te słowa. Oni nagle przestali rapować i spojrzeli na nią nie zbyt przyjemnie.
- Co? Biała dziwka chce porapować? - zaczął jeden z nich gestykulując w charakterystyczny sposób.
- Możliwe, że mogłabym spróbować - nie speszyła się, ani nie przestraszyła.
- Białe dziwki nie potrafią rapować! - wtrącił się drugi, dość ekspresyjnie, podchodząc do niej.
Agness jednak nie ruszyła się z miejsca, tylko opuściła na moment wzrok na ziemię. Ale po chwili przyjechał jej pociąg. Spojrzała więc ostrożnie na chłopaka, który natychmiast zauważył łzę na jej policzku i trochę spuścił z tonu.
- Chciałam tylko powiedzieć, że... słowa, które rapowaliście od razu zapisały mi się w sercu. Zapamiętam to. Cześć. - Po czym wsiadła do pociągu i wzięła głęboki oddech. Marzyła teraz tylko o papierosie, jak wysiądzie na swojej stacji.