Opis koncertu Unplugged: Maj 2007: (z 1 strony)
10 tysięcy ludzi na trybunach Staples Center w Los Angeles, słychać tylko okrzyki wiwatujących fanów. Michael Jackson po raz pierwszy w swej karierze zagra koncert unplugged. Czy to jednak oznacza, że wcale nie zatańczy?
Jest! Wyszedł na scenę, ubrany w jedną ze swoich extrawaganckich marynarek (z ostrymi zakończeniami na ramionach, srebrnymi zdobieniami) mimo wszystko skromnej. Na twarzy miał czarne okulary, a na głowie pięknie uczesane proste włosy. Podszedł do mikrofonu i zaśpiewał głośno: „I caaaaaaaaaan’t heeeeeelp it”, zespół zaczął grać, w tle brzmiała gitara. Wykonanie przeszło do historii, Jackson był w doskonałej formie wokalnej, lepszej niż za czasów Thrillera. Jednak szał trwał dalej gdy z okazji 25 lecia właśnie Thrillera, pięknym falsetem wyśpiewał wersję demo P.Y.T. kończąc ją fragmentem oryginalnej wersji. Już wtedy fani mdleli a był to dopiero początek koncertu. Trzeba od razu podkreśli, że przed kazdą piosenką Michael opowiadał pare zdań na jej temat, skąd wziął się na nie pomysł, jak przebiegał sposób tworzenia.
Nagle z kontrabasu jednego z muzyków wyłoniły się znajome dźwięki. Był to Get on the floor. Linia basowa tylko zyskała na swej oryginalności, a Michael po raz pierwszy wykonał tą piosenkę na żywo. Wokal jak zwykle świetny.
Prawdziwa niespodzianka spotkała fanów gdy na scenie pojawił się Paul McCartney. Po latach totalnego braku kontaktu, wykonali wspólnie swój hit, Say Say Say. O to każdy chciał zobaczyć. Legendarne wykonanie, legendarne pisały wszystkie gazety i huczał Internet. By usłyszeć refren wykonywany na żywo, zapłaciłby każdy: „All alone I sit home by the phone Waiting for you, baaaby!
Później Thriller, śpiewany przez Michaela siedzącego na krześle, bez tancerzy, ale zamiast sławnego układu tanecznego, bridge wykonany przez beatboxującego Jacksona w tle. Jak on to zrobił, pytali!?
Kolejną osobą zaproszoną do duetu unplugged był Ne-yo, razem zaśpiewali The Lady in my life, zapraszając do siebie dziewczynę z widowni. Ta oczywiście nie wytrzymała napięcia i zemdlała Michaelowi w ramionach. Późnniej Ne-yo pomógł mu oddać ją w ręce ochroniarzy.
Liberian Girl i afrykańskie bębny, Will you be there i chór gospel to przedsmak przed niespodziwanym Who is it, beatbox Michaela był wtedy zabójczy, jednak wszystkiem opadły szczęki gdy linia instrumentalna przekształciła się w Billie Jean. Nie mogł jednak obyć się bez finalnego tańca. Co więcej takiego popisu wokalnego, ta piosenka jeszcze nie miała. Pierwszą połowę koncertu Michael zakończył duetem z Whitney Huston. Zaśpiewali I Just can’t stop loving you, piosenkę którą pierwotnie mieli zaśpiewać właśnie oni.
Drugą część Michael otworzył wykonując przyzwoicie Never can say goodbye, ubrany w inną marynarkę, ze złotymi cekinami. Dalej Stevie Wonder grający na pianinie i Michael wykonali razem Human Nature, wymieniając się zwrotkami.
Butteflies przyniósł ze sobą podziw za wspaniały wokal, gwiazda operowała tu chyba wszystkimi skalami głosu. Whatever Happens z Carlosem Santaną zaś, wniósł trochę świeżości i meksykańskiego brzmienia. Gitara Santany jak zwykle nie zawiodła.
I tak oto doszliśmy do części rokowej, gdzie piosenki których ciężkie brzmienie przypierało człowieka do muru, teraz doznały nowej odsłony. Lekkie akustyczne Beat it, czy zagrane w całości na pianinie Give in to me, przyprawiło fanów o dreszcze. No bo jak Give in to me tak nagle i prawie niezauważalnie przekształciło się w Speechleess? Nie ważne, bo ten utwór trafił do serca każdego będącego na sali… Tą cześc zakończyło Smile w chołdzie Chaplinowi.
Nagle ktoś wniósł dla Michaela białą marynarkę, Michael szybko ją przebrał, wypowiadając pare ciepłych słów dla fanów. I tak akustycznie zaśpiewał Smooth Ciminal….
Na scenie pojawiło się więcej bębnów i afrykańskich instrumentów. W tym akompaniamencie zabrzmiało TDCAU (zupełnie jak z brazylijskiej wersji klipu) oraz część piosenki Money.
I tutaj przyszedł czas na premierę, coś niezwykłego, nowa piosenka napisana w chołdzie zmarłemu Jamesowi Brown’owi. Można ją określi jako siostrę Human Nature, połączoną z nowoczesnymi brzmieniami soul’u. Wersja która po koncercie pojawiła się w Internecie zawierała również ciekawe brzmienie typowe dla współtwórcy czyli Will.I.am’a.
Na koniec Michael zaśpiewał razem z chórem gospel Keep The Faith…. Jednak fani nie dali mu szybko odejść. Pięknie dziękując za wsparcie i zupełnie nieplanowo zaśpiewał acapella fragment Earth Song wspierając się zapierającymi duch w piersiach ad libami, w całości pomógł mu również jeden z muzyków, grający na akustycznej gitarze.
Koncert został wydany na DVD 2 miesiące po fakcie i sprzedał się niezwykle dobrze.
A tutaj mały snippet z koncrtu: P.Y.T
http://www.mediafire.com/?1yonagcsyok37pg