J.Wolfgang Goethe "Cierpienie Młodego Wertera"
Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę. Najchętniej wyrzuciłabym z listy lektur. Może i tym samym pan Goethe przewraca się teraz w grobie, ale dla mnie katorgą było czytanie jego "mistycznego dzieła" przesyconego jadem werteryzmu, egzaltacji życia cierpiętniczego i pompatycznej miłości niespełnionej. Pfu! Podobne zdanie mam na temat cudownej lektury pana Żeromskiego o nader trafnym tytule
Ludzie bezdomni- mnogość fragmentów zbędnych w tym tworze aż woła o pomstę do nieba. Aj, wymagało to ode mnie wysiłku. Przeczytania, oczywiście. Uważam te kilka godzin z życia za czas stracony.
Lektura
majkelzawszespoko pisze:ale ulubioną lekturą licealną był Dostojewski i jego genialna 'Zbrodnia i kara'
Widzę, że podobnie myślimy, a dla mnie to była jedna z najlepszy lektur szkolnych w ogóle. Zaintrygowała mnie postać Raskolnikowa, jego dogłębna analiza psychologiczna w powieści. W scenie finałowej dane nam było zobaczyć dopiero zalążek odnowy duchowej gł. bohatera, ale był to pierwszy krok do zmian, które prawdopodobnie miały mu pomóc odnaleźć nową, lepszą drogę. Poza tym dla mnie intrygująca była postać Marmiedałowa, ale i mrożąca krew w żyłach postać Swidrygajłowa (niekoniecznie w sensie pozytywnym, jak łatwo się domyśleć).
Książka (inna niż lektura)
Zastanawiałam się długo, ale chyba
Balzac i chińska Krawcówna. Zresztą, świetny był także film, w końcu oba dzieła wyszły spod ręki Sijie Dai. Przede wszystkim ze względu na ukazanie w sposób unikatowy Chin za czasów rewolucji kulturalnej z perspektywy młodego chłopaka (zesłanego do małej chińskiej wioski, na górę Podniebnego Feniksa, w celach
reedukacyjnych). Dla tych dwóch przyjaciół (Lu i Sijie) możliwość czytania literatury obcej była czymś enigmatycznym, porywającym i bardzo atrakcyjnym. Teraz nie doceniamy tego, że mamy tak szeroki wachlarz możliwości korzystania z dóbr kultury piśmiennej, a i szkoda.
A nad filmem to się muszę jeszcze zastanowić, bo wybór ciężki, jak coś mi wpadnie do głowy, to edytuję posta.